-
ArtykułyCzytamy w weekend. 7 czerwca 2024LubimyCzytać108
-
ArtykułyHistoria jako proces poznania bohatera. Wywiad z Pawłem LeśniakiemMarcin Waincetel1
-
ArtykułyPrzygotuj się na piłkarskie święto! Książki SQN na EURO 2024LubimyCzytać6
-
Artykuły„Nie chciałam, by wydano mnie za wcześnie”: rozmowa z Jagą Moder, autorką „Sądnego dnia”Sonia Miniewicz1
Biblioteczka
2022-12-31
2022-12-26
Kontynuacja książki "Co robią uczucia?", napisana w tym samym ciepłym, ciekawym, głębokim i bardzo poruszającym, tonie. Świetna książka, tym razem z trochę bardziej rozbudowaną fabułą.
Myślę, że jest odpowiednia dla każdego wieku. I dla maluszka, który dopiero uczy się życia, i dla rodziców, którzy potrzebują pomocy w przekazaniu mu takich informacji.
Ta książka ma w sobie coś czułego, ciepłego, coś poruszającego i łapiącego za serce.
Polecam każdemu.
Kontynuacja książki "Co robią uczucia?", napisana w tym samym ciepłym, ciekawym, głębokim i bardzo poruszającym, tonie. Świetna książka, tym razem z trochę bardziej rozbudowaną fabułą.
Myślę, że jest odpowiednia dla każdego wieku. I dla maluszka, który dopiero uczy się życia, i dla rodziców, którzy potrzebują pomocy w przekazaniu mu takich informacji.
Ta książka ma w...
2022-12-26
Bardzo ciepła opowieść o emocjach. O tym co żyje w każdym z nas. Oryginalna szata graficzna. Świetny pomysł na proste przedstawienie, tak złożonych rzeczy, jakimi są nasze emocje. Bardzo pomocna książka w wytłumaczeniu małemu dziecku czym są emocje, co z nami robią i skąd się biorą.
Bardzo ciepła opowieść o emocjach. O tym co żyje w każdym z nas. Oryginalna szata graficzna. Świetny pomysł na proste przedstawienie, tak złożonych rzeczy, jakimi są nasze emocje. Bardzo pomocna książka w wytłumaczeniu małemu dziecku czym są emocje, co z nami robią i skąd się biorą.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-02-24
Piękna, fantastyczna, mądra, z przesłaniem, myślę, że dla dorosłych też. Czyta się szybko, w niektórych miejscach z wypiekami na twarzy.
Pochłonęłyśmy ją z córką w kilka dni.
I ku mojej uciesze, wszystkie nierozwinięte w pierwszej częściej wątki, są kontynuowane w drugiej.
Polecam całym sercem. Moja ulubiona. ♥️
Piękna, fantastyczna, mądra, z przesłaniem, myślę, że dla dorosłych też. Czyta się szybko, w niektórych miejscach z wypiekami na twarzy.
Pochłonęłyśmy ją z córką w kilka dni.
I ku mojej uciesze, wszystkie nierozwinięte w pierwszej częściej wątki, są kontynuowane w drugiej.
Polecam całym sercem. Moja ulubiona. ♥️
2024-03-14
Szczerze mówiąc, czuję smutek na myśl, że to już koniec.
Nie spodziewałam się takiego zakończenia, zasmuciło mnie i trochę się wzruszyłam. Aczkolwiek uważam, że jest dobrze poprowadzone. Idealnie współgra ze zmianami jakie zaszły u Karusi.
Poza tym moja miłość do Piaskowego Wilka jest niezmienna. ♥️ Cudowna historia - mądra, piękna, śmieszna, delikatna, z morałem.
Wielkie brawa (i to na stojąco), dla autorki za tak fenomenalny pomysł na książkę dla dzieci. Za wykonanie. Za kreację. Za stworzenie Piaskowego Wilka, który błyszczał się i iskrzył się w słońcu, Piaskowego Wilka, który uczył, bawił i pocieszał. Za tę delikatność i lekkość ukrytą w słowach.
Mimo, że wszystkie części napisane były w podobnym duchu, żadna nie była nudna, żadna nie wpędzała w poczucie ciągnącej się historii o niczym.
A mądrość Piaskowego Wilka i sposób w jaki opowiadał Karusi o otaczającym nas świecie, to coś niesamowitego.
Na szczęście córka też polubiła tę serię, więc będziemy do niej wracać.
Uważam, że książki naprawdę są warte polecenia. Mają morał i przesłanie i myślę, że w sam raz idealne dla dzieci, które są na etapie przyjaźni z wymyślonymi istotami. ♥️
Szczerze mówiąc, czuję smutek na myśl, że to już koniec.
Nie spodziewałam się takiego zakończenia, zasmuciło mnie i trochę się wzruszyłam. Aczkolwiek uważam, że jest dobrze poprowadzone. Idealnie współgra ze zmianami jakie zaszły u Karusi.
Poza tym moja miłość do Piaskowego Wilka jest niezmienna. ♥️ Cudowna historia - mądra, piękna, śmieszna, delikatna, z morałem....
2024-02-10
Czasem zdarza się, że w ręce wpada mi książka, która trafia do mnie całą sobą od początku do końca. Taka książka zachwyca, wciąga, wzrusza. Nie często się to zdarza, ale tym razem był to strzał w dziesiątkę, mimo, że to literatura dziecięca, a ja już dawno dzieckiem nie jestem.
Córce się podobało. Mimo małej ilości obrazków i sporej ilości tekstu, słuchała z zaciekawieniem.
Książka opowiada o Satynce, małej bobrzycy, która w swoim rodzinnym żeremiu czuje się inna od reszty. Mniejsza, słabsza, nie radząca sobie ze zwykłymi zadaniami, z którymi inne bobry nie mają problemu. Czasem nawet samotna i nieszczęśliwa.
I o Szuwarze, młodej wydrze, który jest dziedzicem gniazda, a który czuje się przytłoczony obowiązkami i próbuje się uporać z uczuciem straty, ale nie wie co tak naprawdę stracił...
Mali bohaterowie z dwóch końców rzeki, wyruszają na podróż, która ma odmienić ich życie, pomóc coś odnaleźć, zrozumieć siebie.
Każde z nich przeżywa własne przygody, nierzadko pełne niebezpieczeństw. A gdy w końcu ich drogi się przecinają, ich osobne podróże stają się jedną. Od teraz razem będą pokonywać niebezpieczną drogę w górę rzeki, podczas, której muszą stawić czoła wydarzeniom ze swojego życia, wyjaśnić różniące ich rzeczy, ale przede wszystkim zrozumieć, te łączące.
W książce nie ma zbyt wielu bohaterów, ale moim ulubionym na pewno jest stary łabędź, który powiedzmy, że był takim jakby łącznikiem między nimi. Łabędź "wie wszystko" i w pewnym momencie ukierunkowuje Satynkę. On był mądry, dojrzały, miał w sobie taki spokój. Bardzo mnie poruszyła ich rozmowa. Tak samo jak jedna z ostatnich scen, gdy pod gniazdem wydr pojawił się Mistrz Szary.
Choć tutaj muszę przyznać, że spodziewałam się rozwinięcia tematu w tym kierunku.
Ale zobaczymy co będzie w drugiej części, może tam będzie więcej wyjaśnień.
Całość zachwyca. Jest bardzo urocza, jakby ze szczyptą magii. Pełno w niej mądrości, przyjaźni, wsparcia, ciepła.
Mam wrażenie, że w Satynce odnalazłam trochę siebie, może stąd moja sympatia do tej historii.
Polecam całym sercem, książka naprawdę warta przeczytania.
Czasem zdarza się, że w ręce wpada mi książka, która trafia do mnie całą sobą od początku do końca. Taka książka zachwyca, wciąga, wzrusza. Nie często się to zdarza, ale tym razem był to strzał w dziesiątkę, mimo, że to literatura dziecięca, a ja już dawno dzieckiem nie jestem.
Córce się podobało. Mimo małej ilości obrazków i sporej ilości tekstu, słuchała z...
2023-12-08
Fantastyczna książka dla dzieci i dorosłych. Nie wiem jak to się stało, ale dotąd nigdy wcześniej nie spotkałam się z książkami tej pani, czego żałuję, bo historia o Gęsi, która nie chciała żyć jest genialna. Tę książkę wypożyczyła nam babcia z biblioteki i od razu przepadliśmy za nią całą rodziną. ♥️
Książka zainteresuje dzieci, bo jest o zwierzątkach, a wiadomo, że dzieci lubią zwierzątka, są śmieszne sytuacje, zabawne opisy, ale "między wierszami" znajdziemy i też coś dla dorosłych, np nasze ludzkie przywary, które są tak dobrze nam znane.
Historia mówi nam o wielu ważnych rzeczach, o tym jak istotne jest posiadanie sensu w życiu, o tym co się z nami dzieje, gdy tego sensu zaczyna nam braknąć (w perspektywie depresji), o tym czym jest prawdziwa przyjaźń i jak wielkim czasem może być ratunkiem i że można ją znaleźć tam gdzie zupełnie się jej nie spodziewamy.
W tej książce znalazłam kilka mądrych cytatów, które bardzo mnie urzekły. Były momenty, które wzruszyły mnie ze smutku i ze szczęścia. I ta fantastyczna gra słów, jaką funduje nam autorka, to coś niesamowitego.
"A niech to gęś kopnie" to naprawdę mądra książka, napisana lekkim językiem, o ludzkich problemach, które dotykają wielu z nas. Myślę, że dla starszego dziecka to będzie świetna podkładka pod rozmowę o tym, czym jest depresja i co potrafi zrobić z człowiekiem, bez zbędnego przytłoczenia dziecka naukowymi faktami.
Polecam z całego serca.
Fantastyczna książka dla dzieci i dorosłych. Nie wiem jak to się stało, ale dotąd nigdy wcześniej nie spotkałam się z książkami tej pani, czego żałuję, bo historia o Gęsi, która nie chciała żyć jest genialna. Tę książkę wypożyczyła nam babcia z biblioteki i od razu przepadliśmy za nią całą rodziną. ♥️
Książka zainteresuje dzieci, bo jest o zwierzątkach, a wiadomo, że...
2023-05-25
Genialna. Tak samo jak "Mamusiu, jak duży jest świat?". Obowiązkowa lektura dla każdego rodzica i każdego dziecka.
Genialna. Tak samo jak "Mamusiu, jak duży jest świat?". Obowiązkowa lektura dla każdego rodzica i każdego dziecka.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-09-29
Szczerze mówiąc nie pamiętam oryginalnej Księgi Dżungli. Nie pamiętam jak się kończy, jakie są konkretne wydarzenia w trakcie fabuły. Bo ta tutaj jest napisana na motywach, więc różnice na pewno są, chociażby takie, że w tej książce nie jest przedstawiona cała historia Mowgliego, tylko jej cześć. Ale dla mnie osobiście to, że nie pamiętam to plus.
Bo nie oceniam tej książki przez pryzmat oryginału, że tego brak, że to inaczej itd, tylko po prostu jako coś zupełnie nowego, co ma prawo być podobne ale inne.
W całej tej historii bardzo podobały mi się te wszystkie prawa dżungli, prawdy i morały, o których Mowgliemu mówili Baloo i Baghera. Jest w nich jakaś siła i dzięki nim można poczuć się bezpiecznie, bo masz wyraźne granice co możesz, a co nie i co cię czeka za złamanie jakiegokolwiek prawa. Przynajmniej ja tak to widzę i oceniam na plus. Wprawdzie to prawa dotyczące zwierząt, ale myślę, że ich sens można by też przerzucić na ludzi.
Wielki plus za format książki. Coś innego, odmiennego od standardowych książeczek. Dla mnie bomba.
Obrazki mi osobiście nie przypadły do gustu. Jak dla mnie zbyt "ostre" i ponure.
Jedyny minus, to kilka błędów w książce. Po prostu jakby ktoś od korekty, pominął tę jedną stronę.
Reszta na plus. Polecam.
Szczerze mówiąc nie pamiętam oryginalnej Księgi Dżungli. Nie pamiętam jak się kończy, jakie są konkretne wydarzenia w trakcie fabuły. Bo ta tutaj jest napisana na motywach, więc różnice na pewno są, chociażby takie, że w tej książce nie jest przedstawiona cała historia Mowgliego, tylko jej cześć. Ale dla mnie osobiście to, że nie pamiętam to plus.
Bo nie oceniam tej...
2023-11-26
Gdy przeczytałam kilka pierwszych zdań, wiedziałam, że ta książka mną wstrząśnie. I wstrząsnęła. Ale zanim zaczęłam czytać, spodziewałam się zupełnie czegoś innego.
Od kilku tygodni czytam niemal ciągiem, książki z gatunku powieść historyczna. "Słowik" to chyba piąta z kolei. Każda z nich w mniejszym bądź większym stopniu podobała mi, pochłaniałam je niemal na jednym wdechu, ale po "Słowiku", widzę jak bardzo się różnią.
Teraz mi się nasuwa na myśl, że tamte książki choć nie były złe, (nadal moja ocena jest pozytywna) to były czymś w rodzaju słodko gorzkiej wojennej obyczajówki z delikatnym romansem. I szczerze, tego samego spodziewałam się tutaj. Byłam pewna, że to będzie kolejna książka w której Niemiec zakochuje się w kobiecie, która stoi po drugiej stronie barykady i że po zakończeniu wojny znów się spotkają i będą żyli długo i szczęśliwie.
Nic bardziej mylnego.
Przez chwilę myślałam, że wątek Vianne i Becka właśnie taki będzie i chociaż wydarzenia z ich udziałem, można by uznać za jakiś zalążek, to jednak dalsze losy Becka bezwarunkowo rozwiewają wątpliwości. Byłam naprawdę totalnie zaskoczona i nie spodziewałam się takiego obrotu akcji.
Ogólnie książka, to nie jest żadna lekka przygodówka z wojną w tle. To jest dramat, w pełnej swojej mocy ukazujący cierpienie, ból, śmierć, stratę najbliższych osób, życie w ciągłym strachu, walkę o przetrwanie, próby chronienia swoich dzieci, potworności jakich doświadczali wszyscy ludzie i jeńcy wojenni i kobiety, które zostały same w domach.
A opisana w niej miłość, nie jest wzniosła, romantyczna i przepełniona pożądaniem
Moim zdaniem to raczej tylko subtelne opisy tej miłości, które najwyraźniej ją określają przez czyny na jakie decydowali się bohaterowie, aby ratować tych których kochali.
Autorka tworząc fabułę zawarła w niej całą paletę emocji i uczuć, nawet tych wyciskających łzy i rozrywających serce, a może przede wszystkim tych.
Pięknie opisana relacja siostrzana i przemiana obu kobiet, zresztą nie tylko ich.
Ja do samego końca źle obstawiałam siostrę, która opowiada o swoich losach z perspektywy pięćdziesięciu lat po wojnie. Dopiero ostatnie strony ukazały mi prawdę.
Zakończenie totalnie mnie wzruszyło, zaskoczyło i niewidzialną ręką ścisnęło za gardło.
Podobała mi się ta książka, która w szczegółach zawarte ma całe piękno tej potwornej historii. Jest bardzo emocjonująca i osobiście uważam, że warta jest przeczytania.
Gdy przeczytałam kilka pierwszych zdań, wiedziałam, że ta książka mną wstrząśnie. I wstrząsnęła. Ale zanim zaczęłam czytać, spodziewałam się zupełnie czegoś innego.
Od kilku tygodni czytam niemal ciągiem, książki z gatunku powieść historyczna. "Słowik" to chyba piąta z kolei. Każda z nich w mniejszym bądź większym stopniu podobała mi, pochłaniałam je niemal na jednym...
2023-11-03
Generalnie to nie spodziewałam się tego, co dostałam.
Przez cały czas czytania tej książki, towarzyszyły mi przeróżne emocje. Od ciekawości, do niedowierzania, a może nawet złości, gdy na przykład Astrid kolejny raz zakradła się do domu Waltera, aby dostarczyć mu list. Od podekscytowania, do strachu, gdy Walter otworzył okno i grał na fortepianie, a później cała ta akcja z łapaniem kobiet na tej ulicy, aby ją odnaleźć, (bałam się, że jednak chce ją zabić), niestety pojawiła się też odrobina znużenia, gdy były rozdziały z perspektywy Zośki. (Moim zdaniem średnio to pasowało do całej fabuły, poprowadzone były też dość nudno, ale po przeczytaniu całości, zrozumiałam, że ten zabieg był bardzo potrzebny, żeby wątki się połączyły.) Było też niezrozumienie, niektórych decyzji autorki i rozczarowanie np już na samym początku (wynikające z niewiedzy, gdy myślałam, że tym niemcem na procesie jest Walter) albo np średnio mi się podobał fakt, że o śmierci Waltera, dowiedzieliśmy się z perspektywy Zośki, bo mi emocje trochę opadły i już miałam taki smutek, że jednak im się nie udało. To wszystko aż do radości, wzruszenia i niedowierzania, gdy przeczytałam zakończenie. Wtedy wszystkie rzeczy, których nie rozumiałam stały się jasne, a całość historii logiczna i klarowna.
Więc wszystkie moje powyższe "za i przeciw" dało się wytłumaczyć, gdy przeczytałam całość. Autorka zafundowała mi prawdziwy rollercoaster. Więc brawo za to.
Ale są rzeczy, które oceniam na minus.
Mianowicie uważam, że tytuł trochę wprowadza w błąd. Ponieważ "Złodziejką listów" została nazwana Zośka, przez Davida i to nie dlatego, że cokolwiek mu ukradła, tylko on tak powiedział w przypływie emocji. Sama fabuła w przewadze opowiada o Astrid i Walterze. To Astrid pisała do niego listy miłosne i to te listy tak naprawdę ją uratowały i dzięki nim on cokolwiek o niej wiedział. Więc owszem, listy odegrały znaczącą rolę w historii ich miłości, ale nie dzięki Zośce, która miała rolę drugoplanową. Więc tego zagrania totalnie nie rozumiem i nie zgadzam się z nim. Bo tytuł powinien odnosić się do głównych bohaterów, a nie do bohaterki pobocznej, która też nie miała wielkiego znaczenia.
Historia Astrid i Waltera, była dla mnie bardzo wzruszająca i piękna. Od początku do końca. Niesamowicie grała na emocjach świadomość, że on jednak jej szukał, że był w niej zakochany i chciał jej pomóc, że zrobił dla niej te wszystkie rzeczy. Jedynie mam taki mały niedosyt, że nie było jego perspektywy. Myślę, że wątek z jego punktu widzenia dodał by trochę głębi do emocji.
No i ciekawym zagraniem wydaje się epizodyczna rola doktor Alicji Sambor z "Lekarki nazistów". To daje taką szeroką perspektywę, że ta wojna nie odebrała wszystkiego tylko jednym ludziom i, że nie tylko ta jedna para miała swoje dylematy i rozterki, tylko są też inni, którzy doświadczyli jego cierpienia.
Ale ocena obniża się po tym nietrafionym tytule i mało ciekawym wątku z Zośką, choć wiem, że był tym łącznikiem. I pytaniem sędziego o Kazika. Trochę dziwnie naciągane, że akurat po tylu latach sędzia wiedział, że ona kiedyś miała z nim kontakt.
Książkę oceniam na 8 gwiazdek. Mimo wszystko warto przeczytać i wyrobić sobie swoje zdanie.
Generalnie to nie spodziewałam się tego, co dostałam.
Przez cały czas czytania tej książki, towarzyszyły mi przeróżne emocje. Od ciekawości, do niedowierzania, a może nawet złości, gdy na przykład Astrid kolejny raz zakradła się do domu Waltera, aby dostarczyć mu list. Od podekscytowania, do strachu, gdy Walter otworzył okno i grał na fortepianie, a później cała ta akcja...
2023-11-01
Ostatnio wpadłam w wir powieści wojennych. Do tej pory były to książki polskich autorek, więc i o Polsce i o polkach. Zupełnie inaczej odczuwam emocje czytając coś o moim kraju, o miastach, które znam, a inaczej o obcych krajach, choć to ta sama wojna. Czytam, czuję te emocje, czuję ten strach, wyobrażam sobie siebie na miejscu głównej bohaterki ale nie utożsamiam się z tym w stu procentach.
Choć muszę przyznać, że w tej konkretnej książce, fabuła była bardziej skupiona na życiu codziennym bohaterki, niż na jakichś akcjach wojennych. Takie sytuacje, były gdzieś tam delikatnie zarysowane w tle.
Ogólnie jestem bardzo zauroczona stylem pisania autorki. Wydaje się on bardzo barwny i plastyczny. Długo szukałam odpowiedniego słowa na określenie go Czytając byłam pełna zachwytu nad jej lekkim piórem. Te wszystkie opisy wydają się takie urocze, delikatne, lekkie niczym podmuch letniego wiatru, emocjonujące. Czyta się lekko, szybko i przyjemnie.
Duży plus za krótkie rozdziały. I za piękne opisy przyrody.
W niektórych momentach bardzo podobało mi się takie ogólnikowe pisanie, zamiast opisywania wszystkiego szczegółowo, krok po kroku, a w innych znowu mi do doskwierało, bo czułam jakiś brak, czułam, że można było tu dać coś więcej.
Bardzo dużym zaskoczeniem dla mnie i to niekoniecznie pozytywnym, był ten ogromny przeskok w relacjach głównych bohaterów. W jednym rozdziale ona nic od niego nie chce, w drugim już go prowadzi do łóżka. Szkoda, że autorka nie poświęciła więcej czasu na opisanie właśnie tego konkretnego spotkania, które coś dla nich rozpoczęło. Sam ich romans też dość ubogo opisany, bo nie było tam nic poza tym, że przychodził do niej w nocy i leżąc w jej łóżku, rozmawiali na jakieś tematy, które też były dość pobieżnie opisane.
Wydaje mi się, że cała akcja bardziej się skupia na jej codziennym życiu, niż na tym romansie.
U mnie osobiście więcej emocji dostarczyło mi tych kilka scen z udziałem głównych bohaterów, jeszcze przed rozpoczęciem ich romansu i samo zakończenie, niż ogólnie ich romans w całości.
Zakończenie bardzo wzruszające, chociaż momentami wydaje się mało adekwatne do skąpo opisanej ich relacji przez całą książkę. Aczkolwiek poruszyło mnie i pomyślałam sobie, że dobrze poprowadzone mimo wszystko. Ten żal, który czuła główna bohaterka, czułam sama na własnej skórze.
Czytałam ebooka i nie wiem czy ktoś zawalił korektę, czy w książce papierowej jest okej, ale ja miałam mnóstwo błędów. Czasem ciężko było się domyśleć o co chodzi.
Książka może i ma pewne niedociągnięcia, ale zakończenie bardzo ją ratuje. Mimo różnych wad i słabszych momentów, bardzo mnie wciągnęła i wzruszyła.
8/10.
Ostatnio wpadłam w wir powieści wojennych. Do tej pory były to książki polskich autorek, więc i o Polsce i o polkach. Zupełnie inaczej odczuwam emocje czytając coś o moim kraju, o miastach, które znam, a inaczej o obcych krajach, choć to ta sama wojna. Czytam, czuję te emocje, czuję ten strach, wyobrażam sobie siebie na miejscu głównej bohaterki ale nie utożsamiam się z tym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-24
Uważam, że aby móc ocenić tę książkę obiektywnie, powinniśmy odpowiedzieć sobie na ważne pytanie. Czego w niej szukamy? Czy wątku obyczajowego, czy historycznego?
Oczywiście w książce zawarte są oba te wątki, ale zdecydowanie na pierwszym planie jest wątek miłosny, wszelkie związane z nim wybory, moralność bohaterów, cała obyczajowość związana z życiem w okupowanym kraju, w tle tego wszystkiego oczywiście jest wojna i życie pod dyktando Niemców, ale w tym tle, nie znajdziemy szczegółowych opisów bitew, walk, ilości ofiar czy rannych. Takich informacji w tej książce albo nie ma, albo są potraktowane bardzo po macoszemu.
Dla mnie to nie problem, bo bardziej mi zależało na tym wątku obyczajowym. A takie proporcje "wojny i miłości" w tej historii bardzo mi odpowiadają.
Uwielbiam historię zakazanej miłości. Takiej, która nie miała prawa się wydarzyć, która nie powinna zaistnieć nigdy w życiu. A jednak.
Dlatego też całą historię znajomości Alicji i niemieckiego komendanta śledziłam niemal z wypiekami na twarzy. To rodzące się między nimi uczucie, które szło w parze z wyrzutami sumienia i ze świadomością, że "nie powinni".
Wydaje mi się, że to Franz szybciej zrozumiał co się dzieje z jego emocjami, odkąd poznał Alicję. Chociaż był perfekcjonistą w utrzymywaniu na twarzy maski bez jakichkolwiek emocji, to jednak jego serce przyspieszało, za każdym razem, gdy w pobliżu była Alicja.
Alicja z kolei, bardzo długo wypierała się tych wszystkich uczuć, które wzbudzał w niej Franz. Kluczyła między tym co powinna, a co chciała, między pomocą lekarską niemieckim żołnierzom, a partyzantom. Tęskniła za mężem, który jak myślała został rozstrzelany przez gestapo, ale nie mogła też wyrzucić z głowy spojrzeń Franza, gdy w końcu zaczął w nich pokazywać ciepłe uczucia.
To co ich połączyło było wyjątkowe, ale też trudne i niosło za sobą niebezpieczeństwo. Żadne z nich nie powinno przyznawać się do tego uczucia, bo oboje mogli za to zapłacić życiem. Ale żadne z nich nie umiało też pozostać obojętne wobec tego drugiego.
Chociaż z ich dwójki to Franz od początku do końca, trzymał się uparcie swojej miłości do niej i wierzył, że im może się udać. Alicja miotała się i raz była przy nim, raz się oddalała.
Kwestia moralności Alicji, też nie do końca jest przeze mnie akceptowalna, ale jej pierwsze bliższe spotkanie z komendantem, które zainicjowała aby zdobyć informacje, tłumacze tym, że poszło jej to tak łatwo, bo jednak coś do niego musiała czuć. Tak samo jak kwestie układu z sowieckim generałem, zrobiła to, żeby uratować Franza. To wszystko niestety było wtedy gdy nadal była mężatką, ale z drugiej strony czy ocena zero jedynkowa jest sprawiedliwa w takiej sytuacji? To jest wojna. Nikt z nas tak naprawdę nie wie, jak ludzie sobie radzili, jak radziły sobie nasze babcie i prababcie, do czego były zmuszane, co im się bardziej opłacało aby przeżyć, co im podszeptywało serce, nawet jeśli to było kompletnie niedorzeczne.
Przez całą historię bardzo żałowałam, że wszystko jest tylko z perspektywy Alicji. Chętnie poznałabym też perspektywę Franza. Chciałam zobaczyć jak on wodził swoją miłość, jak to opisywał, co czuł i jakie miał marzenia. I gdy pod koniec książki, jeden z rozdziałów okazał się jego perspektywą, bardzo się ucieszyłam. Wtedy też wszystkie "braki" mi się zniwelowały.
Jeśli chodzi o moją sympatię dla samych bohaterów, to jednak bardziej polubiłam Franza. Nie wiem czemu ale bardzo fascynowało mnie, to jak zza tarczy bezwzględnego niemieckiego żołnierza, z kamienną twarzą, powoli wyłania się człowiek, który ma emocje, który potrafi kochać i troszczyć się o kogoś. Jeszcze więcej mojego uznania zdobył, gdy po całej tej historii z pobytem Alicji w gestapowskim więzieniu (nie chcę spojlerować), ona się od niego odsunęła i nie chciała mieć z nim kontaktu, a on cierpliwie dzień w dzień i noc w noc przychodził pod jej dom i stał, cierpliwie czekając i mając nadzieję, że może do niego wyjdzie. Nigdy jej nie nachodził, nigdy nie zmuszał do rozmowy, tylko czekał. Moim zdaniem to taki rodzaj szacunku dla niej. To całe jego usunięcie się w cień, gdy jej rodzina znowu była w komplecie, wydaje się takie dojrzałe.
W zasadzie to bardzo było mi go żal, gdy po kilku latach spotkali się ponownie, on pełen miłości i nadziei, że teraz w końcu jest ich czas, a ona ignorowała go, unikała aż w końcu w twarz wykrzyczała, że wszystko co ich łączyło nic dla niej nie znaczyło. To akurat była nieprawda, ale on w to uwierzył.
Mimo całych moich pozytywnych uczuć dla niego, dziwnie jest mi oceniać go tylko przez pryzmat nieszczęśliwej miłości, która złamała mu serce (czyli z wielką dozą sympatii dla niego). On jednak był wojennym zbrodniarzem i świadomość, że po całym tym piekle jakie krajowi Alicji, sprawił jego naród i po części on sam, w wielkim kontraście dla mnie była świadomość, że kilka lat później tak po prostu chodzi w cywilnych ubraniach, między ludźmi, jakby nie miał krwi niewinnych ludzi na rękach.
Aczkolwiek z drugiej strony, sam przyznał, że on nie do takiej wojny był przygotowywany, to nie tak miało wyglądać. Nikt mu nie mówił, że będzie musiał strzelać do kobiet, dzieci, starców. To też go męczyło. Myślę, że nie tylko jego. Sądzę, że w tej prawdziwej wojnie, też był nie jeden niemiecki żołnierz, który nie chciał tego, ale bal się sprzeciwić, bo wiedział, że to oznacza dla niego karę śmierci.
Nie chcę oceniać tej książki, przez pryzmat prawdziwej wojennej codzienności i wtłaczanego do głów hasła, że każdy niemiec to wróg. Więc mogę i chcę ją ocenić tylko z perspektywy literackiej fikcji, inspirowanej prawdziwymi wydarzeniami. A tą jedną konkretną kwestię "uczłowieczenia" Franza, każdy powinien poddać swojej własnej, indywidualnej ocenie.
Jeśli chodzi o techniczną stronę książki, to napisana jest bardzo dobrze. Lekkim językiem. Nie ma tam żadnych zbędnych, przeciągających się opisów. Mimo treści czyta się ją lekko i szybko. Ja przeczytałam w półtora dnia.
Osobiście nieco zaskoczył mnie nagły zwrot akcji w zakończeniu. I kompletnie nie rozumiem zabiegu autorki w epilogu. Nie wiem czemu to miało służyć, takie wtrącenie tego do całej historii.
Mimo to, książka skradła moje serce, bardzo mi się spodobała, a wątek zakazanej miłości, spełnił moje oczekiwania. Polecam każdemu kto też lubi takie historie.
Uważam, że aby móc ocenić tę książkę obiektywnie, powinniśmy odpowiedzieć sobie na ważne pytanie. Czego w niej szukamy? Czy wątku obyczajowego, czy historycznego?
Oczywiście w książce zawarte są oba te wątki, ale zdecydowanie na pierwszym planie jest wątek miłosny, wszelkie związane z nim wybory, moralność bohaterów, cała obyczajowość związana z życiem w okupowanym kraju,...
2023-10-20
Czytając tę książkę uświadomiłam sobie bardzo ważną rzecz. Mianowicie, jeżeli zaczynam czytać coś nowego i mam względem tej historii jakieś oczekiwania, ale w trakcie okazuje się, że nie do końca ona je spełnia, to oceniając taką książkę, rozłożę ją na czynniki pierwsze, przeanalizuje wszystko: pomysł na fabułę, realizację, styl pisania autora, kreacje bohaterów, ich postępowanie, motywy, dialogi, opisy, zakończenie, no wszystko wszystko i ocenię to.
A jeżeli książka trafia w najwrażliwszy punkt mojej czytelniczej duszy, to ja od razu kocham ją miłością bezwarunkową i nic nie zmieni mojego zdania. Nawet świadomość, że ta książka nie jest idealna, że ma dziesiątki negatywnych opinii, że może niektóre sytuacje są przerysowane. Po prostu kocham ją i już.
I w tym przypadku tak się stało. Zaczęłam czytać i przepadłam. Po prostu. Tak zwyczajnie przepadłam. Czytałam kiedy tylko miałam wolną chwilę, a jak nie miałam, to sobie ją stwarzałam. Czytałam z wypiekami na twarzy i ze ściśniętymi wnętrznościami. Pochłonęłam ją chyba w trzy dni, a dla mnie to świetny wynik.
Dla mnie najlepszym wyznacznikiem tego, czy książka jest dobra czy nie, nie są wysokie opinie innych czytelników, tylko moje odczucia, fakt, że nie chce mi się jej odkładać, a czytając ją znikam z prawdziwego świata i znajduje się tam, po drugiej stronie, razem z bohaterami, ramię w ramię przeżywam ich radości i smutki, a gdy przeczytam ostatnie zdanie, mam takie dziwne poczucie tęsknoty za tym światem.
Tak samo tutaj, dałam się wciągnąć i absolutnie nie żałuję, bo dostałam przepiękną historię miłości. Miłości bolesnej, nieszczęśliwej, łamiącej serce, zakazanej, takiej, która nie miała prawa się wydarzyć, a jednak się wydarzyła. To jeden z moich ulubionych motywów literackich, zakazana, nieszczęśliwa miłość.
Tej książki, tak jak już mówiłam, nie będę rozkładała na części i oceniała każdej osobno, bo z mojej strony to jest miłość bezwarunkowa. Kupuję wszystko tak jak dała nam autorka. Bo dlaczego nie?
Nie zgadzam się z tymi wszystkimi negatywnymi opiniami, które krytykują pomysł, realizację, bohaterów. Dlaczego? Bo nikt nie ma pewności, że to faktycznie nie mogło się wydarzyć. Oczywiście, że mogło, bo kto z nas tam był? Kto z nas widział tę wojnę na własne oczy, przeżył to cierpienie i kto z nas wie, co tych ludzi trzymało przy życiu? Może to właśnie była miłość? Nawet jeśli to była miłość do wroga, nawet jeśli ta miłość nie miała prawa się wydarzyć.
Ktoś skrytykował książkę, bo nie oddaje prawdziwych losów, bo nie mówi o dziejach naszego kraju, nie sięga głębiej w rozwój tamtych dni, tylko tak powierzchownie, i ktoś kto chce dowiedzieć się czegoś więcej o wojnie i o powstaniu nazistowskich Niemiec, to się nie dowie.
Fakt, z tej książki to się nie dowie szczegółów z przebiegu wojny, z prostego powodu, to nie jest książka historyczna, to nie jest reportaż wojenny, ta książka jest o miłości z wojną w tle. Mówi o tym już sam opis. Głównym wątkiem i powiązanymi z nim dylematami, jest zakazana miłość i moralność jej istnienia i podtrzymywania.
Kolejną rzeczą jest zarzut, że w nazistowskich Niemczech, kobieta nie mogła tyle co nasze bohaterki np. Suzanne, czy polka Hania.
Może i w prawdziwych nazistowskich Niemczech, faktycznie nie mogłyby, ale przypomnę, że to jest fikcja literacka, autor ma prawo poprowadzić fabułę w taki sposób jaki chce, nawet wspomagając się ogólnie znanymi faktami, może pomiędzy dodać coś od siebie, coś co stworzyła jego wyobraźnia. Na tym polega pisanie książek, które nie są reportażami, dokumentami i podręcznikami do historii.
I moje ulubione "w prawdziwym świecie tak nie ma", "ludzie będący po dwóch stronach barykady nie mogą się kochać, nie podczas wojny, nie Niemiec i Polka".
Sądzę, że ważne jest, aby przypomnieć w tym momencie, że Johann i Hania poznali się zanim wybuchła wojna i wtedy też się w sobie zakochali. Ona nie zakochała się w nim wtedy, gdy on w mundurze Wermachtu, z pistoletem w ręku przechadzał się ulicami Warszawy. Bo to faktycznie byłoby mało prawdopodobne. Gdy wybuchła wojna oni już się kochali, a to trochę zmienia postać rzeczy.
Czy to jest niemożliwe i niedorzeczne? Uważam, że nie. Uważam, że taka miłość jest możliwa. Dlaczego? Bo miłość to miłość, przychodzi niezapowiedziana, nie pyta się nas czy jesteśmy gotowi, czy chcemy tego człowieka, tylko po prostu kochamy i już. I nieważne, że Niemiec to wróg, że nazista, że Szwab. Nie zakochujemy się w narodowości, tylko w człowieku. I tak było w przypadku naszych bohaterów. Oni się kochali, a to wojna rzuciła ich na dwie różne strony barykady.
Polskie kobiety zakochują się w afroamerykaninach, w saudyjczykach, w Japończykach, więc dlaczego nasza bohaterka nie mogła się zakochać w Niemcu? Więc czy sam fakt jest możliwy? Jak najbardziej tak.
Autorka pięknie opisała moralną walkę Hani z tym uczuciem. Ona cały czas wahała się, chciała zapomnieć, chciała go zabić, wyjechać, a jednak nie udało się. Nie potrafiła zabić w sobie tej miłości..
Jeśli chodzi o Johanna, to tak, był trybikiem tej bezwzględnej morderczej machiny, ale on akurat mimo wszystko był przedstawiony w nieco lepszym świetle, z większą dozą człowieczeństwa, niż jego współpracownicy. Patrząc przez pryzmat tej książki, na prawdziwe wydarzenia, jaką mamy pewność, że każdy jeden Niemiec był zły, był mordercą, chciał tej wojny, jaką mamy pewność, że do Wermachtu i na front wysyłali tylko ochotników, że nikt nie został zmuszony do tych działań? Nie mamy takiej pewności i raczej wiemy, że tak nie było. Hitler sprawował bezwzględną władze i nie tolerował sprzeciwu. Jeśli ktoś się sprzeciwiał to go po prostu nie było. Jaką mamy pewność, że nigdy żaden Niemiec walcząc na linii frontu, nie zwątpił w to co robi i nie pomógł chociaż jednej osobie, która teoretycznie powinna być jego wrogiem?
I nie, nie bronie zbrodniarzy wojennych, tych którzy faktycznie ponoszą winę za śmierć tysięcy ludzi. Ale próbuje udowodnić, że taka historia mogła się wydarzyć, a zwłaszcza miała prawo zaistnieć w literaturze.
Tak naprawdę, zakładam, że nikt z nas, czytających tę książkę, nie przeżył tej wojny, nie byliśmy tam i nie widzieliśmy tego na własne oczy. Owszem, mamy mnóstwo dokumentów, książek, opracowań, wspomnień spisanych, ale to nie znaczy, że wiemy wszystko o tamtych wydarzeniach, o ludziach, którzy widzieli to na własne oczy, o ich emocjach, o przeżyciach, o wspomnieniach, o piętnie jakie na pewno w nich zostało.
Więc skąd mamy pewność, że nigdy nie było takiej Hani i takiego Johanna? Że w prawdziwej wojennej codzienności, nie trzymała kogoś przy życiu, właśnie miłość, taka niemożliwa, niedorzeczna, zakazana? Nikt tego nie potwierdzi na sto procent i nie zaprzeczy temu też, więc śmiało możemy uznać, że to jest możliwe.
Każda miłość jest inna, jedna jest mocna i niezachwiana, przetrwa każdą burzę, a druga jest słaba i wątła i złamie się pod byle podmuchem, ale miłość to miłość.
Wszystko zależy od tego czym ona dla nas jest, jak my ją widzimy, z jakiej perspektywy i w co wierzymy.
Uważam, że opisana historia nie jest przerysowana w żaden sposób, nie jest infantylna i niedorzeczna. Autorka bardzo wiernie oddała wojenną codzienność, wszystkie te moralne dylematy i rozterki. Wszystkie targające bohaterami emocje. Mi się podobało. Bardzo. Uwielbiam jak jakaś książka wciąganie mnie w swój świat właśnie w taki sposób, bez reszty.
A jeśli chodzi o wszystkie te opisy odbiegające od prawdy? No cóż, to jest literatura fikcyjna. Owszem wplecione są w nią, prawdziwe fakty, ale to nadal fikcja. Doskonale rozumiem ten zabieg i go kupuje.
Poza tym, kto czytał przypisy, ten wie, że nie wszystkie wydarzenia historyczne, wymienione w książce są prawdziwe, część z nich to wymysł autorki, który jeżeli jest podobnym do wydarzeń prawdziwych, to tylko przez przypadek.
Dla mnie książka musi mieć to coś. Nie ważne są jej wysokie oceny i pozytywne komentarze, ona dla mnie ma być wyjątkowa i trafiającą w punt, i "Narzeczona nazisty" taka właśnie jest. Pokochałam tę historię całym sercem i w stu procentach zgadzam się z oficjalną recenzją tej książki.
Czytając tę książkę uświadomiłam sobie bardzo ważną rzecz. Mianowicie, jeżeli zaczynam czytać coś nowego i mam względem tej historii jakieś oczekiwania, ale w trakcie okazuje się, że nie do końca ona je spełnia, to oceniając taką książkę, rozłożę ją na czynniki pierwsze, przeanalizuje wszystko: pomysł na fabułę, realizację, styl pisania autora, kreacje bohaterów, ich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-05-22
Odkąd tylko pamiętam broniłam się przed sięgnięciem po książkę o Harrym Potterze. Zawsze mówiłam, że nie lubię fantastyki, że to nie dla mnie, że mnie to nie zaciekawi. I nawet argument, że miliony osób na całym świecie zaczytują się w losach małego czarodzieja do mnie nie przemawiał, po prostu nie i koniec. Aż w końcu po dwudziestu jeden latach od premiery pierwszej książki w naszym kraju i po trzynastu latach od ostatniej, namówił mnie do tego mój mąż. I to była jedna z moich lepszych, jeśli nie najlepsza decyzja czytelnicza.
Jestem zachwycona! Po prostu oczarowana. To jest coś niesamowitego. Pani J. K. Rowling ma niesamowity talent. Jestem pełna podziwu dla tak skomplikowanej i zawiłej akcji, która jednocześnie nie jest nudna, nie ciągnie się jak flaki z olejem, nie jest niezrozumiała albo nielogiczna. W całej tej historii jest wszystko tak jak być powinno.
Bohaterowie mają cudowne osobowości. Cała trójka małych czarodziejów jest idealnie dobrana aby mogli się przyjaźnić.
Jeśli chodzi o same wydarzenia w ostatniej części, to przyznaję z ręką na sercu, że jest mi wstyd za to, że tak pochopnie osądziłam Snape w poprzednich częściach. Gdy się dowiedziałam całej prawdy, to siedziałam i płakałam, po prostu płakałam. Takiego zaskoczenia nie spodziewałam się ani przez chwilę. Do samego końca byłam pewna, że Sewerus zdradził Dumbledore, a to wcale tak nie było. Nie dość, że on go nie zdradził, to jeszcze pomagał Harremu. Chronił go przez te wszystkie lata, narażając swoje życie. To był szok.
A największym przeżyciem dla mnie był moment, gdy Harry oglądał wspomnienia Snape. Scena gdy Sewerus prosi Dumbledore o to, aby ukrył gdzieś Lily i jej rodzinę, okropnie mnie wzruszyła. Dotknęła moje najczulsze miejsce w głębi serca, sprawiając, że moje uprzedzenia do profesora eliksirów nagle gdzieś zniknęły, a na ich miejsce pojawiły się współczucie, żal i smutek. I przede wszystkim zrozumienie jego zachowania.
Następna rzecz, przez którą zrozumiałam, że ta historia zostanie we mnie już na zawsze, był moment gdy Sewerus pokazuje Dumbledorowi swojego patronusa.
"-Przez te wszystkie lata?
-Zawsze." - odpowiedział Snape.
Chwila, w której z całą mocą uświadomiłam sobie, że Sewerus Snape, przez całe życie kochał Lily Potter, a po jej śmierci cierpiał w milczeniu, zmieniła moje podejście do niego. Nigdy się nie podejrzewałam o to, ale później, gdy przypominałam sobie jak Voldemort zabija go, nie potrafiłam powstrzymać żalu i łez, za nim bo wbrew mojej pierwszej opinii to wcale nie był zły bohater.
Książka nie mogła skończyć się lepiej, chociaż po drodze życie straciło wiele osób. Smutno mi z tego powodu, ale wiem, że gdyby nikt nie stracił życia w walce z tak potężnym czarnoksiężnikiem, cała historia byłaby trochę zbyt cukierkowa.
To była fantastyczna przygoda. Jestem szczęśliwa, że mogłam poznać losy Harrego Pottera, nawet tyle lat po ujrzeniu przez nich światła dziennego.
To historia o przyjaźni, o miłości, o lojalności i oddaniu, o walce, o uporze, o sile by stawić czoła przeciwnościom losu. To historia smutna ale za razem szczęśliwa.
Polecam każdemu dziecku i każdemu dorosłemu, tutaj wiek nie ma znaczenia. Ta historia pokazuje, że miłość i dobro zawsze wygrywa, choćby nie wiem jak kręta droga prowadziła do zwycięstwa.
Odkąd tylko pamiętam broniłam się przed sięgnięciem po książkę o Harrym Potterze. Zawsze mówiłam, że nie lubię fantastyki, że to nie dla mnie, że mnie to nie zaciekawi. I nawet argument, że miliony osób na całym świecie zaczytują się w losach małego czarodzieja do mnie nie przemawiał, po prostu nie i koniec. Aż w końcu po dwudziestu jeden latach od premiery pierwszej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-06-27
Od początku byłam ciekawa tej książki, ale gdy zaczęłam czytać, miałam wrażenie, że fabułę nie oglądam z samego środka, nie przeżywam jej całą sobą, tylko tylko obserwuję ją z boku, zza szklanej szyby.
Wiedziałam, że książka jest dobra, nie było żadnych błędów ani interpunkcyjnych (co niestety czasem się zdarza), ani żadnych w fabule, żadnych płytkich dialogów, żadnych niespójności w wydarzeniach, no naprawdę nie było się do czego przyczepić, ale jednak czegoś mi brakowało. Nie potrafiłam wczuć się w tą historię w stu procentach. Dopiero pod koniec pierwszej części, poczułam jak otwierają się przede mną drzwi, które do tej pory skrywały przede mną pełnię barw i emocji tej historii.
Ostatecznie książka spodobała mi się. Wciągnęła mnie, a kolejne strony pochłaniałam niemal jedna za drugą.
Bardzo mnie ciekawiło jak dalej potoczą się losy Tully i Kate i okropnie przeżywałam zakończenie. Totalnie mnie zaskoczyło i w ogóle tego wątku się nie spodziewałam.
Myślę, że tę książkę powinna przeczytać każda kobieta. I ta, która wybrała karierę i ta która wybrała pracę w domu i zajmowanie się swoją rodziną. Każda znajdzie w niej coś dla siebie.
I na pewno ta, która postanowiła połączyć życie rodzinne i pracę zawodową, bo to chyba jest najtrudniejsze.
Od początku byłam ciekawa tej książki, ale gdy zaczęłam czytać, miałam wrażenie, że fabułę nie oglądam z samego środka, nie przeżywam jej całą sobą, tylko tylko obserwuję ją z boku, zza szklanej szyby.
Wiedziałam, że książka jest dobra, nie było żadnych błędów ani interpunkcyjnych (co niestety czasem się zdarza), ani żadnych w fabule, żadnych płytkich dialogów, żadnych...
2023-05-19
Bardzo ciężko mi się tę książkę czytało. Nie że względu na formę, ale na treść. Na początku chłonęłam ją jak gąbka wodę, ale gdzieś po połowie musiałam zrobić sobie przerwę, bo nie potrafiłam tego udźwignąć.
Dla mnie osobiście najbardziej bolesny był jej początek i koniec. Bo oba te rozdziały najbardziej skupiają się na życiu Wojtyły. Dokładnie opisują jego decyzje i stawiają konkretne wnioski. Owszem, przez całą jej treść wspominany jest w różnych opowieściach, ale bardziej w kontekście działań innych księży, a początek to taki cios prosto w moje serce, a koniec to nie pozostawiające złudzeń wnioski.
Gdy Karol Wojtyła umierał, miałam niespełna jedenaście lat. Więc wtedy w tamtym czasie, czy jeszcze pod koniec jego panowania, nie wiedziałam nic o tym co się działo za jego pontyfikatu, nie słyszałam o tych wszystkich aferach, o krzywdzeniu dzieci przez księży i absolutnie o jakimkolwiek udziale papieża, w tuszowaniu tych spraw.
Byłam beztroskim dzieckiem, które zostało wychowane w katolickiej rodzinie. Które żyło w otoczeniu ludzi, którzy już za życia uważali go za świętego. Którzy go kochali i podziwiali. Tak więc i ja miałam dla tego człowieka ogromny szacunek, choć nigdy nie miałam okazji aby spotkać go osobiście, podziwiałam go, bardzo szanowałam i na swój sposób kochałam. A jego śmierć, jeszcze jako dziecko, bardzo przeżyłam. Do dnia dzisiejszego pamiętam, transmisje w telewizji z informacją o jego śmierci, później z uroczystości pogrzebowych, i towarzyszący temu wszechobecny przybijający nastrój.
A dziś, niespełna osiemnaście lat, od tamtych wydarzeń, gdy zaczęłam czytać tą książkę, płakałam. Siedziałam i płakałam, bo czułam się oszukana, jak pewnie wiele z nas. Wychowali mnie w kulcie pobożności, prawości, dobroci tego człowieka, w ogromnym szacunku i przekonaniu, że On się nie myli, że On jest dobry, że przecież nigdy nikogo by nie skrzywdził.
I może osobiście nie skrzywdził, ale przykładał rękę do tego, aby tym którzy krzywdzili umożliwić to nadal.
Opinie są bardzo podzielone. Jedni uważają, że nie wiedział, inni że na pewno musiał wiedzieć.
Moje serce bardzo chciałoby go bronić i szczerze przyznać, że na pewno nie wiedział, ale nie potrafię. Chcę być szczera przede wszystkim sama przed sobą i dlatego muszę głośno powiedzieć, że jestem pewna, że Jan Paweł II wiedzial o tym co się dzieje w kościele. Był jego głową, nie mógł nie wiedzieć, to jest niemożliwe. I to łamie mi serce, bo dziś mając prawie trzydzieści lat, czuję się oszukana i upokorzona.
Bo podziwiałam człowieka, który jednak nie był tak nieskazitelny jak sądziłam. A to boli, bo mimo tego żalu jaki mam, mimo złości na całą instytucje kościoła i "wstrętu" do niej, nadal mam mnóstwo ciepłych uczuć dla niego. I szarpie się sama ze sobą, nie potrafiąc odpowiedzieć sobie na pytanie czy był czy nie był tym zły człowiekiem. Czy jego wszelką dobroć, miłość do ludzi, pomoc i zaangażowanie w szerzenie dobra i kontakt z ludźmi, choć w maleńkim stopniu zamazuje jego winę, że jednak wiedział, że dzieci cierpią ale nie zrobił nic. Czy ta doza dobroci i zła w jednej osobie, w ogóle się równoważy?
Myślę, że na te pytania każdy sam powinien sobie odpowiedzieć, we własnym sumieniu.
Bez względu na to jakie będą odpowiedzi, myślę, że tę książkę powinni przeczytać wszyscy, żeby zobaczyć jak bardzo zepsuty od środka mamy kościół, jak bardzo jest przepełniony kłamstwem, obłudą i hipokryzja.
Sądzę, że gdyby Jan Paweł II, wyszedł do ludzi i szczerze przyznał, że w kościele jest problem, to zjednałby sobie więcej ludzi, a dziś byłby wspominany jako człowiek, który walczył z pedofilią w kościele, a nie ją tuszował.
Bardzo ciężko mi się tę książkę czytało. Nie że względu na formę, ale na treść. Na początku chłonęłam ją jak gąbka wodę, ale gdzieś po połowie musiałam zrobić sobie przerwę, bo nie potrafiłam tego udźwignąć.
Dla mnie osobiście najbardziej bolesny był jej początek i koniec. Bo oba te rozdziały najbardziej skupiają się na życiu Wojtyły. Dokładnie opisują jego decyzje i...
2015-02
Pochłonęłam tę książkę w niecały dzień. Bardzo przeżyłam tą historię i niejednokrotnie wstrzymywałam powietrze, w oczekiwaniu tego co będzie dalej, co się stanie z tą małą dziewczynką, co się stanie z jej rodzicami.
Historia jest smutna, momentami straszna, trzymająca w napięciu, ale jednocześnie bardzo wciągająca, jest w niej coś co nie pozwala zrezygnować z lektury. A całość daje czytelnikowi jeden z najważniejszych wniosków, miłość rodzicielska nie zna granic.
Polecam.
Pochłonęłam tę książkę w niecały dzień. Bardzo przeżyłam tą historię i niejednokrotnie wstrzymywałam powietrze, w oczekiwaniu tego co będzie dalej, co się stanie z tą małą dziewczynką, co się stanie z jej rodzicami.
Historia jest smutna, momentami straszna, trzymająca w napięciu, ale jednocześnie bardzo wciągająca, jest w niej coś co nie pozwala zrezygnować z lektury. A...
2022-06-07
Skusiłam się na tę książkę, pamiętając, że poprzednia "Zanim zostaliśmy nieznajomi" pochłonęła mnie bez reszty i szalenie zachwyciła. Tutaj gdy zaczęłam czytać, trochę moje emocje opadły, bo dostałam delikatnie coś innego.
Po pierwszych rozdziałach czułam się lekko zawieziona, bo historia wydawała mi się bardzo spłycona, słownictwo dziwne, główna bohaterka lekko niedojrzała.
Ale gdy wydarzenia nabrały tempa pozwoliłam się wciągnąć w tę historię.
Opowieść smutna, łamiąca serce, przypominając, że trzeba się cieszyć każdą najdrobniejszą chwilą jaką mamy możliwość spędzić na tej ziemi.
Nie jestem pewna czy z całą otwartością, świadomością i w stu procentach akceptuję wybory Charlotte. Chodzi mi o wybory między Sethem, a Adamem. Które z tych dwóch było prawdziwą miłością? To co łączyło ją z Adamem, bo została z nim do końca jego dni, czy to co łączyło ją z Sethem bo mimo przeciwności losu i kilku miesięcznej rozłąki i tak do siebie wrócili. No i kolejny mój zgrzyt, czy to połączenie dusz możemy mieć tylko z jednym człowiekiem czy z każdą następną osobą będzie na swój sposób wyjątkowe?
Myślę, że każdy z nas musi ocenić to według własnych wartości i wierzeń, bo każdy z nas jest inny i zupełnie inaczej odbiera świat. Więc nie chce jednoznacznie oceniać jej wyborów i decyzji. Każdy na swój sposób przeżywa tragedię i żałobę, a jedno i drugie spotkało naszą bohaterkę
Jedno wiem na pewno, nigdy nie chciałabym dowiedzieć się jak smakuje taka strata.
W moim odczuciu książka nie jest arcydziełem. Nie była nawet rewelacyjna, momentami była dziwna, ale w tym wszystkim był jakiś urok. Dlatego daje siedem gwiazdek.
Skusiłam się na tę książkę, pamiętając, że poprzednia "Zanim zostaliśmy nieznajomi" pochłonęła mnie bez reszty i szalenie zachwyciła. Tutaj gdy zaczęłam czytać, trochę moje emocje opadły, bo dostałam delikatnie coś innego.
Po pierwszych rozdziałach czułam się lekko zawieziona, bo historia wydawała mi się bardzo spłycona, słownictwo dziwne, główna bohaterka lekko...
2021-11-22
Mam za sobą całą serię "Domniemania niewinności" i czuję w swoim czytelniczym sercu coś na wzór pustki.
Przeczytałam wszystko od deski do deski, niemal jednym tchem. Chłonęłam fabułę wszystkimi zmysłami, emocje bohaterów czułam tak wyraźnie jakby były moimi. Przeżywałam z nimi ich upadki, roniąc nawet łezkę i cieszyłam się z ich drobnych sukcesów czy uroczych przepychanek.
Autorka stworzyła naprawdę dobrą historię. Fundując czytelnikom niesamowity emocjonalny rollercoaster. Wciąż czuję ten ucisk w żołądku, gdy niemal z zapartym tchem czytałam kolejne zdania.
Przyznaję szczerze z ręką na sercu, że niespodziewałam się po tej książce aż takiej zagmatwanej (w sensie pozytywnym zagmatwanej. Mam na myśli to, że ta książka naprawdę ma w sobie sporo treści i przekazu) fabuły, tak emocjonującej akcji i tak świetnie stworzonych bohaterów.
Ponadto jestem miło zaskoczona tym, że przeczytałam całą serię i się nie zanudziłam. Niejednokrotnie zdarzało mi się, że czytałam książki gdzie pierwsza była naprawdę świetna a jej kontynuacja była totalną pomyłka, pisaną jakby na siłę. To najgorsze co autor może zrobić. Ale tutaj autorka odwaliła kawał dobrej roboty.
W tych książkach poruszyła wiele trudnych tematów. Pokazała, że niestety nie ma czegoś takiego jak limit na nieszczęście. Można zostać zranionym wiele razy, jak na przykład Andrew. Został zdradzony przez żonę i najlepszego przyjaciela, oskarżono go o wiele rzeczy, których nigdy się nie dopuścił, stracił reputację, firmę, wizerunek, ale co najgorsze, odebrano mu to co najważniejsze w jego życiu - córeczkę, a gdy w końcu po wielu miesiącach walki mógł ją odzyskać, stracił ją bezpowrotnie, co mi złamało serce.
Whitney w subtelny, nieprzesadzony ale naszpikowany emocjami sposób, pokazała nam jak ze szczęśliwego człowieka, który miał wszystko, Andrew stał się wrakiem człowieka i zimnym, nieczułym draniem, który zraził się do kobiet i związków tak bardzo aby nie chcieć dać żadnej z nich niczego więcej niż "jedna kolacja, jedna noc, zero powtórek".
A później stopniowo budowała napięcie, stawiając przed nim Aubrey, która wbrew jego woli zaczęła wkradać się w jego myśli, i mimo wszelkich zawirowań, kłamstw, niedomówień i kłótni, w końcu skradła mu serce, czego przyznania bardzo się bał.
Aubrey też nie miała lekkiego życia. Jej rodzice totalnie ignorowali jej marzenia, pasję do baletu i wszystko co było dla niej ważne, na pierwszym miejscu stawiając swoją pracę i zawodowe przedsięwzięcia, zakładając, że ich córka musi się im podporządkować.
To była naprawdę świetna historia. Trochę śmiechu, trochę smutku, trochę ognia, kilka łez. Niesamowita historia pokazująca, że czasem bardzo, mimo naszego uporu, strachu i uników, potrzebujemy drugiej osoby u boku, która samą swoją obecnością uciszy nasze demony przeszłości. Takie jest prawo miłości. ❤️
Polubiłam Andrew i Aubrey. Nie! Ja ich pokochałam. Za to wszystko co działo się w ich głowach i między nimi. Za całą ich osobowość. Za to jacy byli i jak o siebie walczyli, albo jak się unikali myśląc, że tak będzie lepiej. Było w nich coś pociągającego i poruszającego, coś zachwycającego i zasmucającego.
Wiem, że ta książka nie dostanie Nobla
ale totalnie mnie to nie obchodzi, bo dla mnie jest prawdziwym emocjonalnym arcydziełem, bo wdarła się do mojej duszy, poruszyła każdą z najbardziej wrażliwych strun i pozwoliła przeżyć tą historię tak jakby była prawdziwa, jakby była moją własną, całą sobą...
Ostatnio ciężko mi było znaleźć książkę, która naprawdę by mnie wciągnęła i jakkolwiek na mnie zadziałała. Trylogii "Domniemanie niewinności" się to udało. Nie wiem jak, ale historia Andrew i Aubrey jest jedną z moich ulubionych książkowych miłości.
Polecam z całego serca! ❤️
Mam za sobą całą serię "Domniemania niewinności" i czuję w swoim czytelniczym sercu coś na wzór pustki.
Przeczytałam wszystko od deski do deski, niemal jednym tchem. Chłonęłam fabułę wszystkimi zmysłami, emocje bohaterów czułam tak wyraźnie jakby były moimi. Przeżywałam z nimi ich upadki, roniąc nawet łezkę i cieszyłam się z ich drobnych sukcesów czy uroczych...
Bardzo wzruszająca historia o przygodach małej sarenki. Klimatyczna fabuła, przepiękne obrazki. Czytając to, miałam wrażenie, że z nad kolejnych stron, unosi się magiczny pył.
Chyba nigdy tak się nie wzruszyłam czytając książkę dla dzieci. Naprawdę fantastyczna historia, opisana z największą dokładnością i jakąś dozą czułości, adresowaną dla małego odbiorcy.
Żadnych nieprzemyślanych akcji, urwanych wątków, infantylnych pomysłów, płytkiej fabuły. Wszystko było tak jak być powinno.
Polecam. ♥️
Bardzo wzruszająca historia o przygodach małej sarenki. Klimatyczna fabuła, przepiękne obrazki. Czytając to, miałam wrażenie, że z nad kolejnych stron, unosi się magiczny pył.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toChyba nigdy tak się nie wzruszyłam czytając książkę dla dzieci. Naprawdę fantastyczna historia, opisana z największą dokładnością i jakąś dozą czułości, adresowaną dla małego odbiorcy.
Żadnych...