-
Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyNigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń? 100-letnia pisarka właśnie wydała dwie książkiAnna Sierant3
-
Artykuły„Chłopcy z ulicy Pawła”. Spacer po Budapeszcie śladami bohaterów kultowej książki z dzieciństwaDaniel Warmuz7
-
ArtykułyNajlepszy kryminał roku wybrany. Nagroda Wielkiego Kalibru 2024 dla debiutantkiKonrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2024-01-04
2023-05-18
"Jakże dziwny jest kosmos i jak kapryśne są prawa optyki i perspektywy, które sprawiają, że najmniejsze dziecko może zakryć słońce palcem”
I jak dziwnie pociągające były historie, które w Straszliwej zieleni poznałam.
Na pewno umocniłam się w przekonaniu, że psychika ludzka jest największą tajemnicą. Bo niby skąd u mnie zainteresowanie jakąkolwiek zagadką matematyczną. Czymkolwiek to było, nierozsądnym będzie przenoszenie tego na pole rozważań psychologicznych.
Pojawi się przecież czarne słońce, wchłonie cały świat i my nic z tym nie możemy zrobić. Wszystkie możliwe trajektorie prowadzić będą prosto do osobliwości.
Mrzonka ta pojawiła się u Schwarzschilda, wywołując osobność. Do końca życia nie podzielił się swoim odkryciem, jakby przeczuwał zgubę.
„Kiedy źródła energii termojądrowej ulegną wyczerpaniu, dostatecznie ciężka gwiazda ulegnie zapadnięciu, i o ile nie zredukuje swojej masy poprzez rozszczepienie, promieniowanie albo wyrzut masy, zapadanie będzie postępować bez ograniczeń, w efekcie czego powstaje czarna dziura zdolna sfałdować przestrzeń niczym kartkę papieru i znieść czas, jakby był płomieniem świeczki”, i żadna fizyczna siła ani prawo natury nie są w stanie tego powstrzymać.
Każdy z opisanych odkrywców, przejawiał narastającą socjofobię i izolację. Ich zdolność myślenia abstrakcyjnego nie miała granic. Nie trwonili czasu na prelekcje, nauczanie, czy też nawet obronę teorii swoich odkryć. Czytając miałam wrażenie, że każdy geniusz wiedzie życie samotnika. Poświęcają wszystko dla odkrycia. Ubożeją, głodują, nie śpią, po świecie się poniewierają uciekając przed wszystkimi, którzy ich poszukują w przeświadczeniu, że uchylą rąbek tajemnicy. Porzucają rodziny, przyjaciół, żyją na progu szaleństwa.
Bardzo wartościowa książka i nieprawdą jest to, że zwykły czytelnik nieprzejawiający zainteresowania naukami ścisłymi, mógłby jej nie zrozumieć.
Poza tym opowieści które zostały stworzone dla lepszego ukazania obrazu życia odkrywców, są ściśle ze sobą połączone czasem w historii odkryć. Nie można przecież o ludziach nauki wiedzieć wszystkiego, nikt z nich nie prowadził dziennika. Jedynymi zapiskami jakie pozostały, są dziesiątki tysięcy stron równań.
Izolowanie się od świata nie pomaga w poznaniu kogokolwiek. A ja poczułam się, jakbym z tymi ludźmi świat przemierzała.
"Jakże dziwny jest kosmos i jak kapryśne są prawa optyki i perspektywy, które sprawiają, że najmniejsze dziecko może zakryć słońce palcem”
I jak dziwnie pociągające były historie, które w Straszliwej zieleni poznałam.
Na pewno umocniłam się w przekonaniu, że psychika ludzka jest największą tajemnicą. Bo niby skąd u mnie zainteresowanie jakąkolwiek zagadką matematyczną....
2023-05-04
Abruzja - ocean skał. Życie tu, to codzienna walka ze skałami, gdzie powoli człowiek sam staje się skałą.
Widok regionu na mapie, swoim kształtem przypomina waleczną rybę, wgryzającą się w tereny na swojej drodze, zawzięcie szukającą drogi. Taka jest abruzyjska ludność; silna, walcząca, sprytna i skryta. Wszystko o czym opowiada autor, obrazuje charakter tego miejsca. Silne zakorzenienie mieszkańców z regionem, przedstawia obraz niezwykle wyczulonych na niuanse campanilistów, których łatwo zrazić do siebie. Prześwietlają każdego, kto pojawi się w ich regionie. Nikt nie umknie niezauważony. Strzegą porządku i niepodległości dyskretnie i efektywnie. W codzienności są uważnymi obserwatorami. Nie potrzeba tu monitoringu, nikt nie inwestuje w takie działania. Mieszkańcy sami działają niczym najlepsze służby wywiadowcze. Te zacięcie mają najprawdopodobniej wpisane w DNA ;)
Poza porządkiem, strzegą również tradycji, ich kulturowego dziedzictwa, pamięci przodków, którzy przyczynili się do niepodległości regionu.
Ale Abruzja to nie tylko dzikość gór i peryferyjność. Tu powstaje znakomite wino, które niesie w swym bukiecie nutę gleby, ciepło wiatru od morza, a także chłód Gran Sasso. Jest mocne i konkretne jak abruzyjczycy. Uderza do głowy momentalnie. Są też fantastyczne autostrady.
Abruzja nie jest końcem świata.
Chociaż dla mnie była obca i zapomniana, gdzieś w Apeninach, raczej nie ciągnęło mnie do jej odkrywania, to ów reportaż zmienił wszystko. Wielkie uznanie dla pasji autora. To nie jest tak, że zakręcił globusem i na Abruzję wskazało, więc pojechał i napisał. To mozolne zbieranie faktów, przypowieści, wsłuchiwanie się w legendy, jakie opowiadają o tym regionie mieszkańcy. To wreszcie zbiór wiedzy i anegdot, zapamiętanych spotkań i rozmów.
Książka jest bogatą podróżą kulturową, zahacza o wiele dziedzin sztuki, historii, tradycji i życia. Wielka skarbnica wiedzy o Italii i jej regionach.
Nawet jeśli Cię nie interesują podróżnicze tematy, to gdy zaczniesz tę książkę czytać - już nie odłożysz, nim nie przewrócisz ostatniej strony.
Abruzja - ocean skał. Życie tu, to codzienna walka ze skałami, gdzie powoli człowiek sam staje się skałą.
Widok regionu na mapie, swoim kształtem przypomina waleczną rybę, wgryzającą się w tereny na swojej drodze, zawzięcie szukającą drogi. Taka jest abruzyjska ludność; silna, walcząca, sprytna i skryta. Wszystko o czym opowiada autor, obrazuje charakter tego miejsca. Silne...
2020-04-16
2023-03-30
2023-01-27
Lubię poezje. Najpewniejszym stwierdzeniem będzie tu: lubię poezję pasjami. Czekam chwili gdy tomik wierszy tak mną sponiewiera, że wpadnę w ciąg i tylko tę będę sczytywać. Magdalena choć podejmuje ważny temat emocji w depresji, nie trafiła do mnie. We mnie się nic nie zadziało, poza tym, że w jakiś sposób współodczuwałam znając emocje osób mi bliskich w których zamieszkała depresja. Brak mi było poetyki i czytania między wierszami, zastanowienia i odniesienia do mnie samej, co mnie najbardziej kręci w poezji. Nie było braku wytchnienia, zagłębiania się w przeszłość i zachłannego sczytywania. Poezja dla mnie prozą była, rozrzucone zdania, myśli słowa. Dwie trzecie przeczytałam i powiedziałam dość, bo w tym co za mną, tylko jeden wiersz mi się podobał, chociaż też nie dla samej siebie, ale chętnie bym go ludziom pokazała.
Lubię poezje. Najpewniejszym stwierdzeniem będzie tu: lubię poezję pasjami. Czekam chwili gdy tomik wierszy tak mną sponiewiera, że wpadnę w ciąg i tylko tę będę sczytywać. Magdalena choć podejmuje ważny temat emocji w depresji, nie trafiła do mnie. We mnie się nic nie zadziało, poza tym, że w jakiś sposób współodczuwałam znając emocje osób mi bliskich w których zamieszkała...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-01-12
I człowiek grzebie w sobie tym samym piórem, którym posługiwał się autor, tym samym językiem, myślą dłubie, tylko ostrzej, głębiej i nagle się kończy, przypisy nie wyjaśniają niczego, pozostały zapisane jak myśli, które uwolniły się podczas lektury. Całe życie żyjąc i rozpuszczając słońce w rzece końca, krwistej, wystrojonej w pamięć.
Zapłakałam przedsennie z żalu, że Nieludzki labirynt dobiegł końca i podążając swoim kreślę te słowa.
Będziecie czytać między wierszami to co oczy będą widzieć w Was samych, to przed czym uciekacie, na co się nigdy nie odważyliście, wylezie, wypłynie na wierzch studni, która nie ma dna.
Przed przeszłością uciekając, dowiecie się, że tak naprawdę ją gonicie, a ta na skrzyżowaniu snu i jutra przygotuje wam tobołek na drogę, a w nim:
"[...] nieśmiertelności tych, którzy odeszli, trwania tego, co zapomniane, nieuchronnego poczucia winy, nieodłącznej samotności, zbawiennego przekleństwa miłości."
Taka jest ta książka, czytajcie. Gdy zapytacie o czym, odpowiem o życiu, które uczy czym jest śmierć. Śmierć wszystkiego: kultury, tradycji, tożsamości, wiary, pogrzebanych nadziei, ideologii i władzy. Niszczenia wzniosłych, odcinania skrzydeł, bo rozwinięte mogą strącić z piedestału tych, co się nań wdrapali głośno krzycząc rozczarowujące prawdy.
I człowiek grzebie w sobie tym samym piórem, którym posługiwał się autor, tym samym językiem, myślą dłubie, tylko ostrzej, głębiej i nagle się kończy, przypisy nie wyjaśniają niczego, pozostały zapisane jak myśli, które uwolniły się podczas lektury. Całe życie żyjąc i rozpuszczając słońce w rzece końca, krwistej, wystrojonej w pamięć.
Zapłakałam przedsennie z żalu, że...
2023-04-12
Skończyłam, łzy mi się ciurkiem polały, a jeszcze i przed końcem postanowiły popłynąć, bo wyszło na wierzch coś niespodziewanego czego w całej lekturze przewidzieć bym nie mogła.
Wszystkie przymioty, które sobie człowiek i świat przybrał, doobraził i za swoje uznał, płyną w tej powieści wartkim nurtem, jeden drugiemu ustępując, by jak najwięcej zmieścić w korycie rzeki, zwanej życiem.
Co tu poznasz i doświadczysz, odczujesz jak swoje, jakbyś gdzieś między tymi ludźmi żył od zawsze i jak cień za opowiadanym podążał, przenosząc się po mapie świata w mgnieniu oka.
Oswojone i dopasowane według wzoru i tempa czytania. Kiedy myśl na wierzch wypływała dotycząca jakichkolwiek roztrząsań lub niejasności, za chwilę odpowiedź się pojawiała, jakby autor pisząc wiedział, kiedy wątpliwości zaczną się rodzić i wszystko wyjaśniał.
Czarująca opowieść, którą delektowałam się po łyczku spijając wszelkie tajemnice, a one odkrywały wszystko, co w życiu najważniejsze.
I z żalem końca pozostałam, bo przyzwyczaiłam się do bohaterów, jakby byli częścią mojego życia, tego obok, którego ścieżką z wielką radością podążałam.
Moment duchowego spełnienia, potrzebuję wspólności.
I tak bym dalej tę powieść czytała.
"[...]tym, czego w gruncie rzeczy się pragnie, jest wzajemność. Jeśli nie w miłości, to przynajmniej w żądzy."
Segretario
Maciej Hen
Skończyłam, łzy mi się ciurkiem polały, a jeszcze i przed końcem postanowiły popłynąć, bo wyszło na wierzch coś niespodziewanego czego w całej lekturze przewidzieć bym nie mogła.
Wszystkie przymioty, które sobie człowiek i świat przybrał, doobraził i za swoje uznał, płyną w tej powieści wartkim nurtem, jeden drugiemu ustępując, by jak najwięcej zmieścić w korycie rzeki,...
2023-03-29
Pamięć subalterna, sarkozyzm, lepenizm, subaltern, akty perlokucyjne, które podszywają się pod illokucyjne, transcendentność, taksonomia...
Książkę czytałam ze słownikiem wyrazów obcych. Niektórych słów nie odnajdywałam. Posiłkując się Google, czasem okazywało się, że zapis słowa jest nieprawidłowy. Na przykład:
- konstatatywy -
To jakaś złożona pragmalingwistyka :) Powstała zapewne do upiększenia tekstu, bo to co czytamy w książce, pięknem nie jest. Ale jest prawdą. A ta nie zawsze bywa piękna.
"Skończył się już czas, kiedy techniki rządzenia ukrywały karę i śmierć. Nowe zarządzanie podmiotowością polityczną wymaga wytwarzania afektów terroru i paniki za pomocą technik audiowizualnych i biochemicznych"
W tej nowej wojnie transmisja za pośrednictwem środków masowego przekazu jest tak samo ważna jak śmierć wroga. O ile tradycyjna suwerenna władza, funkcjonująca również jako moc zadawania śmierci, działała w polu krążenia płynnej krwi, o tyle nowe formy władzy urzeczywistniają się teraz poprzez obraz i dźwięk, a następnie przez nieprzerwany przepływ danych cyfrowych w internecie.
Książka zawiera niesamowita ilość informacji, jest "encyklopedią" porównawczą, przybliżającą znane zagadnienia od strony, która nie została odkryta, opowiedziana.
Szczerze polecam.
Pamięć subalterna, sarkozyzm, lepenizm, subaltern, akty perlokucyjne, które podszywają się pod illokucyjne, transcendentność, taksonomia...
Książkę czytałam ze słownikiem wyrazów obcych. Niektórych słów nie odnajdywałam. Posiłkując się Google, czasem okazywało się, że zapis słowa jest nieprawidłowy. Na przykład:
- konstatatywy -
To jakaś złożona pragmalingwistyka :)...
2018-03-19
To delikatna, linearna, poskramiająca niecierpliwość proza, budująca napięcie w chęci zbliżenia się do momentów przełomowych, rozświetleń w melancholii, która spowija całą powieść. Nasz bohater jest cierpliwym i pomocnym chłopcem z farmy, a raczej małego gospodarstwa, jedynym synem państwa Stonerów, w którego edukacji ojciec widzi przyszłość dla swej wyjałowionej ziemi.
Posyła go na studia rolnicze. Wymogiem studiów jest ukończenie kursu z literatury angielskiej. Podczas jednej z lekcji, poproszony przez swojego przyszłego mentora o genezę Sonetu, nieporadny emocjonalnie, nieśmiały, nieobyty towarzysko student, odczuwa nagle, że Szekspir ugrzązł mu w gardle. Otumaniony zachwytem nie umie wypowiedzieć ni jednego słowa. W tej właśnie chwili, uświadamia sobie swoje zainteresowanie pięknem literatury i jej pragnie poświęcić życie.
Zostaje nauczycielem, wykładowcą, pisze doktorat, w między czasie poznaje skromną, młoda Edith. Trawiony wyobrażeniem o tym, że miłość jest bytem absolutnym, żeni się z nią. Na świat przychodzi córka.
Wszystkie wydarzenia z życia Stonera uwarunkowane były jego zamiłowaniem do nauczania, poświęceniem dla dobra nauki, która wyzwalała w nim motywacje do działania. Wspaniale radził sobie jako ojciec, opiekun, praczka, kucharka, sprzątaczka, jako mąż już mniej. Nie zaniedbywał swoich uczelnianych obowiązków. Kierował się moralnością, szacunkiem, skromnością. Funkcjonował w przeświadczeniu niezwykle ważnego oddania dla swojej pracy. Poznał kruchość życia, miłość, radość, przemijanie, ból, cierpienie i biedę. Będąc niejednokrotnie rozczarowany samym sobą, przeżył godnie swe życie, pozostając dobrym i wyrozumiałym człowiekiem. Podkreślał, że nauka jest istotą życia, a nie sposobem na osiągnięcie celu.
To delikatna, linearna, poskramiająca niecierpliwość proza, budująca napięcie w chęci zbliżenia się do momentów przełomowych, rozświetleń w melancholii, która spowija całą powieść. Nasz bohater jest cierpliwym i pomocnym chłopcem z farmy, a raczej małego gospodarstwa, jedynym synem państwa Stonerów, w którego edukacji ojciec widzi przyszłość dla swej wyjałowionej ziemi....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-02-28
Książka jest niezwykła, pozwala na powrót do przeszłości i odnajdywanie zapomnianego. idealizowanie zapamiętanego, mającego zazwyczaj kurs sentymentalny, inny przebieg, niż nam się wydawało, jeśli w ogóle się wydarzyło.
Wydaje mi się, że autor od zawsze flanerował po pasażach przeszłości próbując rozgryźć tajemnice tego, co pozostało w naszej głowie, a czego ciało już nie chce pamiętać. Nasza przyszłość nie zawsze jestem tym, co było. Czasami jest tylko tym, co sobie wyobraziliśmy.
"Niebo gwieździste nad nami jest po Kantowsku chłodne, a prawo moralne wala się gdzieś po ulicach."
Schron przeciwczasowy
Georgi Gospodinow
Człowiek szukający swojej przeszłości, do której chętnie powraca we wspomnieniach, kieruje się swoim prawem. To coś, czym żyje nim wszystko z pamięci zniknie.
Z pomocą przychodzi Gaustyn, który aranżując wnętrza swojej kliniki na poszczególne dekady z przeszłości, pomaga pozbierać się tym, których odwiedził Alzheimer. Pacjenci starają się żyć tym, co było. Lepią wspomnienia z cudzych słów, przedmiotów, które im towarzyszyły w życiu, wydarzeń i wzruszeń jakich doświadczają przebywając w czasokapsule.
Książka jest niezwykła, pozwala na powrót do przeszłości i odnajdywanie zapomnianego. idealizowanie zapamiętanego, mającego zazwyczaj kurs sentymentalny, inny przebieg, niż nam się wydawało, jeśli w ogóle się wydarzyło.
Wydaje mi się, że autor od zawsze flanerował po pasażach przeszłości próbując rozgryźć tajemnice tego, co pozostało w naszej głowie, a czego ciało już nie...
2023-02
2023-02
2023-02-14
Trudny temat poruszony w sposób jakby dookoła. Uchodźcy, którzy żyją swoim życiem z nadzieją na lepsze jutro. Mieszanka kultur, jak sam autor napisał:
"[...] To miasto w mieście jest jak morze w morzu, nie-oddzielone, a jednak skłócone ze sobą. Żyje się tu czekaniem na nic albo na coś, co przychodzi bezgłośnie i bezgłośnie odchodzi. Gdyby mnie ktoś zapytał, co wiem o tym mieście, przywołałbym klasyków i powtórzył jeszcze, że znam je tyle, ile się w nim zgubiłem"
A gubił się często, chociaż do celu zmierzał, zawieruszał pomiędzy, ulegał instynktom, nasłuchiwał, rozmyślał. Przede wszystkim jednak, spróbował oprowadzić czytelnika swoimi oczami po tym, co poznał.
Trudny temat poruszony w sposób jakby dookoła. Uchodźcy, którzy żyją swoim życiem z nadzieją na lepsze jutro. Mieszanka kultur, jak sam autor napisał:
"[...] To miasto w mieście jest jak morze w morzu, nie-oddzielone, a jednak skłócone ze sobą. Żyje się tu czekaniem na nic albo na coś, co przychodzi bezgłośnie i bezgłośnie odchodzi. Gdyby mnie ktoś zapytał, co wiem o tym...
2019-08-15
Nie umiem nic napisać, rozumiecie ten stan, gdy pod skórą wciąż płyną słowa, a żadnego na dłużej zatrzymać się nie da. Tu wszystko drażni, boli, ale i otula, bo szczerze, dosadnie, z pięknym słowotwórstwem, które się połyka od razu, a chciałoby się niczym cukierek ślazowy possać, ale czasu nie ma, bo już następne słowo uderza, by wytelepać, rozedrgać serce, otworzyć oczy.
Tyle tego
po co tyle dnia po co nocy tyle
ile się trzeba naprzeciągać nawstawać
naubierać naszarpać nabać się napłakać
ile naszukać nazgadywać nabylejaczyć
naudawać nadmuchać nachuchać
ile nachcieć żeby więcej żeby jeszcze
żeby bardziej
a potem znowu narozbierać się namyć
nazasypiać
ile się nawchodzić
w codzienność
w conocność
Nie umiem nic napisać, rozumiecie ten stan, gdy pod skórą wciąż płyną słowa, a żadnego na dłużej zatrzymać się nie da. Tu wszystko drażni, boli, ale i otula, bo szczerze, dosadnie, z pięknym słowotwórstwem, które się połyka od razu, a chciałoby się niczym cukierek ślazowy possać, ale czasu nie ma, bo już następne słowo uderza, by wytelepać, rozedrgać serce, otworzyć...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-02-07
Rozczuliła mnie ta książka tak bardzo, że kiedy wczoraj jej część czytałam, szybko zrozumiałam, że historia dobiega końca i więcej nie będzie. Pospiesznie odłożyłam i udałam się na spoczynek, by przed snem meandrować i tworzyć w głowie możliwy scenariusz nieprzeczytanej części. Dziś natomiast, doczekać nie potrafiłam chwili, kiedy zasiądę z książką w dłoni i poznam dalsze losy głównego bohatera. Jest to pełna drobiazgów historia, które stanowią dobro w życiu każdego człowieka. Uwiodła mnie ta opowieść, pozostawiając wiele domysłów, poszperała w moich wspomnieniach. Serdecznie polecam.
Rozczuliła mnie ta książka tak bardzo, że kiedy wczoraj jej część czytałam, szybko zrozumiałam, że historia dobiega końca i więcej nie będzie. Pospiesznie odłożyłam i udałam się na spoczynek, by przed snem meandrować i tworzyć w głowie możliwy scenariusz nieprzeczytanej części. Dziś natomiast, doczekać nie potrafiłam chwili, kiedy zasiądę z książką w dłoni i poznam dalsze...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-01-31
Nie jestem w stanie dziś napisać czegokolwiek o tej książce. Muszę poukładać w sobie słowa. Wrócę tu jutro.
Nie jestem w stanie dziś napisać czegokolwiek o tej książce. Muszę poukładać w sobie słowa. Wrócę tu jutro.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Siedzę od godziny, wracając do zapisanych fragmentów książki. Wyszukuję wspomniane przez autorkę tytuły. I doprawdy nie wiem, co napisać, jak zacząć? Żadnej prawdy objawionej nie było, bo orientuję się lepiej w tym wszystkim, niż myślałam. Ale żałuję bardzo, że nie napisałam opinii zaraz po przeczytaniu. Z jakimś ładunkiem emocjonalnym, uwiedziona erudycją autorki. Książka podobała mi się, chociaż ostatniego rozdziału KAMCZATKA, mogłoby nie być. Może miał na celu pokazanie pewnego rodzaju uwolnienia się autorki od strachu przed stratą, śmiercią, udowodnienia sobie, że podjęte ryzyko, tak pochopnie, z dnia na dzień związane z wyprawą, jest tym o czym zawsze marzyła. Naprawdę zastanawiam się, jakie są dalsze odczucia, bo dla mnie jest oczywistością, że człowiek przed samym sobą i swoimi lękami nie ucieknie, chociażby na koniec świata zawędrował.
Siedzę od godziny, wracając do zapisanych fragmentów książki. Wyszukuję wspomniane przez autorkę tytuły. I doprawdy nie wiem, co napisać, jak zacząć? Żadnej prawdy objawionej nie było, bo orientuję się lepiej w tym wszystkim, niż myślałam. Ale żałuję bardzo, że nie napisałam opinii zaraz po przeczytaniu. Z jakimś ładunkiem emocjonalnym, uwiedziona erudycją autorki. Książka...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to