-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2021-04-15
2021-04-06
Historia Fiony i Victora rozczarowała mnie. Przede wszystkim brakowało im głębi relacji, a same postacie były płytko zarysowane. Fiona wypadła wyjątkowo słabo, świetny prawnik, inteligentny i błyskotliwy, ale wynika to tylko z opisów autora, bowiem jej działania zaprzeczały jej inteligencji.
To tylko krótka powieść o zakładniczce, która po pięciu minutach rozkłada nogi przed porywaczem. Szkoda.
Historia Fiony i Victora rozczarowała mnie. Przede wszystkim brakowało im głębi relacji, a same postacie były płytko zarysowane. Fiona wypadła wyjątkowo słabo, świetny prawnik, inteligentny i błyskotliwy, ale wynika to tylko z opisów autora, bowiem jej działania zaprzeczały jej inteligencji.
To tylko krótka powieść o zakładniczce, która po pięciu minutach rozkłada nogi...
2016-10-01
2015-01-31
Książkę przeczytałam do połowy i niestety poddałam. Czytanie w kółko o tym, że bohaterowie są zaangażowani głównie w swoje niezdecydowanie, ciągle nie wiedzą, co robić i mają rozterki miłosne, doprowadzało mnie do apopleksji. To co ważne powinno być w książce, stanowi marginalną część całej powieści. Słaba książka, pomimo lekkiego pióra. W związku z tym, że nie przeczytałam jej do końca, nie ocenię jej, na chwilę obecną dałabym jej najwyżej trzy gwiazdki.
Książkę przeczytałam do połowy i niestety poddałam. Czytanie w kółko o tym, że bohaterowie są zaangażowani głównie w swoje niezdecydowanie, ciągle nie wiedzą, co robić i mają rozterki miłosne, doprowadzało mnie do apopleksji. To co ważne powinno być w książce, stanowi marginalną część całej powieści. Słaba książka, pomimo lekkiego pióra. W związku z tym, że nie przeczytałam...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-01-06
Klątwą trzeba by obłożyć wszystkich niezdecydowanych autorów, plagą są oni straszną. Nora Jemisin nie ustrzegła się błędów debiutanta, ale przecież nie każdy prozator musi być od razu geniuszem pióra. Powieść napisana jest w sposób infantylny, odniosłam wrażenie, że autorka pisała wyłącznie sama dla siebie, a nie celem przekazania jakiejś historii. W czym przejawia się infantylizm? Naiwność i płytkość uwidocznia się w tym, jak postrzega i ukazuje świat główna bohaterka, a mianowicie, najwięcej miejsca zajmują opisy strojów, komnat, przepychu i bogactwa. Najważniejsze dla autorki było przedstawienie, czym podróżowała bohaterka, w co była ubrana i czym wyłożone były podłogi we wszystkich komnatach, za to czytelnik nie może zorientować się w tym, co najważniejsze, nie ma też pojęcia, jak tak naprawdę funkcjonuje Sto Tysięcy Królestw, nic nie wiadomo o ekonomice i historii kraju, nawet nie wiadomo, czy rzeczywiście istnieje sto tysięcy królestw. Nie chciałabym, by czytali to nastolatkowie, dlaczego? Jeżeli przez pół książki status człowieka jest określany przez to, co ma na sobie i co posiada, wydaje mi się ona niewłaściwa dla młodego człowieka, a można przeczytać choćby:”Wystarczy jednak odpowiedni strój i myślę, że nabierze trochę...ogłady”!
Mam nadzieję, że w przyszłości książki tej autorki będą się odznaczać tym wszystkim, czego zabrakło w „Stu Tysiącach Królestw”, a sama autorka zdecyduje się na to jak, co i dla kogo chce pisać, bo pisanie dla siebie to można uprawiać jedynie do szuflady.
Więcej na:http://zgryzliwympiorem.blogspot.com/2015/01/sto-tysiecy-krolestw-nora-k-jemisin.html
Klątwą trzeba by obłożyć wszystkich niezdecydowanych autorów, plagą są oni straszną. Nora Jemisin nie ustrzegła się błędów debiutanta, ale przecież nie każdy prozator musi być od razu geniuszem pióra. Powieść napisana jest w sposób infantylny, odniosłam wrażenie, że autorka pisała wyłącznie sama dla siebie, a nie celem przekazania jakiejś historii. W czym przejawia się...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-02-18
Steampunkowa powieść dla młodzieży, która nie powinna zostać wydana.
Więcej: http://zgryzliwympiorem.blogspot.com/
Steampunkowa powieść dla młodzieży, która nie powinna zostać wydana.
Więcej: http://zgryzliwympiorem.blogspot.com/
2013-11-11
Chciałam pogratulować autorowi notatki zamieszczonej na tylnej stronie okładki, powinien dostać podwyżkę, opis skonstruował na tyle ciekawie, że zrównoważył, a nawet przeważył nad koszmarną ilustracją na okładce, przy wyborze lektury. Książka jest w trzech czwartych przegadana, a akcja (jaka?) ciągnie się jak przysłowiowe flaki z olejem. Niestety dwieście stron akcji nie rekompensuje długich wywodów teologicznych, użalania się nad sobą bohaterów i nie konsekwencji w fabule. Dodam, że tytuł "Warbreaker" przetłumaczony na "Siewca wojny", to chyba kpina, albo ironia.
Chciałam pogratulować autorowi notatki zamieszczonej na tylnej stronie okładki, powinien dostać podwyżkę, opis skonstruował na tyle ciekawie, że zrównoważył, a nawet przeważył nad koszmarną ilustracją na okładce, przy wyborze lektury. Książka jest w trzech czwartych przegadana, a akcja (jaka?) ciągnie się jak przysłowiowe flaki z olejem. Niestety dwieście stron akcji nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-02-08
Książkę kupiłam ponieważ łaknę każdej pozycji, która zapowiada się na space operkę, a że pierwszy tom cyklu "Star Risk" nie rozczarował mnie, to drugi tom też chciałam przeczytać.
Pierwsze rozczarowanie nastąpiło, gdy zobaczyłam objętość, liczba stron nie dobiła nawet do trzystu, więc, gdy ją wzięłam za pierwszym razem do ręki, myślałam, że jest to wybrakowany egzemplarz.
Drugie rozczarowanie to opis na okładce, nie wiem za co płacą w wydawnictwie redaktorom, ale ten, który odpowiadał za opis na okładce tej pozycji, przeczytał tylko pierwsze trzydzieści stron, a trochę to źle świadczy o książce, jeżeli jej redaktorzy czytają tylko początek. Znaczy dalej nie ma nic ciekawego.
"Podłe światy" opowiadają, poza epizodem opisanym na okładce, a którego zaistnienia w ogóle w tej książce nie rozumiem, o nowym zleceniu dla agencji Star Risk. Bohaterowie mają udowodnić niewinność mężczyzny oskarżonego o zdradę państwa. Podczas wykonywania zadania wplątani zostają w rozgrywki polityczne i militarne, z których muszą znaleźć wyjście i nie dać się zabić. Pomysł stary jak świat, a fabuła prosta jak cep.
Książka jest mniej niż średnia. Akcja rwie się, a fabuła jest niespójna. Ma się wrażenie, że autor przeskakiwał z pomysłu na pomysł, nie zachowując jakiejś literackiej ciągłości. Bohaterowie są wykreowani w sposób płytki i nijaki, z nikim nie można się utożsamić. Bunch przedstawił suchą relacje z działań Star Risk i to w wersji skróconej. Brakuje w sumie wszystkiego.
Oceniłam książkę na jedną gwiazdkę.
Książkę kupiłam ponieważ łaknę każdej pozycji, która zapowiada się na space operkę, a że pierwszy tom cyklu "Star Risk" nie rozczarował mnie, to drugi tom też chciałam przeczytać.
Pierwsze rozczarowanie nastąpiło, gdy zobaczyłam objętość, liczba stron nie dobiła nawet do trzystu, więc, gdy ją wzięłam za pierwszym razem do ręki, myślałam, że jest to wybrakowany egzemplarz....
2011-03-07
Za Wampira z M-3 chciałam się "zabrać" od momenty, gdy dowiedziałam się, że wydana zostanie taka publikacja. Powodów było kilka; po pierwsze podobały mi się bardzo zbiory opowiadań tegoż autora, które były dopracowane, często zabawne, a z pewnością przemyślane; po drugie miałam w końcu ochotę na coś śmiesznego, a tak zapowiadał się Wampir z M-3, a po trzecie lubię w polskiej literaturze fantastycznej, gdy są na wskroś przesiąknięte naszą kulturą, historią, gdy czuć w nich polskość.
Zanim zabrałam się za lekturę, przeczytałam wywiad z panem Pilipiukiem w Literadarze (nr 3 - zob. Biblionetka), gdzie zachęcał do lektury, którą reklamował, jako komedię i parodię m. in. Zmierzchu. Oczywiście zapierał się nogami i rękami, że w cale nie próbuje wykorzystać boomu na literaturę wampiryczną, a wszystkich zarzucających mu właśnie taką komerchę, odsyłal do "polskiego piekiełka". Cóż liczyłam, że książka sama się obroni. I się przeliczyłam...
Wampir z M-3 rzeczywiście umiejscowiony został z akcją w czasach PRL-u, bohaterowie to wampiry, ideowo prawie wszyscy socjaliści, czasy pustych półek i Pewexu, a język miejscami barwny i wystylizowany na robotniczą gwarę. Jednak brakuje w niej polotu i dopracowania warsztatowego. Niedostatki książki widać w szczególności na początku książki, gdzie ma się aż namacalne wrażenie, że autor poleciał na komerchę i sam nie wiedział, jak ugryźć ten temat. Początkowe opowiadania, bo książka jest zbiorem luźno ze sobą powiązanych opowiadań, są słabe, widać w nich próbę wykpiwania Zmierzchu, próbę parodii, zamiast komedii. Wszystko jest jakieś płytkie, a pomysły nie wyeksploatowane do końca. Na szczęście dalej autor zaniechał nabijania się z konkretnych książek i odnalazł właściwy kierunek. Od opowiadania Wieczny Robol można już się rozluźnić i cieszyć się lekturą. Niestety złe wrażenie pozostaje przez te początkowe opowiadania.
Spodziewałam się, że książka będzie bardziej dopracowana, że świat wykreowany będzie z "pazurkiem". Ogólne wyrażenie sympatyczne, ale widać, że to grafomaństwo komercyjne, a pomysł miał potencjał. Jednak pisarze też ludzie, muszą z czegoś żyć. Najwyraźniej Wampir z M-3 jest zapchaj-dziurą budżetową pana Pilipiuka.
Za Wampira z M-3 chciałam się "zabrać" od momenty, gdy dowiedziałam się, że wydana zostanie taka publikacja. Powodów było kilka; po pierwsze podobały mi się bardzo zbiory opowiadań tegoż autora, które były dopracowane, często zabawne, a z pewnością przemyślane; po drugie miałam w końcu ochotę na coś śmiesznego, a tak zapowiadał się Wampir z M-3, a po trzecie lubię w...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-12-11
2012-03-05
"Aparatus" to dobry tytuł na zbiór tych opowiadań, oj, pan Andrzej to niezły aparat. Cała antologia w stylu Pilipiuka; dużo polskości, rusofilstwa, historii i ciekawych koncepcji, niestety w przeciwieństwie do innych antologii, tym razem pisarz ostro przesadził, wszystkie dobre pomysły na koniec udziwnił i tylko kilka opowiadań obroniło się. Do największych udziwnionych opowiadań zaliczyłabym z pewnością "Staw", "Ośla opowieść" i po części "choroba białego człowieka" i "Księgi drzewne". Jedyne opowiadania, które trzymają się kupy to te, w których na sam koniec autor wyhamował ze swoim polotem twórczym, a mianowicie dotyczy to "Za kordonem. Lwów", "Ostatni biskup", "Aparatus" i "Dzwon Wolności". Niestety całość przytłaczają głupowate karpie włażące na drzewa, chłopcy zamieniający się w osły z powodu lenistwa i księżniczka wiewiórek, która się okazuje egipską boginią. Błagam panie Pilipiuk pisać wolniej i konsultować z kimś te brednie, bo szkoda tych naprawdę coś wartych opowiadań.
"Aparatus" to dobry tytuł na zbiór tych opowiadań, oj, pan Andrzej to niezły aparat. Cała antologia w stylu Pilipiuka; dużo polskości, rusofilstwa, historii i ciekawych koncepcji, niestety w przeciwieństwie do innych antologii, tym razem pisarz ostro przesadził, wszystkie dobre pomysły na koniec udziwnił i tylko kilka opowiadań obroniło się. Do największych udziwnionych...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-01-20
Skończyłam. Wystawiam sobie pomnik za cierpliwość i medal za wytrwałość.
Pełna uwielbienia dla dwóch pierwszych tomów sięgnęłam pełna radości po Endymiona i.... zaliczyłam największy upadek giganta, jakbym skoczyła z Everestu do Tartaru. Nigdy w życiu nie sądziłam, że autor może najpierw napisać coś genialnego i to w dwóch tomach, a potem taaaaki GNIOT.
W Endymionie wieje nudą, tandetą, alogicznością, beznadziejnością, a jak doszłam do pierwszych opisów Nemes miałam przed oczami TX z Terminatora.
Nie polecam, lepiej zatrzymać się na dwóch pierwszych tomach i zachować dobre wspomnienia. Za upadek z piedestału baardzo niska ocena.
Skończyłam. Wystawiam sobie pomnik za cierpliwość i medal za wytrwałość.
Pełna uwielbienia dla dwóch pierwszych tomów sięgnęłam pełna radości po Endymiona i.... zaliczyłam największy upadek giganta, jakbym skoczyła z Everestu do Tartaru. Nigdy w życiu nie sądziłam, że autor może najpierw napisać coś genialnego i to w dwóch tomach, a potem taaaaki GNIOT.
W Endymionie...
Po 20% odpuściłam. Gdybym miała napisać, co myślę o tej książce, zapewne nie byłoby to zbyt miłe dla autorki. Papier jest cierpliwy, wszystko przyjmie, ale czytelnik nie.
Po 20% odpuściłam. Gdybym miała napisać, co myślę o tej książce, zapewne nie byłoby to zbyt miłe dla autorki. Papier jest cierpliwy, wszystko przyjmie, ale czytelnik nie.
Pokaż mimo to