rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Dziś zapraszam was na moją opinię na temat książki Arystokrata od Penelope Ward: Author i Editio Red.

Felicity pierwszy raz zobaczyła Leo, gdy brał prysznic. I chociaż spojrzała w jego stronę przez przypadek, trudno jej było oderwać wzrok od nagiego przystojniaka. Gdy niebawem się spotkali, od razu między nimi zaiskrzyło. Okazało się, że Leo był nie tylko uroczy, ale też mądry, czuły i troskliwy. Burza rudych włosów Felicity wprawiała go w zachwyt, a jej piegi wydawały mu się najseksowniejsze na świecie. Tyle że Felicity nie była kobietą, którą mógłby przedstawić rodzinie.
Od Leo oczekiwano określonego zachowania. Był przez swoją rodzinę bacznie obserwowany i surowo oceniany. Nie mógł być sobą. Warunkiem akceptacji ze strony bliskich było spełnienie konkretnych wymagań. I chociaż wyjazd do Rhode Island miał być dla Leo czymś w rodzaju wakacji, kosztował go sporo nerwów, bo nie szczędzono mu uwag i przestróg. Oczywiste było, że nie mógł samodzielnie wybrać sobie dziewczyny. Jako syn księcia musiał mieć towarzyszkę z odpowiednich sfer.
Felicity wiedziała, że ich związek nie miał najmniejszych szans. Powtarzała to sobie od początku. Zresztą nie umiałaby żyć w warunkach ciągłej kontroli, poddana dziwacznym ograniczeniom. Rozstanie z ukochanym okazało się piekielnie trudne. Uczucie, które do niego żywiła, było zbyt silne. Jednak najtrudniejsza decyzja była dopiero przed Felicity. Pięć lat po powrocie Leo do Anglii niespodziewanie otrzymała list...
Był tym jedynym. A jednak odszedł. Czy zrobił to dla jej dobra?

Było słodko.
Było miło.
Było nierealnie.
Ale to Penelope Ward.
Także już samo nazwisko sprawia, że buzia mi się cieszy.
Arystokrata to współczesna wersja bajek Disney'a, które oglądałam jako dziecko.
Która z nas nie marzyła o swoim księciu?
No i Felicity go dostała.
Swojego wymarzonego księcia.
Lecz życie to nie bajka.
I nie mamy happy endu po pierwszym pocałunku.
A żeby żyć długo i szczęśliwe, to trzeba wylać morze łez.
I musi minąć kilka dobrych lat, i to też nie zawsze.
A jak było w tym przypadku?
Cóż...jeżeli jeszcze jakimś cudem nie czytaliście tej książki, to ja wam tego nie zdradzę.
Ooooo nie.
Sami musicie się przekonać czy Leo ma na tyle duże jaja by walczyć o ukochaną Wiewióreczkę.
Czy jest w stanie porzucić wygodne życie i iść do przodu ramię w ramię z ukochaną kobietą.
Tego wszystkiego dowiecie się czytając tę książkę.

Powiem wam, że momentami jak czytałam tę powieść to przed oczami miałam księcia Harrego i Meghan.
Może to przez fakt, że on jest anglikiem a ona amerykanką.
Rudy kolor włosów, lecz w tym przypadku Felicity, też daje do myślenia ;)
I fakt, że Leo....
A co ja wam będę mówić.
Sami przeczytajcie.
Jeżeli jeszcze nie znacie tej książki.

Zazwyczaj w moich opiniach znajdziecie charakteryzację postaci, ale jakoś w tym przypadku nie odczuwam takiej potrzeby.
Czemu?
Nie wiem.
Najzwyczajniej w świecie, dziś ten etap pominiemy.
Co do bohaterów tej powieści to napiszę jedno: Sigmund.
Z chęcią przeczytałabym co dalej u niego słychać.
Bo jednak należy mu się szczesliwe zakończenie.

Jeżeli poszukujecie słodkiej, bajkowej powieści to trafiliście idealnie.
Arystokrata to historia, która skradła moje serce.
I jestem więcej niż pewna, że kiedyś jeszcze do niej powrócę.
Polecam wam ją z ręką na sercu.
A znajdziecie ją min na Legimi

Dziś zapraszam was na moją opinię na temat książki Arystokrata od Penelope Ward: Author i Editio Red.

Felicity pierwszy raz zobaczyła Leo, gdy brał prysznic. I chociaż spojrzała w jego stronę przez przypadek, trudno jej było oderwać wzrok od nagiego przystojniaka. Gdy niebawem się spotkali, od razu między nimi zaiskrzyło. Okazało się, że Leo był nie tylko uroczy, ale też...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

#reklama
Dziś zapraszam was na moją opinię na temat książki Mile High od Liz Tomforde i Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne.

Zanim zabrałam się za tę książkę, widziałam same ochy i achy na jej temat.
Zobaczymy czy sprostała moim wymaganiom, czy też może był to strzał w kolano.
No to jedziemy.

Hokeista z wybujałym ego i stewardesa mogąca mu udowodnić, że nie może mieć każdej, której zapragnie.
Stevie Shay od lat jest stewardesą, ale jeszcze nigdy nie spotkała tak aroganckiego, niemiłego, przemądrzałego i wrednego pasażera jak Evan Zanders. Jest przekonana, że ten hokeista uwziął się na nią i zrobi wszystko, żeby zrezygnowała z pracy.
Niestety Stevie musi robić to, co każe jej ten zarozumiały dupek, bo dla niego pracuje. Najgorsze, że Evan to mężczyzna dokładnie w jej typie: przystojny, seksowny sportowiec. Jednak obiecała sobie, że nigdy więcej nie prześpi się z facetem pochodzącym ze sportowego świata.
Nigdy.
Gdyby tylko Evan dał jej spokój, zapomniał o jej istnieniu i nie wwiercał się w nią spojrzeniem, wywołując dreszcze na całym jej ciele. Przecież Zanders może mieć każdą dziewczynę i chętnie z tego korzysta, a przynajmniej tak słyszała Stevie.

Czy to dobra książka?
Tak.
Czy zostanie ze mną na długo?
Oooo nie.
Dla mnie to jedna z tych pozycji: przeczytać. Zapomnieć.
Taka na raz. Bez powracania do niej co jakiś czas.
Bez większego WoooW.
Poprawna, dobra książka, która jednak nie powaliła mnie na kolana.
Nie jest zła, ponieważ nie mam się czego w niej doczepić.
Bohaterowie sympatyczni.
Naprawdę fajnie wykreowani i poprowadzeni.
Zanders, pod maską, którą zakłada dla wszystkich, to słodziak do kwadratu.
Chłopka, a wróć. Mężczyzna, którego nie da się nie lubić.
A Twoja samoocena w jego towarzystwie wzrośnie o 2000%. Czaruś.
Czarujący, ujmujący, życzliwy, dobry, a jednocześnie seksowny i dominujący.
Wiecie. Facet złoto.
A jednak czegoś mi w nim brakowało.
Był, w mojej ocenie, płaski.
Czytałam wiele książek z podobnie wykreowanymi postaciami, i miały one w sobie jakiś pazur, którego Evanowi Zandersowi brakowało.
Stevie Shay to również spoko dziewczyna.
Naprawdę jest zajebista.
Wyjątkowo mi się spodobało to jak została ona wykreowana.
Lecz tutaj również czegoś brakowało.
No nie wiem czego.
Bo jak babcię kocham, ta dziewczyna to skarb.
A jednak taki, którego nie chciałoby mi się za bardzo szukać.
Chociaż nie ukrywam tego iż bardzo podobał mi się fakt, że Vee nie jest idealna.
Jeżu. Jakie to było świeże, iż bohaterka to nie 60-90-60 nie znająca własnej wartości.
Stevie to najzwyklejsza dziewczyna.
Normlana.
A nie taka, która uciekła z wybiegu dla modelek.
To ogromny plus.
Naprawdę.

Warto również zwrócić uwagę na to jakie kwestie i problemy porusza ta książka.
Samoakceptacja.
Zdrowie psychiczne.
Lęk przed miłością.
Pieski 💜💜💜💜
Pieski to, w moim odczuciu, największy plus tej powieści.

Powiem wam, że to ponad 600 stron przeczytałam na raz.
Autorka ma fenomenalnie lekkie pióro.
Mega plastyczne.
Dosłownie przez tę powieść się płynie.

Sami widzicie.
Wszystko na plus.
Łącznie z drugoplanowymi bohaterami.
A jednak wiem, że nie powrócę do niej.
Wiem, że za rok nie będę pamiętać imion bohaterów.
A szkoda, ponieważ książka ta ma ogromny potencjał, który w mojej opinii, gdzieś po drodze został zgubiony.

Czy polecam?
I tak.
Gdyż jest to poprawna książka.
Takie 6 no może 7 na 10.
Także widzicie.
Warto jednak sięgnąć po nią.
Bo czytanie tej powieści to była czysta rozrywka.
A książkę znajdziecie min na Legimi

#reklama
Dziś zapraszam was na moją opinię na temat książki Mile High od Liz Tomforde i Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne.

Zanim zabrałam się za tę książkę, widziałam same ochy i achy na jej temat.
Zobaczymy czy sprostała moim wymaganiom, czy też może był to strzał w kolano.
No to jedziemy.

Hokeista z wybujałym ego i stewardesa mogąca mu udowodnić, że nie może mieć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zapraszam na moją #szybkaopinia na temat książki Irresistible od Melanie Harlow Author i Wydawnictwo Papierowe Serca.

Cloverleigh Farms zaprasza! Organizacja wesel, przyjęć i małego zakazanego romansu...
Pełnoetatowy samotny tata trzech córek i dyrektor finansowy Cloverleigh Farms nie ma czasu na miłość. Mack McAllister jest zbyt zajęty prowadzaniem interesów, trzymaniem czerwonych skarpetek z dala od białego prania i próbami dokonania niemożliwego – zmienienia pościeli bez przeklinania.
Frannie Sawyer jest córką właścicieli motelu. Jako najmłodsza z pięciu sióstr doskonale rozumie wyzwania związane z byciem częścią dużej rodziny. W wolnych chwilach pomaga więc Mackowi w opiece nad dziećmi. Jest zauroczona mężczyzną od początku znajomości – z pełną wzajemnością.
Mack uważa jednak, że dziesięcioletnia różnica między nimi to zbyt dużo, a Frannie zasługuje na więcej niż związek z rozwodnikiem obciążonym bagażem przeszłości. Choć jako były żołnierz powinien mieć większą samokontrolę, pewnego dnia ulega pokusie i całuje Frannie…
„Irresistible” to pierwszy tom romantycznej serii Cloverleigh Farms napisanej przez Melanie Harlow, autorki znanej już polskim czytelniczkom i czytelnikom serii Bellamy Creek. Historia Macka i Frannie to pełny uroku romans rozgrywający się w małym miasteczku.

Po serii kiepskich i fatalnych książek nareszcie trafiłam na coś co bardzo, ale to bardzo mi się podobało.
Jezusicku.
Niby nic nowego tam nie znajdziemy.
Nic odkrywczego.
A jednak czytanie tej historii to był strzał w dziesiątkę.
Lekka, momentami zabawna historia, która rozgrzewa serduszko.
Nie rzuca nam siusiakami co dwie strony, ani też wyuzdanym seksem.
Jest wszystko co powinien mieć w sobie dobry romans.
A do tego Mack.
Łooooo panie.
🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥
Ten samotny tatusiek jest HOT HOT HOT.
Nie wiem jak głupia musiała być jego była żona, że go zostawiła.
Ech....przecież takiego faceta ze świecą szukać.
I jeszcze to jego poświęcenie dla córek *.*
Kocham. Kocham. Kocham.
Frannie to też super dziewczyna, która walczy o to co chce.
I o tych, których kocha.

Co ja wam będę więcej pisać.
Koniecznie musicie sięgnąć po tę pozycję, ponieważ warto.
To #comfortbook jakiego było mi trzeba.
A książkę znajdziecie min na Legimi

Zapraszam na moją #szybkaopinia na temat książki Irresistible od Melanie Harlow Author i Wydawnictwo Papierowe Serca.

Cloverleigh Farms zaprasza! Organizacja wesel, przyjęć i małego zakazanego romansu...
Pełnoetatowy samotny tata trzech córek i dyrektor finansowy Cloverleigh Farms nie ma czasu na miłość. Mack McAllister jest zbyt zajęty prowadzaniem interesów, trzymaniem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

#reklama
Zapraszam was na moją opinię na temat książki Tajemniczy wróg od T. L. Swan i Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne.

Roshelle była przekonana, że przyłapanie swojego chłopaka na zdradzie to najgorsza rzecz, jaka mogła jej się przytrafić w życiu. Przynajmniej uważała tak tamtego dnia. Jednak to, co stało się później, kiedy wyszła z klubu, zdecydowanie przebiło wszystko.
Kobieta została porwana i uwięziona. Nagle całe życie stanęło jej przed oczami i wciąż zastanawiała się, jak mogło do tego dojść.
Nagle pojawił się on. Jej wybawca, a przynajmniej tak się jej wydawało. Było w nim coś, co przyciągało ją z siłą, jakiej wcześniej nie doświadczyła, a jednocześnie przepełniał go mrok budzący jej niepokój. Roshelle szybko zrozumiała, że zaufanie mu mogło stać się wielką pomyłką. Szczególnie kiedy zaczęła się zastanawiać, czy ich spotkanie było przypadkowe.
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.

Cóż...nie wiem co wam napisać.
Nie byli rewelacyjnie jak w przypadku braci Miles.
Czegoś mi tutaj brakowało.
A czytając:

~Stoję nie­ru­cho­mo i usi­łu­ję się w ja­kimś stop­niu opa­no­wać. Z moich oczu płyną ko­lej­ne łzy. Nigdy w życiu nie czu­łam się rów­nie mocno upo­ko­rzo­na.

Nawet gwał­ci­ciel mnie nie chce.~

Cóż...
Od tego momentu moja relacja z główną bohaterką ma tendencję spadkową.
Miałam wrażenie, że Roshelle nie grzeszy inteligencją.
No nie polubiłam się z nią.
I pomimo tego, że niby się starała ,,poprawić", to w moich oczach nie zyskała.

Wśród bohaterów mamy również Maca, który, miałam wrażenie, zachowywał się równie infantylnie co Roshelle.
Nie potrafię wam tego uzasadnić, ani opisać, ale jakoś jego również nie polubiłam.
Czegoś mu brakowało.
Niby był tajemniczy, mroczny, niebezpieczny.
A jednak dziecinny.
Ech...
Jakoś nie po drodze mi z głównymi bohaterami tej historii.

Generalnie nie była to zła książka.
Zamysł na całą historię był rewelacyjny.
Lecz wykonanie?
Cóż...wykonanie było słabe.
Więcej emocji jest na grzybobraniu, którego z całego serca nie cierpię.
Brakowało mi w niej jakiegoś pierdolnięci@, takiego po którym czytelnik zbiera szczękę z podłogi.
Po Swan spodziewałabym się historii, która zmiecie mnie z planszy, a nie jakiejś bajeczki, o której bardzo szybko zapomnę.
Tym bardziej, że wcześniejszymi swoimi książkami, autorka postawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko.

Czy polecam?
I tak, i nie.
Nie była to rewelacyjna historia.
Lecz nie był też to gniot.

A książkę znajdziecie min na Legimi

#reklama
Zapraszam was na moją opinię na temat książki Tajemniczy wróg od T. L. Swan i Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne.

Roshelle była przekonana, że przyłapanie swojego chłopaka na zdradzie to najgorsza rzecz, jaka mogła jej się przytrafić w życiu. Przynajmniej uważała tak tamtego dnia. Jednak to, co stało się później, kiedy wyszła z klubu, zdecydowanie przebiło...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W tym roku obiecałam sobie, że będę czytać więcej fantastyki.
Także zapraszam was na moją opinię na temat książki Królestwo Mostu od Danielle L. Jensen i Wydawnictwo Galeria Książki.

A gdybyście zakochali się w tej jednej osobie, którą przysięgaliście zniszczyć?
W dniu ślubu Lara ma dla męża tylko jedną myśl: rzucę twoje królestwo na kolana. Jako księżniczka szkolona od najmłodszych lat, by być śmiertelnie niebezpiecznym szpiegiem, wie, że Królestwo Mostu symbolizuje jednocześnie legendarne zło – i legendarną obietnicę. Jako jedyna droga przez pustoszony burzami świat, Królestwo Mostu kontroluje handel i podróże między krajami, co pozwala jego władcy się wzbogacać, a swoich wrogów– w tym ojczyznę Lary – rujnować. Kiedy więc Lara – pod pozorem wypełniania zapisów traktatu pokojowego – trafia do niego jako narzeczona władcy, jest gotowa zrobić wszystko, by osłabić obronę nieprzeniknionego Królestwa Mostu.
Ale kiedy Lara trafia do nowego domu – porośniętego bujną roślinnością raju otoczonego przez wzburzone morza – i poznaje przyszłego męża, Arena, zaczyna się zastanawiać, gdzie leży prawdziwe zło. Wokół siebie widzi królestwo walczące o przetrwanie, a w Arenie mężczyznę, który zajadle broni swoich poddanych. Dzięki swojej misji Lara coraz lepiej rozumie konflikt o most, a jednocześnie nie może dłużej ignorować uczucia, które zaczyna ją łączyć z Arenem.
A mając cel niemal w zasięgu ręki, musi podjąć decyzję – czy zniszczy króla, czy wybawi własny lud?

Bosze...czemu ja tego nie przeczytałam wcześniej?
Czemu ja tego nie widzę w bookmediach?
Przecież to jest tak dobre.
Jezusicku.
Takiej bohaterki jak Lara to naprawdę ze świecą szukać.
Nie jest głupia czy naiwna.
Ooooo nie.
Jest sprytna, inteligentna, przebiegła.
Arena też nie sposób nie lubić.
Podbił moje serce od samego początku.
Jak babcię kocham.

Mamy tutaj enemies to lovers jak i slow burn.
Mamy genialnie poprowadzonych bohaterów. I jeszcze lepiej wykreowany świat. A dodając do tego odrobinę pikanterii, mamy przepis na bestseller.
Przynajmniej dla mnie.
Historia wciągnęła mnie już od pierwszych stron, by na sam koniec zdeptać moje serce.
Bo ludzie....Tak się nie robi.
Całe szczęście, że od razu mogłam zacząć drugi tom.
Bo inaczej bym sobie rwała włosy z głowy.

Na uwagę zasługuje to jak opisana jest Ithicana.
Ten klimat. Rekiny, węże. Fale.
Ja przepadłam.
I mam nadzieję, że i wy przepadniecie.

Czy polecam??
Oczywiście, że tak.
I może nie jestem jakimś czytelnikiem fantasy, to mnie ta historia kupiła.
Od opisów, przez bohaterów pierwszo i drugoplanowych przez samą fabułę.
Także jeżeli macie ochotę na dobre, w mojej ocenie, lekkie fantasy to czytajcie.
A książkę znajdziecie min na Legimi

W tym roku obiecałam sobie, że będę czytać więcej fantastyki.
Także zapraszam was na moją opinię na temat książki Królestwo Mostu od Danielle L. Jensen i Wydawnictwo Galeria Książki.

A gdybyście zakochali się w tej jednej osobie, którą przysięgaliście zniszczyć?
W dniu ślubu Lara ma dla męża tylko jedną myśl: rzucę twoje królestwo na kolana. Jako księżniczka szkolona od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

#reklama
Dziś zapraszam was na moją opinię na temat książki Gorzkie pragnienie od Mia Knight i Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne.

Jasmine Hennessy w najczarniejszych snach nie przypuszczałaby, że stanie oko w oko ze swoim byłym mężem w ciemnym korytarzu w szpitalu w czasie wielkiej zamieci. Ale tak się właśnie wydarzyło.
Natychmiast wróciły do niej wspomnienia, to, jak na nią działał, jak tylko on potrafił kompletnie nią zawładnąć. Teraz był inny, jeszcze bardziej mroczny, ubrany w drogi garnitur. Niemal budził w niej strach.
Pięć długich lat minęło, od kiedy widzieli się po raz ostatni, od kiedy Jasmine udało się wyrwać z tego świata, w którym pieniądze są jedyną władzą, a ludzie są gotowi zabić, jeżeli to pozwoli ukryć ich brudne sekrety.
Teraz Roth planuje zemścić się na tych, którzy go zniszczyli i ma zamiar wciągnąć w to Jasmine. Czy kobieta wytrzyma pozostanie blisko człowieka, którego pragnie z całych sił i nienawidzi jednocześnie?

Namiętność. Skomplikowane relacje i sekrety tak mroczne, że...Sami się domyślcie.

Gorzkie pragnienie to totalnie nieprzewidywana historia z zakończeniem tak zaskakującym i wbijającym w fotel, że aż brak słów.
A Roth?
Łoooo panie.
Gorący jak piekło.
Mroczny.
A jednocześnie zimny jak lód.
Mężczyzna, którego nie da się rozgryźć.
Nie można go jednoznacznie sklasyfikować jako dobrego bądź jako złego. Noooo nie.
Bo właśnie taki jest główny bohater tej historii.
Niejednoznaczny.
Nieprzewidywalny.
Tajemniczy.

Jasmine natomiast rozszyfrujemy od razu.
To ,,dobra" bohaterka, która...A co ja wam będę pisać.
Jeżeli jakimś cudem nie czytaliście jeszcze tej książki, to koniecznie musicie to nadrobić.
I poznać Rotha i Jasmine.

Pamiętam, że podchodziłam do tej książki jak pies do jeża.
Dosyć długo się za nią zabierałam.
A teraz mega żałuję, że zrobiłam to tak późno.
Ponieważ ta książka to SZTOS. ZŁOTO.
Bosze. Już dawno książka w takich klimatach nie wciągnęła mnie tak bardzo.
Dosłownie ta historia wciągnęła mnie pomiędzy swoje strony. I nie wypuściła z objęć, póki nie przeczytałam ostatniego słowa.
A dodając do tego narrację w mojej ukochanej trzeciej osobie. To mamy miód malina.

I pomimo tego, iż można zarzucić tej historii, że jest destrukcyjna, to podbiła ona moje serce.
I czekam na drugi tom jak dziecko na gwiazdkę.

Czy polecam?
Tak, tak, tak.
Koniecznie musicie przeczytać tę powieść. Nawet się nad tym nie zastanawiajcie.
A książkę znajdziecie min na Legimi

#reklama
Dziś zapraszam was na moją opinię na temat książki Gorzkie pragnienie od Mia Knight i Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne.

Jasmine Hennessy w najczarniejszych snach nie przypuszczałaby, że stanie oko w oko ze swoim byłym mężem w ciemnym korytarzu w szpitalu w czasie wielkiej zamieci. Ale tak się właśnie wydarzyło.
Natychmiast wróciły do niej wspomnienia, to, jak na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziś zapraszam was na moją opinię na temat książki One Shot od Lena M. Bielska i Wydawnictwo Kreatywne 🏀🏀

Łączy ich nie tylko miłość do koszykówki, ale również wzajemna nienawiść - przynajmniej w takim przekonaniu od dawna żyje Lance Berry.
Dziesięć lat nie wystarczyło, żeby mężczyzna wymazał
z pamięci istnienie Liama Batesa - człowieka, który złamał mu serce. W zapomnieniu o nim nie pomaga również fakt, że jako agent sportowy obraca się w tych samych kręgach, co grający dla Lakersów koszykarz.
Do tej pory Lance'owi udawało się unikać bezpośredniej konfrontacji z Liamem, ale wkrótce się to zmieni. Mężczyzna dostanie bowiem ultimatum - albo podpisze z nim umowę, albo może pożegnać się z dalszą pracą w agencji.
Tylko jak przekonać do współpracy dorosłego mężczyznę, do którego najlepsi agenci dobijają się drzwiami i oknami?
A może wcale nie będzie musiał go przekonywać?
One Shot to jednotomowy romans MM z wątkiem enemies to lovers. Powieść ta przeznaczona jest wyłącznie dla pełnoletnich czytelników.

~Od szesnastu lat moje serce należy wyłącznie do niego.~

Jak wiecie moja relacja z twórczością Leny to typowe hate&love.
Lecz tutaj?
Tutaj mamy BIG BIG LOVE.
Bo ludzie.
Mamy tutaj drugą szansę.
Zakazaną relację.
Od wrogów do kochanków.
Queerowa reprezentacja.
Wspólna przeszłość.
I wiele innych ciekawych motywów.
Więc sami widzicie.
Czego tu nie kochać.
A dodając do tego dwóch genialnie wykreowanych bohaterów mamy przepis na bestseller 🏀
Bo Liam i Lance to...
A co ja wam będę pisać.
Sami się musicie o tym przekonać.

Na pierwszy rzut idzie Lance Barry.
Agent sportowy.

Agent sportowy, który nie boi się życia.
Nie boi się mówić głośno kim jest. I kogo woli w łóżku.

~Już dawno przeszedłem fazę akceptacji siebie i tego, że niektórym nie podoba się moja orientacja. Powiedziałbym, że chuj im w dupę, ale to byłaby dla nich za wielka przyjemność.
Wydaje mi się, że Liam powstrzymuje się przed wybuchnięciem śmiechem. Zaciska usta w wąską kreskę, w oczach błyska mu rozbawienie, a mięśnie szczęk poruszają się miarowo.
-A ciebie to bawi prycham kpiąco. Mogłem się domyślić, że...~

Jednak jego coming out nie był taki bezstresowy i bezbolesny, jak powinien wyglądać.
I właśnie wtedy zawiodła go osoba, na którą liczył. Którą kochał.

~Liam može i zrobił mi największe świństwo z możliwych, ale jednocześnie był moim pierwszym. Pierwszym i ostatnim, w którym się zakochałem.~

Lance na pierwszy rzut oka wydaje się być gruboskórny. Jakby nie ruszało go to co się wokół niego dzieje.
Lecz to nie prawda.
To tylko maska.
Maska, którą zakłada dla wszystkich.
Maska, która jest jednocześnie jak zbroja, która ma go chronić, bo już raz został zraniony.

Patrząc na Liama, wydaje się być on przeciwieństwem Lanca.
Otwarty, przyjacielski generalnie człowiek pozytywnie nastawiony do wszystkiego.
Lecz w jego przypadku to też jest tylko maska.
Maska, którą Liam codziennie zakłada.
A zakłada ją, bo skrywa sekret.
Sekret, który od dłuższego czasu.
Który zabija go od środka.

~Kocham iskierki rozbawienia, które pojawiają się w jego o...

Kurwa.

Zatrzymuję się dosłownie o krok od Lance'a i zamieram w bezruchu, podczas gdy moje serce przyspiesza tak gwałtownie, jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi. Jeszcze chwila. jeszcze kilka sekund i nie wiem, czy nie zejdę na pieprzony zawał serca.

Kocham.~

Na temat tych dwóch facetów mogłabym wam pisać i pisać. I to tak długo, że zastałby nas wieczór.
A chyba nie o to w tym wszystkim chodzi.
Najbardziej, moim zdaniem, chodzi o problemy jakie porusza ta książka.
Bo ludzie...Co innych obchodzi z kim sypiają.
Czy ktoś woli mężczyzn czy kobiety.
Jakie to ma znaczenie?
Nie jesteśmy materacami, aby zaglądać komuś do łóżka.
I tak powinien być skonstruowany ten świat.
Nie tak to powinno wyglądać.
Nie można oceniać człowieka przez to, że kocha kogoś tej samej płci.
Coming out to nie powinno być coś strasznego.
A pocałunek mężczyzny z mężczyzną powinno być czymś normlanym.
A nie czymś co wzbudza zgorszenie u ograniczonych umysłowo ludzi.
Bo dla mnie tacy ludzie są ograniczeni.

~Cześć- szepeczę, z trudem wypowiadając to pierwsze słowo. Kolejne jednak wypływają ze mnie z ogromną łatwością.
-Opowiadałem wam kiedyś o Lansie Berrym. Tym chłopaku, do którego odwróciłem się plecami, kiedy mnie najbardziej potrzebował. Wrócił do mojego życia... Staram się z całych sił naprawić błędy z przeszłości, ale cały czas coś mi w tym przeszkadza... Nie zamierzam się jednak poddawać, bo kocham go, cholernie mocno.
- Wzdycham głośno i drżą cą dłonią ocieram łzy uciekają mi spod powiek. Wiem, że gdybyście go poznali, również byście go pokochali... Przez dłuższą chwilę tkwię przy ich grobie, ale wreszcie wstaję z klęczek. Muszę zdążyć wrócić do domu i się ogarnąć, żeby nie spóźnić się do Lance'a. Nie chciałbym, aby pomyślał, že mi nie zależy.

Bo zależy. Tak bardzo, że aż mnie to boli.~

Kocham tę książkę.
Kocham tych chłopaków.
Kocham tutaj wszystko.
Kocham to jakie emocje wywołuje ta historia.

Podsumowując, Lena M Bielska stworzyła epicką historię o miłości, zrozumieniu oraz akceptacji. Każdy z nas mógłby znaleźć się na miejscu głównych bohaterów, i chyba to jest w tym najpiękniejsze. To, że ta książka jest taka realna. Taka prawdziwa, że czasami aż to boli.
Więc kochani. Nie zastanawiajcie się długo i czym prędzej zastanawiajcie tę książkę, ponieważ jest FENOMENALNA.

~Melody miała rację, gdy żegnałem się z nią po imprezie. Niektórzy ludzie tak zachodzą nam za skórę, że jedynie oskalpowanie mogłoby pomóc w pozbyciu się ich.
Lance jest tego idealnym przykładem.~

Powiem wam, że bardzo ciężko pisze mi się o tej powieści. Do tej pory siedzi ona gdzieś głęboko we mnie, chociaż od jej przeczytania minęło już sporo czasu. I wiem też, że za każdym razem jak do niej wrócę będzie wywoływać ona u mnie ogromne emocje. A z pewnością wrócę do niej i to nie jeden raz.

Mam cichą nadzieję, że po przeczytaniu tej książki inaczej spojrzycie na niektóre sprawy.

POLECAM WAM TĘ KSIĄŻKĘ Z RĘKĄ NA SERCU.
A znajdziecie ją min na Legimi
🏀🏀🏀🏀🏀🏀🏀🏀

Dziś zapraszam was na moją opinię na temat książki One Shot od Lena M. Bielska i Wydawnictwo Kreatywne 🏀🏀

Łączy ich nie tylko miłość do koszykówki, ale również wzajemna nienawiść - przynajmniej w takim przekonaniu od dawna żyje Lance Berry.
Dziesięć lat nie wystarczyło, żeby mężczyzna wymazał
z pamięci istnienie Liama Batesa - człowieka, który złamał mu serce. W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Napisać dobre Slow burn to nie lada sztuka.
A Mariana Zapata jest mistrzem tego gatunku, dlatego też zapraszam was dziś na moją opinię na temat książki Luna i pewne kłamstwo od Mariana Zapata i Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne.

Problem z sekretami jest taki, że nigdy nie kończy się na jednym.
Luna Allen pracuje w warsztacie samochodowym, wykonując obowiązki sprawiające jej dużo radości. Jednak atmosfera wkrótce się zmienia, kiedy do ekipy dołącza nowy szef Lucas Ripley.
Kiedy Luna spotyka go po raz pierwszy, ma bardzo mieszane uczucia. Mężczyzna trzyma wszystkich na dystans i zachowuje się mało przyjaźnie, a do tego ewidentnie wpisuje się dokładnie w typ Luny: umięśniony z nietuzinkową urodą. Co do jednego dziewczyna ma całkowitą pewność – to zwiastuje same kłopoty.
Luna zostanie zmuszona, by ukrywać uczucia do nowego szefa, ale są sprawy, które nie mogą pozostać tajemnicą i wydaje się, że wszystko wokół sprawia, żeby wyszły na jaw?
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.

~Jestem szczęśliwa. Jestem kochana. Mam wszystko, a nawet więcej, niż mogłabym zapragnąć.~

Mariana Zapata w 99% przypadków lubuje się w gburowatych, mrukliwych bohaterach, których zasób słów wydaje się mega ograniczony.
Bo taki właśnie jest Rip.
Jest on gburowaty. Wydaje się być wiecznie nadąsany i niezadowolony.

~Mam na myśli to, że był po prostu cholernie męski. Stanowił uosobienie testosteronu i tej całej reszty, z której składali się prawdziwi mężczyźni.~

I może jest on subtelny jak słoń w składzie porcelany, ale ludzie...Ten facet jest GENIALNY.

~Chcesz wyjść coś zjeść? Zabiorę cię. Masz
ochotę na sprite’a? Powiedz mi. Chcesz obejrzeć jakiś pieprzony film? Proszę bardzo, wezmę cię do cholernego kina. Jeśli znowu chcesz obić gębę swojemu kuzynowi, to też, kurwa, pojadę z tobą. Chcesz spotkać kogoś, kto będzie twoim najlepszym przyjacielem i pierdolonym facetem? Kurwa, po to tu jestem, maleńka.~

Im dalej zagłębiamy się w fabułę tej fascynującej książki, tym lepiej poznajemy powody czemu Ripley jest taki a nie inny.
I może nie usprawiedliwia to jego zachowana w 100% to jednak pozwala nam to zrozumieć to jego zachowanie i ten gburowaty nastrój.

Na drugim biegunie jest Luna.
Jest jak słoneczko. Jak ciepły, letni deszcz.
Ta pozytywnie nastawiona do świata dziewczyna ma dobre serce i jeszcze piękniejszą duszę.
Był moment w książce, podczas którego płakałam na Luną i nad tym w jakiej sytuacji postawiła ją osoba, która powinna być dla niej wsparciem.
Luna dawała z siebie wszystko, a w zamian nie chciała nic.
Chciała być tylko kochana.

~,,Kocham Cię”. Wszystko dobrze. – Ręka znajdująca się wyżej, bezpośrednio nad moimi ramionami, zacisnęła się, a cieplejsze, kojące słowa próbowały zagłuszyć te z przeszłości. – Jestem tu. Jestem przy tobie – oznajmił tulący mnie mężczyzna.
Był tu. Może tylko przez minutę. A może przez dziesięć. I choć wiedziałam, że to głupie, że nie mam do tego prawa i że muszę się
pozbierać, wtuliłam się w niego. Nieco bezwładnie oparłam się na nim, a nawet pochyliłam głowę, aż spoczęła w złączeniu między jego szyją a obojczykiem.~

Luny nie da się nie lubić.
Naprawdę.
To jedna z tych bohaterek, która pomimo swojej słodyczy i dobroci, nie jest mdła.
A wręcz przeciwnie.
Jestem wszystkim co najlepsze w tej książce.
Jak babcię kocham.
Luna Allen jest wisienką na torcie tej powieści.

~Jesteś za młoda. Jesteś zbyt słodka. Jesteś dla mnie za dobra. Ale mam dość stania i jedynie chłonięcia tego ciepła, które sprawiasz, że czuję, choć pewnie nawet o tym nie wiesz, Luna.
Jesteś moją dziewczyną. Tylko ty. Nikt inny nigdy nią nie był
i nie będzie.~

Pisząc o tej historii warto również zwrócić uwagę na drugiego szefa Luny.
I pomimo tego, że jest on słodko-gorzkim bohaterem tej powieści, to takich ludzi jak on potrzebuje świat.
A na pewno takiego człowieka potrzebowała Luna.

Prawie 700 stron.
Prawie 700 stron wciągającej powieści, przez którą się dosłownie płynie.
I chociaż jest to naprawdę złożona i skomplikowana historia, gdzie nie wszystkie wątki zostały rozwiązane do końca i tak jak bym chciała, to uważam, że jest to Slow burnowy majstersztyk.
To napięcie, atmosfera, poprowadzenie akcji.
Wszystko na najwyższym poziomie.
Miód malina. Mucha nie siada.
Jestem usatysfakcjonowana i szczęśliwa, że przeczytałam tę książkę.
I mam nadzieję, że takie same będą wasze odczucia.
A jeżeli będą inne, to się obrażę.
Poważnie.
Mariana Zapata to królowa.
A jak ktoś się nie zgadza to niech zachowa to zdanie dla siebie.

Czy polecam?
Chyba po tym słodko-pierdzącym wywodzie już domyślacie się mojej odpowiedzi.
Zamawiajcie i czytajcie, ponieważ WARTO.

Napisać dobre Slow burn to nie lada sztuka.
A Mariana Zapata jest mistrzem tego gatunku, dlatego też zapraszam was dziś na moją opinię na temat książki Luna i pewne kłamstwo od Mariana Zapata i Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne.

Problem z sekretami jest taki, że nigdy nie kończy się na jednym.
Luna Allen pracuje w warsztacie samochodowym, wykonując obowiązki sprawiające...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trochę mi się życie zwaliło na głowę i miałam inne priorytety, ale już powolutku wychodzę na prostą i odgrzebuję się z zaległych opinii.
Dziś bym chciała zaprosić was na moją opinię na temat książki Noah od Karolina Zielinska _autorka i Editio Red

Gorący romans z motywem grumpy & sunshine na australijskiej farmie
Kiedy Noah spotyka Sky ― tak mógłby brzmieć tytuł komedii romantycznej. Albo pierwsze zdanie w książce o wielkiej miłości. Tymczasem, kiedy tych dwoje spotyka się po raz pierwszy, dziewczyna jest w desperacji. Dopiero co przeleciała przez pół świata, doświadczyła największego jetlaga w historii i przekonała się, że jej wielkie australijskie marzenie o fascynującej pracy na antypodach legło w gruzach, jest więc po prostu wściekła. A tu jeszcze przystojny koleś w drogim garniturze wrzuca jej do kubka po kawie dziesięć dolarów. Jak żebraczce. Litując się nad Sky, Noah nie ma pojęcia, że drobnym gestem dobrej woli prowokuje los. I wcale nie jest zadowolony, gdy zauważa obdarowaną pieniędzmi „żebraczkę” przed bramą swojej farmy…
Jaką tajemnicę skrywa Noah? Dlaczego jego serce jest całe w bliznach?
Co zrobi urocza Sky, kiedy się o tym dowie?
Czy tych dwoje będzie w stanie oprzeć się wzajemnej fascynacji?

Od czego by tu zacząć?
Cóż...zacznę od bohatera, który podbił moje serce, czyli tytułowego Noaha.
Matulu.
Ten maruda z ripostą ciętą jak brzytwa jest jednym z tych bohaterów, o których długo się nie zapomni.
Marudny, gburowaty i pochmurny jak chmura gradowa Noah, pod tymi wszystkimi warstwami skrywał udręczoną duszę, która przeszła w swoim życiu naprawdę dużo.
A retrospekcje z życia Noah łamały serce. Nie jedną łza mi się w oku zakręciła.
A, że życie lubi rzucać pod nogi kłody, to los postawił na drodze Noah Sky.
Sky, która jest totalnym przeciwieństwem naszego marudy.
Jest jak słońce, jak ciepły letni deszcz, jak wata cukrowa w letni wieczór.
Jest jak światło w tunelu, którego Noah tak bardzo w swoim życiu potrzebował.
A naprawdę potrzebował Sky jak tlenu.
Bez niej był tylko namiastką człowieka.
A razem?
Razem tworzyli idealną całość.

Historia Noaha i Sky była moim pierwszym spotkaniem w twórczością Karoliny, ale jak bardzo udanym.
Jeżu kolczasty. Jakie to było dobre.
Jakie to było wciągające.
Dobrze napisane.
Rewelacyjnie poprowadzone.
Generalnie miód malina.
Mamy tutaj od groma tajemnic, jeszcze więcej łapiących za serce emocji i humor tak dobry, że nie raz śmiałam się w głos.
Może zaśmierdzi teraz typowym ,,blogowym" frazesem, ale ,,Noah" to emocjonalny rollercoster, który zmiecie was z planszy.
Dosłownie.

,,Noah" to książka, którą się dosłownie połyka. To fakt, z którym nawet nie próbujcie się kłócić. Lecz to fabuła i styl mają tu chyba decydujące znaczenie. Świetnie napisana, poruszająca ważne, choć miejscami smutne tematy, mimo tego jest to lektura o optymistycznym wydźwięku.

Czy polecam?
Oczywiście, że tak.
Gorąca Australia?
Jest.
Jeszcze bardziej gorący bohater?
Jest.
Przesympatyczna bohaterka?
Jest.
I fabuła tak dobra, że warto czcić ziemię po której stąpa autorka.
Także jeżeli nadal się zastanawiacie czy przeczytać historię o tym jak Noah poznaje Sky, to nawet tego nie róbcie.
Nie traćcie czasu na pierdoły, tylko czym prędzej zamawiajcie i czytajcie tę książkę, ponieważ WARTO.
A znajdziecie ją również na Legimi

Trochę mi się życie zwaliło na głowę i miałam inne priorytety, ale już powolutku wychodzę na prostą i odgrzebuję się z zaległych opinii.
Dziś bym chciała zaprosić was na moją opinię na temat książki Noah od Karolina Zielinska _autorka i Editio Red

Gorący romans z motywem grumpy & sunshine na australijskiej farmie
Kiedy Noah spotyka Sky ― tak mógłby brzmieć tytuł komedii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna #szybkaopinia.
Tym razem Pozwól mi sobie przypomnieć od Author Corinne Michaels i Wydawnictwo MUZA SA

Corinne Michaels przyzwyczaiła nas do emocjonujących historii, gdzie nie jedną łezkę się uroni.
A tutaj cóż...częściej przewracałam oczami z irytacji na bohaterów.
Bo jak babcię kocham, na pierwszy rzut oka wszystko ze sobą gra. Bo amnezja, małe miasteczko, przyjaciel brata itd.
A jednak wykonanie, wykonanie jest najzwyczajniej w świecie kiepskie.
Napisane na szybko. Na odwal się.
Z bohaterami bez wyrazu. Z intrygą szytą tak grubymi nićmi, że jest to aż śmieszne.
Główny bohater to dziennikarz śledczy z nagrodą Pulitzera na koncie, a ślepy jak kret. No, ale najciemniej pod latarnią.
A zachowanie Bri jak już się prawdy dowiedziała?
Matko, na miejscu Spencera w życiu bym jej tego nie wybaczyła.
Nigdy, przenigdy.
Miłość miłością, ale ludzie? Ile można.
Nasz bohater nadstawił drugi policzek, a dostał porządnego kopa w jaja.
Bo ja na jego miejscu tak bym się poczuła.

Generalnie, jak dla mnie, bardzo słaba pozycja, której nie polecam.
Jest wiele fajniejszych i ciekawszych książek.
A jeżeli macie na nią ochotę, to znajdźcie ją na Legimi

Kolejna #szybkaopinia.
Tym razem Pozwól mi sobie przypomnieć od Author Corinne Michaels i Wydawnictwo MUZA SA

Corinne Michaels przyzwyczaiła nas do emocjonujących historii, gdzie nie jedną łezkę się uroni.
A tutaj cóż...częściej przewracałam oczami z irytacji na bohaterów.
Bo jak babcię kocham, na pierwszy rzut oka wszystko ze sobą gra. Bo amnezja, małe miasteczko,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

A miało być tak pięknie, czyli zapraszam was na #szybkaopinia na temat książki Until You, Aż pojawiłaś się Ty od Catharina Maura i Wydawnictwo Papierowe Serca

Cóż...
Początek mnie zaciekawił, zaintrygował i sprawił, że miałam ochotę na tę powieść.
Lecz im dalej w las tym gorzej.
Chemia pomiędzy bohaterami na poziomie minusowym. Sceny seksu...jakby to napisać. Nie wywołały we mnie emocji.
Bez finezji, bez polotu. Takie na odwal się.
Aria też się autorce nie udała.
Niby inteligentna, mądra itd, ale miałam wrażenie, że emocjonalnie to była ona na poziomie pantofelka.
Grayson już lepiej. Bardziej wyrazisty. Jego zachowanie, uczucie do Arii było wytłumaczalne. A rozdziały z jego perspektywy jakoś bardziej do mnie przemawiały.
Chociaż i tak szału nie było.
A ,,drama", no bo przecież nie ma romansu bez dramatu i rozstania bohaterów....Nawet nie chcę tego komentować. Dla mnie bez sensu. Bez ładu i składu.

Z książki z mega potencjałem, dostałam marne romansidło, które nie powala na kolana.
A dodając do tego płaski styl pisania autorki, dostajemy historię, przy której ja się zmęczyłam tak jakbym przebiegła maraton.

Czy polecam?
Nie. Moim zdaniem jest na naszym rynku tak dużo książek z motywem przyjaciel brata itd, że nie ma co marnować czasu na tak słabą książkę.
Jeżeli macie ją w planach to nie wiem, ale zróbcie coś innego.
A jeżeli naprawdę macie ochotę się męczyć, to książkę znajdziecie min na Legimi.

A miało być tak pięknie, czyli zapraszam was na #szybkaopinia na temat książki Until You, Aż pojawiłaś się Ty od Catharina Maura i Wydawnictwo Papierowe Serca

Cóż...
Początek mnie zaciekawił, zaintrygował i sprawił, że miałam ochotę na tę powieść.
Lecz im dalej w las tym gorzej.
Chemia pomiędzy bohaterami na poziomie minusowym. Sceny seksu...jakby to napisać. Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

#reklama
Dziś chciałabym was zaprosić na moją opinię na temat książki Na przekór Panu Kane'owi od Rosa Lucas i Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne.

Czyżby nastała moda na romanse biurowe?
Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak mnie to cieszy.
Dobry romans biurowy nie jest zły.
A Rosa Lucas potrafi w romanse. Potrafi w fajnych bohaterów i wciągającą akcję.
Zaraz się przekonacie co tam takiego fajnego.
No to jedziemy z tym koksem.

Elly postanowiła spędzić lato na wyspie Mykonos, dorabiając sobie w jednym z miejscowych barów. Szybko okazało się, że dziewczyna nie ma w sobie krzty smykałki do kelnerowania. Jednak wszystko zrewanżował pewien śledzący ją gorącym wzrokiem przystojniak.
Dziewczyna postanowiła, że na tych wakacjach zaszaleje, a gdy wróci do Londynu, gdzie rozpocznie staż w elitarnej firmie prawniczej, będzie żyła rozsądniej. Ale teraz ma wakacje i czas na szaleństwo. A niewątpliwym szaleństwem okazała się niezobowiązująca znajomość z pewnym facetem.
Kiedy lato dobiega końca, Elly wraca do Londynu. Ku jej zaskoczeniu i przerażeniu w firmie spotyka mężczyznę z wakacji. Tym razem ubranego w drogi garnitur.
Jedno spojrzenie w jego oczy uświadamia Elly, że jej szef dobrze pamięta, kim ona jest.
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia

Zacznę od tytułowego Pana Kane'a, czyli Tristana.
Chociaż na wstępie to wam powiem, że Pan Walker z pierwszego tomu, bardziej przypadł mi do gustu, ale nie martwcie się, Tristan też jest spoko ;)
Chociaż mam wrażenie, że momentami był on najzwyczajniej w świecie słaby. Dla świata był kimś ważnym. Kimś z kim nie warto walczyć, bo z góry jest się na starconej pozycji.
Jednak były sytuacje, gdy poddawał się on bez walki. Taki słabeusz.
A pamiętacie obsesję Tristana do jedzenia? Cóż...Nic się nie zmieniło. A miałam wrażenie, że wręcz się nasiliło.
Dlatego co do Tristana mam mega mieszane uczucia.
Raz był mężczyzną, a raz chłopcem. I to takim do bicia.
No, ale cóż...nie można mieć wszystkiego.

~Kłamliwa była żona, syn kryminalista, moja dziewczyna, która nie chce mnie już więcej widzieć, i to cholerne mieszkanie z inteligentnymi gadżetami, które nieustannie coś gadają - eh, miewałem lepsze dni.~

Za to Elly?
Lubię ją.
Nie da się jej nie lubić.

~ Pokazuję ci tylko, kto tu rządzi.~

Mądra, zdolna, inteligentna. Do tego naprawdę fajna dziewczyna.
Taka, z którą z przyjemnością bym się zaprzyjaźniła. I nie wiem czemu, ale troszkę, tak ciut, ciut, przypomniała mi Chloe z Pięknego drania.
Jeżeli nie znacie Pięknego drania, to koniecznie musicie to nadrobić.
Nie potrafię wam opisać jaka dokładnie była Elly, ale jak babcię kocham, była ekstra. Przynajmniej dla mnie.
I momentami było mi jej szkoda, bo życie nie zawsze było dla niej łaskawe.
Co do Elly, to jestem pod wrażeniem tego, że po dramacie, bo wiadomo, że musi jakiś być, nie przyjęła Tristana od razu.
Po tym jak ją zranił i stracił jej zaufanie, musiał się postarać. I nie, nie tak troszeczkę.
Musiał pokazać Elly, że ją kocha. I jest dla niego ważna.
Że już nic ich nie rozłączy.
I, że będzie ją wspierać, pomimo...
A pomimo czego...?
Cóż...Tego wam mnie powiem.
Przeczytacie to sami się o tym przekonacie.

Bardzo spodobało mi się jak Rosa Lucas pokazała relację łączącą naszych bohaterów.
Ta chemia to było coś WooW.
A akcja na randce Elly?
Coś rewelacyjnego.
I mamy tutaj namiastkę tego jak będzie wyglądał tom z Jackiem 😈😈😈
Czuję, że też będzie gorąco, zabawanie i romantycznie.
Lecz chyba nie jesteśmy tutaj by rozmawiać o Jacku?

~Nie chodzi tylko o seks. Lubiłem z nią być. Jest zabawna.
Uśmiecham się. - Kiedy z nią byłem, czułem się mniej zestresowany. Nie wspominając o tym, że jest inteligentna. A bycie poliglotką jest seksowne jak cholera. Sprawiłem, że jęczała po chorwacku. Wymieniają spojrzenia.
- W takim razie po prostu pieprz się z jakąś nauczycielką języków obcych. - Jack się śmieje. - Myślę, że ona kręci cię dlatego, że ci się opiera. To wszystko może skończyć się łzami. Prawdoodobnie jej.~

Co do bohaterów drugoplanowych, to Gemina, była żona Tristana, to prawdziwa sucz. Bosze..., że tacy ludzie chodzą po świecie.
Naprawdę chciałam by zniknęła z tej książki i nigdy się nie pojawiała, bo gdyby

Powiem wam, że Na przekór Panu Kane'owi to naprawdę dobry romans biurowy, który nie jest biurowym tylko z nazwy.
Chociaż nie znajdziecie tutaj mnóstwa opisów pracy i biurowego życia, to jednak liźniemy troszkę pracki.
Taki przy którym rewelacyjnie spędzicie czas.
Taki, którego czytanie to czysta rozrywka.

Czy polecam?
Oczywiście, że tak.
Rosa Lucas nie zawodzi i umie zaciekawić czytelnika i sprawić, że zatraci się w historii do tego stopnia, że nie będzie chciał jej odłożyć.
Jak tak miałam.
I jestem więcej niż pewna, że i wy będziecie tak mieć.

#reklama
Dziś chciałabym was zaprosić na moją opinię na temat książki Na przekór Panu Kane'owi od Rosa Lucas i Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne.

Czyżby nastała moda na romanse biurowe?
Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak mnie to cieszy.
Dobry romans biurowy nie jest zły.
A Rosa Lucas potrafi w romanse. Potrafi w fajnych bohaterów i wciągającą akcję.
Zaraz się przekonacie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

#reklama
Różnica wieku, gorący kowboj i chemia od której robi się duszno, czyli moja opinia na temat książki Kiedy wstanie świt od Magdalena Szponar i Wydawnictwo NieZwykłe.

Ekscytujący zakazany romans z różnicą wieku!
Dziewiętnastoletnia studentka Luna McCarthy po trzyletniej nieobecności wraca na wakacje do rodzinnej miejscowości Horseshoe Bay. Dziewczyna chce naprawić relacje z ojcem, które pogorszyły się po śmierci jej matki. Wszystkie problemy piętrzące się w rodzinnym domu powodują, że Luna zaczyna szukać ukojenia na farmie sąsiada Caleba Warda.
Zanim wyjechała, nie widziała w nim nikogo więcej, ten przystojny kowboj był dla niej tylko kolegą jej taty. Jednak Caleb czuje do dziewczyny ogromne przyciąganie choć doskonale zdaje sobie sprawę, że pożądanie córki swojego przyjaciela jest co najmniej niewłaściwe.
Taka miłość jest zakazana, a namiętność, która wybucha między Luną a Calebem, może zniszczyć cały ich świat. Parę dzieli wszystko: różnica wieku, plany na przyszłość, konwenanse. Natomiast łączy uczucie, któremu nie potrafią się przeciwstawić.
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia.

~Coś dziwnego stało się wtedy z moim sercem. Przełknąłem ślinę, usilnie starając się nie myśleć o tym, że ten niedorostek wyrósł na tak piękną, młodą kobietę. ~

Caleb, Caleb, Caleb.
Magdalena, w podziękowaniach napisałaś, że masz swojego prywatnego Caleba. A nie ma on przypadkiem brata? Może nawet bliźniaka?
Bo ludzie...Caleb to czyste złoto pomieszane z seksem.
Matko i córko.
Co ten facet ze mną zrobił.
Rozważny i romantyczny. Pracowity, szczery, chociaż nie zawsze prawda chciała przejść mu przez usta.
Na temat Caleba mogłabym wam tutaj pisać peany.
Jednak niech zadowoli was to, że Caleb Ward wpadł na moją listę książkowych mężów.
A nie jest ona długa.
Luna McCarthy.
Cóż...jestem i nią zazdrosna.
A czemu?
Ma Caleba 😁
A tak na poważnie, to spoko z niej dziewczyna.
Fakt, namieszała troszkę w Horseshoe Bay, ale tylko troszkę. Tak ociupinkę.
I nie było to zamierzone.
Bo przecież nie można powiedzieć sercu by się nie zakochało. Prawda?
Luna wiedziała, że uczucie którym darzy Caleba nie będzie mile widziane w ich maleńkiej społeczności.

Już od pierwszych stron pomiędzy naszymi bohaterami latają iskry tak duże, że tylko pozostało nam czekać na pożar.
Bo ludzie...Ta chemia. To uczucie.
WooW. WooW. WooW.
Czapki z głów.
To jak rozwijała się ta relacja.
Jaki miała wpływ na otocznie Caleba i Luny.
Wszystko to Magdalena opisała z niewiarygodną precyzją i kunsztem literackim, którego wiele autorek może się od niej uczyć.

Lecz nie myślcie sobie, że Kiedy wstanie świt to zwykły romans.
Ooooo nie.
To wielowątkowa historia o relacjach rodzinnych, samoakceptacji i uczuciu tak silnym, poważnym, że dla niego bohaterowie są w stanie zmienić swoje życie o 180 stopni.
A to nie lada sztuka. Bo miłość to nie tylko branie, ale i dawanie.

Pisząc o tej książce warto również zwrócić uwagę na to jak Magda pokazuje całe otocznie w którym rozgrywa się akcja.
Jest to wszystko tak genialnie opisane, tak zobrazowane, że jak tylko zamykałam oczy to widziałam to wszystko. Czułam się dosłownie jakbym tam była.
Ach...genialnie.

A epilog?
Miód malina.
Czyżby lekko uchylona furtka?
Ja jestem na tak.

Czy polecam?
No ba.
Kiedy wstanie świt rozgrzeje was do czerowoności. Sprawi, że w te zimne, zimowe dni zrobi wam się cieplej na duszy. I sprawi, że będzie mieli ochotę na wyjazd do gorącego Teksasu.
Magdaleno, ukłon po samą ziemię.
Jesteś genialna.
A książkę znajdziecie również na naszym ukochanym Legimi

#reklama
Różnica wieku, gorący kowboj i chemia od której robi się duszno, czyli moja opinia na temat książki Kiedy wstanie świt od Magdalena Szponar i Wydawnictwo NieZwykłe.

Ekscytujący zakazany romans z różnicą wieku!
Dziewiętnastoletnia studentka Luna McCarthy po trzyletniej nieobecności wraca na wakacje do rodzinnej miejscowości Horseshoe Bay. Dziewczyna chce naprawić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

#reklama
Dziś zapraszam was na moją opinię na temat książki Milestones od Magdalena Szponar i Wydawnictwo NieZwykłe.

Dwudziestosześcioletnia Veronica Hale po śmierci ojca ma przejąć jego obowiązki prezesa w wydawnictwie Callan & Hale. Vera jest młoda i ambitna, a do tego zadania, będącego jej największym marzeniem, przygotowywała się przez całe życie.
Wszystko poszłoby zgodnie z planem, gdyby nie podzielony na części testament, w którym jej tata określił konkretne warunki. Tylko ich spełnienie sprawi, że Veronica zdobędzie tak odpowiedzialną pozycję w firmie.
Przede wszystkim musi przejść szkolenie pod okiem drugiego prezesa wydawnictwa – Kane’a Callana. Mężczyzna jest od niej starszy o dziesięć lat i był najlepszym przyjacielem jej ojca, więc wypełnia jego wolę z zaskakującą skrupulatnością. To nie wszystko – wkrótce w firmie pojawia się także nowy dyrektor finansowy, Sydney Hawkins, który na każdym kroku stara się oczarować Veronicę.
Kiedy prawnik odkrywa przed kobietą kolejne fragmenty testamentu, jej życie coraz bardziej się komplikuje.
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia.

Hmmmm
Od czego by tu zacząć??
A niech będzie.
Walnę od razu z grubej rury:
JAKA TA KSIĄŻKA JEST ZAJEBISTA ⚠️⚠️⚠️
Matko kochana.
To jest majstersztyk pierwszej klasy.
Magdalena, a dla wtajemniczonych Kamieniara, kłaniam się po samą ziemię.
Ja wiedziałam, że piszesz dobrze.
Lecz tą historią powaliłaś mnie na kolana.
I jeszcze ,,sprzedałaś" kopa, abym nie wstała.
Przecież to slow burn i age gap w najlepszym wydaniu.
I jeszcze ta chemia pomiędzy bohaterami.
To napięcie. Wzajemne przyciąganie.
Uffff.
Aż zrobiło mi się duszno.
No, ale przecież przy Kane nie może być inaczej.
Zazwyczaj zamknięty w sobie, gburowaty, przy Veronice zmienia się o 180 stopni.
Staje się opiekuńczy, troskliwy, zazdrosny.
Tak właśnie działa na niego Vera.
Jest lepsza niż nie jeden lek.
Veronica jest totalnym przeciwieństwem Kane. Żywiołowa, pełna energii. No nie da się jej nie lubić. I nie dziwi mnie, że nasz Kane dla niej przepadł.
Jakbym miała zmienić ,,drużynę" to sama bym się za nią zabrała 😉

Mega odświeżający był fakt, że akcja książki toczyła się w wydawnictwie.
Nie wiem czemu, ale wyjątkowo mi się to spodobało.
Odświeżające byli również pióro Magdaleny.
Naprawdę.
Lekkie, plastyczne, proste, ale nie prostackie.
Cięte riposty, którymi raczą się bohaterowie sprawiły, że z twarzy nie schodził mi uśmiech.
No jak babcię kocham. Były momenty, obśmiałam się jak głupia.

Jednak nie myślcie sobie, Milestones to zwykłe romansidło.
Oooo co to to nie.
Milestones to powieść, która pokazuje nam, że mamy prawo płakać, cierpieć i najzwyczajniej w świecie szukać pocieszenia.
A żałoba to coś, co każdy przechodzi po swojemu.

Mogę z ręką na sercu wam napisać, że ta książka będzie w nim TOP2023.
Magdalena tą historią podbiła moje serce.
Tak jak pisałam wyżej, już wcześniej wiedziałam, że pisze dobrze, ale tutaj 😱😱😱
Bosze. Tutaj to istny majstersztyk. Klasa sama w sobie.
Lecz, moim zdaniem, ta książka ma jeden minus. Tym minusem jest brak perspektywy Kane.
Z przyjemnością bym zobaczyła co siedzi w głowie naszego bohatera.

Czy polecam?
TAK. TAK. TAK.
Milestones to książka, którą MUSICIE KUPIĆ i przeczytać.
Milestones to książka, którą powinien wam przynieść Mikołaj bądź Gwiazdor, nie wiem kto was odwiedza.
Milestones to książka, którą powinniście dać komuś w prezencie.
Milestones to książka, którą powinniście wrzucić na Wasze wirtualne półki Legimi
Musicie przeczytać tę książkę. I już.
Bez gadania. Proszenia.
Czytajcie, bo WARTO.

#reklama
Dziś zapraszam was na moją opinię na temat książki Milestones od Magdalena Szponar i Wydawnictwo NieZwykłe.

Dwudziestosześcioletnia Veronica Hale po śmierci ojca ma przejąć jego obowiązki prezesa w wydawnictwie Callan & Hale. Vera jest młoda i ambitna, a do tego zadania, będącego jej największym marzeniem, przygotowywała się przez całe życie.
Wszystko poszłoby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziś łapcie moją opinię na temat książki Pierwsza próba od @Grace Reilly i Wydawnictwo YaNa

Jak tylko zobaczyła tę książkę w zapowiedziach to od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać.
Także jak tylko pojawiła się na Legimi, chyba najlepszy wynalazek ludzkości, to od razu wpadła ona na moją wirtualną półkę.
Zaraz się przekonacie czy było warto.

Udzielanie korepetycji nowemu rozgrywającemu w zamian za kilka udawanych randek nie doprowadzi do niczego więcej, prawda?

James
Football jest dla mnie wszystkim – żyję, jem i oddycham tym sportem. Kiedy jednak przeniosłem się na Uniwersytet McKee, by uciec od rozproszenia uwagi, które niemal kosztowało moją przyszłość w NFL, zderzyłem się z kolejną ścianą: muszę powtórzyć i zaliczyć zajęcia z pisania, których nie zdałem na poprzedniej uczelni, albo stracę jakąkolwiek szansę na sukces. I tu pojawia się Beckett Wood, piękna, uparta koleżanka, która na dodatek jest w moim typie. Jest też moim kluczem do zaliczenia zajęć, ale ceną za jej pomoc jest udawany związek, a ja nigdy nie robię nic na pół gwizdka.

Bex
Nie zadaję się ze sportowcami, a przystojny i pewny siebie James Callahan na pierwszy rzut oka nie jest wyjątkiem. Chce, żebym pomogła mu zdać egzamin z zajęć pisarskich, ale jestem zbyt zajęta, żeby brać sobie na głowę kolejny odpowiązek. Kiedy mój były – kolega z drużyny Jamesa – nie chce zostawić mnie w spokoju, dociera do mnie, że muszę go przekonać, że ruszyłam dalej. A czy jest na to lepszy sposób niż udawanie, że spotykam się z Callahanem, który nie chce mieć nic wspólnego z prawdziwym związkiem?
Z każdym fałszywym pocałunkiem James wciąga mnie głębiej w miejsce, które mnie jednocześnie ekscytuje i przeraża.
Dlaczego sprawia, że nareszcie czuję, że żyję.
I dlaczego nie chcę, żeby to się skończyło?

Jezusicku.
Jakie to było fajne.
Fakt, wszystko już gdzieś było.
Wszystko już się gdzieś czytało: korepetycje, udawany związek, amerykański Football, lecz pomimo tego wszystkiego, książka ta była naprawdę dobra.
W sumie pokuszę się o stwierdzenie, że podobało mi się tutaj wszystko.
No bo sami zobaczcie:
James, główny bohater.
Słodziak.
Z wierzchu twardy, a w środku?
W środku jest jak pianka.
Mięciutki i słodziutki, który dla Księżniczki, jak nazywa on główną bohaterkę, jest w stanie zrobić wszystko, nawet zostać nauczycielem matematyki.
Jest jeszcze w stanie, w najważniejszym meczu sezonu zrobić...Tego wam nie powiem.
Nie chcę psuć wam przyjemności z czytania tej historii.
Lecz naprawdę James jest zajebistym bohaterem.
Nie jest jak 99% sportowców, którzy zaliczają wszystkie chętne laski. A dopiero pod wpływem miłości się zmienia.
Nie.
James od początku do końca jest taki sam.
Miły, szarmancki, uprzejmy, uparty. A jak kocha to już na zabój.
Mamy też Bex, którą polubiłam od samego początku.
Nie jest jedną z tych mdłych bohaterek, które nie mają w sobie ikry.
Oooo nie.
Bex jest normalną dziewczyną. Chodzi na imprezy, ma znajomych, jest zwykłą studentką, chociaż dla Jamesa nie jest zwykłą dziewczyną.
Od samego początku ją polubiłam.
No nie da się inaczej.
Sami się przekonajcie.
Prócz naszej gorącej dwójki mamy też rodzeństwo Jamesa.
I powiem wam, że nie mogę się doczekać aż w moje ręce wpadną ich historie. Bo czuję, że będzie wesoło.
A najlepiej będzie z Izy, siostrą naszego słodziaka.

Na uwagę zasługują również rodzicie naszych bohaterów.
Matka Bex...cóż...z początku jej nie lubiłam. Ograniczała naszą bohaterkę, ale z czasem, i jak poznałam jej historię, to najzwyczajniej w świecie było mi jej żal.
Dobrze, że poszła po rozum do głowy.
Co do rodziców Jamesa.
Pewnie się domyślacie, że tata naszego bohatera wywiera na niego wpływ. Fakt, nie jest tym złym rodzicem, jakiego często spotykamy w tego typu książkach, ale orderu uśmiechu też by nie dostał.
Za to mama naszego słodziaka to teściowa, którą by chciała każda z nas.
Ciepła, rodzinna, przyjazna. Typowa kochająca matka.

Cała ta historia jest jak ciepły, letni deszcz. Delikatna, spokojna, przyjemna.
Nie mamy tutaj zwrotów akcji czy WTF co drugą stronę. Znajdziemy też kilka pikantniejszych scen, ale napisane są one ze smakiem. Nie rażą cipk@mi i siusi@k@mi.
W sumie to skuszę się o stwierdzenie, że już po kilku pierwszych stronach, czytelnik wie, jak potoczy się ta powieść.
Lecz pomimo tego wszystkiego z przyjemnością spędziłam z nią czas.
I chociaż nie wnosi ona do naszego życia jakichś większych rozmyślań. I nie będziemy o niej myśleć jak o książce, która sprawiła iż zmieniłam swoje życie to nie żałuję, że ją przeczytałam.
Wydaje mi się, że potrzebowałam takiej książki.
To #comfortbook jakiego potrzebowałam

Czy polecam?
Tak. Tak. Tak.
Uważam, że powinniście sięgnąć po tę pozycję.
Zrelaksować się przy niej. I świetnie bawić.
Tak jak ja.
@obserwujący

Dziś łapcie moją opinię na temat książki Pierwsza próba od @Grace Reilly i Wydawnictwo YaNa

Jak tylko zobaczyła tę książkę w zapowiedziach to od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać.
Także jak tylko pojawiła się na Legimi, chyba najlepszy wynalazek ludzkości, to od razu wpadła ona na moją wirtualną półkę.
Zaraz się przekonacie czy było warto.

Udzielanie korepetycji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

#reklama
Dziś zapraszam was na moją opinię na temat książki Hunting Adeline od H. D. Carlton i Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne.

Diament. Śmierć towarzyszy mi na każdym kroku, ale żniwiarz jeszcze mnie nie dostanie. Utknęłam w świecie pełnym potworów przypominających mężczyzn. Nikt tutaj nie jest tym, kim się wydaje. Jednak oni nie będą mieć mnie w nieskończoność. Nie poznaję już osoby, którą się stałam. Próbuję dotrzeć do Bestii nawiedzającej mnie w nocy. Nazywają mnie Diamentem, ale tak naprawdę jestem Aniołem Śmierci.
Łowca Urodziłem się jako łowca z bezwzględnością wszczepioną w moją skórę. Kiedy to, co należy do mnie, zostaje mi skradzione, nie mogę już dłużej kontrolować swojej wewnętrznej bestii. Żeby ją znaleźć, rozerwę go na strzępy. Świat zaleje się krwią. Zabiorę ją tam, gdzie jest jej miejsce. Nikt nie uniknie rzezi, szczególnie ci, którzy mnie zdradzili.

Zanim zaczęłam czytać tę książkę, zapoznałam się z opiniami, które można przeczytać w internecie. I dużo osób mówiło, że ten tom jest mocniejszy niż pierwsza część.
Cóż...nie zgadzam się z tym.
Pierwszy mną wstrząsnął.
Momentami obrzydził.
A tutaj?
Tutaj tego nie było.
Fakt. Zdarzały się sceny, które mnie zniesmaczyły, ale może je policzyć na palcach jednej ręki.

Zazwyczaj przy drugim tomie nie wdaję się w analizę głównych bohaterów, lecz tutaj muszę wam coś napisać.
Zade bardzo się ,,zmienił".
Nie był już tym mrocznym, niebezpiecznym mścicielem.
Po zaginieciu Addy, chyba dobrze napisałam, nasz bohater zachowywał się jakby go coś opętało. Nie dziwię mu się, ale to zachowanie zupełnie do niego nie pasowało.
Za to Addy.
Ta dziewczyna zyskała w moich oczach.
Z szarej myszki, stała się pewną siebie kobietą, ktora pomimo tego co przeszła, a były to straszne rzeczy, nie poddała się. Wierzyła, że jej ukochany ją uwolni.
Lecz nie czekała z założonymi rękoma.
Działała. I udało jej się to.

Pisząc o bohaterach, uważam iż trzeba zwrócić uwagę na Sibby.
Matko i córko.
Napiszę wam tylko iż mam nadzieję, iż dostanie ona swoją historię, bo czuję, że będzie ona fenomenalna.

Pomimo swojej objętości, 700 stron, książkę czyta się bardzo dobrze.
Nie ma w niej czasu na nudę.
Nie mamy tutaj momentów stagnacji. Sprawia to, że czytelnik nie ma ochoty odkładać ksiazki.
I tak samo było ze mną.
Przeczytałam całą, na raz.

Co do całej książki. Mrok wychodzi z każdej przeczytanej strony.
Dosłownie.
Czuje się mroczny klimat tej powieści.

Pomimo tego co napisałam, dylogię Cat and Mouse duet, uważam za jeden z najlepszych dark romansów jakie czytałam.
I pomimo wszelakiej gloryfikacji różnych ,,odchyleń" jakie znajdujemy w tej serii, polubiłam ją.
Uważam jednak, że osoby, które są delikatne i bardzo utożsamiają się z czytaną książką, nie powinny jej ruszać.

Czy polecam?
Cóż... I tak i nie.
Nie jest to książka dla każdego.
I pomimo ostrzeżenia i znacznika +18 jakie mamy na okładce warto się zastanowić czy aby to książka dla nas.
Czy nie jesteśmy za delikatni dla tak mrocznej i popieprzonej historii.

#reklama
Dziś zapraszam was na moją opinię na temat książki Hunting Adeline od H. D. Carlton i Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne.

Diament. Śmierć towarzyszy mi na każdym kroku, ale żniwiarz jeszcze mnie nie dostanie. Utknęłam w świecie pełnym potworów przypominających mężczyzn. Nikt tutaj nie jest tym, kim się wydaje. Jednak oni nie będą mieć mnie w nieskończoność. Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zapraszam was na moją opinię na temat książki Haunting Adeline od H. D. Carlton i Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne.

Haunting Adeline to książka, która zrobiła nie małe zamieszanie jeszcze przed swoją premierą.
A to czemu?
Wszystko przez Trigger Warning, który został umieszczony na początku powieści.
I sprawił on, że wiele czytelników zaczęło się zastanawiać, czy książki z gatunku dark są y nas potrzebne.
Cóż...nie mnie to oceniać.
Mam już swoje lata i potrafię rozdzielić fikcję literacką od prawdziwego życia.
Wiem też, że świat nie jest kolorowy.
I zdarzają się prawdziwe skurwysyny.
Uważam jednak, że takie ostrzeżenie jest dobre, bo jeżeli ktoś nie wie czego się spodziewać po danej książce, to już mniej więcej wie.
No, ale mniejsza o to.
Przejdźmy do konkretów.

Książka zawiera opisy przemocy, w tym seksualnej, oraz drastyczne sceny.

Manipulatorka
Potrafię manipulować emocjami każdego, kto mi na to pozwoli. Potrafię sprawić, żeby cierpiał, płakał lub się śmiał. Ale moje słowa nie wpływają na NIEGO…
Szczególnie kiedy błagam go, żeby odszedł.
Jednak on zawsze tam jest. Czeka, patrzy, obserwuje.
A ja nie mogę odwrócić wzroku, nie potrafię. Zwłaszcza gdy chcę, żeby podszedł bliżej.
Cień
Nie miałem zamiaru się zakochać. Jednak teraz, kiedy to się stało, nie potrafię trzymać się od niej z daleka. Uwielbiam jej uśmiech, jej oczy, sposób, w jaki się porusza. Sposób, w jaki się rozbiera. Będę ją obserwował i czekał, aż w końcu będzie należała tylko do mnie.
A wtedy już nigdy nie pozwolę jej odejść.
Nawet kiedy zacznie mnie o to błagać.

~Chcia­łem ją zła­mać. Chcia­łem, by roz­pa­dła się na ka­wał­ki. Potem mia­łem po­ukła­dać je tak, by pa­so­wa­ły do moich. Nie ob­cho­dzi­ło mnie, czy tak bę­dzie – chcia­łem spra­wić, by tak było. Spra­wić, by, kurwa, pa­so­wa­ły.~

Powiem wam, że już dawno żadna książka nie wywołała we mnie tak sprzecznych emocji.
Romatyzowanie przemocy, w tym gwałtu, jakie tutaj dostajemy. No sorry, ale nie ważne jak dobra jest książka - jestem na nie.
Gwałt to gwałt.
I mam wrażenie, że kiełkujące uczucie jakie potem mamy pomiędzy bohaterami jest totalnie dziwne.
Ja wiem, że coś takiego jest z pewnością możliwe.
No, ale nie po tak krótkim okresie czasu.
Tak wiem...fikcja literacka, ale najpierw książka demonizuje przemoc.
By za chwilę ją romantyzować.
No ludzie.
Wóz albo przewóz.
Wiem, że mamy jeszcze drugi tom, ale uważam, że pewne kwestie zostały tutaj uproszczone i potraktowane jak ubogi krewny.
Przecież wątek pedofilii, handlu ludźmi i generalnie wszystkie te rzeczy, które znajdujemy w ostrzeżeniu potraktowane są po macoszemu.
Jestem mega ciekawa jak to rozwinie się w drugim tomie.
Nie polubiłam się też z główną bohaterką, która jest mdła, nijaka. Zupełnie bez wyrazu.
Tak samo jak jej przyjaciółka.
Za to polubiłam głównego bohatera.
Pomimo tego, że kawał uja z niego.
Lecz jest wyrazisty. Charyzmatyczny. Ma w sobie coś co sprawiało, że rozdziały z jego perspektywy czytało mi się bardzo dobrze.
Wręcz nie mogłam się ich doczekać.

Co do całej książki. Mrok wychodzi z każdej przeczytanej strony.
Dosłownie.
Czuje się mroczny klimat tej powieści.

Pisząc o tej książce koniecznie trzeba zwrócić uwagę na to jak jest wydana.
Matko i córko.
No wygląda cudownie.
Pierwsze strony rozdziałów - czarne.
Wstawki z pamiętnika Gigi.
Wszystko dopieszczone.
Wizualnie ta książka to miód malina.
Dodam, że czarne pierwsze strony rozdziałów to nic nowego na naszym rynku.
Mieliśmy już coś takiego u Amo Jones.
I wtedy też wywarło to na mnie piorunujące wrażenie.

Pomimo sprzeczności jakie tutaj wam zaserwowałam to uważam, że jest to jeden z lepszych darków jakie czytałam.
Czy sięgnę po drugi tom?
Oczywiście.
Cliffhanger jaki zaserwowała nam autorka sprawia, że czytelnik z niecierpliwością czeka na drugi tom.
I pomimo tego, że w trakcie czytania można się domyśleć jak skończy się ten tom, to jednak mamy takie WTF na sam koniec.

Czy polecam?
Cóż... I tak i nie.
Nie jest to książka dla każdego.
I pomimo ostrzeżenia i znacznika +18 jakie mamy na okładce warto się zastanowić czy aby to książka dla nas.
Czy nie jesteśmy za delikatni dla tak mrocznej i popieprzonej historii.

To chyba będzie na tyle.

Książkę znajdziecie również na Legimi, bo #czytamlegalnie i #nieokradamautorów.

Zapraszam was na moją opinię na temat książki Haunting Adeline od H. D. Carlton i Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne.

Haunting Adeline to książka, która zrobiła nie małe zamieszanie jeszcze przed swoją premierą.
A to czemu?
Wszystko przez Trigger Warning, który został umieszczony na początku powieści.
I sprawił on, że wiele czytelników zaczęło się zastanawiać, czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

#reklama
Dziś zapraszam was na moją opinię na temat książki Sinners anonymous od Somme Sketcher i Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne.

Dwudziestojednoletnia Rory Carter decyduje się poślubić siedemdziesięcioletniego szefa Cosa Nostry, żeby ocalić chorego ojca. W ten sposób wkracza do świata bezwzględnej i niezwykle brutalnej rodziny mafijnej.
Zarówno jej relacja z narzeczonym, jak i wszystkimi z jego otoczenia nie układa się dobrze. Postrzegają ją przez pryzmat chciwości, chęci wykorzystania członka ich rodziny. Jednak szczególnie jeden mężczyzna nie daje jej spokoju – Angelo Visconti, trzydziestosześcioletni bratanek jej przyszłego męża.
Rory widzi w nim zimnego, kalkulującego byłego gangstera, ale jednoczenie nie potrafi przestać o nim myśleć. Wkrótce mężczyzna pozna jeden z jej najmroczniejszych sekretów. Pytanie, jak wykorzysta tę wiedzę?
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.

Nie wiem co wam napisać.
Podobała mi się ta książka, lecz tak jakby była niepełna. Czegoś w niej brakowało.
Takiego jakiegoś WOOW, które zmiotłoby mnie z planszy.
Niby był mrok. Były tajemnice.
A jednak.
No sama nie wiem.
Spodziewałam się czegoś zupełnie innego.
Lecz do tego jeszcze przejdziemy.
Teraz skupmy się na bohaterach.
Mamy Rory, do której nie pałam jakąś większą sympatią.
Ani mnie ona ziębi, ani grzeje.
Miałam momentami wrażenie, że była mdła.
Może to być spowodowane tym, że przy Angelo, wychodziła ona najzwyczajniej w świecie blado.
Bo Angelo Visconti miał w sobie to coś.
Był mroczny, niebezpieczny, charyzmatyczny.
W jego przypadku jestem na TAK.

Ogromnym plusem tej książki jest wątek Anonimowych Grzeszników.
Jak to mi się podobało.
Naprawdę.
Był wciągający. Intrygujący. Mroczny. Pełen tajemnic.

Tak jak wcześniej wam napisałam.
Nie umiem jednoznacznie ocenić tej historii.
Niby wciągająca, tajemnicza.
A jednocześnie wybrakowana.
Tak. Wybrakowana.
Bo czegoś w niej brakowało.

Czy polecam?
W sumie to tak.
Sinners anonymous to połączenie mafii, dark romansu i slow burn...Tak, dobrze widzicie, slow burn.
Bo na pewno rzeczy troszkę trzeba czekać ;)
Także jeżeli lubicie takie połączenie to koniecznie musicie sięgnąć po tę pozycję.
A znajdziecie ją min na Legimi

#reklama
Dziś zapraszam was na moją opinię na temat książki Sinners anonymous od Somme Sketcher i Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne.

Dwudziestojednoletnia Rory Carter decyduje się poślubić siedemdziesięcioletniego szefa Cosa Nostry, żeby ocalić chorego ojca. W ten sposób wkracza do świata bezwzględnej i niezwykle brutalnej rodziny mafijnej.
Zarówno jej relacja z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

#reklama
Zapraszam was na moją opinię na temat książki Known from Snow od Veli Szulwińskiej.
Dodam, że opinia będzie pełna spojlerów ukazujących absurdy tej książki.

Felicity Mistlee co roku czeka na zimę, bo wtedy znowu może poczuć śnieg pod nartami a na twarzy powiew zimnego, górskiego powietrza. Teraz, kiedy właśnie skończyła szkołę średnią, postanawia zostać wolontariuszem na austriackich stokach narciarskich. Wszystko zapowiada się genialnie, ale niestety jej plany rozsypują się w drobny mak. Neo Harrison – król tamtejszych stoków, zawodowy snowboardzista – przypadkiem wjeżdża w dziewczynę, powodując wypadek.
Chłopak, dla którego do tej pory liczyło się tylko szpanowanie na stoku, alkohol i imprezy, pierwszy raz w życiu jest załamany. Przez swoją nieuważność wyrządził niewyobrażalnie wielką krzywdę, i to nie sobie, a komuś. W jednym momencie jego świat się zmienia i nie liczy się już deska, a brązowowłosa dziewczyna o zielonych oczach. Jednak czy Felicity jest w stanie wybaczyć komuś, kto odebrał jej jedyne źródło szczęścia, którym była możliwość realizowania swojej pasji?
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej piętnastego roku życia.

Cóż....
Sięgnęłam po tę powieść ze względu na okładkę i opis.
Naprawdę sądziłam, że dostanę emocjonującą historię o wybaczeniu, pasji miłość.
A co dostałam?
Cóż...bzdura na bzdurze pogania absurd.
Bo ludzie...Ta książka jest zła.
Jest naprawdę zła.

Zastanawiam się czy autorka sprawdziła jak wygląda pobyt w szpitalu po ciężkim urazie kręgosłupa, gdzie szansę na to, że poszkodowany będzie chodził wynoszą 30%.
Mam wrażenie, że nie, bo Felicity bo ciężkim wypadku, w którym została częściowo sparaliżowana, po kilku, dosłownie kilku dniach sama ,,wspina" się na wózek.
A po wybudzeniu po ciężkiej i długiej operacji rozmawia sobie jak gdyby nigdy nic.
Fajnie.
Ja byłam pod narkozą raptem dwie godziny a obrzygałam się cała, a kontaktować się ze światem wokół zaczęłam po 6 godzinach i to tylko na zasadzie powiedzenia by ktoś napisał do mojej rodziny, że żyję, akurat panował Covid i rodzina nie mogła być w szpitalu.
I dalej poszłam w śpiocha.
Najwidoczniej Fel dostała lepsze prochy.
Felicity miała ten wypadek w Austrii.
A ona sama pochodzi z USA.
Przylatują do niej rodzice i najlepsza przyjaciółka. Do obcego kraju, na inny kontynent, do sparaliżowanej córki i przyjaciółki.
I wszyscy nie mają dla niej czasu.
Ciągle coś robią, gdzieś wychodzą.
A dziewczyna siedzi sama.
No ludzie.
Przelecieć dla kogoś pół świata, a potem go olać, tym bardziej własne dziecko....słabe.
No, ale cóż.
Słabe jest również to jak ukazane jest tutaj samobójstwo. I to się dzieje z taką osobą po próbie samobójczej.
Dziewczyna łynęła od groma tabletek, po czym wbiła sobie nożyczki w nadgarstek.
A po całym zdarzeniu leży sobie od tak, w szpitalu, jakby nic sobie nie zrobiła.
Odwiedzają ją znajomi i generalnie wyjebka na próbę samobójczą.
Ale mam jeszcze jednego hita.
Naszą bohaterkę odwiedzają znajomi z tego wolontariatu.
Ona jest już w szpitalu.
Po wypadku itd.
I jeden z tych ,,znajomych" wypala z tekstem:

– A tak nie jest? – Drzwi trza­snę­ły, a w po­ko­ju zna­lazł się Frey. – Nie je­steś śmie­ciem skrzyw­dzo­nym przez los? – Chło­pak uśmiech­nął się szy­der­czo.~

I mamy jeszcze ,,fantastyczny" ciąg dalszy:

-Poza tym mu­sia­łem zro­bić fotę tej po­kra­ce, przez którą mój przy­ja­ciel się do mnie nie od­zy­wa, na tym ko­micz­nym wó­zecz­ku – dodał, a w jego gło­sie było tyle jadu, ile nie sły­sza­łam jesz­cze u ni­ko­go.~

I jeszcze nie koniec cudownego spotkania w szpitalu:

– Co ty ro­bisz?! I ty się dzi­wisz, że ktoś cię nie lubi? Roz­wa­li­łaś mo­je­mu chło­pa­ko­wi te­le­fon tylko dla­te­go, że za­żar­to­wał! – Ivy z prze­ję­cia pod­nio­sła się z kra­wę­dzi mo­je­go łóżka.~

Nosz kurwa.
Ludzie.
I nikt tam nie reaguje tak jak powinien.
Matko i córko i reszta rodziny. 😱😱😱

No i kilka dni, już nie pamiętam ile, ale dosłownie kilka, po próbie samobójczej Fel vel Narciareczka wychodzi sobie ze szpitala.
Generalnie zastanawiam się czy autorka kiedykolwiek była w szpitalu. I wie jak to funkcjonuje.
Bo mam wrażenie, że ,,risercz" był robiony na podstawie serialu Daleko od noszy 😂😂😂

W sumie wiedza autorki na temat chrowania, poważnego, pobytu w szpitalu i rekonwalescencji jest na poziomie zerowym.
Wszystko co jest tam opisane jest totalną bzdurą, którą w kilka sekund można zweryfikować w Google.
Nawet nie trzeba czytać fachowej literatury.
Wystarczyło poświęć troszkę czasu i cyk. Byłoby ok.
A tak to wyszło jak wyszło.

Ostatnio panuje chyba moda na gloryfikację alkoholizmu, patusiarstwa i wszelakiej degeneracji ludzi.
Bo jak nazwać można fakt, że trener w alpejskim kurorcie puszcza na stok pijanego wolotariusza?
No ludzie.

No i mamy jeszcze główną bohaterkę, która jest najzwyczajniej w świecie głupia, pusta i nie ma chyba w sobie żadnych pozytywnych cech charakteru. Tej dziewczyny nie da się polubić.
Cytując mojego znajomego: nie mam do Felicity nic, nawet szacunku. 😊

Jest jeszcze Neo.
Wolontariusz, zajebisty snowboardzista, pijak, który nawet na stok musi iść pod wpływem.
Chociaż chłopak się przynajmniej ogarnął.
Wyciągnął wnioski z wypadku i poszedł po rozum do głowy.
Chociaż i tak nie pałam do niego jakąś wielką miłością.
Jednak i tak jest o niebo lepszy i fajniejszy niż wybranka jego serca, która leżąc na oddziale rehabilitacji ma w pokoju chłopaka chorego na białaczkę.
Tak, jest on potem w innym pokoju, ale przecież czekając na wyniki badań nie dają ludzi do obojętnie jakich sal nie patrząc na oddział.
Ech...
A wystarczyło wpisać to sobie w Google lub przejść się do najbliższego szpitala, większość jednostek szpitalnych w UE działa.
podobnie.

A na sam koniec zostawiłam coś czego autorka powinna się wstydzić, czyli opisanie próby samobójczej.
Zastanawiam się jak można to tak opisać.
Ja nawet nie mam słów bym wam napisać jak się z tym czuję, bo bym musiała pojechać autorce, a nie chcę tego robić.
Mam tylko nadzieję, że następnym razem zastanowi się kilkanaście razy zanim coś napisze.

Czy polecam???
NIE.
NIE.
NIE.
Myślałam, że Hell, Monety czy Students jest złe, lecz moi drodzy, Known from Snow przebiło te książki.
Zebrać wszystkie absurdy z wyżej wymienionych tytułów, a i tak mamy ich mniej iż opiniowanej właśnie książce.
Zazwyczaj piszę, że warto się samu przekonać.
Tym razem jednak nie będę was do tego namawiać.
Tej książki nie poleciłabym swojemu wrogowi.
Uważam, że jest ona przykładem na to, że pisać może każdy, ale nie każdy powinien być wydany.
Nie czytajcie.
Lecz jeżeli wasz masochizm jest większy niż mój to książkę znajdziecie min na Legimi
Bo nawet złe książki czytamy legalnie.
@obserwujący

#reklama
Zapraszam was na moją opinię na temat książki Known from Snow od Veli Szulwińskiej.
Dodam, że opinia będzie pełna spojlerów ukazujących absurdy tej książki.

Felicity Mistlee co roku czeka na zimę, bo wtedy znowu może poczuć śnieg pod nartami a na twarzy powiew zimnego, górskiego powietrza. Teraz, kiedy właśnie skończyła szkołę średnią, postanawia zostać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

#reklama
#ludkowelove
Dziś zapraszam was na moją opinię na temat książki Unbreak me od Ludka Skrzydlewska - strona autorska i BeYa.

Kiedyś przeżyła koszmar
Teraz musi pomóc innej dziewczynie
Czy znajdzie w sobie dość siły?
River Hansen pragnie jedynie przetrwać drugi rok na uczelni, nie zwracając na siebie uwagi i trzymając się z dala od ludzi, co po traumie z przeszłości stało się jej sposobem na życie. Los nie pozwala jej jednak dłużej na samotność. Dziewczyna jest zmuszona zmienić mieszkanie, a jej nowe współlokatorki, Becca i Arizona, mają mnóstwo znajomych i uwielbiają spotkania towarzyskie. Co więcej, obie nie spoczną, dopóki nie wyciągną koleżanki na imprezę. Pomimo początkowych oporów w nowym otoczeniu River całkiem dobrze się bawi.
Jedyne, co jej przeszkadza, to zainteresowanie okazywane przez Foxa Abrahama. Kapitan drużyny futbolowej, prawdziwa gwiazda kampusu i obiekt westchnień studentek, najwyraźniej nie spocznie, dopóki River nie zgodzi się z nim spotkać. Ale nie to jest najgorsze. Wkrótce dziewczyna dowiaduje się, że na tej przecież spokojnej imprezie wydarzyło się coś strasznego… Coś, co na nowo otworzy jej ledwie zaleczoną ranę i z czym River będzie się musiała zmierzyć.
Czy będzie w stanie? I czy Fox okaże się sprzymierzeńcem, czy raczej przeszkodą w grze, którą podejmie dziewczyna?
Poznajcie romantyczną, ciepłą, comfort story z nurtu new adult ― nową powieść pióra uwielbianej przez czytelniczki romansów Ludki Skrzydlewskiej!

New Adult na pełnej...
Ludka, jak tak można??
Ja chcę takiego Foxa.
Bo moi drodzy.
Fox Abraham to bohater, którego każda z nas chciałaby mieć obok siebie.
Bo nasz ,,lisek" pod tą całą otoczką gracza i najpopularniejszego faceta z kampusie, skrywa mega słodziaka, który jak się zakocha to na zabój.

~Króliczku, chcę to zrobić porządnie zapewnia mnie. - Nie zamierzam się z tobą spieszyć. Wiem, przez co przeszłaś, wiem też, że potrzebujesz czasu, żeby do tego wszystkiego przywyknąć. Ale jestem tu i jestem dla ciebie. Nie będę cię popędzał. Chcę być twoim chłopakiem, ale tez twoim przyjacielem.~

No sami popatrzcie.
No jak go tutaj nie kochać.💜💜💜💜

A River aka Króliczek to mega
sympatyczna dziewczyna, która tylko potrzebowała bodźca aby wyjść ze swojej skorupy. I na szczęście trafiła na swoje zajebiste współlokatorki no i Foxa oczywiście. Cała powieść była czymś czego
potrzebowałam.
Nie oszukujmy się. Jest mi naprawdę ciężko trafić na dobre NA czy YA.
Wiem, że rynek jest zalany tego typu literaturą, ale nie będę was okłamywać. Dla mnie słabą.
Na palcach jednej ręki można policzyć powieści z tego gatunku, które ostatnio mi
się spodobały. I właśnie jedną z nich jest #unbreakmeLS Lecz jeżeli myślicie, że to będzie lekkie
czytadełko do poduszki to się zdziwicie.
Powieść ta porusza naprawdę poważne
sprawy, które....
A co ja wam będę pisać.
Sami się o tym przekonajcie.

~Pomogłes, mi się otworzyć na ludzi i pokazales, że nie muszę przemykać po uczelni niezauważona, żeby być szczęśliwa. Wręcz przeciwnie. Ty mnie uszczęśliwiasz.~

Bosze...Ta książka jest CUDOWNA. ZAJEBISTA. GENIALNA.
Jak wiecie kocham twórczość Ludki miłością przeogromną.
Lecz, gdy dała ona cynk, iż pisze coś o sportowcach, coś w stylu serii Of Campus, to mega się bałam, że ta inspiracja będzie za duża.
Lecz jak ja się myliłam.
Ludka stworzyła coś z czego może być dumna. Coś z czego ja jestem dumna, ponieważ na okładce tego dzieła znajdziecie moje logo.
Książka wciąga już od pierwszych stron.
Już pierwszy rozdział pokazuje nam, że nie będziemy się nudzić. No, ale przecież to Ludka.
Także chyba nikogo to nie dziwi.
Unbreak Me idealne idealne New Adult.
Wszystko idealnie wyważone i dopieszczone.
Cała powieść jest intensywna i szybka. Mamy zwroty akcji, które wbijają w podłogę, lecz nie martwcie się. Akcja nie pędzi na łeb i szyję. W sumie to mogę pokusić się o stwierdzenie, że idziemy za fabułą jak osiołek za marchewką.
Tak właśnie Ludka wodzi nas za nos.

Nie chcę wam pisać więcej o fabule tej książki.
Jedyne co wam napiszę to to, że Ludka znowu to zrobiła. Znowu stworzyła coś z czego może być cholernie dumna.
Przy Unbreak Me, jak i przy innych książkach Ludki, nie mogłam się od niej oderwać. Fabuła wciągała mnie do tego stopnia, że czytałam ją rozdział po rozdziale, jak tylko była dodawana na Wattpada.

Wielki ukłon w stronę Ludki za emocje.
Czuć je z każdej przeczytanej strony.
Złość, gniew, radość, szczęście.
Tak w wielkim skrócie opisałabym uczucia jakie targały mną podczas czytania Unbreak Me. A to chyba najważniejsze, ponieważ nie ma nic gorszego dla autorka niż książka, która nie wywołuje emocji.
A tutaj wam ich nie zabraknie.

Pomimo wszystko muszę wam napisać o tym, że była to jedna z najgorszych do napisania dla mnie opinii.
A czemu?
Cóż...
Bo to Ludka. Wszystkie opinie do jej książek pisze mi się bardzo ciężko.
Ludka to Kobieta-Midas, która czego nie napisze, to zamienia się to w bestseller.
No i ile razy można pisać słodko-pierdzące opinie?
Wychodzi na to, że w przypadku Ludki, zawsze.
A wróćcie na monet.
Ta książka ma minus.
Jeden.
Przeogromny.
Jest ona zdecydowanie za krótka.
Jakby miała kilkaset stron więcej to byłby luksus.
No, ale wiecie sami.
Nie można mieć wszystkiego.

Ludka Skrzydlewska po raz kolejny po mistrzowsku wodziła nas za nos. Po raz kolejny napisała coś, od czego trudno się oderwać. Ja nie mogłam.
Czytając tę książkę przeżywałam wszystko razem z bohaterami. Kibicowałam im. Dopingowałam ich. By jednocześnie zrugać ich w myślach za to, że robią coś nie po mojej myśli. A było tak dosyć często.
Ja dosłownie żyłam tą powieścią.

Wspominając o książce Ludki, nie sposób nie wspomnieć o tym jak książka została napisana. Kocham Ludkę za jej styl, za lekkość pióra, za idealny dobór słów. Za to, że niczego nie ma w jej powieściach za mało lub za dużo. Za to, że nie muszę się domyślać, co autor miał na myśli.
I tak samo jest i tym razem. Unbreak Me, to któraś z kolei już książka autorki, którą przeczytałam, a za każdym razem jestem zaskoczona i zachwycona jej warsztatem literacki.

Tak teraz sobie dumam nad ludkowymi bohaterami. I wiecie co??
Kocham to jak Ludka ich kreuje. Jak ,,tworzy" ich historię. Każde ich zachowanie jest przemyślane jak posunięcie w szachach. Nic nie jest pozostawione samemu sobie. To może się wydawać niebywałe, ale tak jest. Każdy krok który stawiają bohaterowie, w tym Fox i River jest prędzej czy później wyjaśniany.

Cóż wam mogę jeszcze napisać?
Mogę dalej wam wylewać tutaj moje słodko-pierdzące peany na temat twórczości Ludki i tej historii, ale chyba nie o to w tym wszystkim biega.
Chodzi tutaj o rozrywkę i przyjemność z czytania, a jak to u Ludki, wszystko na najwyższym poziomie.
Bo czytanie tej powieści to była czysta przyjemność. Istna Nirvana.

Także chyba wiecie co robić?
Zamawiać, czytać i wychwalać Ludkę pod niebiosa, bo jej się to po prostu należy.
I kropka.
Finito.
The end.

#reklama
#ludkowelove
Dziś zapraszam was na moją opinię na temat książki Unbreak me od Ludka Skrzydlewska - strona autorska i BeYa.

Kiedyś przeżyła koszmar
Teraz musi pomóc innej dziewczynie
Czy znajdzie w sobie dość siły?
River Hansen pragnie jedynie przetrwać drugi rok na uczelni, nie zwracając na siebie uwagi i trzymając się z dala od ludzi, co po traumie z przeszłości...

więcej Pokaż mimo to