-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant7
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński6
Biblioteczka
2020-08-09
2019-03-01
Żadnego sentymentalnego rozmemłania.
"Papierowe duchy" Julii Heaberlin to książka, która odbywa się w ciszy. Jak to inaczej opisać? Nie umiem - tak opisuję, ponieważ tak odbieram pewne książki, obrazy czy filmy. Inaczej nie umiem. Kropka.
Po "Papierowe duchy" sięgnęłam nie tylko dlatego, że autorka ma w nazwisku miasto, w którym obecnie mieszkam, ale też dlatego, że - choć książka zostałą zaklasyfikowana jako thriller psychologiczny - jest specyficzna.
A takie lubię najbardziej.
Czytając recenzje innych książek, nie znoszę, gdy ktoś opisuje mi książkę. Nie szukam pójścia linią najmniejszego oporu, czyli streszczenie mi lektury.
Zajebiście Klawo, chciałam rzec.
Oczekuję czyjejś opinii, przemyśleń, nie streszczeń. Dlatego i ja oszczędzę Wam opisu; tego unikam i tego tu nie będzie tym razem.
Ale to, co Wam powiem, to jest fakt, że podróż przez książkę jest długa, dlatego polecam mały sposób, jeśli komuś ciężej wejść w ten klimat, który odbywa się w ciszy.
Nierzadko czytając pewne książki, mając dużo przestrzeni, wyobrażam sobie pewne sceny z odpowiedniego ujęcia kamery, w odpowiednich barwach czy - dosłownie - odcieniach sytuacje.
Jest to moja interpretacja obrazu, jak to robią reżyserzy filmów.
Niektórzy bohaterowie są w mojej głowie grani przez konkretnych aktorów. Zresztą sam bohater-morderca (?) mówi, że jego postać zagrałby w filmie Jeff Bridges z czasów "Big Lebowskiego" (kto nie oglądał, ten trąba!), ale wiadomo, że mniej wyluzowany-zblazowany. I to mi podpasowało i tak zostało. Zaś główną bohaterkę, Grace.... Nie powiem Wam, aby Wam niczego nie narzucać.
Ale polecam ten sposób, aby przetrwać tę podróż, która trwa.
I tak też traktuję niektóre książki: jako świetne ćwiczenie mózgu.
Bo przecież mózg to też mięsień.
A jeszcze do tego po drodze tej podróży zagłębiamy się w zajebiście (znów to paskudne słowo! Nie wiem, skąd takie plugastwa na moim języku przy recenzji książki!) skomplikowaną psychikę bohaterów.
http://zadna-kolejna-milostka.pl/papierowe-duchy-recenzja-ksiazka-w-ciszy/
Żadnego sentymentalnego rozmemłania.
"Papierowe duchy" Julii Heaberlin to książka, która odbywa się w ciszy. Jak to inaczej opisać? Nie umiem - tak opisuję, ponieważ tak odbieram pewne książki, obrazy czy filmy. Inaczej nie umiem. Kropka.
Po "Papierowe duchy" sięgnęłam nie tylko dlatego, że autorka ma w nazwisku miasto, w którym obecnie mieszkam, ale też dlatego, że - choć...
2019-02-04
http://zadna-kolejna-milostka.pl/tajemnice-pielegniarek-recenzja-historia-ktorej-nikt-nie-chce-sluchac/
Tajemnice pielęgniarek - recenzja - Historia, której nikt nie chce słuchać.
Przepraszam, że na zdjęciu uśmiecham się, ale osoba, która robiła mi je, chciała mnie rozweselić, ponieważ na większości książki płakałam.
To jest jedna z tych książek, które odkładałam kilka razy, nie chcąc dalej czytać.
"Przyszła do mnie matka w trakcie sprawy rozwodowej. Dziecko spędziło u ojca weekend i wróciło z zaczerwienieniem w okolicach odbytu. "Jestem zaniepokojona, nie wiaodmo, do czego mógł się posunąć mój były partner" - mówiła taka dziwna spokojna. Zbadaliśmy dziecko. Oczywiście, było całe i zdrowe. Nie pojmuję, do czego tomoże posunąć się rodzic w walce z drugim rodzicem..."
Książkę czytam, gdy wracam z Polski z weekendu do Berlina. Zatrzymuję się na Dworcu Głównym, jadąc z Tegel, żeby coś zjeść. Ksiązka mokła mi w ręku na śniegu, ale nie odpuszczałam i w każdyej wolnej chwili czytałam.
Czytam ją, gdy przyjaciółka z Norwegii chce przyjechać do Polski tylko po to, żeby lekarze zbadali jej 2-letnią córkę, ponieważ norwescy nie potafią poradzić sobie z gorączką.
Gdy ja miałam 40 stopni gorączki w Niemczech i straciłam głos (zbawienie dla mojego otoczenia!) i słałam się na nogach, u lekarza odesłano mnie do domu: "Gripex, pani weźmie i z powrotem do pracy!", odburknęła kobieta w gabinecie.
Mojemu koledze pielęgniarka niemiecka zapomniała podać środek znieczulający, gdy poszedł na mini zabieg palca.
Ale takich historii jest mnóstwo, zaś w Polsce usłyszymy w mediach tylko to, co najgorsze o polskich pielęgniarkach i szpitalach i lekarzach, dlatego nam się wydaje, że to są niedouczeni imbecyle, podczas gdy prawda jest taka, że te kobiety, pielęgniarki, nierzadko mają taką wiedzę, jak lekarze, ponieważ musiały ją pojąc i dzień w dzień uczyć się tego, jak jeszcze lepiej i szybciej przywrócić kogoś do życia, gdy jest sama na sali, ponieważ lekarzy brak.
W Polsce pielęgniarki nie mają sił. Fizycznie, psychicznie. Gdy za niekiedy więcej pracy dostają trzy razy mniej, niż lekarze, którzy wyzywają je od cip, tępych kurw, idiotek, a sami popełniają błędy, po 20-letnim stażu atakuje je wypalenie.
Gdy widzą, że nie ma sprzętu, którym mają uratować pacjenta, który właśnie umiera.
Gdy nie mają pomocy psychiatry czy psychologa.
Gdy małżeństwo się rozpada, ponieważ nie mają, jak same sobie poradzić z problemami finansowyi czy stresem.
Gdy są zmęczone, ponieważ kolejny agresywny pacjent, czy schizofrenik, czy pijany pacjent je pobił do krwi, ale one nie mogą tego zgłosić, a lekarz mówi do nich:
"Tepa, cipo jesteś? Nie wiesz, że do schizofrenika podchodzi się w cztery pielęgniarki?", ale jak ona ma podejść we cztery, gdy dwie są na oddziale, a nierzadko dziewięciu ludzi nie potrafi odciągnąć chorego człowieka, gdy wpadnie w szał, od pielęgniarki, którą właśnie tłucze pięściami?
"Zaczęłam pracę na oddziale psychiatrycznym na początku lat 80. i może pani nie uwierzy, ale peirwszego dnia posikałam się ze strachu w majtki. Byłam świadkiem sytuacji, gdy pacjentka rzuciła się na oddziałową. Zaszła ją od tyłu, złapała za warkocz, przewróciła i zaczęła wyrywać włosy. Koleżanki zdjęły drewniaki i waliły nimi napastniczkę po rękach, żeby puściła. Za chwilę przybiegła pomoc - w dziewięć osób nie mogliśmy odciągnąć pacjentki! Dziewczyna śni mi się do dzisiaj."
Gdy nie ma na ich fartuchy, więc same muszą tysiąc złotych wydać na trzy kolejne uniformy.
Gdy jedna drugą wkopuje: dolewa wódkę do jej herbaty, poczym nasyła kontrolę trzeźwości na nią lub gdy wrzuca do jej torebki skradzione lekarstwa.
Gdy widzą, że nie ma w szpitalach pieniędzy na nową... szmatę, zatem tą samą, którą muszą zmyć mocz pacjenta z podłogi, później one myją klamki w szpitalach.
Gdy ma każda z nich potrącone kręgosłupy, ale nie mają pieniędzy na leczenie.
Gdy muszą poinformować rodzinę, że sama musi kupić dla członka rodziny bandaże czy lekarstwa.
Albo gdy muszą zmagać się ze śmiercią, choć przez trzy doby nieustannnie walczyły o życie człowieka, a gdy umiera, czują porażkę.
Gdy.... Gdy....
One są zmęczone. I same z tym wszystkim.
One są wypalone. Dopadła je znieczulica, ponieważ co mają powiedzieć kolejnemu pacjentowi, że to nie ich wina, że nie ma sprzętu, nie ma personelu, nie ma jedzenia, nie ma lekarstwa... Nie ma, nie ma.
A im kreatywność w ratowaniu ludzi się kończy.
Tak broni się ich psychika, żeby do końca nie zwariowały.
To nie personel jest chory, tylko nasz Narodowy Fundusz Zdrowia jest chory.
Gdy Niemcy słyszą, że zajmuje się nimi polska pielęgniarka, od razu zaczynają się uśmiechać, ponieważ nasze polskie pielęgniarki:
- ciężko pracują przy pacjencie
- sa uśmiechnięte
- są czułe
- mają zadziwiająco dużą wiedzę.
W Polsce nie ma czegoś takiego, że po akcji ratunkowej, mają godzinę dla siebie, żeby odetchnąć i dojść do siebie. W Niemczech jest nie do pomyślenia to.
I jak zaznaczaja: to nie to, że w Niemczech jest idealnie. Jest normalnie.
W Niemczech nie do pomyślenia by było wśrod pielęgniarek, żeby lekarz bez szacunku do pielęgniarki się odezwał. Aby kazał jej wykonać robotę, która przekracza jej obowiązki.
Aby robiła za sprzątaczkę, lekarza, pielęgniarkę. Aby pracowała na dwa etaty, żeby wyrobić.
Wiem, że należy brać pod uwagę "Prawo Wielkich Liczb": Siłą rzeczy zawsze znajdzie się odsetek ludzi, którzy po prostu są zepsuci i inne czynniki nie mają tu nic do rzeczy; po prostu są źli. Ale nie wszyscy.
Następnym razem, gdy pojedziemy do szpitala, postarajmy się je zrozumieć i... po prostu uśmiechnąć i powiedzieć, że wiecie, że są zmęczone. To niekiedy wystarczy. Banalny, prosty, dziecinny, ale ludzki odruch.
Bo może przed chwilą ktoś im zmarł, choć ratowały człowieka przez trzy doby i nie mając przerwy, one muszą iść do Was. I mimo to, że są zmęczone i tyle rzeczy je spotkało, nie są chujkami wobec Was/nas, one dalej chcą ratować życie innym.
"Przywieziono nam półroczną dziewczynkę z domu samotnej matki. Pracowniczka socjalna zauważyła guza na główce i wezwałą karetkę. Okazało się, że dziecko ma strzaskaną połowę czaszki. Pamiętam tę matkę. Tłumaczyła, że małą uderzyła się w czasie kąpieli o brzeg wanienki, później twierdziła, że o ścianę w czasie przewijania. Do nas trafiają dzieci, których rodzice niechcący upuszczają na podłogę i nic im nie jest. Doskonale wiemy, z jakąs siłą trzeba uderzyć, żeby strzaskać dziecku główkę."
http://zadna-kolejna-milostka.pl/tajemnice-pielegniarek-re…/
----------------------------------------------
"Tajemnice pielęgniarek" Marianny Fijewskiej będą miały swoją premierę 13.lutego i mam nadzieję, że własnie poprzez nią - jak i poprzez książki - coś zacznie zmieniać się w tym kraju.
"Na praktykach na oddziale ogólnym psychiatrii chodził za mną młody chłopak, był w psychozie po dopalaczach. Naśladował każdy mój ruch: odgarniałam włosy, on odgarniał, mrugałam, on mrugał, w pewnym momencie miałam wrażenie, że nawet oddychamy w tym samym rytmie. To trwało cały dzień, wieczorem przeszłam do sektora dla kobiet, gdzie oczywiście nie mógł wejść (...). Stałam koło jednej z pacjentek i nagle poczułam czyjś oddech na szyi. Wiedziałam, że to on, i zesztywniałam. Wyszeptał mi do ucha: 'Utopić cię, utopić cię, utopić cię...'."
http://zadna-kolejna-milostka.pl/tajemnice-pielegniarek-recenzja-historia-ktorej-nikt-nie-chce-sluchac/
Tajemnice pielęgniarek - recenzja - Historia, której nikt nie chce słuchać.
Przepraszam, że na zdjęciu uśmiecham się, ale osoba, która robiła mi je, chciała mnie rozweselić, ponieważ na większości książki płakałam.
To jest jedna z tych książek, które odkładałam kilka...
2018-12-24
http://zadna-kolejna-milostka.pl/fetysz-obudzilem-sie-troche-podly/
DZIWKA
Jako kobieta i feministka (heheszki) dziękuję jemu - mężczyźnie, dziennikarzowi - szczególnie za ten rozdział.
Zaczyna rozdział jak bajkę "Dawno, dawno temu był taki program Wielki Brat i tam Frytka przespała się z Kenem. A może raczej popłynęła z bąbelkami w jacuzzi. I została naczelną kuwą Polski. Szmatą. Dostała od show-biznesu mocno po mordzie".
A co z Kenem? Nic, cisza. Ulotnił się wraz z rą wodą, która spłynęła w słynnym jacuzzi.
Ponieważ o tym, że Frytka po dzień dzisiejszy nosi szkarłatną literę, wiemy bardzo dobrze. Ba! Nawet pani z klasą, która broni zwierząt, w telewizji śniadaniowej nie ma nad nią litości i obśmiewa ją na żywo w telewizji, gdy Fytka chce zapomnieć o tym, co się stało, ale inni wiecznie jej przypominają. Bo taka nie ma już życia. Nie normalne. Nie w Polsce.
Dziękuję Fetyszowi za ten feministyczny wydźwięk; za to, że on jako mężczyzna punktuje, że współcześnie kobiety wciąż muszą tłumaczyć się ze swojej seksualności i swoich wyborów. I jako dziennikarz przypomina słowa Kasi Nosowskiej:
"Milena to dziwka, tak zwykli mawiać ci, co jejnie mieli, a bardzo chcieliby mieć".
Co jest wyznacznikiem dziwki?, pyta, ale choć wielu pseudo-mądrych, silących się na image intelektualisty nawet dyskredytują te, które zachowują się tak, jak mężczyznom pozwala się:
"Oczywiście, że nie jestem zacofany. Że jestem za tym, aby kobieta miała prawo do orgazmu (wow!, dziękujemy wam - przyp. JA), ALE....". I to "ale" panowie przekreśla wszystko: Wasz intelekt, klasę, liberalizm. Nie ma "a;e". Jest równoupranienie: Wami rządzi popęd, nami rownież.
Czy jest to związane z naszym polskim wychowaniem? Jest ono nieco jaskiniowe, średniowieczne - że niby mężczyzna może, ile wlezie, bo świadczy o jego byczej sile rozpłodowej, a u kobiet najseksowniejsze są zaciśnięte nóżki i usłuszność? (...)W czasach równouprawnienia naprawdę wydaje mi sięt o żałośnie śmieszne. Z iloma trzeba pójść do łóżka, aby zostać dziwką?
Fetysz często wspomina o emigracji, na której się znajduje. On Londyn, ja Berlin. Dwie stolice, podobne postrzeżenia, zatem a propos tego taka rzecz:
Na forach "Polacy w Niemczech", "Polacy w Berlinie" itp. kiedy np. kobieta/dziewczyna pisze ogłoszenie: "Poszukiwany tani nocleg w Berlinie. Ktoś coś?" Janusze odpisują zaraz: "hue hue, u mnie możesz przenocować hue hue". Dumni ze swego przebłyskotliwego żartu.
Ale gdyby jakaś dziewczyna odpisała tak żartobliwie mężczyźnie, który szuka noclegu, zaraz by było, że się wpycha do łóżka i jest puszczalska. Choć robi to samo, co panowie. I własnie o tych samych panów by tak usłyszała.
Zauważa, że gdy Bieber czy wielu innych pokazał swoje nagie ciało od tyłu, posypały się komentarze zachwytu. Orgazm na ustach ludzi, szczytowanie komentarzy, poczym Fetysz zauważa, że gdy Demi Lovato opublikowała zdjęcie w seksownym zdjęciu, padały komentarze, iż "Kobiecie nie wypada".
Czy ludzie nie zauważają tego nonsensu? Tej hipokryzji?
"Świat się pogubił w seksie, który jest wszędzie i sprzee wszystko. Tylko dlaczego za seksualność pali się kobiety, a pomniki stawia się mężczyznom?"
http://zadna-kolejna-milostka.pl/fetysz-obudzilem-sie-troche-podly/
DZIWKA
Jako kobieta i feministka (heheszki) dziękuję jemu - mężczyźnie, dziennikarzowi - szczególnie za ten rozdział.
Zaczyna rozdział jak bajkę "Dawno, dawno temu był taki program Wielki Brat i tam Frytka przespała się z Kenem. A może raczej popłynęła z bąbelkami w jacuzzi. I została naczelną kuwą...
2018-07-01
http://zadna-kolejna-milostka.pl/dwie-siostry-recenzja/
Przeczytałam książkę. Reportaż. "Dwie siostry". Szczere wypowiedzi i prawdziwą historię dziewcząt (imigrantek, które uciekły do Norwegii, gdzie dostały mieszkanie socjalne, socjał, edukację, były w klasie przygotowującej i wdrażającej do społeczeństwa norweskiego i systemu edukacji), które przystąpiły do "świętej wojny".
⚫ dziewczyny potrafiły kilka razy w ciągu lekcji przerwać nagle naukę, rozłożyć w klasie dywanik do modlitwy i zacząć się modlić. Głośno. I gdy nauczycieli po jakimś czasie zwracali uwagę, że to nieco burzy program nauczania i inni uczniowie nie mogą się uczyć, zaczęły reagować agresją, oskarżając szkołę o islamofobię.
⚫ kiedy zaczęto zabraniać noszenia nikabu ze względów bezpieczeństwa i po podwyższonych zagrożeniach terrorystycznych w Europie, zaczęli uważać, że zabraniają im noszenia nikabów ze względu na nienawiść do islamistów. Chociaż tu chodziło stricte o bezpieczeństwo.
⚫ gdy koleżankom tłumaczyły, że obcinanie głów niewiernym i 9/11 to kara i "mają to, na co sobie zasłużyli", na odpowiedzi innych, że zabijanie jest złe, odpowiadały, że nie wolno krytykować ich religii i ze Norwegowie nienawidzą ich, bo wyznają islam.
⚫ Ayan (główna bohaterka w książce, prawdziwa postać) odmawiała lekcji wf-u ze względu na swoje przekonania religijne, ale ponieważ chciała uczęszczać do norweskiej szkoły w Norwegii, nie mogła zmieniać całego prawa pod siebie (walczyła z nauczycielami, że może chodzić na specjalną siłownię po zamknięciu i wtedy nauczycielka może na nią patrzeć, żeby zaliczyć WF w szkole). Dlatego gdy na zakończeniu liceum nie została przepuszczona jej dalej, po raz kolejny było to odebrane jako niechęć do muzułmanów. Mimo tego, że z pozostałych przedmiotów miała same 4 i 5.
⚫ W książce ("Dwie siostry") były cytaty głównych bohaterek, autentycznych postaci, i opisy rozmów, w których uważały, że jedyne prawo, jakie obowiązuje, nawet te w Norwegii, to słowo Allaha zapisane w Koranie, zaś obowiązkiem każdego muzułmanina jest wziąć udział w dżihadzie przeciwko każdemu, kto nie jest islamistą.
⚫ Gdy ich ojciec wyruszył na poszukiwanie ich na Bliski Wschód, zgodziły się na to, żeby ich ojca zamknąć w wychodku wśród fekaliów i żeby go głodzić przez parę tygodni, pobitego do krwi, kopiąc go po głowie. Wszystko w imię religii (książka opisuje też metody torturowania jeńców przez ISIS, np. przypalanie, grillowanie jąder, aż sczernieją).
⚫ A także pokazywanie prywatnych rozmów głównej bohaterki, Ayan (z koleżanką), która mówiła, że porywanie i gwałcenie kobiet jest naturalne, ponieważ "to są łupy wojenne. Ghanima. Bojownicy potrzebują odprężenia. To przecież mężczyźni. Koran na to zezwala".
http://zadna-kolejna-milostka.pl/dwie-siostry-recenzja/
Przeczytałam książkę. Reportaż. "Dwie siostry". Szczere wypowiedzi i prawdziwą historię dziewcząt (imigrantek, które uciekły do Norwegii, gdzie dostały mieszkanie socjalne, socjał, edukację, były w klasie przygotowującej i wdrażającej do społeczeństwa norweskiego i systemu edukacji), które przystąpiły do "świętej...
2018-08-01
http://zadna-kolejna-milostka.pl/naondel-kroniki-czerwonego-klasztoru-czyli-egzotyczna-lodzia-po-sile-kobiet/
Co śmieszne, tę książkę otrzymałam przez przypadek tuż przed dłuższym wyjazdem do Turcji, podczas gdy rzecz w książce "Naondel. Kroniki czerwonego klasztoru" dzieją się na dawnych terenach obecnej Turcji i nieco dalej na Wschód.
Książka przypomina mi twórczość Giny B. Nahai: o trudnych i smutnych, ale magicznych historiach kobiet z Bliskiego Wschodu. O historiach, w których kobiety muszą godzić się ze swoim losem w świecie, w którym mezczyzni maja władzę: syn wezyra zmusza Kirab do wypicia wody ze źródła, kiedy w odpowiedniej fazie księżyca woda jest trująca; zmusza ją, swoją ukochaną, tylko po to, by sprawdzić, czy dzięki tej wodzie będzie mógł kontrolować innych, a następnie morduje jej cała rodzinę, zmusza do ślubu, żeby przywłaszczyć sobie magiczne źródło i żeby Kirab dalau syna, zaś kiedy źródło przepowiada mu, że bedzieial córkę, za każdym razem, zmusza swoją żonę do poronienia.
Ale to tylko historia pierwszej kobiety, ponieważ na książkę składa się historia więcej kobiet, których los się łączy, żeby i one się zjednoczyły.
http://zadna-kolejna-milostka.pl/naondel-kroniki-czerwonego-klasztoru-czyli-egzotyczna-lodzia-po-sile-kobiet/
Gdyby kobiety zrozumiały, że gdyby się złączyły, będziemy nie do pokonania. Ta książka uświadamia, jak kobiety są silne i nie do pokonania, a także jak to mężczyźni żyją w strachu i poczuciu niedowartościowania, które zmusza ich do walk o podbojów.
Mam dziwne i silne poczucie, że wiele kobiet po przeczytaniu te książki, zaakceptuje same siebie: zrozumieją, że każda z nas jest różnorodna i to jest piękne w nas. I że w każdej z nas ta inność jest idealna.
"Mężczyźni obawiali się nas. Myśleli, że jesteśmy groźnymi kapłankami, które mogą ich zabić kilkoma słowami. Mężczyźni boją się wszystkiego, czego nie rozumieją. Dlatego zakneblowali nam usta i związali ręce".
Mocne było to, że władca państwa powierzał swoje sekrety i ufał bezgranicznie swemu najmłodszy synowi, tylko jemu, do czasu, gdy okazało się, że była to córka przez lata chowana przez matkę na chłopca tylko dlatego, żeby i jej ojciec nie zabił. Gdy wyznała przed ojcem prawdę, odrzucił ja z dnia na dzień, uznając, że jednak nie jest na tyle godna (silna, inteligentna, mężna, choć jeździła z nim od urodzenia na wojny), żeby być dalej jego powiernikiem, ponieważ okazała się dziewczyną.
Równie silna była historia wojowniczki, która pokonała setkę żołnierzy władcy państwa, więc w rezultacie po porwaniu wojowniczkę niszczył, upokarzał i gwałcił, ponieważ była silną kobietą, a takich on nienawidził. Bo nawet gdy ją pojmał, długo nie zauważył, że jest kobietą, ponieważ nie wierzył, że kobieta może być tak odważna i waleczna.
Przy tej książce nie da się nie wzruszyć.
"- Czasami wpuszczę tutaj księcia. Pozwolę mu na kąpiel w źródlanej wodzie, gdy ta będzie dobra. To przywróci mu na jakiś czas siły. Niekiedy pozwolę mu również na kąpiel w złej wodzie, jeśli będę go chciał osłabić i nim kierować.
Mój pan kompletnie nie zważał na słowa w naszej obecności. Nawet zdrada stanu nie była niebezpieczna, jeśli dopuszczano się jej w obecności kobiet. Byłyśmy nikim. Warte tyle co trawa. Równie zastępowalne."
http://zadna-kolejna-milostka.pl/naondel-kroniki-czerwonego-klasztoru-czyli-egzotyczna-lodzia-po-sile-kobiet/
Co śmieszne, tę książkę otrzymałam przez przypadek tuż przed dłuższym wyjazdem do Turcji, podczas gdy rzecz w książce "Naondel. Kroniki czerwonego klasztoru" dzieją się na dawnych terenach obecnej Turcji i nieco dalej na Wschód.
Książka przypomina mi twórczość Giny...
2018-09-01
http://zadna-kolejna-milostka.pl/ostatnia-dziewczyna-o-mojej-niewoli-i-walce-z-panstwem-islamskim-recenzja/
"Kiedy wymiotowała i błagała, żeby ją choć na chwilę zostawili, ponieważ zaraz zemdleje z wyczerpania fizycznego, mówili do niej jak do dziecka, które wpadło histerię i trzeba tę histerię przeczekać, że nic jej nie będzie, jednocześnie nie przestając jej gwałcić. Jeden po drugim. Przez lata była przewożona od domu do domu jako niewolnica seksualna. Ponieważ tak traktują kobiety mężczyźni z Państwa Islamskiego.
Przy tej książce brak mi słów… Wydaje mi się, że za dużo tu nie trzeba mówić, ponieważ słowa są zbędne…
Prawdziwa historia dziewczyny, Nadii Murad, Jezydki, która w 2014 r. została porwana przez Państwo Islamskie i której wymordowano całą rodzinę. Przez lata była regularnie gwałcona – w dzień i w nocy, na zmianę, w kolejce przez bojowników islamu. Przeżyła i opowiedziała swoją historię.
Opowiada także o innych młodych dziewczynach, które jeszcze nie zaczynały miesiączkować, a już zmuszano je do seksu z wieloma mężczyznami – bojownikami ISIS. Nadia opowiada o ich próbach ucieczki, które kończyły się tragedią. I o tym, jak walczyły z gwałcicielami, jak próbowały odpierać ataki mężczyzn, którzy byli o wiele silniejsi od nich. O ich próbach ucieczki, które kończyły się tragedią. Chociaż nigdy nie udawało im się wygrać. „Ani razu nie pozwoliłyśmy im zrobić tego spokojnie”, mówiły. „Opierałam się, biłam, plułam mu w twarz, nie dawałam się”. Jedna dziewczyna zdeflorowała się butelką, żeby nie być już dziewicą, kiedy dobierze się do niej bojownik, a inne próbowały się podpalić. Oczywiście najgłośniej przemawiają głosy kobiet, których już nie ma, bo wolały się zabić, niż pozwolić zgwałcić mężczyznom z Państwa Islamskiego.
Nadja tłumaczy, że mężczyźni dołączyli do tej organizacji z oczywistych powodów – chcieli pieniędzy, władzy i seksu. Byli za słabi, by wykombinować, jak dostać to wszystko bez używania siły.
Mężczyźni nie są silniejsi psychicznie od kobiet, ani nie są bardziej stworzeni do władzy. Oni po prostu siłą to wszystko sobie biorą.
Nadia Murad opisywała też moment, gdy uciekała z niewoli: przejeżdżała obok miejsc, które były podpalane przez bojowników Państwa Islamskiego – chcieli po prostu niszczyć, bez powodu.
"Kiedy się odsuwałam, brutalnie przyciągał mnie z powrotem. Zachowywał się tak głośno, że strażnicy pewnie wszystko słyszeli. Krzyczał, jakby chciał powiadomić cały Mosul, że wreszcie gwałci swoją sabijja – i nikt mu w tym nie przeszkodzi."
Po pewnym czasie była tak bardzo wyczerpana, że gdy była przewożona autem, modliła się, żeby natrafili na bombę.
W pewnym momencie, gdy obudziła się nad ranem, gdy przyszedł do niej kolejny islamista, obojętnie, odrętwiała emocjonalnie powiedziała tylko, że tylko napije się najpierw wody, bo jest wyczerpana. A potem już było jej wszystko jedno, co się z nią dzieje.
Bojownicy Islamscy, którzy porwali i gwałcili żonę jednego z mężczyzn, dzwonili do niego, żeby opowiadać, co robią dokładnie z jego żoną.
http://zadna-kolejna-milostka.pl/ostatnia-dziewczyna-o-mojej-niewoli-i-walce-z-panstwem-islamskim-recenzja/
"Kiedy wymiotowała i błagała, żeby ją choć na chwilę zostawili, ponieważ zaraz zemdleje z wyczerpania fizycznego, mówili do niej jak do dziecka, które wpadło histerię i trzeba tę histerię przeczekać, że nic jej nie będzie, jednocześnie nie przestając jej gwałcić....
2018-06-01
http://zadna-kolejna-milostka.pl/zielone-oczy-wolnosci/
Zadziwia mnie to, że kobiety nie odstają od mężczyzn w kwestii boju, a jednocześnie główna bohaterka nie traci swojej wrażliwości i sentymentalizmu – ostatnio usłyszałam takie zdanie, że człowiek sentymentalny to ten, który miał szczęśliwe życie. Zgadzam się z tym. I Avasta również musiała mieć niegdyś szczęśliwe życie, dlatego je wspomina, stanowi jej część. Co zaś tyczy się niewyzbycia z wrażliwości, to zawsze uważałam, że człowiek silny psychicznie to ten, który nie zamienił się w cynika i nie stał się oschły, mimo tego wszystkiego, co go spotkało. Bo przecież to nie sztuka przy kilku czy pierwszej sytuacji, pierwszej traumie odpuścić sobie. Tak to każdy może.
To, co dała mi ta książka, "Zielone oczy wolności", to historie, która była dla mnie zupełnie obca. Prawdopodobnie wyjdę na ignorantkę, ale przyznam się i nie będę udawała mądrzejszej, niż jestem naprawdę, że moja wiedza z zakresu Kurdów była niemalże minimalna.
http://zadna-kolejna-milostka.pl/zielone-oczy-wolnosci/
Zadziwia mnie to, że kobiety nie odstają od mężczyzn w kwestii boju, a jednocześnie główna bohaterka nie traci swojej wrażliwości i sentymentalizmu – ostatnio usłyszałam takie zdanie, że człowiek sentymentalny to ten, który miał szczęśliwe życie. Zgadzam się z tym. I Avasta również musiała mieć niegdyś szczęśliwe...
2018-05-01
http://zadna-kolejna-milostka.pl/gnijacy-swiat-isaac-marron/
http://zadna-kolejna-milostka.pl/gnijacy-swiat-isaac-marron/
http://zadna-kolejna-milostka.pl/gnijacy-swiat-isaac-marron/
ZASKOCZYŁA MNIE TA POZYCJA (Pozycja? #heheszki).
Jest to książka dla tych, którzy:
⚫Dla tych, którzy nie oglądali filmu
⚫Dla tych, którzy nie będą go oglądali
⚫ Dla tych, którzy oglądali, ale - że tak powiem - odróżniają kawior od kaszy
"Dzieciom brakuje instynktów, które mają dorosli. Trzeba je uczyć, w jaki sposób wszystko robić. Jak łatwo zabijać, jak łazić bezcelowo, jak się kołysać, jęczeć, prawidłowo gnić. Ale teraz nie ma zajęć. Nikt ich nie uczy i jak wyschnięte bulwy czekające w zmrożonej zimą glebie, same wracają do życia."
Sądziłam, że będzie to kolejna książka, którą odłożę i nie wspomnę o niej, ale dobrze napisana, to mało powiedziane... To co mnie zdziwiło w tej książce, to jest to, że autor nie oparł się na infantylna języku, który męczy i odczuwa się litość w stosunku do dorosłego człowieka: "Stary, jesteś czterdziestoletnim dudem, a piszesz, jakbyś naczytał się 'Zmierzchu'. What's wrong without You??"
Tak jak zawsze ubolewam, że książki są napisane w tragicznie infantylny sposób, tak tu nie dość, że nie jest on tak banalnie napisany, to jeszcze jest wręcz naprawdę bardzo dobrze. Przez co można się zdziwić, że poruszając taka tematykę sci-fiction, można jednocześnie pisać językiem na poziomie. I to takim, że wielu pisarzy, którzy silą się na wygórowaną tematykę czy egzaltowaną lirykę, mogliby pozazdrościć talentu autora...
A głównie mowa tu o przemyśleniach głównego bohatera i o opisach świata, społeczeństwa - to sprawia, że książka nie jest właśnie głupia.
Ale jeśli komuś ta książka się nie spodoba, to - cóż - wiecie: niektórzy Monty Pythona uważają nie rozumieją i uważają, ze te żarty są nieśmieszne, ponieważ są bez sensu.
A propos - ja "Płonący świat" oraz "Wiecznie żywego" uwielbiam również za groteskę i nieco surrealistyczny humor.
Zastanawiam się też, czy Isaac Marion umyślnie wybrał lotnisko jako miejsce zamieszkania R - miejsce odlotów i przylotów; podróżowania; miejsce, w którym czeka się, aż przyjdzie nasza kolej, aby polecieć w kierunku, który obraliśmy; lotnisko jako miejsce, w którym decydujemy się na zmianę tego kierunku. Aż unosimy się wysoko i już nie ma odwrotu, dopóki nie wylądujemy.
Lub nie zderzymy się z ziemią.
Jeśli chcecie, można podejść do takiej tematyki w książkach tego autora, pamiętając, że:
tak należy pisać!
że możemy potraktować całość książek jak metafory
Książka należy do Wydawnictwa Replika, które choć nie wydaje milionów, aby wypromować się czy żeby wejść w fuzję z popularną siecią księgarń, aby skupiać się na zysku, jest wydawnictwem, które lubi odważne książki. O czym się już przekonałam.
http://zadna-kolejna-milostka.pl/gnijacy-swiat-isaac-marron/
http://zadna-kolejna-milostka.pl/gnijacy-swiat-isaac-marron/
http://zadna-kolejna-milostka.pl/gnijacy-swiat-isaac-marron/
ZASKOCZYŁA MNIE TA POZYCJA (Pozycja? #heheszki).
Jest to książka dla tych, którzy:
⚫Dla tych, którzy nie oglądali filmu
⚫Dla tych, którzy nie będą go oglądali
⚫ Dla tych, którzy oglądali,...
2018-06-01
http://zadna-kolejna-milostka.pl/gnijacy-swiat-isaac-marron/
http://zadna-kolejna-milostka.pl/gnijacy-swiat-isaac-marron/
http://zadna-kolejna-milostka.pl/gnijacy-swiat-isaac-marron/
ZASKOCZYŁA MNIE TA POZYCJA (Pozycja? #heheszki).
Jest to książka dla tych, którzy:
⚫Dla tych, którzy nie oglądali filmu
⚫Dla tych, którzy nie będą go oglądali
⚫ Dla tych, którzy oglądali, ale - że tak powiem - odróżniają kawior od kaszy
"Dzieciom brakuje instynktów, które mają dorosli. Trzeba je uczyć, w jaki sposób wszystko robić. Jak łatwo zabijać, jak łazić bezcelowo, jak się kołysać, jęczeć, prawidłowo gnić. Ale teraz nie ma zajęć. Nikt ich nie uczy i jak wyschnięte bulwy czekające w zmrożonej zimą glebie, same wracają do życia."
Sądziłam, że będzie to kolejna książka, którą odłożę i nie wspomnę o niej, ale dobrze napisana, to mało powiedziane... To co mnie zdziwiło w tej książce, to jest to, że autor nie oparł się na infantylna języku, który męczy i odczuwa się litość w stosunku do dorosłego człowieka: "Stary, jesteś czterdziestoletnim dudem, a piszesz, jakbyś naczytał się 'Zmierzchu'. What's wrong without You??"
Tak jak zawsze ubolewam, że książki są napisane w tragicznie infantylny sposób, tak tu nie dość, że nie jest on tak banalnie napisany, to jeszcze jest wręcz naprawdę bardzo dobrze. Przez co można się zdziwić, że poruszając taka tematykę sci-fiction, można jednocześnie pisać językiem na poziomie. I to takim, że wielu pisarzy, którzy silą się na wygórowaną tematykę czy egzaltowaną lirykę, mogliby pozazdrościć talentu autora...
A głównie mowa tu o przemyśleniach głównego bohatera i o opisach świata, społeczeństwa - to sprawia, że książka nie jest właśnie głupia.
Ale jeśli komuś ta książka się nie spodoba, to - cóż - wiecie: niektórzy Monty Pythona uważają nie rozumieją i uważają, ze te żarty są nieśmieszne, ponieważ są bez sensu.
A propos - ja "Płonący świat" oraz "Wiecznie żywego" uwielbiam również za groteskę i nieco surrealistyczny humor.
Zastanawiam się też, czy Isaac Marion umyślnie wybrał lotnisko jako miejsce zamieszkania R - miejsce odlotów i przylotów; podróżowania; miejsce, w którym czeka się, aż przyjdzie nasza kolej, aby polecieć w kierunku, który obraliśmy; lotnisko jako miejsce, w którym decydujemy się na zmianę tego kierunku. Aż unosimy się wysoko i już nie ma odwrotu, dopóki nie wylądujemy.
Lub nie zderzymy się z ziemią.
Jeśli chcecie, można podejść do takiej tematyki w książkach tego autora, pamiętając, że:
tak należy pisać!
że możemy potraktować całość książek jak metafory
Książka należy do Wydawnictwa Replika, które choć nie wydaje milionów, aby wypromować się czy żeby wejść w fuzję z popularną siecią księgarń, aby skupiać się na zysku, jest wydawnictwem, które lubi odważne książki. O czym się już przekonałam.
http://zadna-kolejna-milostka.pl/gnijacy-swiat-isaac-marron/
http://zadna-kolejna-milostka.pl/gnijacy-swiat-isaac-marron/
http://zadna-kolejna-milostka.pl/gnijacy-swiat-isaac-marron/
ZASKOCZYŁA MNIE TA POZYCJA (Pozycja? #heheszki).
Jest to książka dla tych, którzy:
⚫Dla tych, którzy nie oglądali filmu
⚫Dla tych, którzy nie będą go oglądali
⚫ Dla tych, którzy oglądali,...
2018-05-01
I dziwnie, gdy czytałam postacie tak rozbudowane, skomplikowane, bogate wewnętrznie, jak jeszcze w mało której książce.
Nie chcę, żeby było patetycznie i egzaltowanie, ale (ALE oczywiście, że tak napiszę) Dennis Lehane misternie utkał osobowość, łączą ze sobą cechy ciasno jak w pajęczynie, w którą czytelnik łatwo wpadnie – kupi i uwierzy w istnienie takiej postaci. Jego postacie są z mięsa i ducha. I to nie świętego i to pewnie właśnie dlatego są takie realne, bo nie są święte, nie są czarno-białe, ani takie, które możemy wziąć z wypożyczalni bohaterów dla autorów – takie, które występują w większości książek.
http://zadna-kolejna-milostka.pl/pokochac-noc-recenzja/
I dziwnie, gdy czytałam postacie tak rozbudowane, skomplikowane, bogate wewnętrznie, jak jeszcze w mało której książce.
Nie chcę, żeby było patetycznie i egzaltowanie, ale (ALE oczywiście, że tak napiszę) Dennis Lehane misternie utkał osobowość, łączą ze sobą cechy ciasno jak w pajęczynie, w którą czytelnik łatwo wpadnie – kupi i uwierzy w istnienie takiej postaci. Jego...
2018-04-01
KLIMAT DAVIDA LYNCHA W WERSJI LIGHT.
Główni bohaterowie są jak pytanie i odpowiedź: niby siebie uzupełniają, ale jedno woli stawiać wszystko niedopowiedziane, nieskończone, takie permanentne rozważania, ona ceni sobie niewiedzę, bo dla niej jest ludzka, ponieważ nie daje jednostkom odczuć samotności; a on zaś docieka, zbiera wiedzę i sam rzuca odpowiedziami na wszystko.
http://zadna-kolejna-milostka.pl/moze-pora-z-tym-skonczyc-recenzja-i-to-rozumiem/
Ich wzajemne poznawanie się przypomina układanie niekończących się puzzli. Ale pewne rzeczy jak na przykład matematyka i muzyka idą ze sobą w parze.
Ona (główna-główna bohaterka, której imię jest nieznane) zauważa, że związek może być wieczorem całkiem inny niż po południu, może zmienić się z godziny na godzinę. On stwierdza, że ich związek ma własną walencyjność.
On natomiast mówi, że bał się, że mu kończyna odpadnie:
"Dzień czy dwa po urodzeniu się jagnięcia tata zakładał mu na ogon specjalne gumowe opaski. Były bardzo obcisłe, hamowały przepływ krwi. Kilka dni później ogon po prostu odpadał (...). jako dziecko od czasu do czasu wychodziłem w pole i znajdowałem taki bezpański ogon. Zacząłem się zastanawiać, czy może mnie spotkać coś podobnego. A co, jeśli mam odrobinę za ciasne rękawy koszuli lub skarpet?" (str. 75)
(...)
Książka uświadamia nam, że każdy z nas nie ma innej rzeczywistości poza naszymi myślami i jednocześnie jak bardzo jest to zwodnicze...
KLIMAT DAVIDA LYNCHA W WERSJI LIGHT.
Główni bohaterowie są jak pytanie i odpowiedź: niby siebie uzupełniają, ale jedno woli stawiać wszystko niedopowiedziane, nieskończone, takie permanentne rozważania, ona ceni sobie niewiedzę, bo dla niej jest ludzka, ponieważ nie daje jednostkom odczuć samotności; a on zaś docieka, zbiera wiedzę i sam rzuca odpowiedziami na...
2018-06-01
http://zadna-kolejna-milostka.pl/kobieta-nieidealna-magda/
Z przyczyn osobistych i światopoglądowych uznałam za stosowne pisać o książkach tych, które są dobre. Naprawdę dobre. Które spodobają się mi. Zgodnie z moim sumieniem, bo wbrew pozorom nie jest ono (tak bardzo) dziurawe. I dlatego też podjęłam decyzję, że napiszę o pierwszej książce z cyklu „Kobiety nieidealne”.
Czasem i ja odpuszczę z pewnym nadęciem i dam zielone światło lekkim, ale nie bezsensownym książkom, ponieważ czasem człowiek tego po prostu potrzebuje: odsapnięcia, czegoś lżejszego, ale nie fast fooda. Lekkiego, ale pożywnego, zdrowego posiłku, aby nie dostać zgagi literackiej.
Ja tylko się modlę, żeby nikt z tego nie zrobił filmu, ponieważ w Polsce fajne filmy, które miały potencjał, żeby stworzyć coś polskiego, kobiecego, zostało popsute, zarzygane, zjedzone, a potem znowu zarzygane.
AUTORKI SĄ ZABAWNE
„Kobieta i poczucie humoru? Chyba, że to żarty o gotowaniu” (rubaszny śmiech Janusza).
Autorkom przychodzi to z łatwością, lekko wplatają dowcipny styl w wypowiedzi bohaterów, dzięki czemu nie słyszę w „Kobietach nieidealnych” sztuczności czy też czegokolwiek na siłę. Regularnie parskałam ze śmiechu albo autentycznie śmiałam się głośno, co przy książkach rzadko mi się zdarza, aż ukochanego zaciekawiłam kobiecą książką. I – podobnie jak przy formułowaniu zdań – musiałabym 3/4 książki zacytować, żeby pokazać, co jest w niej uroczego i zabawnego.
Szczególnie już na początku książki, kiedy to główne bohaterki pomyliły swingersowanie z kontem bankowym…
DIALOGI NIE SĄ DO DUPY
Pamiętacie, jak wiele razy czepiałam się czy to przy redakcji czy przy tłumaczeniach książek, jak np. dwóch policjantów z kryminalnego czy byłych/aktualnych żołnierzy (i to jeszcze rosyjskich) mówiło do siebie „Niech to diabli”? No chyba, kurwa, tak do siebie tacy nie mówią, a tym samym nie jest to wszystko naturalne i tym samym nie przekonuje mnie do postaci i samej historii.
A tu mamy babki, które nie są wulgarne, jak dresiary, które rzucają kur mi i ch mi na lewo i prawo przy swoich dzieciach. Mówią do siebie normalnym językiem. Prawdziwym, mięsistym. Żadnych motylków, które wypadają z buzi, ale jednocześnie nie ma szamba. Jest zachowana równowaga. Fajna kobieta w odpowiednim momencie użyje stwierdzenia „gęba”, „tyłek”, zamiast infantylnego do dupy „pupa” lub „pośladki”.
- Mamo dlaczego ten kotlet jest w kształcie penisa? – Na moim synu zawsze mogłam polegać.
http://zadna-kolejna-milostka.pl/kobieta-nieidealna-magda/
Z przyczyn osobistych i światopoglądowych uznałam za stosowne pisać o książkach tych, które są dobre. Naprawdę dobre. Które spodobają się mi. Zgodnie z moim sumieniem, bo wbrew pozorom nie jest ono (tak bardzo) dziurawe. I dlatego też podjęłam decyzję, że napiszę o pierwszej książce z cyklu „Kobiety...
http://zadna-kolejna-milostka.pl/mediatorka-recenzja/
To można podsumować zdaniem:
"No tak, zabrał mi te dzieci, ale JA jestem taka dzielna i silna, bo zastanawiam się, gdzie są moje dzieci... Basia i... Laura?... No ale tak w ogóle to opowiem, o czymś lepszym! O lekarzu-przystojniaku, którego rzucam, gdy widzę, że jednak nie jest ciekawy, no i o innych: ale jazda! Haha. Oni są śmieszni, ale MI z tym wszystkim ciężko".
Zacznę jedynie od szczegółu, który jest dość ważny przy tworzeniu książek.Język nieco zbyt oklepany: "wybuchnąć śmiechem", "zachowanie zimnej krwi", "Jak grom z jasnego nieba", no i komisarz, który mówi "niech to jasny gwint"? Serio? Takie banalne określenia, które mogą drażnić, ponieważ gdy po raz enty czyta się to w kolejnej książce, a tych książek czyta się niemało, to trochę chce się odłożyć książkę i już do niej nie wracać; tak jakby pisarzom brakowało innych określeń, nieco wyobraźni lirycznej czy zdolności lirycznych, albo po prostu poszli na łatwiznę.
"Mediatorka" to 85% opowieści o innych i 15% o swoim rzekomym dramacie – tak to odbieram). W historii głównej bohater samej historii jest paradoksalnie mało, bardziej autorka skupia się na doświadczeniach zawodowych i opisach cudzych historii. Bo książka właściwie jest o tym.
Ww relacje bohaterki ze swoimi córkami już nie da się uwierzyć tak, jakby historie porwania przywłaszczyła-zapożyczyła od kogoś: córkom "odbiera głos", ich wręcz nie ma, gdy są z matką, ale to jest coś, czego nie da się opisać w recenzji, a można jedynie wyłapać czytając, jak jakiś zapach, którego przecież się nie złapie. Ale możliwe, że to dlatego, że jest za to bardzo zaangażowana w swoją prace, która wymaga dużo siły psychicznej oraz energii i nie ma w tym niczego złego, że główna bohaterka tak pochłonięta jest pracą, która tego zaangażowania od niej wymaga i że chce być dobra w tym, co robi, żeby być niezależna finansowo, co zmotywowało ją do rozpoczęcia pracy mediatorki, jak sama pisze.
Ale podobnie rzecz się ma z byłym mężem: pisze o nim źle, co on robi, ale – znowu – i on jest jak postać-duch, bo przezroczysta i bez egzystencji, paradoksalnie, bo przecież bohaterka walczy z byłym mężem o córki, które porwał, ale ja tego nie kupuję, bo w tej wojnie samej wojny nie ma pomiędzy małżonkami, a raczej tu jest ewidentny issue między bohaterką a jej matką, choć autorka twierdzi, że chodzi o walkę między ex-małżonkami. I choć autorka niby chciała ten efekt uzyskać ostatecznie, to źle to opisała i stworzyła napięcie: nie czuje się wcale niechęci do męża, nie czujemy iskrzenia między nimi, tej walki.
W relacje bohaterki ze swoimi córkami już nie da się uwierzyć tak, jakby historie porwania przywłaszczyła-zapożyczyła od kogoś: córkom "odbiera głos", ich wręcz nie ma, gdy są z matką, ale to jest coś, czego nie da się opisać w recenzji, a można jedynie wyłapać czytając, jak jakiś zapach, którego przecież się nie złapie. Ale możliwe, że to dlatego, że jest za to bardzo zaangażowana w swoją prace, która wymaga dużo siły psychicznej oraz energii i nie ma w tym niczego złego, że główna bohaterka tak pochłonięta jest pracą, która tego zaangażowania od niej wymaga i że chce być dobra w tym, co robi, żeby być niezależna finansowo, co zmotywowało ją do rozpoczęcia pracy mediatorki, jak sama pisze.
Ale podobnie rzecz się ma z byłym mężem: pisze o nim źle, co on robi, ale – znowu – i on jest jak postać-duch, bo przezroczysta i bez egzystencji, paradoksalnie, bo przecież bohaterka walczy z byłym mężem o córki, które porwał, ale ja tego nie kupuję, bo w tej wojnie samej wojny nie ma pomiędzy małżonkami, a raczej tu jest ewidentny issue między bohaterką a jej matką, choć autorka twierdzi, że chodzi o walkę między ex-małżonkami. I choć autorka niby chciała ten efekt uzyskać ostatecznie, to źle to opisała i stworzyła napięcie: nie czuje się wcale niechęci do męża, nie czujemy iskrzenia między nimi, tej walki.
http://zadna-kolejna-milostka.pl/mediatorka-recenzja/
To można podsumować zdaniem:
"No tak, zabrał mi te dzieci, ale JA jestem taka dzielna i silna, bo zastanawiam się, gdzie są moje dzieci... Basia i... Laura?... No ale tak w ogóle to opowiem, o czymś lepszym! O lekarzu-przystojniaku, którego rzucam, gdy widzę, że jednak nie jest ciekawy, no i o innych: ale jazda! Haha....
http://zadna-kolejna-milostka.pl/2018/05/patrz-jak-tancze-recenzja/
Nie rozumiem, czego inni szukają w tej książce, chcą przeczytać o tancerce-baletnicy i w konsekwencji, kiedy to dostają – widzą, jak wygląda życie jednej z nich – są zawiedzeni i zdziwieni. A czego się spodziewali? Lekkości w życiu, motylków, które unoszą baletnice wysoko, kiedy robią wyskok? Czy sypiących się płatków róż i brokatów pod ich nogami, jak to może się wydawać, gdy patrzy się na występy? W kontekście baletu nie można mówić o nadmiernej ambicji, ponieważ w tym świecie albo ktoś w pełni poświęca się temu, albo innej drogi nie ma, bo to tak jakby być „trochę w ciąży” – albo się w niej jest, albo się w niej nie ma, albo jest się w balecie całą sobą, ale się w niej nie jest. Balet czy sam taniec nie polega na paru czy parunastu godzinach treningów i wyjścia z sali treningowej, żeby odpocząć i zapomnieć. Taniec to styl życia, ruch trzeba zrozumieć: to jest nieustanne chodzenie z podwiniętym odcinkiem lędźwiowym, ściągniętymi łopatkami i wciągniętym brzuchem, odpowiednim ułożeniem rąk, odpowiednią kontrolą nad ciałem i ruchem… Bycie jedną z baletnic oznacza bycie silną i niezmordowaną. To jakby uczyć się rytmu oddychania od nowa. Balet to nauka codziennych ruchów i codziennej kontroli nad swoim ciałem i korygowaniem postawy.
I co? Już nie brzmi to tak różowo, jak innym się wydaje, słysząc słowo „taniec” i „balet”?
Tacy czytelnicy, którzy nie do końca rozumieją pojęcia „poświęcenie dla tańca”, „szkoła baletowa” itp., chcą oceniać matkę Miry, Rachel? Rachel jest dorosłą, samotną matką, ma swoje problemy i, choć kocha swoją córkę i chce dla niej jak najlepiej, jej samej również jest ciężko zrozumieć, czym jest to wszystko, co jest związane i co idzie za tańcem. Rachel „choć z reguły jest rozkojarzona, czasem niespodziewanie, wbija w córkę uważne oczy, jakby chciała dotrzeć do wnętrza Ziemi” (str. 175).
(...)
Tę bogatość w odbiorze świata odczuwa się, czytając „Patrz, jak tańczę” – nie dziwię się, skoro autorką książki, Sari Wilson, również niegdyś była baletnicą, m.in. Harkness Ballet, stypendystka New Ballet School założonej przez Eliota Felda.
Choć pozornie banalnym zabiegiem było zastosowanie retrospekcji, w rezultacie dało to dobry efekt kontrastu pomiędzy Mirą a Kate – dojrzałą Mirą, która wyzbyła się dziecinnej naiwności, a dorosłą Kate, która niegdyś miała marzenia i coś czystego w patrzeniu na świat. Ciekawe, ponieważ nie widzimy płynnego przejścia w dorosłość; tego niewidzialnego momentu przekształcania się, tylko uderza nas różnica tych dwóch osobowości, co daje nam do myślenia, co łączy dorosłą i młodszą wersję tej samej postaci.
http://zadna-kolejna-milostka.pl/2018/05/patrz-jak-tancze-recenzja/
Nie rozumiem, czego inni szukają w tej książce, chcą przeczytać o tancerce-baletnicy i w konsekwencji, kiedy to dostają – widzą, jak wygląda życie jednej z nich – są zawiedzeni i zdziwieni. A czego się spodziewali? Lekkości w życiu, motylków, które unoszą baletnice wysoko, kiedy robią wyskok? Czy sypiących...
2018-04-01
http://zadna-kolejna-milostka.pl/chce-wierzyc-w-wasza-niewinnosc-recenzja-2/
Nie napiszę, że autorka opisuje historie mrożące krew w żyłach, po pierwsze dlatego, że nie mam dziesięciu lat, żeby tak je określić banalnymi frazesami, po drugie dlatego, że te historie w swojej nienormalności wydają mi się normalne.
Nie ukrywam, że sceptycznie (z kilku powodów) podeszłam do tej książki, m.in. sądziłam, że Magda Louis pójdzie linią najmniejszego oporu i po prostu opisze jedynie historie jak tanią sensację. Jednak – uwaga: SPOILER – tak się nie stało. Wręcz zaskoczyła mnie parę razy, np. swoją dużą wiedzą na wiele tematów czy tym, jak dobrze potrafi obserwować ludzi.
I przyznam się, że na początku starałam się, aby utrzymać swój stan sceptycyzmu, to Magda Louis przekonała mnie do zmiany zdania - a to naprawdę prawie nikomu się nie udaje.
Magda Louis bardzo dojrzale podeszła do opisania historii, do tematu i do książki. I cieszę się, że tę książkę zakończyła jedną historią, która (miejmy nadzieję), że zakończy się happy endem.
TO JEST NAPRAWDĘ DOBRA KSIĄŻKA.
http://zadna-kolejna-milostka.pl/chce-wierzyc-w-wasza-niewinnosc-recenzja-2/
Nie napiszę, że autorka opisuje historie mrożące krew w żyłach, po pierwsze dlatego, że nie mam dziesięciu lat, żeby tak je określić banalnymi frazesami, po drugie dlatego, że te historie w swojej nienormalności wydają mi się normalne.
Nie ukrywam, że sceptycznie (z kilku powodów) podeszłam do...
2018-04-01
http://zadna-kolejna-milostka.pl/jedno-z-nas-klamie-recenzja/
Mamy jedną z tych lekkich książek zdecydowanie dla młodzieży, ale jedna z tych do pogłówkowania. Nieco w klimacie „The Breakfast Club”. Tylko że w stylu kryminalnym.
CO WAŻNE, TO TO, ŻE TA KSIĄŻKA MÓWI PRZEDE WSZYSTKIM O HIPOKRYZJI LUDZKIEJ.
O tym, że ludzie udają świętszych, niż są naprawdę, jeśli sprawa dotyczy kogoś innego.
O tym, że gdy tylko uwaga i zła reputacja spadnie na kogoś innego, a tym samym odciągnie się uwagę od nas, zachowujemy się tak samo, jak ci, których potępialiśmy wcześniej.
http://zadna-kolejna-milostka.pl/jedno-z-nas-klamie-recenzja/
Mamy jedną z tych lekkich książek zdecydowanie dla młodzieży, ale jedna z tych do pogłówkowania. Nieco w klimacie „The Breakfast Club”. Tylko że w stylu kryminalnym.
CO WAŻNE, TO TO, ŻE TA KSIĄŻKA MÓWI PRZEDE WSZYSTKIM O HIPOKRYZJI LUDZKIEJ.
O tym, że ludzie udają świętszych, niż są naprawdę, jeśli sprawa...
2018-03-20
http://zadna-kolejna-milostka.pl/krotka-wymiana-ognia-recenzja/
Bardzo dobra.
Taki język jak w tej książce lubię i pragnę, by pisano tak książki. Bo lubię mądre kobiety i mądrze napisane książki.
Ja polecam, aby właśnie takie czytać ze względu na wartość językową.
http://zadna-kolejna-milostka.pl/krotka-wymiana-ognia-recenzja/
Bardzo dobra.
Taki język jak w tej książce lubię i pragnę, by pisano tak książki. Bo lubię mądre kobiety i mądrze napisane książki.
Ja polecam, aby właśnie takie czytać ze względu na wartość językową.
To, co mnie uderza od razu, gdy biorę „Hotel Aurora” do ręki to – nie lukruję tutaj! – niewymuszona umiejętność Emilki do bogatego tworzenia postaci. Nice worek, girl! Czytam pierwsze słowa o bohaterkach i do razu mnie zaciekawiają, ponieważ robię wielkie oczy i myślę z uśmiechem: „Czy ja dobrze przeczytałam, że taka postać tu istnieje?”. A do tego w tym wszystkim jest autentyczność bohaterek – autorka potrafi nakreślić naturalność ludzi. Nie chcę być patetyczna, ale powiem to: nakreśla ich duszę, to, co w nich siedzi, poprzez stworzenie ich małych przyjemności, niepozornych cech charakteru. You go, girl!
I nawet jeśli ktoś nie polubiłby postaci drugoplanowej, Grażyny, to Emilka tworząc tę postać w sposób wielowymiarowy, sprawiła, że ja darzyłam ją sympatią – ma się poczucie, że jest w tej dziewczynie coś więcej, niż meets the eye.
O matko! Emilka, jak ja Cię kocham za scenę nie-seksu…
„- Piona, stary, fajnie było, mam żar macicy na ulicy, ale nie mogę się z tobą pieprzyć.”
Moja królowo!
„Hotel Aurora” może wydawać się komuś (niesłusznie) zwykłą powieścią, ale w tym zwykłym życiu bohaterek jest jakaś magia. A może właśnie na odwrót: Emilka wyciąga magię z codzienności, bo ją potrafi zauważyć. To jest talent, zamiast stosowania sztuczek magicznych, które mają za zadanie jedynie zwieść czytelnika i go oszukać.
Ta książka jest wzorowym przykładem na to, jak napisy dobrze książkę.
Jest bogata, ciągle coś się w niej dzieje, nie ma dłużyzn, nudy, jedno wynika z drugiego. Jest o miłości, ale nie ma pruderii.
W ogóle bardzo cenię sobie książki, po których przeżywam bohaterów; kiedy nie są mi obojętnie; kiedy wzbudzają we mnie emocje; kiedy mam ochotę z autorką się sprzeczać, „Uśmierciłabym tę postać, „Dlaczego jemu dawać drugą szansę?!”, „Super jest ta postać: niby niepozorna, a jaka feministyczna!”.
Cenię książki, po których – w trakcie czytania których – chcę poznać bohaterów; że aż wierzę, że takie postacie, z mięsa i krwi, istnieją i są protoplastą bohaterów z książki, dlatego pragnę ich poznać na żywo, aby ich zobaczyć.
Gdybym zaczęła zdradzać, co dokładnie podoba mi się w tej książce, musiałabym ją zespoilerować… Bardzo żałuję, ale tego nie uczynię, ponieważ wtedy nie czekałyby na Was niespodzianki, a są w każdym rozdziale. I to mi się podoba: „Albo ciekawie, albo, kurwa, wcale”.
Powiem jedynie tak: każdy z nas miał czy ma w swoim życiu taką Grażynę. I właściwie to mimo wszystko każda z nas ją potrzebuje w pewien sposób. Żeby siebie łatwiej zrozumieć.
Jestem szczerze dumna z Emilki – ta dziewczyna wie, że pisanie to praca rzemieślnicza, nie natomiast widzimisię i spoczywanie na laurach. Wie, że zdania mają być dopracowane. „Ciekawie, albo wcale” – tak mówiła, a ja jej słucham.
Jestem z niej szczerze dumna, ponieważ Emilka realnie wspiera inne kobiety, które piszą. I czy nie ma szczerszego przejawu feminizmu, aniżeli realna, praktyczna pomoc?
http://zadna-kolejna-milostka.pl/hotel-aurora-recenzja-pragne-poznac-postaci/
To, co mnie uderza od razu, gdy biorę „Hotel Aurora” do ręki to – nie lukruję tutaj! – niewymuszona umiejętność Emilki do bogatego tworzenia postaci. Nice worek, girl! Czytam pierwsze słowa o bohaterkach i do razu mnie zaciekawiają, ponieważ robię wielkie oczy i myślę z uśmiechem: „Czy ja dobrze przeczytałam, że taka postać tu istnieje?”. A do tego w tym wszystkim jest...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to