-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać3
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant2
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2017-12-14
2017-11-30
2017-11-06
2017-08-02
2017-01-05
2016-12-07
2016-11-09
2014-05-01
2016-10-10
2014-08-17
2016-01-09
2015-06-09
2014-11-20
Angelique to owoc miłości uzdrowicielki z Martyniki i ... Jej domniemany ojciec zabiera ją, jako jeszcze małą dziewczynkę od matki, bo różni ich kolor skóry i czyni z niej boginię dla niewolników, by uciszyć ich chęć buntu wobec wyzysku panów - plantatorów na wyspie. A obiecał jej życie godne jego córki. Widać ważniejsze są pieniądze.
W tym okresie książka obfituje w szczątkowe opisy ceremonii oddawania czci bóstwu afrykańskiemu oraz procesu rzucania zaklęć... niestety jak dla mnie paskudne, zbędne... Autorka mogła się wysilić i zamiast opisywać szczegółowo treść kilku zaklęć, opisać choć raz ceremonię, w której bohaterka uczestniczy długi czas.
W czasie takiego życia Angelique.... pojawia się młody Barnabas, miłość jej życia.
Co ciekawe - książka rozpoczyna się właśnie od narracji Barnabasa, mężczyzny będącego obecnie wampirem, który Angelique przestawia jako kobietę, która zniszczyła mu życie. W czasie czytania książki poznajemy jednak tą kobietę, jej historię i fakt, że kierowała nią miłość. Miłość prawdziwa i tak silna, że odrzucona przerodziła się w źródło wszelkiej podłości. Kto więc jest zły? Nie wybielam żadnego z bohaterów. Ona kochała. On ją zawiódł. Ona zrobiła wiele złego, ale on nie zostaje bez winy, bo zwodził ją, karmił nadzieją.
Nie polecam jednak książki, bo w tym czasie lepiej przeczytać coś bardziej wartościowego albo zwyczajnie - przyjemnego dla duszy. Książka nie porywa, nie ma tego czegoś unikatowego. Oczywiście warto powtórzyć po raz kolejny, że powinno się szanować miłość, co pokazuje ta historia, a jeżeli czynimy zło, to nie do końca dlatego, że coś nas do tego popycha, ale jak ukazuje jedna ze scen w książce - to my czyniąc zło widzimy diabły, piekło, złe duchy i dla usprawiedliwienia mówimy "prześladuje to nas". Przypadki życiowe, to jedno, ale świadome wybory nie powinny być zrzucane na "Los".
Angelique to owoc miłości uzdrowicielki z Martyniki i ... Jej domniemany ojciec zabiera ją, jako jeszcze małą dziewczynkę od matki, bo różni ich kolor skóry i czyni z niej boginię dla niewolników, by uciszyć ich chęć buntu wobec wyzysku panów - plantatorów na wyspie. A obiecał jej życie godne jego córki. Widać ważniejsze są pieniądze.
W tym okresie książka obfituje w...
2014-10-12
2014-09-07
Często to, co najprostsze niesie wielką wartość. Takie są dla mnie książki tego autora - proste słowa, oczywiste wyzwania, przed którymi staje prawie każdy (a może nawet każdy) z nas i lekkie "potrząśnięcie", czyli zmuszenie do refleksji. Jednak tym razem wyjątkowo negatywnie mnie zaskoczył.
Poznajemy historię Lindy - lat 31, kochający mąż, dzieci, kariera dziennikarki, pieniądze, stabilizacja, zdrowie. Ma wszystko, co nazwalibyśmy fundamentem szczęścia, a nawet więcej. I nagle zaczyna się w tym "dusić"... w tej złotej klatce? Stwierdza, że nie kocha już męża. Udaje przed nim, przed dziećmi, w pracy, przed znajomymi - gra dalej zadowoloną z życia. Rutyna. Przeraża ją i Linda odczuwa brak spełnienia. Pragnie znów miłości. I nagle (niby) odnajduje ją w dawnym chłopaku, z którym pewnego dnia przeprowadza wywiad. Niestety chyba autor bardzo myli miłość z pożądaniem, bo tym jest raczej siła kierująca tą kobietą. Poza stwierdzeniem, że dawny chłopak ją rozumie, autor nie wyjaśnia w czym niby dostrzega tą miłość Linda. A skutek? Zdrada. Miota się przy tym i snuje niby filozoficzne rozterki. Niestety bardzo według mnie pogmatwane, niekonsekwentne wnioski sprawiają, że kobieta szuka zwyczajnie wytłumaczenia kontaktu intymnego z innym mężczyzną, uzasadniania zdrady. Dlaczego zwyczajnie nie próbuje zmienić trochę swojego życia? Nadać intensywności pewnym aspektom? Doświadczyć czegoś nowego? W końcu to niby rutyna jej przeszkadza, brak doznań.
Tak naprawdę dla mnie ta bohaterka, to słaba kobieta, która co jakiś czas powtarza, że żyje w kraju, w którym są pewne normy i nie wypada postępować inaczej. Że potrzebuje uznania otoczenia, więc sama się w te normy "wpisuje". A jednocześnie jej to przeszkadza. Cóż - albo będzie żyć według ustalonych przez kogoś zasad, starać się ciągle wszystkich zadowolić, albo będzie sobą. Jak można być szczęśliwym próbując grać kogoś innego? Sama jest sobie winna w dużej części. Z jednej strony twierdzi, że męczy ją rutyna i brak otwartości, a jednocześnie pragnie akceptacji otoczenia i wpisuje się świadomie w zasady świata, w którym nie dyskutuje się otwarcie o uczuciach. I zamiast próbować zmienić swoje postępowanie, rzuca się w ramiona innego mężczyzny. To ma być droga do przebudzenia i szczęścia? Egoizm...
Jeżeli ktoś ma ochotę niech przeczyta, ale tym razem wyjątkowo nie polecę zagłębienia się w tej historii.
Książka nie zaskakuje. Nurtuje mnie pytanie - co na celu miał autor? Tytuł też mi nie do końca pasuje do tej niedopracowanej historii. Uwielbiam czytać, ale coś, co jest wartościowe. Niestety z tą książką jest trochę jak ze słabym filmem - człowiek ma ochotę podpowiedzieć scenarzyście co na przyszłość mógłby wziąć pod uwagę, bo drugi raz widzowie na jego film biletu nie kupią.
Często to, co najprostsze niesie wielką wartość. Takie są dla mnie książki tego autora - proste słowa, oczywiste wyzwania, przed którymi staje prawie każdy (a może nawet każdy) z nas i lekkie "potrząśnięcie", czyli zmuszenie do refleksji. Jednak tym razem wyjątkowo negatywnie mnie zaskoczył.
Poznajemy historię Lindy - lat 31, kochający mąż, dzieci, kariera dziennikarki,...
2013
2013
Bajki z dzieciństwa mówiły o elfach, jako o wróżkach - małych stworkach, ze skrzydełkami, z dobrymi serduszkami... Dlatego z półki wzięłam książkę, przeczytałam opis i przez hasło "elfy" - sądziłam, że może być za dużą bajką bez polotu, przesłodzoną, może i potrzebną, ale... szukałam czegoś błyskotliwego. Przekonał mnie fakt, że akcja rozpoczyna się w szpitalu psychiatrycznym. W końcu tak, to się bajki nie rozpoczynają. Oczekiwałam zagadek, humoru... i się nie pomyliłam.
Główna bohaterka jest "zesłana" przez rodziców do zakładu psychiatrycznego. Powód? Niestety bardzo często dziś występująca choroba - anoreksja. Jednak warunki, w jakich umieszczono Paulinę przerażają. Tam się można chyba tylko bardziej rozchorować, bo na zdrową psychikę czytelnika wpływa to fatalnie, a cóż dopiero można powiedzieć o osobie chorej?
Jest zagubiona, a pewne zdarzenia sprawiają, że sama przestaje wierzyć, że może wyzdrowieć - dostrzega coś, co logika wypiera. Boi się. Rezygnacja już chyba sprawia, że pojawienie się pielęgniarza Błażeja i jego oferta pomocy znajduje odpowiedź "Tak". Od tego momentu kończy się racjonalizm.
Paulina wchodzi w świat elfów. Dostrzega jak może funkcjonować rodzina i pojmuje to jak coś, co praktycznie nie było jej do tej pory dane. Wiele bólu związanego ze wspomnieniami, odnalezienie pokrewnej duszy i nagle w jej rzeczywistości pojawia się miłość. Jej charakter idealnie pasuje do pomysłu, który miała autorka. Otwiera tym samym drzwi kolejnym częściom losów Pauliny i jej bliskich.
Wart podkreślenia jest fakt, że autorka potrafi zaskoczyć. Brak monotonii, bo ciągle zaskakuje jakieś wydarzenie. I to zaskakuje błyskotliwie. Uwielbiam szczegóły, które symbolizują bardzo dużo - np. złamana noga jednego z elfów, u których mieszka, Szymona. To początek odkrywania prawdy o jej życiu. Dobra też lekcja, że człowiek może być aniołem i za chwilę potworem, ale to już wybór świadomy. I podkreślenie, że tylko odwzajemnione uczucie ma sens, bo poświęcanie się jednej osoby dla drugiej, to tylko wmawianie sobie miłości, która może być iskrą, która wznieci "pożar tragedii" w życiu wielu istot. To tylko kwestia czasu. Historia delikatnie "przetkana" jest faktami dotyczącymi choroby dziewczyny - można przeczytać co myśli, jak sama siebie zaskakuje mierząc się z anoreksją jak w pewnym momencie sama zrozumie, że obraz w lustrze nie był rzeczywisty. Odmalowała go w nim jej psychika i to prowadziło ją do unicestwienia. Na szczęście do tego nie doszło.
Zmiana narratora wzbogaca nas o więcej obiektywizmu przy ocenie danego zdarzenia. To cenne, bo z reguły wiemy tylko to, co sami myślimy lub to, co ktoś nam powie.
Z chęcią przeczytam kolejne części. Polecam zdecydowanie.
Bajki z dzieciństwa mówiły o elfach, jako o wróżkach - małych stworkach, ze skrzydełkami, z dobrymi serduszkami... Dlatego z półki wzięłam książkę, przeczytałam opis i przez hasło "elfy" - sądziłam, że może być za dużą bajką bez polotu, przesłodzoną, może i potrzebną, ale... szukałam czegoś błyskotliwego. Przekonał mnie fakt, że akcja rozpoczyna się w szpitalu...
więcej Pokaż mimo to