Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Za lekturę wynurzeń Karin Struck wzięłam się z ciekawości - chciałam poznać jej historię i objawy syndromu postaborcyjnego co do którego mam niezmącone przekonanie, iż istnieje. Niestety tego się nie da czytać. Jeśli pozostała twórczość Struck jest równie słaba jak ten współczesny moralitet to może i lepiej, że w Polsce nie opublikowano nic więcej jej autorstwa.

Przeczytałam 50 s. Resztę przekartkowałam. Karin mało pisze o sobie, większość treści to nudne slogany i jej zacofany światopogląd oparty w dużej mierze na projekcjach o czym za chwilę. Streszczając całość: "Abortujące to morderczynie. Czemu nikt nie widzi, że to morderczynie? Czemu ludzie się nad nimi litują? Czemu całe społeczeństwo nie widzi, że to przestępczynie? Czemu nikt mnie nie słucha? Usuwanie ciąży to morderstwo. Abortujące to morderczynie. Czemu nikt... itd". Serio! Tak wygląda treść tej pożal się Boże publikacji :D

Karin która sama usunęła ciążę prawie w ogóle nie skupia się na własnym wątku. W kółko pisze o innych. Usprawiedliwia własny wybuch w telewizji (zdaje się, że rzuciła szklanką w prowadzącego, bo ją wkurwił odmiennym zdaniem), ale nie chce słyszeć, że kobiety przerywające ciążę mogły być w sytuacji, która je skłoniła ku takiemu a nie innemu krokowi. Mam wrażenie, że nie potrafi wybaczyć sama sobie aborcji i ma pretensje do całego świata, że jej w tym nie powstrzymał mimo że to była JEJ WŁASNA decyzja. Tym bardziej żałosne wydają mi się jej wywody. Cechuje ją silna nienawiść do kobiet, które w tej sytuacji dokonały innego wyboru. Ma pretensje do swoich koleżanek, że nie piętnują takich osób (może powinny rzucać kamieniami w abortujące? - pomyślałam złośliwie czytając jej gorzkie żale). Nie wspominam już o patologicznym braku empatii w przypadku ofiar gwałtu. Baba ewidentnie nadaje się na terapię. A przepraszam, nadawałaby się, bo tak się składa, że bohaterka recenzji i tak już nie żyje od 14 lat. Zmarła na raka - nie mogę się oprzeć wrażeniu, iż stanowił on konsekwencję nieprzepracowanego syndromu postaborcyjnego, któy ewoluował w jej organiźmie do postaci nowotworu.

Za lekturę wynurzeń Karin Struck wzięłam się z ciekawości - chciałam poznać jej historię i objawy syndromu postaborcyjnego co do którego mam niezmącone przekonanie, iż istnieje. Niestety tego się nie da czytać. Jeśli pozostała twórczość Struck jest równie słaba jak ten współczesny moralitet to może i lepiej, że w Polsce nie opublikowano nic więcej jej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Sztuka kobiecości Aneta Borowiec, Beata Wróbel
Ocena 7,2
Sztuka kobiecości Aneta Borowiec, Bea...

Na półkach:

Przystępując do lektury tejże pozycji tak jak i inne recenzentki cieszyłam się, że wydano damski odpowiednik "Sztuki obsługi penisa". Zaczęłam czytać i moja radość rychło zgasła.
Po Beacie Wróbel, ginekolog, seksuolog spodziewałam się większej merytoryki, kompetencji i profesjonalizmu. Tymczasem o ile p. Beata w miarę sensownie mówi o dolegliwościach kobiecych i profilaktyce z tegoż zakresu o tyle jej żenujące teorie na temat pacjentów przyprawiają o ból głowy. Mam wrażenie jakbym słuchała wynurzeń kobiety z ulicy, która naczytała się babskich gazetek i na ich podstawie utworzyła własny światopogląd. W ogóle nie czuję, że mam do czynienia z fachowcem za jakiego p. Beata stara sie uchodzić (ale chyba we własnym mniemaniu). To osoba niezwykle sfrustrowana własnym nieudanym życiem, która usilnie projektuje to na swoich pacjentów. Zgorzkniała i szorstka, obrażona na cały świat. Nie wiem ile p. Beata bierze za wizytę, ale ja za żadne skarby nie udałabym sie do niej po pomoc gdybym miała jakiekolwiek problemy z życiem seksualnym. Po jej zachowaniu widać, że to ona bardziej potrzebuje wsparcia emocjonalnego, a nie jej podopieczni.

A oto "kwiatki" z tego wywiadu-rzeki:
W rozdziale o libidzie pani doktor słusznie stwierdza, że nie ma czegoś takiego jak prawidłowe libido, gdyż to kwestia indywidualna. W temacie kobiecego szczytowania stwierdza, że w przypadku płci pięknej orgazm nie ma tak dużego znaczenia, gdyż kobieta skupia się bardziej na przyjemności płynącej z bliskości partnera i na całokształcie samego stosunku seksualnego niż na tym czy dojdzie. Gorąco przyklasnęłam jej w tej kwestii - to prawda!
I co czytam parę stron dalej?
"- Czy orgazm jest ważny?
- Bardzo ważny. Jeśli uprawiasz seks to powinnaś mieć orgazm."
Oj pani Beato. Nie jest pani już nastolatką, najwyższy czas być bardziej konsekwentną w swych wypowiedziach. Tym bardziej, że wprowadza pani dezorientację wśród czytelników.

Lećmy dalej. Aneta Borowiec pyta o rodzaje orgazmów. Jej chaotyczna rozmówczyni odpowiada (uwaga! uwaga! teraz padnie petarda!), że "tylko 30% kobiet ma orgazm pochwowy, reszta z nas ma go rzadko albo nigdy. (...) kobiety podczas masturbacji w 90% stymulują łechtaczkę. To ona dostarcza nam najmocniejszych wrażeń erotycznych, bo tu znajduje się największe skupisko tkanek nerwowych. Bardzo rzadko do takiej przyjemności doprowadza penetracja. To że orgazm pochwowy jest najlepszy jest jedną z bzdur, które nam kobietom wmówiono".
No proszę, jedyną osobą która tutaj serwuje bzdury jest p. Beata, która najwyraźniej nigdy nie doświadczyła orgazmu pochwowego, bo gdyby go przeżyła to by wiedziała, że pod względem doznań taki orgazm daje kilkanaście razy większego kopa niż (swoją drogą równie przyjemny, ale o słabszej sile oddziaływania) łechtaczkowy. Wystarczy się o tym przekonać idąc do łóżka z uważnym kochankiem, który paroma nawet delikatnymi pchnięciami jest w stanie doprowadzić partnerkę do finalnego wrzenia i wie o tym bardzo dużo kobiet, nie tylko te 30%, ale i więcej. Nie sądzę bowiem bym była w w tej kwestii wyjątkiem. O tym jednak trzeba się przekonać w praktyce, a nie przemawiać z pozycji osoby, która raczej rzadko współżyje i w rozmowie wykazuje bardziej niechęć do gatunku męskiego niż szacunek.

P. Beata cały czas na potwierdzenie swoich wypocin odwołuje się do swego doświadczenia zawodowego, przytacza przykłady sytuacji z pacjentkami, ale nie mogę się oprzeć przeczuciu, iż widzi ona to co chce widzieć i na siłę dopasowuje reakcje tych kobiet do swych żenujących poglądów (wypaczając zarazem sens tychże reakcji)

Oceniam tą książkę na 5 ze względu na informacje z zakresu ginekologii - znajomość cyklu menstruacyjnego, jego poszczególnych faz, anatomia kobieca plus wiedza na temat działania hormonów. Wiem jedno - następnej publikacji z udziałem tej pseudospecjalistki już raczej nie przeczytam. Profesjonalizmu, klasy i podejścia do ludzi to mogłaby się ona uczyć od Andrzeja Gryżewskiego.

Przystępując do lektury tejże pozycji tak jak i inne recenzentki cieszyłam się, że wydano damski odpowiednik "Sztuki obsługi penisa". Zaczęłam czytać i moja radość rychło zgasła.
Po Beacie Wróbel, ginekolog, seksuolog spodziewałam się większej merytoryki, kompetencji i profesjonalizmu. Tymczasem o ile p. Beata w miarę sensownie mówi o dolegliwościach kobiecych i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Rewleacyjna, bo się świetnie czyta. Uśmiechnęłam się pod nosem natomiast na rzekomą niewinność głównej bohaterki, Beaty Krygier. Oszustka i manipulantka kreująca się na ofiarę machlojek swych wspólników. No właśnie - kto normalny obiera sobie za wspólnika osobę w gruncie rzeczy mało sobie znaną, tylko dlatego iż człowiek ten "bywał w domu jej ojca". To dobrze, że jej ojciec nie przyjmował u siebie zawodowych morderców :D Oczywiście pani Beata jest tak doskonałym prawnikiem, że nie sprawdziła historii karalności przyszłego partnera w interesach, wypełniała jakieś podejrzane dokumenty nawet ich nie weryfikując. Jeśli tak inteligentna osoba reprezentuje sferę Temidy to nikomu nie życzę korzystania z usług takiego specjalisty. Ona zdecydowanie nie zasługuje na współczucie.
Z wielkim zainteresowaniem czyta się losy reszty więźniarek traktując wszelako te kobiety z pewną dozą sceptycyzmu. Wszak odsiadywanie wyroku za niewinność należy włożyć między bajki, ale o tym raczej żadnemu czytelnikowi przypominać nie trzeba.

Rewleacyjna, bo się świetnie czyta. Uśmiechnęłam się pod nosem natomiast na rzekomą niewinność głównej bohaterki, Beaty Krygier. Oszustka i manipulantka kreująca się na ofiarę machlojek swych wspólników. No właśnie - kto normalny obiera sobie za wspólnika osobę w gruncie rzeczy mało sobie znaną, tylko dlatego iż człowiek ten "bywał w domu jej ojca". To dobrze, że jej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Spcjalnie wypożyczyłam biografię Janis, żeby zapoznać się z jej życiorysem. W pratyce ta pozycja stanowi w gruncie rzeczy autobiografię autora. Traktuje o znajomych Janis, znajomych znajomych Janis i oczywiście samym Johnie. Janis pojawia się jako postać drugoplanowa. Ja nie żartuję, John posłużył się osobą swej byłej przełożonej by przeforosować własne losy z okresu gdy pełnił funkcję menadżera słynnej pieśniarki. Tytuł tej książki powinien zatem brzmieć "John Byrne. W drodze z Janis". Przeczytacie to zrozumiecie co mam na myśli.
John samej Janis poświęca skandalicznie mało miejsca jak na tak obszerny wolumin. Miałam wrażenie, że autor wyszedł z założenia: "Ech, fajnie byłoby napisać o tym ile gwiazd poznałem, ile festiwali zwiedziliśmy, ile dup wyrwałem, kto się ile naćpał itd. Głupio się tak narcystycznie lansować, ale skoro znałem osobiście Janis to wygeneruję dzieło niby o niej coby ludzie się nie skapnęli, że tak naprawdę to jest gloryfikacja mnie i moich osiągnięć." Problem w tym że jego strategię widać jak na dłoni i to jest największa porażka tej pseudobiografii. Przechodzę zatem do lektury następnej pozycji o interesującej mnie ostatnio sławie na skalę światową - mianowicie "Perłę" E. Amburne'a. Zapowiada się o wiele ciekawiej.

Spcjalnie wypożyczyłam biografię Janis, żeby zapoznać się z jej życiorysem. W pratyce ta pozycja stanowi w gruncie rzeczy autobiografię autora. Traktuje o znajomych Janis, znajomych znajomych Janis i oczywiście samym Johnie. Janis pojawia się jako postać drugoplanowa. Ja nie żartuję, John posłużył się osobą swej byłej przełożonej by przeforosować własne losy z okresu gdy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Uuu cienko, cienko. Daję sobie chyba spokój z książkami Laurelin, bo jej powieści zaczynają się robić wtórne.
W porzedniej części dylogii irytował mnie JC, w tej z kolei irytuje Gwen. Page wykreowała ją tutaj na humorzastą dupodajkę, która niby kocha JC i nie potrafi o nim zapomnieć, ale jednocześnie dupa ją swędzi na tyle żeby szukać pomocy w tym zakresie u Chandlera (tak, to brat Hudsona epizodycznie nakreślony w "Uwkłanych", tutaj jego postać wysuwa się bardziej do przodu). Zachowuje się jak nastolatka, a nie dorosła zakochana kobieta.
Zakończenie wątku kryminalnego wywołuje wrażenie jakby autorka pisała je na kolanie. Pomijam już fakt, że jest nieprawdopodnie nierealne. Zdecydowanie Laurelin ma chyba kryzys weny twórczej albo pisała ten cykl na akord (w sumie jedno może się pokrywać z drugim). Za to weny twórczej nabrałam ja - żeby w końcu naskrobać recenzję tej powieści, co też niniejszym czynię :)

Uuu cienko, cienko. Daję sobie chyba spokój z książkami Laurelin, bo jej powieści zaczynają się robić wtórne.
W porzedniej części dylogii irytował mnie JC, w tej z kolei irytuje Gwen. Page wykreowała ją tutaj na humorzastą dupodajkę, która niby kocha JC i nie potrafi o nim zapomnieć, ale jednocześnie dupa ją swędzi na tyle żeby szukać pomocy w tym zakresie u Chandlera...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Niestety przeciętna, tylko przeciętna. Uwielbiam serię "Uwikłani", a jako że Połączeni to kontynuacja tego cyklu, od razu podstaram się o pierwszy tom. I stwwierdzam, że Laurelin wyczerpuje się chyba wena twórcza.
Gwen i JC pod wględem konstrukcji mentalnych do złudzenia przypominają Alaynę i Hudsona. No ok, może JC nie jest na tyle zadufany w sobie jak ukochany Laynie, ale jeśli chodzi o resztę, miałam wrażenie że czytam powtórkę z rozrywki. Gwen spoko, budzi moją sympatię, za to JC zachowuje się jak 15letni gówniarz, zwłaszcza pod koniec powieści. Cóż, ciekawe jak się potoczą ich losy w drugim tomie..

Niestety przeciętna, tylko przeciętna. Uwielbiam serię "Uwikłani", a jako że Połączeni to kontynuacja tego cyklu, od razu podstaram się o pierwszy tom. I stwwierdzam, że Laurelin wyczerpuje się chyba wena twórcza.
Gwen i JC pod wględem konstrukcji mentalnych do złudzenia przypominają Alaynę i Hudsona. No ok, może JC nie jest na tyle zadufany w sobie jak ukochany Laynie,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwielbiam książki o podobnej tematyce dlatego z chęcią zabrałam się za czytanie tej. Ogólnie jak sami widzicie, oceniam w miarę dobrze tą pozycję. Uważam, że tego typu lektury są potrzebne ludziom by wzrastał ich poziom wiedzy i samoświadomości. Pytanie tylko czy dany czytelnik przeczyta taką książkę i ją szybko zapomni czy też wzbudzi ona w nim jakiekolwiek refleksje. No ale to już kwestia indywidualna każdego.
Co mi się podobało?
Wyjątkowo trafny opis psychiki i funkcjonowania emocjonalnego ludzi niedojrzałych. Moje zainteresowanie wzbudził zwłaszcza opis egocentryków - jak każdy, stykam się od czasu do czasu z takimi ludźmi i mam też egocentryków w rodzinie. Podobało mi się również jak autorka przedstawia mechanizmy obronne niedojrzałych, ich niechęć do wzbogacania życia wewnętrznego itd.
Niestety w miarę czytania krzywiłam się coraz bardziej. Lindsay może i jest psychoterapeutką z wieloletnim stażem, może i ma wiedzę akademicką na temat psychiki bohaterów owej książki, ale niestety widać jej brak doświadczenia w obcowaniu z toksycznymi ludźmi. Jej metody postępowania z takimi osobami oscylują wokół świata baśni. Jednym słowem, "toksyczni są jacy są, to przykre, że tak jest, ale powinniśmy zachowywać się grzecznie i nie dać się sprowokować, a wtedy stanie się cud i wyleczymy się z traum spowodowanych przez niedojrzałych rodzicieli". Eeee, zrozumiałabym gdyby w ten sposób wypowiedziało się dziecko, ale nie dorosła terapeutka z przepracowanymi własnymi traumami i wieloletnią praktyką zawodową.
Droga Lindsay, to tak nie działa. Niedojrzały rodzic nie zmieni się jeśli będziemy sabotować jego toksyczny sposób komunikacji grzecznością. Co więcej, my też nie odetniemy się emocjonalnie od nich stosując twe płytkie techniki behawioralne. Gdyby tak było, ludzie nie musieliby szukać pomocy u terapeutów. Oczywiście zgadzam się, że wywalanie agresji na osoby agresywne i nieszanujące nas nie prowadzi do rozwiązania (choć w niektórych wypadkach jest usprawiedliwone, wyraża sprzeciw wobec chamstwa - pisała o tym choćby Pia Mellody w "Drodze do bliskości), ale sposób proponowany przez Lindsay również nie rozwiązuje problemu. Z mego doświadczenia wynika, że dzieci takich rodziców muszą przede wszystkim zaakceptować wszystkie uczucia i emocje w odniesieniu do niedojrzałych rodziców. Bez jakiegokolwiek tandetnego idealizowania tychże, bez szukania winy w sobie, bez brania odpowiedzialności za traumy rodziców (do czego niestety zachęca terapia konwencjonalna, a co jest w gruncie rzeczy nieeetyczne), gdyż nikt nie jest odpowiedzialny za swoje traumy, ale każdy odpowiada za ich wynik i projekcję na otoczenie. Trzeba się zdobyć na szczerość wobec siebie, a potem to już tylko wejść w źródło traumy do czego zachęca np WHH - jedyna holistyczna forma terapii jaką znam.

Uwielbiam książki o podobnej tematyce dlatego z chęcią zabrałam się za czytanie tej. Ogólnie jak sami widzicie, oceniam w miarę dobrze tą pozycję. Uważam, że tego typu lektury są potrzebne ludziom by wzrastał ich poziom wiedzy i samoświadomości. Pytanie tylko czy dany czytelnik przeczyta taką książkę i ją szybko zapomni czy też wzbudzi ona w nim jakiekolwiek refleksje. No...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kupiłam i żałuję. Powieść Bijoch (równie beznadziejna, po której też ostro pojechałam) przy tej książce wychodzi na arcydzieło. Fabuła jest tak kiepsko skonstruowana, że nie przyciąga niczym na dłużej uwagi czytelnika. Dialogi i postacie bohaterów wołają o pomstę do nieba. Naprawdę nie wiem jaki jest sens tworzenia powieści, gdy autor nie posiada za grosz talentu literackiego; to tak jakbym ja wzięła się za nurkowanie albo naprawę samochodów... A już zupełnie nie rozumiem koncepcji przestrzegania ludzi przed złudnym pięknem życia bogaczy, sław, botoksu, narkotyków i płatnego seksu w sytuacji gdy sama "pisarka" sama nie stroniła od takich pokus i dalej żyje w takim świecie.
Przyznaję, że temat za który Strzałkowska się zabrała, sam w sobie jest ciekawy. Można było jednak go lepiej ukazać niż uczyniła to mało bystra celebrytka.

Główna bohaterka to dziewczyn związana z toksycznym Panem A, który niegdyś był jej wielką miłością, lecz z biegiem czasu zamienia się zakompleksionego frustrata, który nie stroni od alkoholu, a agresję rozładowuje na partnerce. Nasza heroina w końcu zrywa tą idiotyczną relację i rusza w tango życia ze swą przyjaciółką Justyną. Tyle przeczytałam. Dalej nie dałam rady, gdyż gimnazjalny styl narracji nie jest tym co Iza lubi najbardziej. No ale jeśli jesteś nastolatką, która akuratnie formuje swój światopogląd to ta książka ci nie zaszkodzi. Osobom bardziej wymagającym "Welcome to spicy Warsaw" raczej jednak nie przypadnie do gustu.

Kupiłam i żałuję. Powieść Bijoch (równie beznadziejna, po której też ostro pojechałam) przy tej książce wychodzi na arcydzieło. Fabuła jest tak kiepsko skonstruowana, że nie przyciąga niczym na dłużej uwagi czytelnika. Dialogi i postacie bohaterów wołają o pomstę do nieba. Naprawdę nie wiem jaki jest sens tworzenia powieści, gdy autor nie posiada za grosz talentu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaczynając lekturę tego reportażu miałam za złe autorowi, że traktuje swoje bohaterki z ledwo zauważalną protekcjonalną pogardą, że określa je otwarcie mianem kurew. Skrzywiłam się lekko, ale nie powstrzymało mnie to od dalszej lektury. W miarę czytania zaczęłam rozumieć nastawienie Krysiaka. Tych dziewczyn nie da się inaczej opisać jak kurwy, nawet jeśli to dosadne. W zacytowanym w książce wywiadzie dla "Uwaga TVN" Joanna Borysewicz, jedna z sutenerek, osoba wątpliwej konduity i jeszcze gorszego poziomu inteligencji (przeczytajcie, a zrozumiecie o co mi chodzi), wypowiada się: "Dopiero nagłośnienie tej sprawy spowodowało, że te dziewczyny mogły się poczuć niezręcznie w tej sytuacji. One zostały ocenione, jak to powiedzieć, nie tak jak trzeba (sic!) i to tak naprawdę najbardziej je zabolało, a nie sama forma zabawy".
Czyli co? Dziewczyny trudniące się prostytucją mają za złe, że ludzie nazywają je kurwami, a przecież to nie fair nazywać dziwkę kurwą. No jak tak można? Przecież one się tylko bawiły!
Borysewicz sugeruje również, iż to normalne, że zwykła hostessa może mieć romans z klientem. Może również mieć wiele romansów z wieloma klientami, a co tam! Wszystko jest dla ludzi. Kto dziw... eee... dziwczynie dla towarzystwa zabroni takich posunięć (gra słów niezamierzona)?
W trakcie lektury miałam wrażenie, że zanurzam się w szambie. Jest raczej oczywiste, że te dziewczyny nie prezentują zbyt wysokiego poziomu ogłady i inteligencji (w przeciwnym przypadku nie wchodziłyby w tą specyficzną branżę) i zamieszczone fragmenty rozmów z dziwkami tylko potwierdzają ten fakt. Zarówno sutenerki jak i ich podopieczne nie posiadają zbyt wysokiego zasobu słownictwa. Ba, co poniektóre z nich (jak np wyżej wspomniana córka Borysewicza z lubością plugawiąca nazwisko rodzinne czy też Emilia P.) ledwo potrafią się wysłowić. Inna sprawa, że miałam wrażenie, że pewna grupa osó dla forsy jest w stanie zrobić wszystko. Doskonale ilustruje to przykład jednej z prostytuujących się dam, który wywołał we mnie szczere rozbawienie. Otóż owa współczesna kurtyzana odmawia seksu analnego, gdyż to obrzydliwa perwersja, ale nie ma szczególnych dylematów gdy słyszy od burdelmamy ofertę defekowania na twarz tego samego klienta, o którym rozmawiały. Czyli morał całej tej historii leży w tym, że wszystko jest kwestią ceny, a jeśli się podniesie poprzeczkę finansową odpowiednio wysoko, człowiek jest w stanie zeszmacić się gorzej niż szmata, niż najbrudniejszy, najbardziej śmierdzący kloszard. Tym bardziej, że nasze bohaterki szczycą się, iż wybierają samych eleganckich klientów, ludzi na poziomie (czy takie osoby korzystają z usług kurewek? Wątpliwe.), wysportowanych i pachnących. W praktyce myślę, że obsługiwały każdego bogatego mężczyznę, nawet tych niedomytych i zapijaczonych. Nieważne komu daję dupy, ważne że hajs się zgadza. I tym samym ta "ekskluzywna" prostytucja stawia je w jednym szeregu z tirówkami.
Czy zazdroszczę takim laskom bogactwa? TEgo na pewno, ale nie zarobionego w tak poniżający sposób. One nigdy nie będą mogły spać spokojnie. Nie wątpię, że każda z nich się zabezpieczała, ale sumienia nie da się zabezpieczyć, a internet to kopalnia brudów i zawsze może coś wyciec z ich przeszłości. Na ich miejscu bałabym się, że rodzina może kiedyś odkryć moją kontrowersyjną przeszłość, a jakoś wątpię, żeby bliscy byli wyrozumiali w takich kwestiach. Partnerzy mogą jeszcze się oszukiwać, iż "każdy popełnia błędy", ale raczej żadne dziecko nie chciałoby mieć matki kurwy, którą swego czasu miało pół arabskiego światka. Prawda zawsze prędzej czy później wyjdzie na jaw, a choć łatwy zarobek bywa kuszący to na dłuższą metę okazuje się cyrografem z diabłem.

Zaczynając lekturę tego reportażu miałam za złe autorowi, że traktuje swoje bohaterki z ledwo zauważalną protekcjonalną pogardą, że określa je otwarcie mianem kurew. Skrzywiłam się lekko, ale nie powstrzymało mnie to od dalszej lektury. W miarę czytania zaczęłam rozumieć nastawienie Krysiaka. Tych dziewczyn nie da się inaczej opisać jak kurwy, nawet jeśli to dosadne. W...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Chandler poznaje Genevieve i z miejsca dostaje erekcji, która utrzymuje się przez 296 s. lektury. Koniec powieści. Najsłabsza część cyklu.

Chandler poznaje Genevieve i z miejsca dostaje erekcji, która utrzymuje się przez 296 s. lektury. Koniec powieści. Najsłabsza część cyklu.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Da się przeczytać, ale bez szału. Zbiór reportaży ilustrujących tytułowy rok wydarzeń w Polszy. Cenne kalendarium na końcu tomiszcza. Nie rozumiem tylko podziału rozdziałów na miesiące (pomijając czas zamieszczonych na początku każdego reportażu ogłoszeń z gazet całej Polski).

Da się przeczytać, ale bez szału. Zbiór reportaży ilustrujących tytułowy rok wydarzeń w Polszy. Cenne kalendarium na końcu tomiszcza. Nie rozumiem tylko podziału rozdziałów na miesiące (pomijając czas zamieszczonych na początku każdego reportażu ogłoszeń z gazet całej Polski).

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jakub Żulczyk śmiało przechodzi do klasyki literatury dresiarskiej. Już danow nie czytałam tak rewelacyjnej książki, choć zaczęłam nieco od dupy strony –najpierw obejrzało się serial ze znakomitym debiutantem Kamilem Nożyńskim i tenże serial zaostrzył mi apetyt na książkę. Oczywiście jedno nie zawsze pokrywa się z drugim (imiona bohaterów w serialu są pozmieniane, niektóre wątki także nieznacznie zmodyfikowane), ale to już osobny wątek.
Kuba, cichy inteligentny introwertyk, jest dilerem narkotyków. Chłopak wyznaje dość pesymistyczną filozofię życiową, niepozbawioną wszelako pewnej głębi. Książka obejmuje tydzień z jego życia, tydzień, który miał nie odbiegać zbytnio od jego standardowego trybu zyciu. Niestety sprawy wymykają się spod kontroli, nieuchronnie dążąc do tragedii. Na tym zakończę. Na szczęście w momencie lektury byłam w dość stabilnym stanie psychicznym, gdyż w przeciwnym razie łatwo zatracić dystans i pogrążyć się w nihiliźmie głównego bohatera, z którym jednakże się zżyłam i kibicowałam mu gorąco w jego losach życiowych przebiegających na kartach tejże powieści.
Kuba i reszta postaci są skonstruowani tak wyraziście, wydarzenia zaś opisywane na tyle plastycznie, iż nie sposób się oderwać od tej 518–stronicowej prozy. Ja ją pochłonęłam w 4 dni i już nie mogę się doczekać następnej ekranizacji kolejnego dzieła imć Żulczyka. Tymczasem biegnę zgłębić resztę twórczości tego pana :D

Jakub Żulczyk śmiało przechodzi do klasyki literatury dresiarskiej. Już danow nie czytałam tak rewelacyjnej książki, choć zaczęłam nieco od dupy strony –najpierw obejrzało się serial ze znakomitym debiutantem Kamilem Nożyńskim i tenże serial zaostrzył mi apetyt na książkę. Oczywiście jedno nie zawsze pokrywa się z drugim (imiona bohaterów w serialu są pozmieniane, niektóre...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Bandyci i celebryci Jarosław Sokołowski, Janusz Szostak
Ocena 5,3
Bandyci i cele... Jarosław Sokołowski...

Na półkach:

Nie tylko o celebrytach, ale i o innych sławach dążących do kumoterstwa z półświatkiem. Dużo wątków powtórzonych z tomu "Masa o kobietach mafii": wybory miss, specyficzne zasady rekrutacji do klubu Planeta itd. Minibiografie sławnych gangsterów (Richard Kozina, Nikoś), biznesmenów zabiegających o kontakty z mafią (Lech Grobelny, człowiek który z miliardera stał się bankrutem). Motyw piosenkarek i modelek (m. in. Monika Borys, która własnym ciałem w dosłownym znaczeniu tego słowa uratowała piłkarza Legii przed niebezpieczeństwem wrogo nastawionych do niego ludzi oraz Katarzyna Paskuda - prowincjonalna kurewka, modelka Playboya, która obecnie działa jako fotograf). Plus na koniec wywiad z Michałem Wiśniewskim na temat Masy. Ogólnie ciekawa lektura, ale raczej nie zaistnieje na dłużej zarówno w globalnej świadomości jak i w umyśle czytelnika. Tym niemniej ciekawa i wciągająca.

Nie tylko o celebrytach, ale i o innych sławach dążących do kumoterstwa z półświatkiem. Dużo wątków powtórzonych z tomu "Masa o kobietach mafii": wybory miss, specyficzne zasady rekrutacji do klubu Planeta itd. Minibiografie sławnych gangsterów (Richard Kozina, Nikoś), biznesmenów zabiegających o kontakty z mafią (Lech Grobelny, człowiek który z miliardera stał się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Masa. Jak stałem się bestią. Od pakera do gangstera Błażej Chyła, Jarosław Sokołowski, Janusz Szostak
Ocena 5,3
Masa. Jak stał... Błażej Chyła, Jaros...

Na półkach:

Ciąg dalszy przygód Masy, tym razem w duecie nie z Arturem Górskim, lecz z Januszem Szostakiem (reporter śledczy). Dlaczego Masa zmienił współautora - nie mam pojęcia. Zawartość recenzowanej pozycji w sumie nie odbiega merytorycznie od książek wydanych wespół z Górskim. W pierwszej części Masa opisuje swoje niezbyt wesołe dzieciństwo w rozbitej rodzinie patologicznej. Da się wyczuć, że jest to dla niego temat bolesny (czemu w zasadzie trudno się dziwić). Na następnych kartach opowiada o swym romansie z boksem, sztukami walki i siłownią (która to miłość przetrwała do dziś). Niewątpliwie było to jego powołanie życiowe, które sam zmarnował wchodząc w świat gangsterki, gdzie jednak miał możliwość specyficznej realizacji swego potencjału fizycznego. Oczywiście wszystko okraszone sporą porcją narcyzmu, żeby nie rzec megalomanii, ale to akurat standard jeśli chodzi o Sokołowskiego. Druga część składa się z wywiadu-rzeki Błażeja Chyły z Masą i jest poświęcona juz stricte treningom. Tutaj słynny świadek koronny doradza co ćwiczyć, jak ćwiczyć, nie stroni również od tematu sterydów.
Tę pozycję oceniam jako słabszą od duetów z Górskim. Muszę jednak przyznać, iż niezależnie od konduity Masy jest on świetnym gawędziarzem niepozbawionym poczucia humoru (polecam jego wypowiedzi odnośnie stroju trenujących szpanerów). Pewnie dlatego cały cykl o gangsterze zdobył tak wielką popularność.

Ciąg dalszy przygód Masy, tym razem w duecie nie z Arturem Górskim, lecz z Januszem Szostakiem (reporter śledczy). Dlaczego Masa zmienił współautora - nie mam pojęcia. Zawartość recenzowanej pozycji w sumie nie odbiega merytorycznie od książek wydanych wespół z Górskim. W pierwszej części Masa opisuje swoje niezbyt wesołe dzieciństwo w rozbitej rodzinie patologicznej. Da...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Lekka biografijka, chyba raczej dla młodzieży sądząc po gimnazjalnym języku pisania. Stworzona na zasadzie wypowiedzi głównie z internetu i tabloidów.

Lekka biografijka, chyba raczej dla młodzieży sądząc po gimnazjalnym języku pisania. Stworzona na zasadzie wypowiedzi głównie z internetu i tabloidów.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Sztucznie wywindowany bestseller. Głowy nie urywa, dupy tym bardziej. Nosowska oczywiście jest osobą niewątpliwie dość inteligetną (świadczy o tym język owych felietonów) i stara się dośc humorystycznie przekazać wnioski z zaobserwowanej rzeczywistości, ale takich książek wydaje się teraz tysiące. Ta pozycja w niczym się nie różni od innych, za cholerę nie pojmuję czym tu się zachwycać. Z całym szacunkiem do autorki o której nie mam negatywnego zdania :)

Sztucznie wywindowany bestseller. Głowy nie urywa, dupy tym bardziej. Nosowska oczywiście jest osobą niewątpliwie dość inteligetną (świadczy o tym język owych felietonów) i stara się dośc humorystycznie przekazać wnioski z zaobserwowanej rzeczywistości, ale takich książek wydaje się teraz tysiące. Ta pozycja w niczym się nie różni od innych, za cholerę nie pojmuję czym tu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Z ciekawości ściagnęłam sobie tą pozycję z Legimi. I jestem mocno rozczarowana. Pani Emilia jest mocno zadufaną w sobie osobą, niesamowicie nieprzyjemną wobec pani Kaczorowskiej. "Dziewczyno, myśl trochę", "A co sobie myślałaś?!", "Przecież juz o tym mówiłam!!" etc. Niby taka kulturalna, a prostacko zwraca się per "ty" do swej interlokutorki. Nie dziwię się, że mężowie (a miała ich czterech) nie mogli z nią wytrzymać. Musi mieć niesłychanie trudny charakter. Pomijam fakt, że nie dowiedziałam się nic nowego o aktorce, no może poza faktem iż była nieślubnym dzieckiem.

Z ciekawości ściagnęłam sobie tą pozycję z Legimi. I jestem mocno rozczarowana. Pani Emilia jest mocno zadufaną w sobie osobą, niesamowicie nieprzyjemną wobec pani Kaczorowskiej. "Dziewczyno, myśl trochę", "A co sobie myślałaś?!", "Przecież juz o tym mówiłam!!" etc. Niby taka kulturalna, a prostacko zwraca się per "ty" do swej interlokutorki. Nie dziwię się, że mężowie (a...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Smutna opowieść aktorki będącej ofiarą przemocy seksualnej.

UWAGA! SPOILERUJĘ! NIE CZYTAJ JESLI CHCESZ UPRZEDNIO SAM ZAPOZNAĆ SIĘ Z TREŚCIĄ ŻYCIORYSU ROSE!
McGowan faktycznie dzieciństwo miała niewesołe ( i to delikatnie mówiąc). Życie w sekcie to nic godnego pozazdroszczenia. Tym bardziej jeśli dochodzi do nadużyć względem jej członków (a zwłaszcza kobiet i dzieci właśnie). Serdecznie współczuję Rose tego co przeżyła w tak patologicznym środowisku rodzinnym. Pewne szczegóły w tej nieco nudnej biografii mnie drażnią.
Rose w wyniku splotu okoliczności życiowych trafia w otoczenie ludzi filmu gdzie dopełnia się jej ścieżka życiowa czyli aktorstwo. Dziewczyna (mając zaledwie 13 lat) zostaje zgwałcona przez jednego z pracowników planu filmowego. Parę lat później sytuacja powtarza się. Tym razem sprawcą jest jeden z największych potentatów filmowych, okryty złą sławą Harvey Weinstein. Rose błędnie odczytuje sygnały wysyłane przez producenta na castingu, a gdy oblech się na nią rzuca dość biernie reaguje na jego pożądliwe ruchy i ani jednym słowem nie daje poznać, że nie podoba jej się co czyni jej niedoszły przełożony. W poprzedniej wersji recenzji potraktowałam aktorkę bardzo złośliwie, teraz podchodzę do jej historii z większym zrozumieniem. Sądzę iż przyczyną jej zachowania był brak siły wewnętrznej (biorąc pod uwagę jej dzieciństwo w takich a nie innych warunkach trudno się takiej postawie dziwić) i irracjonany strach przed konsekwencjami odmowy. Stąd pozornie dość dziwna reakcja Rose.
Co mi się nie podobało? Te lamenty że wszyscy mężczyźni to zboczeńcy czyhający na kawałki jej ciała wystające spod odzieży. Jestem skłonna uwierzyć, iż w stolicy aktorstwa czyli Hollywood panuje kult ciała, a kobiety często bywają traktowane przedmiotowe. Jednak Rose przedstawia to w tak wyolbrzymiony sposób jakby każdy mężczyzna którego spotkała, myślał fiutem na widok każdej kobiety w zasięgu wzroku. Tak samo decyzja o ścięciu włosów, które jakoby przyciągały ku aktorce same obleśne propozycje, wydaje mi się grubo przesadzona. Autorka jest niesamowitą egocentryczką i uważa, że każdy ocenia ją przez pryzmat cipki i cycków. Każdy wyraz troski (propozycję skorygowania krzywego zgryzu) traktuje jako gwałt na własnej tożsamości. Z drugiej strony są to typowe reakcje post-traumatyczne uwarunkowane w dużej mierze przez jej nieszczęśliwe dzieciństwo i brak wsparcia (o czym zresztą wspomniałam powyżej).

Rose, szczerze życzę ci byś przepracowała to na terapii i uporała się z demonami przeszłości. Nie zasłużyłaś na to co cię spotkało.

Smutna opowieść aktorki będącej ofiarą przemocy seksualnej.

UWAGA! SPOILERUJĘ! NIE CZYTAJ JESLI CHCESZ UPRZEDNIO SAM ZAPOZNAĆ SIĘ Z TREŚCIĄ ŻYCIORYSU ROSE!
McGowan faktycznie dzieciństwo miała niewesołe ( i to delikatnie mówiąc). Życie w sekcie to nic godnego pozazdroszczenia. Tym bardziej jeśli dochodzi do nadużyć względem jej członków (a zwłaszcza kobiet i dzieci...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Temat super, gorzej z fabułą. Autorka dość stereotypowo nakreśliła postacie tegoż dramatu jak i zapis wydarzeń. Wszyscy bohaterowie (za wyjątkiem Michaliny i jej przyjaciółki Basi jak i zakochany w niej Paweł) są przejaskrawieni. Widać, że Nowak-Lewandowska nie ma zielonego pojęcia o sytuacji ofiar gwałtu. Pisarce nie przyszło do głowy, że gwałt może zdarzyć się także w środowiskach ateistycznych/agnostycznych, a rodzina zwykle wspiera pokrzywdzone. Realia takie jak przedstawione w tej powieści nie mają odwzorowania w rzeczywistości, gdyż ta rzadko kiedy bywa czarno-biała. A już szczytem głupoty jest konstrukcja postaci Karola - bo oczywiscie wszyscy katolicy reprezentujący zarozumiałość i tandetne moralizatorstwo muszą być
psychopatami, w końcu według autorki nie ma innej opcji.
Sama nie przepadam za katolikami, uważam że większość z nich ma dość ograniczony tok myślenia. Nowak-Lewandowska udowodniła że dorównuje im płytkością, zamiast przełamywania steretypów umacniając je jeszcze bardziej. Tak samo jak jej pseudoreligijni wrogowie.
Książkę przeczytałam do końca, niestety jest o wiele gorsza niż "Głód miłości" w którym notabene autorka wykazała się równie głęboką znajomością psychiki ludzkiej co tutaj. W porównaniu z tymi pozycjami to już nawet Katarzyna Michalak płodzi lepsze dzieła (choćby "Nadzieja" czy"Bezdomna").

Temat super, gorzej z fabułą. Autorka dość stereotypowo nakreśliła postacie tegoż dramatu jak i zapis wydarzeń. Wszyscy bohaterowie (za wyjątkiem Michaliny i jej przyjaciółki Basi jak i zakochany w niej Paweł) są przejaskrawieni. Widać, że Nowak-Lewandowska nie ma zielonego pojęcia o sytuacji ofiar gwałtu. Pisarce nie przyszło do głowy, że gwałt może zdarzyć się także w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Oj jak bardzo się podoba! Oj jak bardzo wciąga! A nawet się nie spodziewałam. Zaczęłam czytać z ciekawości, co też Masłowska znowu napisała. Ani się obejrzałam a miałam za sobą połowę ebooka (czytałam na Legimi). Drugą połowę połknęłam nazajutrz. Ciekawa fabuła ujęta w hiphopową nawijkę. Dwa razy lepsze to niż głośny debiut Masłowskiej, obecnie niestety lekko zapomniany. Moja rówieśniczka wyjątkowo trafnie opisuje polską rzeczywistość wyśmiewając się z mentalności młodych Polaków, parodiując niektóre jej aspekty i zjawiska kulturowe (choćby modę na gloryfikację szeroko rozumianego patriotyzmu). Szkoda tylko że zakończenie takie trochę nie teges.

Oj jak bardzo się podoba! Oj jak bardzo wciąga! A nawet się nie spodziewałam. Zaczęłam czytać z ciekawości, co też Masłowska znowu napisała. Ani się obejrzałam a miałam za sobą połowę ebooka (czytałam na Legimi). Drugą połowę połknęłam nazajutrz. Ciekawa fabuła ujęta w hiphopową nawijkę. Dwa razy lepsze to niż głośny debiut Masłowskiej, obecnie niestety lekko zapomniany....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to