-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2024-05-08
2024-05-04
47/180/2024
Lepsza niż trzy poprzednie, chociaż trup pojawia się dopiero w połowie powieści. Powieści chudszej, należy z uznaniem podkreślić!
Jest wichura i pełnia księżyca. A jak wichura i pełnia, to wiadomo. Wilki wyją, samochody padają, ludzie wariują...
Chociaż pewne rzeczy są niezmienne. Matka Daniela jak zwykle usiłuje upaść swoimi wypiekami każdego, kto się nawinie, bo wszyscy wszak bledziutcy, szczuplutcy, słabiutcy... Chociaż na plus trzeba zaliczyć to, że pojawia się rzadziej niż poprzednio. A więc pasie słodkim mniej. A więc jest bardziej strawna.
"Kopp czasem nie mogła oprzeć się wrażeniu, że oni wszyscy żyli tu niczym w brazylijskiej telenoweli." Witaj w klubie, Kopp, piona!
No dobra, nie ma co narzekać, jeno lecieć sprawdzić, czy kolejna część już czeka na półce. Bo zakończenie "Żadanicy" jakieś nie tenteges...
47/180/2024
Lepsza niż trzy poprzednie, chociaż trup pojawia się dopiero w połowie powieści. Powieści chudszej, należy z uznaniem podkreślić!
Jest wichura i pełnia księżyca. A jak wichura i pełnia, to wiadomo. Wilki wyją, samochody padają, ludzie wariują...
Chociaż pewne rzeczy są niezmienne. Matka Daniela jak zwykle usiłuje upaść swoimi wypiekami każdego, kto się...
2024-05-03
46/180/2024
Jak to w Ustce u Jadowskiej. Jak się zjawią trzy babuchy, to ani policja nie poradzi, ani strażak, ani włamywacz, o psie nie wspominając.
Okropnie lubię jadowskie kryminały, szkoda, że pisze je niejako pobocznie. Ale za to czekam na kolejne dwie części. W końcu nie wiemy, co to za trup zmumifikowany się znalazł, ani jaką tajemnicę skrywa Agata. Akurat na dwie kolejne części trylogii :-)
46/180/2024
Jak to w Ustce u Jadowskiej. Jak się zjawią trzy babuchy, to ani policja nie poradzi, ani strażak, ani włamywacz, o psie nie wspominając.
Okropnie lubię jadowskie kryminały, szkoda, że pisze je niejako pobocznie. Ale za to czekam na kolejne dwie części. W końcu nie wiemy, co to za trup zmumifikowany się znalazł, ani jaką tajemnicę skrywa Agata. Akurat na dwie...
2024-05-02
45/180/2024
"Dwanaście współczesnych bestsellerowych autorek"?? Że co? Obiła mi się o uszy jedno Ruth Ware...
Ale nie szkodzi, nic a nic, wszak to nie bestselleryzm świadczy o udanej twórczości. A te opowiadania są bardzo udane. Panna Marple bryka w nich jak dzika, to Włochy, to Singapur, to Stany, o różnych kątach rodzimej Wielkiej Brytanii nie wspominając. Pojawia się cała banda znajomków z dawnych lat: pastor z chichoczącą żoneczką, Dolly Bantry (już nie jako pani na włościach), siostrzeniec Raymond, inspektor Slack, a także ten stary ze Schotland Yardu, zapomniało mi się jego nazwisko... Brakuje tylko tego z Karaibów, co to potem zlecił pannie Nemezis wyjaśnienie sprawy jego synka, wojennego pilota...
Nie wiem, jak wy, ale ja nie zauważyłam zupełnie, że te opowiadania nie wyszły spod ręki Agathy Christie. A to dla mnie zaleta kolosalna!
45/180/2024
"Dwanaście współczesnych bestsellerowych autorek"?? Że co? Obiła mi się o uszy jedno Ruth Ware...
Ale nie szkodzi, nic a nic, wszak to nie bestselleryzm świadczy o udanej twórczości. A te opowiadania są bardzo udane. Panna Marple bryka w nich jak dzika, to Włochy, to Singapur, to Stany, o różnych kątach rodzimej Wielkiej Brytanii nie wspominając. Pojawia się...
2024-05-01
44/180/2024
Bardzo udany początek nowej serii. Wprawdzie jak bohaterka jest biedna, to musi zapoznać bogatego, a także mieć nie tylko bogatą, ale także ustosunkowaną psiapsi, ażeby razem z nią pojechać na luksusowe wakacje (w naszej Wiśle, nie na Malediwach, jednak nadal luksusowe), ale luksusów wymaga intryga powieściowa, więc się nie czepiam.
Niepodobne do Matyszczak jest to, że nie ma w tej książce zwierząt. Prawie :-)
Miła rozrywka, polecam każdemu, kto lubi kryminały na wesoło. Czekam na dalszy ciąg. I to szybko, bo ciekawa jestem dalszego ciągu!
44/180/2024
Bardzo udany początek nowej serii. Wprawdzie jak bohaterka jest biedna, to musi zapoznać bogatego, a także mieć nie tylko bogatą, ale także ustosunkowaną psiapsi, ażeby razem z nią pojechać na luksusowe wakacje (w naszej Wiśle, nie na Malediwach, jednak nadal luksusowe), ale luksusów wymaga intryga powieściowa, więc się nie czepiam.
Niepodobne do Matyszczak...
2024-04-29
43/180/2024
Jest ok. Intryga niezła, jak zwykle chyba u tego autora, Watykan jest siedzibą wszelkiego zła :-)
Tylko słaba korekta, literówki, zdania jakieś pokraczne, wydaje się że czasem nawet pogubione słowa. Może wydawnictwo raczkowało dopiero...
43/180/2024
Jest ok. Intryga niezła, jak zwykle chyba u tego autora, Watykan jest siedzibą wszelkiego zła :-)
Tylko słaba korekta, literówki, zdania jakieś pokraczne, wydaje się że czasem nawet pogubione słowa. Może wydawnictwo raczkowało dopiero...
2024-04-26
42/180/2024
Jejku, piękna opowieść! Nie zrażajcie się tytułem, tytułowy święty to tylko pretekst do odkrywania tajemnic zwykłego człowieka, ustalania prawdziwej wersji zdarzeń, dochodzenia do prawdy. Jak w prawdziwym kryminale!
Ksiądz prałat z pomocnikiem-wikarym prowadzą postępowanie, którego celem jest ustalenie, czy zmarły dwanaście lat wcześniej po ciężkiej chorobie nowicjusz (tak chyba się nazywa kandydat na zakonnika...) rzeczywiście przyczynił się do cudów. Jeśli tak, mógłby zostać świętym.
Prałat jest sceptyczny. Cuda są lipne. Powołanie chyba szczere, ale choroba mogła być leczona. Ale nie była. Bo czy wyleczony może sprawiać cuda? Jak nie cierpiał za życia, to co z niego za święty?
Prawie cała akcja powieści dzieje się w 1943 roku, od lata do Bożego Narodzenia. W dochodzenie prałata wkracza więc wielka polityka. ŚWIĘTY MUSI BYĆ, BO JEST WĘGROM BARDZO POTRZEBNY. Nieważne, że świątobliwy żywot i cuda są naciągane. Nieważne, że prałat mocno wątpi. ŚWIĘTY MUSI BYĆ! Czy prałat się ugnie? Czy poniesie konsekwencje swojej decyzji? I jakie?
Wyczytałam w internecie, że powieść została przez autora dostosowana do wystawienia an scenie. Pod koniec lat 70-tych prałata grał Zygmunt Kęstowicz. Młodzi nie kojarzą, ale starsi pamiętają: jeśli nie właściciela piątkowego psa Pankracego, to na pewno seniora roku Lubiczów. Klanu Lubiczów :-)
42/180/2024
Jejku, piękna opowieść! Nie zrażajcie się tytułem, tytułowy święty to tylko pretekst do odkrywania tajemnic zwykłego człowieka, ustalania prawdziwej wersji zdarzeń, dochodzenia do prawdy. Jak w prawdziwym kryminale!
Ksiądz prałat z pomocnikiem-wikarym prowadzą postępowanie, którego celem jest ustalenie, czy zmarły dwanaście lat wcześniej po ciężkiej chorobie...
2024-04-24
41/180/2024
Bardzo udana. Oczywiście, tak uroczą książkę jak tę o Kubusiu Puchatku nie jest łatwo zepsuć tłumaczeniem. Hmmm, a może jednak odwrotnie? Może właśnie tym łatwiej sknocić? Muszę się zastanowić. Może jutro pomyślę :-)
Znana wszystkim i bogata w kultowe cytaty opowieść dzięki tłumaczeniu na gwarę nabiera nowego uroku. Niby czytamy to co świetnie znamy, ale jednak nie całkiem to samo. Dla mnie z tej serii (trzyczęściowej, dwa Kubusie Puchatki i Mały Książę) największym odkryciem był Mały Książę. Po pierwsze na pewno dlatego, że była to pierwsza powieść w gwarze, którą czytałam. Ale przede wszystkim z tego powodu, że ta zleżała ramota (Mały Książę nigdy mnie nie zachwycał, chyba najpierw byłam za smarkata na te filozoficzne opowiastki, a potem już za stara na takie oczywistości...) dzięki gwarze stracił całą swą dętą napuszoność, a zyskał świeżość. I humor.
W Puchatku humor jest w oryginale, ale po poznańsku każde zdanie staje się zabawne. Gdy Tygrys spróbował ostu (wtedy, gdy uważał, że Tygrysy lubią wszystko, a z chwili na chwilę okazywało się, że jednak nie), degustacja zakończyła się tak:
"Usiodł się i wetknął łapę do paszczy.
- Co się stanęło? - spytoł się Szpeniolek.
- Ugigło mnie - wypeploł Tygryś."
No i przypomniane mi z dzieciństwa "jasne z modrym" (czyli odpowiednik "jasny gwint" albo innego lekkiego przekleństwa): moja babcia tak mówiła! Całkiem zapomniałam!
A wiecie, w ostatnim rozdziale, gdy wszystkie zwierzaki podpisują wierszyk pożegnalny dla Krzysia, robią to na ilustracjach prawymi łapkami. Wszystkie! Ciekawe, jak dziś wyglądałby taki obrazek :-)
41/180/2024
Bardzo udana. Oczywiście, tak uroczą książkę jak tę o Kubusiu Puchatku nie jest łatwo zepsuć tłumaczeniem. Hmmm, a może jednak odwrotnie? Może właśnie tym łatwiej sknocić? Muszę się zastanowić. Może jutro pomyślę :-)
Znana wszystkim i bogata w kultowe cytaty opowieść dzięki tłumaczeniu na gwarę nabiera nowego uroku. Niby czytamy to co świetnie znamy, ale jednak...
2024-04-22
40/180/2024
Wyzwanie LC kwiecień 2024 - Książka, która przenosi
Teleportowałam się do czasów przedwojennych, do początków osiedla (a nawet dawniej, ale dawniej to tylko na momencik). I stamtąd spacerkiem doturlałam się aż do dziś. To jest od kilkunastu lat mój fyrtel, więc książkę uznaję za bardzo, bardzo ciekawą. Dla nietutejszych może być zbyt drobiazgowa i hermetyczna. Ale który nietutejszy będzie czytał o historii osiedla Warszawskiego / Chrobrzyna? No właśnie.
Dowiedziałam się wielu absolutnie niepotrzebnych rzeczy, i drugie tyle potrzebnych. Na przykład, skąd się wzięły w Poznaniu (a nawet w Polsce) bakłażany i kabaczki. Na której ulicy mieszkała Ada Rusowicz z rodziną. Jakie były przerażające plany budowy estakad w tej okolicy. Który budynek (bardzo blisko mnie) ma pod sobą wentylowany schron. Że witraż w kościele przedstawia Paruzję (hmmm, dla mnie to był dotąd po prostu Chrystus z trąbiącymi archaniołami po bokach...). A także, kto, co i kiedy zbudował, wymyślił, zaprojektował, dofinansował, zorganizował, wyremontował... ufff. Podziwiam autorkę za ogrom mrówczej pracy. I polecam. Może znajdziecie w bibliotece, bo kupić się nie da.
A najlepsze jest to, że bardzo wiele informacji pochodzi od tutejszych. Tych, co to na własne oczy widzieli i własnymi ręcami budowali. O. To jest historia.
A nie te tam odsiecze wiedeńskie.
40/180/2024
Wyzwanie LC kwiecień 2024 - Książka, która przenosi
Teleportowałam się do czasów przedwojennych, do początków osiedla (a nawet dawniej, ale dawniej to tylko na momencik). I stamtąd spacerkiem doturlałam się aż do dziś. To jest od kilkunastu lat mój fyrtel, więc książkę uznaję za bardzo, bardzo ciekawą. Dla nietutejszych może być zbyt drobiazgowa i hermetyczna....
2024-04-21
39/180/2024
Podoba mnie się, że amerykański autor umieszcza akcję powieści (całej serii) w Europie. A także, że do sensacyjnego wątku wplata tematykę malarstwa. A w ogóle to mi się Gabryś Allon podoba, chociaż ma już ze sto lat. A Szamron to już ze sto trzydzieści. Mimo tego są bardzo realistyczni, pewnie dlatego, że nie skaczą jak młodziki przez płoty, tylko głównie pracują mózgami. Wciąż sprawnymi.
Tłumacz trochę poległ na "saved by the bell", bo to znaczy uratowany w ostatnim momencie, w ostatniej chwili, a nie przez dzwon... Ale nic innego mi nie zazgrzytało, czyli jest w porządku.
"Wołodia bez dwóch zdań przegrywa tę wojnę [na Ukrainie, pod koniec 2022 r.] - oświadczył Morozow. - Ale w gruncie rzeczy nigdy jej nie przegra."
"Przede wszystkim używał iPhone'a. Gabriel zaatakował go Proteusem i wczesnym popołudniem ściągnął wszystkie dane zapisane w pamięci urządzenia - mejle, esemesy, historię przeglądania internetu, metadane telefonu i dane lokalizacyjne GPS. Poza tym komórka Magnusa służyła teraz za przekaźnik audio i wideo (...)." Zapomniał SIlva jeszcze napisać, że Proteus umożliwia modyfikację treści :-)
"Demonstranci sformowali kolumnę od Bramy Brandenburskiej pod przywództwem szwedzkiej małolaty, która stała się nową maskotką ich ruchu."
Ale, oczywiście, wszelkie podobieństwo do osób żyjących, bądź martwych, przedsiębiorstw, firm, zdarzeń i miejsc akcji jest całkowicie przypadkowe." Jasne. Przecież nie ma programu Proteus. A szwedzka małolata już nie jest małolatą.
39/180/2024
Podoba mnie się, że amerykański autor umieszcza akcję powieści (całej serii) w Europie. A także, że do sensacyjnego wątku wplata tematykę malarstwa. A w ogóle to mi się Gabryś Allon podoba, chociaż ma już ze sto lat. A Szamron to już ze sto trzydzieści. Mimo tego są bardzo realistyczni, pewnie dlatego, że nie skaczą jak młodziki przez płoty, tylko głównie...
2024-04-19
38/180/2024
To jest seria współczesna, więc gwary nie ma. Za to dzieje się na początku wojny na Ukrainie, więc dość dużo jest rosyjskich odzywek (spoko, w przypisie są tłumaczenia). Gdyby nie ponura tematyka, mogłabym nawet się w niektórych momentach pośmiać. szczególnie z gangu Olsena :-) I jeszcze pijaczek Gracjan o kwiecistym języku, boski! Proszę go dawać w każdej książce, panie autorze.
Jeśli już zapomnieliście, jacy byliśmy fajni na początku wojny, to przy tej książce sobie przypomnicie. Szkoda, ze jak zwykle u nas, szybko się skończyło.
38/180/2024
To jest seria współczesna, więc gwary nie ma. Za to dzieje się na początku wojny na Ukrainie, więc dość dużo jest rosyjskich odzywek (spoko, w przypisie są tłumaczenia). Gdyby nie ponura tematyka, mogłabym nawet się w niektórych momentach pośmiać. szczególnie z gangu Olsena :-) I jeszcze pijaczek Gracjan o kwiecistym języku, boski! Proszę go dawać w każdej...
2024-04-16
37/180/2024
Słucham podcastu pana Jurasza (i ubolewam nad zmianą formuły, wolałam go solo, chociaż rozumiem, że odświeżenie jest potrzebne, no i ile można samemu gadać...), więc większość treści była mi znajoma. Ale jednak oczami wchłania się inaczej niż uszami, a zatem polecam.
Wiele o tym, jak powinno się uprawiać politykę międzynarodową, na niższym, konkretniejszym poziomie. Opowieść o katastrofie smoleńskiej ciekawa, chociaż około rocznicy w 2022 r. autor jeszcze więcej zeznał w podcaście (nie wiem, czy dostępny za darmo, ale uważam, że warto go odsłuchać). Dużo ciekawostek z codziennej pracy w dyplomacji, która jest mi obca kompletnie, więc czytałam z zaciekawieniem. No i porządnie wydania, błędów nie zauważyłam. Chociaż gdyby trochę odchudzić marginesy, to by była chudsza, i mniej papieru by się zużyło. MOJE LEWACKIE SERDUSZKO (zawsze zgrzytam, gdy to słyszę z ust Jurasza, do tego z przekąsem) może nie krwawi z tego powodu, ale po co tyle tego wolnego miejsca po bokach, a?
37/180/2024
Słucham podcastu pana Jurasza (i ubolewam nad zmianą formuły, wolałam go solo, chociaż rozumiem, że odświeżenie jest potrzebne, no i ile można samemu gadać...), więc większość treści była mi znajoma. Ale jednak oczami wchłania się inaczej niż uszami, a zatem polecam.
Wiele o tym, jak powinno się uprawiać politykę międzynarodową, na niższym, konkretniejszym...
2024-04-16
36/180/2024
W pierwszym opowiadaniu ("Popiersie cesarza") natrafiamy na znane m. in. z "Marszu Radetzky'ego" tęsknoty za Austro-Węgrami: "W złudnej nadziei, że uda mu się ten stan zapomnieć za granicą, postanowił hrabia Morstin udać się jak najrychlej w podróż. Lecz oto ku swemu zdumieniu dowiedział się, że musi posiadać paszport i zabiegać o tak zwane wizy, by dostać się do krajów, które sobie obrał za cel podróży." Oczywiście, były to kraje powstałe po rozpadzie Austro-Węgier, przed wojną podróżował bowiem hrabia bez przeszkód do Sarajewa, do Wiednia, do Pragi...
A gdy postanowił pan hrabia pochować tytułowe popiersie cesarza, trumnę zrobił stolarz ukraiński, orła w mosiądzu wykuł polski kowal, a żydowską modlitwę napisał, wiadomo, żyd. Duchowni trzech wyznań odprawili modły.
"Moja stara ojczyzna, Monarchia, była domem o wielu drzwiach i wielu komnatach dla różnego rodzaju ludzi. I oto dom ten podzielono i zniszczono. Nie ma w nim już nic do szukania. Nawykłem żyć w domu, a nie w kabinach."
Te wątki u Rotha lubię najbardziej. CK Monarchia jako sielankowa kraina mlekiem i miodem płynąca... wiadomo, że nie była idealna. A jednak chciałoby się trochę w niej pobyć, pojeździć koleją między Lwowem, Timisoarą, Splitem, Pragą, Salzburgiem, Miszkolcem, Budapesztem, Lublaną, Krakowem, Wiedniem, Sarajewem, Egerem, Bratysławą, Braszowem, Triestem...
Drugie opowiadanie jest w zupełnie innym klimacie: nic o słodkiej monarchii Habsburgów, za to wiele o miłości Austriaka do Rosjanki. Bardzo pięknej miłości. I - jak to bywa w przypadku pięknej miłości - również nieszczęśliwej. A na deser - też jakby opowiadanie miłosne - o afekcie do korali. Prawdziwych. Dobrych na każdą pogodę, na dolę i niedolę, od święta i na co dzień. Oj tak.
Uwielbiam tę melancholię Rotha. To mnie samą bardzo zadziwia, bo znam wielu autorów, których oskarżam o smęcenie, zanudzanie i babranie się w przeszłości, która se ne vrati. A u Rotha widzę melancholię. Smutną, ale jakże piękną... To pewnie przez tego ichniego cysorza. Lub też jego nieszczęsną Sissi...
36/180/2024
W pierwszym opowiadaniu ("Popiersie cesarza") natrafiamy na znane m. in. z "Marszu Radetzky'ego" tęsknoty za Austro-Węgrami: "W złudnej nadziei, że uda mu się ten stan zapomnieć za granicą, postanowił hrabia Morstin udać się jak najrychlej w podróż. Lecz oto ku swemu zdumieniu dowiedział się, że musi posiadać paszport i zabiegać o tak zwane wizy, by dostać się...
2024-04-14
35/180/2024
Wcześniej znałam tylko Teeta Kallasa i jego powieść "Corrida", którą bardzo polecam. Teraz widzę, że ciekawych autorów estońskich jest znacznie więcej. Najmniej mi się podobała tytułowa "Kochanka diabła", ale dało się przebrnąć. A poza tym - bardzo przyjemne. I Polska się pojawia, w bardzo malutkim zakresie.
Wiecie, jak zbiór jest różnorodny (a ten jest bardzo), to każdy znajdzie coś dla siebie. Kożdyn jedyn. A zatem niech teraz kożdyn jedyn czyta.
35/180/2024
Wcześniej znałam tylko Teeta Kallasa i jego powieść "Corrida", którą bardzo polecam. Teraz widzę, że ciekawych autorów estońskich jest znacznie więcej. Najmniej mi się podobała tytułowa "Kochanka diabła", ale dało się przebrnąć. A poza tym - bardzo przyjemne. I Polska się pojawia, w bardzo malutkim zakresie.
Wiecie, jak zbiór jest różnorodny (a ten jest bardzo),...
2024-04-13
34/180/2024
Eeeee. Niby pomysł dobry: opowieść o tym samym (tu akurat jakby o niczym, może to też wpływa) z perspektywy kilku osób. Świetnie wychodziło to pani Magdzie Szabó. Pani DD się nie udało. Nuda i tyle, co tu ściemniać. "Parada hipokrytek" tej samej autorki jest znacznie lepsza.
34/180/2024
Eeeee. Niby pomysł dobry: opowieść o tym samym (tu akurat jakby o niczym, może to też wpływa) z perspektywy kilku osób. Świetnie wychodziło to pani Magdzie Szabó. Pani DD się nie udało. Nuda i tyle, co tu ściemniać. "Parada hipokrytek" tej samej autorki jest znacznie lepsza.
2024-04-07
33/180/2024
Na początku wydaje się nudnawa. Ale pozornie, tak jak pozorni są bohaterowie, tytułowi udawacze. Im powieść bardziej się rozwija, tym mocniej wciąga. Aż do smutnego końca. A może jednak nie tak smutnego? Nie wiem. Powieściowe pozory i udawanie na razie utrudnia mi decyzję w tej sprawie.
Polska jest wspomniana. Dwa razy. Raz w kontekście Zbigniewa Cybulskiego i raz tak: "Żółtozielona trawka w pustej butelce polskiej wódki wygląda jak drzewo wyrzucone na brzeg."
33/180/2024
Na początku wydaje się nudnawa. Ale pozornie, tak jak pozorni są bohaterowie, tytułowi udawacze. Im powieść bardziej się rozwija, tym mocniej wciąga. Aż do smutnego końca. A może jednak nie tak smutnego? Nie wiem. Powieściowe pozory i udawanie na razie utrudnia mi decyzję w tej sprawie.
Polska jest wspomniana. Dwa razy. Raz w kontekście Zbigniewa Cybulskiego i...
2024-04-06
32/180/2024
Bardzo udana. W inny niż zwykle sposób opowiada o budowie, a przede wszystkim o funkcjonowaniu ludzkiego ciała. Nie lecimy bowiem poszczególnymi układami, tylko od rana do wieczora. Co dzieje się, gdy znienacka drynda budzik? Albo gdy boimy się odpytywania w szkole? Albo gdy po kolacji i po myciu odpływamy w sen?
Jakoś nigdy nie zastanawiałam się, dlaczego psy i koty muszą się podpierać przednimi łapami przy siedzeniu. A teraz wiem! Bo nie mają pośladków jak my!
Wiem też, dlaczego marszczą nam się paluszki przy długim moczeniu. Żebyśmy się na mokrych stopach nie ślizgali ani nie upuszczali tego, co trzymamy w mokrych rękach!
Ziewamy po to, żeby schłodzić mózg. Zmęczony się przegrzewa. Gdy łykniemy dużo powietrza, dostaje się ono do krwi, schładza ją, a ona ochładza mózg. Może trzeba spróbować w ten sposób wytłumaczyć się, gdy nam się ziewnie w towarzystwie? Z kolei łzawienie przy ziewaniu bierze się stąd, że gdy tak rozdziawimy paszczę na całą szerokość, to mięśniami ściskamy skórę wokół oczu i wylatują łzy.
W tej książce każdy znajdzie odpowiedzi na mnóstwo pytań, które w ogóle mu nie przyszły do głowy!
32/180/2024
Bardzo udana. W inny niż zwykle sposób opowiada o budowie, a przede wszystkim o funkcjonowaniu ludzkiego ciała. Nie lecimy bowiem poszczególnymi układami, tylko od rana do wieczora. Co dzieje się, gdy znienacka drynda budzik? Albo gdy boimy się odpytywania w szkole? Albo gdy po kolacji i po myciu odpływamy w sen?
Jakoś nigdy nie zastanawiałam się, dlaczego psy i...
2024-04-05
31/180/2024
Wyzwanie LC kwiecień 2024 - Książka, która przenosi
Przeniosłam się. Przede wszystkim w lata 70-te. Także do Bułgarii. A potem do RFN.
To jest opowieść o tym, jak to trzeba dobrze się zastanowić, zanim pójdzie się za miłością (miłością? Może po prostu zauroczeniem?) jak w dym. W siną dal. Szczególnie, jeśli tę miłość niezbyt się poznało, bo mieszka ona za żelazną kurtyną. Bułgarka i Niemiec? Nawet teraz związki "międzynarodowe" często są bardziej ryzykowne, a co dopiero w latach 70-tych... Bogaci, pazerni, skryci i samolubni Niemcy (u siebie) kontra biedne, szczodre, szczere i empatyczne Bułgarki (wyrwane ze swojego znajomego otoczenia). Trochę to stereotypowe, czasem kontrast jest przerysowany, ale w ten sposób autorka dobitnie wykazuje, jak bardzo się różnimy. My, z różnych krajów. My, różnej płci. I często najlepsze chęci nie pomogą.
"Niech pani nigdy nie podróżuje bez dokumentu tożsamości. Proszę pamiętać, że jest pani nietutejsza." Obyśmy nigdy nie musieli usłyszeć takiego podsumowania.
Pamiętacie to?
(...) Serce gryzie nostalgia, a duszę ścina lód, w radiu śpiewa Mahalia swój czarny smętny blues
Hotel wolnych pokoi, w recepcji pająk śpi, w torby wkładam powoli okruchy tamtych dni
Już nie ma dzikich plaż, na których zbierałam bursztyny
Gdy z psem do Ciebie szłam, a mewy ósemki kreśliły, kreśliły
Już nie ma dzikich plaż i gwarnej kafejki przy molo
Niejedna znikła twarz i wielu przegrało swą młodość, swą młodość (...)
Przypomniało mi się, że za młodu nie wiedziałam, kto to ta Mahalia. Myślałam, że może Natalia? Trudno było wysłyszeć... A przypomniało mi się dlatego, że bohaterom powieści śpiewa Mahalia. Jackson. To na pewno ta!
31/180/2024
Wyzwanie LC kwiecień 2024 - Książka, która przenosi
Przeniosłam się. Przede wszystkim w lata 70-te. Także do Bułgarii. A potem do RFN.
To jest opowieść o tym, jak to trzeba dobrze się zastanowić, zanim pójdzie się za miłością (miłością? Może po prostu zauroczeniem?) jak w dym. W siną dal. Szczególnie, jeśli tę miłość niezbyt się poznało, bo mieszka ona za...
2024-04-03
Uważam, że książka nie jest zła. Chociaż odpadłam przed połową. Męczę, męczę i nic. Podziwiam, że autorka przekopała tyle źródeł, wytrzasnęła skądś zdjęcia opakowań (i nie tylko ich), ale dla mnie jest to pozycja zbyt naukowa. Pooglądałam z sentymentem obrazki, przejrzałam to, czego nie przeczytałam i oddaję do biblioteki. Mam co czytać, nie będę się męczyć. Może kiedyś...
Uważam, że książka nie jest zła. Chociaż odpadłam przed połową. Męczę, męczę i nic. Podziwiam, że autorka przekopała tyle źródeł, wytrzasnęła skądś zdjęcia opakowań (i nie tylko ich), ale dla mnie jest to pozycja zbyt naukowa. Pooglądałam z sentymentem obrazki, przejrzałam to, czego nie przeczytałam i oddaję do biblioteki. Mam co czytać, nie będę się męczyć. Może kiedyś...
Pokaż mimo to2024-04-03
Nie liczę do przeczytanych, bo nie przebrnęłam. Za dużo ględzenia o niczym i wywnętrzeń emocjonalno-intelektualno-niewiadomojakich. Ale nie na mój rozum.
Gdyby wszystko działo się tu szybciej, powieść nie byłaby zła. Mamy lata czterdzieste XX wieku, jeszcze trwa wojna, Czarnogórę jeszcze okupują Włosi, a Czarnogórcy planują powstanie. Chyba. O ile się zdołałam zorientować po 100 stronach. Powstańcy siedzą w lesie. Ciężarna kochanka jednego z nich przedziera się przez górskie lasy i ostępy, aby ich uprzedzić. O tytułowej obławie. Niestety, nie wciągnęło mnie na tyle, abym chciała doczytać, czy dotrze, i czy uprzedzi, i co dalej. Zakładam, że skoro nie wciągnęło po 100 stronach, to i przez kolejne 350 nie wciągnie.
Może i bym próbowała się mierzyć dalej z powieścią, ale tyle innych na mnie czeka, tyle... Szkoda mi czasu.
Nie liczę do przeczytanych, bo nie przebrnęłam. Za dużo ględzenia o niczym i wywnętrzeń emocjonalno-intelektualno-niewiadomojakich. Ale nie na mój rozum.
Gdyby wszystko działo się tu szybciej, powieść nie byłaby zła. Mamy lata czterdzieste XX wieku, jeszcze trwa wojna, Czarnogórę jeszcze okupują Włosi, a Czarnogórcy planują powstanie. Chyba. O ile się zdołałam zorientować...
48/180/2024
Jes, jes, jes! doczekałam się! kilka tomów temu postulowałam, aby rozmemłany Daniel, król niedecyzyjności herbu ojejku-co-mam-zrobić palnął sobie w czerep i nas wszystkich od siebie uwolnił. Jo.
Wprawdzie nie całkiem w czerep, ale jednak żywot marny zakończył, i teraz sobie leży w mogiłce obok ukochanej Emilii. Co to ją na dobre sobie ukochał dopiero jak kipła... I weź go lub, człowieku.
"Żadanicę" chwaliłam ostatnio, ale niestety "Zgłoba" znów obniżyła loty. Po pierwsze - rozmiar. Znowu za gruba. Po drugie, Sara Król i jej anglojęzyczne wtręty. Kto mówi na swojego chłopaka / partnera / faceta boyfriend?? Na szczęście stała się Sara jedną z ofiar, pardąsik, one of the victims, więc szybko zamilkła. Po trzecie "szmata". Naprawdę tak policjanci mówią na swoją legitymację służbową? Po czwarte, i najważniejsze, niewiarygodny morderca i jego motywy. I to już niestety kaplica...
Tym razem matula Daniela rozsiewa ciasteczka na mniejszą skalę (zapewne dlatego, że rzadko się pojawia), a pod koniec powieści propozycja jej pierniczka nawet mnie rozśmieszyła.
No i powieść jest perspektywiczna, bo skoro klątwa została rzucona na cały ród, a wciąż jeszcze żyją dwa potomki (synowie dwóch Emilii, sióstr przyrodnich, jakkolwiek wariacko to brzmi...), to zawsze można do niej wrócić! Bo kto powiedział, że odczynianie uroków na końcu powieści zadziałało?
Może i ostatnią czarownicę spalono w Reszlu, może w powieściowym Puszczykowie, a może jeszcze gdzieś, ale za to pierwszą na Chwaliszewie, dzisiejszej części poznańskiego Starego Miasta.
Nie wiem, czym się tak chwalę, jak jaka durna...
48/180/2024
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJes, jes, jes! doczekałam się! kilka tomów temu postulowałam, aby rozmemłany Daniel, król niedecyzyjności herbu ojejku-co-mam-zrobić palnął sobie w czerep i nas wszystkich od siebie uwolnił. Jo.
Wprawdzie nie całkiem w czerep, ale jednak żywot marny zakończył, i teraz sobie leży w mogiłce obok ukochanej Emilii. Co to ją na dobre sobie ukochał dopiero jak...