-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
Książka "Spadające gwiazdy" Fern Michaels przedstawia nam 29-letnią Emily Ammerman, która od czasu studiów pracuje w rodzinnej firmie - ośrodku narciarskim. Dziewczyna jest również rozchwytywaną instruktorką narciarską, która marzy, aby wyrwać się z rodzinnego miasta. Rodzice Emily niespodziewanie z chwilą przejścia na emeryturę, postanawiają zapisać na córkę kurort, bo w ich przekonania, ma to jej pomóc w znalezieniu męża. Zdaje się, że wbrew woli Emily, Państwo Ammermanowie chcą planować za nią jej życie.
Niespodziewanie jednak w Snowdrift Summit zjawia się Zach Ryder, znany aktor, który ma kręcić swój najnowszy film. Emily zostaje jego instruktorką i odkrywam, że Zach jest tak samo czarujący, jak postać, w którą się wciela.
Czy Emily ma szansę samodzielnie zdecydować jak ma wyglądać jej dalsze życie?
Głównym wątkiem powieści jest niewątpliwie relacja, jaka rodzi się między Emily i Zachem, która niestety nie porwała mnie tak, jak się spodziewałam. Była to bajkowa historia, w której jednak zabrakło oryginalności, która przykuła moją uwagę na dłużej i coś po sobie zostawiła. Nie mniej była to smaczna niczym pierniczek odskocznia od codzienności, Irytująca była sytuacja głównej bohaterki, która w tak dorosłym wieku nadal nie potrafi o sobie stanowić i daje się kontrolować rodzicom, a zwłaszcza kontrolującej ją matce, co było dla mnie przerysowana,
Polubiłam główną parę, ale bardziej jako całość, bo z tej dwójki moją większą sympatię zdecydowanie zdobył Zach. Emily była w swoim postępowaniu niespójna, niezdecydowana, co mnie jako czytelnika denerwowało. Zach z kolei był postacią mało wyróżniającą się, facet, którego każda kobieta chciałaby poślubić, bo wydaje się on być spełnieniem ich świątecznych marzeń. Polubiłam babcię Emily, gdyż ta kobieta miała charakter i na pewno się wyróżniała na tle innych postaci.
Co do fabuły, była nieskomplikowana, lekka, w swoim kalibrze, idealna na czas, w którym została wydawana. Ostrzegam jednak, że dla jednym może się wydawać się przesłodzona. Dla mnie była w porządku, gdyż w tym czasie szukam zwykle takich prostych historii.
Dużym plusem tej opowieści jest to, że pozwala przenieść się do cudownej, zimowej krainy, ze skrzypiącym śniegiem pod butami i skrzącym się w słońcu, pachnącą choinką i atmosferą prawdziwych świąt jak z hollywoodzkiego filmu. Autorce udało się też oddać klimat narciarskiego kurortu i realia małomiasteczkowej, amerykańskiej społeczności. Polubiłam też pióro autorki, a książkę czytało mi się szybko i przyjemnie.
"Spadające gwiazdy", to historia, w która uświadamia nam, że warto wierzyć w marzenia, ale nie należy czekać, aż "gwiazdy" spadną nam z nieba, aby je spełnić. To miłosna historia, która z pewnością umili niejednemu czytelnikowi mroźne, zimowe wieczory.
RECENZJA: https://czytamytu.blogspot.com/2023/12/recenzja-spadajace-gwiazdy-fern-michaels.html
Książka "Spadające gwiazdy" Fern Michaels przedstawia nam 29-letnią Emily Ammerman, która od czasu studiów pracuje w rodzinnej firmie - ośrodku narciarskim. Dziewczyna jest również rozchwytywaną instruktorką narciarską, która marzy, aby wyrwać się z rodzinnego miasta. Rodzice Emily niespodziewanie z chwilą przejścia na emeryturę, postanawiają zapisać na córkę kurort, bo w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Tytułowa Ella Cinter to dziewczyna, która po śmierci ojca, zostaje odsunięta przez macochę i dwójkę przyrodnich braci od prowadzenia rodzinnego salonu sukien. Młoda kobieta mimo, że jest źle traktowana przez najbliższą rodzinę, którą wykorzystuje jej talent krawiecki, nie jest zahukana, a wyzwolona i pyskata. Oczywiście na tyle, ile może w swojej trudnej sytuacji. Na szczęście na przy sobie najlepszą przyjaciółkę, której nieocenione wsparcie pomaga jej przetrwać napiętą sytuację w domu.
Pewnego zwyczajnego dnia zostaje prawie potrącona na swojej ulubionej hulajnodze przez przystojnego mężczyznę. Choć dziewczyna jeszcze o tym nie wie, poznaje wówczas księcia dziedziny motoryzacji, Matthiew McRaina. Tak oto właśnie rozpoczyna się ich bajka...
Historia Elli i Matta nie jest w żadnym razie cukierkowa, choć autorka w swoim re-tellingu świadomie korzysta ze znanych motywów. Nie trudno się domyślić, że głównym wątkiem jest rodzącą się relacja, jaka połączyła dwójkę narratorów powieści. Choć bohaterowie spotykają po drodze przeszkody, są wplątani w intrygi, czytelnik ma nadzieję, że na końcu czeka ich szczęśliwe zakończenie. Podwójna pierwszoosobowa narracja, jaką zastosowała autorka pozwala łatwo wczuć się w uczucia Elli i Matta i im kibicować. A ich perypetie bywają naprawdę zabawne, biorąc pod uwagę jak burzliwe zaczęła ich wspólną historia - kłótnią o smoothie.
Dużym atutem tej książki jest przede wszystkim humor, jaki autorka wplątła w dialogi, opisy i didaskalia. Sprawia on, iż książkę czyta się szybko i przyjemnie. Fabuła nie jest może skomplikowana, zbytnio czytelnika nie zaskoczy, ale czasem właśnie takich prostych historii potrzeba. Mnie pozwoliła na chwilę oderwać się od codzienności i znaleźć się w miejscu, gdzie marzenia o księciu na białym koniu nie są tak nierealistyczne. Momentami ich relacja jest pikantna, więc wielbicielki tego typu literatury z pewnością nie będą się nudzić.
Autorce udało się stworzyć dwójkę ciekawych bohaterów, których życiowe perypetie wciągają czytelnika. Moją większą sympatię zyskał jednak Matt. Ella momentami irytowała mnie swoim zachowaniem i nie do końca potrafiłam ją zrozumieć, ale oczywiście pragnęłam, aby jej bajka skończyła się dobrze. Polubiłam też postać przyjaciółki głównej bohaterki i również kibicowałam jej miłosnym rozterkom. Moją pełną antypatię zaś zyskały postaci macochy i jednego z przyrodnich braci Elli.
"Ella. Kopciuszek nie z tej bajki" to współczesny re-telling znanej bajki o dziewczynie, która wcale nie marzy, aby spotkać na swojej drodze księcia. Prafnie żyć długo i szczęśliwie, ale na własnych zasadach. Pozwala jednak zrozumieć, że miłość przychodzi czasem kompletnie niespodziewanie i zaczyna pisać własną wersję naszej życiowej historii.
Tytułowa Ella Cinter to dziewczyna, która po śmierci ojca, zostaje odsunięta przez macochę i dwójkę przyrodnich braci od prowadzenia rodzinnego salonu sukien. Młoda kobieta mimo, że jest źle traktowana przez najbliższą rodzinę, którą wykorzystuje jej talent krawiecki, nie jest zahukana, a wyzwolona i pyskata. Oczywiście na tyle, ile może w swojej trudnej sytuacji. Na...
więcej mniej Pokaż mimo to
Akcja "Paranoi" rozgrywa się w małym, amerykańskim miasteczku Edgewater w stanie Oregon. To właśnie nim 20 lat wcześniej wstrząsa olbrzymia tragedia. Grupa lokalnych dzieciaków urządza sobie niebezpieczną zabawę w budynku starej fabryki konserw, w której ginie Luke Hollander. Za sprawcę zostaje uznana Rachel Gaston, jego przyrodnia siostra. Choć nastolatka zostaje uniewinniona z zarzutu morderstwa, są w mieście ludzie, którzy uważają, że ojciec pomógł jej uniknąć kary. Od tego czasu życie Rachel determinuje poczucie winy i poczucie straty. Złe wspomnienia odżywają jeszcze mocniej, kiedy zbliża się dzień klasowego zjazdu. W rocznicę śmierci Luke'a dochodzi do kolejnej masakry, a Rachel odnosi wrażenie, że jest bacznie obserwowana. Czy przeszłość okryje przed Rachel nieznane karty, czy okropności, które spotykają mieszkańców Edgewater mają związek ze śmiercią Luke'a sprzed niemal dekady?
Na te pytania czytelnik usilnie stara się odpowiedzieć już na początku lektury. Autorka z niezwykłym rozmachem wprowadza nas do lokalnej społeczności Edgewater, aż stajesz się jego częścią. Sprawnie buduje intrygę, nabudowuje jej kolejne warstwy, podrzucając mylące tropy, manewruje napięciem, wprowadza atmosferę suspensu, która trzyma w napięciu, aż do ostatniej strony. Fabuła jest logiczna, spójna, a sama kryminalna łamigłówka niebywale intrygująca. Z wielką łatwością zagłębiałam się w psychikę bohaterów dzięki barwnie opisywanym uczuciom i rozterkom wewnętrznym. W dodatku dużym autem tej książki jest małomiasteczkowy klimat amerykańskiej prowincji, miasteczka ludzi, którzy wiele w życiu przegrali i tych ambitnych, którzy pragną się z niego wyrwać. Miasteczka, w którym łatwo zaszufladkować ludzi.
Autorce udało się stworzyć wielowymiarowych, pełnokrwistych bohaterów, których albo się kocha albo nienawidzi. Ja bardzo polubiłam Rachel, kobietę z wieloma traumami, której mimo ciążącej na niej zbrodni, zbudowała na nowo swoje życie: założyła rodzinę, osiągała sukcesy zawodowe. Wiodła normalne życie, które w pewnym momencie zaczęło się rozpadać. Dzieci zaczęły dorastać, a małżeństwo się zakończyło, a ona czuła się coraz bardziej osamotniona i osaczona. Jej emocje zostały obrazowo pokazane, iż nie czułam oporów, aby zapałać do niej sympatią i zacząć współczuć. Ciekawym bohaterem jest też detektyw Cade Ryder. Cade podobnie jak jego była żona musi żyć z bagażem własnych błędów i tęsknotą. Jest typowym, amerykańskim gliną, twardym facetem, który chce chronić swoich bliskich.
Dużo miejsca w powieści autorka poświęca relacjom międzyludzkim, w tym relacjom rodzinnym. To nie tylko świetny thriller psychologiczny, ale również powieść obyczajowa o trudnych doświadczeniach, złamanych życiorysach, przegranych marzeniach, czy zagubionych duszach.
Było to dla mnie pierwsze, ale bardzo udane spotkanie z piórem Lisy Jackon. Książkę czytałam i słuchałam z zapartym tchem. Polubiłam styl autorki, lekki w odbiorze, ale również plastyczny, pobudzający wyobraźnię, który sprawiał, że czułam, jak przed moimi oczami malują się obrazy niczym filmowe kadry.
"Paranoja" to świetna rozrywka dla czytelników pragnących mocnych wrażeń i mięsistych bohaterów z zawiłą fabułą z klimatem w stylu Miasteczka Twin Peaks. Zapraszam do Edgewater, gdzie nikt nie ucieknie przed przeszłością...
LINKI:
https://czytamytu.blogspot.com/2022/10/recenzja-paranoja-lisa-jackson.html
Akcja "Paranoi" rozgrywa się w małym, amerykańskim miasteczku Edgewater w stanie Oregon. To właśnie nim 20 lat wcześniej wstrząsa olbrzymia tragedia. Grupa lokalnych dzieciaków urządza sobie niebezpieczną zabawę w budynku starej fabryki konserw, w której ginie Luke Hollander. Za sprawcę zostaje uznana Rachel Gaston, jego przyrodnia siostra. Choć nastolatka zostaje...
więcej mniej Pokaż mimo to
Hej kochani ❤ Jak się macie? Mam nadzieję, że dobrze. Wracamy z recenzjami, choć w nieco innej, skróconej formie. Dłuższe recenzje będą się pojawiać, ale sporadycznie. Wracamy za to z nowymi chęciami i silną motywacją do recenzowania.
Mam dla Was idealną pozycję na jeden październikowy wieczór.
"Pozwól nam przetrwać" autorstwa Pauliny Nowaczyk przenosi nas 10 lat po tym, jak drogi Agisa i Karoliny się rozeszły. Przewrotny los jednak chciał, że ich losy ponownie się ze sobą splotły. Dawne uczucia odżyły , a Karolina przekonuje się, czy jest w stanie ponownie kochać Agisa.
Poznajemy tutaj dwa silne charaktery, które się ze sobą ścierają a ich płomienne uczucie zainteresuje na pewno fanki relacji love-hate! Ciekawym rozwiązaniem fabularnym jest osadzenia narracji w dwóch lokalizacjach: w Poznaniu i Krecie, które świetnie pozwala nam głębiej wejść w psychikę bohaterów. Nie jest to jednak tylko romans osadzony w gorącej Grecji Jest to głębsza, niezwykła powieść o przebaczaniu, sile miłości i ludzkich słabościach. Autorce udało się stworzyć prawdziwych bohaterów, którzy cierpią i czują, a czytelnik jest w stanie identyfikować się się z ich bolączkami.
Książka jest naprawdę cieniutka, ale miło, że są autorki, które oferują nam przemyślane historie, bez dłużyzny i rozdziałów "zapychaczy". Czyta się ją naprawdę szybko, bohaterowie są zgrabnie zbudowani, a fabuła oferuje nam mnóstwo wrażeń!
"Pozwól nam przetrwać" to powieść o dawaniu sobie drugich szans, ludzkich błędach i niezwykłej miłości, która jest w stanie pokonać przeciwności.
Jeśli jeszcze jej nie czytaliście to polecamy serdecznie! @waspos.
Za możliwość poznanie tej historii podziękowana dla Wydawnictwa Waspos.
LINK: https://czytamytu.blogspot.com/2022/10/hej-kochani-jak-sie-macie-mam-nadzieje.html
Hej kochani ❤ Jak się macie? Mam nadzieję, że dobrze. Wracamy z recenzjami, choć w nieco innej, skróconej formie. Dłuższe recenzje będą się pojawiać, ale sporadycznie. Wracamy za to z nowymi chęciami i silną motywacją do recenzowania.
Mam dla Was idealną pozycję na jeden październikowy wieczór.
"Pozwól nam przetrwać" autorstwa Pauliny Nowaczyk przenosi nas 10 lat po tym,...
"Warszawianka" to opowieść, której akcją rozgrywa się pod koniec XIX wieku w zaborze rosyjskim.
W noc listopadową w miejskim lupanarze dochodzi do morderstwa znanego warszawskiego adwokata.Śprawę przejmuje młody rosyjski policjant Aleksander Woronin, który niedawno przyjechał do Warszawy z dalekiego Petersburga. W toku śledztwa poznaje córkę zmarłego, Leontynę Rapacką. Dziewczyna przeżywa skutki rodzinnego skandalu, sama oczekuje na zbliżający się proces narzeczonego, socjalisty, oskarżonego o działalność rewolucyjną, osadzonego w Cytadeli.
Czy sprawa adwokata łączy się z działalnością partii Proletariat? Gdzie podział się majątek rodziny Rapackich? Na te pytania musi odpowiedzieć młody policjant, nawet jeśli nim a Leontyna nawiązuje się coś więcej niż porozumienie...
Głównym atutem tej powieści jest świat przedstawiony. Autorka w sprawny sposób prezentuje czytelnikowi obraz XIX wiecznej Warszawy z niemal chirurgiczną precyzją. A jeśli są w tym przedstawieniu jakieś nieścisłości, kompletnie tego nie czuć. Plusem jest również klimat w jaki nas wprowadza. Jest tajemniczo, ekscytująco. Intryga kryminalna trzyma w napięciu a rozwiązanie zaskakuje.
Ciekawym wątkiem jest romans jaki powoli nawiązuje się między Leontyną a Woroninem. Rosjanin od początku nie był mile widziany w domu Rapackich. W Kraju Nadwiślańskim kontakty z zaborcą uznawane były za zdradę. Wkrótce jednak dziewczyna dostrzega w Aleksandrze szczerą chęć złapania sprawcy. Ich relacja się rozwija: od niechęci do silnego uczucia. A losy tych dwoje śledziłam z wielką przyjemnością.
Autorka stworzyła wielu interesujących, wyrazistych bohaterów. Począwszy od samego Woronina. Jest to człowiek w pełni zaangażowany w prowadzoną sprawę, honorowy. Zdobył moją sympatię. Leontyna to typowa lady w opałach, ale z pazurem niepodobnym do dziewcząt epoki wiktoriańskiej, Bardzo polubiłam również postać Szustra, Polaka, pomocnika Woronina. Młody, ambitny chłopak nie miał uprzedzeń do pracy z Rosjaninem i ich współpraca układała się dobrze. Moje sceptyczne uczucia budził brat Leontyny, Ludwik oraz mecenas Lewiński.
Już od pierwszej strony książkę czytało mi się dobrze. Autorka ma lekkie pióro, które przyciąga czytelnika i nie pozwala się oderwać od lektury. Z wielką chęcią sięgnę po kolejną część cyklu.
"Warszawianka" to współczesny kryminał z wartką akcją i ciekawymi bohaterami w oryginalnym klimacie wiktoriańskiej Warszawy. Zabierze nas w świat intryg, zdrad okresu zaborów, opisując na tym tle obraz zakazanej, pięknej miłośći.
Moja ocena: 🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥/10
Jesli spodobała ci się moja recenzja, polub ją na:
Facebooku: https://www.facebook.com/czytamytu/
Instagramie: https://www.instagram.com/czytamytu/
"Warszawianka" to opowieść, której akcją rozgrywa się pod koniec XIX wieku w zaborze rosyjskim.
W noc listopadową w miejskim lupanarze dochodzi do morderstwa znanego warszawskiego adwokata.Śprawę przejmuje młody rosyjski policjant Aleksander Woronin, który niedawno przyjechał do Warszawy z dalekiego Petersburga. W toku śledztwa poznaje córkę zmarłego, Leontynę Rapacką....
"Bądź moim szczęściem" opowiada historię Heidi Bliss - młodej siatkarki, która od wielu lat pracowała na swój sukces. Kiedy zostaje dostrzeżona przez łowcę talentów czuje, że jej marzenie o wielkiej karierze w najwyższej lidze mogą nareszcie się ziścić a ona sama ma szansę zostać gwiazdą amerykańskiej siatkówki, uciec od łatki córki profesora matematyki. Wydaje się, że na pozór ma wszystko: studiuje, ma chłopaka Cartera, który jest obiektem westchnień niejednej dziewczyny i ma szansę dołączenia do drużyny Uniwersytetu w Detroit. Przyszedł więc czas, aby opuścić rodzinne strony i wyjechać z Auburn w Alabamie. I wszystko potoczyłoby się idealnie gdyby nie nieznajomy, którego niespodziewanie poznaje na stacji benzynowej... To zdarzenie zmienia w jej życiu więcej niż by chciała...
Garett Ford to typowy facet po przejściach. Jego kariera siatkarska legła w gruzach po poważnej kontuzji kolana a życie wywróciło do góry nogami po nagłe śmierci matki. Miał jednak obok siebie ukochaną Amy i zdołał ułożyć swoje zawodowe i prywatne życie. Do czasu... gdy zmuszony jest zerwać zaręczyny ze swoją ukochaną na krótko przed ślubem. Dodatkowo po otrzymaniu intratnej oferty pracy trenowania jednej z lepszych siatkarskich drużyn żeńskich nie ma już nic do stracenia... No może poza sercem.
Jak nie trudno się domyślić już od samego początku między Heidi i Garettem nawiązuje się intensywna wieź, która zaczęła się od zakładu i flirtu na stacji benzynowej. Późnej jednak sprawy między nimi zaczynają się komplikować, bo relacja między trenerem a zawodniczką nie wróży nic dobrego. Na szczęście wszystko kończy się dobrze i para dostaje szczęśliwe zakończenie na jakie zasługuje.
Książka od początku wciąga nas w zawiły, ale niezwykle interesujący świat amerykańskiego sportu, którym żyją bohaterowie. To świat, który wciąga czytelnika i nie pozwala oderwać się od lektury. Choć jest po części literacką fikcją, daje czytelnikowi pełny obraz tego w jakieś rzeczywistości żyje Heidi i Garett i z czym muszą się oboje zmierzyć. Autorce udało się również świetnie odtworzyć realia rozgrywek w amerykańskiej pierwszej dywizji siatkówki.
Autorce udało się stworzyć bohaterów, których da się z łatwością polubić, choć tutaj moją większą sympatię wzbudził Garett, Niemal od początku mu współczułam i przeżywałam z zaciekawieniem jego historię przed poznaniem Heidi. Przede wszystkim nie był typem bad boya i od początku mógł się wydawać już poważniejszym facetem. W przeciwieństwie do Garetta Heidi jest typową heroiną powieści dla nastolatek/młodych dorosłych i jej zachowania czasem wydały mi się irytujące. Na moją uwagę zasłużyła sobie oczywiście Amber, najlepsza przyjaciółka Heidi i dowiedziawszy się, że kolejna część serii będzie jej poświęcona właśnie jej perypetiom przyjęłam z zadowoleniem. Polubiłam także Willa. Skomplikowaną, ale interesującą postacią była da mnie także Laura, która zdołała jednak zdobyć moje współczucie. Najbardziej jednak znienawidziłam Amy i cieszę się że główni bohaterowie wznieśli się ponad intrygę, którą uknuła.
Lektura tej książki, choć liczy sobie sporo stron należy raczej do przyjemności. Książkę czyta się lekko, pisarka ma lekkie pióro, dialogi bohaterów są naturalne a cała historia spójna. Choć jest to typowa "guilty pleasure" mnie kompletnie to nie przeszkadzało, gdyż szukałam czegoś lekkostrawnego, idealnego na wiosenne przesilenie. Autorka ponadto poruszyła w niej ważne dla młodych osób problemy jak: chęć ustatkowania się, niespełnione marzenia, znalezienie idealnej osoby do stworzenia stałego związku.
"Bądź moim szczęściem" to ciekawa opowieść o dorastaniu, spełnianiu marzeń, pokonywaniu słabości i walce z przeciwnościami losu. Zabierze nas do fascynującego świata sportu, w którym do wygrania jest więcej niż jeden set, a piłką meczową jest miłość.
Autor: Pola
Czytaj całość na: https://czytamytu.blogspot.com/2021/04/recenzja-badz-moim-szczesciem-jdean.html
"Bądź moim szczęściem" opowiada historię Heidi Bliss - młodej siatkarki, która od wielu lat pracowała na swój sukces. Kiedy zostaje dostrzeżona przez łowcę talentów czuje, że jej marzenie o wielkiej karierze w najwyższej lidze mogą nareszcie się ziścić a ona sama ma szansę zostać gwiazdą amerykańskiej siatkówki, uciec od łatki córki profesora matematyki. Wydaje się, że na...
więcej mniej Pokaż mimo to
"To czego pragniesz" opowiada historię Samanthy "Sam" Casey - młodej bibliotekarki ze Szkoły Podstawowej Kepnera na wyspie Galveston, bardzo angażującej się w życie placówki i związana z lokalną społecznością. Poznajemy ją w momencie, kiedy pomaga w organizacji przyjęcia urodzinowego dla swojego dyrektora i bliskiego przyjaciela Maksa. Niestety Maks niespodziewanie umiera, pozostawiając żonę Babette w żałobie. Niepewny jest także przyszłość szkoły, ale pojawia się iskierka nadziei, gdy na jej dyrektora wyznaczony zostaje Duncan Carpenter. Sam i Duncan poznali się lata wcześniej, kiedy oboje pracowali w innej szkole w Andrews. On był nauczycielem młodszych klas i wuefista z pasją, kochany przez wszystkie dzieci i pracowników. Ona - szara myszka, przez nikogo nie zauważana, a już zwłaszcza przez Duncana, w którym to zakochała się na zabój. Ponowne spotkanie, pomimo smutnych dla niej okoliczności, na nowo rozbudza w niej obawy, ale także głęboko skrywaną...nadzieję. Niestety okazuje się, że Duncan nie jest już osobą jaką znała. Śmieszne krawaty i wzorzyste koszule zamienił na trzyczęściowy garnitur, a radość i beztroskę na obsesję na punkcie bezpieczeństwa. Sam jednak się nie poddaje. Już raz zmieniła swoje życie przez niego i nie chce pozwolić, aby zniszczył to co sobie zbudowała. Postanawia wytoczyć mu wojnę, ale jak mówi stare powiedzenie: od nienawiści do miłości jest tylko jeden krok...
Pierwsze co zachwyciło mnie w nowej książce autorki to jej klimat, który poczułam od pierwszych stron. Ta małomiasteczkość i pozorna sielanka sprawiły, że poczułam się jak serdecznie witany gość. Autorka przedstawia nam szkołą marzeń: wesołą, kolorową, życzliwą w stosunku do uczniów, pozwalającą rozwijać ich pasje i osobowość w nieskrępowany sposób, zapewniającą uczniom wszechstronny rozwój. To szkoła do której chciałoby się chodzić, albo w której chciałoby się uczyć. Można, by rzecz, że szkoła Kepnera to jeden z głównych elementów na której zbudowana jest powieść. Opisany sposób tego jak zmienia się pod wpływem zarządzania przez dyrektora Carpentera łamie serce czytelnika.
Jednakże głównym tematem książki jest niewątpliwie skomplikowana relacja pomiędzy dwójką głównych bohaterów. W stosunku Sam do Duncana nieodwzajemniona miłość zmieniła się w zawód i niechęć. Duncan, niegdyś wesoły chłopak, stał się dla niej ruszającą się i oddychającą skałą, nie do przebicia, kiedy z kolei Sam zmieniła się w kolorowego ptaka, rozkwitła pomimo własnych trudnych przeżyć i choroby z którą się na co dzień zmaga. Pomimo dzielących ich różnic nie do pogodzenia ich relacja zaskakująco się rozwija. Z czasem Sam nie chce już pozbyć się Duncana ze szkoły, ale stawia sobie za cel, aby pomoc mu odnaleźć wewnętrzną radość. Muszę przyznać, iż rozwój ich relacji wyszedł autorce naprawdę bardzo dobrze i szczerze kibicowałam tej znajomości.
W tej powieści jest jednak wielu pozytywnych, ciekawych bohaterów. Zaczynając od Sam, która nie jest kolejną wersją brzydkiego kaczątka. Jest już pewnym siebie, pięknym łabędziem, który stara sobie radzić z własnym lękiem i nieprzepracowanymi do końca traumami. To silna bohaterka, ale też taka, którą własny strach również paraliżuje, jak każdego z nas. Moją sympatię zyskał także Duncan i to nie dlatego, że Sam przedstawia go nam jako idealnego chłopaka, pełnego życia. Polubiłam go za to, że nie udawał, że radzi sobie z własnymi słabościami. Od początku podejrzewałam, co mogło go tak diametralnie zmienić, a mimo to czekałam na moment, kiedy prawda wyjdzie na jaw. Chciałam, aby Sam obudziła w nim to, co utracił. Jego historia poruszyła mnie najbardziej. W książce jednak pojawiają się inni ciekawi bohaterowie, np. wspomniana już Babette, plastyczka, która jest wielkim wsparciem dla Sam, a także jej najlepsza przyjaciółka Alice. Moją sympatię zyskał także wnuk Babette, Clay. W książce występuje jeden villain, a jest nim Kent Buckley, mąż Tiny, córki Kepnerów. Ten facet irytowałam mnie solennie, ale na szczęście rola, która odegrał w książce wszystkim bohaterom wyszła na dobre.
Najnowsza książka Katherine Center to dobra rozrywka na późnowiosenne wieczory. Czyta się ją lekko, fabuła jest może nieśpieszna, ale za to ciekawa i na swój sposób oryginalna, choć nie unika znanych schematów. To przede wszystkim historia, która pozwala się czytnikowi zrelaksować. Są w niej ludzkie upadki, ale to również historia, która daje nadzieję. Przy tym ma odwagę poruszyć odważne tematy jak: epilepsja, czy strzelanina w szkole. Przy czym autorka ma tak lekkie pióra, że książkę dosłownie się połyka a oferuje to czego wszyscy miłośnicy romantycznych historii oczekujemy - szczęśliwe zakończenie i rozwiązanie problemów bohaterów.
"To, czego pragniesz" to urocza historia o poszukiwaniu recepty na szczęście. Bohaterowie mierzą się w niej ze swoimi słabościami, wisząc nad przepaścią, znajdując się w najgorszym momencie swojego życia. A mimo to mają odwagę wycofać się i samodzielnie lub z pomocą kogoś komu na nich zależy poszukać leku na złamane serce, odzyskać radość i szczęście. Bohaterowie wewnętrznie lub zewnętrznie poranieni pragną wyzdrowieć i nie zatracić tego, co w nich najlepsze: dziecięcej spontaniczności. A mogą to uczynić, kiedy ponownie otworzą się na miłość, która daje im siłę na dalszą walkę.
Autor: Pola
Czytaj na: https://czytamytu.blogspot.com/2021/06/recenzja-to-czego-pragniesz-katherine.html
"To czego pragniesz" opowiada historię Samanthy "Sam" Casey - młodej bibliotekarki ze Szkoły Podstawowej Kepnera na wyspie Galveston, bardzo angażującej się w życie placówki i związana z lokalną społecznością. Poznajemy ją w momencie, kiedy pomaga w organizacji przyjęcia urodzinowego dla swojego dyrektora i bliskiego przyjaciela Maksa. Niestety Maks niespodziewanie umiera,...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Brzydsza siostra. Tylko frajerki liczą na wróżki chrzestne" to retelling słynnej opowieści o Kopciuszku. Mattie Lowe to dziewczyna z artystyczną duszą, choć przez innych uznawana za dziwaczkę. Matka jej nie docenia, a w dodatku jej największy wróg - najpopularniejsza dziewczyna w szkole, która uprzykrza jej życie jest jej przyrodnią siostrą. Mattie jednak postanawia sama zapracować na swoją przyszłość. Postanawia wziąć udział w szkolnych wyborach do samorządu szkolnego, nawet jeśli jej konkurentem będzie jej największa miłość - Jake.
Nie ukrywam, że po książkę sięgnęłam wówczas, gdy potrzebowałam czegoś lekkiego i niezobowiązującego. Opis zapowiadał raczej przewidywalną fabułę, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało. Głównym wątkiem książki był oczywiści ten miłosny, jak to w typowych "młodzieżówkach".Pomimo tego, że nie zaskakiwała, udało mi się wciągnąć w losy Mattie. Nastoletnie problemy dziewczyny pozwoliły mi się cofnąć do czasu, kiedy sama je przeżywałam.
Bohaterowie książki nie są może oryginalni, ale autentyczni. Jake to typowy typ sportowca, chłopak-playboy, który okazuje się być całkiem miłym gościem i zyskał on moją sympatię. Gorzej oceniam postać Mattie, która podążyła typowym schematem i przemieniła się z brzydkiego kaczątka w piękną łabędzicę. Autorce udało się jednak wzbudzić we mnie empatię do tej postaci, kibicowałam jej, chciałam, aby otrzymała szczęśliwe zakończenie.
Mimo tego, że historia nie oferuje niczego nowego, czyta się ją bardzo przyjemnie i miło spędza z nią czas. Autorka ma lekki styl, który nie męczy i książkę czyta się ekspresowo. To sympatyczna lektura, która pozwala na oderwanie się od przykrej rzeczywistości i przenieść się do bardziej bajkowego świata.
Autor: Eli
Czytaj na: https://czytamytu.blogspot.com/2020/10/mini-recenzje-1-vincent-brothers-tom-2.html
"Brzydsza siostra. Tylko frajerki liczą na wróżki chrzestne" to retelling słynnej opowieści o Kopciuszku. Mattie Lowe to dziewczyna z artystyczną duszą, choć przez innych uznawana za dziwaczkę. Matka jej nie docenia, a w dodatku jej największy wróg - najpopularniejsza dziewczyna w szkole, która uprzykrza jej życie jest jej przyrodnią siostrą. Mattie jednak postanawia sama...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-24
Bohaterką książki jest Lana - dziewczyna, która od zawsze żyła obok swojej popularnej kuzynki Ash, prawdziwej duszy towarzystwa. Przecież to ona ma chłopaka, którym jest nie byle kto jak sam Sawyer Vincent. Ashton nie wie jednak tego, iż Lana także skrycie o nim marzy. Niespodziewanie jej marzenie może stać się rzeczywistością, gdyż Sawyer i Ash zrywają ze sobą, a ona wybiera Beau. Lana postanawia uleczyć złamane serce ukochanego, ale czy jej miłość wystarczy, aby to mogło się powieść?
Zabierając się za lekturę tej książki było to dla mnie typowe guilty pleasure. Przystąpiłam do niej bez czytania pierwszej części, ale to mi kompletnie nie przeszkadzało, ponieważ łatwo podążałam za fabułą, Historia sama w sobie może i jest przewidywalna, ale mnie to nie przeszkadzało. Sawyer za pośrednictwem Lany chciał wzbudzić zazdrość w byłej dziewczyna.Widok jej z innym chłopakiem boli go i postanawia się odegrać.
Polubiłam bohaterów, ale moją większą sympatię zyskała Lana, bo to ona była w końcu w centrum zainteresowania. Ani rodzina ani otoczenie jej nie doceniało i ucieszyłam się, że Sawyer okazał się dla niej dobrym wyborem. Nie czytając poprzedniej części mało mogę powiedzieć o przemianie jaką przeszedł Sawyer. W niczym się nie wyróżniał, ale koniec końców i jemu kibicowałam, aby znalazł swoją drogę.
Spodziewałam się lekkiej historii i taką otrzymałam. Pozwoliła mi się zrelaksować po ciężkim dniu. Nie udało mi się jednak jakoś szczególnie "zżyć" się z bohaterami. Ich losy nie wzbudziły we mnie większych emocji. Zakończenie jednak mnie usatysfakcjonowało. Ucieszyłam się, że bohaterowie dostali swoje szczęśliwe zakończenie.
Do gusty za to przypadł mi w styl autorki. Książkę czytało mi się lekko i z przyjemnością. Choć książka mnie nie zachwyciła z chęcią sięgnę po inne książki autorki.
Autor: Pola
Czytaj na: https://czytamytu.blogspot.com/2020/10/mini-recenzje-1-vincent-brothers-tom-2.html
Bohaterką książki jest Lana - dziewczyna, która od zawsze żyła obok swojej popularnej kuzynki Ash, prawdziwej duszy towarzystwa. Przecież to ona ma chłopaka, którym jest nie byle kto jak sam Sawyer Vincent. Ashton nie wie jednak tego, iż Lana także skrycie o nim marzy. Niespodziewanie jej marzenie może stać się rzeczywistością, gdyż Sawyer i Ash zrywają ze sobą, a ona...
więcej mniej Pokaż mimo to
"To co bliskie sercu" opowiada historię Cassie Handwell, dwudzestosześcioletniej strażaczki z Austin w Teksasie, miejscowej bohaterki, która z oddaniem służy poszkodowanym i dzięki swojemu profesjonalizmem zyskała szacunek, i uznanie miejscowej, strażackiej społeczności zdominowanej przez mężczyzn. Ukoronowaniem jej postępów zawodowych miała być gala wręczenia nagród za odwagę. Niespodziewanie jednak na gali spotyka mężczyznę ze swojej przeszłości, który mocno ją skrzywdził. Cassie traci nad sobą panowanie i tym incydentem przekreśla swoją przyszłość w jednostce. Informacja o chorobie matki, z którą dotychczas utrzymywała sporadyczne kontakty oraz ultimatum postawione przez przełożoną skłania ją do opuszczenia tego co dotychczas znała i udania się do Rockport w Massachutets. Rozpoczyna pracę w Lillian w zastępie C miejscowej remizy, ale wie, że odtąd jej życie diametralnie się zmieni. Kiedyś ceniona za fachowość i nieoceniana przez pryzmat swojej płci teraz jest gotowa zmierzyć się z seksizmem i brakami sprzętowymi w jednostce, która ma swoją męską hierarchię i tradycję. Nie spodziewa się jednak, iż młody strażak, którego ochrzczono przezwiskiem Frycek i zacznie pracę w tym samym dniu, okażę się dla niej tak interesujący... Praca jednak jest dla niej najważniejsza i nigdy w życiu nie zakochałaby się się koledze z pracy.
Choć książka w dużej mierze skupia się za Cassie, jej perypetiach związanych z nawiązaniem na nowo relacji z matką, nową remizą i chęcią udowodnienia swojej wartości, klimatem przypomina komedię romantyczną. Pomimo, iż męskie grono z czasem uznaje, że dziewczyna nie jest żółtodziobem i zna się na swojej pracy, ciągle musi walczyć o swoje. Jej trudną sytuację komplikuje to, iż została przydzielona do pomocy Fryckowi, który stawia swoje pierwsze kroki w tym zawodzie. Potrzebuje przeszkolenia od kogoś bardziej doświadczonego i tym kimś jest właśnie Cassie. Między tą dwójką bohaterów nie lecą co prawda iskry i nie ma jakiegoś przesadnie seksualnego napięcia, czuć, że coś jest na rzeczy. Frycek ( a tak naprawdę spoiler:Owen) zaprzyjaźnia się z nią, nie robi sobie z niej żartów jak reszta kolegów, zawsze jest wobec niej uprzejmy i sympatyczny. To raczej dowcipy innych kolegów z jednostki doprowadzają też do tego, iż zbliżają się do siebie, choć Cassie nie chce się do tego przyznać. Jak się nietrudno domyślić jedno zaproszenie na urodziny sprawia, iż wszelkie tamy pękają i rodzi się między nimi uczucie. Nie jest ono przedstawione pośpiesznie, rodzi się naturalnie i jest przekonujące.
Inną zaletą tej książki jest rzucenie nieco światła na codzienną pracę strażaków, którą przepełnia adrenalina, stres i głębokie skupienie na wykonywanych obowiązkach. Cassie trafia do typowo męskiego towarzystwa i musi poznać kolegów po fachu o zabawnych przezwiskach (Maluch, Sześciopak, Baryła, Wielki Robby). Właściwie czytelnik nie musi spamiętać ich prawdziwych nazwisk. Nie jest to jednak książka, która oddaje to środowisko jeden do jeden, a jest ono jedynie jej tłem.
Książka kładzie nacisk na inne akcenty. Przede wszystkim na radzeniu sobie z trudną przeszłością i związanymi z nią emocjami. Cassie zablokowała się na odczuwanie uczuć w obawie przed kolejnym zranieniem. Przeżyła boleśnie odejście matki do innego mężczyzny i zawód miłosny, który zdefiniował to, kim się stała. Zawsze starała się być silna, w każdej sytuacji, niezależnie od poniesionych kosztów. Dopiero po poznaniu Frycka otwiera się na miłość, ale także na wszystkie negatywne uczucia, które przez lata w sobie dusiła. Większym motywem w książce jest także stalking, którego ofiarą pada Cassie a także jej matka i na tym także skupia się akcja.
Zaletą tej książki są przede wszystkim główne postaci. polubiłam Cassie i kibicowałam jej, choć niekiedy chciałoby się nią potrząsnąć, aby zaczęła zachowywać się jak odczuwający emocje człowiek a nie robot. Moją sympatię wzbudził też od początku Frycek. Jest typowym złotym chłopcem z sąsiedztwa, ale jak się okazuje, nie bez skazy, co mnie zaskoczyło. Może jedynie brakowało mi tego, aby miał w sobie jakąś wadę, ponieważ wydał mi się zbyt idealnym, ale przy tym swojskim chłopakiem. Polubiłam też Dianę, matkę Cassie i jej przyjaciółkę Josie. O chłopakach ze zmiany Cassie trudniej cokolwiek powiedzieć poza tym, że służyli raczej jako element humorystyczny.
Książka to przyjemna lektura na wolny wieczór, gdyż czyta się ją niebywale szybko i liczba stron o niczym nie świadczy. Polubiłam też styl autorki,który jest lekki a narracja pierwszoosobowa. Powieść może też z pozoru nie ma nic więcej do zaoferowania poza rozrywką i dobrym nastrojem podczas lektury, ale to błędne myślenie. Porusza ona poważne problemu jak gwałt, nieuleczalna choroba, strach o ludzkie życie, czy przebaczanie. Może to nie jest książka, którą zapamiętam na dłużej, ale z pewnością zapadła mi w pamięć jako powieść, której czytanie sprawiło mi dużo frajdy. Nie mniej jednak spodziewałam się odrobinę więcej wzruszeń, ale czy zepsuło mi to odbiór? Absolutnie nie.
"To co bliskie sercu" to wzruszająca, romantyczna historia o sile charakteru, miłości, strachu i naprawianiu własnych błędów. Pokazuje, że człowiek, kiedy otrzyma trochę wsparcia jest w stanie się podnieść nawet z największych dołków i własne cierpienie przekuć w odwagę, i dobro, którymi dzieli się z innymi. Autorka uczy, iż naszego życia nie kształtują tylko wzniosłe momenty, ale te trudne i bolesne, i to jak sobie z nimi radzimy. Co czynimy, aby naprawić własne złe uczynki. Bo tym co bliskie sercu jest... miłość, która potrafi zagoić nawet najgłębsze rany.
Autor: Pola
czytaj na: https://czytamytu.blogspot.com/2020/06/recenzja-to-co-bliskie-sercu-katherine.html
"To co bliskie sercu" opowiada historię Cassie Handwell, dwudzestosześcioletniej strażaczki z Austin w Teksasie, miejscowej bohaterki, która z oddaniem służy poszkodowanym i dzięki swojemu profesjonalizmem zyskała szacunek, i uznanie miejscowej, strażackiej społeczności zdominowanej przez mężczyzn. Ukoronowaniem jej postępów zawodowych miała być gala wręczenia nagród za...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Szlam" to kryminalna łamigłówka, która ma swój początek w Lublinie. Zdegradowany prokurator, przeniesiony z Warszawy - Adam Szmyt otrzymuje sprawę znalezienia miejscowe licealistki fragmentu ludzkich zwłok. Do zespołu śledczego dołącza przeżywająca swoje własne problemy komisarz Aneta Brudka, a wkrótce później psycholog policyjna Magdalena Choroba. Na ulicach lubelskiego Starego Miasta zaczyna szerzyć się strach, gdyż w różnych częściach starówki znajdywane są nie tylko okaleczone zwłoki, ale także ich "męskie fragmenty", gdyż ofiarami padają wyłącznie mężczyźni.
Prokurator Szmyt angażuje się w sprawę i bierze udział w czynnościach, które nie są na rękę ambitnej policjantce Brudce. Dla dobra śledztwa jednak zaczynają ze sobą współpracować. Dla takiego wygi jak Szmyt sprawa seryjnego mordercy jest szansą na własną rehabilitację i utarcie nosa swojemu obecnemu przełożonemu. Policjantce również zależy na jak najszybszym ujęciu winowajcy, zamiast dopisywaniu kolejnych nazwisk na liście ofiar. Morderca jednak dobrze się kryje wśród lubelskich bram i kamienic a jego brutalność nie zna granic, gdyż bez skrupułów [obcina ofiarom męskie członki i pozostawia na pewną śmierć z powodu wykrwawienia]. Pewne jest tylko jedno: to osoba niezwykle głęboko skrzywdzona, która nie spocznie póki nie spełni się jej wendetta. Pytanie jednak brzmi, ile ofiar pochłonie i czy zabójca będzie potrafił przestać...
Muszę od początku zaznaczyć, iż powieść ta jest pozycją mocną, brutalną i bezkompromisową. Nie mniej jednak akcja powieści od początku mnie wciągnęła. Sama prawa znajdowanych trupów i części zwłok to tylko ciekawy początek. Poznajemy bowiem nie tylko perspektywę śledczych, ale też w odpowiednim momencie pojawia się sama sprawca - i w tym momencie używam tego rzeczownika w formie bezosobowej, gdyż czytelnik poznaje też płeć mordercy.
Narracja powieści prowadzona jest w formie trzecioosobowej w formie dziennika, z dokładnymi godzinami i minutami, przez co czytelnik ma wrażenie jakby sam brał udział w śledztwie. A muszę przyznać, iż autorowi łamigłówka się udała, bo jak najszybciej chciałam poznać tożsamość mordercy. fabułą może nie pędzi na łeb na szyję, ale każdy nowy aspekt sprawy, a nawet sekrety ofiar dają na nią nowe światło i prowadzą do przodu. Zwroty akcji, przynajmniej mnie wbiły w fotel. Fabuła została naprawdę przemyślana i czuć podczas lektury. Autorowi udało się stworzyć atmosferę mroku i suspensu. Najlepszą częścią było poznanie czym jest tytułowy "szlam". Ja czerpałam chorą satysfakcję z odkrywania nowych kart w tej historii - mrocznej, przerażającej, która z pewnością zostanie w mojej wyobraźni na dłużej.
Na uwagę zasługują też sprawnie zarysowani bohaterowie, którzy są postaciami wyrazistymi i niejednoznacznymi. Każdy z nich oprócz trudnej sprawy i problemów zawodowych, mierzy się także z problemami osobistymi. Główny bohater Adam Szmyt ma w sobie dużo charyzmy i na pewno nie jest "starym trepem", bo ma głowę na karku i próbuje przechytrzyć mordercę. Podejrzewam jednak, iż cała jego osoba może irytować, bo nie jest do typ człowieka, z którym można sobie przybić "żółwika" na ulicy. To zamknięty w sobie ponury człowiek, ale świetny prokurator, twardy gość. Bardzo spodobała mi się także postać Ewy Brudki. To dziewczyna, która ma swoje za sobą i próbuje udowodnić przede wszystkim sobie, że jest dobra w tym co robi. Do kompletu można też dodać policjantów, współpracowników brudki a zwłaszcza jednego Tomasza Mordela. O samym sprawcy nie powiem nic, gdyż byłoby to zepsucie zabawy. Pisarzowi jednak udało się wejść go jego głowy, jego pogmatwanej psychiki, by realnie go nam zaprezentować. Niech ta wyliczanka trwa więc dla was... Raz... Dwa...Trzy... I chyba jeszcze jeden bohater zasługuje na wzmiankę - a mam na myśli - Lublin. Nie spodziewałam się, iż od teraz będzie kojarzyć mi się nie z historycznym miastem pełnym starych urokliwych miejsc, a wylęgarnią zwyrodnialców i mrocznymi zakamarkami.
Nie jest to jednak powieść dla miłośników kryminałów w stylu Agaty Christie, gdyż mogą poczuć się zdegustowani dosadnymi opisami i wulgarnym językiem. Książka napisana jest po męsku w prostym, nieubarwionym stylu, ale jest bardzo przyjemna w obiorze. Mnie książkę czytało się szybko, autor ma lekkie pióro. W kryminale występuje też dużo ironii, niepoprawnych żartów, nawiązań politycznych, czy czarnego humoru, które mnie akurat odpowiadał i nieraz pomimo całej zgrozy sytuacji udało mi się uśmiechnąć a nawet szczerze zaśmiać - zwłaszcza za sprawą przełożonego Szmyta, niejakiego "kulwa" Ziębińskiego. Nie jest to po prostu grzeczna książka, a taka, która wpisuje się w klimat chorej gry o ludzkie życie. Porusza poważne, mocne tematy, kontrowersyjne, takie jak gwałty, zwłaszcza na nieletnich, sprzedawanie dziewictwa w internecie, czy pedofilia, które gryzą nas, normalnych, zwykłych ludzi, którzy się nimi brzydzą i nie przeszliby obok nich obojętnie.
"Szlam" to brutalna, mroczna kryminalna zagadka, która wciąga bez reszty i pozostawia czytelnika z pytaniami o to kiedy zaczyna się i kończy człowieczeństwo; do czego zdolny jest człowiek nieludzko skrzywdzony. Czas ucieka, ofiar przybywa, gdzieś tam skrzywdzona jest niewinna dusza, a morderca się mści. Raz...Dwa.. Trzy... Słyszysz początek wyliczanki?
Autor: Pola
Czytaj na: https://czytamytu.blogspot.com/2020/05/recenzja-premierowa-szlam-andrzej.html
"Szlam" to kryminalna łamigłówka, która ma swój początek w Lublinie. Zdegradowany prokurator, przeniesiony z Warszawy - Adam Szmyt otrzymuje sprawę znalezienia miejscowe licealistki fragmentu ludzkich zwłok. Do zespołu śledczego dołącza przeżywająca swoje własne problemy komisarz Aneta Brudka, a wkrótce później psycholog policyjna Magdalena Choroba. Na ulicach lubelskiego...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-20
Książka "Dziewczyna, którą znałaś" to napisana z kilku perspektyw opowieść w której teraźniejszość przeplata się z przeszłością. Poznajemy między innymi Alice - kobietę po trzydziestce, prawniczkę, specjalizującą się w sprawach rozwodowych, której pewnego dnia w pociągu wydaje się, iż spotkała kogoś kogoś znała - koleżankę z czasów studenckich - Ruth. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Ruth zaginęła piętnaście lat wcześniej. Mówi o tym swojemu mężowi, Geoge'owi Bell, byłemu parlamentarzyście, obecnemu dziennikarzowi, który także znał Ruth za czasów studiów, a nawet był z nią związany. Alice zaczyna podejrzewać, że jej mąż nie jest z nią do końca szczery odnośnie swojej przeszłości. Postanawia sama dojść do prawdy i odkryć sekrety męża. Jednocześnie poznajemy inną bohaterkę - Naomi, siostrę Ruth, która cały czas żyje nadzieją, że jej ukochana siostra żyje. Choć minęło już wiele lat, sama jest w szczęśliwym związku z kobietą i spodziewa się dziecka. Jednakże jej względny spokój zostaje zakłócony tajemniczą przesyłką...
Książka ta już od początku wciągnęła mnie w intrygę. Choć powieść zaklasyfikowana jest jako thriller, nie jest typowym przedstawicielem gatunku. Panuje tu inny rodzaj napięcia, niż w filmie sensacyjnym z nagłymi zwrotami akcji. Na uwagę przede wszystkim zasługuje to, iż historia odkrywana jest przed czytelnikiem w po kolei, w kawałkach, ale w odpowiedniej chronologii, więc łatwo się w tym wszystkim połapać.
Spodobało mi się podzielenie narracji na trójkę bohaterów - Kat, najbliższą przyjaciółkę Ruth, dzięki której cofamy się w przeszłość oraz wspomnianych wcześniej Naomi i Alice. To właśnie z ich perspektyw poznajemy jaka Ruth była naprawdę. Czytelnik ma również szansę wyrobić sobie własną opinię na temat tej bohaterki. Ale to właśnie narracja Kat pokazuje realia życia studenckiego na przełomie XIX i XX wieku. Mamy okazję poznać świat bogatych, zmanierowanych dzieciaków, którzy myślą tylko o seksie, czy zakrapianych imprezach oraz wdają się w przypadkowe relacje z innymi studentami. Ale też po raz pierwszy się zakochują i cierpią, szukają siebie, są zagubieni. A to wszystko przeplata się z obrazem bohaterów po latach, którzy się ustatkowali i poważnie myślą o rodzinie, małżeństwie, czy rodzicielstwie.
Autorce udało się stworzyć prawdziwych bohaterów, ale z żadnym z nich nie związałam się jakoś szczególne. Najbardziej interesowało mnie poznanie tego, co się stało się z Ruth. Chyba najbardziej irytującą postacią był George. Przez lata niczego się nie nauczył. Na uniwersytecie był bawidamkiem, nieszanującym kobiet i tylko czekałam na moment, kiedy dowiem się, co jeszcze miał na sumieniu. Ruth też mnie denerwowała i chyba najbardziej kibicowałam Kat, która nieszczęśliwie zakochała się w Richardzie i którą na studiach spotkało wiele złego. Wszystkie postacie stworzone przez autorkę miały swój charakter i nie były jednomiarowe. Szkoda było mi Alice, która przez lata żyła w mydlanej bańce, która w pewnym momencie pękła, a ona zdała sobie sprawę jak mało wiedziała o tym co działo się na uniwersytecie na który też uczęszczała. Była bardzo naiwną postacią.
Jednakże muszę powiedzieć, iż akcja nie pędzie na łeb na szyję, więc fani mocnych wrażeń będą zawiedzeni. Wątek kryminalny przeplata się przede wszystkim z wątkami obyczajowymi. Dochodzenie do prawdy to raczej suma okoliczności i wydarzeń, które doprowadzają do tragedii Ruth. Mnie jednak bardzo podobała się ta historia a zakończenie i połączenie wszystkich wątków bardzo usatysfakcjonowało i w końcu dowiedziałam się co zdarzyło się w noc studenckiego balu. Spodobał mi się styl autorki a książkę czytało mi się przyjemnie, więc całość odbieram na plus.
W książce oprócz oczywistego wątku sensacyjnego poruszone zostały ważne problemy, zwłaszcza takie, które przydarzają się młodym ludziom jak przypadkowy seks, nadużywanie alkoholu, toksyczne związki a nawet gwałt, które zostały nakreślone prawdziwie. Oprócz tego fani wątków LGBT też znajdą coś dla siebie, gdyż w książce opisane zostały dwa związki osób tej samej płci.
"Dziewczyna, którą znałeś" to powieść o dojrzewaniu, błędach młodości i toksycznej miłości. Wciągająca intryga o zaginionej dziewczynie, której historia domaga się zakończenia. Czytelnik ma szansę zagłębić się w jej burzliwe losy oraz poznać blaski i cienie studiowania na prestiżowym angielskim uniwersytecie.
Autor: Pola
Czytaj na: www.czytamytu.blogspot.com
Książka "Dziewczyna, którą znałaś" to napisana z kilku perspektyw opowieść w której teraźniejszość przeplata się z przeszłością. Poznajemy między innymi Alice - kobietę po trzydziestce, prawniczkę, specjalizującą się w sprawach rozwodowych, której pewnego dnia w pociągu wydaje się, iż spotkała kogoś kogoś znała - koleżankę z czasów studenckich - Ruth. Nie byłoby w tym nic...
więcej mniej Pokaż mimo to
Główną bohaterką powieści jest Małgorzata, kobieta w średnim wieku po przejściach, która znajduje się w wyjątkowym momencie swojego życia. Postanawia wyjechać z Białegostoku wraz z Zosią - noworodkiem, którym się opiekuje. Wybrała się do Błękitnych Brzegów, małej wsi na Podlasiu, aby spotkać się z kobietą, która zajmuje się naprawianiem starych zabawek. Matylda - jest staruszką, która przeżyła niemal wiek w swoim rodzinnym domu w Błękitnych Brzegach, położoną urokliwie przy brzegu jeziora. Kiedy drogi Matyldy i Małgosi się splatają, kobiety od razu obdarzają się sympatią i zrozumieniem jakby poznały się już wcześniej. Obie bowiem mają w swoim życiorysie rysy, które zaciążyły na ich dorosłym życiu. Matylda nie zdaje sobie jeszcze sprawy, iż kobiety są sobie bliższe niż początkowo sądziła. Łączą ich nie tylko więzy pokrewieństwa, ale też tajemnice rodzinne, które tylko czekają na odkrycie. W tak starym domu jak posiadłość Matyldy dawno zapomniane pokoje skrywają niejeden sekret.
Już na wstępie tej powieści wiedziałam, iż spodoba mi się sposób sprowadzenia narracji w tej powieści. W książce tej powiem przeszłość przeplata się z teraźniejszością. Choć główną narratorką jest Małgorzata w czasach współczesnych, mamy okazję wrócić do roku 1928. Bohaterki znajdują w skrytce na strychu nie tylko stary pamiętnik, ale także listy, które pozwalają spojrzeć na tragiczne wydarzenia z nowej perspektywy, pojawiają się nowe dowody, a jeden sekret prowadzi do kolejnego. W retrospekcjach poznajemy także bliżej rodzinę Matyldy i Małgosi - losy rodziny Konarskich, ze szczególnym uwzględnieniem sióstr Matyldy: najmłodszej Lusi, babci Małgosi i najstarszej Adeli, która podobnie jak jej starsza siostra Aniela utonęła w jeziorze. W tym samym czasie do domu przybywa nowa guwernantka dziewczynek - panna Maria Jabłońska, która także ma swój owiany tajemnicą cel...
"Doceniajmy to, co mamy. Doceniajmy swoich bliskich, bo nigdy nie wiadomo, jak długo z nami będą".
Bardzo ujął mnie klimat tej opowieści, zwłaszcza kiedy oczami wyobraźni mogłam się przenieś to innej epoki, mogłam chwycić czegoś ulotnego jak tamten czas i poznać tamtych ludzi. Bardzo lubię powieści osadzone w okresie międzywojennym i właśnie to w tej książce otrzymałam i za to ją cenię. Momenty te były bardzo realistyczne, jakbym naprawdę mogła obserwować życie codzienne sióstr Matyldy w czasach, w których przyszło im żyć.
Bohaterki powieści stają przed wieloma dylematami, poznają nowe fakty z przeszłości, odkopują to, co ktoś dawno temu starał się pogrzebać. Nie chce wam jednak psuć zabawy w detektywa spoilerami, więc to czego się dowiedziały o dawnych wydarzeniach niech pozostanie dla was niepoznane aż do momentu, kiedy zdecydujecie się sięgnąć po tę książkę. Mogę wam jednak powiedzieć, że było warto. Choć akcja powieści nie gna na łeb na szyję, momentami może być usypiająca, postanowiłam dać jej szansę i nie żałuję tej decyzji. Zwłaszcza pod koniec akcja nabrała tempa i zaczęło się robić naprawdę ciekawie. W dodatku napotkacie po drodze kilka zwrotów akcji, które nie pozwolą wam się oderwać od tej lektury.
Podobnie jak w poprzedniej książce autorki dużym atutem tej powieści oprócz jej rodzinnego klimatu są bohaterowie. Nie mówię tylko o narratorkach, ale i postaciach drugoplanowych. Już na samym początku moją sympatię wzbudziła Małgosia. Od dziecka pragnęła zostać pisarką i jej się to udało. W dzieciństwie jednak przytrafiło jej się coś, czego nie potrafiła zostawić za sobą. Tym bardziej ucieszyło mnie, kiedy udało jej się odnaleźć bliską sobie osobę z dzieciństwa. Niemal tak samo polubiłam Matyldę - tę energiczną staruszkę, babcię, z którą chciałoby się zawsze wybić herbatę i zjeść wspólnie pulchną babeczkę. Jednakże byłabym niesprawiedliwa, gdyż wszyscy wykreowani przez autorkę postacie były autentyczne, prawdziwe, i pełnokrwiśce, do tego stopnia, iż miałam wrażenie, że na kartach powieści spotykam kiedyś żyjących ludzi. Adela, Eliza, Maria, Jakub - pisarka im wszystkim poświęca wystarczająco dużo miejsca, przez do dobrze możemy poznać ich motywy postępowania.
Książka ta to typowa obyczajówka, sagą rodzinną, choć tak naprawdę trudno ją jednoznacznie klasyfikować. Zawiera w sobie elementy powieści kryminalnej, wątek romansowy, a nawet trzyma w napięciu jak dobry thriller. Ciekawych zabiegiem jest umieszczenie elementów paranormalnych. Każdy czytelnik znalazłby zatem coś dla siebie.
Na uwagę zasługuje też przepiękny język jakim posługuje się pisarka, który wcale nie utrudnia jej odbioru. Książkę czyta się przyjemnie i szybko, wzbudza emocje, przez co nie pozostawia czytelnika bez echa. To skarbnica wiedzy życiowej, która mnie wzruszyła, zszokowała i skłoniła do refleksji. Bardzo dawno nie czytałam książki, która wywarła na mnie tak mocne wrażenie i z wielkim żalem żegnałam się z bohaterami. Zakończenie tej historii jak najbardziej mnie usatysfakcjonowało.
"Dom po drugiej stronie jeziora" to rewelacyjna, intrygująca powieść o tajemnicach rodzinnych, życiowych dylematach i zmaganiu się z trudną przeszłością. Zmusza do refleksji, gdyż autorka bawi się z czytelnikiem wciągając w fascynującą łamigłówkę. W posiadłości w Błękitnych Brzegach znajdziecie nie tylko ciekawe, zawiłe losy bohaterów, ale także dobrze rozpisaną, urzekającą historię pełną dramatów i jednostkowych tragedii.
Autor: Pola
Czytaj na: https://czytamytu.blogspot.com/2020/04/recenzja-dom-po-drugiej-stronie-jeziora.html
Główną bohaterką powieści jest Małgorzata, kobieta w średnim wieku po przejściach, która znajduje się w wyjątkowym momencie swojego życia. Postanawia wyjechać z Białegostoku wraz z Zosią - noworodkiem, którym się opiekuje. Wybrała się do Błękitnych Brzegów, małej wsi na Podlasiu, aby spotkać się z kobietą, która zajmuje się naprawianiem starych zabawek. Matylda - jest...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Kształt nocy" opowiada historię Avy Collette - młodej pisarki poczytnych książek kulinarnych. Pragnąć dokończyć najnowszą książkę, postanawia opuścić Boston i wyjechać na wakacje do małego miasteczka w stanie Maine. W rzeczywistości jednak gnębiona wyrzutami sumienia, chce uciec od tragicznego w skutkach wydarzenia do którego się przyczyniła. Wynajmuje od agentki nieruchomości wiktoriański dom na klifie, zwany przez miejscowych Strażnicą Brody'ego, który należał do kapitana statku, jaki zatonął na morzu w XIX wieku. Ten przyciąga ją już od chwili, kiedy przekroczyła jego próg.
Jednocześnie Ava próbuje poznać bliżej byłą letniczkę, Charlotte, która wynajmowała tę nieruchomość przed nią. Okazuje się bowiem, że w tych starych murach kryje się więcej, niż Ava chciała odkryć...
"W moim domu znajdziesz to, czego szukasz".
Dla społeczności małego, portowego miasteczka Tucker Cove było szokiem, kiedy niespodziewanie wyłowiono zwłoki młodej kobiety. Ava jednak ma znacznie inne zmartwienie. W domu, których chciała odnaleźć spokój słyszy skrzypienie, hałasy i czuje zapach oceanu, a nawiedzający ją cień przybiera ludzką formę - bardzo realną i żywą postać kapitana Jeremiaha Brody'ego.Nie jest to dużym spoilerem, gdy zdradzę, iż Ava przeżywająca nieciekawy okres w swoim życiu jest zaintrygowana tajemniczym cieniem, który okazuje się być mężczyzną, który jak mówi, może podarować jej zarówno cierpienie, jak i rozkosz. Choć brzmi to paradoksalnie między Avą, a duchem kapitana Brody'ego zawiązuje się romans, erotyczna relacja, której potrzebowała po tym, co przeżyła i z czym nie nie może sobie poradzić.
"Pod moim dachem nic ci się nie stanie".
"Kształt nocy" już od pierwszych stron wciągnął mnie niczym wysoka fala i popłynęłam z jego nurtem, zagłębiając się w tajemnice Strażnicy Brody'ego. Ujął mnie przede wszystkim mroczny klimat tej powieści i trzymająca w napięciu fabuła. Choć nie pędziła łeb na szyję, z każdą kolejną przeczytaną stroną pragnęłam poznać wszystkie sekrety i połączyć w całość przeplatające się w książce wątki.
Dużą zaletą w tej książce są intrygujący bohaterowie. Niejedoznaczni, a już na pewno nie krystaliczni. Większość z bohaterów ma za sobą wiele, a mroki przeszłości rzutują na to, kim są obecnie. Choć zachowanie Avy z boku wydawać by się mogło nieracjonalne a jej zachowanie irytować, udało mi się ją zrozumieć i polubić. Ava była zagubiona i uciekała od problemów z siostrą z alkohol i wymyśloną relację z nieistniejącą już osobą. Najbardziej jednak intrygującą postacią był duch (bądź inny byt) kapitana Brody'ego. W każdej scenie w której się pojawiał czułam napięcie i z niecierpliwością czekałam na to, co się będzie działo dalej. NIe do końca wiemy, czym był poza tym, że przybierał ludzką, z krwi i kości, postać i przenosił naszą bohaterkę do innego świata. To, że nie był człowiekiem nie wyklucza tego, żeby nie nazwać go postacią pozytywną, gdyż sama końcówka książki dostarczyła nam odpowiedzi, kto naprawdę był potworem.
Autorka dużo w tej książce poświęciła motywowi pokuty i odkupienia, a wręcz nawet znane z trylogii Greya "S&M". Choć relacja Avy z duchem kapitana była przesiąknięta erotyzmem i prezentowała odmienne preferencje seksualne, książka nie jest wulgarna jak niektóre erotyki, co oceniam na plus. Bardzo polubiłam styl autorki i sposób w jaki budowała emocje. Książkę czytało mi się bardzo szybko i przyjemnie, wręcz nie mogłam się od niej oderwać.
"Kształt nocy" to intrygujący, trzymający w napięciu thriller, w którym zło przybiera czasem postać cienia, a czasem tkwi głęboko w ludzkiej duszy, co jakiś czas wypuszczając się na zewnątrz. Strażnica Brody'ego to miejsca wyrwane z filmów grozy, które idealnie wpasowuje się w klimat nadmorskiego, małego miasteczka. Czytelnik przekraczając jej prób z pewnością znajdzie to, czego szuka...
autor: Pola
czytaj na: www.czytamytu.blogspot.com
"Kształt nocy" opowiada historię Avy Collette - młodej pisarki poczytnych książek kulinarnych. Pragnąć dokończyć najnowszą książkę, postanawia opuścić Boston i wyjechać na wakacje do małego miasteczka w stanie Maine. W rzeczywistości jednak gnębiona wyrzutami sumienia, chce uciec od tragicznego w skutkach wydarzenia do którego się przyczyniła. Wynajmuje od agentki...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Bądź moim światłem" opowiada historię niespełna trzydziestoletniej mieszkanki Gdańska - Magdy, która zawodowo pracuje w domu jako tłumaczka. Spotykamy ją w codziennej sytuacji, kiedy to wraca z zakupów i wsiada do tramwaju. Niespodziewany black out spowodowany awarią prądu w dzielnicy Przymorze zmusza bohaterkę do powrotnego spaceru ciemnymi, zaśnieżonymi ulicami miasta. Przypadkową pomoc w niesieniu ciężkich siatek oferuje jej Michał, który wracał właśnie z pracy w wydawnictwie. Początkowo nieufna Magda zgadza się na odprowadzenie do domu i tak oto w ten zwyczajny sposób zaczyna się ich wspólna historia.
Znajomość Magdy z Michałem, początkowo ogranicza się do przypadkowego spotkania i rozmów na komunikatorze. Magda nie szuka związku, gdyż... od kilku lat jest żoną Pawła. Uczucie, które ich wcześniej łączyło wypaliło się jednak i małżonkowie są ze sobą z obowiązku i chęci dotrzymania przysięgi małżeńskiej. Magda czuje się samotna, bo Paweł od czasu wypadku nie jest łatwą osobą do kochania.
Jak nietrudno się domyślić między Magdą a Michałem rodzi się uczucie, któremu nie na bacząc na okoliczności i etykę kibicowałam. Paweł walcząc z własnymi demonami, odtrącił swoją cierpliwą i opiekuńczą żonę. Magda zmęczona samotną walką o ich małżeństwo ,Magda zakochuje się ze wzajemnością w Michale. Dla Michała Magda jest pierwszą kobietą dla której zabiło mu serce od czasu straty ukochanej. Ich relacja rodziła się naturalnie, miałam wrażenie, że czytam o dwójce zwykłych ludzi. "Filmowe" opisy autorki dały ich relacji magię, którą poczułam już od samego początku.
To co jednak przede wszystkim ujęło mnie w tej książce to niezwykła szczerość i prostota tej historii. Oto mamy dwójkę samotnych serc, które pragną w życiu do kogoś należeć, dzielić swoje smutki i radości, spełniać swoje pragnienia i po prostu żyć.W przeszłości Magdy i Michała, a także Pawła pojawiło się wiele rys, które ukształtowały to jakimi osobami są obecnie. Ich młodzieńcze marzenia i plany zostały zweryfikowane przed trudne doświadczenia z którymi musieli sobie poradzić, będąc jeszcze bardzo młodzi.
Agata Przybyłek oferuje nam dojrzałe spojrzenie na świat i osobiste problemy jej bohaterów. Otrzymujemy w tej książce perspektywę Magdy, Pawła i Michała na wydarzenia w których biorą udział, przez co czytelnik ma możliwość poznania bliżej ich charakteru i myśli. Może się z nimi utożsamiać i przeżywać, gdyż to co dzieje się u bohaterów może dostarczać skrajnych emocji. W powieści zostało zawartych wiele istotnych ludzkich problemów jak: depresja, zdrada, odrzucenie, strata ukochanego i niepełnosprawność, które chwytają za serce i skłaniają do refleksji.
Mamy tu bohaterów prawdziwych, z sąsiedztwa. Od razu polubiłam Magdę i ani przez moment jej nie oceniałam. Jest ukształtowaną, dojrzałą, bohaterką świadomą własnych błędów i pragnień. Nie miota się i nie irytuje jak wiele bohaterek przed nią w podobnej sytuacji. Michał z kolei to mężczyzna z ciekawą przeszłością, szczery, opiekuńczy, może trochę wyidealizowany, ale twardo stąpający po ziemi. Daje Magdzie poczucie bezpieczeństwa i szacunek (w przeciwieństwie do bohaterów większości romansów). Paweł z kolei to postać z potencjałem, nie do końca wykorzystanym.Z chęcią poczytałabym o jego dalszych losach. Choć można by go uznać za villiana w tej historii, który źle traktuje swoją żonę, nie tak go postrzegałam, gdyż sam był tylko człowiekiem - skupionym na sobie i swoim cierpieniu. Ciekawym bohaterem jest też Czarek - przyjaciel Michała, który pełni funkcję pozytywnego bufora w tej fabule.
Mój główny zarzut to zakończenie tej historii, które w moim odczuciu było niedokończone(?). Brakowało mi w nim puenty, jakiegoś zwieńczenia. Tak naprawdę nie wiemy jak dalej potoczyły się losy Pawła, Magdy i Michała a to otwarte zakończenie mnie nie usatysfakcjonowało. Oczekiwałam i pragnęłam, aby bohaterowie odnaleźli spokój i szczęście a zakończenie nam go nie gwarantuje.Styl autorki za to bardzo przypadł mi do gustu. Książkę czyta się lekko, przyjemnie i bardzo szybko. Z przyjemnością przeczytam kolejną książkę.
"Bądź moim światłem" to niezwykle urzekająca, refleksyjna i szczera powieść o złamanych obietnicach, skomplikowanych wyborach, pragnieniu miłości i poszukiwaniu szczęścia. Skłania do przedefiniowania własnych opinii na temat małżeńskiej zdrady, która czasem nie jest przyczyną a smutną konsekwencją rozpadu związku, braku zrozumienia i miłości. Bohaterowi powieści pogrążeniu w mrokach własnej przeszłości, poszukują wyjścia z tunelu, ale czasem sama miłość nie wystarcza, aby odnaleźć światło, które będzie nas prowadzić przez życie...
Autor: Pola
czytaj na: www.czytamytu.blogspot.com
"Bądź moim światłem" opowiada historię niespełna trzydziestoletniej mieszkanki Gdańska - Magdy, która zawodowo pracuje w domu jako tłumaczka. Spotykamy ją w codziennej sytuacji, kiedy to wraca z zakupów i wsiada do tramwaju. Niespodziewany black out spowodowany awarią prądu w dzielnicy Przymorze zmusza bohaterkę do powrotnego spaceru ciemnymi, zaśnieżonymi ulicami miasta....
więcej mniej Pokaż mimo to
"Wszystko czego pragnę w te święta" opowiada historię niespełna 30letniej Ewy - młodej odnoszącej sukcesy zawodowe kobiety, wiecznej pracoholiczki, która nie ma czasu na angażowanie się w poważne związki. Choć ma własne mieszkanie i świetnie zarabia, postanawia na chwilę odpocząć i znaleźć chwilę czasu na przewartościowanie swojego życia. Postanawia spędzić dłuższy urlop na wsi u swoich rodziców, których dotychczas odwiedzała tylko dwa razy do roku z okazji Świąt.
Ewa spodziewała się typowych rodzinnych polskich świąt z bliskimi, ale nie tego, iż do jej dotychczasowego poukładanego życia wkradnie się ktoś jeszcze...
Bruno nie jest typem grzecznego chłopaka. Kiedy zjawia się na zaproszenie brata bliźniaka Ewy w jej domu rodzinnym zastaje ją w nietypowej dla niej sytuacji. Dziewczyna, która jest typowym "control freakiem" postanawia trzymać się od Brunona z daleka. Zdaje sobie sprawę, że to oznaczałoby kłopoty a Ewa za nic w świecie nie chce, aby do jej planu na te Święta wkradł się chaos. Ale czy na pewno?
Jak nie trudno się domyślić osią fabuły jest nawiązująca się relacja pomiędzy głównymi bohaterami. Między Brunem a Ewą aż iskrzy i choć ciskają w siebie gromy, oboje nie chcą się przyznać, że trafiają ich one prosto w serce (i inne części ciała). Sprawę między nimi komplikuje też to, iż Bruno powziął swój własny plan: Ewa do końca Świąt będzie jego.
Bruno i Ewa są jak dwa żywioły. Kompletnie od siebie różni, a jednak coś ich do siebie przyciąga. Początkowo napięcie między bohaterami autorka buduję w słownych utarczkach jakie między sobą toczą. Niekiedy udało im się mnie rozbawić, innym razem ich sprzeczki wydały mi się zbyt "fanfikowe" (rozumiecie co mam na myśli) a bohaterowie nieco dziecinni, ale rozumiem intencję autorki, która chciała pokazać, iż oboje bohaterów byli sobą zainteresowani. Nie mniej jednak sam romans rodzi się między nimi naturalnie, choć dosyć szybko bo w przeciągu przerwy świątecznej. Ewa choć ma przy sobie statecznego Dominika, wybiera wielką niewiadomą u boku Bruna.
Jeśli jednak liczycie na oryginalną, nieprzewidywalną fabułę, będziecie zawiedzeni, choć mnie absolutnie to nie przeszkadzało podczas czytania. Akcja w powieści zawiązuje się jak typowy romans, w dość schematyczny sposób, a bohaterowie stają się sobie coraz bliżsi i muszą się zmierzyć z własną przeszłością. Na plus dla mnie jednak było (chwilowe) przeniesienie miejsca akcji do Poznania, miasta, które znam i w którym mieszkam. Ciekawym rozwiązaniem było też prowadzenie narracji z perspektywy innego bohatera w formie spisywanych listów.
Choć książkę czyta się dobrze a perypetie bohaterów mogą czytelnika wciągnąć książka może mieć elementy, które nie wszystkim przypadną do gustu. Fani erotyków mogą nie przeszkadzać mało subtelne opisy zbliżeń między bohaterami w przeciwieństwie do wielbicieli bardziej subtelnej literatury. Dla mnie osobiście w niektórych scenach były po prostu zbędne, bo nic nie wnosiły do fabuły, ale rozumiem ich celowość w tego typu powieściach.
Postaci w powieści Anny Langner co niektórzy mogą uznać za stereotypowe: pracoholiczka szaraczek i bad boy. Jednakże bohaterowie wykreowani przez autorkę są prawdziwi ze swoimi wadami i zaletami. Popełniają błędy i za nie płacą. Są czasem lekkomyślni i podejmują nielogiczne decyzje, co czyni ich ludźmi. Czy jednak wzbudzili moją sympatię? Trudno powiedzieć. Mam problem zwłaszcza z Ewą o której nie jestem w stanie powiedzieć, czy ją polubiłam. Dla mnie była miejscami irytująca postacią, przysłowiową "chorągiewką na wietrze". Choć przekonywała nas, że jest poważną kobietą, miejscami zachowywała się jak nastolatka,która pierwszy raz w życiu się zakochała. I być może taka była intensja w rozwoju tej postaci. Bardziej jednak do gustu przypadła mi historia Bruna, który pogrążony we własnych błędach, utknął w miejscu z którego tylko Ewa była w stanie go wyciągnąć. Nie był krystaliczny od początku i też nie wybielił się z własnej przeszłości i złych czynów, ale nowa miłość zaczyna mieć na niego dobroczynny wpływ i pozwala mu zmienić swoje życie na lepsze. Z postaci drugoplanowych najciekawszą postacią był brat Ewy i z chęcią bliżej poznałabym jego losy w Katowicach.
Książka ta jednak nie obyła się od błędów, pewnych nielogiczności, których nie potrafię pojąć. Zachowania bohaterów po prostu czasem były nieadekwatne do ich wieku. To mój główny zarzut do tej książki. Biorąc jednak poprawkę na to, iż do debiutancka książka i to potrafię wybaczyć. Kiepsko też wypadł motyw kryminalno-mafijny, który został nam przedstawiony, ale był on jedynie pobocznym wątkiem.
Plusem jest jednak to, iż poza romansem między bohaterami autorka poruszyła kilka ogólnoludzkich problemów. W książce pojawia się motyw alkoholizmu, samotności, kryzysu wieku średniego, używania i handlu narkotykami, czy presji podczas wspinania się po drabince kariery. Zawsze cenię takie poboczne wstawki w książkach, nawet w romansach, czy erotykach, które głównie pełnią funkcję rozrywkową i odskoczni od codzienności.
Autorka ma lekki styl, który dobrze się czyta. Z lekturą spędziłam przedświąteczny czas i z przyjemnością czytałam o losach Ewy i Bruna. Dostałam bowiem to, co się spodziewałam. Pikantny romans, dialogi z ciętą ripostą i trochę humoru, przyprawione magią świąt z nutką romantyzmu.
"Wszystko czego pragnę w te święta" to ciekawa historia dwojga ludzi o różnych sercach, których niespodziewanie połączyło wspólne, intensywne uczucie. Autorka zwraca nam uwagę na to, aby żyć szybko, kochać mocno, mieć otwarte serce i nie analizować wszystkiego co dzieje się w naszym życiu. A być może koło naszego boku stanie ktoś, kto okaże się być wszystkim tym czego potrzebujemy. Nie tylko w święta...
"Wszystko czego pragnę w te święta" opowiada historię niespełna 30letniej Ewy - młodej odnoszącej sukcesy zawodowe kobiety, wiecznej pracoholiczki, która nie ma czasu na angażowanie się w poważne związki. Choć ma własne mieszkanie i świetnie zarabia, postanawia na chwilę odpocząć i znaleźć chwilę czasu na przewartościowanie swojego życia. Postanawia spędzić dłuższy urlop na...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Szczęście przy kominku" to wielowątkowa opowieść w której osy bohaterów łączy urokliwy antykwariat prowadzony przez Bunię - miłą starszą panią zakochaną w ludziach i ich historiach. Na co dzień jest matką Michała, który samotnie wychowuje córkę Dorotę. Choć oboje byli kiedyś ze sobą blisko dorastająca dziewczyna nie może pochodzić się z nadopiekuńczością ojca. Przypadkiem do "Antykwariatu z książką i kawą" trafia Laura - świeżo upieczona matka Basi i żona Krzyśka. Młodzi rodzice, którzy dawniej byli wolnymi strzelcami, zmagają się z trudami wychowywania dziecka, które wiąże się z nieprzespanymi nocami i odpowiedzialnością za małego człowieka. W książce tej przeplatają się także losy Kuby - niespełnionego zawodowo kawalera, który od rozstania ze swoją narzeczoną Aśką nie związał się z nikim na stałe i ciągle szukał szansy na znalezienie odpowiedniej dla siebie dziewczyny, niestety nieskutecznie. Dzięki Buni poznaje Igę - rozwódkę z osoletnią córką, która zmaga się z trudami choroby Alzheimera na którą zachorował jej ukochany Dziadziuś.
Książka ta jest typową wielowątkową obyczajówką przyprawiona magią zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia. Choć początkowo obawiałam się, że podczas lektury zacznę się gubić w fabule losach bohaterów, moje obawy okazały się bezpodstawne. Autorce udało się sprawnie podzielić fragmenty poszczególnych historii w taki sposób, że czytelnik czerpie niezwykłą przyjemność z ich poznawania.
"Noc jest gęsta od wyznań, których nikt nie usłyszy, od łez, których nikt nie zobaczy... Od westchnień do osób do których nie powinno się wzdychać. Noc jest pełna magi i czarów...Smutku i połamanych serc".
Co już na początku urzekło mnie w tej książce jest jej szczerość. Losy bohaterów są takie przyziemne, zwykłe, a jednak jest w nich prawda i ma się wrażenie, że czyta się o prawdziwych ludziach, którzy żyją gdzieś tam obok nas, może to nasza sąsiadka, albo pan ze sklepu. Pojawiające się tu rozterki bohaterów są może prozaiczne, ale jakże nam bliskie. Ta proza życia i ukazanie go w takim ludzkim wydaniu czyni wszystkie te bardzo zgrabnie nakreślone historie naprawdę bliskie czytelnikowi.
Co jeszcze spodobało mi się w tej powieści to jej klimat. A mam tu na myśli miejsce, które stworzyła Bunia - ciepłe, życzliwe każdemu, oferujące spokój. Miejsce do którego można przyjść i należć chwilę na przemyślenie ważnych życiowo spraw. Albo po prostu na zatrzymanie się w tym ogólnym pędzie. Atmosfera antykwariatu przyczyniła się, że poczułam w tej książce świąteczną magię. Nie ma tu lukrowatości i sztuczności - tylko ludzie i ich problemy, mniej lub bardziej rozdmuchane, czy błahe. A na tym przybytkiem sprawuje pieczę Bunia - anioł stróż do którego nasi bohaterowie się zwracali o nienachalną radę. Zawsze miała dla nich czas, kubek kawy i kawałek ciasta. Aż chciałoby się zostać w tym przytulnym miejscu na zawsze...
Jak już wspomniałam autorce udało się stworzyć bohaterów z naszego sąsiedztwa, którzy mogą stać się bliscy czytelnikowi i z którymi może się utożsamiać. Bardzo polubiłam nie tylko samą Bunię. Właściwie nie było bohatera, któremu bym nie kibicowała w znalezieniu swojego szczęścia. Jeśli jednak miałabym wybierać to moją ulubioną historią jest historia Laury i Krzyśka oraz Igi i Kuby. Chyba na te fragmenty książki czekałam najbardziej.
Mam jednak nieodparte wrażenie, że głównym bohaterem tej powieści jest życie. Jego blaski i cienie, przedstawione nam oczami różnych ludzi, o różnych charakterach, na innych etapach życie - po prostu różnych we wszystkim. Życie bohaterów nie jest usłane różami. Przeżywają oni chwile załamania, zwątpienia, są nim zmęczeni i niepewni co im dalej przyniesie.
Autorce udało się poruszyć w tej powieści wiele ważnych kwestii jak choroba Aitheimera w rodzinie, inicjacja seksualna i problemy młodego pokolenia, trudy rodziciestwa i samotność. Przede wszystkim jednak historie w jakie zostali wpisani bohaterowie są nacechowane emocjami: pozytywnymi i negatywnymi, które czytelnik czuje.
Choć ostatnio rzadko sięgałam po książki w narracji trzecioosobowej styl Gabrieli Gargaś przypadł mi do gustu. Autorka ma lekkie pióro, ale też pisarskie wyczucie i doświadczenie.
"Szczęście przy kominku" to piękna, lekka opowieść o ludziach poszukujących w życiu drogowskazu, który ma ich skierować na właściwą ścieżkę. To barwna historia ludzi, którzy jak każdy z nas, ma gorsze i lepsze dni, ale pragnie szczęścia dla siebie i swoich bliskich. Losy bohaterów, tak podobne do naszych, dadzą wam nadzieję, że te złe momenty można przekuć w dobre a spokój i wytrwałość to klucz do rozwiązania każdego problemu.
Autor: Pola
Czytaj na: https://czytamytu.blogspot.com/2020/01/recenzja-szczescie-przy-kominku.html
"Szczęście przy kominku" to wielowątkowa opowieść w której osy bohaterów łączy urokliwy antykwariat prowadzony przez Bunię - miłą starszą panią zakochaną w ludziach i ich historiach. Na co dzień jest matką Michała, który samotnie wychowuje córkę Dorotę. Choć oboje byli kiedyś ze sobą blisko dorastająca dziewczyna nie może pochodzić się z nadopiekuńczością ojca. Przypadkiem...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-12-08
"Wkręceni" to historia małżeństwa Marii i Paula Cooperów. Paul jest zapracowany, Maria jest znudzona byciem przykładną żoną w małym miasteczku, w którym obecnie mieszkają. Choć czuje się bezpieczna finansowo, marzy o wyższym standardzie życia. Wdaje się w romans z Daryl'em, kelnerem z klubu golfowego. Cała afera rozpoczynają się w momencie, gdy Maria odkrywa, iż jej mąż posiada miliony dolarów na koncie o których nie miała pojęcia. Dodatkowo podejrzewa, iż Paul zamierza od niej odejść z kochanką i postanawia sprawiedliwie odebrać mężowi należną jej część z tej potężnej góry pieniędzy. Tym bardziej, że jest przekonana, iż Paul jest znanym na całym świecie autorem kryminałów i ukrywa się pod pseudonimem L.T. LeBeau. Maria pragnie rozpocząć nowe, lepsze życie u boku kochanka dlatego też zastawia pułapkę na męża. Pytaniem jednak pozostaje, czy ma rację. Czy rzeczywiście odkryła prawdziwą tożsamość LeBeau? Dlaczego autor zrezygnował ze sławy? Kiedy w dotychczas spokojne Port Lonely przestaje takie być, w sprawę zostają zaangażowani miejscowy szeryf Abraham Dole i jego zastępczyni Melissa Bloch. Okazuje się bowiem, że sprawa ukrywania się J. T. LeBeau jest bardziej skomplikowana niż mogło się wydawać...A ten kto daje się wkręcić, ginie...
Książka ta już od początku wkręciła mnie w swój klimat. Od pierwszych stron czułam, że czytam dobry kawałek literatury sensacyjnej. Autor potrafił mnie zainteresować swoją historią zgrabnie zawiązując intrygę w którą wciągnięty został Paul, Maria i Daryl. O samej zagadce i wiążącymi się w nią zabiegami fabularnymi trudno powiedzieć coś więcej, bo zdradziłoby się za dużo.
Mogę wam jednak obiecać, że "Wkręceni" obfitują w wiele zaskakujących (przynajmniej dla mnie) zwrotów akcji. Akcja może nie pędzi łeb na szyję, ale utrzymująca się atmosfera suspensu jest intrygująca. Książkę (gdybym mogła) przeczytałabym jednym tchem z wielką przyjemnością.Największą zaletą tej książki jest jej autentyczność i realizm. Choć sprawa dotyczy grubych milionów, nie ma się wrażenia, że czyta się wysokobudżetowy hollywoodzki blockbuster. Fabuła jest spójna, zachowania bohaterów logiczne. Czułam w niej pewną amerykańską swojskość. Wciągające było poszukiwanie sprawcy i odkrywanie prawdziwej tożsamości LeBeau. Czułam się w pełni usatysfakcjonowana tym, co otrzymałam.
Najmocniejszym jednak punktem tej powieści są jej bohaterowie. Każda postać ma swoje wady i zalety, swoją przeszłość. To postacie z krwi i kości. Autor dał nam szansę poznać bliżej ich motywy i zagłębić się w ich psychikę, czasem bardzo pokręconą. Bardzo polubiłam szeryfa Dole'a i jego współpracownicę Melissę. Kibicowałam im w dotarciu do prawdy. Paul był postacią chyba najbardziej irytującą, ale nawet on dodawał tej historii smaczku.
Mogłabym się długo rozwodzić o zaletach tej książki. Miała wszystko to czego się oczekuje od dobrego thrillera. Wartką akcję, ciekawych bohaterów i przede wszystkim oryginalny pomysł. Została ze mną na długo po przeczytaniu. Polubiłam też styl autora, który oszczędza nam dłużyzn czy zbędnych opisów, przez co książkę czyta się szybko i z przyjemnością.
O czym jeszcze są "Wkręceni"? Oprócz oczywistej kryminalnej łamigłówki, ta książka w dużej mierze opowiada o samotności, braku zrozumienia, wiecznym pragnieniu miłości i akceptacji. Marii i Paulowi doskwiera samotność, ich małżeństwo się rozpadło. Szeryf Dole to także facet po przejściach, który żyje tylko swoją pracą. Melissa również nie miała dobrego kontaktu z innymi ludźmi. Ich przykłady uświadamiają jak bardzo człowiek potrzebuje innych, aby żyć.
"Wkręceni" to trzymająca w napięciu kryminalna perełka, nie tylko dla wielbicieli gatunku. Zabiera nas w bardzo mroczne miejsca, ujawnia kulisy powstawania największych sensacyjnych bestsellerów. To historia z mrocznym przesłaniem od której trudno się oderwać.
Autor: Pola
czytaj na: https://czytamytu.blogspot.com/2019/12/recenzja-wkreceni-steve-cavanagh.html
"Wkręceni" to historia małżeństwa Marii i Paula Cooperów. Paul jest zapracowany, Maria jest znudzona byciem przykładną żoną w małym miasteczku, w którym obecnie mieszkają. Choć czuje się bezpieczna finansowo, marzy o wyższym standardzie życia. Wdaje się w romans z Daryl'em, kelnerem z klubu golfowego. Cała afera rozpoczynają się w momencie, gdy Maria odkrywa, iż jej mąż...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10
Zacznę może od tego, że książka już na samym wstępie zdradza co takiego wydarzyło się tytułowej Olivii. Dziewczyna w dziwnych okolicznościach spadła z mostu i na skutek upadku, dochodzi u niej do śmierci mózgu. Jej matka z wielkim trudem przyjmuje do wiadomości wieść o utracie swojej jedynej córki, zwłaszcza, gdy przy okazji dowiaduje się, że Olivia nosi w nosie nienarodzone dziecko, które ma szansę na przeżycie. Zrozpaczona Abi Knight nie tylko chce uratować wnuczkę, ale i z całych sił stara się dowiedzieć co tak naprawdę Olivia robiła nocą na moście i czy upadek z mostu to był faktycznie nieszczęśliwy wypadek.
W tej oto sposób zawiązuje nam się fabuła całkiem nieźle zapowiadającego się thrillera, który już od początku zaczyna czytelnika intrygować, budząc mieszankę emocji. Książka jest przedstawiana jako thriller psychologiczny i rzeczywiście tak jest, bo oprócz wątku kryminalnego dostajemy tutaj całkiem niezły ładunek emocjonalny, który potrafi wstrząsnąć czytelnikiem już od pierwszych stron.
Prywatne śledztwo, jakie Abi rozpoczyna w celu odnalezienia potencjalnego mordercy swojej córki jest swoistą podróżą w przeszłość, do kilku ostatnich miesięcy życia Olivii, w których zarówno czytelnik jak i Abi zastanawiają się i próbują dociec jak mogło do tego wszystkiego dojść. Mamy tutaj klasycznie sformowany efekt kuli śniegowej, gdzie problemy się nawarstwiają lub jak kto woli, po "nitce do kłębka", gdy chronologicznie ułożony ciąg wydarzeń z przeszłości staje się odpowiedzią na teraźniejszą sytuację. Mogłoby się wydawać, że o wiele ciekawsze byłoby luźne ułożenie tych wydarzeń, ale ja wolę, gdy linia przeszłości jest ułożona właśnie w ten prosty sposób, bo o wiele łatwiej było mi połapać się w tym, z czym Olivia musiała się zmagać przed śmiercią.
A przeciągu tych kilku rozdziałów, gdy narratorem jest właśnie Olivia dowiadujemy się całkiem sporo, a książka obfituje w wiele ciekawych wydarzeń. W jej relacji dużo dowiadujemy się o jej przeszłości, o tym, kim naprawdę była, a nie na jaką wyglądała w oczach matki. Poznajemy ją jako dziewczyną podatną na wpływ innych, trochę zakompleksioną i zmęczoną ciągłymi granicami, jakie wyznaczyła jej nadopiekuńcza Abi. Odkrywamy jej myśli, miłostki, marzenia i niezrealizowane plany. Zostajemy powiernikami jej najgłębiej skrywanych tajemnic, które po części stały się przyczyną jej tragicznego losu. Jesteśmy biernymi widzami jej tragedii, nie mogąc zrobić nic, by zapobiec tym wydarzeniom, przez co podczas czytania targa nami niejednokrotnie zwykła, ludzka bezradność. Ale to nie wszystko.
Jednym z pobocznych wątków książki jest próba odnalezienia ojca Olivii, którego dziewczyna na przekór matce chce poznać. Za pośrednictwem Olivii poznajemy trochę dawnego życia Abi, odkrywamy jej przeszłość i to, że nie tylko Olivia potrafi nieźle kłamać. Cała książka poniekąd opiera się na zaglądaniu do duszy bohaterów poprzez przedstawienie ich z kilku perspektyw za pośrednictwem innych bohaterów. Osobiście uwielbiam, gdy autorzy decydują się na taki zabieg, gdy wydaje nam się, że postać znamy, a nagle w oczach innej bohaterki zaczyna błyszczeć w innym świetle i przez to poznajemy ją od innej strony. To zawsze nadaje jej głębi i prawdziwości, sprawiając, że jej zachowanie jest lepiej umotywowane, a czyny nabierają większego znaczenia. To psychologiczne odniesienia do zrozumienia osoby poprzez spoglądanie na nią oczami innych naprawdę ożywia wyimaginowane postaci z kartki, sprawiając, że ich problemy wydają się nam bardzo bliskie.
Książka w fascynujący sposób ukazuje rozterki zarówno matki jak i córki, zagubionej nastolatki, konsekwencje złych decyzji i to, jak życiorys może zostać nagle i niesprawiedliwie urwany, gdzieś po środku opowieści. Autorka świetnie poradziła sobie z zarysowaniem okoliczności, jakie w bezpośredni lub pośredni sposób wpłynęły na to, co stało się z Olivią. Mnogość wątków i wydarzeń nie przytłacza, a fabuła jest spójna i daje całkiem niezły obraz zarówno postaci Olivii, jej stosunków z matką, jak i wszystkiego, co znajduje się około tej historii. Już dawno nie czytałam książki, która mnie po prostu wciągnęła swoim klimatem, tajemnicą i czymś, co chwyciło mnie za serce, a czego nie potrafiłam nazwać... nostalgią za młodo utraconym życiem, smutkiem z powodu cierpienia Abi po śmierci córki, czy kruchością ludzkiego życia w ogóle? Nie potrafię tego do końca stwierdzić. Wiem tylko tyle, że ta historia mnie po prostu wciągnęła. Żyłam nią. tak samo jak Abi chciałam się dowiedzieć co takiego stało się z Olivią, martwiłam się o jej dziecko. Może to dziwnie zabrzmi, ale zżyłam się z tymi bohaterami, z tą historią, a zwłaszcza z postacią Olivii, z którą potem musiałam się pożegnać i naprawdę to odczułam, zalewając się łzami i zadając to klasyczne pytanie: "A co by było, gdyby... gdyby kłamstwa i niedopowiedzenia można było cofnąć?
Może nie jest to książka jakaś mocno odkrywcza, przełomowa, znacząca, rzucająca nowe światło na istotne dla człowieka rzeczy, bo wiele na pewno gdzieś już było i zostało powielonych, ale... who cares? Ważne są emocje, a ta książka naprawdę mnie poruszyła. Gdzieś podrażniła wrażliwą strunę we mnie, sprawiając, że czułam emocje do samego końca, drżąc z przejęcia podczas czytania, zwłaszcza końcówki. To było jak oglądanie filmu, z gatunku, które lubię: coś się zdarzyło, mamy przedstawioną historię życia i na końcu piekielnie smutny, ale piękny finał, pełen pogłębionej refleksji i wniosków. A wniosek jest taki, że...
To nie jest tylko książka o utracie dziecka. Ani nawet o tym, że własne dzieci mogą okazać się naszą największą tajemnicą. Tak naprawdę ciężko stwierdzić o czym ta książka nie mówi, bo zawiera w sobie tak wiele problemów z życia codziennego, że każdy na pewno znajdzie coś dla siebie. Powiem Wam czym jest ta książka dla mnie.
"Ostatnia noc Olivii" to dla mnie książka o poszukiwaniu szczęścia w nieszczęściu, przysłowiowym "move on" i nie poddawaniu się rozpaczy, nawet w obliczu największej tragedii. Autorka w pięknych słowach ukazuje nam ludzkie uczucia i sposoby radzenia sobie w obliczu zetknięcia z niewyobrażalną tragedią. Dla wielbicieli gatunku to świetna powieść psychologiczna z dobrze zarysowanym wątkiem kryminalnym, który z jednej strony wciąga czytelnika w świat własnych słabości i ciemnych, często nieczystych myśli, a z drugiej porusza tragizmem i siłą ludzkiego serca. To emocjonalny twister, któremu czytelnik nie może się oprzeć i wpada w niego po uszy, doznając zawrotów głowy. Ale zatrzymaj się czytelniku, bo "czas płynie szybko, a tak naprawdę mija w mgnieniu oka".
Zacznę może od tego, że książka już na samym wstępie zdradza co takiego wydarzyło się tytułowej Olivii. Dziewczyna w dziwnych okolicznościach spadła z mostu i na skutek upadku, dochodzi u niej do śmierci mózgu. Jej matka z wielkim trudem przyjmuje do wiadomości wieść o utracie swojej jedynej córki, zwłaszcza, gdy przy okazji dowiaduje się, że Olivia nosi w nosie...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Jedyne marzenie" to romans historyczny, który przenosi nas do czasów edwardianskich z początku XX wieku. Tatiana Wasiliewna Makarowa, córka carskiego urzędnika, prowadzi spokojne życie w rodzinnym majątku pod Kownem. Od dzieciństwa jako najmłodsze dziecko i jedyna córka, wychowuje się w otoczeniu trójki braci, łamie konwenanse i nie zachowuje się jak panienka z dobrego domu. Czas spędza z dziećmi zarządcy fowarku i z synem kowala z pobliskiej wsi, którym obdarza pierwszym, młodzieńczym uczuciem.
Czas jednak weryfikuje ich przyjaźń, kiedy na wierzch wypływają różnice klasowe i społeczne oczekiwania, przeciwko którym dziewczyna się buntuje. Niespodziewanie spotyka na swojej drodze przystojnego kadeta carskiej armi Pawła Orłowskiego, który głęboko wyrywa się w jej pamięci i sercu. Niestety ten zakochany w innej kobiecie, nie odwzajemnia uczucia Tanji. Młoda kobieta z czasem poddawana jest kolejnym życiowym próbom. Prowadzi życie towarzyskie, próbuje spełniać marzenia oraz musi się mierzyć ze stratą bliskich, niepokojami społecznymi i widmem niejednej wojny.
Czy Tatianie uda się zbudować swoje szczęście w czasach, kiedy kobiety miały jasno określoną rolę? Czy spotka na swojej drodze prawdziwą miłość?
Autorka rysuje dla nas piękny świat - pełny imponujących, elegancko urządzonych rodowych posiadłości, bali i rautów socjety oraz konnych wycieczek po obsianych zbożami polach. Pokazuje nie tylko życie w blichtrcie śmietanki towarzyskiej, ale i dolę prostych włościan. Cenię tę powieść właśnie za doskonale ukazanie realiów świata, który już odszedł, a dzięki kartom powieści wraca do nas w niemal fotograficznej formie.
W powieści spotkamy rzeszę ciekawych, dobrze wykreowanych postaci. Jedne będą wzbudzać w nas sympatię, innych łatwo można nienawidzić. Pomimo tego, iż główna bohaterka bywała dla mnie irytująca, byłam zaintrygowana, czy spotka ją szczęśliwe zakończenie. To silna kobieta w czasach, kiedy kobiety dopiero odkrywały swoją siłę. Dużo bardziej trudną moralnie w ocenie jest dla mnie postać Pawła Orłowskiego. Jego postępowanie nie zawsze było dla mnie jasne, nie pochwałam jego wyborów oraz pogoni za niespełnioną miłością do Eweliny Sorokiny. Postacią zaś, która zyskała moją dozgonną miłość jest Misza Makarow. Mam nadzieję, że doczeka się swojej własnej historii. Występują tam bohaterowie o czarnych sercach, ale też w odcieniach szarości.
Autorce udało się stworzyć niezwykle wciągającą, ciekawą fabułę, w której oprócz wątku romantycznego, tłem są wydarzenia wojny rosyjsko-japońskiej i późniejsze, aż do rozpoczęcia I wojny światowej. Czego mi jednak zabrakło to momentu zaskoczenia. "Jedyny walc" zakończył niespodziewany, dramatyczny plot twist. W II tomie mi tego zabrakło. Historia, choć miała ciekawe zwroty akcji, była bardziej spokojna a rozterki uczuciowe bohaterów nie trzymały tak w napięciu jak w przypadku Eweliny, Aleksandra i Paszki. Nie mniej jednak historia opowiedziana oczami Tatiaszki jest warta poznania. We współczesnej literaturze brakuje bowiem historii kobiet, które nie boją się sięgać po to, czego pragną, ale są przy tym cierpliwe, wyrozumiałe i wytrwałe. Tatiana jest jedną z tych bohaterek, która będzie budzić w czytelniku skrajne emocje. Będzie jej współczuć i burzyć mu krew, ale ja niezmiernie lubię takie slodko-gorzkie opowieści.
"Jedyne marzenia" to barwna historia o młodej kobiecie, którą lata nauczyły z pokorą podchodzić do tego, co daje nam los. Kobiecie, która uczy się czym jest prawdziwa wolność i miłość, która ciągle wierzy, że spełni się jej to jedno, jedyne marzenie...
"Jedyny walc" i "Jedyne marzenie" to powieści, które obie szczerze polecamy każdemu wielbicielowi romansów z historią w tle.
"Jedyne marzenie" to romans historyczny, który przenosi nas do czasów edwardianskich z początku XX wieku. Tatiana Wasiliewna Makarowa, córka carskiego urzędnika, prowadzi spokojne życie w rodzinnym majątku pod Kownem. Od dzieciństwa jako najmłodsze dziecko i jedyna córka, wychowuje się w otoczeniu trójki braci, łamie konwenanse i nie zachowuje się jak panienka z dobrego...
więcej Pokaż mimo to