-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2024-03-14
2024-02-05
Mam mieszane uczucia.
Pierwszą część przeczytałam dość szybko i z zaciekawieniem (znałam autorkę i to opowiadanie jeszcze z Wattpad, byłam ciekawa jak zmieniła fabułę na rzecz książki papierowej). I nawet niejako broniłam książkę przed krytycznymi komentarzami, zalecając by przymykać oko na "całokształt powagi". Nawet na okładce jest napisane, że to komedia erotyczna, więc dobrze było właśnie tak na nią patrzeć.
Ale druga część, szczerze mówiąc, trochę mnie wymęczyła. Jednak fabuła potoczyła się inaczej niż na Wattpad.
Były momenty, że czytałam szybko i byłam ciekawa co będzie dalej, później nadchodziły momenty, gdzie fabuła straszliwie mi się ciągnęła, w zasadzie nic się nie działo, poza kolejnymi opisami imprezy i wtedy przychodziły kolejne opisy, które jednak były dowodem na rozwój akcji.
Nie raz i nie dwa zniesmaczyły mnie opisy scen erotycznych. Ja nie lubię jak opisane są one w bardzo otwarty sposób i prostym słownictwem. Każdy pisze jak lubi, ale to akurat mnie odrzuca od takich książek.
Ogólnie bardzo lubię jak w książce przedstawiona jest przemiana głównego bohatera męskiego. Jak on sobie zdaje sprawę, że jednak nie chce być wiecznym kawalerem, tylko chce tą jedną konkretną. Ale szczerze tutaj nie poczułam tego, nie zżyłam się, nie odczuwałam ich emocji na własnej skórze.
Były śmieszne momenty, były ciekawe. Ale ogólnie to druga część jest gorsza niż pierwsza.
Uważam, że wątek Aleksandry lepiej był opisany na wattpadzie, tutaj trochę tak po macoszemu jest potraktowany. Wątek z ojcem Pauli też, tak jakby nieskończony.
Jedni bohaterowie byli fajni i sympatyczni, tak jak Fiord, a innych nie polubiłam nawet przez dwie części tak jak Agnieszki.
I szczerze to kompletnie nie rozumiem zakończenia. Epilogu. Tej historii z Fiordem, Muchą i jej babcią. I tym kotem. Nic nie rozumiem z tego i to właśnie zaważyło na mojej końcowej ocenie.
Oceniam na sześć gwiazdek, nie było źle, nie było też dobrze, ale nadal uważam, że należy czytać ją z przymrużeniem oka.
Mam mieszane uczucia.
Pierwszą część przeczytałam dość szybko i z zaciekawieniem (znałam autorkę i to opowiadanie jeszcze z Wattpad, byłam ciekawa jak zmieniła fabułę na rzecz książki papierowej). I nawet niejako broniłam książkę przed krytycznymi komentarzami, zalecając by przymykać oko na "całokształt powagi". Nawet na okładce jest napisane, że to komedia erotyczna,...
2023-12-30
Pierwszy raz z historią Grzegorza i Pauli spotkałam się jeszcze na Wattpad, gdzie autorka tam to właśnie publikowała. Pamiętam, że spodobało mi się to opowiadanie i jako jedno z nielicznych śledziłam na bieżąco, ale później przez różne zmiany w moim życiu zabrakło mi na to czasu i porzuciłam je gdzieś w połowie drugiej części. Później próbowałam je odszukać, ale już go nie było i nie od razu zorientowałam się, że autorka to wydała. A gdy w ręce wpadły mi książki, musiałam je mieć, chociażby dlatego, żeby sprawdzić jak bardzo książka różni się od pierwowzoru i jak się skończy.
A więc, jest kilka różnic, ale powiedziałabym, że na lepsze. Historia jest dość lekka w odbiorze. Opowiada nam perypetie młodych ludzi, kobiety, która ma pecha w miłości, została zdradzona, oszukana, nie ma najlepszego kontaktu z matką i siostrą, w rodzinie czuje się jak wyrzutek.
I o mężczyźnie, który aktualnie jest miejscowym playboyem w sile wieku, z panienkami na wyciągnięcie ręki, z kumplem, który umie się dobrze zabawić i życiem bez zobowiązań, do tego nasz główny bohater taszczy też ze sobą niewidzialny bagaż przeszłości, bagaż błędów jego ojca, które - jak mu się wydaje - teraz są jego błędami.
To wszystko to małe i większe dramaty ludzkie, które w różnym stopniu spotykały, spotykają i będą spotykały różnych ludzi.
Paula jest wrażliwą dziewczyną marzącą o miłości, Grzegorz to wolny strzelec, który boi się zobowiązań i o wiele lepiej odnajduje się w relacji opartych tylko na samym seksie. Różnią się od siebie i to bardzo, zupełnie skrajnych rzeczy oczekują od życia, ale jak można się domyślić pojawia się między nimi chemia. Paula przyznaje to i potrafi nazwać to odpowiednim słowem o wiele szybciej niż Grzegorz, a on walczy, dzielnie walczy ze sobą, z Paulą, z całym światem, aby tylko nie nazwać tego co czuje do tej dziewczyny.
Większość ich perypetii przedstawiona jest w konwencji komedii, dużo śmiechu, zabawnych tekstów, żartów. A tam gdzie robi się odrobinę poważnie, to nadal nie na tyle żeby wyciskało łzy. Nie odczuwa się tego jako dramatu.
Bohaterowie też są spoko. Mucha jest genialna, uwielbiam ją, czy Paula jest rozchwiana i czy potrzebuje terapii? ( A kto dziś nie potrzebuje? 😉 I w ogóle to już widzę te tabuny młodych dziewczyn, które są takie mądre życiowo, bo takie się urodziły i dojrzałe i nigdy nie popełniły żadnego błędu. I nie potrzebują poznać życia i uczyć się siebie bo już wszystko mają w małym paluszku. Nie obrażam nikogo, ale no bądźmy szczerzy, kto z nas nie popełnił nigdy żadnego błędu? No kto? - to w odpowiedzi na jedną z opinii.)
Grzegorz, to na pewno potrzebuje terapii, ale mi na przykład podobała się przemiana jak w nim zachodziła, gdy zaczynało zależeć mu na Pauli, ale nie potrafił odpowiednio tego nazwać, albo nie chciał. 😉
No i jego mama, prawdziwe złoto. 😅
Nie wiem dlaczego ale nie polubiłam Agi, jakaś taka nudna mi się wydała i w sumie jej wątek bez większego znaczenia.
Tak samo jak wątek z Laurą i Marcelem, też nie przypadł mi do gustu. I wtedy chyba jedyny raz przewróciłam oczami, gdy Paula zaczęła o nim rozmyślać.
Podsumowując całokształt. Czy lubię romanse? Lubię, ale z reguły bardziej wolę te z większą głębią, ze szczyptą dramatu, z delikatnie opisanymi scenami erotycznymi, które w większości zostawione są do wyobraźni czytelnika, niż te z dosłownymi opisami, z wulgarnym słownictwem, z przedmiotowym traktowaniem kobiet, tak jak mieliśmy tutaj, ale jakoś szybko udało mi się przez to przebrnąć, choć nie ukrywam kilka razy zgrzytając zębami.
Z drugiej strony można to podciągnąć pod dobrą kreację bohaterów. Nie przepadam za przekleństwami w książce, ale dzięki nim taki Grzegorz wydaje się bardziej realistyczny. Bardzo, bardzo nie polubiłam Andrzeja, wątki z nim, jego tok myślenia wywoływały we mnie lekkie obrzydzenie. To taki prymityw, ale dzięki jego obecności w książce dostrzegamy kontrast w życiu Grzegorza, gdy poznaje Paulę.
Zastanawiam się jakby takie książki wyglądały bez takich bohaterów, bez takich wątków, bez męskich bohaterów, którzy szukają tylko przygód. No i jak? Raczej mdło. Taka historia nie miałaby smaku, gdyby od pierwszej do ostatniej strony było tylko szczęście, miłość, motylki i płynący po tyłku lukier. No nie. Tak samo jak w życiu, nie codzień świeci słońce, nie spotykamy tylko dobrych i szczerych ludzi, a miłość czasem rodzi się w bólach.
Więc ta historia choć momentami może faktycznie nieco przerysowana, to może mieć swoje odbicie w świecie realnym, skądś te pomysły trzeba w końcu brać.
A w kwestii ostatnich opinii, bardzo krytycznych, negatywnych słów odnośnie autorki i obrażania jej czytelniczek (cytuję: "debilna książka, dla debilek, które potrzebują faceta aby być szczęśliwa") no trochę słabo dziewczyny.
Rozumiem, że każdy ma prawo do oceny różnych rzeczy i nawet do wypowiedzenia się negatywnie w danej sytuacji, ale szanujmy się nawzajem. Nie ma co obrażać kogoś tylko dlatego, że nie podoba mi się coś, co podoba się komuś innemu. Bo jeśli mi się nie podoba, to trzeba to spalić na stosie, co nie?
I nie zgadzam się z tym, że autorka nie miała pomysłu o czym napisać. Otóż nie, autorka miała pomysł i napisała. Napisała komedie romantyczną, o kobiecie która marzy o miłości, o mężczyźnie który chce tylko przygody, o tym co się dzieje, gdy ich drogi się krzyżują i o tym jakie zmiany w nich zachodzą, gdy dociera to do nich.
Mnie to w ogóle nieustannie bawią ludzie, którzy nie lubią romansów, "bo głupie, bo płytkie" ale i tak czytają. Po co? Tylko po to, żeby skrytykować? To tak jak ja, gdzie nie przepadam za science-fiction, ale czytała bym z uporem i wszystkie negatywnie oceniała, "bo gniot, bo słabe". No nie.
Ludzie, czytajcie książki, które lubicie, takie które wydają się wam ciekawe, to będziecie czytelniczo o połowę szczęśliwsi i nie będziecie musieli na darmo wylewać jadu, na coś co tak naprawdę w ogóle Was nie obchodzi. 😉
Czy ta książka to wniosła literatura piękna? No nie. Ani ona wzniosła, ani literatura piękna, ta książka to komedia romantyczna (co napisane było nawet na okładce), więc oceniajmy ją według skali nadającej się dla komedii romantycznej. Traktujmy ją jak komedię romantyczną i nie szukajmy w niej czegoś czego na pewno tam nie ma. I nie krytykujmy słonia, że nie ma gracji baletnicy.
Rzadko sięgam po książki z tego pułapu, ale teraz tego potrzebowałam. Mam za sobą literaturę wojenną, ciągiem przeczytanych chyba pięć książek, które niezbyt miło śniły mi się po nocach, więc potrzebowałam czegoś lekkiego, co pozwoli mi psychicznie odpocząć i zrelaksować się. I właśnie decydując się na lekki romans, a dokładnie komedię romantyczną dokładnie to dostałam.
Moja ocena 7/10. Całkiem przyjemnie się czyta, jeśli dostosuje się wymagania do tego co się ma. Polecam. ;)
Pierwszy raz z historią Grzegorza i Pauli spotkałam się jeszcze na Wattpad, gdzie autorka tam to właśnie publikowała. Pamiętam, że spodobało mi się to opowiadanie i jako jedno z nielicznych śledziłam na bieżąco, ale później przez różne zmiany w moim życiu zabrakło mi na to czasu i porzuciłam je gdzieś w połowie drugiej części. Później próbowałam je odszukać, ale już go nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-26
Gdy przeczytałam kilka pierwszych zdań, wiedziałam, że ta książka mną wstrząśnie. I wstrząsnęła. Ale zanim zaczęłam czytać, spodziewałam się zupełnie czegoś innego.
Od kilku tygodni czytam niemal ciągiem, książki z gatunku powieść historyczna. "Słowik" to chyba piąta z kolei. Każda z nich w mniejszym bądź większym stopniu podobała mi, pochłaniałam je niemal na jednym wdechu, ale po "Słowiku", widzę jak bardzo się różnią.
Teraz mi się nasuwa na myśl, że tamte książki choć nie były złe, (nadal moja ocena jest pozytywna) to były czymś w rodzaju słodko gorzkiej wojennej obyczajówki z delikatnym romansem. I szczerze, tego samego spodziewałam się tutaj. Byłam pewna, że to będzie kolejna książka w której Niemiec zakochuje się w kobiecie, która stoi po drugiej stronie barykady i że po zakończeniu wojny znów się spotkają i będą żyli długo i szczęśliwie.
Nic bardziej mylnego.
Przez chwilę myślałam, że wątek Vianne i Becka właśnie taki będzie i chociaż wydarzenia z ich udziałem, można by uznać za jakiś zalążek, to jednak dalsze losy Becka bezwarunkowo rozwiewają wątpliwości. Byłam naprawdę totalnie zaskoczona i nie spodziewałam się takiego obrotu akcji.
Ogólnie książka, to nie jest żadna lekka przygodówka z wojną w tle. To jest dramat, w pełnej swojej mocy ukazujący cierpienie, ból, śmierć, stratę najbliższych osób, życie w ciągłym strachu, walkę o przetrwanie, próby chronienia swoich dzieci, potworności jakich doświadczali wszyscy ludzie i jeńcy wojenni i kobiety, które zostały same w domach.
A opisana w niej miłość, nie jest wzniosła, romantyczna i przepełniona pożądaniem
Moim zdaniem to raczej tylko subtelne opisy tej miłości, które najwyraźniej ją określają przez czyny na jakie decydowali się bohaterowie, aby ratować tych których kochali.
Autorka tworząc fabułę zawarła w niej całą paletę emocji i uczuć, nawet tych wyciskających łzy i rozrywających serce, a może przede wszystkim tych.
Pięknie opisana relacja siostrzana i przemiana obu kobiet, zresztą nie tylko ich.
Ja do samego końca źle obstawiałam siostrę, która opowiada o swoich losach z perspektywy pięćdziesięciu lat po wojnie. Dopiero ostatnie strony ukazały mi prawdę.
Zakończenie totalnie mnie wzruszyło, zaskoczyło i niewidzialną ręką ścisnęło za gardło.
Podobała mi się ta książka, która w szczegółach zawarte ma całe piękno tej potwornej historii. Jest bardzo emocjonująca i osobiście uważam, że warta jest przeczytania.
Gdy przeczytałam kilka pierwszych zdań, wiedziałam, że ta książka mną wstrząśnie. I wstrząsnęła. Ale zanim zaczęłam czytać, spodziewałam się zupełnie czegoś innego.
Od kilku tygodni czytam niemal ciągiem, książki z gatunku powieść historyczna. "Słowik" to chyba piąta z kolei. Każda z nich w mniejszym bądź większym stopniu podobała mi, pochłaniałam je niemal na jednym...
2023-11-03
Generalnie to nie spodziewałam się tego, co dostałam.
Przez cały czas czytania tej książki, towarzyszyły mi przeróżne emocje. Od ciekawości, do niedowierzania, a może nawet złości, gdy na przykład Astrid kolejny raz zakradła się do domu Waltera, aby dostarczyć mu list. Od podekscytowania, do strachu, gdy Walter otworzył okno i grał na fortepianie, a później cała ta akcja z łapaniem kobiet na tej ulicy, aby ją odnaleźć, (bałam się, że jednak chce ją zabić), niestety pojawiła się też odrobina znużenia, gdy były rozdziały z perspektywy Zośki. (Moim zdaniem średnio to pasowało do całej fabuły, poprowadzone były też dość nudno, ale po przeczytaniu całości, zrozumiałam, że ten zabieg był bardzo potrzebny, żeby wątki się połączyły.) Było też niezrozumienie, niektórych decyzji autorki i rozczarowanie np już na samym początku (wynikające z niewiedzy, gdy myślałam, że tym niemcem na procesie jest Walter) albo np średnio mi się podobał fakt, że o śmierci Waltera, dowiedzieliśmy się z perspektywy Zośki, bo mi emocje trochę opadły i już miałam taki smutek, że jednak im się nie udało. To wszystko aż do radości, wzruszenia i niedowierzania, gdy przeczytałam zakończenie. Wtedy wszystkie rzeczy, których nie rozumiałam stały się jasne, a całość historii logiczna i klarowna.
Więc wszystkie moje powyższe "za i przeciw" dało się wytłumaczyć, gdy przeczytałam całość. Autorka zafundowała mi prawdziwy rollercoaster. Więc brawo za to.
Ale są rzeczy, które oceniam na minus.
Mianowicie uważam, że tytuł trochę wprowadza w błąd. Ponieważ "Złodziejką listów" została nazwana Zośka, przez Davida i to nie dlatego, że cokolwiek mu ukradła, tylko on tak powiedział w przypływie emocji. Sama fabuła w przewadze opowiada o Astrid i Walterze. To Astrid pisała do niego listy miłosne i to te listy tak naprawdę ją uratowały i dzięki nim on cokolwiek o niej wiedział. Więc owszem, listy odegrały znaczącą rolę w historii ich miłości, ale nie dzięki Zośce, która miała rolę drugoplanową. Więc tego zagrania totalnie nie rozumiem i nie zgadzam się z nim. Bo tytuł powinien odnosić się do głównych bohaterów, a nie do bohaterki pobocznej, która też nie miała wielkiego znaczenia.
Historia Astrid i Waltera, była dla mnie bardzo wzruszająca i piękna. Od początku do końca. Niesamowicie grała na emocjach świadomość, że on jednak jej szukał, że był w niej zakochany i chciał jej pomóc, że zrobił dla niej te wszystkie rzeczy. Jedynie mam taki mały niedosyt, że nie było jego perspektywy. Myślę, że wątek z jego punktu widzenia dodał by trochę głębi do emocji.
No i ciekawym zagraniem wydaje się epizodyczna rola doktor Alicji Sambor z "Lekarki nazistów". To daje taką szeroką perspektywę, że ta wojna nie odebrała wszystkiego tylko jednym ludziom i, że nie tylko ta jedna para miała swoje dylematy i rozterki, tylko są też inni, którzy doświadczyli jego cierpienia.
Ale ocena obniża się po tym nietrafionym tytule i mało ciekawym wątku z Zośką, choć wiem, że był tym łącznikiem. I pytaniem sędziego o Kazika. Trochę dziwnie naciągane, że akurat po tylu latach sędzia wiedział, że ona kiedyś miała z nim kontakt.
Książkę oceniam na 8 gwiazdek. Mimo wszystko warto przeczytać i wyrobić sobie swoje zdanie.
Generalnie to nie spodziewałam się tego, co dostałam.
Przez cały czas czytania tej książki, towarzyszyły mi przeróżne emocje. Od ciekawości, do niedowierzania, a może nawet złości, gdy na przykład Astrid kolejny raz zakradła się do domu Waltera, aby dostarczyć mu list. Od podekscytowania, do strachu, gdy Walter otworzył okno i grał na fortepianie, a później cała ta akcja...
2021-05-22
Odkąd tylko pamiętam broniłam się przed sięgnięciem po książkę o Harrym Potterze. Zawsze mówiłam, że nie lubię fantastyki, że to nie dla mnie, że mnie to nie zaciekawi. I nawet argument, że miliony osób na całym świecie zaczytują się w losach małego czarodzieja do mnie nie przemawiał, po prostu nie i koniec. Aż w końcu po dwudziestu jeden latach od premiery pierwszej książki w naszym kraju i po trzynastu latach od ostatniej, namówił mnie do tego mój mąż. I to była jedna z moich lepszych, jeśli nie najlepsza decyzja czytelnicza.
Jestem zachwycona! Po prostu oczarowana. To jest coś niesamowitego. Pani J. K. Rowling ma niesamowity talent. Jestem pełna podziwu dla tak skomplikowanej i zawiłej akcji, która jednocześnie nie jest nudna, nie ciągnie się jak flaki z olejem, nie jest niezrozumiała albo nielogiczna. W całej tej historii jest wszystko tak jak być powinno.
Bohaterowie mają cudowne osobowości. Cała trójka małych czarodziejów jest idealnie dobrana aby mogli się przyjaźnić.
Jeśli chodzi o same wydarzenia w ostatniej części, to przyznaję z ręką na sercu, że jest mi wstyd za to, że tak pochopnie osądziłam Snape w poprzednich częściach. Gdy się dowiedziałam całej prawdy, to siedziałam i płakałam, po prostu płakałam. Takiego zaskoczenia nie spodziewałam się ani przez chwilę. Do samego końca byłam pewna, że Sewerus zdradził Dumbledore, a to wcale tak nie było. Nie dość, że on go nie zdradził, to jeszcze pomagał Harremu. Chronił go przez te wszystkie lata, narażając swoje życie. To był szok.
A największym przeżyciem dla mnie był moment, gdy Harry oglądał wspomnienia Snape. Scena gdy Sewerus prosi Dumbledore o to, aby ukrył gdzieś Lily i jej rodzinę, okropnie mnie wzruszyła. Dotknęła moje najczulsze miejsce w głębi serca, sprawiając, że moje uprzedzenia do profesora eliksirów nagle gdzieś zniknęły, a na ich miejsce pojawiły się współczucie, żal i smutek. I przede wszystkim zrozumienie jego zachowania.
Następna rzecz, przez którą zrozumiałam, że ta historia zostanie we mnie już na zawsze, był moment gdy Sewerus pokazuje Dumbledorowi swojego patronusa.
"-Przez te wszystkie lata?
-Zawsze." - odpowiedział Snape.
Chwila, w której z całą mocą uświadomiłam sobie, że Sewerus Snape, przez całe życie kochał Lily Potter, a po jej śmierci cierpiał w milczeniu, zmieniła moje podejście do niego. Nigdy się nie podejrzewałam o to, ale później, gdy przypominałam sobie jak Voldemort zabija go, nie potrafiłam powstrzymać żalu i łez, za nim bo wbrew mojej pierwszej opinii to wcale nie był zły bohater.
Książka nie mogła skończyć się lepiej, chociaż po drodze życie straciło wiele osób. Smutno mi z tego powodu, ale wiem, że gdyby nikt nie stracił życia w walce z tak potężnym czarnoksiężnikiem, cała historia byłaby trochę zbyt cukierkowa.
To była fantastyczna przygoda. Jestem szczęśliwa, że mogłam poznać losy Harrego Pottera, nawet tyle lat po ujrzeniu przez nich światła dziennego.
To historia o przyjaźni, o miłości, o lojalności i oddaniu, o walce, o uporze, o sile by stawić czoła przeciwnościom losu. To historia smutna ale za razem szczęśliwa.
Polecam każdemu dziecku i każdemu dorosłemu, tutaj wiek nie ma znaczenia. Ta historia pokazuje, że miłość i dobro zawsze wygrywa, choćby nie wiem jak kręta droga prowadziła do zwycięstwa.
Odkąd tylko pamiętam broniłam się przed sięgnięciem po książkę o Harrym Potterze. Zawsze mówiłam, że nie lubię fantastyki, że to nie dla mnie, że mnie to nie zaciekawi. I nawet argument, że miliony osób na całym świecie zaczytują się w losach małego czarodzieja do mnie nie przemawiał, po prostu nie i koniec. Aż w końcu po dwudziestu jeden latach od premiery pierwszej...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-16
Lubię książki o książkach. To taki osobny typ literatury, który budzi we mnie jakąś ciekawość. Tym razem też tak było. Rzucone hasło "świat w którym książki są zakazane" obiecywało dobrą opowieść, działająca na wyobraźnię i wrażliwość. Czy u mnie zadziałało?
Zadziałało ale nie w stu procentach. Pomysł na książkę jest świetny, nigdy jeszcze się z takim nie spotkałam, więc nie jest oklepany. Wykonanie jest bez zarzutu. Opisy, słownictwo to bajeczna robota. Ciekawy styl pisania, taki powiedziałabym, że momentami eteryczny, bardzo delikatny i subtelny, ale oddający obraz wydarzeń. Subtelnie opisany wątek miłosny głównych bohaterów, za co autorce należy się ogromny plus. Bo gdybym wiedziała, że to romans dwóch mężczyzn nie wiem czy bym sięgnęła po nią tak chętnie.
Ogólnie historia jest dość ciekawa, a przy tym nieprzytłaczająca, aczkolwiek mam taki niedosyt jeśli chodzi o wątek typowo książkowy. To znaczy okładka przedstawia opis o świecie w którym książki są zakazane, w których można zamknąć nasze wspomnienia i owszem ten wątek jest zawarty, ale mam wrażenie, że dość po macoszemu potraktowany. Pierwsze skrzypce grają Lucjan i Emmet i cała tą obyczajowa otoczka wokół nich, a książki ta ich moc, są dopiero za nimi. Więc stąd moje słowa, że książka choć dobrze napisana, bardzo mi się podobała, nie dotknęła mojej wrażliwej duszy w całości.
Osobiście przypisała bym tę książkę do kategorii literatura piękna, a nie science fiction, ale nie mniej jednak polecam, bo warta przeczytania.
Lubię książki o książkach. To taki osobny typ literatury, który budzi we mnie jakąś ciekawość. Tym razem też tak było. Rzucone hasło "świat w którym książki są zakazane" obiecywało dobrą opowieść, działająca na wyobraźnię i wrażliwość. Czy u mnie zadziałało?
Zadziałało ale nie w stu procentach. Pomysł na książkę jest świetny, nigdy jeszcze się z takim nie spotkałam, więc...
2023-09-08
Mam bardzo mieszane odczucia w stosunku do tej książki. Z jednej strony wiem, że to klasyk - dla wszystkich, bez względu na wiek. Znalazłam w tej książce mnóstwo pięknych cytatów, które są taką życiową prawdą zawartą w pigułce, a z drugiej strony są fragmenty, który nie do końca zrozumiałam, chociaż może nie tyle nie zrozumiałam, co nie trafiły do mnie, nie poruszyły tej najwrażliwszej struny w mojej czytelniczej duszy.
Być może tę książkę można interpretować na różne sposoby, w zależności co nam akurat w duszy gra?
Ta historia dla mnie, to taka mieszanka wrażliwości i szorstkości przyziemnego życia.
Mam bardzo mieszane odczucia w stosunku do tej książki. Z jednej strony wiem, że to klasyk - dla wszystkich, bez względu na wiek. Znalazłam w tej książce mnóstwo pięknych cytatów, które są taką życiową prawdą zawartą w pigułce, a z drugiej strony są fragmenty, który nie do końca zrozumiałam, chociaż może nie tyle nie zrozumiałam, co nie trafiły do mnie, nie poruszyły tej...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-07-30
Fabuła poprowadzona w takim samym stylu, co trzy poprzednie z serii. Zawiła akcja, za co wielkie brawa dla autorki. Nie każdy coś takiego potrafiłby wymyślić.
Mój największy zachwyt to wewnętrzna strona okładki i te mroczne zdjęcia kobiety i mężczyzny. Coś pięknego. Lubię ładne okładki, a ta niewątpliwie taka jest. 😍
Ale dla mnie to nie jest najlepsza książka z całej serii. To znaczy ona nie jest zła. Ale najmniej do mnie trafiła. Michael i Majka skradli moje serce bez dwóch zdań. ♥️
A Jack i Monika niezbyt. Choć to dobrze napisane czarne charaktery, z nimi nie ma miękkiej gry. Ale jakoś nie potrafiłam się z nimi zżyć. Ich działania jakieś były mi bardzo obce, czasem wręcz ciarki strachu szły mi po plecach.
Mimo wszystko Michael choć też gangster wydawał się jakoś mniej bezwzględny. Ja widziałam w nim więcej ludzkich odruchów. I bardziej mnie fascynowała jego miłość do Majki i chęć dbania o nią.
Jack też coś wprawdzie poczuł do Moniki, ale to ich uczucie jakoś mnie nie zafascynowało. Więc książka chociaż w ogólnej ocenie, nie jest zła i w moim odczuciu lepiej napisana niż "irytujący Pan Hunter" to jednak nie jest moją ulubioną z całej serii i nie skradła mojego serca.
Fabuła poprowadzona w takim samym stylu, co trzy poprzednie z serii. Zawiła akcja, za co wielkie brawa dla autorki. Nie każdy coś takiego potrafiłby wymyślić.
Mój największy zachwyt to wewnętrzna strona okładki i te mroczne zdjęcia kobiety i mężczyzny. Coś pięknego. Lubię ładne okładki, a ta niewątpliwie taka jest. 😍
Ale dla mnie to nie jest najlepsza książka z całej...
2023-07-15
Zachwycona debiutem Pani Więcek #góralka i mafioso, pomyślałam, ze skoro tamte książki bardzo mi się spodobały, ta pewnie też trafi w mój gust. Nic bardziej mylnego.
Lubię romanse, ale nie te najniższych lotów. Irytujący Pan Hunter, w prawdzie nie był najgorszy, bo czytałam gorsze, no ale przy górnej granicy smaku też nie jest. Osobiście w kategorii romans wyróżniam: romans dobry i erotyk, których nie lubię.
Ten tutaj nie jest takim erotykiem w stu procentach, ale było kilka dialogów, które mnie zniesmaczyły. (Np, ten o rudym króliczku) i tym samym skutecznie obniżyły moją ocenę.
Poza tym fabuła taka średnio wciągająca, główni bohaterowie raz na siebie lecą, zaraz się odpychają. Czasem były takie dramy, że w sumie nie wiadomo o co chodzi. Nie wiem czy w taki sposób na serio prowadzi się do spółki hotel.
Osobiście uważam, że opis okładkowy nie do końca oddaje treść, ponieważ ten cały Kuźniak jest tam przedstawiony raczej jako natręt, który chce pozbyć się konkurencji i wykupić dworek, a tymczasem to jakiś wiejski gangster, który sprawy załatwia przemocą. Opis nie pokazuje tego dreszczyku emocji, który możemy znaleźć czytając książkę. No i kwestia niewyjaśnionej śmierci właściciela dworki, którego ciało pływało sobie w stawie. Sądzę, że ten wątek można było dalej pociągnąć. Bo niby wieje grozą, ale tak jakoś niezbyt mocno.
No i co dla mnie najgorsze - błędy. Czytając znalazłam kilkanaście literówek. Nie wiem kto to redagował, ale chyba nie przyłożył się do tego zbyt dobrze.
Ostatecznie książka nie jest taka ostatnia, ale zbyt wymagająca też nie, ale ja się nieco rozczarowałam.
Zachwycona debiutem Pani Więcek #góralka i mafioso, pomyślałam, ze skoro tamte książki bardzo mi się spodobały, ta pewnie też trafi w mój gust. Nic bardziej mylnego.
Lubię romanse, ale nie te najniższych lotów. Irytujący Pan Hunter, w prawdzie nie był najgorszy, bo czytałam gorsze, no ale przy górnej granicy smaku też nie jest. Osobiście w kategorii romans wyróżniam:...
2023-06-27
Od początku byłam ciekawa tej książki, ale gdy zaczęłam czytać, miałam wrażenie, że fabułę nie oglądam z samego środka, nie przeżywam jej całą sobą, tylko tylko obserwuję ją z boku, zza szklanej szyby.
Wiedziałam, że książka jest dobra, nie było żadnych błędów ani interpunkcyjnych (co niestety czasem się zdarza), ani żadnych w fabule, żadnych płytkich dialogów, żadnych niespójności w wydarzeniach, no naprawdę nie było się do czego przyczepić, ale jednak czegoś mi brakowało. Nie potrafiłam wczuć się w tą historię w stu procentach. Dopiero pod koniec pierwszej części, poczułam jak otwierają się przede mną drzwi, które do tej pory skrywały przede mną pełnię barw i emocji tej historii.
Ostatecznie książka spodobała mi się. Wciągnęła mnie, a kolejne strony pochłaniałam niemal jedna za drugą.
Bardzo mnie ciekawiło jak dalej potoczą się losy Tully i Kate i okropnie przeżywałam zakończenie. Totalnie mnie zaskoczyło i w ogóle tego wątku się nie spodziewałam.
Myślę, że tę książkę powinna przeczytać każda kobieta. I ta, która wybrała karierę i ta która wybrała pracę w domu i zajmowanie się swoją rodziną. Każda znajdzie w niej coś dla siebie.
I na pewno ta, która postanowiła połączyć życie rodzinne i pracę zawodową, bo to chyba jest najtrudniejsze.
Od początku byłam ciekawa tej książki, ale gdy zaczęłam czytać, miałam wrażenie, że fabułę nie oglądam z samego środka, nie przeżywam jej całą sobą, tylko tylko obserwuję ją z boku, zza szklanej szyby.
Wiedziałam, że książka jest dobra, nie było żadnych błędów ani interpunkcyjnych (co niestety czasem się zdarza), ani żadnych w fabule, żadnych płytkich dialogów, żadnych...
2023-05-19
Bardzo ciężko mi się tę książkę czytało. Nie że względu na formę, ale na treść. Na początku chłonęłam ją jak gąbka wodę, ale gdzieś po połowie musiałam zrobić sobie przerwę, bo nie potrafiłam tego udźwignąć.
Dla mnie osobiście najbardziej bolesny był jej początek i koniec. Bo oba te rozdziały najbardziej skupiają się na życiu Wojtyły. Dokładnie opisują jego decyzje i stawiają konkretne wnioski. Owszem, przez całą jej treść wspominany jest w różnych opowieściach, ale bardziej w kontekście działań innych księży, a początek to taki cios prosto w moje serce, a koniec to nie pozostawiające złudzeń wnioski.
Gdy Karol Wojtyła umierał, miałam niespełna jedenaście lat. Więc wtedy w tamtym czasie, czy jeszcze pod koniec jego panowania, nie wiedziałam nic o tym co się działo za jego pontyfikatu, nie słyszałam o tych wszystkich aferach, o krzywdzeniu dzieci przez księży i absolutnie o jakimkolwiek udziale papieża, w tuszowaniu tych spraw.
Byłam beztroskim dzieckiem, które zostało wychowane w katolickiej rodzinie. Które żyło w otoczeniu ludzi, którzy już za życia uważali go za świętego. Którzy go kochali i podziwiali. Tak więc i ja miałam dla tego człowieka ogromny szacunek, choć nigdy nie miałam okazji aby spotkać go osobiście, podziwiałam go, bardzo szanowałam i na swój sposób kochałam. A jego śmierć, jeszcze jako dziecko, bardzo przeżyłam. Do dnia dzisiejszego pamiętam, transmisje w telewizji z informacją o jego śmierci, później z uroczystości pogrzebowych, i towarzyszący temu wszechobecny przybijający nastrój.
A dziś, niespełna osiemnaście lat, od tamtych wydarzeń, gdy zaczęłam czytać tą książkę, płakałam. Siedziałam i płakałam, bo czułam się oszukana, jak pewnie wiele z nas. Wychowali mnie w kulcie pobożności, prawości, dobroci tego człowieka, w ogromnym szacunku i przekonaniu, że On się nie myli, że On jest dobry, że przecież nigdy nikogo by nie skrzywdził.
I może osobiście nie skrzywdził, ale przykładał rękę do tego, aby tym którzy krzywdzili umożliwić to nadal.
Opinie są bardzo podzielone. Jedni uważają, że nie wiedział, inni że na pewno musiał wiedzieć.
Moje serce bardzo chciałoby go bronić i szczerze przyznać, że na pewno nie wiedział, ale nie potrafię. Chcę być szczera przede wszystkim sama przed sobą i dlatego muszę głośno powiedzieć, że jestem pewna, że Jan Paweł II wiedzial o tym co się dzieje w kościele. Był jego głową, nie mógł nie wiedzieć, to jest niemożliwe. I to łamie mi serce, bo dziś mając prawie trzydzieści lat, czuję się oszukana i upokorzona.
Bo podziwiałam człowieka, który jednak nie był tak nieskazitelny jak sądziłam. A to boli, bo mimo tego żalu jaki mam, mimo złości na całą instytucje kościoła i "wstrętu" do niej, nadal mam mnóstwo ciepłych uczuć dla niego. I szarpie się sama ze sobą, nie potrafiąc odpowiedzieć sobie na pytanie czy był czy nie był tym zły człowiekiem. Czy jego wszelką dobroć, miłość do ludzi, pomoc i zaangażowanie w szerzenie dobra i kontakt z ludźmi, choć w maleńkim stopniu zamazuje jego winę, że jednak wiedział, że dzieci cierpią ale nie zrobił nic. Czy ta doza dobroci i zła w jednej osobie, w ogóle się równoważy?
Myślę, że na te pytania każdy sam powinien sobie odpowiedzieć, we własnym sumieniu.
Bez względu na to jakie będą odpowiedzi, myślę, że tę książkę powinni przeczytać wszyscy, żeby zobaczyć jak bardzo zepsuty od środka mamy kościół, jak bardzo jest przepełniony kłamstwem, obłudą i hipokryzja.
Sądzę, że gdyby Jan Paweł II, wyszedł do ludzi i szczerze przyznał, że w kościele jest problem, to zjednałby sobie więcej ludzi, a dziś byłby wspominany jako człowiek, który walczył z pedofilią w kościele, a nie ją tuszował.
Bardzo ciężko mi się tę książkę czytało. Nie że względu na formę, ale na treść. Na początku chłonęłam ją jak gąbka wodę, ale gdzieś po połowie musiałam zrobić sobie przerwę, bo nie potrafiłam tego udźwignąć.
Dla mnie osobiście najbardziej bolesny był jej początek i koniec. Bo oba te rozdziały najbardziej skupiają się na życiu Wojtyły. Dokładnie opisują jego decyzje i...
2023-02-28
Bardzo spodobał mi się opis tej książki, ale miałam obawę, że gdy zacznę czytać, to pewnie nie będę mogła się wciągnąć w fabułę, bo będzie pewnie za dużo fantastyki, której nie zrozumiem. Cóż za zaskoczenie, gdy wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać strona za stroną, kartka za kartką.
Wbrew temu czego się obawiałam, dostałam piękną historię o miłości, o przyjaźni, o cierpieniu, o smutku, o podjętych decyzjach i konsekwencjach, które trzeba ponieść, o sile, o waleczności, o determinacji, by ratować tych, których kochamy. A w to wszystko w subtelny i wyważony sposób, została wpleciona magia.
Cudowna książka, piękna, delikatna, bardzo czuła i mimo chwytającej za serce fabuły, nieprzytłaczająca. Myślę, że w sam raz dla starszych dzieci (moja czterolatka nie była tym aż tak bardzo zainteresowana. Słuchała na początku ale szybko zapał minął), albo dla dorosłych, którzy chcą spróbować swoich sił z fantastyka, ale w łagodnym wydaniu.
Idealna kombinacja dla mnie, bo nie lubię przemocy w książkach, nie lubię brutalnych scen, i tutaj mimo dawki zła i złych bohaterów to wszystko było dość łagodnie opisane, przy tym sprawiając, że dreszczyk emocji ciągle mi towarzyszył.
Nawet bohaterowie mieli tak cudownie magiczne imiona i opisy wszystkich scen. Coś pięknego, co chwytało za serce.
Podczas czytania nie było chyba ani jednego momentu, w którym wywróciła bym oczami i pomyślała "co za bzdury?", albo że to czy tamto można było napisać inaczej. Nie. Podobało mi się wszystko, od początku do końca. A to jest naprawdę wyczyn.
Nie podejrzewałam się nigdy o zachwyty nad tego typu literaturą, bo zazwyczaj wolałam romanse czy beletrystykę, aż pewnego dnia mąż mi pokazał Harrego Pottera i tak, poszło. ♥️ A teraz proszę znowu fantastyka i chciałabym jeszcze. Także myślę, że sięgnę jeszcze po tego typu książki.
Bardzo przyjemna książka. Polecam wszystkim, którzy lubią magiczne historię. Naprawdę warto.
Bardzo spodobał mi się opis tej książki, ale miałam obawę, że gdy zacznę czytać, to pewnie nie będę mogła się wciągnąć w fabułę, bo będzie pewnie za dużo fantastyki, której nie zrozumiem. Cóż za zaskoczenie, gdy wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać strona za stroną, kartka za kartką.
Wbrew temu czego się obawiałam, dostałam piękną historię o miłości, o przyjaźni, o...
2022-12-14
2022-10-19
Po przeczytaniu okładkowych opisów w pierwszym i drugim tomie, stwierdziłam, że w trzeciej książce nie będę czytać. Zrobię to dopiero na sam koniec. Bo moim zdaniem taki opis za dużo zdradza z fabuły. W pierwszej książce przeczytałam te kilka zdań, bo wiadomo to pierwsza książka, od czegoś trzeba zacząć. W drugiej próbowałam nie przeczytać, ale przegrałam walkę ze sobą i też przeczytałam, czego później trochę żałowałam, bo przy tych wspomnianych wydarzeniach nie miałam efektu wow. Dlatego w ostatniej części, ucząc się na błędach, nawet nie odwracałam książki tylną okładką do góry. 😅
I to był strzał w dziesiątkę. Bo starając się też śledzić różne posty autorki, ale nie czytać tych zdradzających za dużo, zrobiłam sobie naprawdę wielką niespodziankę.
Książka jest naprawdę fantastyczna. Cała historia to po prostu szał. Aż ciężko mi uwierzyć, że to debiut. W ogóle cała zawiłość tej historii, te intrygi, opisy, kreacja bohaterów, te wszystkie wydarzenia. Brak mi słów, żeby opisać swoją radość, ale szczerze z ręką na sercu mogę przyznać, że mój czytelniczy głód został zaspokojony, a o to czasem bardzo trudno.
Chyba nawet nie mam się do czego przyczepić. Świat Michaela i Majki, został tak idealnie zbudowany, aż miałam wrażenie, że to się dzieje naprawdę, że jestem tam, obok nich, że przeżywam to razem z nimi.
Z reguły nie przepadam za polską literaturą, wolę zagraniczną, bo zazwyczaj zostaje mi jakiś niesmak. Czegoś brak. Ale nie w tym przypadku. Akcja była misterna. W życiu nie spodziewała bym się, że to się tak potoczy. Że Pedro, ten stary zdrajca, że Rita, i że Jack! To już w ogóle szok.
Czytając ten fragment, gdzie główni bohaterowie dowiedzieli się, o prawdziwych zamiarach Pedro, byłam pewna, że to będzie koniec Michaela. Boże, serce mi mało nie wyskoczyło z żalu, ze strachu. Czytałam, a w mojej głowie pojawiało się miliony różnych rozwiązań z tej sytuacji, ale takiego jak zaprezentowała nam autorka nie spodziewałam się. Bardzo mnie wkurzał tok myślenia Pedro, którego zdaniem miłość nie była ważniejsza niż gangsterska praca.
Wątek z Renatą. Hmm trochę smutny, ale to dodało tylko smaku książce, bo wiem, że jakby wszystko tak zakończyło się szczęśliwie to mógłby być przesyt. Poza tym bardzo podobało mi się jej podejście. Świadomość, że umiera i nie zostało jej za wiele czasu, sprawiła, że chciała wykorzystać ten czas na zrobienie czegoś o czym zawsze marzyła. Może było jej ciężko, na pewno było, ale też pamiętała o tym co dzieje się z Mają i troszczyła się o nią. Piękna przyjaźń i piękna postawa.
Pierwsza połowa książki, bardzo dynamiczna, bardzo emocjonalna, a druga już nieco wolniejsza. Czasem miałam wrażenie, że wieje już nudą ale w takim pozytywnym tego słowa znaczeniu, bo już było dobrze, między nimi. Ślub, dziecko, szczęście. Ale nie powiem, żebym się nie bała do ostatniej strony, że znów coś się stanie naszej dwójce. 😉
Podoba mi się generalnie wszystko, ale wielki plus, za opis scen erotycznych. Boże, pisałam już to nie raz, ale jak ja uwielbiam taki subtelny opis, bez szczegółowych określeń, który daje pole do popisu własnej wyobraźni.
No i kolejny za to, że wszystkie wątki zostały poprowadzone do końca, że nic nie zostało niewyjaśnione czy pominięte.
Nie wiem co jeszcze mogłabym dodać, ale jestem nieodwołalnie zakochana w tej historii. To było coś pięknego. I z jednej strony jest mi żal, że to już koniec, a z drugiej wiem, że tutaj już nic więcej, niż lepszego nie można było wymyślić.
Aczkolwiek bardzo mnie ciekawi wątek Jacka i tego w jaki sposób jest powiązany z tą tajemniczą kobietą. Czekam na jakieś wieści. 😅
Fantastyczna historia. ♥️ To zdecydowanie moje trzy ulubione książki tego roku.
Michael i Maja. ♥️
10/10. ♥️🥳
Po przeczytaniu okładkowych opisów w pierwszym i drugim tomie, stwierdziłam, że w trzeciej książce nie będę czytać. Zrobię to dopiero na sam koniec. Bo moim zdaniem taki opis za dużo zdradza z fabuły. W pierwszej książce przeczytałam te kilka zdań, bo wiadomo to pierwsza książka, od czegoś trzeba zacząć. W drugiej próbowałam nie przeczytać, ale przegrałam walkę ze sobą i...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-26
Astrofizyka dla zabieganych... Miało być prosto, ale nie do końca tak było. Przynajmniej dla mnie. Owszem, książka ciekawa ale trzeba być mocno skupionym aby ją zrozumieć. Osobiście najbardziej podobał mi się ostatni rozdział, z którego dowiedziałam się, że tak naprawdę to my niewiele wiemy o kosmosie. To tak śmiechem żartami. A na poważnie, to trochę przeraża mnie, a trochę fascynuje fakt, jak mało, my ludzie znaczymy dla wszechświata. To poniekąd smutne, że on bez nas by trwał, my bez niego nie.
Astrofizyka dla zabieganych... Miało być prosto, ale nie do końca tak było. Przynajmniej dla mnie. Owszem, książka ciekawa ale trzeba być mocno skupionym aby ją zrozumieć. Osobiście najbardziej podobał mi się ostatni rozdział, z którego dowiedziałam się, że tak naprawdę to my niewiele wiemy o kosmosie. To tak śmiechem żartami. A na poważnie, to trochę przeraża mnie, a...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-11
2019-10-31
2019-10-14
2019-09-30
Pokładałam w tej książce naprawdę ogromne nadzieje. Gdy zaczynałam czytać, spojrzałam na spis treści, wydał mi się taki konkretny, rzeczowy, wszystko wyjaśniający, czytelny, łatwy do przyswojenia.
I podświadomie tego samego oczekiwałam od samej treści. Niestety, ale rozczarowałam się.
I naprawdę nie wiem dlaczego. Nie wiem czy to ja nie rozumiem tej książki, czy po prostu ona jest napisana takim językiem, że tego nie da się przyswoić.
Przez większość czasu miałam wrażenie, że ta książka nie udziela konkretnych rad co zrobić w danej sytuacji, tylko pokazuje mnóstwo różnych przykładów "złych" zachowań dzieci. Że jest taka chaotyczna, chłodna, nie łącząca jednego wątku z drugim. Umęczyłam się przy niej okropnie, mimo, że bardzo mi zależało na zapoznaniu się z treścią.
Tak naprawdę jak dla mnie, to dopiero dwa ostatnie rozdziały zostały napisane w prosty, przystępny sposób.
Pokładałam w tej książce naprawdę ogromne nadzieje. Gdy zaczynałam czytać, spojrzałam na spis treści, wydał mi się taki konkretny, rzeczowy, wszystko wyjaśniający, czytelny, łatwy do przyswojenia.
więcej Pokaż mimo toI podświadomie tego samego oczekiwałam od samej treści. Niestety, ale rozczarowałam się.
I naprawdę nie wiem dlaczego. Nie wiem czy to ja nie rozumiem tej książki, czy po prostu...