-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2016-09-14
2016-08-25
Jest to trzeci książka Cooka jaką przeczytałam, zaczynam już odczuwać pewien powtarzający się schemat. Tak jak w pierwszej części cyklu Jack/Laurie, z tym że teraz główną postacią jest Jack. Prolog zaczyna się od przedstawieniu nam losów bohaterów pięć lat wstecz, z pierwszej ręki dowiadujemy się co spotkało Jacka, utrata żony i córek, wydarzenie to ciągnąć się będzie za nim latami, jednak ciężko tu się temu dziwić. Pod nóż naszego patologa zaczynają trafiać dziwne przypadki chorób, które nie powinny mieć miejsca pod koniec XX wieku. Dżuma, tularemia a później także grypa hiszpanka, nikt nie chce jednak się zagłębiać w problem, szpital należący do sieciówki nie za bardzo przejmuje się problemem, stara się wszystko w miarę możliwości zatuszować. Zawzięty pozostaje jednak Jack,który uważa, że choroby nie są kwestią przypadku. W ten sposób sam wplątuję się w serię niebezpiecznych zdarzeń, które mają udowodnić, że faktycznie ma rację.
Książka jest nieco przewidywalna, jednak nie można powiedzieć, że traci na jakości. Cook wnikliwie podchodzi do tematu i mówiąc szczerze, ja osobiście mogę się wiele z niej nauczyć, ale jednocześnie przekonać, że tego, czego się uczę na studiach, ma przełożenie w rzeczywistości. Pomimo tego, że na pewno kolejne książki w serii będą się charakteryzować podobnym schematem, nie zamierzam zaprzestać zagłębianiu się w kolejne medyczne zagadnienia i zagadki.
Jest to trzeci książka Cooka jaką przeczytałam, zaczynam już odczuwać pewien powtarzający się schemat. Tak jak w pierwszej części cyklu Jack/Laurie, z tym że teraz główną postacią jest Jack. Prolog zaczyna się od przedstawieniu nam losów bohaterów pięć lat wstecz, z pierwszej ręki dowiadujemy się co spotkało Jacka, utrata żony i córek, wydarzenie to ciągnąć się będzie za...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-20
Zawsze prędzej, czy później ktoś zadaje mi pytanie, dlaczego tak bardzo uwielbiam kupować książki, przecież przeczytasz je tylko raz. To jest właśnie nieprawda, zdarza mi się czytać to samo kilkukrotnie, a dlaczego? Bo pamięć jest ulotna.
Ekranizację książki "Jeden dzień" oglądałam bardzo temu, także czytając mogę szczerze powiedzieć, że nie znałam zakończenia, a fabuła miała tylko i wyłącznie zarys w mojej głowie.
Są takie książki od których nie możesz oderwać wzroku, bohaterowie tak Cię wciągają, że nie możesz się oprzeć. Tak samo jest z Dexem i Em, albo Em i Dexem - jak mówią o sobie. Nie jest to ckliwa opowiastka o miłości, gdzie wszystko jest usłane różami, wprost przeciwnie. Jesteśmy świadkami 20 lat historii głównych bohaterów, którzy sami nie do końca wiedzą czym jest szczęście.
Dexter odnosi sukces, jednak to one okazują się jego największą zgubą.
Emma prowadzi z pozoru nudne, nieskomplikowane życie, sama uważa się za szczęśliwą, ale czy którakolwiek z nas na jej miejscu byłaby szczęśliwa?
Pomimo tego, że jestem młodsza od bohaterów w momencie rozpoczęcia fabuły wraz z ich snutą opowieścią zaczynam odczuwać jarzmo czasu.
Każdy z nas będąc małym dzieckiem myśli, że w życiu coś osiągnie, będzie kimś znaczącym. Wszyscy to osiągamy w pewnym sensie, jednak nie dorastamy swoim wyobrażeniom.
Trochę popłynęłam, rzecz w tym, że Jeden dzień, nie jest opowieścią tylko o miłości, bardziej powiedziałabym, że o dorastaniu o przewartościowaniu własnego życia, może teraz czytając tę książkę ja będąc ledwo po dwudziestce, ktoś inny po trzydziestce, czterdziestce albo i dalej uświadomi sobie, że nie wiele potrzeba nam do szczęścia i powinniśmy z życia czerpać pełnymi garściami.
Mnie zakończenie, a także cała historia nie napełniły smutkiem, a raczej nadzieją, że każdy prędzej, czy później odnajdzie swoje szczęście i TEN JEDEN DZIEŃ, który zmieni całe jego życie.
Zawsze prędzej, czy później ktoś zadaje mi pytanie, dlaczego tak bardzo uwielbiam kupować książki, przecież przeczytasz je tylko raz. To jest właśnie nieprawda, zdarza mi się czytać to samo kilkukrotnie, a dlaczego? Bo pamięć jest ulotna.
Ekranizację książki "Jeden dzień" oglądałam bardzo temu, także czytając mogę szczerze powiedzieć, że nie znałam zakończenia, a fabuła...
2016-08-18
Od samego początku wiedziałam, że książka wywrze na mnie wrażenie. Zawsze temat gwałtu, kazirodztwa jest kontrowersyjny i tak naprawdę ciężko się wypowiadać.
Nelly zawsze była oczkiem w głowie ojca, faworyzował ją, okazywał czułość, którego każde dziecko pragnie. Nastawiał ją przeciwko rodzeństwu, a przede wszystkim przeciwko matce, w końcu jego gesty stały się coraz bardziej jednoznaczne pocałunki w usta,aż w końcu zaczynają się gwałty. Nelly żyje w strachu przed kolejnymi wizytami ojca, zaczyna się to odbijać na jej psychice, dramat który trwa miesiącami u dwunastoletniej dziewczynki odkrywa jej nauczycielka muzyki. Ojciec spędza cztery dni w areszcie, a ona trafia na 4 miesiące do ośrodka, odczytuje to jako karę. To ona jest winna, skoro ojciec siedzi na wolności, a ona jest w ośrodku. Kilkukrotnie próbuje popełnić samobójstwo.
Całe rodzinne miasteczko rozpatruje ją jako winną: małą dziwkę, kusicielkę, jakby to ona mając zaledwie dwanaście lat zmusiła ojca, żeby ją zgwałcił. Czułam, aż ucisk w sercu na myśl, że można być tak okrutnym, małe dziecko kontra ogromny mężczyzna i on także ją oczerniał, nie zdawałam sobie sprawy, że społeczeństwo jest, aż tak ślepe. To właśnie ciche przyzwolenie społeczeństwa sprawia, że takie rzeczy mogą się dziać, bo przecież taki miły człowiek nie mógłby czegoś takiego zrobić, to wina Nelly. Nawet pisząc to nie rozumiem jak w obliczu tak wielkiej tragedii i takiego głosu opinii publicznej Nelly potrafiła sobie poradzić, wydaje się to być awykonalne.
Od samego początku wiedziałam, że książka wywrze na mnie wrażenie. Zawsze temat gwałtu, kazirodztwa jest kontrowersyjny i tak naprawdę ciężko się wypowiadać.
Nelly zawsze była oczkiem w głowie ojca, faworyzował ją, okazywał czułość, którego każde dziecko pragnie. Nastawiał ją przeciwko rodzeństwu, a przede wszystkim przeciwko matce, w końcu jego gesty stały się coraz...
2016-08-18
Powiem szczerze, że byłam w szoku jak zobaczyłam jakie wysokie noty zebrała ta książka. Dla mnie była to droga przez mękę, doczytałam ją tylko dlatego, że z zasady nie pozostawiam zaczętych a niedokończonych lektur. Dla mnie książka, bez znaczenia jakiej grubości zajmuje mi maksymalnie 3-4 dni, tymczasem z Pokutą walczyłam dwa tygodnie. Akcja bardzo długo się rozwija, jeden dzień rozpisany na 200 stron, większość stanowią opasłe opisy, dialogów jak na lekarstwo.
Przedstawiona jest nam wizja trzynastoletniej dziewczynka, która czerpiąca satysfakcję z tworzenia według własnego uznania przepięknych powieści, opowiadań, przedstawia kolejną historię, która niestety jest brzemienna w skutkach. Sama nie do końca wie co sama wymyśliła, a co tak naprawdę widziała, niszczy życie swojej siostry i jej wybranka. Od samego początku irytuje mnie postać Briony, nie jest mi jej żal, nie jest małą dziewczynką, z premedytacją zapętla się w sieci swoich kłamstw. Autor pokazuje jakie skutki ma jej czyn na przestrzeni lat, niestety jednak historia ta do mnie nie przemawia. Z pewnością nie obejrzę filmu. Jest to jednak moja prywatna opinia i skoro książka cieszy się tak wysoką oceną, dla pewnej grupy osób wyda się ciekawa.
Powiem szczerze, że byłam w szoku jak zobaczyłam jakie wysokie noty zebrała ta książka. Dla mnie była to droga przez mękę, doczytałam ją tylko dlatego, że z zasady nie pozostawiam zaczętych a niedokończonych lektur. Dla mnie książka, bez znaczenia jakiej grubości zajmuje mi maksymalnie 3-4 dni, tymczasem z Pokutą walczyłam dwa tygodnie. Akcja bardzo długo się rozwija, jeden...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-05
Kiedy jest się dobrym rodzicem? Nie wiem, bo nim nie jestem, ale nawet jeżeli będę, to chyba nie ma na to utartej rady, czy recepty.
Rodzice bliźniąt Justine i Josha nie należą, jednak w moim mniemaniu do najlepszych, ni to konserwatywni, ni to liberalni, kompletnie nie odnajdują się w rodzicielstwie, bo przynajmniej w mojej prywatnej opinii rodzic tak szybko nie skreśla swojego dziecka, nie pozwala, aby działa mu się krzywda, a tak właśnie jest.
Historię rodziny poznajemy z ust Justine, która wcześniej się tego nie spodziewając trafia do zakładu "Come Clean", gdzie mają ją rzekomo wyleczyć z jej nałogu. Ale jaki to nałóg? Justine sama nie wie, była na jednej imprezie w życiu, na której owszem wypiła za dużo alkoholu, ale nie stała się przez to, ani alkoholiczką, ani narkomanką. Ośrodka jednak to nie obchodzi, sposoby w jaki chcą ją uświadomić i "wyleczyć" wołają o pomstę do nieba. Torturowanie psychiczne, poniżanie, wmawianie rzeczy, które nie miały miejsca, gwałty i wiele wiele innych są na porządku dziennym w ośrodku. Większość dzieciaków, która tam przebywają mają już tak wyprane mózgi, że nie potrafią odróżnić prawdy od kłamstwa.
Rodzice nie reagują na tłumaczenia Justine, nic nie jest w stanie ich przekonać, że się mylą. Jak można tak nie znać własnego dziecka? Jak można skazać je na nieuzasadnione cierpnie? Najwyraźniej nie jest to takie trudne, jeżeli Jeff i Helen zrobili to po raz drugi, najpierw z Joshem, a potem z Justine.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że nie można powiedzieć, że to jest fikcja stworzona na potrzeby książki. Takie rzeczy się dzieją, może w tej chwili gdzieś w jakimś ośrodku, które nadal pewnie funkcjonują na podobnych zasadach, cierpi dzieciak, który nic złego nie zrobił, ale wszyscy usilnie mu wmawiają, że jest zły i manipulują nim tak, że w końcu w to uwierzy.
Zdecydowanie warto przeczytać.
Kiedy jest się dobrym rodzicem? Nie wiem, bo nim nie jestem, ale nawet jeżeli będę, to chyba nie ma na to utartej rady, czy recepty.
Rodzice bliźniąt Justine i Josha nie należą, jednak w moim mniemaniu do najlepszych, ni to konserwatywni, ni to liberalni, kompletnie nie odnajdują się w rodzicielstwie, bo przynajmniej w mojej prywatnej opinii rodzic tak szybko nie skreśla...
2016-08-04
O Robinie Cook'u słyszałam już dawno temu, moja współlokatorka uwielbia jego książki i wszystkie je posiada, wiecznie mi smęciła jakie są wspaniałe, mnie jednak to nie przekonywało.
Wreszcie w poszukiwaniu dobrej lektury sięgnęłam po Kryzys, ale zabrałam się do tego od złej strony bo była to któraś z kolei książka z serii. Także w ten oto sposób zabrałam się za Oślepienie, pierwszą pozycję w wątku Jack/Laurie. Jednakże zdziwiłam się mocno, kiedy w książce odkryłam brak owego Jacka. Historia tym razem obracała się wokół Laurie, świeżo po trzydziestce, młodej patolog, pod której skrzydła trafiają ofiary przedawkowania, wciąż o tym samym statusie społecznym, nienagannej opinii i braku wcześniejszego kontaktu z narkotykami.
Laurie z uporem maniaka, doszukuje się w następujących po sobie zgonach, czegoś większego, próbuję działać na własną rękę, nie mając pomocy w przełożonych.
Generalnie rzecz ujmując historia z pogranicza amerykańskiego thrillera, chwilami lekko nieprawdopodobna. Lecz czy nie o to chodzi, aby historia była lekko oderwana od rzeczywistości? Prawda jest taka, że Cook wspaniale potrafi zatrzymać czytelnika, zainteresować go, tak, że nie może przestać czytać. Prędzej, czy później pochłonę całą serię.
O Robinie Cook'u słyszałam już dawno temu, moja współlokatorka uwielbia jego książki i wszystkie je posiada, wiecznie mi smęciła jakie są wspaniałe, mnie jednak to nie przekonywało.
Wreszcie w poszukiwaniu dobrej lektury sięgnęłam po Kryzys, ale zabrałam się do tego od złej strony bo była to któraś z kolei książka z serii. Także w ten oto sposób zabrałam się za Oślepienie,...
2016-08-01
O tym, że Pat Conroy jest świetnym pisarzem przekonałam się już kilka lat temu czytając Muzykę plaży, kupiłam tę książkę z myślą o wcześniej lekturze, jednak nie do końca ją pamiętając.
Nie wiem do jakiego gatunku zaliczyć tę powieść. Obyczajowa? Hmm być może teoretycznie, jednak posiada tyle różnych wątków i zahaczeń o inne gatunki, że ciężko jednogłośnie to określić.
Akcja kręci się wokół grupki przyjaciół, których połączyła główna postać Leo King, syn konserwatywnej dyrektorki, który zmierzając się z własnymi demonami musiał odpokutować swoje nie do końca popełnione winy. Jest końcówka lat 60, kiedy losy Leo, bliźniąt o podejrzanej przeszłości, sierot, elity i "murzynów" łączą się w jedną przygodę. Mijają lata a ich ścieżki życiowe zdają się nachodzić, lecz pewnie tajemnice zaczynają się dopiero rozwiązywać kiedy paczka z Charlestone jest już blisko czterdziestki.
Conroy przez chwilę sprawia, że czujemy się częścią układanki, przyglądamy się nietolerancji rasowej, która często dzisiaj jest poważnym problemem, nietolerancji klasowej, która odgrywa większą rolę, niż nam się wszystkim zdawało wydawać. To nie jest kolejna wymyślona historia, idealna do sfilmowania,niemal namacalnie mamy wrażenie, że to postacie są realne, tym bardziej niestety zdajemy się odczuwać ukłucie żalu na zakończenie, które autor nam zgotował.
Świat nie jest taki kolorowy, jaki może się wydawać, czasem po prostu trzeba doceniać co w danej chwili się ma, bo tak łatwo to stracić. Książka idealna do wielokrotnego przeczytania, niczym lektury Ericha Segala.
O tym, że Pat Conroy jest świetnym pisarzem przekonałam się już kilka lat temu czytając Muzykę plaży, kupiłam tę książkę z myślą o wcześniej lekturze, jednak nie do końca ją pamiętając.
Nie wiem do jakiego gatunku zaliczyć tę powieść. Obyczajowa? Hmm być może teoretycznie, jednak posiada tyle różnych wątków i zahaczeń o inne gatunki, że ciężko jednogłośnie to...
2016-07-21
2016-07-28
Nie sposób, żeby ta książka nie wzbudzała kontrowersji, wszystko co porusza kwestię wiary takie jest chcąc, czy nie. Historia jest dobrze znana, Judasz wydał Jezusa za 30 srebrinków, przez jednych został za to potępiony przez innych chwalony, bo gdyby nie ten akt nic nie stałoby się tak jak należy.
Poznajemy Judasza jaka sześcioletniego chłopca, który już wtedy ślepo wierzy w Boga i stara się wypełnić jego przykazania, ma starszego brata, którego podziwia i ojca, któremu chce za wszelką cenę zaimponować, los go jednak doświadcza już jako młodego chłopca, traci to co najcenniejsze. Mijają lata spędzone na wypełnianiu Prawa i szczerej wierze. Czeka na mesjasza, jednak kolejne osoby za niego się uważające okazują się oszustami, którzy tylko pogłębiają upadek Judasza. Wtedy zjawia się Jezus - ten który ogłasza się Barankiem Bożym, Judasz nie ma wątpliwości, że to kolejny oszust. Jednak coś ciągnie go w jego kierunku, wbrew własnej woli, zaczyna za nim podążać, jednocześnie nie rozumiejąc wielokrotnie jego słów, przypowieści. To, co doprowadziło go do wydania przyjaciela, nie wydaje się już takie oczywiste, zaczynamy się zastanawiać kim my jesteśmy, aby go osądzać?
Książka Tosca Lee pokazała mi coś o czym nie miałam zielonego pojęcia, a co dotknęło niemal namacalnie moją duszę; Jezus miał wiele osób za sobą podążających, każdy z nich widział co czyni, widział jak uzdrawia, wskrzesza, ale mimo to nie potrafili uwierzyć, wydaje się to niemal absurdalne. My - obecni chrześcijanie znamy przynajmniej w większości Nowy Testament, rzeczy dla nas niezrozumiałe są tłumaczone na nasz język. To co mówił Jezus kiedyś było rozumiane bardzo dosłownie, dlatego ówcześni ludzie nie potrafili pojąć o czym mówi, nie potrafili sobie wyobrazić jego nauki. Książka "Judasz" powinna zostać przeczytana przez każdego, nie tylko Chrześcijanina, czy Katolika, bo tak naprawdę nic nie jest białe ani czarne, nie każde słowo, znaczy dokładnie to, co mówi słownik.
Nie sposób, żeby ta książka nie wzbudzała kontrowersji, wszystko co porusza kwestię wiary takie jest chcąc, czy nie. Historia jest dobrze znana, Judasz wydał Jezusa za 30 srebrinków, przez jednych został za to potępiony przez innych chwalony, bo gdyby nie ten akt nic nie stałoby się tak jak należy.
Poznajemy Judasza jaka sześcioletniego chłopca, który już wtedy ślepo wierzy...
2016-07-26
Danny i Smidge to dwie kobiety, które nie tylko łączy przyjaźń, ale coś większego, coś silniejszego, są dla siebie rodziną. Kiedy inne osoby ich zawodziły, one były dla siebie oparciem. Faktem jest, że Smidge jest apodyktyczna, nie ma żadnego problemu z narzucaniem innego swojego zdania i mówieniu o tym bez ogródek. W przeciwieństwie do Danny (prowadzącej dość dziwną karierę w Los Angeles) jest matką i żoną, chociaż jak każda kobieta nie zawsze sprawdza się w tej roli stuprocentowo. Smidge ma coś jeszcze, czego nie ma Danny - złośliwego raka płuc. Mitem jest oczywiście, że choroba ta dotyka tylko palaczy, jest to nowotwór na który najczęściej umierają kobiety (też byłam lekko tym zdziwiona na egzaminie z patomorfolofii). Smidge dyrygowała całym życiem Danny, także jej plan nie wydaje się czymś nadzwyczajnym. Według niego Danny ma zająć jej miejsce, stać się dla jej męża -żoną i kochanką, a dla córki matką. Wydaje się, że to wszystko zachodzi już za daleko, Smidge jak komórki nowotworowe rozsiewa swoje plany po wszystkim, co tętni życiem, chcąc po raz ostatni układać innym życiem. Przyjaźń jest tak ślepa? Może to tylko wyraz miłości i pogodzenia się z uchodzącym życiem. Każda z nas jednak chciałaby mieć swoją Smidge.
Danny i Smidge to dwie kobiety, które nie tylko łączy przyjaźń, ale coś większego, coś silniejszego, są dla siebie rodziną. Kiedy inne osoby ich zawodziły, one były dla siebie oparciem. Faktem jest, że Smidge jest apodyktyczna, nie ma żadnego problemu z narzucaniem innego swojego zdania i mówieniu o tym bez ogródek. W przeciwieństwie do Danny (prowadzącej dość dziwną...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-20
Tak naprawdę nie ma tu nic innego, czego bym nie wiedziała. Zaczęłam pracę w gastronomii mając 16 lat i trwa ona do dzisiaj. Wiem jednak, że jest mnóstwo ludzi, którzy nie mają zielonego pojęcia o gastronomii i ta książka jest sposobem na przybliżenie branży, która wszystkim się wydaje taka prosta, a tymczasem wymaga naprawdę siły psychicznej, której mi czasami brakuje.
Autorzy piszą prostym językiem, czasami wręcz wulgarnym, ale taka właśnie jest praca. Musisz wszystko robić w presji, uśmiechać się do ludzi, a jednocześnie nie zwariować, przekleństwa to jedyny sposób rozładowania i o ile na początku mnie to dziwiło, tak później jest to rzecz całkowicie normalna.
Czasami miałam wrażenie, jakby Gastrobanda była opisem mojej całej kariery kelnerskiej, mam ochotę popodkreślać sobie ulubione teksty. Opisy poszczególnych stanowisk są fenomenalne.
Mój ulubiony tekst "Rabat - to kwintesencja żenady". Myślę jednak, że ludzie spoza branży chyba nigdy, nawet po lekturze tej książki nie pojmą ciężkości pracy w gastronomii i nadal będą twierdzić, że kelnerom nie należą się napiwki.
Tak naprawdę nie ma tu nic innego, czego bym nie wiedziała. Zaczęłam pracę w gastronomii mając 16 lat i trwa ona do dzisiaj. Wiem jednak, że jest mnóstwo ludzi, którzy nie mają zielonego pojęcia o gastronomii i ta książka jest sposobem na przybliżenie branży, która wszystkim się wydaje taka prosta, a tymczasem wymaga naprawdę siły psychicznej, której mi czasami...
więcej Pokaż mimo to