-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać390
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2013-09-19
Weszłam. Rozejrzałam się dookoła, zobaczyłam przekrzywiony świat z zakręconym wąsem, gdzie królowało społeczeństwo zasiłkowców. Koronę na głowie nosił Wurt - niemal Bóg Świata. A to nawet nie był człowiek. To Uzależnienie od bycia "nie tutaj", potrzeba przeżywania fantastycznej historii, wzięcia udziału w grze, byle tylko nie tej realnej, własnej. Piórka, mgiełki, Stwór-z-kosmosu. Co tylko się da. Nielegalnie też. A wszystko to gra. I poszukiwanie. Szukam więc Osobliwej Żółci.
Wszyscy mówią w obcym języku. Tzn. moim, ale rzeczy o których rozmawiają są dla mnie jak obca mowa. Nikt nie podaje mi gotowych definicji, niczego nie tłumaczy. "Kontekst, proszę pani, kontekst". Wspiera mnie na szczęście Kot Gracz... na swój koci sposób. Opowiada mi np. o kolorowych piórkach: "Kołysanka pomaga tylko do pewnego poziomu i nie jest to poziom zbyt wygórowany. Może leczyć małe zgryzoty; przy dużych daje dupy i pogarsza jeszcze sprawę". No, ale olać niebieskie. Przecież szukam żółtego. Bo tylko wiedza może pomóc odnaleźć to, co zaginęło w Wurcie. Wiedza może też zabić. Bo z żółci nie odskoczę. Kot mi powiedział. "Bądźcie ostrożni. Bądźcie bardzo, ale to bardzo ostrożni". Tyle, że mówi to każdemu.
(cała recenzja dostępna na: www.owcazksiazka.pl)
Weszłam. Rozejrzałam się dookoła, zobaczyłam przekrzywiony świat z zakręconym wąsem, gdzie królowało społeczeństwo zasiłkowców. Koronę na głowie nosił Wurt - niemal Bóg Świata. A to nawet nie był człowiek. To Uzależnienie od bycia "nie tutaj", potrzeba przeżywania fantastycznej historii, wzięcia udziału w grze, byle tylko nie tej realnej, własnej. Piórka, mgiełki,...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-01-08
Jedno dziecko, dwoje dorosłych i dwa zupełnie odmienne spojrzenia na jego osobę. Eva sądzi, że Kevin to chłodny manipulant i nie potrafi ukryć niechęci, jaką do niego żywi. Franklin nie może pojąć, dlaczego żona na każdym kroku stara się potępić i demonizować własne dziecko. A to dziecko, będąc już nastolatkiem, morduje z zimną krwią dziewięcioro dzieciaków i dwoje dorosłych. Dlaczego?
To nie jest opowieść lekka i przyjemna. A jednak nie można się od niej oderwać. Jest niezwykle głębokim studium psychologicznym kobiety jako matki. Przerażającym obrazem relacji kobiety z synem. Opisuje rzeczy, do jakich żadna matka nigdy by się nie przyznała. "Musimy porozmawiać o Kevinie" to fikcja literacka, oparta jednak na wydarzeniach, do których dochodzi nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także w Europie. Tyle razy słyszało się o masakrach w szkołach z użyciem broni przez ucznia. Zawsze był jednak jakiś powód. Jakiś uraz w psychice sprawcy. W przypadku Kevina nie można mówić o jakimkolwiek powodzie. Choćby uparcie próbowało się jakiś znaleźć. Jak jednak matka może żyć z myślą, że nie wie, dlaczego jej syn w pewien Czwartek zrobił tak potworną rzecz? Dlaczego zrobił to im? Dlaczego zrobił to jej? Eva Kevina nie broni. Nie usprawiedliwia też ani siebie, ani męża. Ma świadomość, że w tym wypadku zawiedli wszyscy. Chce tylko - za pomocą chłodnej i szczegółowej analizy - poznać powód.
Zamykamy książkę wraz z ostatnią przeczytaną stroną, ale opisana historia nadal w nas pozostaje...
(cała recenzja: owca-z-ksiazka.blogspot.com)
Jedno dziecko, dwoje dorosłych i dwa zupełnie odmienne spojrzenia na jego osobę. Eva sądzi, że Kevin to chłodny manipulant i nie potrafi ukryć niechęci, jaką do niego żywi. Franklin nie może pojąć, dlaczego żona na każdym kroku stara się potępić i demonizować własne dziecko. A to dziecko, będąc już nastolatkiem, morduje z zimną krwią dziewięcioro dzieciaków i dwoje...
więcej mniej Pokaż mimo to2013
2017-06-08
2014-01-04
Imp jest malarką. Delikatną, sympatyczną, niepewną. Czasem pisze opowiadania, zabiera też do siebie ludzi spotkanych na chodnikach. Tak właśnie poznała swoją dziewczynę - Abalyn. Niestety, schizofrenia ma na nią destrukcyjny wpływ. Zaburza postrzeganie czasu, nie pozwala utrzymać chronologii zdarzeń, tworzy ich przeinaczone odbicia i miesza z prawdziwymi. Rozgrywające się sceny nie mogą być przez nią prawidłowo ocenione - czy to jawa, czy kolejny chory wytwór wyobraźni? Jak je oddzielić? Które z pojawiających się w jej życiu osób są prawdziwe? Były dwie Evy, były syreny i wilk, który krzyczał dziewczyna, była Abalyn, jej uczucia i tak wiele mostów i rzek. Jednocześnie zagłębiając się w twórczość bohaterki czułam, że choć opisywany obraz brzmi nierealnie, to słowa Imp umieszczają go w drewnianych ramach prawdopodobieństwa. Wydają się możliwe. I sam zaczynałam wątpić... Wątpiłam zatem ja, wątpiła również Imp.
Zapraszam do przeczytania całej recenzji: http://owca-z-ksiazka.blogspot.com/2014/02/tonaca-dziewczyna-caitlin-r-kiernan.html
Imp jest malarką. Delikatną, sympatyczną, niepewną. Czasem pisze opowiadania, zabiera też do siebie ludzi spotkanych na chodnikach. Tak właśnie poznała swoją dziewczynę - Abalyn. Niestety, schizofrenia ma na nią destrukcyjny wpływ. Zaburza postrzeganie czasu, nie pozwala utrzymać chronologii zdarzeń, tworzy ich przeinaczone odbicia i miesza z prawdziwymi. Rozgrywające się...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-10-01
Młodzi ludzie, wychowani w tak zwanej "kulturze zachodniej", zaciągają się do armii na własne życzenie. Może chcą przeżyć coś emocjonującego, może przed czymś uciekają, może nie wiedzą, co ze sobą zrobić, może potrzebują pieniędzy albo tak ich wychowano. Każdy z nich ma swoją własną motywację. I idą na wojnę, bo tego chcą. Bart również po prostu się zaciągnął. Na szkoleniu poznaje Murpha i gdy dowiaduje się, że ten ma osiemnaście lat, myśli o nim "jeszcze dziecko". Sam ma 21... Tuż przed wylotem, podczas pożegnań z rodzinami i bliskimi, składa obietnicę. Nic szczególnego, ot zwyczajowo przyjęte formułki. Jednak, na skutek przeżyć związanych z walką, obrazów, które zmuszony jest oglądać, wydarzeń, w których musi wziąć udział, dane słowo urasta w jego głowie do rangi misji, której nie wypełnił. Poczucie straty i niemożność poradzenia sobie z przeżyciami sprawiają, że złożona lekko obietnica staje się jego przekleństwem.
Książka "Żółte Ptaki" jest fikcją literacką, inspirowaną jedynie osobistymi przeżyciami wojennymi Kevina Powersa. To jednak powoduje, że wydarzenia przedstawione w powieści stają się niezwykle autentyczne w odbiorze. Ta historia jest jak najbardziej prawdopodobna. I to przeraziło mnie najmocniej. (więcej: owcazksiazka.pl)
Młodzi ludzie, wychowani w tak zwanej "kulturze zachodniej", zaciągają się do armii na własne życzenie. Może chcą przeżyć coś emocjonującego, może przed czymś uciekają, może nie wiedzą, co ze sobą zrobić, może potrzebują pieniędzy albo tak ich wychowano. Każdy z nich ma swoją własną motywację. I idą na wojnę, bo tego chcą. Bart również po prostu się zaciągnął. Na szkoleniu...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-02-28
2011-01-01
2013-11-13
Tsukuru Tazaki martwił się, że jest bezbarwny. Wraz z czwórką barwnych przyjaciół tworzyli harmonijną grupę. Każdy był w tej grupie potrzebny, każdy stanowił wyraźny jej element. Każdy z nich miał swój kolor. Czerwony, Niebieski, Biała i Czarna. Tylko nie Tsukuru. On był bezbarwny.
Bezbarwność jest jednak potrzebna dla zrównoważenia barw. Pewnego dnia cztery barwy odwracają się od pozbawionego koloru. Bez słowa wyjaśnienia proszą, by więcej nie przyjeżdżał, nie dzwonił. Harmonia pęka na tysiące kawałeczków niczym tafla lustra i z hukiem spada na podłogę. To uczucie zna zapewne każdy, kto kiedykolwiek w swoim życiu kogoś stracił. A Bezbarwny jest zbyt słaby, zbyt wstrząśnięty by o cokolwiek pytać. Zatraca się w nicości. Mocno przeżywa odrzucenie przez najbliższych mu przyjaciół. Jedynych przyjaciół. Niby jest, jednak żyje oparty ręką o framugę drzwi śmierci, rozważając poważnie czy ich nie przekroczyć. Gdy wraca do życia, na jego drodze staje Szary. Kolejny kolor w życiu Bezbarwnego. Kolejny, który z niego nagle znika... Mija szesnaście lat. Bezbarwny ma poukładane życie, spokojne i monotonne. Samotne. Jednak pewna kobieta staje się dla niego impulsem do działania. Postanawia rozliczyć się z przeszłością. Poznać prawdę. Wraca w rodzinne strony, rozpoczyna pielgrzymkę, która przyniesie ciężkie do zaakceptowania odpowiedzi na niepostawione przed laty przez niego pytania. (cała recenzja: www.owcazksiazka.pl)
Tsukuru Tazaki martwił się, że jest bezbarwny. Wraz z czwórką barwnych przyjaciół tworzyli harmonijną grupę. Każdy był w tej grupie potrzebny, każdy stanowił wyraźny jej element. Każdy z nich miał swój kolor. Czerwony, Niebieski, Biała i Czarna. Tylko nie Tsukuru. On był bezbarwny.
Bezbarwność jest jednak potrzebna dla zrównoważenia barw. Pewnego dnia cztery barwy...
2013-12-11
(...) "Ciemno, prawie noc" to powieść, która pozostawia po sobie ślad. Kończysz i nadal o niej myślisz. Jest tegorocznym zdobywcą nagrody literackiej NIKE. Nie znam jeszcze wszystkich powieści, które kandydowały do tego tytułu, a w przeciwieństwie do niektórych znanych osób, nie mam zwyczaju oceniać powieści na podstawie ich "streszczeń", dlatego poprzestanę jedynie na stwierdzeniu, że powieść Joanny Bator znajduje się z pewnością w gronie najlepszych książek, jakie w tym roku dane mi było przeczytać. Jest mroczna, tajemnicza, miejscami depresyjna, a jednocześnie ujmująca. Dużo w niej zła oraz przeinaczanej moralności. Dużo nienawiści. Wypowiedzi prostych ludzi, którzy dalecy są od posługiwania się językiem literackim, dodatkowo podnoszą niepokój przebijający się ze snutych rozważań. Bo "Ciemno, prawie noc" to opowieść o ludzkich historiach, które składają się na chmurę zbiorowych żali i tragedii, często zamiatanych pod rodzinne dywany. A wszystko to składa się na gęsto-czarny powieściowy Wałbrzych. Miałam wrażenie, że nawet śnieg padał tam mroczny.
(cała recenzja: owca-z-ksiazka.blogspot.com)
(...) "Ciemno, prawie noc" to powieść, która pozostawia po sobie ślad. Kończysz i nadal o niej myślisz. Jest tegorocznym zdobywcą nagrody literackiej NIKE. Nie znam jeszcze wszystkich powieści, które kandydowały do tego tytułu, a w przeciwieństwie do niektórych znanych osób, nie mam zwyczaju oceniać powieści na podstawie ich "streszczeń", dlatego poprzestanę jedynie na...
więcej mniej Pokaż mimo to
(...)Na pierwszy rzut oka "Cień Wiatru" jest książką o młodym człowieku imieniem Daniel. Następnie nabiera się przekonania, że jest książką o książkach, choć tak naprawdę tylko o jednej. Dla mnie od pierwszych stron powieść miała zupełnie inną główną bohaterkę. Magiczną, tajemniczą, zapraszającą nieśmiało za dnia pięknymi fasadami budynków, wąskimi uliczkami, zielenią przychodnikowych drzew, a wieczorem kuszącą ciepłym powietrzem przesyconym wonią morskiej wody i gwarem małych winiarni.
(cała recenzja: www.owcazksiazka.pl)
(...)Na pierwszy rzut oka "Cień Wiatru" jest książką o młodym człowieku imieniem Daniel. Następnie nabiera się przekonania, że jest książką o książkach, choć tak naprawdę tylko o jednej. Dla mnie od pierwszych stron powieść miała zupełnie inną główną bohaterkę. Magiczną, tajemniczą, zapraszającą nieśmiało za dnia pięknymi fasadami budynków, wąskimi uliczkami, zielenią...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-11-22
Philip K. Dick uwielbiał wątpić, a każda pozycja sygnowana jego nazwiskiem podważała inny fundament istnienia. Miał też wielką słabość do wszelkiego rodzaju narkotyków i alkoholu, które jeszcze bardziej potęgowały siłę jego paranoi i przyczyniły się do powstania znacznej części jego dzieł. Cóż, wena niejedną ma twarz... W każdym razie "Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?" bez wątpienia wymusza na czytelniku zwątpienie i zadanie sobie pytania: "co właściwie stanowi desygnat człowieczeństwa"?
Akcja powieści dzieje się w przyszłości. Co prawda dla nas dziś już całkiem bliskiej, aczkolwiek dla autora była to jeszcze dość odległa rzeczywistość. Stworzone zostają androidy tak doskonałe, że stają się nie do odróżnienia od ludzi. Nie potrafią jednak współodczuwać, a wszelkie wyższe uczucia muszą udawać. Właśnie ta cecha - za sprawą specyficznego testu - pozwala je identyfikować... i eliminować przy okazji. Czy zatem miarą człowieczeństwa może być empatia? (owca-z-ksiazka.blogspot.com)
Philip K. Dick uwielbiał wątpić, a każda pozycja sygnowana jego nazwiskiem podważała inny fundament istnienia. Miał też wielką słabość do wszelkiego rodzaju narkotyków i alkoholu, które jeszcze bardziej potęgowały siłę jego paranoi i przyczyniły się do powstania znacznej części jego dzieł. Cóż, wena niejedną ma twarz... W każdym razie "Czy androidy marzą o elektrycznych...
więcej Pokaż mimo to