Zadna_Milostka

Profil użytkownika: Zadna_Milostka

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 3 lata temu
68
Przeczytanych
książek
69
Książek
w biblioteczce
62
Opinii
846
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| 1 ksiązkę
zadna-kolejna-milostka.pl

Opinie


Na półkach:

To, co mnie uderza od razu, gdy biorę „Hotel Aurora” do ręki to – nie lukruję tutaj! – niewymuszona umiejętność Emilki do bogatego tworzenia postaci. Nice worek, girl! Czytam pierwsze słowa o bohaterkach i do razu mnie zaciekawiają, ponieważ robię wielkie oczy i myślę z uśmiechem: „Czy ja dobrze przeczytałam, że taka postać tu istnieje?”. A do tego w tym wszystkim jest autentyczność bohaterek – autorka potrafi nakreślić naturalność ludzi. Nie chcę być patetyczna, ale powiem to: nakreśla ich duszę, to, co w nich siedzi, poprzez stworzenie ich małych przyjemności, niepozornych cech charakteru. You go, girl!
I nawet jeśli ktoś nie polubiłby postaci drugoplanowej, Grażyny, to Emilka tworząc tę postać w sposób wielowymiarowy, sprawiła, że ja darzyłam ją sympatią – ma się poczucie, że jest w tej dziewczynie coś więcej, niż meets the eye.

O matko! Emilka, jak ja Cię kocham za scenę nie-seksu…
„- Piona, stary, fajnie było, mam żar macicy na ulicy, ale nie mogę się z tobą pieprzyć.”
Moja królowo!

„Hotel Aurora” może wydawać się komuś (niesłusznie) zwykłą powieścią, ale w tym zwykłym życiu bohaterek jest jakaś magia. A może właśnie na odwrót: Emilka wyciąga magię z codzienności, bo ją potrafi zauważyć. To jest talent, zamiast stosowania sztuczek magicznych, które mają za zadanie jedynie zwieść czytelnika i go oszukać.

Ta książka jest wzorowym przykładem na to, jak napisy dobrze książkę.

Jest bogata, ciągle coś się w niej dzieje, nie ma dłużyzn, nudy, jedno wynika z drugiego. Jest o miłości, ale nie ma pruderii.

W ogóle bardzo cenię sobie książki, po których przeżywam bohaterów; kiedy nie są mi obojętnie; kiedy wzbudzają we mnie emocje; kiedy mam ochotę z autorką się sprzeczać, „Uśmierciłabym tę postać, „Dlaczego jemu dawać drugą szansę?!”, „Super jest ta postać: niby niepozorna, a jaka feministyczna!”.
Cenię książki, po których – w trakcie czytania których – chcę poznać bohaterów; że aż wierzę, że takie postacie, z mięsa i krwi, istnieją i są protoplastą bohaterów z książki, dlatego pragnę ich poznać na żywo, aby ich zobaczyć.

Gdybym zaczęła zdradzać, co dokładnie podoba mi się w tej książce, musiałabym ją zespoilerować… Bardzo żałuję, ale tego nie uczynię, ponieważ wtedy nie czekałyby na Was niespodzianki, a są w każdym rozdziale. I to mi się podoba: „Albo ciekawie, albo, kurwa, wcale”.
Powiem jedynie tak: każdy z nas miał czy ma w swoim życiu taką Grażynę. I właściwie to mimo wszystko każda z nas ją potrzebuje w pewien sposób. Żeby siebie łatwiej zrozumieć.

Jestem szczerze dumna z Emilki – ta dziewczyna wie, że pisanie to praca rzemieślnicza, nie natomiast widzimisię i spoczywanie na laurach. Wie, że zdania mają być dopracowane. „Ciekawie, albo wcale” – tak mówiła, a ja jej słucham.
Jestem z niej szczerze dumna, ponieważ Emilka realnie wspiera inne kobiety, które piszą. I czy nie ma szczerszego przejawu feminizmu, aniżeli realna, praktyczna pomoc?

http://zadna-kolejna-milostka.pl/hotel-aurora-recenzja-pragne-poznac-postaci/

To, co mnie uderza od razu, gdy biorę „Hotel Aurora” do ręki to – nie lukruję tutaj! – niewymuszona umiejętność Emilki do bogatego tworzenia postaci. Nice worek, girl! Czytam pierwsze słowa o bohaterkach i do razu mnie zaciekawiają, ponieważ robię wielkie oczy i myślę z uśmiechem: „Czy ja dobrze przeczytałam, że taka postać tu istnieje?”. A do tego w tym wszystkim jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Żadnego sentymentalnego rozmemłania.

"Papierowe duchy" Julii Heaberlin to książka, która odbywa się w ciszy. Jak to inaczej opisać? Nie umiem - tak opisuję, ponieważ tak odbieram pewne książki, obrazy czy filmy. Inaczej nie umiem. Kropka.
Po "Papierowe duchy" sięgnęłam nie tylko dlatego, że autorka ma w nazwisku miasto, w którym obecnie mieszkam, ale też dlatego, że - choć książka zostałą zaklasyfikowana jako thriller psychologiczny - jest specyficzna.
A takie lubię najbardziej.

Czytając recenzje innych książek, nie znoszę, gdy ktoś opisuje mi książkę. Nie szukam pójścia linią najmniejszego oporu, czyli streszczenie mi lektury.
Zajebiście Klawo, chciałam rzec.
Oczekuję czyjejś opinii, przemyśleń, nie streszczeń. Dlatego i ja oszczędzę Wam opisu; tego unikam i tego tu nie będzie tym razem.
Ale to, co Wam powiem, to jest fakt, że podróż przez książkę jest długa, dlatego polecam mały sposób, jeśli komuś ciężej wejść w ten klimat, który odbywa się w ciszy.

Nierzadko czytając pewne książki, mając dużo przestrzeni, wyobrażam sobie pewne sceny z odpowiedniego ujęcia kamery, w odpowiednich barwach czy - dosłownie - odcieniach sytuacje.
Jest to moja interpretacja obrazu, jak to robią reżyserzy filmów.
Niektórzy bohaterowie są w mojej głowie grani przez konkretnych aktorów. Zresztą sam bohater-morderca (?) mówi, że jego postać zagrałby w filmie Jeff Bridges z czasów "Big Lebowskiego" (kto nie oglądał, ten trąba!), ale wiadomo, że mniej wyluzowany-zblazowany. I to mi podpasowało i tak zostało. Zaś główną bohaterkę, Grace.... Nie powiem Wam, aby Wam niczego nie narzucać.
Ale polecam ten sposób, aby przetrwać tę podróż, która trwa.

I tak też traktuję niektóre książki: jako świetne ćwiczenie mózgu.
Bo przecież mózg to też mięsień.

A jeszcze do tego po drodze tej podróży zagłębiamy się w zajebiście (znów to paskudne słowo! Nie wiem, skąd takie plugastwa na moim języku przy recenzji książki!) skomplikowaną psychikę bohaterów.
http://zadna-kolejna-milostka.pl/papierowe-duchy-recenzja-ksiazka-w-ciszy/

Żadnego sentymentalnego rozmemłania.

"Papierowe duchy" Julii Heaberlin to książka, która odbywa się w ciszy. Jak to inaczej opisać? Nie umiem - tak opisuję, ponieważ tak odbieram pewne książki, obrazy czy filmy. Inaczej nie umiem. Kropka.
Po "Papierowe duchy" sięgnęłam nie tylko dlatego, że autorka ma w nazwisku miasto, w którym obecnie mieszkam, ale też dlatego, że - choć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

http://zadna-kolejna-milostka.pl/tajemnice-pielegniarek-recenzja-historia-ktorej-nikt-nie-chce-sluchac/


Tajemnice pielęgniarek - recenzja - Historia, której nikt nie chce słuchać.

Przepraszam, że na zdjęciu uśmiecham się, ale osoba, która robiła mi je, chciała mnie rozweselić, ponieważ na większości książki płakałam.

To jest jedna z tych książek, które odkładałam kilka razy, nie chcąc dalej czytać.

"Przyszła do mnie matka w trakcie sprawy rozwodowej. Dziecko spędziło u ojca weekend i wróciło z zaczerwienieniem w okolicach odbytu. "Jestem zaniepokojona, nie wiaodmo, do czego mógł się posunąć mój były partner" - mówiła taka dziwna spokojna. Zbadaliśmy dziecko. Oczywiście, było całe i zdrowe. Nie pojmuję, do czego tomoże posunąć się rodzic w walce z drugim rodzicem..."

Książkę czytam, gdy wracam z Polski z weekendu do Berlina. Zatrzymuję się na Dworcu Głównym, jadąc z Tegel, żeby coś zjeść. Ksiązka mokła mi w ręku na śniegu, ale nie odpuszczałam i w każdyej wolnej chwili czytałam.
Czytam ją, gdy przyjaciółka z Norwegii chce przyjechać do Polski tylko po to, żeby lekarze zbadali jej 2-letnią córkę, ponieważ norwescy nie potafią poradzić sobie z gorączką.
Gdy ja miałam 40 stopni gorączki w Niemczech i straciłam głos (zbawienie dla mojego otoczenia!) i słałam się na nogach, u lekarza odesłano mnie do domu: "Gripex, pani weźmie i z powrotem do pracy!", odburknęła kobieta w gabinecie.
Mojemu koledze pielęgniarka niemiecka zapomniała podać środek znieczulający, gdy poszedł na mini zabieg palca.
Ale takich historii jest mnóstwo, zaś w Polsce usłyszymy w mediach tylko to, co najgorsze o polskich pielęgniarkach i szpitalach i lekarzach, dlatego nam się wydaje, że to są niedouczeni imbecyle, podczas gdy prawda jest taka, że te kobiety, pielęgniarki, nierzadko mają taką wiedzę, jak lekarze, ponieważ musiały ją pojąc i dzień w dzień uczyć się tego, jak jeszcze lepiej i szybciej przywrócić kogoś do życia, gdy jest sama na sali, ponieważ lekarzy brak.

W Polsce pielęgniarki nie mają sił. Fizycznie, psychicznie. Gdy za niekiedy więcej pracy dostają trzy razy mniej, niż lekarze, którzy wyzywają je od cip, tępych kurw, idiotek, a sami popełniają błędy, po 20-letnim stażu atakuje je wypalenie.
Gdy widzą, że nie ma sprzętu, którym mają uratować pacjenta, który właśnie umiera.
Gdy nie mają pomocy psychiatry czy psychologa.
Gdy małżeństwo się rozpada, ponieważ nie mają, jak same sobie poradzić z problemami finansowyi czy stresem.
Gdy są zmęczone, ponieważ kolejny agresywny pacjent, czy schizofrenik, czy pijany pacjent je pobił do krwi, ale one nie mogą tego zgłosić, a lekarz mówi do nich:
"Tepa, cipo jesteś? Nie wiesz, że do schizofrenika podchodzi się w cztery pielęgniarki?", ale jak ona ma podejść we cztery, gdy dwie są na oddziale, a nierzadko dziewięciu ludzi nie potrafi odciągnąć chorego człowieka, gdy wpadnie w szał, od pielęgniarki, którą właśnie tłucze pięściami?

"Zaczęłam pracę na oddziale psychiatrycznym na początku lat 80. i może pani nie uwierzy, ale peirwszego dnia posikałam się ze strachu w majtki. Byłam świadkiem sytuacji, gdy pacjentka rzuciła się na oddziałową. Zaszła ją od tyłu, złapała za warkocz, przewróciła i zaczęła wyrywać włosy. Koleżanki zdjęły drewniaki i waliły nimi napastniczkę po rękach, żeby puściła. Za chwilę przybiegła pomoc - w dziewięć osób nie mogliśmy odciągnąć pacjentki! Dziewczyna śni mi się do dzisiaj."

Gdy nie ma na ich fartuchy, więc same muszą tysiąc złotych wydać na trzy kolejne uniformy.
Gdy jedna drugą wkopuje: dolewa wódkę do jej herbaty, poczym nasyła kontrolę trzeźwości na nią lub gdy wrzuca do jej torebki skradzione lekarstwa.
Gdy widzą, że nie ma w szpitalach pieniędzy na nową... szmatę, zatem tą samą, którą muszą zmyć mocz pacjenta z podłogi, później one myją klamki w szpitalach.
Gdy ma każda z nich potrącone kręgosłupy, ale nie mają pieniędzy na leczenie.
Gdy muszą poinformować rodzinę, że sama musi kupić dla członka rodziny bandaże czy lekarstwa.
Albo gdy muszą zmagać się ze śmiercią, choć przez trzy doby nieustannnie walczyły o życie człowieka, a gdy umiera, czują porażkę.
Gdy.... Gdy....
One są zmęczone. I same z tym wszystkim.

One są wypalone. Dopadła je znieczulica, ponieważ co mają powiedzieć kolejnemu pacjentowi, że to nie ich wina, że nie ma sprzętu, nie ma personelu, nie ma jedzenia, nie ma lekarstwa... Nie ma, nie ma.
A im kreatywność w ratowaniu ludzi się kończy.
Tak broni się ich psychika, żeby do końca nie zwariowały.
To nie personel jest chory, tylko nasz Narodowy Fundusz Zdrowia jest chory.

Gdy Niemcy słyszą, że zajmuje się nimi polska pielęgniarka, od razu zaczynają się uśmiechać, ponieważ nasze polskie pielęgniarki:
- ciężko pracują przy pacjencie
- sa uśmiechnięte
- są czułe
- mają zadziwiająco dużą wiedzę.
W Polsce nie ma czegoś takiego, że po akcji ratunkowej, mają godzinę dla siebie, żeby odetchnąć i dojść do siebie. W Niemczech jest nie do pomyślenia to.
I jak zaznaczaja: to nie to, że w Niemczech jest idealnie. Jest normalnie.

W Niemczech nie do pomyślenia by było wśrod pielęgniarek, żeby lekarz bez szacunku do pielęgniarki się odezwał. Aby kazał jej wykonać robotę, która przekracza jej obowiązki.
Aby robiła za sprzątaczkę, lekarza, pielęgniarkę. Aby pracowała na dwa etaty, żeby wyrobić.

Wiem, że należy brać pod uwagę "Prawo Wielkich Liczb": Siłą rzeczy zawsze znajdzie się odsetek ludzi, którzy po prostu są zepsuci i inne czynniki nie mają tu nic do rzeczy; po prostu są źli. Ale nie wszyscy.
Następnym razem, gdy pojedziemy do szpitala, postarajmy się je zrozumieć i... po prostu uśmiechnąć i powiedzieć, że wiecie, że są zmęczone. To niekiedy wystarczy. Banalny, prosty, dziecinny, ale ludzki odruch.
Bo może przed chwilą ktoś im zmarł, choć ratowały człowieka przez trzy doby i nie mając przerwy, one muszą iść do Was. I mimo to, że są zmęczone i tyle rzeczy je spotkało, nie są chujkami wobec Was/nas, one dalej chcą ratować życie innym.

"Przywieziono nam półroczną dziewczynkę z domu samotnej matki. Pracowniczka socjalna zauważyła guza na główce i wezwałą karetkę. Okazało się, że dziecko ma strzaskaną połowę czaszki. Pamiętam tę matkę. Tłumaczyła, że małą uderzyła się w czasie kąpieli o brzeg wanienki, później twierdziła, że o ścianę w czasie przewijania. Do nas trafiają dzieci, których rodzice niechcący upuszczają na podłogę i nic im nie jest. Doskonale wiemy, z jakąs siłą trzeba uderzyć, żeby strzaskać dziecku główkę."

http://zadna-kolejna-milostka.pl/tajemnice-pielegniarek-re…/
----------------------------------------------
"Tajemnice pielęgniarek" Marianny Fijewskiej będą miały swoją premierę 13.lutego i mam nadzieję, że własnie poprzez nią - jak i poprzez książki - coś zacznie zmieniać się w tym kraju.

"Na praktykach na oddziale ogólnym psychiatrii chodził za mną młody chłopak, był w psychozie po dopalaczach. Naśladował każdy mój ruch: odgarniałam włosy, on odgarniał, mrugałam, on mrugał, w pewnym momencie miałam wrażenie, że nawet oddychamy w tym samym rytmie. To trwało cały dzień, wieczorem przeszłam do sektora dla kobiet, gdzie oczywiście nie mógł wejść (...). Stałam koło jednej z pacjentek i nagle poczułam czyjś oddech na szyi. Wiedziałam, że to on, i zesztywniałam. Wyszeptał mi do ucha: 'Utopić cię, utopić cię, utopić cię...'."

http://zadna-kolejna-milostka.pl/tajemnice-pielegniarek-recenzja-historia-ktorej-nikt-nie-chce-sluchac/


Tajemnice pielęgniarek - recenzja - Historia, której nikt nie chce słuchać.

Przepraszam, że na zdjęciu uśmiecham się, ale osoba, która robiła mi je, chciała mnie rozweselić, ponieważ na większości książki płakałam.

To jest jedna z tych książek, które odkładałam kilka...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Zadna_Milostka

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
68
książek
Średnio w roku
przeczytane
3
książki
Opinie były
pomocne
846
razy
W sumie
wystawione
41
ocen ze średnią 7,5

Spędzone
na czytaniu
350
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
3
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
1
książek [+ Dodaj]