-
ArtykułyNie żyje Alice Munro – pisarka, noblistka i mistrzyni krótkiej formyEwa Cieślik3
-
ArtykułyPierwszy zwiastun drugiego sezonu „Władcy Pierścieni: Pierścieni Władzy” i nie tylkoLubimyCzytać3
-
ArtykułyKocia Szajka na ratunek Reksiowi, czyli o ósmym tomie przygód futrzastych bohaterówAnna Sierant2
-
ArtykułyAutorka „Girl in Pieces” odwiedzi Polskę! Kathleen Glasgow na Targach Książki i Mediów VIVELO 2024LubimyCzytać1
Biblioteczka
Znacie już Zmorka? Zmorek to uroczy mały potworek. Wydawnictwo dlaczemu wydało już cztery różne książeczki o Zmorku, "Niesamowity Zmorek. Kolorowanka", "Świat według Zmorka", "Jak narysować Zmorka?" oraz "Zmorkowe wojaże. Warszawa". Z przyjemnością zrecenzuję dziś dla Was tę ostatnią.
Książeczki o małym potworku, to niedługie rymowane wierszyki, urozmaicone ciekawymi ilustracjami. Z całą pewnością jest to coś nowego. Recenzuję bardzo dużo dziecięcych książeczek i naprawdę rzadko trafiają mi się wierszyki. Myślę, że wydawnictwa powoli odchodzą już od tej formy publikacji, czego kompletnie nie rozumiem. Kiedy byłam mała, niemal wszystkie książeczki były rymowane, teraz dziecięce bajeczki wyglądają zupełnie inaczej - ale do brzegu. Bajeczka jest bardzo cieniutka, a strony śliskie. Mówiąc szczerze, nie przepadam się za taką formą, ale wiem też, że wydanie tej książeczki w twardej oprawie, byłoby oczywiście nieopłacalne.
Kiedy na dworze jest brzydko, szaro i leje deszcz, nasz bohater postanawia nie zostawać w swojej jamie i wyrusza w drogę. Zupełnie niespodzianie potworek zjawia się w Warszawie. Choć odrobinkę przerażają go hałasy, śmiechy ludzi, rozpędzone auta i gwizdy, potworek niestrudzony, rusza zwiedzić miasto. Opowiada nam o Syrence i wpada na pomysł kolejnych wojaży, o których będziemy mogli, przeczytać w innych bajeczkach.
http://www.bookparadise.pl/2018/07/zmorkowe-wojaze-warszawa-halina-matusik.html
Znacie już Zmorka? Zmorek to uroczy mały potworek. Wydawnictwo dlaczemu wydało już cztery różne książeczki o Zmorku, "Niesamowity Zmorek. Kolorowanka", "Świat według Zmorka", "Jak narysować Zmorka?" oraz "Zmorkowe wojaże. Warszawa". Z przyjemnością zrecenzuję dziś dla Was tę ostatnią.
Książeczki o małym potworku, to niedługie rymowane wierszyki, urozmaicone ciekawymi...
W ciągu ostatnich kilku tygodni przeczytałam sporą ilość romansów, thrillerów, książeczek dziecięcych i literatury faktu, stęskniłam się trochę za dobrymi obyczajówkami, które kiedyś bardzo lubiłam czytać. Dziś sięgam po nie zdecydowanie rzadziej, po części dlatego, że mając wybór, wolę zaczytywać się w ckliwych romansach, a po części dlatego, że dobrych powieści obyczajowych jest już naprawdę niewiele. Stale promowane są książki, o szalonych współlokatorkach, albo o
rodzinnych perypetiach, a ja zdecydowanie nie tego szukałam. Z odpowiedzią na moją zachciankę, przyszła "Przystań Nadziei", kiedy zobaczyłam okładkę i opis pomyślałam sobie - tak, to może być dokładnie to, czego szukam!
"- Coś ci powiem. Może pojechałbym z tobą i zajął się tym?
Tracy zamrugała zdziwiona.
- Ale już tyle zrobiłeś. Twoja ocena jest dla nas ważniejsza
niż naprawa rynny.
- No cóż, dwa dobre uczynki to zawsze lepiej niż jeden."
Irene Hannon to dobrze znana za granicą autorka, a mimo to, ja nigdy o niej nie słyszałam, co sprawiło, iż miałam drobne obawy, ale odgoniłam je gdzieś daleko i zatraciłam się w lekturze.
Bohater naszej powieści przyjeżdża do Przystani Nadziei z Chicago, nie oczekuje niczego prócz chwili wytchnienia i spokoju bowiem za sobą zostawił ciężkie przeżycia. Zaraz, gdy dojeżdża na miejsce, czeka na niego niemiła niespodzianka. Okazuje się, że hotel, w którym zarezerwował nocleg, jest zamknięty z przyczyn niezależnych od właścicieli, choć kobieta obiecuje, poszukać dla niego miejsca w innym z miejscowych hoteli, nie przynosi to skutku, gdyż najbliższy wolny pokój znajduje się w innym miasteczku. Michael Hunter nie jest zachwycony wizją pobytu w innym miejscu, bo liczył na urlop właśnie w Przystani, jak się okazuje problem z noclegiem, to nie jedyna niemiła niespodzianka dla turysty, idąc coś przekąsić, wpada na jadącą rowerem kobietę, która wskutek zderzenia boleśnie ląduje na ulicy. Mimo zapewnień rowerzystki, że wszystko jest w porządku, Hunter ma okropne wyrzuty sumienia, zapomina już o burczącym z głodu brzuchu i postanawia chwilę pomyśleć o wszystkich wydarzeniach dnia na ławce, nieopodal oceanu.
W tym samym czasie do miejscowego sprzedawcy tacos podchodzi jego stała klientka, pani Anna zamawia lunch dla siebie i na prośbę sprzedawcy idzie wręczyć paczuszkę z posiłkiem, siedzącemu na ławce Michaelowi, kiedy schyla się, by się przedstawić i wręczyć mu jedzenie, doznaje szoku bowiem turysta, wygląda dokładnie tak, jak pewna osoba z przeszłości kobiety, nie pasuje tu tylko kolor oczu. Po krótkiej wymianie zdań, pani Anna sama siebie nie poznając, proponuje turyście domek, który niegdyś wynajmowała turystom. To właśnie w chwili, kiedy Michael Hunter decyduje się na pobyt w gościnnym domku kobiety, rozpoczyna się cała, piękna historia.
http://www.bookparadise.pl/2018/07/przystan-nadziei-irene-hannon.html
W ciągu ostatnich kilku tygodni przeczytałam sporą ilość romansów, thrillerów, książeczek dziecięcych i literatury faktu, stęskniłam się trochę za dobrymi obyczajówkami, które kiedyś bardzo lubiłam czytać. Dziś sięgam po nie zdecydowanie rzadziej, po części dlatego, że mając wybór, wolę zaczytywać się w ckliwych romansach, a po części dlatego, że dobrych powieści...
więcej mniej Pokaż mimo to
Uwielbiam filmy na podstawie książek Sparksa, są przepiękne i wzruszające. Choć lubię wszystkie, to największą i bezwarunkową miłością darzę właśnie Wybór. Z pewnością nie bez znaczenia jest fakt, że główną rolę zagrał Benjamin Walker, który niezaprzeczalnie miał ogromny wpływ na to, że obejrzałam ten film trzy razy w ciągu tygodnia...
Z książkami Pana Sparksa już mniej mi po drodze, zaczęłam kilka jego powieści, ale nigdy ich nie dokończyłam. Wybór po prostu musiałam przeczytać i dzięki temu, że założyłam bloga, wygospodarowałam na to czas.
Nikt nie może przeczyć temu, że Nicholas Sparks jest niezwykłym pisarzem. Mężczyzna piszący romanse to nadal, mimo upływu lat rzadkość. Jego historie są piękne, ckliwe i romantyczne, gdyby podsunąć komuś jedną z książek nie podając danych autora, nikt nie wpadłby na to, że stworzył ją mężczyzna. Mimo wszystko powieści Sparksa nie są łatwe i lekkie. Jeśli się mylę, poprawcie mnie proszę, ale chyba każda jego książka napisana jest w trzecioosobowej narracji. Nie przepadam za pisanymi w ten sposób powieściami, ale już nie sprawia mi to wielkiego kłopotu. Jednak o wiele łatwiej jest zaangażować się w życie bohaterów, kiedy narracja poprowadzona jest w pierwszej osobie.
- Obawiam się jednak, co pomyślałby sobie twój chłopak,
gdybyśmy spędzili razem noc.
- Skąd wiesz, że mam chłopaka?
Travis wyciągnął rękę do drzwi.
Nie wiedziałem - Odparł z nutką rozczarowania w głosie,
lecz po chwili ochłonął i uśmiechnął się.
Travis i Gabby od pewnego czasu są sąsiadami. Kiedy mężczyzna chciał przedstawić się nowej sąsiadce, nie zastał jej w domu, więc zostawił przed drzwiami kosz z owocami. Gabby miała zamiar napisać mu karteczkę z podziękowaniem, ale kompletnie wypadło jej to z głowy... Kiedy kobieta próbuje się uczyć, a z ogrodu sąsiada dociera głośna muzyka, Gabby jest już poirytowana, jednak czarę goryczy przepełnia fakt, że jej suczka Molly ewidentnie jest w ciąży. Kobieta doskonale wie, kto jest za to odpowiedzialny, pies sąsiada zbyt często wałęsa się po okolicy, by mógł być bez winy...
https://mombooklover.blogspot.com/2018/07/wybor-nicholas-sparks.html
Uwielbiam filmy na podstawie książek Sparksa, są przepiękne i wzruszające. Choć lubię wszystkie, to największą i bezwarunkową miłością darzę właśnie Wybór. Z pewnością nie bez znaczenia jest fakt, że główną rolę zagrał Benjamin Walker, który niezaprzeczalnie miał ogromny wpływ na to, że obejrzałam ten film trzy razy w ciągu tygodnia...
Z książkami Pana Sparksa już mniej mi...
W ostatnim czasie bardzo głośno jest o nowej książce Adriany Locke, musicie przyznać, że okładka jest przepiękna i niezaprzeczalnie robi wrażenie. Mam ogromną słabość do wyjątkowych opraw, mimo że nie powinno się, oceniać książki po tym, jak jest wydana, w moim przypadku to ma bardzo duże znaczenie. Z doświadczenia wiem już, iż najczęściej jest tak, że jeśli powieść zewnętrznie nie jest zachęcająca, wewnętrznie również niewiele ma do zaprezentowania. Kiedy zobaczyłam na facebookowej stronie wydawnictwa zapowiedź tej książki, od razu zapragnęłam ją przeczytać. Po zapoznaniu się z opisem z tyłu powieści, odrobinę obawiałam się, że będzie ona kopią "Consolation" Corinne Michaels, na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne.
Pocałowałam go z myślą, że to ostatni pocałunek tej nocy.
Okazało się jednak, że całuję go po raz ostatni w życiu.
Tematyka powieści jest bardzo trudna, nasi bohaterowie są poturbowani przez życie. Julia w okropny sposób straciła przed dwoma laty męża, nie mogła liczyć na niczyją pomoc, czy wsparcie, jej rodzice to egoistyczni alkoholicy, przed którymi schronienie dał jej mąż. Kobieta za ostatnie oszczędności zorganizowała pogrzeb, który i tak nie był taki, na jaki Gage zasługiwał. Z bólem serca razem z córeczką musiała opuścić swój dotychczasowy azyl - mały domek w Cambridge i wynająć obskurne mieszkanie, na które z ledwością było ją stać. Julia, żeby utrzymać siebie i małą Everleigh pracuje na dwie zmiany, a i tak nie stać jej na terminowe opłacenie podstawowych rachunków. Problemy finansowe nie mają końca i bezustannie dręczą kobietę, a do tego dochodzi niezagojona rana po śmierci Gage'a. W tym wszystkim próbuje zaistnieć Crew, brat Gage'a, który stale odwiedza Julię i siostrzenicę, kupuje im jedzenie i sprawia małej radość drobnymi prezentami, bezustannie proponuje bratowej swoją pomoc, głównie finansową, ale ta stanowczo odmawia. Początkowo mnie to irytowało, nie rozumiałam, co złego jest, w przyjęciu pomocy od szwagra, zwłaszcza jeśli na utrzymaniu ma się pięcioletnie dziecko, jednak później wszystko mi się nieco rozjaśniło. Crew zawiódł już Julię i to mocno, nie było go, kiedy kobieta bardzo go potrzebowała. Dokonał w życiu błędnych wyborów, czego konsekwencje musiał ponosić przez lata. Przez swoją głupotę stracił kogoś, kogo kochał najbardziej na świecie.
Kiedy na Julię spada ogromne zmartwienie, a zarazem wielka tragedia, Crew dostaje szansę na odkupienie swoich win i na udowodnienie, że tym razem można na nim polegać. Nie będzie łatwo, ponieważ kobieta jest bardzo zraniona i zdystansowana, ale wygrana jest wysoka, więc jest o co walczyć.
Ja też je kocham, wiesz o tym. Nie mam pojęcia, czy to właściwe,
ale kocham je. Wiem, że gdybyś tu był, trzymałbym się z daleka.
Ale ciebie nie ma, a ja staram się postępować dobrze
i nie mogę ich nie kochać - śmieje się. - Założę się,
że teraz przewracasz się w grobie, co?
https://mombooklover.blogspot.com/2018/07/poswiecenie-adriana-locke.html
W ostatnim czasie bardzo głośno jest o nowej książce Adriany Locke, musicie przyznać, że okładka jest przepiękna i niezaprzeczalnie robi wrażenie. Mam ogromną słabość do wyjątkowych opraw, mimo że nie powinno się, oceniać książki po tym, jak jest wydana, w moim przypadku to ma bardzo duże znaczenie. Z doświadczenia wiem już, iż najczęściej jest tak, że jeśli powieść...
więcej mniej Pokaż mimo to
Mam w domu małą miłośniczkę książek, ogromnie cieszy mnie widok mojego dziecka z bajeczką w ręku. Moja córka ma kilku ulubionych książkowych bohaterów, ale zawsze z radością poznaje nowe opowiadanka, kiedy zobaczyłam nową wydaną przez Zakamarki książeczkę, zaciekawił mnie jej
tytuł. Pomyślałam sobie wtedy, spróbujmy! Z niecierpliwością oczekiwałam na paczkę, która zawierała bajeczkę, kiedy w końcu dostałam ją w swoje ręce, postanowiłam, iż to będzie lektura dla mojego dziecka, na wieczorne czytanie przed spaniem tamtejszego dnia.
W ciągu dnia nie miałam wiele czasu, żeby dokładnie przyjrzeć się książce, sama okładka dość mocno mnie rozczarowała, kolory niezbyt ciekawe i sama grafika również, ale mimo to nie skreślałam jej. Tak jak postanowiłam, gdy nadszedł czas na bajkę przed snem, jak zawsze razem z małą położyłam się do łóżka i otworzyłam książkę. Jeszcze zanim skończyłam czytać pierwszą stronę, moje dziecko wstało i poszło po jedną z bajek, ze swojej ulubionej serii. Tym sposobem ja skończyłam czytać "Chcemy nasze czapki" a obok moja pierworodna "czytała" swoją książkę.
Niestety okładka zapowiadała dokładnie to, co znalazłam w środku. Bardzo, naprawdę bardzo kiepskie ilustracje. Cała oprawa graficzna woła o pomstę do nieba, kolory mdłe, brzydkie, absolutnie nieprzyciągające uwagi dziecka, nic więc dziwnego, że moje dziecko wybrało inną dobrze znaną i lubianą bajkę. Pomijając już kolory, bohaterowie tej książki wyglądają, jak człekokształtne ziemniaki, jestem pewna na milion procent, że uczniowie pierwszych klas szkoły podstawowej, stworzyliby o niebo lepsze ilustracje. Oglądając te obrazki, miałam ochotę zapytać, co autor miał na myśli? Bo na przykład garby u dzieci, najpewniej miały być kapturami ich bluz...
A może problem tkwi, w mojej niewystarczająco rozwiniętej wyobraźni? Tak czy siak, moje dziecko również nie miało ochoty patrzeć na te ilustracje.
http://www.bookparadise.pl/2018/07/chcemy-nasze-czapki-eva-lindstrom.html
Mam w domu małą miłośniczkę książek, ogromnie cieszy mnie widok mojego dziecka z bajeczką w ręku. Moja córka ma kilku ulubionych książkowych bohaterów, ale zawsze z radością poznaje nowe opowiadanka, kiedy zobaczyłam nową wydaną przez Zakamarki książeczkę, zaciekawił mnie jej
tytuł. Pomyślałam sobie wtedy, spróbujmy! Z niecierpliwością oczekiwałam na paczkę, która...
Kilka miesięcy temu w moje ręce trafiła niesamowicie dobra książka, "Dręczyciel" autorstwa Penelope Douglas porwał mnie od pierwszych stron, dosłownie nie mogłam odkleić się od tej powieści, skończyłam ją czytać oszołomiona i pod wielkim wrażeniem talentu pisarki. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że zostanie wydana historia opowiedziana z punktu widzenia Jareda, kiedy jakiś czas temu w zapowiedziach zobaczyłam ten tytuł, miałam mieszane uczucia, mimo wszystko postanowiłam przeczytać tę książkę i raz jeszcze przeżyć wyjątkową historię Tate i Jareda.
Na samym początku autorka w ramach kilku słów wstępu informuje, że nie jest to "Dręczyciel" opowiedziany z punktu widzenia Jareda, tylko jego historia. Czy faktycznie tak jest? No cóż, ja uważam, że to dokładnie ta sama opowieść z nielicznymi fragmentami dotyczącymi życia chłopaka, o których czytelnicy pierwszej części nie wiedzieli. Zanim bardziej zagłębię się w fabułę, chcę Was uprzedzić, że jeśli nie znacie tej powieści, moja recenzja może być dla Was w większym, czy mniejszym stopniu spoilerem.
Liczyłam, że w tej książce autorka skupi się na przeszłości Jareda, na jego niełatwym dzieciństwie i koszmarnych wakacjach u ojca, liczyłam, że powoli mi to lepiej zrozumieć zachowanie chłopaka i nienawiść, jaką żywił w stosunku do Tate. Troszkę się przeliczyłam...
"Byłeś moją nawałnicą, moją chmurą burzową, moim drzewem podczas ulewy.
Wszystko to kochałam i kochałam ciebie. Ale teraz? Jesteś pieprzoną suszą.
Myślałam, że buraki jeżdżą niemieckimi samochodami, ale okazuje się,
że gnoje w mustangach też mogą pozostawiać blizny."
http://www.bookparadise.pl/2018/07/dopoki-nie-zjawias-sie-ty-penelope.html
Kilka miesięcy temu w moje ręce trafiła niesamowicie dobra książka, "Dręczyciel" autorstwa Penelope Douglas porwał mnie od pierwszych stron, dosłownie nie mogłam odkleić się od tej powieści, skończyłam ją czytać oszołomiona i pod wielkim wrażeniem talentu pisarki. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że zostanie wydana historia opowiedziana z punktu widzenia Jareda, kiedy jakiś...
więcej mniej Pokaż mimo to
Lubię książki, filmy i seriale o medycynie, z wypiekami na twarzy czytam i oglądam smaczki z lekarskiego świata, choć bezsprzecznie interesuje mnie medyczny świat, sama nie mogłabym być lekarzem. Nie chodzi już nawet o widok krwi, ten akurat mnie nie brzydzi, ale wszechobecne i różnorodne zapachy, uszkodzone kończyny i inne części ciała z pewnością są nie na moje nerwy. Przyznajcie sami, że okładka tej książki jest naprawdę mocna, przerażająca wręcz, ale muszę przyznać, że pomijając już samą okładkę, na wnętrze, które skrywa, nie byłam przygotowana...
Pod tytułem widnieje napis "Makabryczny świat medycyny i rewolucja Josepha Listera" wiedziałam więc, że będzie to mocna opowieść, ale nie, że aż tak mocna! Na wstępie chcę jeszcze dodać, iż niezbyt chętnie sięgałam po tę książkę, być może właśnie przez okładkę, ale kiedy już wzięłam ją do rąk, dosłownie nie mogłam się oderwać.
W dzisiejszych czasach przed wejściem na ważniejsze szpitalne oddziały należy odpowiednio się ubrać, umyć ręce i przestrzegać godzin odwiedzin. Przy drzwiach prowadzących do głównego szpitalnego wejścia, wiszą pojemniki z dezynfekującym środkiem do rąk, jak wiadomo szpital, to siedlisko przeróżnych bakterii. Lekarze przed nawet najmniejszymi zabiegami, dokładnie myją dłonie i zakładają lateksowe rękawiczki, narzędzia pracy są starannie wysterylizowane, a na sale operacyjne wstęp mają tylko lekarze, ich pomocnicy i wybrani studenci. Mówiąc szczerze, nie wyobrażałam sobie, że mogłoby być inaczej...
"Medyczny wojeryzm nie był niczym nowym. Zrodził się w okresie renesansu
w słabo oświetlonych amfiteatrach anatomicznych, gdzie na oczach zastygłych
w bezruchu widzów przeprowadzano sekcje zwłok straconych przestępców,
co stanowiło dodatkową karę za ich zbrodnię. Publiczność, która musiała zapłacić za wstęp,
patrzyła, jak anatomowie rozcinają rozdęte brzuchy rozkładających się trupów
i jak tryska z nich nie tylko krew, lecz także cuchnąca ropa."
http://www.bookparadise.pl/2018/07/rzeznicy-i-lekarze-lindsey-fitzharris.html
Lubię książki, filmy i seriale o medycynie, z wypiekami na twarzy czytam i oglądam smaczki z lekarskiego świata, choć bezsprzecznie interesuje mnie medyczny świat, sama nie mogłabym być lekarzem. Nie chodzi już nawet o widok krwi, ten akurat mnie nie brzydzi, ale wszechobecne i różnorodne zapachy, uszkodzone kończyny i inne części ciała z pewnością są nie na moje nerwy....
więcej mniej Pokaż mimo to
Macie może w domu małych albo i większych fanów dinozaurów? Jeśli tak, mam dla Was bardzo ciekawą propozycję. "Dinozaury. Skamieliny i pióra" to naukomiks, takie ciekawe połączenie przyjemnego z pożytecznym, niemal nauka przez zabawę, ja naprawdę uwielbiam takie rozwiązania. Mamy do wyboru mnóstwo publikacji o dinozaurach, mnóstwo filmów, ale niewiele jest w nich prawdy, najczęściej autorów bardzo ponosi wyobraźnia. Ten komiks, bogaty jest w wartościową, przydatną wiedzę.
Całość jest naprawdę świetnie wydana, solidna twarda oprawa i piękne, wyraźne ilustracje niezaprzeczalnie zachęcają do zapoznania się z książką. W komiksie dokładnie opisane są, wszystkie etapy życia dinozaurów, wszystkie istotne fakty i ciekawostki.
Dinozaury przez 165 milionów lat kroczyły po Ziemi, aż nagle ni stąd, ni zowąd wyginęły. Kiedy 66 milionów lat później na Ziemi pojawili się ludzie, zaczęli dostrzegać dziwne kości i próbowali zrozumieć, do kogo mogły one należeć. Oczywiście wtedy teorie były bezsensowne, a ludzi za bardzo ponosiła wyobraźnia, z czasem jednak zaczęto bardziej dociekać i więcej kopać. William Smith opublikował mapę Anglii z nazwanymi warstwami skał, w ten sposób próbował wytłumaczyć, jak mogły funkcjonować i wyginąć dinozaury. Przez setki lat o tych prehistorycznych stworzeniach krążyło mnóstwo bzdurnych teorii, wielu było też profesorów i uczonych, którzy próbowali rozwiązać największą zagadkę z przeszłości, najczęściej rywalizowali oni ze sobą i wykluczali oraz wyśmiewali wzajemnie swoje teorie. Komiks jest naprawdę szalenie ciekawy, nie chce opowiadać Wam całej książki, znajdziecie tu naprawdę wszystko, czego chciałoby się dowiedzieć dziecko o tych stworach, wraz ze świetnymi ilustracjami.
http://www.bookparadise.pl/2018/07/dinozaury-skamieliny-i-piora-mk-reed.html
Macie może w domu małych albo i większych fanów dinozaurów? Jeśli tak, mam dla Was bardzo ciekawą propozycję. "Dinozaury. Skamieliny i pióra" to naukomiks, takie ciekawe połączenie przyjemnego z pożytecznym, niemal nauka przez zabawę, ja naprawdę uwielbiam takie rozwiązania. Mamy do wyboru mnóstwo publikacji o dinozaurach, mnóstwo filmów, ale niewiele jest w nich prawdy,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kiedy byłam dzieckiem, wolałam czytać bajki o księżniczkach Disneya, niż komiksy o superbohaterach, wraz z wiekiem zmieniał mi się jednak czytelniczy gust i poszerzałam horyzonty, zakochałam się w Dzieciach z Bullerbyn i w Ani z Zielonego Wzgórza, do której sentyment mam do dziś. Mama ochoczo kupowała mi kolejne części Ani, ciesząc się, że idę w jej ślady. Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy wielbiłam rudowłosą dziewczynkę, pokochałam też czarnowłosego chłopca w okularach, z blizną w kształcie błyskawicy. W przerwach między normalnymi powieściami sięgałam po komiksy, moimi ulubionymi były te o przygodach przezabawnego rodzeństwa - "Jacek i Tosia". Minęło już kilkanaście lat, od kiedy po raz ostatni miałam w ręku komiks, postanowiłam niedawno, że najwyższy czas na mały powrót do przeszłości, stąd "91-piętrowy domek na drzewie".
Zastanawiacie się skąd taki tytuł? Dlaczego ten domek ma aż 91 pięter? Otóż jest to już siódmy tom serii o domku na drzewie, historia swój początek miała na 13 piętrze, a później stopniowo domek został rozbudowany przez naszych głównych bohaterów. Bohaterami komiksu są zarówno jego autorzy - Andy i Terry, chłopcy są bardzo zabawni i sympatyczni, a głowy mają pełne pomysłów.
W domku, który zbudowali, znajdują się największy wodny wir świata, pociąg ziemniaczano-zasmażkowy, namiot wróżki madam Wiewszystko, stragan z bagietkami podwodnymi, pokój z trofeami, koło fortuny, ludzki flipper, wieża kontroli lotów, 91-piętrowy domek z kart, bezludna wyspa, wielka pajęczyna, wysypisko śmieci i ogromny czerwony guzik, którego wduszenie grozi - no właśnie, czym? Tego nie wiedzą sami twórcy domku na drzewie! Nacisnąć go, czy też nie? To największy dylemat!
http://www.bookparadise.pl/2018/07/91-pietrowy-domek-na-drzewie-andy.html
Kiedy byłam dzieckiem, wolałam czytać bajki o księżniczkach Disneya, niż komiksy o superbohaterach, wraz z wiekiem zmieniał mi się jednak czytelniczy gust i poszerzałam horyzonty, zakochałam się w Dzieciach z Bullerbyn i w Ani z Zielonego Wzgórza, do której sentyment mam do dziś. Mama ochoczo kupowała mi kolejne części Ani, ciesząc się, że idę w jej ślady. Mniej więcej w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jakiś czas temu na facebooku, w oko wpadła mi okładka tej książki. Moją uwagę zwróciła piękna czcionka i zjawiskowa, magiczna wręcz ilustracja. Pomyślałam sobie, że powieść jest naprawdę ujmująca na zewnątrz, fragmenty publikowane sporadycznie przez autorkę, również bardzo mi się podobały, więc kiedy pojawiła się możliwość, przeczytania książki, bez zastanowienia postanowiłam z niej skorzystać. Sama Agata Czykierda-Grabowska nie jest mi obca, kilka miesięcy temu, czytałam "Wszystkie Twoje marzenia" historię, na którą od dłuższego czasu miałam chęć, niestety ta powieść nie powaliła mnie na kolana, a nawet bardzo zawiodła. Ze względu na nie najlepsze wspomnienia z pierwszego spotkania, z piórem autorki, bardzo obawiałam się rozczarowania. Czytanie zaczęłam niepewnie, a później, później strony umykały mi tak szybko, że po mojej niepewności nie było nawet śladu!
"Nic nie bierze się z niczego, a życie nie może być sumą przypadkowych zdarzeń.
I gdybym mogła cofnąć czas, nie zmieniłabym niczego, ponieważ wierzę w efekt motyla.
Wierzę, że najmniejsza ingerencja w przeszłość totalnie zmieniłaby bieg wydarzeń.
Zmieniłaby moją teraźniejszość."
Kiedy Adam trafia do położonego w lesie, drewnianego domu, widzi dla siebie nadzieję, liczy, że to nowe miejsce da mu bezpiecznie schronienie. Chłopak ma dopiero siedemnaście lat, a bardzo dużo już przeszedł, maltretowany przez ojczyma i niechroniony odpowiednio przez matkę, która zapłaciła w końcu najwyższą cenę, za błędne życiowe wybory... Podły ojczym trafia do więzienia, ale czy największe niebezpieczeństwo rzeczywiście zostało już zażegnane? Wspomniany drewniany dom, nie jest byle jakim miejscem, mieszkająca w nim rodzina, przygarnia na pewien czas maltretowane, dotknięte różnorodną przemocą dzieci, stanowi dla nich chwilową rodzinę zastępczą, podczas gdy poszukiwani są odpowiedni nowi rodzice dla maluchów. Kiedy Adam wchodzi do środka, wita go niespotykany wcześniej zapach, zapach miłości i domowej kuchni. Jego wzrok od razu trafia na siedzącą w kącie dziewczynę, na jej zielone oczy.
http://www.bookparadise.pl/2018/07/adam-agata-czykierda-grabowska.html
Jakiś czas temu na facebooku, w oko wpadła mi okładka tej książki. Moją uwagę zwróciła piękna czcionka i zjawiskowa, magiczna wręcz ilustracja. Pomyślałam sobie, że powieść jest naprawdę ujmująca na zewnątrz, fragmenty publikowane sporadycznie przez autorkę, również bardzo mi się podobały, więc kiedy pojawiła się możliwość, przeczytania książki, bez zastanowienia...
więcej mniej Pokaż mimo to
K. Bromberg jest niezwykle znaną i cenioną za swoją twórczość autorką. Na koncie ma już sporo bestsellerów i wierną rzeszę fanów. Jakiś czas temu w Polsce ukazała się jej książka pod tytułem "Sweet cheeks", bardzo długo zastanawiałam się, czy po nią sięgnąć, recenzje były bardzo dobre, ale mimo wszystko odrzucała mnie okładka. Ostatnio nadarzyła mi się okazja, by w końcu przekonać się, o co cały ten szum nad pisarką, więc postanowiłam z niej skorzystać.
"Gdyby moje serce mogło wyskoczyć z klatki piersiowej i paść na ziemię,
to właśnie by teraz zrobiło. Moje twarde serce wcale nie wydaje mi się już takie twarde.
A przynajmniej nie przy Eastonie Wylderze."
Mówią, że nie ocenia się książki po okładce, ja staram się, nie oceniać, ale zdecydowanie okładka ma duży wpływ na to, czy po daną powieść sięgnę, czy też nie. Mówiąc szczerze mnie "Mój zawodnik" średnio przypadł do gustu, ileż można powielać ciągle ten sam schemat? Naprawdę znudziły mi się już nagie męskie "klaty" na okładkach, śmiem twierdzić, iż nie tylko mnie. Dobrze byłoby zobaczyć wreszcie jakieś nowe pomysły, prawda? Mimo że okładka mnie absolutnie nie zachęciła, miałam nadzieję, że sama powieść będzie świetna, w końcu to kolejne dziecko Bromberg... Niestety po tej książce zastanawiam się, skąd te zachwyty? Wierzę, że autorka po prostu miała słaby czas i stąd taki niewypał, jednak nie jestem pewna, czy odważę się, sięgnąć po kolejne części serii, czy w ogóle inne powieści tej Pani.
http://www.bookparadise.pl/2018/07/moj-zawodnik-k-bromberg.html
K. Bromberg jest niezwykle znaną i cenioną za swoją twórczość autorką. Na koncie ma już sporo bestsellerów i wierną rzeszę fanów. Jakiś czas temu w Polsce ukazała się jej książka pod tytułem "Sweet cheeks", bardzo długo zastanawiałam się, czy po nią sięgnąć, recenzje były bardzo dobre, ale mimo wszystko odrzucała mnie okładka. Ostatnio nadarzyła mi się okazja, by w końcu...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zanim zabrałam się za pisanie tej recenzji, rzuciłam okiem na opinie o książce, krążące już w internecie. Chciałam sprawdzić, czy ktoś po lekturze miał podobne odczucia do moich. Nie znalazłam ani jednej niepochlebnej recenzji, co sprawiło tylko, że czuje się jeszcze gorzej. Wolałabym napisać Wam, iż moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Falkowskiej było fantastyczne, ale chcę być z Wami szczera, więc po prostu, po kolei wszystko opowiem.
"Bałam się. Czułam się tutaj obco i niebezpiecznie.
- Alek... - Chciałam sprawdzić, czy śpi.
- Taaa? - Zaspanym głosem wydobył z siebie pytanie.
- Mogę się do ciebie przytulić? - Spytałam, zupełnie się nie poznając.
- Yhy."
Bohaterami naszej książki są Magda i Alek. Magda ma zaledwie dwadzieścia jeden lat, a już zdążyła urodzić córkę, wziąć ślub i się rozwieść, życie z całą pewnością jej nie rozpieszczało. Wychowała się w bardzo zamożnej rodzinie, w której było wszystko prócz szczęścia i miłości pomiędzy rodzicami dziewczyny. Pasją Magdy jest szycie, robi to naprawdę dobrze, szyje z ogromnym oddaniem dla siebie i małej Poli, matka jednak uważa, że to nie jest poważne zajęcie i zmusza ją do studiowania na zupełnie innych kierunkach. W tym całym bałaganie jest jeszcze Marcin, mąż dziewczyny, który nie radzi sobie z agresją i emocjami, czego skutki sama wielokrotnie odczuła. Marcin twierdzi, że kocha i błaga o kolejną szansę, co zdecydowanie popiera matka Magdy.
http://www.bookparadise.pl/2018/07/paleta-marzen-magorzata-falkowska.html
Zanim zabrałam się za pisanie tej recenzji, rzuciłam okiem na opinie o książce, krążące już w internecie. Chciałam sprawdzić, czy ktoś po lekturze miał podobne odczucia do moich. Nie znalazłam ani jednej niepochlebnej recenzji, co sprawiło tylko, że czuje się jeszcze gorzej. Wolałabym napisać Wam, iż moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Falkowskiej było fantastyczne,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Mona Kasten stworzyła historię, od której naprawdę nie można się oderwać, mimo mnóstwa przechylnych opinii, podchodziłam do tej książki raczej z rezerwą. Powieść cierpliwie czekała na mojej półce na swoją kolej i kiedy w końcu, postanowiłam się za nią wziąć, przepadłam, słowo daję.
O serii Again słyszałam już dość dawno, teraz kiedy jestem po lekturze pierwszej części, nie mogę sobie darować, że tak długo zwlekałam z czytaniem. Niedawno swoją premierę miała druga część, "Trust again", którą mam nadzieję niedługo przytulić, a za kilka tygodni ukażę się "Feel again" ostatnia powieść z tej serii. Każda z wymienionych przeze mnie książek, opowiada o losach innych bohaterów, co dodatkowo mnie zachęciło. Choć za sobą mam dopiero "Begin again" coś mi mówi, że to będzie moja nowa ulubiona seria.
"- Nie ma mowy, żebyśmy wylądowali w jednym łóżku, więc nie łudź się,
że do czegoś dojdzie, jasne?
Czułam, jak opływa mnie jego niski głos, jego oddech łaskotał mnie w ucho.
Natychmiast poczułam łaskotanie w żołądku i nie miało ono nic wspólnego z głodem,
który powoli dawał mi się we znaki. Pachniał bardzo przyjemnie - korzennym żelem
pod prysznic i miętą. Wobec jego nagłej bliskości, chwilę trwało, zanim zrozumiałam,
co przed chwilą powiedział.
- Bardzo mi przykro, jeśli urażę twoje ego - odparłam sucho - ale jeśli chodzi
o niegrzecznych chłopców, już wiele lat temu odrobiłam swoją lekcję."
Allie Harper przyjeżdża na studia do Woodshill, w poszukiwaniu wolności, której nie zaznała nigdy wcześniej w swoim rodzinnym mieście. Stale kontrolowana przez rodziców i upominana przez matkę postanawia wyjechać jak najdalej, by rozpocząć nowe życie. Zmienia fryzurę, garderobę i przedstawia się swoim drugim imieniem, by nic nie przypominało jej o tym, co zostawiła za sobą, do pełni szczęścia brakuje jej już tylko mieszkania. Kiedy dziewczyna przychodzi, obejrzeć ostatni wolny pokój, który znalazła, liczy na cud bowiem wszystkie wcześniejsze, okazały się pomyłką. Kaden White zdecydowanie nie zamierza, wynająć pokoju kobiecie, w grę wchodzą wyłącznie mężczyźni, Allie w końcu udaje się go przekonać, jednak zanim się wprowadzi, musi zaakceptować pewne warunki... Kaden to niesamowicie przystojny i pociągający mężczyzna. Oschły, nieco egoistyczny, chamski i nieprzewidywalny, nie mam pojęcia dlaczego, ale prawdą jest, że kobiety naprawdę kochają takich mężczyzn. Mimo że często miałam ochotę nim wstrząsnąć, naprawdę go polubiłam. Początkowo wydaje się, że nie ma on tak pokręconego życia, jak nasza bohaterka, wkrótce jednak okazuje się, iż każdy z jego tatuaży ma specjalne znaczenie. Allie to bohaterka idealna, empatyczna, wrażliwa, sympatyczna i dobra, chyba nie da się, jej nie lubić. Często główne bohaterki doprowadzają nas - czytelników, do granic wytrzymałości, tutaj w większości popierałam decyzje dziewczyny, dobrze było czytać o logicznie myślącej kobiecie.
http://www.bookparadise.pl/2018/07/begin-again-mona-kasten.html
Mona Kasten stworzyła historię, od której naprawdę nie można się oderwać, mimo mnóstwa przechylnych opinii, podchodziłam do tej książki raczej z rezerwą. Powieść cierpliwie czekała na mojej półce na swoją kolej i kiedy w końcu, postanowiłam się za nią wziąć, przepadłam, słowo daję.
O serii Again słyszałam już dość dawno, teraz kiedy jestem po lekturze pierwszej części, nie...
Esther Perel jest jedną z najlepszych specjalistek od szeroko pojętych związków międzyludzkich. Jej pierwsza książka "Inteligencja erotyczna" została przetłumaczona na dwadzieścia cztery języki i została światowym bestsellerem. Esther Perel ma za sobą już trzydzieści lat doświadczenia w praktyce terapeutycznej. Znacie może serial "The Affair"? Perel była jego konsultantką, naprawdę zna się na tym, co robi, wspólnie z parami, pracuje nad ich związkami i je ratuje. W tym momencie przypomina mi się pewne porównanie, odnośnie do długotrwałych związków starszych ludzi a naszych dzisiaj. Chyba wszyscy już to słyszeli, otóż kiedyś nad związkiem, czy małżeństwem nieustannie się pracowało, naprawiało go, nie wyrzucało do kosza, tak jak my robimy to dziś. W dzisiejszych czasach zdrada przychodzi, mam wrażenie dużo łatwiej, oczywiście nie mówię, że kiedyś nie zdradzano, ale mam wrażenie, że dziś pokusa czai się dosłownie za rogiem.
W najnowszej książce - poradniku pisarki, znajdziecie odpowiedzi na istotne dość pytania. Dlaczego ludzie w ogóle zdradzają? Czy brak im miłości, czułości, seksu? A może to kwestia nudy, potrzeba rozrywki, adrenaliny? Czy zdrada zawsze oznacza rychły koniec związku? Są ludzie, którzy potrafią żyć ze świadomością obecności osób trzecich w związku, są ludzie, którzy wybaczają i starają się łatać, to co zostało z małżeństwa, ale są też osoby, dla których zdrada jest równoznaczna z rozwodem, czy zerwaniem. Ja należę do ostatniej grupy i nie wyobrażam sobie, by istniał jakikolwiek powód, do zmiany mojego zdania.
http://www.bookparadise.pl/2018/06/kocha-lubi-zdradza-esther-perel.html
Esther Perel jest jedną z najlepszych specjalistek od szeroko pojętych związków międzyludzkich. Jej pierwsza książka "Inteligencja erotyczna" została przetłumaczona na dwadzieścia cztery języki i została światowym bestsellerem. Esther Perel ma za sobą już trzydzieści lat doświadczenia w praktyce terapeutycznej. Znacie może serial "The Affair"? Perel była jego konsultantką,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Agata Polte to młoda studentka i recenzentka, która postanowiła spróbować swoich sił w pisaniu. "To, czego nie widać" jest jej debiutem, czy udanym? Zaraz Wam opowiem.
Muszę szczerze przyznać, że autorka wybrała sobie ciężki temat, jak na pierwszą książkę. Naprawdę ciężki, zastanawiam się, skąd w ogóle taki pomysł? Zazwyczaj debiutantki piszą coś lekkiego, niegroźnego. Pani Polte najwyraźniej postanowiła zaryzykować nietypowym tematem.
"Wszyscy nam zazdroszczą.
Bo wszystko jest u nas w porządku.
Nawet jeśli kolejny dzień z rzędu ojciec wraca po północy,
bo jest pracoholikiem i nawet nie zauważa,
co się dzieje w domu. Nic złego się nie dzieje.
Nawet jeśli matka po raz kolejny powtarza mi,
że jestem zerem i niczego w życiu nie potrafię
zrobić dobrze. Jest okej.
Nawet jeśli boję się wracać do domu po dostaniu kolejnej
trói ze sprawdzianu. Wszystko jest w porządku."
Bohaterką książki jest Malwina, zdolna nastolatka, której życie kręci się wokół nauki, konkursów, zajęć pozalekcyjnych i wymagającej matki. Choć dziewczyna bardzo się stara, nigdy nie jest wystarczająco dobra. Ojciec, choć bardzo lojalny w stosunki do matki Malwiny okazuje dziewczynie uczucia i niejednokrotnie jest dla niej wsparciem, czy też pocieszeniem. Brat - Nikodem nieodrodne dziecko swojej matki, zakochany w sobie, niemiły, arogancki, po prostu nie da się lubić. Jeśli mam być szczera, sama główna bohaterka, również nie wywołuje większej sympatii.
http://www.bookparadise.pl/2018/06/to-czego-nie-widac-agata-polte.html
Agata Polte to młoda studentka i recenzentka, która postanowiła spróbować swoich sił w pisaniu. "To, czego nie widać" jest jej debiutem, czy udanym? Zaraz Wam opowiem.
Muszę szczerze przyznać, że autorka wybrała sobie ciężki temat, jak na pierwszą książkę. Naprawdę ciężki, zastanawiam się, skąd w ogóle taki pomysł? Zazwyczaj debiutantki piszą coś lekkiego, niegroźnego. Pani...
Bohatera tej książki nie muszę Wam przedstawiać, prawda? Czy jest w ogóle ktoś, kto nie zna członków brytyjskiej rodziny królewskiej? W ciągu ostatnich miesięcy o księciu Harrym było wyjątkowo głośno, wszakże sławny na całym świecie rudzielec, miał się w końcu ustatkować. Królowa Elżbieta wielokrotnie przez ukochanego wnuka miała powody do zmartwień, tak samo z resztą, jak, i pozostali członkowie rodziny. Harry był zawsze wolnym duchem, nie dbał o różnice kulturowe, nie przejmował się też zbytnio królewską etykietą no i przede wszystkim, nie stronił on od używek i pięknych kobiet. Powiem Wam, że szczerze wątpię, by ktoś miał większego bzika na punkcie Windsorów, niż ja. Uwielbiam wszelkie filmy dokumentalne, zwłaszcza o tragicznie zmarłej księżnej Dianie. Jeśli o samą księżną chodzi, jestem szczęśliwą posiadaczką dwóch jej biografii, które wstyd się przyznać, czekają nadal na swoją kolej. Biografia Harry'ego wydawała się, idealną pozycją dla mnie i naprawdę nie mogłam się jej doczekać.
Kiedy w sprzedaży pojawiła się biografia Harry'go, szukałam pierwszych opinii o książce. Przyznam, że jak płachta na byka, działały na mnie komentarze typu "A co on takiego przeżył, że książkę o nim napisali?" Strasznie denerwuje mnie, gdy ktoś wypowiada się na tematy, o których nie ma pojęcia.
Książę Harry już jako dziecko nie miał łatwo, wymagająca babcia, kłótnie rodziców, którzy, choć bardzo starali się, nie mieszać w swoje konflikty i sprzeczki dzieci, nie zawsze im to wychodziło. Książę od zawsze był uświadamiany, iż jest dopiero trzeci w kolejce do tronu, więc sądził, iż jest mało ważny, oczywiście obecnie spadł w tej hierarchii jeszcze niżej. Kiedy Diana i Karol ogłosili swoją separację, dla chłopców oznaczało to wielkie zmiany, późniejsze afery, upubliczniane nagrania rozmów Diany, zdjęć, również utrudniały normalne funkcjonowanie. Najgorsze jednak przyszło, dopiero kiedy matka, najważniejsza osoba w życiu Williama i Harry'ego, zginęła w wypadku. W biografii przeczytacie o tym, jak bardzo śmierć Diany odbiła się, zarówno, na małym, jak i dorosłym Harrym.
http://www.bookparadise.pl/2018/06/harry-biografia-katie-nicholl.html
Bohatera tej książki nie muszę Wam przedstawiać, prawda? Czy jest w ogóle ktoś, kto nie zna członków brytyjskiej rodziny królewskiej? W ciągu ostatnich miesięcy o księciu Harrym było wyjątkowo głośno, wszakże sławny na całym świecie rudzielec, miał się w końcu ustatkować. Królowa Elżbieta wielokrotnie przez ukochanego wnuka miała powody do zmartwień, tak samo z resztą, jak,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Swoją przygodę z gotowaniem zaczęłam bardzo wcześnie, radość sprawiał mi fakt, że mogę samodzielnie coś przyrządzić, a gdy w dodatku było to zjadliwe, szczęście wydawało się nie mieć końca. Moja mama to niekwestionowana królowa, w kuchni potrafi wyczarować coś z niczego, zrobić pięć potraw na raz i każda z nich smakuje wybornie. W miarę upływu lat moje umiejętności kulinarne można powiedzieć, że rozwijały się, mama zdradzała mi swoje kuchenne triki, a ja z każdą pierdołą biegłam i nadal zresztą biegnę po radę. Uważam, że radzę sobie w kuchni co najmniej dobrze, największą frajdę mam z pieczenia. Wyszukuje przepisów, eksperymentuje sama, ale zaglądam do zeszytów mamy, w których są najlepsze przepisy mojej babci. Mój mąż, jeśli o gotowanie chodzi, najlepiej robi naleśniki i jajecznicę, ale bałagan po jego gotowaniu ogarnąć muszę ja, a wierzcie mi, że jest co sprzątać. Kiedy zobaczyłam tytuł książki, pomyślałam, że może zmotywuje ona do gotowania właśnie mojego męża, ciekawa byłam jakie przepisy kryją się wewnątrz.
Przepisów jest naprawdę mnóstwo, byłam mile zaskoczona, kiedy zagłębiłam się w książkę. Przede wszystkim, całość jest schludnie i przejrzyście uporządkowana, nie panuje tutaj chaos, jak w niektórych książkach kucharskich. Wewnątrz znajdziecie, przepisy na pyszne śniadania i drugie śniadania, smaczne obiady, zdrowe fast foody, za którymi przepadają dzieci oraz szeroko pojęte, słodkie, zdrowe, pitne. Bardzo podoba mi się to, że tych propozycji jest naprawdę ogromnie dużo. Nie ma możliwości, żeby przejrzeć książkę i nie wykorzystać ani jednego przepisu. Proponowane potrawy nie są też specjalnie wymagające, każda mama, ale też i tata powinien sobie z nimi poradzić bez problemu. Żeby nie być gołosłowna, postanowiłam, przyrządzić "Szybką pomidorową" według przepisu. Naprawdę z czystym sumieniem mogę Wam polecić tę książkę, zupa wyszła pyszna, dokładnie taka jak na zdjęciu, co możecie sami porównać i ocenić, i naprawdę pomijając gotowanie rosołu, powstała bardzo szybko. Pewna jestem, że jeszcze nie raz ugotuje coś, co zaproponowali nam autorzy.
http://www.bookparadise.pl/2018/06/ugotuj-mi-tato-tomasz-jakubiak-joanna.html
Swoją przygodę z gotowaniem zaczęłam bardzo wcześnie, radość sprawiał mi fakt, że mogę samodzielnie coś przyrządzić, a gdy w dodatku było to zjadliwe, szczęście wydawało się nie mieć końca. Moja mama to niekwestionowana królowa, w kuchni potrafi wyczarować coś z niczego, zrobić pięć potraw na raz i każda z nich smakuje wybornie. W miarę upływu lat moje umiejętności...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ryszard Ćwirlej, dziennikarz i wykładowca akademicki, jednak nam, czytelnikom bliżej znany jest jako pisarz. Zastanawiam się, czy znacie to nazwisko? Ja, choć słyszałam wielokrotnie, nigdy nie było mi po drodze, by sięgnąć po któryś z kryminałów autora, może dlatego, że na co dzień wybieram raczej lekką, mniej krwawą literaturę. Jednak Ryszarda Ćwirleja wychwala się pod niebiosa tak często, że gdy pojawiła się okazja, postanowiłam nie zwlekać i ze zniecierpliwieniem oczekiwałam tej książki. Wydawnictwo Muza do tej pory wydało już sześć książek autora, a każda z nich zebrała naprawdę wysokie noty. Wspomnieć muszę jeszcze, że dodatkowo do książki przekonał mnie fakt, iż akcja dzieje się w bliskim mi Poznaniu. Niesamowicie było czytać o tak dobrze znanym mi mieście, naprawdę.
"- Myślałem, że wam nie wolno pić alkoholu.
- U nas nie wolno - odpowiedział z uśmiechem starszy z Arabów.
- Ale tu u was Allach nie widzi."
Ryszard Ćwirlej w swojej najnowszej książce przenosi nas do 1989 roku, nie było mnie wtedy jeszcze na świecie, a smaczki tamtejszych czasów znam tylko opowieści, tym bardziej wszystko mnie intrygowało. W Warszawie trwają obrady Okrągłego Stołu, a w Poznaniu w tym samym czasie dochodzi do serii tajemniczych morderstw. Martwy ni to Arab, ni to Niemiec ze skręconym karkiem, zakłóca spokój, patrolujących drogę główną, milicjantów. A gdyby ktoś za jednego, jakże w tamtych czasach trudnego do zdobycia, papierosa oferował Wam pokazanie PRAWDZIWEGO trupa, zgodzilibyście się? Grupka młodych chłopców zgadza się ochoczo, co skutkuje opróżnieniem żołądka kilka minut później. Od tych "incydentów" w zasadzie rozpoczyna się nasza historia. Z czasem takich niewyjaśnionych morderstw jest dużo więcej, komenda wojewódzka milicji, ma ręce pełne roboty, jak by się wydawało. Nielegalny handel wymiany walut kwitnie, a dziwnym trafem miejscowi handlarze dewizami zaczynają znikać z tego świata, jeden po drugim. W sklepach ciężko jest o kakao i camele, a marmurkowe dżinsy, ostatni krzyk mody, chce nosić każdy! Panie w szwalniach mają ręce pełne roboty, a właścicielka jednego z najbardziej popularnych poznańskich butików, ma ręce pełne pieniędzy. Jak się okazuje później, nic nie może przecież wiecznie trwać.
http://www.bookparadise.pl/2018/06/masz-to-jak-w-banku-ryszard-cwirlej.html
Ryszard Ćwirlej, dziennikarz i wykładowca akademicki, jednak nam, czytelnikom bliżej znany jest jako pisarz. Zastanawiam się, czy znacie to nazwisko? Ja, choć słyszałam wielokrotnie, nigdy nie było mi po drodze, by sięgnąć po któryś z kryminałów autora, może dlatego, że na co dzień wybieram raczej lekką, mniej krwawą literaturę. Jednak Ryszarda Ćwirleja wychwala się pod...
więcej mniej Pokaż mimo to
Takiej powieści jeszcze nigdy nie czytałam, bez wątpienia jest to coś zupełnie innego. Zastanawiam się, czy ktokolwiek z Was czytał książkę, której narrator uwięziony jest we własnym ciele? To chyba ten fakt sprawił, że jest to aż tak wyjątkowa historia, a ja dosłownie nie mogłam się od niej oderwać.
"Gdybym mógł się stąd wydostać, spędziłbym noc w swoim łóżku otulony kołdrą,
która nie śmierdzi krochmalem, w pozycji, w której mnie się, do cholery podoba,
a nie wybranej przez pielęgniarkę, która podpiera mnie poduszkami.
Gdyby obudził mnie w nocy hałas, nie bałbym się ciemności, bo mógłbym się obronić."
Alex i Bea żyli w dość burzliwym, ale szczęśliwym związku. Często sprzeczali się o drobnostki, ale jednak trwali przy sobie, nawet gdy na jaw wychodziły drobne grzeszki mężczyzny. On kochał i nadal zresztą kocha wspinaczkę, góry przynosiły mu adrenalinę, wolność, spokój, ukojenie... Bea nie do końca zadowolona była z jego pasji, zamartwiała się, zwłaszcza że Alex uważający się za niezniszczalnego, nie zakładał na głowę kasku. Któregoś ranka, po kolejnej sprzeczce dziewczyna pakuje sobie na drogę kanapki i wychodzi na długi spacer, Alex z kolei zmierza do przyjaciół, by oddać się ukochanej rozrywce.
Nikt nie spodziewał się, że to będzie ostatni poranek, w którym para ze sobą porozmawia ani, że to będzie jego ostatnia wycieczka w góry, w świecie żywych.
Alex jest w śpiączce od ponad dwóch lat, lekarze nie rejestrują u niego żadnej poprawy, pewni są, iż mężczyzna nic nie czuje ani nie słyszy. W rzeczywistości Alex doskonale wszystko odczuwa, każde nieprzyjemne badanie, każdy skurcz, każdą niewygodną pozycję, doskonale rozpoznaje też zapachy i głosy. Mężczyzna słyszy wszystkie, przeprowadzone w jego sali rozmowy, każdą modlitwę i każde błaganie swojej dziewczyny, ale nie może zareagować i udzielić bliskim w żaden sposób odpowiedzi. Kiedy piękna Bea zwierza się chłopakowi z kolejnych przesłuchań policji, mężczyzna jest bardzo zdziwiony, po co po takim czasie znowu rozgrzebują jego sprawę? Przecież wszystko zostało wyjaśnione, to on zawiódł, on się pomylił.
http://www.bookparadise.pl/2018/07/czy-umre-nim-sie-zbudze-emily-koch.html
Takiej powieści jeszcze nigdy nie czytałam, bez wątpienia jest to coś zupełnie innego. Zastanawiam się, czy ktokolwiek z Was czytał książkę, której narrator uwięziony jest we własnym ciele? To chyba ten fakt sprawił, że jest to aż tak wyjątkowa historia, a ja dosłownie nie mogłam się od niej oderwać.
więcej Pokaż mimo to"Gdybym mógł się stąd wydostać, spędziłbym noc w swoim łóżku otulony...