rozwiń zwiń
Isabelle

Profil użytkownika: Isabelle

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 2 tygodnie temu
76
Przeczytanych
książek
81
Książek
w biblioteczce
52
Opinii
285
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| 1 ksiązkę
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Za lekturę wynurzeń Karin Struck wzięłam się z ciekawości - chciałam poznać jej historię i objawy syndromu postaborcyjnego co do którego mam niezmącone przekonanie, iż istnieje. Niestety tego się nie da czytać. Jeśli pozostała twórczość Struck jest równie słaba jak ten współczesny moralitet to może i lepiej, że w Polsce nie opublikowano nic więcej jej autorstwa.

Przeczytałam 50 s. Resztę przekartkowałam. Karin mało pisze o sobie, większość treści to nudne slogany i jej zacofany światopogląd oparty w dużej mierze na projekcjach o czym za chwilę. Streszczając całość: "Abortujące to morderczynie. Czemu nikt nie widzi, że to morderczynie? Czemu ludzie się nad nimi litują? Czemu całe społeczeństwo nie widzi, że to przestępczynie? Czemu nikt mnie nie słucha? Usuwanie ciąży to morderstwo. Abortujące to morderczynie. Czemu nikt... itd". Serio! Tak wygląda treść tej pożal się Boże publikacji :D

Karin która sama usunęła ciążę prawie w ogóle nie skupia się na własnym wątku. W kółko pisze o innych. Usprawiedliwia własny wybuch w telewizji (zdaje się, że rzuciła szklanką w prowadzącego, bo ją wkurwił odmiennym zdaniem), ale nie chce słyszeć, że kobiety przerywające ciążę mogły być w sytuacji, która je skłoniła ku takiemu a nie innemu krokowi. Mam wrażenie, że nie potrafi wybaczyć sama sobie aborcji i ma pretensje do całego świata, że jej w tym nie powstrzymał mimo że to była JEJ WŁASNA decyzja. Tym bardziej żałosne wydają mi się jej wywody. Cechuje ją silna nienawiść do kobiet, które w tej sytuacji dokonały innego wyboru. Ma pretensje do swoich koleżanek, że nie piętnują takich osób (może powinny rzucać kamieniami w abortujące? - pomyślałam złośliwie czytając jej gorzkie żale). Nie wspominam już o patologicznym braku empatii w przypadku ofiar gwałtu. Baba ewidentnie nadaje się na terapię. A przepraszam, nadawałaby się, bo tak się składa, że bohaterka recenzji i tak już nie żyje od 14 lat. Zmarła na raka - nie mogę się oprzeć wrażeniu, iż stanowił on konsekwencję nieprzepracowanego syndromu postaborcyjnego, któy ewoluował w jej organiźmie do postaci nowotworu.

Za lekturę wynurzeń Karin Struck wzięłam się z ciekawości - chciałam poznać jej historię i objawy syndromu postaborcyjnego co do którego mam niezmącone przekonanie, iż istnieje. Niestety tego się nie da czytać. Jeśli pozostała twórczość Struck jest równie słaba jak ten współczesny moralitet to może i lepiej, że w Polsce nie opublikowano nic więcej jej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Sztuka kobiecości Aneta Borowiec, Beata Wróbel
Ocena 7,3
Sztuka kobiecości Aneta Borowiec, Bea...

Na półkach:

Przystępując do lektury tejże pozycji tak jak i inne recenzentki cieszyłam się, że wydano damski odpowiednik "Sztuki obsługi penisa". Zaczęłam czytać i moja radość rychło zgasła.
Po Beacie Wróbel, ginekolog, seksuolog spodziewałam się większej merytoryki, kompetencji i profesjonalizmu. Tymczasem o ile p. Beata w miarę sensownie mówi o dolegliwościach kobiecych i profilaktyce z tegoż zakresu o tyle jej żenujące teorie na temat pacjentów przyprawiają o ból głowy. Mam wrażenie jakbym słuchała wynurzeń kobiety z ulicy, która naczytała się babskich gazetek i na ich podstawie utworzyła własny światopogląd. W ogóle nie czuję, że mam do czynienia z fachowcem za jakiego p. Beata stara sie uchodzić (ale chyba we własnym mniemaniu). To osoba niezwykle sfrustrowana własnym nieudanym życiem, która usilnie projektuje to na swoich pacjentów. Zgorzkniała i szorstka, obrażona na cały świat. Nie wiem ile p. Beata bierze za wizytę, ale ja za żadne skarby nie udałabym sie do niej po pomoc gdybym miała jakiekolwiek problemy z życiem seksualnym. Po jej zachowaniu widać, że to ona bardziej potrzebuje wsparcia emocjonalnego, a nie jej podopieczni.

A oto "kwiatki" z tego wywiadu-rzeki:
W rozdziale o libidzie pani doktor słusznie stwierdza, że nie ma czegoś takiego jak prawidłowe libido, gdyż to kwestia indywidualna. W temacie kobiecego szczytowania stwierdza, że w przypadku płci pięknej orgazm nie ma tak dużego znaczenia, gdyż kobieta skupia się bardziej na przyjemności płynącej z bliskości partnera i na całokształcie samego stosunku seksualnego niż na tym czy dojdzie. Gorąco przyklasnęłam jej w tej kwestii - to prawda!
I co czytam parę stron dalej?
"- Czy orgazm jest ważny?
- Bardzo ważny. Jeśli uprawiasz seks to powinnaś mieć orgazm."
Oj pani Beato. Nie jest pani już nastolatką, najwyższy czas być bardziej konsekwentną w swych wypowiedziach. Tym bardziej, że wprowadza pani dezorientację wśród czytelników.

Lećmy dalej. Aneta Borowiec pyta o rodzaje orgazmów. Jej chaotyczna rozmówczyni odpowiada (uwaga! uwaga! teraz padnie petarda!), że "tylko 30% kobiet ma orgazm pochwowy, reszta z nas ma go rzadko albo nigdy. (...) kobiety podczas masturbacji w 90% stymulują łechtaczkę. To ona dostarcza nam najmocniejszych wrażeń erotycznych, bo tu znajduje się największe skupisko tkanek nerwowych. Bardzo rzadko do takiej przyjemności doprowadza penetracja. To że orgazm pochwowy jest najlepszy jest jedną z bzdur, które nam kobietom wmówiono".
No proszę, jedyną osobą która tutaj serwuje bzdury jest p. Beata, która najwyraźniej nigdy nie doświadczyła orgazmu pochwowego, bo gdyby go przeżyła to by wiedziała, że pod względem doznań taki orgazm daje kilkanaście razy większego kopa niż (swoją drogą równie przyjemny, ale o słabszej sile oddziaływania) łechtaczkowy. Wystarczy się o tym przekonać idąc do łóżka z uważnym kochankiem, który paroma nawet delikatnymi pchnięciami jest w stanie doprowadzić partnerkę do finalnego wrzenia i wie o tym bardzo dużo kobiet, nie tylko te 30%, ale i więcej. Nie sądzę bowiem bym była w w tej kwestii wyjątkiem. O tym jednak trzeba się przekonać w praktyce, a nie przemawiać z pozycji osoby, która raczej rzadko współżyje i w rozmowie wykazuje bardziej niechęć do gatunku męskiego niż szacunek.

P. Beata cały czas na potwierdzenie swoich wypocin odwołuje się do swego doświadczenia zawodowego, przytacza przykłady sytuacji z pacjentkami, ale nie mogę się oprzeć przeczuciu, iż widzi ona to co chce widzieć i na siłę dopasowuje reakcje tych kobiet do swych żenujących poglądów (wypaczając zarazem sens tychże reakcji)

Oceniam tą książkę na 5 ze względu na informacje z zakresu ginekologii - znajomość cyklu menstruacyjnego, jego poszczególnych faz, anatomia kobieca plus wiedza na temat działania hormonów. Wiem jedno - następnej publikacji z udziałem tej pseudospecjalistki już raczej nie przeczytam. Profesjonalizmu, klasy i podejścia do ludzi to mogłaby się ona uczyć od Andrzeja Gryżewskiego.

Przystępując do lektury tejże pozycji tak jak i inne recenzentki cieszyłam się, że wydano damski odpowiednik "Sztuki obsługi penisa". Zaczęłam czytać i moja radość rychło zgasła.
Po Beacie Wróbel, ginekolog, seksuolog spodziewałam się większej merytoryki, kompetencji i profesjonalizmu. Tymczasem o ile p. Beata w miarę sensownie mówi o dolegliwościach kobiecych i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rewleacyjna, bo się świetnie czyta. Uśmiechnęłam się pod nosem natomiast na rzekomą niewinność głównej bohaterki, Beaty Krygier. Oszustka i manipulantka kreująca się na ofiarę machlojek swych wspólników. No właśnie - kto normalny obiera sobie za wspólnika osobę w gruncie rzeczy mało sobie znaną, tylko dlatego iż człowiek ten "bywał w domu jej ojca". To dobrze, że jej ojciec nie przyjmował u siebie zawodowych morderców :D Oczywiście pani Beata jest tak doskonałym prawnikiem, że nie sprawdziła historii karalności przyszłego partnera w interesach, wypełniała jakieś podejrzane dokumenty nawet ich nie weryfikując. Jeśli tak inteligentna osoba reprezentuje sferę Temidy to nikomu nie życzę korzystania z usług takiego specjalisty. Ona zdecydowanie nie zasługuje na współczucie.
Z wielkim zainteresowaniem czyta się losy reszty więźniarek traktując wszelako te kobiety z pewną dozą sceptycyzmu. Wszak odsiadywanie wyroku za niewinność należy włożyć między bajki, ale o tym raczej żadnemu czytelnikowi przypominać nie trzeba.

Rewleacyjna, bo się świetnie czyta. Uśmiechnęłam się pod nosem natomiast na rzekomą niewinność głównej bohaterki, Beaty Krygier. Oszustka i manipulantka kreująca się na ofiarę machlojek swych wspólników. No właśnie - kto normalny obiera sobie za wspólnika osobę w gruncie rzeczy mało sobie znaną, tylko dlatego iż człowiek ten "bywał w domu jej ojca". To dobrze, że jej...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Isabelle

z ostatnich 3 m-cy

Zgadza się. Niestety (jak widać po przykładzie niemieckiej prasy) nie wszyscy umieją czytać ze zrozumieniem skoro zarzucają jej stronniczość. Ale tak to już bywa z pisarzami poruszającymi kontrowersyjne tematy. 

ulubieni autorzy [1]

Karolina Wójciak
Ocena książek:
7,5 / 10
16 książek
1 cykl
222 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
76
książek
Średnio w roku
przeczytane
7
książek
Opinie były
pomocne
285
razy
W sumie
wystawione
73
oceny ze średnią 6,4

Spędzone
na czytaniu
389
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
6
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
1
książek [+ Dodaj]