-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2022-11-08
Kolejność w jakiej zrecenzowałam „1984” i „Podziemie pamięci” nie jest przypadkowa. Nie sposób nie zauważyć tego samego motywu w tych utworach, pomimo że ich autorom przyszło żyć w innej kulturze, przestrzeni czasowej i miejscu. Motyw wszechobecnej inwigilacji partii rządzących pozostaje niezmienny i niestety proroczy.
Literaturę Yoko Ogawy już Wam przybliżałam recenzując „Grobową ciszę, żałobny zgiełk”, ale przygodę z jej twórczością zaczęłam oczywiście od „Ukochanego równania profesora”. „Podziemie” jest trzecią, znaną polskim czytelnikom powieścią autora.
Na wyspie, zamieszkanej przez ludzi, co jakiś czas coś znika. Raz są to róże, kolejnym razem powieść. Każda z tych rzeczy ma pozostać zapomniana, dlatego mieszkańcy mają obowiązek pozbycia się wytypowanego przedmiotu skazanego na niepamięć. Początkowy opór i zdziwienie dość szybko zastępuje pogodzenie się z tym i pełna akceptacja. Jest jednak pewna grupa ludzi, w których głowach wspomnienia nie są wymazywane. Ci mają, krótko mówiąc pod górkę, a właściwie z górki. Zostają wyłapywani, a następnie ślad po nich ginie. Wielu chowa się w melinach i czeka, aż czasy będą pewniejsze. Ale czy to możliwe? Czy one w ogóle nastaną? Pielęgnują więc swoje wspomnienia i drżą o swoje życie.
Autorka daje nam do myślenia na temat tego, jak wiele jesteśmy w stanie dać sobie odebrać. Czy bylibyśmy skłonni do amnezji, bo tak jest łatwiej i bezpieczniej czy też podziemie pamięci byłoby naszym domem?
Ostrzega nas jak niedaleko nam do tego, aby rząd kierował nami bez ograniczeń i właściwie z nasza aprobatą. Czyż nie podobna tezę wysnuł genialny Orwell?
Antyutopijne powieści krytykujące system totalitarny są tak prawdziwe, że aż przerażajace.
Czy w końcu zapomnimy tak wiele ważnych dla nas rzeczy, że sami rozumujemy się we mgle? Czymże jesteśmy bez wspomnień i tego, co dla nas ważne?
#podziemiepamięci#yokoogawa#japaneseliteraure#japońskaliteratura#tajfuny#tulismanore#lisicaczyta#książka#bookstagram#bookstagrampl#book#booksaremylife#ktoczytatenżyjepodwójnie
Kolejność w jakiej zrecenzowałam „1984” i „Podziemie pamięci” nie jest przypadkowa. Nie sposób nie zauważyć tego samego motywu w tych utworach, pomimo że ich autorom przyszło żyć w innej kulturze, przestrzeni czasowej i miejscu. Motyw wszechobecnej inwigilacji partii rządzących pozostaje niezmienny i niestety proroczy.
Literaturę Yoko Ogawy już Wam przybliżałam recenzując...
2023-02-22
22 lutego miała miejsce premiera tej książki. Czekałam na nią.
Pan Hirasaka jest fotografem. Ale nie w zwykłym studio fotograficznym. A w studio będącym przystankiem przed udaniem się w drogę do wieczności. W związku z czym, klientami są osoby…zmarłe. Mają prawo wybrać tyle fotografii ile mają lat. Jedno zdjęcie przypadające na jeden rok życia. Zadanie dosyć trudne, zwłaszcza jeśli miało się życie barwne i aktywne. Pewne wspomnienia jednak, choć drogie błędną, wówczas możliwa jest podróż w czasie i wykonanie fotografii ponownie (aparatem wybranym przez siebie). Podczas tych podróży, fotograf wiele dowiaduje się o swoich towarzyszach. Jest świadkiem urywków ich życia. Pomaga im w pogodzeniu się ze stratą życia ziemskiego i docenieniu chwil wspaniałych. Losy jego klientów przeplatają się. A on, mimo że zdaje sobie sprawę, jak wielkim skarbem są wspomnienia, nie ma ich wcale, co bardzo go trapi, a nas ciekawi.
Pozornie opowieść jest o przemijaniu, w gruncie rzeczy chodzi tu jednak o życie. Powieść daje nadzieję. Nadzieję na to, że ludzie nie są z natury źli i często potrafią zrobić wiele, żeby pomóc, choćby miało to ich kosztować bardzo dużo i wcale im się nie opłacać.
Miła lektura, która odrobinę przypominała mi „Zanim wystygnie kawa”, na której drugą cześć czekam niecierpliwie.
#literaturaazjatycka#japanliterature#tulismanore#lisicaczyta#bookstagram#bookstagrampl#książka#literature#kochamczytać#wydawnictworelacja#sanakahiiragi#fotografutraconychwspomnień#photography#zenith#nikon#olimpus
22 lutego miała miejsce premiera tej książki. Czekałam na nią.
Pan Hirasaka jest fotografem. Ale nie w zwykłym studio fotograficznym. A w studio będącym przystankiem przed udaniem się w drogę do wieczności. W związku z czym, klientami są osoby…zmarłe. Mają prawo wybrać tyle fotografii ile mają lat. Jedno zdjęcie przypadające na jeden rok życia. Zadanie dosyć trudne,...
Zanim wystygnie kawa, musisz wrócić z przeszłości. W przeciwnym razie zostaniesz duchem uwięzionym we wspomnieniach. Czy czas stygnięcia napoju jest wystarczający, żeby w przeszłości wypowiedzieć niewypowiedziane? Nasycić się tym, co nie zostało nigdy widziane?
Czy warto wracać, jeśli i tak nie będzie to miało wpływu na teraźniejszość i nie będzie w stanie jej zmienić?
A może taka podróż, mimo że nie zmieni wydarzeń w teraźniejszości, będzie potrafiła poruszyć w człowieku strunę, która odmieni jego?
Kawiarnia w Tokio, jedna z najstarszych, jak mówią ludowe podania, potrafi przenosić ludzi w czasie. Jednak zasad jest tak wiele, aby mogło do tego dojść, że niewielu się na nią decyduje. Każdy prawie chciałby powiedzieć coś, czego nie zdążył lub przemilczeć wypowiedziane.
Uwielbiam literaturę japońską i bardzo byłam ciekawa tej pozycji. Element fantasy, ma moim zdaniem, skłaniać do refleksji nad biegiem ludzkiego życia. Nad tym, czy wystarcza nam tu i teraz, czy jednak mamy skłonność i potrzebę nagięcia rzeczywistości, żeby mieć wpływ na nasz los.
A Ty? Próbował_byś się przenosić w czasie?
Czy nie chcesz poprawić niczego i godzisz się z losem?
Jakkolwiek byś zdecydował_, pamiętaj, wypij zanim wystygnie kawa… inaczej nie będzie już odwrotu…
P.s. Czy nazwisko autora miało wpływ na powieść i tytuł? ;)
P.p.s. W przygotowaniu „Opowieści z kawiarni” tego autora, gdzie spotkamy bohaterów „Zanim wystygnie kawa” oraz nowych.
Polecam
Zanim wystygnie kawa, musisz wrócić z przeszłości. W przeciwnym razie zostaniesz duchem uwięzionym we wspomnieniach. Czy czas stygnięcia napoju jest wystarczający, żeby w przeszłości wypowiedzieć niewypowiedziane? Nasycić się tym, co nie zostało nigdy widziane?
więcej Pokaż mimo toCzy warto wracać, jeśli i tak nie będzie to miało wpływu na teraźniejszość i nie będzie w stanie jej zmienić?
A...