-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2022-11-08
Kolejność w jakiej zrecenzowałam „1984” i „Podziemie pamięci” nie jest przypadkowa. Nie sposób nie zauważyć tego samego motywu w tych utworach, pomimo że ich autorom przyszło żyć w innej kulturze, przestrzeni czasowej i miejscu. Motyw wszechobecnej inwigilacji partii rządzących pozostaje niezmienny i niestety proroczy.
Literaturę Yoko Ogawy już Wam przybliżałam recenzując „Grobową ciszę, żałobny zgiełk”, ale przygodę z jej twórczością zaczęłam oczywiście od „Ukochanego równania profesora”. „Podziemie” jest trzecią, znaną polskim czytelnikom powieścią autora.
Na wyspie, zamieszkanej przez ludzi, co jakiś czas coś znika. Raz są to róże, kolejnym razem powieść. Każda z tych rzeczy ma pozostać zapomniana, dlatego mieszkańcy mają obowiązek pozbycia się wytypowanego przedmiotu skazanego na niepamięć. Początkowy opór i zdziwienie dość szybko zastępuje pogodzenie się z tym i pełna akceptacja. Jest jednak pewna grupa ludzi, w których głowach wspomnienia nie są wymazywane. Ci mają, krótko mówiąc pod górkę, a właściwie z górki. Zostają wyłapywani, a następnie ślad po nich ginie. Wielu chowa się w melinach i czeka, aż czasy będą pewniejsze. Ale czy to możliwe? Czy one w ogóle nastaną? Pielęgnują więc swoje wspomnienia i drżą o swoje życie.
Autorka daje nam do myślenia na temat tego, jak wiele jesteśmy w stanie dać sobie odebrać. Czy bylibyśmy skłonni do amnezji, bo tak jest łatwiej i bezpieczniej czy też podziemie pamięci byłoby naszym domem?
Ostrzega nas jak niedaleko nam do tego, aby rząd kierował nami bez ograniczeń i właściwie z nasza aprobatą. Czyż nie podobna tezę wysnuł genialny Orwell?
Antyutopijne powieści krytykujące system totalitarny są tak prawdziwe, że aż przerażajace.
Czy w końcu zapomnimy tak wiele ważnych dla nas rzeczy, że sami rozumujemy się we mgle? Czymże jesteśmy bez wspomnień i tego, co dla nas ważne?
#podziemiepamięci#yokoogawa#japaneseliteraure#japońskaliteratura#tajfuny#tulismanore#lisicaczyta#książka#bookstagram#bookstagrampl#book#booksaremylife#ktoczytatenżyjepodwójnie
Kolejność w jakiej zrecenzowałam „1984” i „Podziemie pamięci” nie jest przypadkowa. Nie sposób nie zauważyć tego samego motywu w tych utworach, pomimo że ich autorom przyszło żyć w innej kulturze, przestrzeni czasowej i miejscu. Motyw wszechobecnej inwigilacji partii rządzących pozostaje niezmienny i niestety proroczy.
Literaturę Yoko Ogawy już Wam przybliżałam recenzując...
2022-12-22
Han Kang to koreańska pisarka i poetka. Jej powieść „Wegetarianka” nagrodzona nagrodą Bookera, przedstawia losy kobiety, która pod wpływem tego, co jej się przyśniło, przestaje z dnia na dzień jeść mięso. W jej społeczeństwie jest to przejaw dziwactwa, czegoś niedopuszczalnego. Jest jednak nieugięta, co spotyka się z niezrozumieniem jej męża, rodziców i najbliższego otoczenia. Odrzucenie mięsa jest zaledwie początkiem zmian, jakie zaczną się w życiu kobiety i jej rodziny. Zmianom podlegać będą nie tylko jej nawyki żywieniowe, duchowe doznania i myśli. Obejmą one także członków jej rodziny. Już nic nie będzie takie, jak kiedyś. Świat natury miesza się ze światem ludzi, a rzeczy oczywiste okazują się być zaskakujące.
Opowieść opłata nas, jak łodygi roślin malowane na ciele wegetarianki. Erotyka miesza się z szaleństwem. A niezrozumienie przeplata się z miłością.
To pierwsza książka Jam Kang przeczytana przeze mnie, ale nie ostatnia. Jestem w trakcie kolejnej jej lektury. A to chyba oznacza, że daję okejkę :)
Polecam! Kocham literaturę koreańską
#wegetarianka#hankang#wydawnictwowab#literature#koreanliterature#literaturakoreańska#tulismanore#lisicaczyta#polishblog#bookstagram#seul#czytam
Han Kang to koreańska pisarka i poetka. Jej powieść „Wegetarianka” nagrodzona nagrodą Bookera, przedstawia losy kobiety, która pod wpływem tego, co jej się przyśniło, przestaje z dnia na dzień jeść mięso. W jej społeczeństwie jest to przejaw dziwactwa, czegoś niedopuszczalnego. Jest jednak nieugięta, co spotyka się z niezrozumieniem jej męża, rodziców i najbliższego...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-12-16
Myśl o powstaniu tej poetyckiej książki zakiełkowała w autorce już w Seulu, gdzie mieszkała. Po przyjeździe do Warszawy i obcowaniu z miastem, książka powoli zaczęła układać się w jej głowie. Po obejrzeniu filmu w Muzeum Powstania Warszawskiego, przedstawiającego Warszawę całkowicie zniszczoną po wojnie, Han Kang, zdała sobie sprawę, że jej nieżyjąca siostra jest do niego podobna. Jak na ruinach, powstaje nowe miasto, jest rekonstruowane, tak jej siostra także nie chce być zapomniana i obrócić się w pył.
Han Kang pisze tę książkę użyczając swojego życia i ciała starszej siostrze, której nigdy nie było dane doświadczyć niczego poza słowami mamy, których nie rozumiała „nie umieraj, błagam, nie umieraj”.
Kang snuje opowieść o bieli, która na przekór światu, pozostaje nieskazitelna i którą chce ofiarować siostrze, składając jej hołd tą książką. Jednoczenie ma świadomość, że „(…) gdybyś Ty żyła, mnie by nie było. Skoro ja żyję, Ty nie możesz”.
#hankang#białaelegia#whitebook#koreanliterature#asianliterature#literaturakoreańska#polishblog#lisicaczyta#bookstagram#polishbookstagram#wydawnictwowab
Myśl o powstaniu tej poetyckiej książki zakiełkowała w autorce już w Seulu, gdzie mieszkała. Po przyjeździe do Warszawy i obcowaniu z miastem, książka powoli zaczęła układać się w jej głowie. Po obejrzeniu filmu w Muzeum Powstania Warszawskiego, przedstawiającego Warszawę całkowicie zniszczoną po wojnie, Han Kang, zdała sobie sprawę, że jej nieżyjąca siostra jest do niego...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka drogi. Drogi, która miała być odpoczynkiem od świata, w której towarzyszem miał być jedynie pies. Łącznikiem ze światem były tylko listy, na które, mimo codziennego pisania, nie odpisywał nikt.
Droga jak to droga, potrafi zaskoczyć i nigdy nie wiemy, kogo i co możemy spotkać za zakrętem. A może ta niespodzianka zmieni w nas wszystko?
A może utwierdzi nas w tym, że nie mamy zamiaru zmieniać w sobie nic?
Czy jednak pisanie listów nie jest pewnego rodzaju terapią i nadzieją, że jednak dostaniemy odpowiedź?
„Nikt nie pisze”, to powieść o młodym mężczyźnie, który ucieka się do podróży, ponieważ w domu dostaje ataków paniki. Tylko droga jest w stanie go uleczyć. Przed czym ucieka? I co może skłonić go do powrotu do domu. Tęsknota? Czy starszy, niewidomy pies - CHOĆ, którym mężczyzna opiekuje się po śmierci dziadka? Rozlicza się z przeszłością pisząc każdego wieczora list. Codziennie do kogo innego. Pisze do ludzi, którzy stanęli na jego drodze i zgodzili się podać mu swój adres. Oznacza ich numerami, nie zapamiętuje imion. Wszystko idzie zgodnie z planem, do czasu aż spotyka numer 751. Początkowo tymczasowy. Później nadany na stałe. Numer wyjątkowy i zadający mnóstwo pytań, które prowokują do natłoku myśli i powrotu do przeszłości.
Bardzo interesująca pozycja południowokoreańskiej autorki Jang Eun-jin. Wzruszająca i ciepła. Ukazuje, że każdy odczuwa potrzebę bliskości i rozmowy, nawet w niekonwencjonalnej formie. Książka, która daje nadzieję na jutro, które da się zaakceptować, nawet jeśli dzisiejszy dzień wydaje się nie do zniesienia. Książka, która daje nadzieję na to, że ludzie lubią o sobie pamiętać i szukają towarzystwa drugiego człowieka. Książka, która nie pozostawia złudzeń, że pies, może być dla człowieka kimś ogromnie ważnym i potrafi go nauczyć oddania, miłości i bliskości.
Polecam
#niktniepisze#literaturakoreańska#koreanliterature#asianliterature#book#bookslover#bookstagram#lisagram#lisicaczyta#czytam#ksiazka#tajfuny
Książka drogi. Drogi, która miała być odpoczynkiem od świata, w której towarzyszem miał być jedynie pies. Łącznikiem ze światem były tylko listy, na które, mimo codziennego pisania, nie odpisywał nikt.
Droga jak to droga, potrafi zaskoczyć i nigdy nie wiemy, kogo i co możemy spotkać za zakrętem. A może ta niespodzianka zmieni w nas wszystko?
A może utwierdzi nas w tym, że...
2023-02-22
22 lutego miała miejsce premiera tej książki. Czekałam na nią.
Pan Hirasaka jest fotografem. Ale nie w zwykłym studio fotograficznym. A w studio będącym przystankiem przed udaniem się w drogę do wieczności. W związku z czym, klientami są osoby…zmarłe. Mają prawo wybrać tyle fotografii ile mają lat. Jedno zdjęcie przypadające na jeden rok życia. Zadanie dosyć trudne, zwłaszcza jeśli miało się życie barwne i aktywne. Pewne wspomnienia jednak, choć drogie błędną, wówczas możliwa jest podróż w czasie i wykonanie fotografii ponownie (aparatem wybranym przez siebie). Podczas tych podróży, fotograf wiele dowiaduje się o swoich towarzyszach. Jest świadkiem urywków ich życia. Pomaga im w pogodzeniu się ze stratą życia ziemskiego i docenieniu chwil wspaniałych. Losy jego klientów przeplatają się. A on, mimo że zdaje sobie sprawę, jak wielkim skarbem są wspomnienia, nie ma ich wcale, co bardzo go trapi, a nas ciekawi.
Pozornie opowieść jest o przemijaniu, w gruncie rzeczy chodzi tu jednak o życie. Powieść daje nadzieję. Nadzieję na to, że ludzie nie są z natury źli i często potrafią zrobić wiele, żeby pomóc, choćby miało to ich kosztować bardzo dużo i wcale im się nie opłacać.
Miła lektura, która odrobinę przypominała mi „Zanim wystygnie kawa”, na której drugą cześć czekam niecierpliwie.
#literaturaazjatycka#japanliterature#tulismanore#lisicaczyta#bookstagram#bookstagrampl#książka#literature#kochamczytać#wydawnictworelacja#sanakahiiragi#fotografutraconychwspomnień#photography#zenith#nikon#olimpus
22 lutego miała miejsce premiera tej książki. Czekałam na nią.
Pan Hirasaka jest fotografem. Ale nie w zwykłym studio fotograficznym. A w studio będącym przystankiem przed udaniem się w drogę do wieczności. W związku z czym, klientami są osoby…zmarłe. Mają prawo wybrać tyle fotografii ile mają lat. Jedno zdjęcie przypadające na jeden rok życia. Zadanie dosyć trudne,...
2023-03-09
„Kroniki dziwnych bestii” to pierwsza chińska powieść wydana przez Tajfuny. Napisana przez Yan Ge, jedną z najwybitniejszych współczesnych pisarek chińskich.
Pewna pisarka, niegdyś studentka zoologii u najwybitniejszego badacza bestii, żyjąca w mieście Yong, pisze kroniki o rodzajach bestii zamieszkujących jej miasto, z którymi w większości mieszkańcy mają styczność na codzień. Często są fizycznie do złudzenia podobni do człowieka.
Z każdym przeczytanym zwojem maluje się nam przed oczami obraz kolejnej bestii - smętnicy, ofiarneusze, glordenie, uroczniaki…
Poznajemy ich historię, zwyczaje. Czasem niezrozumiałe i okrutne, czasem szlachetne i godne podziwu.
Gdzieś podczas odkrywania ich tajemnic, autorka odkrywa karty swojego pochodzenia, które są dla niej fascynujące, zaskakujące.
Ich losy łączą się, a my czytamy każdy zwój z zaciekawieniem i chęcią odkrycia zagadki.
Yan Ge w „Kronikach” odnosi się do ludowego bestiariusza, to klimatyczna mieszanka gatunków – urban fantasy, science fiction, powieści noir, lirycznego romansu i społecznego komentarza. Yan Ge nawiązuje do swojego życia, historii Chin, kultury i polityki, z humorem i dystansem. Zwraca uwagę na dyskryminację mniejszości i na to z jaką łatwością oceniamy innych.
Potrafi tak opisać pojęcia abstrakcyjne, że wydają się bardziej rzeczywiste niż te realne np. kampania zwalczania wróbli, która naprawdę miała miejsce.
W recenzji nie można nie wspomnieć o wspaniałym tłumaczeniu pani Joanny Karmasz. Z posłowia dowiadujemy się o neologizmach, które dzięki wytłumaczeniu nam dlaczego zostały zastosowane w tłumaczeniu z chińskiego, dają nam obraz trudu jaki tłumaczka włożyła przekładając ten tekst. Dowiadujemy się też o homofoniczności i o tym, że tłumaczka skontaktowała się z autorką i za jej zgodą pozwoliła sobie na ingerencję w tekst (zaszyfrowana wiadomość od profesora). Nie zastosowała przypisów, lecz wykazała się kreatywnością i odwagą przy tłumaczeniu). Posłowie otwiera nam oczy na zawiłości języka chińskiego i trudy jego tłumaczenia.
Polecam, po raz kolejny, literaturę azjatycką.
#yange#kronikidziwnychbestii#literaturaazjatycka#literaturachińska
„Kroniki dziwnych bestii” to pierwsza chińska powieść wydana przez Tajfuny. Napisana przez Yan Ge, jedną z najwybitniejszych współczesnych pisarek chińskich.
Pewna pisarka, niegdyś studentka zoologii u najwybitniejszego badacza bestii, żyjąca w mieście Yong, pisze kroniki o rodzajach bestii zamieszkujących jej miasto, z którymi w większości mieszkańcy mają styczność na...
Czy gdybyś miał możliwość przenieść się do przeszłości (lub przyszłości)ale musiałbyś spełnić kilka warunków:
- Twoje działania nie mogłyby zmienić biegu wydarzeń,
- Nie mógłbyś wstać z krzesła, bo w przeciwnym wypadku od razu wracasz do teraźniejszości,
- Osoba, z którą chcesz się spotkać musiała być już w tej kawiarni,
- Możesz się przenieść tylko z tego krzesła w kawiarni, na którym siedzi kobieta duch w momencie, gdy je zwolni idąc do ubikacji (co ma miejsce raz dziennie),
- I najważniejsze - musisz wrócić ZANIM WYSTYGNIE KAWA, bo w przeciwnym razie zamienisz się w ducha,
czy zrobiłbyś to?
Kawaguchi Toshikazu wraca z kolejną częścią „Zanim wystygnie kawa”. Miejsce akcji to samo, Tokio. Obsługa kawiarni także, ale nowi ochotnicy do podróży w czasie. Nowe ludzkie historie, uczucia, nadzieje. Czy każdemu podróż w czasie przyniesie ukojenie?
Lektura, japońskiego reżysera i dramatopisarza, to ciepła opowieść o ludzkich nadziejach. Uwielbiam klimat sepii kawiarni i zapach kawy, który czuje, gdy tylko ktoś przenosi się w czasie. Kawa plus odrobina magii to zestaw idealny. Premiera książki już 17 maja! A dla fanów „Zanim wystygnie” dobra informacja-w przygotowaniu trzeci tom cyklu!
Ja będę czekała.
#zanimwystygniekawa#toshikazukawaguchi#literaturajapońska#japaneseliteraure#wydawnictworelacja#bookstagram#bookstagrampl#książka#books#bookslover#czytam#kochamczytać#książkatożycie#książkoholik#zanimwystygniekawaopowieścizkawiarni
Czy gdybyś miał możliwość przenieść się do przeszłości (lub przyszłości)ale musiałbyś spełnić kilka warunków:
- Twoje działania nie mogłyby zmienić biegu wydarzeń,
- Nie mógłbyś wstać z krzesła, bo w przeciwnym wypadku od razu wracasz do teraźniejszości,
- Osoba, z którą chcesz się spotkać musiała być już w tej kawiarni,
- Możesz się przenieść tylko z tego krzesła w...
2018-07-01
A gdyby tak nasza przyszłość była oczywista od kołyski? A gdyby to rodzice dokonywali za nas życiowych wyborów? A gdyby wybrali nam męża/żonę, z którą mielibyśmy przejść przez życie? Brzmi absurdalnie w dzisiejszych czasach? Niekoniecznie. W Chinach to nadal norma. Presja ze strony rodziny jest tak wielka, że wielu młodych godzi się na takie warunki z pokorą. Jeżeli jednak nie będą mieć wyznaczonego partnera od kołyski, to zawsze rodzice mogą wyswatać ich pisząc lub odpowiadając na ogłoszenia matrymonialne. Liczy się status rodziny, własne mieszkanie i wykształcenie podobne do tego, jakie ma ich dziecko. Firmy zajmujące się łączeniem par zarabiają krocie i świetnie prosperują. W Chinach nie ma zwyczaju zaczepiania ludzi na ulicy. Chłopak nie może ot tak podejść do dziewczyny i zaprosić jej na kawę. Zostałby uznany za wariata, a w najlepszym razie za desperata.
To co nam wydaje się normalne dla Chińczyków jest dziwne, to co dla nas jest absurdalne dla nich jest codziennością. Mnóstwo takich szokujących obrazów znajdziemy w reportażach Doriana
Malovica w książce "Miłość w Chinach". Autor sumiennie zbierał materiały i starał się zrozumieć logikę chińskiego podejścia do tematu łączenia ludzi w pary. Małżeństwa homoseksualistów z heteroseksualnymi partnerami, prostytucja, biura matrymonialne, wesela robione z taką pompa, której nie powstydziłaby się księżniczka, to wszystko znajdziecie w tej książce. Ciekawi bardzo ten obraz, jakże inny od tego znanego, ale jednocześnie bardzo smuci. Czytając zdajemy sobie sprawę, jak przygnębionym i zniszczonym
społeczeństwem są chińscy obywatele, nie mogący odnaleźć się po krwawych rządach Mao, kiedy to więzy rodzinne miano za nic.
Warto zapoznać się z tą pozycją, aby zdać sobie sprawę z tego, że daleko w Azji ludzie nie mają takiego wolnego wyboru jak my. Warto spróbować zrozumieć te różnice. Nie oceniać, ale przyjrzeć się im i może docenić wolność, którą my posiadamy.
serdecznie polecam
A gdyby tak nasza przyszłość była oczywista od kołyski? A gdyby to rodzice dokonywali za nas życiowych wyborów? A gdyby wybrali nam męża/żonę, z którą mielibyśmy przejść przez życie? Brzmi absurdalnie w dzisiejszych czasach? Niekoniecznie. W Chinach to nadal norma. Presja ze strony rodziny jest tak wielka, że wielu młodych godzi się na takie warunki z pokorą. Jeżeli jednak...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-09-14
Wolność - coś do czego zdawać by się mogło ma prawo każdy człowiek. Wolność myśli, wolność słowa, wolność własnych wyborów, wolność poglądów. Człowiek bez wolności jest, jak ptak zamknięty w klatce i naturalnym wydaje się nam, że postawiony w takiej sytuacji będzie się buntował, aby tylko się z niej wydostać. Nic bardziej mylnego...
Jung Chang przyszło żyć w Chinach XX wieku. Większą część jej pobytu tam, ojczyzna była pod władaniem Mao. Mimo że dopuścił się on zbrodni podobnych do tych Hitlera czy Stalina, wiemy o nim zadziwiająco mało. A na tytuł tyrana w pełni sobie przecież zasłużył. Propaganda i totalne podporządkowanie sobie Chińczyków narosło do tego stopnia, że ludzie niewiele wiedzieli przez długie lata o tym, co dzieje się z jedną czwartą mieszkańców świata. A działo się bardzo źle.
Autorka na stronach swojej książki, którą napisała po wielu latach życia w Chinach oraz po rozmowach z matką już w Wielkiej Brytanii, przedstawia losy swoje, babci oraz matki. Opisuje dzieje swojej rodziny na tle przemian politycznych mających miejsce w kraju. Partia Komunistyczna tak bardzo uzależniała od siebie ludzi, że często nie dostrzegali oni absurdalnych sytuacji, jakie miały miejsce. Ślepo wierzono w słuszność wszelkich decyzji Mao i podporządkowywano się jego woli bez mrugnięcia okiem. Mao doprowadził kraj do ruiny gospodarczej, ekonomicznej,kulturalnej. Nikt jednak się temu nie sprzeciwiał. Ten na kogo padł choćby cień podejrzeń, skazywał na potępienie siebie i swoją rodzinę. Często po takim oskarżeniu niedługo było mu dane cieszyć się życiem.Choć i radość z życia w tamtejszych Chinach jest kwestią do dyskusji. Rządy Przewodniczącego Mao okupione były ogromnym cierpieniem, przelaną krwią, torturami i poniżeniem. Autorka również długo wierzyła w nieomylność i słuszność decyzji Mao. Syndrom sztokholmski chciałoby się rzec.
Do dziś mimo śmierci Mao i zmiany polityki, "Dzikie łabędzie" są książką zakazaną w Chinach. Mimo zmian w ustroju CHR, Chińczycy nie do końca odzyskali wolności. Nazwałabym to wolnością kontrolowaną. Ale czy kontrolowaną wolność można jeszcze nazwać tym mianem?
"Ponad miliard ludzi nigdy nie przeczyta tej książki" - to zdanie definiuje ustrój, jaki panuje nadal w Chinach.
Książka bardzo zainteresuje osoby, które lubią sagi rodzinne na tle wydarzeń historycznych, które w tej pozycji zostały przedstawione bardzo szczegółowo, łącznie z ich następstwami.
polecam
Wolność - coś do czego zdawać by się mogło ma prawo każdy człowiek. Wolność myśli, wolność słowa, wolność własnych wyborów, wolność poglądów. Człowiek bez wolności jest, jak ptak zamknięty w klatce i naturalnym wydaje się nam, że postawiony w takiej sytuacji będzie się buntował, aby tylko się z niej wydostać. Nic bardziej mylnego...
Jung Chang przyszło żyć w Chinach XX...
2016-02-21
"Dziewczyna o siedmiu twarzach" to autobiografia. Hueonseo Lee opisuje swoje życie w Korei Północnej. Jak jest w tej Korei każdy wie - terror, zakłamanie, obłuda, wymaganie posłuszeństwa i mydlenie ludziom oczu. Obozy pracy to nie koszmar, który minął wraz z II Wojną światową. Tam nadal trwa i ma się całkiem dobrze. To samo się tyczy masowych egzekucji.
Marzenia Koreańczyków o życiu w innym miejscu rzadko się spełniają, a jeśli już to okupione są ogromnym trudem, a następnie o ironio! tęsknotą za krajem, w którym choć życie było trudne, to jednak według prostych zasad, których należało przestrzegać, żeby potrafić żyć.
Hyeonseo Lee dzieli się z nami szczegółami związanymi z jej życiem w Korei, jej ucieczką, która wydawać by się mogło nie miała końca, a następnie próbami przystosowania się do zupełnie innego życia. Autorka pokazuje, jak bardzo była zdziwiona życiem poza Koreą, jak nie mogła wyjść ze zdziwienia, że wszystko co do tej pory jej wpajano było okrutnym kłamstwem.
Książka jest niesłychanie wciągająca i interesująca. Wielokrotnie wprawia w zdumienie. Nasz świat jest tak inny niż ten w Korei, że czasem aż trudno w to uwierzyć. Tematyka książki podobna jest do "Pozdrowień z Korei", z tą różnicą, że "Pozdrowienia" napisała mieszkana Korei Południowej, która pracowała w Korei Północnej na jednym z uniwersytetów. W przypadku "Dziewczyny" możemy poznać, jak widziany jest świat przez osobę, która w Korei Północnej żyła od urodzenia i nie ma porównania z innym świtem, tego co dzieje się w kraju.
Polecam, można wiele dowiedzieć się o warunkach życia w Korei Północnej i zaczytać się bez reszty.
"Dziewczyna o siedmiu twarzach" to autobiografia. Hueonseo Lee opisuje swoje życie w Korei Północnej. Jak jest w tej Korei każdy wie - terror, zakłamanie, obłuda, wymaganie posłuszeństwa i mydlenie ludziom oczu. Obozy pracy to nie koszmar, który minął wraz z II Wojną światową. Tam nadal trwa i ma się całkiem dobrze. To samo się tyczy masowych egzekucji.
Marzenia ...
Zanim wystygnie kawa, musisz wrócić z przeszłości. W przeciwnym razie zostaniesz duchem uwięzionym we wspomnieniach. Czy czas stygnięcia napoju jest wystarczający, żeby w przeszłości wypowiedzieć niewypowiedziane? Nasycić się tym, co nie zostało nigdy widziane?
Czy warto wracać, jeśli i tak nie będzie to miało wpływu na teraźniejszość i nie będzie w stanie jej zmienić?
A może taka podróż, mimo że nie zmieni wydarzeń w teraźniejszości, będzie potrafiła poruszyć w człowieku strunę, która odmieni jego?
Kawiarnia w Tokio, jedna z najstarszych, jak mówią ludowe podania, potrafi przenosić ludzi w czasie. Jednak zasad jest tak wiele, aby mogło do tego dojść, że niewielu się na nią decyduje. Każdy prawie chciałby powiedzieć coś, czego nie zdążył lub przemilczeć wypowiedziane.
Uwielbiam literaturę japońską i bardzo byłam ciekawa tej pozycji. Element fantasy, ma moim zdaniem, skłaniać do refleksji nad biegiem ludzkiego życia. Nad tym, czy wystarcza nam tu i teraz, czy jednak mamy skłonność i potrzebę nagięcia rzeczywistości, żeby mieć wpływ na nasz los.
A Ty? Próbował_byś się przenosić w czasie?
Czy nie chcesz poprawić niczego i godzisz się z losem?
Jakkolwiek byś zdecydował_, pamiętaj, wypij zanim wystygnie kawa… inaczej nie będzie już odwrotu…
P.s. Czy nazwisko autora miało wpływ na powieść i tytuł? ;)
P.p.s. W przygotowaniu „Opowieści z kawiarni” tego autora, gdzie spotkamy bohaterów „Zanim wystygnie kawa” oraz nowych.
Polecam
Zanim wystygnie kawa, musisz wrócić z przeszłości. W przeciwnym razie zostaniesz duchem uwięzionym we wspomnieniach. Czy czas stygnięcia napoju jest wystarczający, żeby w przeszłości wypowiedzieć niewypowiedziane? Nasycić się tym, co nie zostało nigdy widziane?
więcej Pokaż mimo toCzy warto wracać, jeśli i tak nie będzie to miało wpływu na teraźniejszość i nie będzie w stanie jej zmienić?
A...