Papierowe duchy Julia Heaberlin 6,1
ocenił(a) na 13 lata temu Książka Julii Heaberlin to zmarnowany potencjał, to niewykorzystana ogromna siła która zdaje się drzemać pomiędzy kartkami. Pomysł jest rewelacyjny, niestety dużo gorzej jest z jego wykonaniem, dużo gorzej jest z opanowaniem tej siły i przeniesieniem całej jego mocy z głowy na papier. Gdzieś tam i tu ulotne myśli w porę są niezłapane za skrzydła i nie przygwożdżone stalówką pióra, dlatego też bezpowrotnie ze smutkiem uleciały i już nie wrócą, nie powtórzą się , już nie będą nam rozświetlać umysłu i nie będą powodować skrzenia się ognia w naszych oczach. Tak jednoznacznie mogę określić książkę ,,Papierowe duchy'' Całość przynudza, główna bohaterka i jej pasażer kojarzą mi się z tanim filmem zapchaj dziurą w niedzielne popołudnie nadawane z jednej z licznej jakże jednocześnie miałkiej, nijakiej jak cała reszta stacji telewizyjnej. Zakończenie bierze się zapewne z braku już pomysłu na ciągniecie się i tak już przydługiej podróży. Książka ogólnie jest nijaka, długa, nudna i niczym nie potrafi zaskoczyć, autorka sama chyba przed sobą czuje się już znużona i żeby nie ciągnąć dłużej tej monotonii ? książka ma prawie 400 stron/ wymyśla zakończenie pisane szybko, byle jak na kolanie i całość zamyka się dosłownie w locie błyskawicy. Czytelnik finał otrzymuje ekspresem. To tak miało być ? Tak miało to wszystko wyglądać ? To ma być thriller psychologiczny ? W którym momencie ? Żart został opowiedziany a ja nie załapałem puenty, nie zacząłem się śmiać w tym momencie w którym trzeba ? Nie zauważyłem....nie przepraszam i nie zamierzam ! To autorce nie wyszło, a mogło wyjść coś naprawdę wyjątkowego, nietuzinkowego, autorka mogła naprawdę dodać coś od siebie , swój wyraz, swoją niepowtarzalność do tego gatunku literackiego.......jednak los chciał inaczej......wyszła tandeta która budzi nie tyle złość w moim mniemaniu, uczuciem jaki mąci mój umysł jest po prostu zwykły żal, smutek.....szkoda po prostu szkoda, że tak autorka zmarnowała ciekawy, intrygujący pomysł. Mógł być swoisty krok człowieka na księżycu...tak możecie się śmiać, ale ja tak to uważam i tak sądzę, książka miała naprawdę w sobie w zamyśle moim coś wyjątkowego.
Można mieć pomysł, można go zrealizować i wystawić konkurencji środkowy palec i pokazać język wszystkim ! Rozszczepialność atomu i energia jaką za sobą i ze sobą niesie ta operacja. Tutaj mamy środkowy palec pokazany i czytelnikowi i samemu sobie. Tak to się odbyło.
Czyta się niby w malignie ( fascynacja Fiodorem Dostojewskim ? Ja też go uwielbiam) ale tutaj ewidentnie to sen osoby o niskim poziomie inteligencji , nie ma tutaj śmiertelnie niebezpiecznego połączenia wyrachowania do szpiku kości i ścisłego, lecz wypaczonego umysłu. Nie ma tutaj tego ,,czegoś '' nie ma tutaj mistrza manipulacji, nie ma tutaj zasłony dymnej, nie ma tutaj zimnej kalkulacji, tego lisiego sprytu. Nie ma......mogło........ale nie ma. Są jakieś majaki, wizje, przypuszczenia, gubienie tropów, ale to ciągle za mało. Nie ma ucieczki umysłu , inteligentnego, zabójczo inteligentnego w objęcia szaleństwa, które i niszczy i jednocześnie daje siłę do działania. Perpetum mobile szaleństwa, schizofrenii ........geniuszu zła z iście wyrachowanym anielskim uśmieszkiem....nie ma tutaj tego obłędu, nie ma tutaj tego przewrotnego fałszu, nie ma tutaj tego anioła o pięknym obliczu z rogami i ogonem wystającym spoza pięknej szaty........nie ma ! Całość wydaje się kpiną.......
Kolejny zmarnowany potencjał który miał szansę wnieść coś o czym czytelnicy pamiętali by długo, może już zawsze.....