-
ArtykułyNatasza Socha: Żeby rodzina mogła się rozwijać, potrzebuje czarnej owcyAnna Sierant1
-
ArtykułyZnamy nominowanych do Nagrody Literackiej „Gdynia” 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyMój stosik wstydu – które książki czekają na przeczytanie przez was najdłużej?Anna Sierant10
-
ArtykułyPaulo Coelho: literacka alchemiaSonia Miniewicz2
Biblioteczka
2023-09
2019-10-01
Jestem oczarowana!
Nie jestem w stanie znaleźć w swojej głowie chociażby konstruktywnej krytyki.Już dawno nie czerpałam z czytania tak dużej przyjemności:
-Bohaterowie w których się wierzy,z którymi przeżywa się wzloty i upadki,którym się kibicuje,których po prostu da się lubić.
Nie ma na szczęście zjawiska,że tylko pierwszoplanowi bohaterowie są rozbudowani. Drugoplanowe postacie wdzięcznie dotrzymują im towarzystwa,każdy z nich ma ciekawy charakter i swoją własną historię do opowiedzenia.
-Pomysł na zwrócenie uwagi czytelnika na chorobę,jaką jest mukowiscydoza.Przyznam szczerze,że przed przeczytaniem książki(i obejrzeniem filmu) nie miałam pojęcia,jak ta choroba tak naprawdę wpływa na życie człowieka.
-Jeden z najlepszych romansów młodzieżowych jakie czytałam!
Oczywiście motyw romansu w tle choroby,jednego z bohaterów (np."Szkoła uczuć"),bądź obojga(np."Gwiazd naszych wina")był już wykorzystywany niejednokrotnie.Są powielane pewne schematy,jednak w przypadku Stelli i Willa,nie zabrakło mu świeżości.Ich historia nie jest przesadnie przesłodzona,nie jest na pierwszym miejscu,nie zapominamy o tym,że nadal są w cieniu choroby która uniemożliwia im związanie się ze sobą.Mimo,że nie dostajemy żadnego opisu pierwszego pocałunku,pierwszego razu itd. na kartkach nie brakuje chemii między bohaterami.
-Zakończenie złamało mi serce.Rozumiem dlaczego autorka postawiła właśnie na takie rozwiązanie,można powiedzieć,że do tego przygotowywała nas od pierwszej strony.Niemniej jednak łzy popłynęły mi strumieniami,bo oczywiście liczyłam na troszeczkę bardziej optymistyczny scenariusz.
"Trzy kroki od siebie" na mojej półce zajmie specjalne miejsce.Jestem pewna,że nie raz jeszcze wrócę zarówno do książki jak i do filmu.Bezdyskusyjnie jest ona w mojej ścisłej czołówce książek młodzieżowych w chorobą w tle.Ogólnie jestem na wielkie TAK.
Zdecydowanie polecam!
Jestem oczarowana!
Nie jestem w stanie znaleźć w swojej głowie chociażby konstruktywnej krytyki.Już dawno nie czerpałam z czytania tak dużej przyjemności:
-Bohaterowie w których się wierzy,z którymi przeżywa się wzloty i upadki,którym się kibicuje,których po prostu da się lubić.
Nie ma na szczęście zjawiska,że tylko pierwszoplanowi bohaterowie są rozbudowani. Drugoplanowe...
2019-04-17
Pozytywne zaskoczenie!
Przyznam,że od samego początku podchodziłam sceptycznie do tej lektury.Wypożyczyłam ją z braku laku , nie robiąc sobie przy tym większych nadziei.I z takim właśnie podejściem zaczęłam swoją przygodę z "Dziedzictwem Mroku" Bree Despain.
Bardzo szybko odeszłam od swoich przedwczesnych osądów. Nie do końca co ,prawda byłam przekonana do głównej bohaterki ale postanowiłam ,że nie będę jej przekreślała bez wyraźniejszych powodów.
Grace okazała się jedną z najprzyjemniejszych w odbiorze bohaterką książek młodzieżowych , z jakimi miałam styczność do tej pory. Mimo swojego wieku ,była nad wraz dojrzała w swoich decyzjach. A w emocje które nią kierowały dało się wierzyć.
Od pierwszego momentu w którym pojawia się Daniel,książka przestaje być lekka. I nie chodzi mi tutaj o nic złego. Autorka stworzyła wokół chłopaka aurę tajemniczości i mroku,która wręcz przesiąka przez kartki i trafia w czytelnika.
Od pierwszego rozdziału do samego końca ,autorka nie zwalniała tempa. Nie rozluźniała na długo atmosfery , nie dawała chwili oddechu,a przede wszystkim nie zamieniała swojej opowieści w sielankowy romans nastolatków.
Pochłonęłam książkę w ciągu jednego dnia,ponieważ nie byłam w stanie się od niej oderwać. Miała w sobie wszystko, czego można by oczekiwać od lektury skierowanej do młodzieży. Nawet pokusiłabym się o stwierdzenie,że dostałam od niej więcej niż oczekiwałam.
Nie mogę się wręcz doczekać ,aż dostanę w swoje ręce kontynuacje i mam nadzieje ,że będzie tak samo dobra, a może i nawet lepsza niż pierwsza część serii. Ale nie ma co wyprzedzać faktów.
Naprawdę gorąco polecam "Dziedzictwo Mroku", każdej osobie która szuka dobrego romansu fantasy i nie tylko. Nie ma też powodu zrażać się grupą do której jest skierowana książka i wiekiem bohaterów, bo żaden z tych czynników nie powoduje ,że lektura jest gorsza.
W moim odczuciu jest to jedna z najlepszych książek z tego gatunku,jakie do tej pory czytałam .
Pozytywne zaskoczenie!
Przyznam,że od samego początku podchodziłam sceptycznie do tej lektury.Wypożyczyłam ją z braku laku , nie robiąc sobie przy tym większych nadziei.I z takim właśnie podejściem zaczęłam swoją przygodę z "Dziedzictwem Mroku" Bree Despain.
Bardzo szybko odeszłam od swoich przedwczesnych osądów. Nie do końca co ,prawda byłam przekonana do głównej bohaterki...
2019-04-11
Dziwnie jest wrócić do tak szarej rzeczywistości,gdy ostatnie godziny spędzało się w świecie tak grzesznych fantazji.
"Piękny Nieznajomy" jest drugą częścią serii , a jednak nie kontynuacją przygód Chloe i Benneta. Czy jest to plusem dla tej książki? Zdecydowanie TAK. W "Pięknym draniu" mogliśmy już przeżyć z bohaterami wzloty i upadki , więc wydaje mi się,że ciężko byłoby z nich wyciągnąć więcej. Za to wprowadzenie nowych bohaterów wprowadza powiew świeżości i nowych doznań.
Sara Dillion jest kobietą jakich wiele, zdradzana przez byłego chłopaka,próbuje na nowo poukładać swoje życie. Jej celem jest zacząć wszystko od nowa,z naciskiem na odzyskanie straconego czasu.
W odkrywaniu swojego nowego ja , pomaga jej Max Stella , powszechnie znany playboy i pogromca niewieścich serc. Dzięki niemu Sara otwiera się na nowe doznania. Kobieta zaczyna odkrywać swoją drugą naturę i pozwala sobie na chwilę szaleństwa i zapomnienia.
Między bohaterami czuć chemię już od pierwszego spotkania. Mimo ,że ich znajomość była nastawiona głównie na seks,z każdym kolejnym rozdziałem nie da się nie zauważyć rodzącego się uczucia.
Jest to na tyle dobrze napisane, że człowiek jest w stanie uwierzyć ,że rzeczywiście taka relacja,może zmienić się w coś poważniejszego. I w tym przypadku duży ukłon w stronę autorek , które postanowiły pokazać ,że to mężczyzna może pragnąć czegoś więcej. Starania Maxa nie były nachalne i w każdym nawet najmniejszym geście dało się wyczuć siłę jego przywiązania do Sary.
Tak jak w pierwszej części opisy były bogate ale nie kiczowate. Chociaż porównując te dwie książki na prowadzenie zdecydowanie wysuwa się "Nieznajomy". Miejsca w których spotykają się bohaterowie i ich fantazje,sprawiają ,że twarz oblewa się rumieńcem po same włosy. Autorki bez zbędnych ceregieli przechodzą do rzeczy. Opisy części ciała,samych aktów są proste,nie muszą być ubrane w wygórowane określenia ,żeby osiągały zamierzony efekt.
Właśnie ta prostota języka sprawia ,że książkę czyta się bardzo przyjemnie.
Dużym plusem jest to ,że nie porzucamy całkowicie bohaterów z pierwszej części. Są oni po prostu odsunięci na drugi/trzeci plan.Jednak nadal możemy zaobserwować co się miedzy nimi dzieje.
Trochę zabrakło mi czegoś więcej w samym finale, może większej niepewności jak to się wszystko skończy ? Niemniej jednak nie odbiera to przyjemności z czytania.
Po raz kolejny autorki pokazały ,że da się napisać książkę z pikanterią i humorem .
Zdecydowanie sięgnę po kolejną część .
Dziwnie jest wrócić do tak szarej rzeczywistości,gdy ostatnie godziny spędzało się w świecie tak grzesznych fantazji.
"Piękny Nieznajomy" jest drugą częścią serii , a jednak nie kontynuacją przygód Chloe i Benneta. Czy jest to plusem dla tej książki? Zdecydowanie TAK. W "Pięknym draniu" mogliśmy już przeżyć z bohaterami wzloty i upadki , więc wydaje mi się,że ciężko byłoby...
2017-05-03
Prostota bywa piękna .
W dzisiejszych czasach mamy do czynienia z pewnym zjawiskiem. A mianowicie , czym bardziej rozreklamowany jest produkt tym gorzej później wypada . W tym przypadku książka wspinała się na szczyty list bestselerów na równi z popularnością filmu . I chociaż film zrobiony został ewidentnie pod grono młodszych odbiorców , książka zadowoli zarówno tych najmłodszych jak i tych starszych .
Ciężko było się nie zdziwić po przeczytaniu pierwszej strony.Bo czego można się spodziewać po opowieści z punktu widzenia psa.Język którym książka została napisana jest tak prosty ,że momentami zastanawiałam się czy nie sięgnęłam po jakąś bajeczkę dla dzieci. Jednak w miarę czytania, świat przedstawiony przez tego niesamowitego psa pochłaniał mnie bez reszty.W momentach wesołych potrafiłam się roześmiać na głos , podczas smutnych nie mogłam powstrzymać potoku łez. Nie spodziewałam się ,że własnie ta ksiązka wywrze na mnie tak silne wrażenie i tak potężnie zagra na moich uczuciach. Szczególnie jest to nie lada gratka dla posiadaczy czworonożnych przyjaciół.Bo ilu z nas nie chciałoby wiedzieć ,co siedzi w głowie naszego małego kompana.
Tego ,że ludzie od psów mogliby się wiele nauczyć wiedziałam już wcześniej, mam wielką nadzieje,że ci którzy nie byli tego tacy pewni jak ja po przeczytaniu tej opowieści otworzą szerzej umysły.
Człowiek chociaż jest stworzeniem dużo bardziej skomplikowanym nie jest w stanie tak bezgranicznie zaufać i pokochać jak pies .
Gorąco polecam "Był sobie pies" . Bo w całej tej prostocie opisów i świata oczami psa ,można znaleźć wiele głębszych przesłań dzięki którym możemy zacząć zwracać uwagę na to , czego wczesniej nie dostrzegaliśmy albo nie chcieliśmy dostrzegać.
Prostota bywa piękna .
W dzisiejszych czasach mamy do czynienia z pewnym zjawiskiem. A mianowicie , czym bardziej rozreklamowany jest produkt tym gorzej później wypada . W tym przypadku książka wspinała się na szczyty list bestselerów na równi z popularnością filmu . I chociaż film zrobiony został ewidentnie pod grono młodszych odbiorców , książka zadowoli zarówno tych...
2015-06-15
WOW!Wielkie,ogromne oklaski dla autorki Emmy Chase za to , że przywróciła moją wiarę w to,że da się napisać dobrą książkę,z elementami pikanterii,komedii i romansu w jednym.Jestem oczarowana przeczytaną książką!
Historia aroganckiego i bezczelnie pewnego siebie Drew na którego drodze staje,nie taka łatwa jakby się wydawało,kobieta sukcesu która w dodatku ma cięty język i potrafi sobie sama poradzić z trudnościami.
Niby nie ma nic niezwykłego w tych bohaterach,bo na tle innych powieści wydanych w niedawnym czasie można uznac ,że są banalnie zwyczajni. No właśnie zwyczajni!To,że nie są napompowani z każdej strony jakimiś niestworzonymi bajeczkami sprawia,że są bliżsi czytelnikowi niż jacykolwiek inni.
Nie ukrywam,że nie potrafię być obiektywna oceniając tą książkę,ponieważ już wiedziałam,że skradła moje serce po kilku pierwszych stronach gdzie ku memu wielkiemu zdumieniu,okazało się,że główny bohater Drew rozmawia z czytelniczkami! Rewelacyjny zabieg,który to uważam zapewnił tej książce tak wielki sukces.Czytając stronę za stroną,czułam się jakbym siedziała z przyjacielem na kawce a on po prostu opowiadał mi swoje różne anegdotki z życia.
Kolejnym ogromnym plusem jest to,jak książka potrafiła pobudzić do działania te ciemniejsze strefy w głowie.Nie ukrywam bo czytałam z zapartym tchem każdy pikantny opis jaki autorka zaserwowała w książce.
Możliwe,że jestem tak zachwycona tym co przeczytałam przez to,że jestem niekwestionowaną fanką komedii romantycznych i wszelkich romansów a tutaj w jednej książce jest tego wszystkiego od groma.
Nie mogę doczekać się przeczytania kontynuacji,chociaż odrobinę boję się,że kolejne części nie będą już tak elektryzująco dobre jak "Zaplątani",czas pokaże.
Jedyne co mogę zrobić,to gorąco polecić książkę wszystkim,którzy czytaniem chcą poprawić sobie nastrój,bo po tej lekturze uśmiech szybko z twarzy nie schodzi!;)
WOW!Wielkie,ogromne oklaski dla autorki Emmy Chase za to , że przywróciła moją wiarę w to,że da się napisać dobrą książkę,z elementami pikanterii,komedii i romansu w jednym.Jestem oczarowana przeczytaną książką!
Historia aroganckiego i bezczelnie pewnego siebie Drew na którego drodze staje,nie taka łatwa jakby się wydawało,kobieta sukcesu która w dodatku ma cięty język i...
2014-12-19
„Miasto Niebiańskiego Ognia” czyli ostatnia część sagi Casandry Clare pt.„Dary Anioła”, niesamowicie wyczekiwany przez wszystkich fanów wieli epicki finał !Hmm... Czy aby na pewno taki epicki ?
Nie ukrywam , czekałam z wielką niecierpliwością na podsumowanie sześciu tomów które jeden po drugim czytałam z zapartym tchem.W każdym były momenty lepsze i gorsze,nie ma książki idealnej.Aczkolwiek po ostatnim tomie spodziewałam się nieco więcej.Z początku postanowiłam czytać książkę stopniowo , żeby potęgować w sobie ciekawość itp...w sumie to już teraz mogę powiedzieć , że nie miałam po co tego robić .
„Miasto Niebiańskiego Ognia” podzielone jest na dwie części.Pierwsza z nich dostarcza czytelnikowi niewątpliwie zastrzyku adrenaliny , kiedy widzimy jak Sebastian bezwzględnie zbliża się to wymarzonego celu.I w zasadzie to tyle z tego dreszczyku emocji , później to wszystko nawet nie stopniowo , ale gwałtownie opada. Akcja zaczyna się nużąco ciągnąc ,aż do rozpoczęcia części drugiej , kiedy to znowu wsiadamy w kolejkę zaserwowaną nam przez panią Clare. Dostajemy znowu zastrzyk pewnej adrenaliny , trochę strachu o naszych ulubionych bohaterów,tylko po to ,żeby na koniec to wszystko po prostu pękło niczym bańka mydlana.
Czy tylko ja odniosłam takie wrażenie , czy to już nawet nie był ten sam Jace? Gdzie podział się arogancki i charyzmatyczny Jace Lightwood którego poznajemy w „Mieście Kości”? Oczywiście nadal ma swój urok osobisty ale jakby go było mniej. Tak jak z początku miłość Clary i Jace'a była dla mnie czymś niesamowitym i pociągającym , tak w tym tomie zwyczajnie zaczęła mnie nudzić. Z początku ogniste uczucie teraz jakby przygasło i po prostu było.Te same wyznania miłości , te same zapewnienia,że cokolwiek by się nie działo będą razem.A mogło być tak pięknie.Również kwitnąca miłość Simona i Isabelle jakoś specjalnie nie wzruszała.Jeszcze zostaje Magnus i Alec … przewidywane zakończenie jakich mało.Rozumiem, że autorka chciała być może pokazać czytelnikowi , że miłośc istnieje i dzięki niej świat jest piękniejszy nawet jak chyli się ku upadkowi.Tylko,że no cóż zmuszona jestem nazwać rzeczy po imieniu , wszystkie romanse zawarte w finałowej części serii były po prostu CKLIWE. Osobiście uwielbiam każdą z tych par,jednak no brakowało mi w tym wszystkim czegoś.
Ogólnie czuję wielki niedosyt.Nie wiem czy pani Casandra miała za mało czasu , czy też bała się reakcji fanów,ale niektóre wątki są po prostu urwane w połowie albo całkowicie niedopracowane.Gdy sięgałam po tę część bałam się , że zacznę pewnie płakać,że na pewno się wzruszę tuż pod koniec... ale niczego takiego nie doczekałam.
Moja ocena jaką tutaj zostawiam ,jest oceną całej serii i książki jako zwieńczenie całości,bo gdybym skupiła się na wszystkim czego spodziewałam się po finale a czego nie dostałam , to ocena byłaby zdecydowanie za niska.A na to nie pozwala mi sumienie , bo mimo wszystko seria „Dary Anioła”skradła moje serce.
„Miasto Niebiańskiego Ognia” czyli ostatnia część sagi Casandry Clare pt.„Dary Anioła”, niesamowicie wyczekiwany przez wszystkich fanów wieli epicki finał !Hmm... Czy aby na pewno taki epicki ?
Nie ukrywam , czekałam z wielką niecierpliwością na podsumowanie sześciu tomów które jeden po drugim czytałam z zapartym tchem.W każdym były momenty lepsze i gorsze,nie ma książki...
2014-09-27
Recenzja „Gwiazd naszych wina”
Autor musi poświęcic wiele czasu, aby napisać coś, co chodź w niewielkim stopniu skołoni czytelnika do rozwarzań nad życiem. Jak wielkim zatem sukcesem jest, gdy odbiorca raz po raz sięga po książkę, którą już zna prawie, że na pamięć tylko i wyłącznie po to, aby wyciągnąć z niej jezcze więcej. Zdecydowanie udało się to Johnowi Greenowi ,którego powieść „Gwiazd naszych wina” chwyta za serce już od pierwszych stron i nie puszcza do samego końca.
Książka opowiada o losach szesnastoletniej Hazel Grace Lancaster, która od trzynastego roku życia cierpi na raka tarczycy. Jej dni od pewnego czasu wyglądają jednakowo: oglądanie telewizyjnych seriali, cotygodniowe spotkania grupy wsparcia i czytanie w kółko ukochanej książki „Cios udręki”. Nie jest jedną z tych bohaterek które próbują owijać w bawełnę i udawać ,że wszystko jest w porządku .Dziewczyna jest świadoma swojej choroby i tego do czego owa prowadzi. Już na samym początku pokazuje nam, że twardo stąpa po ziemi. Wszystko zmienia się wraz z poznaniem Augustusa Watersa. Augustus (Gus) siedemnastoletni chłopak po przebytym raku kości- mięsaku jest uosobieniem pozytywnego nastawienia do życia. Trudno oprzeć się jego urokowi osobistemu oraz poczuciu humoru. Już od pierwszego momentu między młodymi bohaterami zaczyna iskrzyć. Jednak nie jest to początek historii, która ma szanse zakończyć się happy endem w obliczu niesprzyjających warunków. Hazel kieruje się w ich znajomości rozsądkiem, a wręcz przesadną ostrożnością, którą uzasadnia strachem przed zranieniem chłopaka. Ich romans rozkwita zatem powoli. Hazel nie na długo umie się oprzeć przyciąganiu jakie czuje do Augustusa. Jak sama mówi „(...)zakochiwałam się w nim tak jak bym zapadała w sen: najpierw powoli, a potem nagle i całkowicie”
Podczas podróży do Amsterdamu młoda para, ma okazje poznawać siebie nawzajem. Romantyczna kolacja w ekskluzywnej restauracji, wyprawa do muzeum czy noc w hotelu tylko pokazują czytelnikowi jak mocne i dojrzałe uczucie rodzi się w dwójce bohaterów. W tym samym momencie cisną się do oczu zarówno łzy smutku jak i szczęścia. Można uznać, że decydując się na czytanie powieści zostajemy umieszczeni na huśtawce uczuć. Autor nie daje nam długo nacieszyć się szczęściem Hazel i Gusa ale w końcu „Świat nie jest instytucją zajmującą się spełnianiem życzeń”.
Nie da się nie lubić dwójki młodych zakochanych, którzy ni jak nie dają się złamać światu który co krok stawia im przeszkody. Starają się żyć jak gdyby nigdy nic. Niejednokrotnie żartują z własnych niedoskonałości czym sprawiają , że są czytelnikowi jeszcze bardziej bliscy. W krótkim czasie można się przywiązać do ich zwykłego, niezwykłego życia. Tym bardziej boli każde wspomnienie autora o śmierci jednego z bohaterów. Do pewnego momentu możemy się jedynie domyślać jaki będzie koniec, lecz i tak gdy przychodzi ten moment nie jesteśmy przygotowani na głębię emocji którymi zostajemy zaatakowani. Green postarał się, aby książka dotarła zarówno do młodszych jak i starszych odbiorców. Nie używa niezrozumiałych i wymyślonych slangów jak to często robią pisarze młodzieżowi.
Wątek miłosny nie jest tak spektakularny jak w dziełach Szekspira, nie kończy się śmiercią obojga bohaterów którzy nie byliby w stanie żyć bez siebie. Jednakże właśnie przez brak podobieństw do np. „Romeo i Juli”, książka Johna Greena staje się człowiekowi tak bliska. Pokazuje jak radzą sobie z sytuacją kryzysową ludzie tacy jak my. Osobiście uważam, że Hazel przeżywała znacznie większy dramat niż Julia, gdyż patrzyła jak choroba stopniowo wypala blask w oczach chłopaka którego darzy uczuciem. Autor nie podejmuje próby wyolbrzymiania zalet Hazel czy Augustusa, nie ukrywa momentów gdy bohaterowie mają chwile załamania i najchętniej poddaliby się chorobie. W końcu to tylko ludzie, w dodatku którzy nie mieli okazji zasmakować w pełni życia.
Ciężko mi obiektywnie oceniać książkę która zawładnęła moim sercem od początku do końca. Czytając stronę po stronie przyzwyczajałam się do bohaterów, aby w pewnym momencie po prostu żyć ich życiem. Sama gubiłam się w emocjach które mną kierowały podczas czytania rozdziału za rozdziałem. W bardzo krótkim odcinku czasu przeżywałam chwile wzruszenia i radości. Szczególne gratulacje dla autora,który na potrzeby własnej powieści, wymyślił „Cios udręki” ulubioną powieść książkowej Hazel.
Nie zgadam się z opiniami ludzi którzy twierdzą, że cała historia była banalna i oklepana. I szczerze podziwiam każdego człowieka ,który nie uroni nawet jednej łzy podczas czytania. Jedni zakochają się w historii, która pokaże im, że mimo przeciwności losu należy cieszyć się życiem, zaś inni zatracą się w relacjach osób które nie mają pewności ile jeszcze czasu im zostało.
Bestseller doczekał się swojej ekranizacji w 2014 roku, która biła rekordy oglądalności zarówno w Europie jak i w Stanach Zjednoczonych.
Książka niewątpliwie odcisnęła na mnie swe piętno i jestem pewna,że niejednokrotnie jeszcze po nią sięgnę.
Gorąco polecam zarówno książkę jak i film, wszystkim tym którzy potrafią docenić jak ważna w życiu jest wiara i miłość, nawet ta z góry skazana zły finał.
Recenzja „Gwiazd naszych wina”
Autor musi poświęcic wiele czasu, aby napisać coś, co chodź w niewielkim stopniu skołoni czytelnika do rozwarzań nad życiem. Jak wielkim zatem sukcesem jest, gdy odbiorca raz po raz sięga po książkę, którą już zna prawie, że na pamięć tylko i wyłącznie po to, aby wyciągnąć z niej jezcze więcej. Zdecydowanie udało się to Johnowi...
Zakazana miłość ? - Proszę bardzo
Tajemnice ? - Jak najbardziej.
Chemia między bohaterami ?- Można ją jeść łyżeczkami.
Slow burn ( powoli narastające uczucie) - aż do bólu.
Plot twist - proszę się częstować.
Cudowny romans fantasty, który można jeść z lubością jak ulubiony deser.
Zakończenie tego tomu zmieniło mój mózg w papkę. Nie wiem jak mam wytrzymać w tej niewiedzy do premiery kolejnego tomu.
Styl autorki trafił w moje gusta całkowicie. Sposób prowadzenia narracji jest przyjemny, czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Szczególnie, że historia jest wciągająca. Sądzę, że jeśli czytelnikowi podobał się pierwszy tom, drugi spodoba się jeszcze bardziej.
Zostaje tylko czekać i liczyć, że ostatni tom nie będzie gorszy niż 2 poprzednie i cała historia dostanie zakończenie warte czekania.
Polecam! Bardzo!
Zakazana miłość ? - Proszę bardzo
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTajemnice ? - Jak najbardziej.
Chemia między bohaterami ?- Można ją jeść łyżeczkami.
Slow burn ( powoli narastające uczucie) - aż do bólu.
Plot twist - proszę się częstować.
Cudowny romans fantasty, który można jeść z lubością jak ulubiony deser.
Zakończenie tego tomu zmieniło mój mózg w papkę. Nie wiem jak mam wytrzymać w tej niewiedzy do...