-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2015-09-20
2016-06-01
2015-12-30
2015-04-07
2013-08-12
"Płyń z prądem, przyjacielu, i gdy Cię będzie unosił, leciutko mu pomagaj, omijaj rafy, walcz z mrokiem i nigdy, nigdy się nie poddawaj."
Któregoś dnia jak razem z mamą przegrzebywałyśmy pudło ze starymi książkami (a było to dobre cztery lata temu, przydałoby się znowu to pudło przegrzebać... :D) natrafiłyśmy właśnie na Forresta Gumpa. "We, to jedna z najlepszych książek jakie miałam okazję przeczytać". No to posłuchałam mamy i wzięłam. Niestety od wtedy do niedawna książka stała nieruszona na półce. Jakoś nie miałam ochoty jej wcześniej czytać... ale może to dobrze, bo wtedy pewnie odebrałabym ją zupełnie inaczej.
Forrest Gump to książka o idiocie. Dokładnie - o półgłówku, imbecylu - jak zwał tak zwał. Jednak Forrest nie jest wcale takim zwyczajnym głupkiem.
Główny bohater na początku chodził do zwykłej szkoły ze zwykłymi dzieciakami. Niestety nie radził sobie zbyt dobrze i rówieśnicy też nie byli dla niego mili. Jedynie Jenny Curran traktowała go normalnie nie zważając na opinie innych.
Z powodu niskiego ilorazu inteligencji Forrest został przeniesiony do szkoły specjalnej, w której sobie egzystował. Długo można by tak opowiadać całą jego historię, ale chyba lepiej żebyście sięgnęli po książkę bo zdecydowanie warto :)
"Może jestem idiota, ale nie jestem głupi."
Podczas czytania powieści bardzo przywiązałam się do postaci. Główny bohater - Forrest, cały czas wywoływał moją wielką sympatię. Mimo, że niezbyt mądry, to miał przebłyski geniuszu i takiego szeroko pojętego zrozumienia. Nie do końca wiem jak to opisać, ale był taki... powiedzmy inteligentny życiowo, do pewnego stopnia. Dodatkowo był postacią tak swojską - może to dzięki pierwszoosobowej narracji - że czułam jakbym go znała od wielu lat. Był tak plastycznie wykreowanym bohaterem, że aż przyjemnie się czytało.
Ogólnie większość bohaterów w książce była bardzo wyrazista i nietuzinkowa. Wszystkie lubiłam na swój sposób i chwała autorowi za to, że stworzył tak różnorodne postacie. Bardzo podobał mi się też styl pisania pana Grooma - normalnie rasowy idiota. Choć w tekście było mnóstwo poprzekręcanych wyrażeń, stylistyka leżała i kwiczała to to wszystko było bardzo naturalne i realistyczne. Takie pasujące do Forresta. Najśmieszniej było, gdy zaczęłam czytać inną książkę (całkowicie poprawną merytorycznie, stylistycznie i gramatycznie) i tam język wydawał mi się jakiś taki surowy i toporny. Oczywiście przeszło mi po paru stronach ;)
W tej książce bardzo podobało mi się to, że była tak rozbrajająco zabawna, a za razem prawdziwa. Można było znaleźć w niej garści uniwersalnych prawd życiowych, przydatnych rad i takiej inspiracji do wykorzystania swojego żywota w stu procentach.
"Kiedy myślisz, że gorzej już być nie może, zacznij się walić deską po nodze. Zobaczysz jaką poczujesz ulgę, gdy przestaniesz."
W zasadzie to trudno mi w tej powieści znaleźć cokolwiek do czego można by się przyczepić. Świetnie wykreowani bohaterowie, język rodem jak z ust idioty, świetna wartka akcja (uwielbiam pomysł z hodowlą krewetek) i mnóstwo wartości i tego wszystkiego, co możemy dopasować do nas samych, ruszyć tyłek i wprowadzać to w życie. Jak Forrest mógł zostać milionerem, to my chyba też, co? ;)
Jak już pisałam, książka cud, miód i orzeszki. Trudno jest znaleźć coś tak dobrego, co w zasadzie podoba się wszystkim. Zostaje mi twór pana Grooma odłożyć na półkę, wreszcie obejrzeć ekranizacje i wracać do książki za każdym razem, gdy zwątpię w to, że moje wypociny kiedyś staną się bestsellerem. No... muszę tylko zacząć je pisać ;)
"Płyń z prądem, przyjacielu, i gdy Cię będzie unosił, leciutko mu pomagaj, omijaj rafy, walcz z mrokiem i nigdy, nigdy się nie poddawaj."
Któregoś dnia jak razem z mamą przegrzebywałyśmy pudło ze starymi książkami (a było to dobre cztery lata temu, przydałoby się znowu to pudło przegrzebać... :D) natrafiłyśmy właśnie na Forresta Gumpa. "We, to jedna z najlepszych książek...
2014-03-13
Nie wierzę, że zostały mi już tylko dwa tomy do końca serii... Niby są jeszcze Kroniki Ellie, ale prawie całkiem pewna, że to już nie będzie to samo. Więc może po prostu na razie nie będę o tym myśleć :)
Młodzi partyzanci po otrzymaniu odmowy powrotu do Nowej Zelandii od pułkownika Finley'a postanawiają wrócić do akcji. Czeka ich jedna z najbardziej spektakularnych akcji, do której nie są przygotowani. Jak zwykle ich życie będzie wisieć na włosku. Szkoda tylko, że nie wszystkim udało się wytrzymać tę presję...
"Gdybyśmy nadal mogli żyć tak jak dawniej, oglądając cudze wojny w telewizji."
Łał, w Gorączce działo się bardzo dużo. Naprawdę. Niby całość opowiadała o jednej akcji, ale jakiej! To było coś zupełnie innego niż wcześniej. W pozostałych książkach rzeczywista akcja zajmowała niewiele, a reszta to było takie wolno płynące życie doprawione przemyśleniami Ellie. Tutaj było na odwrót.
W ogóle wszystko się pozmieniało. Zakończenie przewróciło wszystko na drugą stronę. Nie mam pojęcia jak to teraz dalej będzie i nie wiem czy chce wiedzieć. Boję, że się zawiodę. Z jednej strony autor wszystko popsuł... A z drugiej - otworzył drzwi dla interesujących kontynuacji. Nie wiem co myśleć, co czuć.
Wiem tylko, że uwielbiam tę serię i na pewno nie zatrzymam się na tomie piątym. Ale muszę sobie zrobić małą przerwę, żeby to wszystko przemyśleć, poukładać. Bo teraz nic już nie jest oczywiste i nie wiem czego się spodziewać.
"Jak można nienawidzić kogoś, kogo nawet się nie poznało? To chyba najgłupsze, co można zrobić."
Jutro wywołuje emocje głęboko ukryte w czytelniku. Ta niepewność, obawa o własne bezpieczeństwo, a jednocześnie trochę egoizmu i strachu. A chyba właśnie o to chodzi w takich książkach - żebyśmy coś czuli, a nie tylko beznamiętnie przewracali następne strony. Dlatego właśnie warto sięgnąć po te książki. Ja tu minusów żadnych nie widzę.
www.miedzy-stronnicami.blogspot.com
Nie wierzę, że zostały mi już tylko dwa tomy do końca serii... Niby są jeszcze Kroniki Ellie, ale prawie całkiem pewna, że to już nie będzie to samo. Więc może po prostu na razie nie będę o tym myśleć :)
Młodzi partyzanci po otrzymaniu odmowy powrotu do Nowej Zelandii od pułkownika Finley'a postanawiają wrócić do akcji. Czeka ich jedna z najbardziej spektakularnych akcji,...
2013-11-22
"W miarę jak czytał, zakochiwałam się w nim tak, jakbym zapadała w sen: najpierw powoli, a potem nagle i całkowicie."
Książka Gwiazd Naszych Wina była moim drugim spotkaniem z tym autorem. I o ile Papierowe Miasta [KLIK] czytało mi się bardzo przyjemnie, ale bez żadnego efektu WOW, to GNW wcisnęło mnie w fotel, poprzestawiało wszystko w mojej głowie i całkowicie oczarowało. Mam obecnie książkowego kaca i zupełnie nie wiem co ze sobą począć.
Hazel ma raka płuc. Już dawno przestała chodzić do szkoły, a całe dnie spędza na czytaniu w kółko tej samej książki i oglądaniu odcinków America's Next Top Model. Jednak jej życie całkowicie się zmienia, gdy na spotkaniu grupy wsparcia poznaje Gusa. Mało oryginalne? Oklepane? Kolejna książka o szczenięcej miłości w trudnych czasach? Nie.
John Green ma niesamowity talent do pisania mądrych młodzieżowych książek. Mogłoby nam się wydawać, że słowa "mądra" i "młodzieżowa" raczej nie mogą określać jednej powieści. Ja jeszcze parę dni temu tak myślałam, ale GNW temu całkowicie przeczy. Dawno nie miałam w rękach czegoś tak wartościowego, pełnego mądrości, walki o szczęście i nadziei.
"Wydawało się, że to było całe wieki temu, jakbyśmy przeżyli krótką, ale mimo to nieskończoną wieczność. Niektóre wieczności są większe niż inne."
Polubiłam Hazel już od pierwszych stron. Jej podejście do życia i do ludzi jest naprawdę niesamowite i daje sporo do myślenia. Natomiast Gus jest kimś zupełnie wyjątkowym. Niewiele miałam okazji "spotkać" takich bohaterów i tak się do nich przywiązać - cieszę się, że miałam teraz taką okazję.
Nad Gwiazd Naszych Wina mogłabym się rozpływać godzinami. Mamy tutaj wszystkie dobre cechy z Papierowych Miast (tyle, że jeszcze lepsze!) i brak rzeczy, które w poprzedniej książce mnie irytowały. Język jest zdecydowanie lepszy - mniej slangu i podtekstów, ale nadal całość jest lekka i młodzieżowa.
W GNW akcja nie gna na łeb, na szyje - to raczej typ powieści spokojnej (ale nie nudnej!) i takiej, którą należy czasem odłożyć i się nad nią zastanowić.
Reasumując, Gwiazd Naszych Wina jest książką, która na pewno zagości na długo w moim sercu i mojej biblioteczce. Jestem pewna, że jeszcze kiedyś do niej wrócę. Nawet otwarte zakończenie (jeśli czytacie mnie dość regularnie, to wiecie, że nie trawię takich zakończeń) bardzo mi się spodobało - było idealne w każdym calu i sama nic bym tam już nie dodała. Polecam z całego serca, zwłaszcza jeśli potrzebujecie takiego kopniaka, żeby coś zmienić w swoim życiu.
"Świat nie jest instytucją zajmującą się spełnianiem marzeń."
www.miedzy-stronnicami.blogspot.com
"W miarę jak czytał, zakochiwałam się w nim tak, jakbym zapadała w sen: najpierw powoli, a potem nagle i całkowicie."
Książka Gwiazd Naszych Wina była moim drugim spotkaniem z tym autorem. I o ile Papierowe Miasta [KLIK] czytało mi się bardzo przyjemnie, ale bez żadnego efektu WOW, to GNW wcisnęło mnie w fotel, poprzestawiało wszystko w mojej głowie i całkowicie...
2013-10-20
"Nie obchodzi mnie ta twarz, tylko jej wyraz. Nie obchodzi mnie ten głos, tylko to, co mówisz. Nie obchodzi mnie to, jak w tym ciele wyglądasz, tylko co nim robisz. TY jesteś piękna."
Intruza na półce miałam już od kilku miesięcy, jednak brak mi było czasu, żeby zabrać się za tę cegłę i przeczytać ją w miarę szybko. Ostatecznie padło na październik i teraz zamiast uczyć się do jutrzejszego testu z francuskiego to piszę tę recenzję ;) No trudno - słówka z pogody i części ciała muszą poczekać :)
Nasz świat został opanowany przez niewidzialnego wroga. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich normalne życie. Jedną z ostatnich niezasiedlonych, wolnych istot ludzkich jest Melanie. Wpada jednak w ręce wroga, a w jej ciele zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Intruz bada myśli poprzedniej właścicielki ciała w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów.
Przyznam, że opis z tyłu książki (który podałam wam w wersji skróconej, bo uważam, że za dużo zdradza) nie zachęcił mnie do przeczytania jej. Na szczęście byłam mocno przekonywana przez moją ukochaną Edysię (pyc pyc pyc) i nie wyobrażam sobie teraz, że miałabym po tę powieść nie sięgnąć.
Pani Meyer w Intruzie stworzyła na prawdę żywe i realistyczne postaci. Nie są, ani przesłodzone, ani mdłe (czyt. nie takie jak w Zmierzchu). Ostatnio zauważyłam, że uwielbiam głównych bohaterów, którzy mają mnóstwo wad - tutaj na pewno takich znajdziemy. Choć Wagabunda, która jest Duszą, a co za tym idzie - jest idealna, nie wydaje się nam nudna. Ta jej ciągła dobroć i delikatność okazuje się potem jej dość dużą słabością. Za to Melanie jest kompletnym przeciwieństwem Wandy - żywiołowa, impulsywna, ale często też wrażliwa. Podobał mi się ten kontrast między dziewczynami, ponieważ dzięki temu miałam obraz sytuacji z dwóch różnych punktów widzenia.
Jared - jeden z uchodźców - jest dla mnie postacią idealną. Uwielbiałam każdą pojedynczą scenę, w której uczestniczył i stał się jednym z moich ulubionych bohaterów ever. Ian'a też polubiłam - choć chwilami mocno przypominał mi z zachowania Peetę z Igrzysk... Ale w zasadzie bardzo lubiłam Peetę, więc to chyba dobrze :) Pozostałe postaci również wywoływały we mnie ciepłe uczucia i bardzo dobrze, że autorka nie ograniczyła się tylko do paru głównych bohaterów, a stworzyła ich całkiem sporo.
"Skoro ludzie potrafili tak zapalczywie nienawidzić, widocznie umieli też kochać mocniej, żywiej i płomienniej."
Akcja Intruza przez pierwsze 100 stron lekko się ciągnęła. Dopiero po przekroczeniu tej "granicy" zaczęła pędzić. W tej książce dzieje się naprawdę dużo. Pojawia się wiele wątków, ale nie sceny, które kompletnie nic nie wnoszą do fabuły. Wszystko jest spójne, nie ma momentów, w których zastanawiamy się "ej, gdzie teraz jestem?" i "co tu właściwie się dzieje?". Zgrabne i nie nudzące opisy wprowadzają nas w świat wymyślony przez autorkę. Dokładnie poznajemy życie rebeliantów - co jedzą, jak żyją. Uważam, że wizja, jak kiedyś może wyglądać nasza planeta, została przemyślana i świetnie przedstawiona, a dzięki temu czasami miałam wrażenie, że to ja sama jestem Wandą/Melanie. Uwielbiam momenty, w których czytanie nie jest już czytaniem, tylko życiem książką, życiem tymi wszystkimi wydarzeniami i stawianie się na miejscu bohaterów.
Żeby ta recenzja nie była za bardzo pochwalna bardzo bym chciała przedstawić wam jakieś minusy tej powieści... Ale po prostu nie jestem w stanie. Jedynym, jaki znalazłam jest to, że skończyłam czytać... i nie mam pojęcia co ze sobą zrobić.
"Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwe trwają w najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest albo jej nie ma."
Czy po przeczytaniu jakiejś cholernie dobrej książki macie wrażenie, że nie znajdziecie nic równie dobrego? Bo ja właśnie tak się czuję. Gdy przekręciłam ostatnią stronę Intruza miałam wrażenie, jakbym skończyła właśnie kilku tomową sagę - tą akcje można by spokojnie rozłożyć na trzy średniej grubości tomy. Czuje gigantyczny niedosyt - chce więcej!
Zostaje mi wam polecić tę książkę (MACIE JĄ PRZECZYTAĆ!) i czekać na drugi tom, który podobno ma ukazać się w USA w 2014 roku. Modlę się w duchu, żeby się nie okazało, że to plotki, bo naprawdę chciałabym poznać dalsze losy moich ukochanych bohaterów...
Reasumując - czytajcie, czytajcie! Jestem prawie na 100% pewna, że będziecie zachwyceni tak jak ja, a przynajmniej wam się spodoba. Ja na pewno wrócę jeszcze nieraz do tej książki - mam tylko nadzieję, że wtedy będę miała co do niej te same odczucia :)
"Dusze dzieliły się miłością i serdecznością ze wszystkimi. Może byłam spragniona większego wyzwania? Miłość ludzka była trochę nieobliczalna, nie rządziła się wyraźnymi regułami - czasem dostawałam ją za nic [...], czasem musiałam na nią ciężko zapracować [...], a czasem była po prostu nieosiągalna i łamała mi serce.'
http://miedzy-stronnicami.blogspot.com/2013/10/23-intruz-stephenie-meyer.html
"Nie obchodzi mnie ta twarz, tylko jej wyraz. Nie obchodzi mnie ten głos, tylko to, co mówisz. Nie obchodzi mnie to, jak w tym ciele wyglądasz, tylko co nim robisz. TY jesteś piękna."
Intruza na półce miałam już od kilku miesięcy, jednak brak mi było czasu, żeby zabrać się za tę cegłę i przeczytać ją w miarę szybko. Ostatecznie padło na październik i teraz zamiast uczyć...
2015-08-15
2012-04-22
Świetna!!! Po jej przeczytaniu od razu zatęskniłam do wakacji ;)
Świetna!!! Po jej przeczytaniu od razu zatęskniłam do wakacji ;)
Pokaż mimo to2012-12-08
2015-02-23
2015-03-17
2015-12-31
2014-09-18
Czy płaczecie często podczas czytania? Kiedyś mi się to nie zdarzało. Gdy byłam młodsza nie potrafiłam wyrażać uczuć, nigdy nie płakałam publicznie. NIE PŁAKAŁAM NA KRÓLU LWIE. Nie wiem, co się zmieniło i kiedy, ale... w tym momencie ryczę prawie na wszystkim i WSZĘDZIE. W autobusie, pociągu, szkole czy we własnym pokoju. W każdym razie mam problem. Ale nie o tym miałam pisać. Mechaniczna Księżniczka w pewnym sensie wprowadziła załamanie po książkowe na nowy poziom...
"Jedne sekrety lepiej jest wyjawić, inne lepiej dźwigać samemu, żeby nikomu nie sprawiać bólu."
Mroczna sieć zaczyna się zaciskać wokół Nocnych Łowców z Instytutu Londyńskiego. Mortmain planuje wykorzystać swoje Piekielne Maszyny, armię bezlitosnych automatów, żeby zniszczyć Nocnych Łowców. Potrzebuje jeszcze tylko ostatniego elementu , żeby zrealizować swój plan. Potrzebuje Tessy Gray. Charlotte Branwell, szefowa Instytutu Londyńskiego, rozpaczliwie stara się znaleźć Mortmaina, zanim ten zaatakuje. Ale kiedy Mortmain porywa Tessę, chłopcy, którzy roszczą sobie równe prawa do jej serca, Jem i Will, zrobią wszystko, żeby ją uratować. Bo choć Tessa i Jem są zaręczeni, Will jest zakochany w niej jak zawsze.
Nienawidzę kończyć serii, które uwielbiam. Nie znoszę tego tępego uczucia pustki. A Mechaniczna Księżniczka to był gigant. Tessa, Jem, Will i reszta to postaci, które zapamiętam na bardzo długo. Przemiana Tessy przez te wszystkie części jest niesamowita, trudno sobie wyobrazić, że kiedyś była taką cichą, siedzącą z nosem w książkach dziewczyną. Jem to najsłodszy chłopak na świecie, romantyczny, ale nie mdły i sztuczny. Inteligentny, rozważny... Długo by wymieniać. A Will? Arogancki, pewny siebie i porywczy. Ale tylko pozornie, prawdziwego Willa miało okazję poznać niewiele osób. I jak tu ich wszystkich nie kochać? Nie wierzę, że to już naprawdę koniec. Koniec tej historii. Mam ochotę płakać, krzyczeć i... nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Najmniejsza myśl na temat Księżniczki wywołuje kolejne fale histerii.
"Nie można szukać zemsty i nazywać ją sprawiedliwością."
Cassandra Clare jest prawdziwą czarodziejką potrafiącą wyczarować piękną, wciągającą historię i żywych bohaterów. Historia o Nocnych Łowcach zostanie na długo w mojej pamięci i nie mogę się pogodzić, że już nigdy się z nimi nie spotkam. Mimo, że zostało mi trochę ponad 300 stron Miasta Niebiańskiego Ognia, to wyczuwam zbliżający się koniec.
Diabelskie Maszyny polecam wszystkim. Jeśli lubicie fantastykę, dobrą miłosną historię, czasy wiktoriańskie, to jestem w stu procentach pewna, że cała trylogia Was zachwyci. Nie czekajcie i sięgajcie po Mechanicznego Anioła. Ja tymczasem lecę zbierać kawałki mojego potłuczonego serca i przygotowywać je na kolejne załamania...
Czy płaczecie często podczas czytania? Kiedyś mi się to nie zdarzało. Gdy byłam młodsza nie potrafiłam wyrażać uczuć, nigdy nie płakałam publicznie. NIE PŁAKAŁAM NA KRÓLU LWIE. Nie wiem, co się zmieniło i kiedy, ale... w tym momencie ryczę prawie na wszystkim i WSZĘDZIE. W autobusie, pociągu, szkole czy we własnym pokoju. W każdym razie mam problem. Ale nie o tym miałam...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-08-06
" - Co się z tobą działo? (...) Powiedziałeś, że idziesz się przejść! Jaki spacer trwa sześć godzin?!
- Długi?"
"Miasto Szkła" to już kolejna część "Darów Anioła", którą pochłonęłam jednym tchem. Tym razem wejście w wir przygód Jace'a i Clary nie sprawił mi żadnej trudności. Dopiero wyjście z niego, gdy musiałam odłożyć książkę na półkę okazało się kłopotliwe - zawiłości fabuły i tajemnice bohaterów cały czas siedziały mi w głowie ;)
W trzecim tomie serii Jace'owi i Clary przyjdzie się zmierzyć z wieloma przeciwnościami. Znaczna część akcji rozgrywa się w Idrysie - państwie Nocnych Łowców. Cassandra Clare popisała się umiejętnościami i tę piękną krainę opisała bardzo obrazowo - chwilami miałam wrażenie, że wszystko staje mi przed oczami. Szkoda, że w książce nie pojawiło się więcej opisów tego cudownego miejsca - z moimi podróżniczymi zamiłowaniami mogłabym czytać je bez końca ;)
Autorka w tej części skupiła się na walce dobra ze złem. Czyli Jace, Clary, Luke oraz inni Podziemni i Nocni Łowcy kontra Valentine. Co prawda samej walki, w rozumieniu "stoczonych bitew", było niewiele. Oba ataki demonów, były opisane trochę po macoszemu, pominięte. Najwięcej było tu innego rodzaju zmagać - zmagań ze samym sobą, ze swoimi uczuciami, które nie zawsze były właściwe, oraz prawdziwej walki, którą była decyzja, kogo powinniśmy uznać za naszą prawdziwą rodzinę, przyjaciół, komu mogliśmy zaufać, a komu nie. Bo tutaj wcale to nie było takie oczywiste...
"Ludzie nie rodzą się dobrzy albo źli. Rodzą się z pewnymi skłonnościami, ale liczy się sposów, w jaki żyją. I to, jakich ludzi poznają."
W tej części wiele głównych postaci - jak nie wszystkie - przeszły pewną przemianę. Niektórzy na lepsze, a inni nie do końca.
Clary, która na początku wydawała mi się dziewczyną inteligentną, samodzielną i silną, trochę się zmieniła. Jej impulsywność nie znikła, ale mam wrażenie, że stała się dużo bardziej lekkomyślna. Miałam też takie momenty, że udało mi się przewidzieć jak dalej rozwinie się akcja i denerwowało mnie lekko, że przez następne sto stron krzyczałam w duchu: "Clary, Jace! To oczywiste... Domyślcie się wreszcie!". Z drugiej strony od zakończenia pierwszego tomu, wierzyłam głęboko w takie rozwinięcie się akcji i gdy tylko nadarzyła się okazja, uczepiłam się małego szczególiku i wiwatowałam: "To musi być prawda! Tak! Tak! Tak!" :)
Jace na samym początku był zamkniętym w sobie, zranionym i ukrywającym uczucia chłopcem. Delikatne i wrażliwe wnętrze krył pod powłoką silnego i niewzruszonego Nocnego Łowcy. Dopiero miłość jaką darzył Clary otworzyła go. Stał się zupełnie inną osobą i muszę przyznać, że polubiłam tę jego wrażliwą wersję. Szkoda, że w między czasie uciekło trochę jego poczucia humoru...
Alec i Isabelle tak jakby zamienili się rolami. Isabelle pokazała swoją wrażliwą stronę, dzięki czemu wreszcie udało mi się całym sercem ją pokochać :) A Alec, cóż tu dużo mówić, uwielbiam gejów :) Szkoda, że autorka potraktowała trochę po macoszemu wątek Aleca i Magnusa... Bo o nich mogłabym czytać bez końca. Mam nadzieję, że w następnych częściach zostanie im poświęcone trochę więcej stron.
"-Twoje miasto zostało zaatakowane. Czary ochronne przestały działać, ulice roją się od demonów, a ty chcesz wiedzieć, dlaczego nie zadzwoniłem?
Alec zacisnął zęby.
- Tak, chce wiedzieć, dlaczego do mnie nie zadzwoniłeś.
(..) - Jesteś idiotą.
- To dlatego do mnie nie zadzwoniłeś? Bo jestem idiotą?"
Muszę powiedzieć, że trudno mi oceniać każdą część oddzielnie, gdyż odbieram je jak jedną spójną całość. Chwilami nie mam pojęcia, w której części jakieś zdarzenie miało miejsce. Uważam jednak, że to zdecydowany plus w tym przypadku. Autorka wyszła z granic konkretnych tomów, wciągając nas w jedną niesamowicie wciągającą historię.
Bardzo mi się podoba cała ta seria, pomysł na fabułę, bohaterowie, plastyczny i prosty język autorki... Dlatego trudno mi się ocenia kolejne części - bo nie ma się do czego przyczepić :) Pani Clare cały czas trzyma poziom i mam nadzieję, że w kolejnych tomach się to nie zmieni. Liczę, że moja przygoda z Jace'm, Clary i resztą nadal będzie tak przyjemna. Teraz wystarczy mi tylko czekać na 21 sierpnia - premierę filmu. Mam nadzieję, że przyłożyli się i ekranizacja będzie równie ciekawa jak książka :)
"Kocham cię. Będę cię kochał do dnia, w którym umrę. A jeśli po tym jest jakieś życie, to wtedy też będę cię kochał."
Jak już pewnie się domyśleliście po przeczytaniu mojej opinii - polecam "Miasto Szkła" i dwa poprzednie tomy całym sercem :) Ja robię sobie teraz parę tygodni przerwy od twórczości pani Clare. Zabieram się za resztę mojego stosiku z tego miesiąca, a po czwarty tom serii sięgnę we wrześniu :)
" - Co się z tobą działo? (...) Powiedziałeś, że idziesz się przejść! Jaki spacer trwa sześć godzin?!
- Długi?"
"Miasto Szkła" to już kolejna część "Darów Anioła", którą pochłonęłam jednym tchem. Tym razem wejście w wir przygód Jace'a i Clary nie sprawił mi żadnej trudności. Dopiero wyjście z niego, gdy musiałam odłożyć książkę na półkę okazało się kłopotliwe - zawiłości...
2015-09-04
2015-10-03
2012-10-08
Po prostu uwielbiam książki tej autorki! Tylko muszę uporządkować sobie bohaterów bo wszyscy zaczynają mi się mylić -,-
Po prostu uwielbiam książki tej autorki! Tylko muszę uporządkować sobie bohaterów bo wszyscy zaczynają mi się mylić -,-
Pokaż mimo to2012-04-14
"Przez długi czas odchodziła od jednego do drugiego, ale nie dlatego, że była próżna czy niestała. Kiedy zapytał ją, dlaczego nie może się ustatkować, odpowiedziała wprost: "Są faceci, którzy dorastają z myślą, że kiedyś w przyszłości założą rodzinę, i tacy, którzy są gotowi do małżeństwa, gdy tylko poznają właściwą dziewczynę. Ci pierwsi mnie nudzą głównie dlatego, że są żałośni; na drugich, szczerze mówiąc, trudno trafić. To ci drudzy, ci poważni, mnie interesują i trzeba czasu, żeby znaleźć tego, który zainteresuje się mną. Chcę powiedzieć, że jeśli związek nie przetrwa długo, to po co, u licha, w ogóle tracić na niego czas i energię."
Jakoś tak szczególnie zwróciłam uwagę na ten cytat, gdyż bardzo przypomina mi pewnego chłopaka :)
Co do książki, to jest ona jedną z najlepszych jakie KIEDYKOLWIEK przeczytałam. Naprawdę polecam. Na samym początku troszkę się dłużyło, ale jakoś tak od setnej strony w ogóle nie widziałam z jaką prędkością pochłaniam tę książkę. Jeszcze raz polecam!
"Przez długi czas odchodziła od jednego do drugiego, ale nie dlatego, że była próżna czy niestała. Kiedy zapytał ją, dlaczego nie może się ustatkować, odpowiedziała wprost: "Są faceci, którzy dorastają z myślą, że kiedyś w przyszłości założą rodzinę, i tacy, którzy są gotowi do małżeństwa, gdy tylko poznają właściwą dziewczynę. Ci pierwsi mnie nudzą głównie dlatego, że są...
więcej mniej Pokaż mimo to
O MÓJ BOŻE. Chyba przeczytałam właśnie najlepszą książkę tego roku... Egmont powinien się wstydzić, że nie kontynuuje Sagi Księżycowej!
O MÓJ BOŻE. Chyba przeczytałam właśnie najlepszą książkę tego roku... Egmont powinien się wstydzić, że nie kontynuuje Sagi Księżycowej!
Pokaż mimo to