Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

"Koty", pierwsza część cyklu Openminder, to książka w konwencji science fiction będąca kulturowym patchworkiem. Pomimo pewnej wtórności w kwestii użytych motywów czy budowy świata przedstawionego jest interesującym spojrzeniem na kwestie związane z ludzką naturą.

Na skutek wynalezienia dobrozmysłu – świadomości etycznej zdolnej tłumić w człowieku mordercze zapędy oraz gwałtowne myśli i uczucia, na świecie nastąpił rozłam. Po jednej stronie konfliktu stanęły państwa zachodnie (w tym Polska), które zdecydowały się go aktywować, po drugiej zaś sprzeciwiające się im wschodnie kraje. Europę ponownie przedzieliła żelazna kurtyna, przesunięta nieco na wschód względem tej powstałej po drugiej wojnie światowej. Do Wawelszczyzny przybywa Nikodem, młody i zdolny chłopak, który ma stać się openminderem – wojownikiem umysłu zasiadającym za sterami mecha. To właśnie jego przyjazd oraz edukacja są kołami zamachowymi tej opowieści.

Fani antyutopii z pewnością znajdą tu wiele znanych im elementów – indoktrynacja prowadzona od najmłodszych lat, zalewające obywateli potoki propagandy sukcesu i odgórne przypisanie człowieka do określonego zawodu. Buntownicy traktowani są z najwyższą bezwzględnością. Jeśli któryś z nich podniesie na władzę rękę, może być pewien, że zostanie mu ona odcięta. Z oddali zaś patrzy na wszystko nowy Wielki Brat – USA. Autorka nie zdecydowała się jednak przedstawić stronnictw jako jednoznacznie złych lub dobrych. Odcieni szarości mamy tu wiele, czytelnik zaś bezustannie jest konfrontowany z moralnie wątpliwymi sytuacjami, jak na przykład wtedy, gdy uwolnieni od dobrozmysłu za sprawą narkotyku studenci dokonują straszliwych czynów. Rzadko pojawiają się proste podziały dobro/zło, ocenę pozostawiono czytelnikowi.

Główny bohater to nieco kwaśna wisienka na torcie. Jak to zwykle bywa w powieściach antyutopijnych, w pewnym momencie zaczyna mieć wątpliwości i odstawać od reszty: stawia prowokujące pytania, nie używa nowoczesnych technologii, czuje się nieswojo w wielkim mieście. Jest zamknięty w sobie, ale znajduje nić porozumienia z Darią – inną studentką przygotowującą się do roli openmindera. W pewnym momencie Nikodem przestaje być łącznikiem między czytelnikiem i światem przedstawionym, bowiem staje się nieco innym człowiekiem – o wiele odważniejszym, ale także irytującym swoją lekkomyślnością i brawurą. Dalej jednak jego postać jest jednym z mocniejszych elementów książki.

Scenom zarówno dobrze znanym, jak i tym mniej rozpoznawalnym szerszej publice, został nadany nowy kontekst, dzięki czemu intertekstualność nie męczy, a potrafi usatysfakcjonować odkrywaniem kolejnych nawiązań. Rzeczywiście, jak głosi napis na okładce, „każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie” – pod warunkiem, że jest on świadomym odbiorcą kultury. Pozostali mogą wciąż dobrze się bawić podczas lektury, stracą jednak przyjemność związaną z poznawaniem jednej z warstw tej powieści. Autorka zawarła w niej odniesienia do twórczości Stanisława Lema, zimnej wojny, rozmaitych starożytnych filozofii czy choćby anime Neon Genesis Evangelion, a to tylko początek listy.

"Koty" to książka, która obfituje w różnego rodzaju nawiązania. Występuje tu sporo sekwencji walki, akcja często skacze szybko z miejsca na miejsce. Główny bohater od pewnego momentu staje się irytujący, a narracja chaotyczna. Nie wywiera to jednak na tyle wielkiego wpływu na całokształt, by z miejsca porzucić lekturę. Dla fanów kulturowych remiksów wszelkiego rodzaju, okraszonych rozważaniami na tematy społeczne i religijne, to lektura obowiązkowa.

Pełna recenzja pojawiła się na blogu: https://kajmanzzaokladki.pl/2019/05/02/openminder-koty-recenzja/

"Koty", pierwsza część cyklu Openminder, to książka w konwencji science fiction będąca kulturowym patchworkiem. Pomimo pewnej wtórności w kwestii użytych motywów czy budowy świata przedstawionego jest interesującym spojrzeniem na kwestie związane z ludzką naturą.

Na skutek wynalezienia dobrozmysłu – świadomości etycznej zdolnej tłumić w człowieku mordercze zapędy oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Liesel Meminger nie miała łatwego życia. Dość powiedzieć, że odłączyła się od własnej matki i wraz z bratem ruszyła w podróż do swoich nowych opiekunów. Na dodatek podczas jazdy pociągiem umarł jej ukochany brat. W morzu nieszczęścia zdarzył się jednak mały, pozornie nic nieznaczący cud. Dziewczynka ukradła swoją pierwszą książkę — Podręcznik grabarza. Wkrótce trafiła do nowych opiekunów — Rosy i Hansa Hubermannów i zamieszkała w Molching, małym miasteczku niedaleko Monachium. To tam rozgrywa się większa część akcji.

Złodziejka Książek jest dla mnie strasznie trudną książką do recenzowania. I nie chodzi tutaj o konstrukcję, czy fabułę, bo są one proste jak konstrukcja cepa. Nie mam pojęcia, w jaki sposób mam właściwie o tym utworze myśleć. Czy jest to mrożąca krew w żyłach opowieść o horrorze II Wojny Światowej? Tak, ale nie do końca. Niepokojąca opowieść o dorastaniu młodego pokolenia w hitlerowskich Niemczech? Też, ale nie do końca. Kolejny traktat o tym, że magia słów potrafi czynić cuda, a miłość wszystko zwycięży? Jak najbardziej. Chociaż niezbyt. Trudno ująć w słowa to, czym dokładnie Złodziejka książek jest. Być może wynika to z mojego pożałowania godnego doświadczenia recenzenckiego. A może właśnie o to chodzi w tej książce.

Fragmentaryczność akcji może na pierwszy rzut oka wydawać się nieco uciążliwa, jednak z czasem można się przyzwyczaić do stylu Zusaka. Książka składa się z krótkich rozdziałów opisujących kolejne epizody z życia Liesel Meminger, które nierzadko są przerywane przez kartki z dzienników, cytaty lub rysunki. Mogłoby się wydawać, że utwór jest przeznaczony dla dzieci. W końcu główna bohaterka to dziewięciolatka i przeżywa dziecięce przygody, w książce pełno jest rysunków, a historia na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie, jakoby nie było w niej nic nieprzeznaczonego dla młodszego czytelnika. Nic bardziej mylnego! Będąca narratorem Śmierć stawia sobie filozoficzne pytania, których dziecko nie zrozumie, a także wspomina dawno nieżyjących ludzi. Autor konfrontuje czytelnika z problemami holokaustu oraz nastrojów społecznych w hitlerowskich Niemczech.
Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na temat tej książki, zajrzyjcie na blog:
https://kajmanzzaokladki.pl/2018/02/26/zlodziejka-ksiazek-recenzja/

Liesel Meminger nie miała łatwego życia. Dość powiedzieć, że odłączyła się od własnej matki i wraz z bratem ruszyła w podróż do swoich nowych opiekunów. Na dodatek podczas jazdy pociągiem umarł jej ukochany brat. W morzu nieszczęścia zdarzył się jednak mały, pozornie nic nieznaczący cud. Dziewczynka ukradła swoją pierwszą książkę — Podręcznik grabarza. Wkrótce trafiła do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Susan Cain to współzałożycielka firmy Quiet Revolution, pisarka i wykładowca. Cicha siła introwertyków to kolejna książka, w której opisuje niezwykłą siłę i umiejętności tych ludzi. Przy współpracy Gregory’ego Mone’a i Eriki Moroz stworzyła swoisty poradnik życia dla introwertyków. Autorka już od kilku lat jest zaangażowana w różne akcje uświadamiające społeczeństwo, kim są osoby introwertyczne i jakie siły w nich drzemią. Wystąpiła na konferencji TED, gdzie przedstawiała swoje historie i problemy związane z introwertyzmem. Postanowiłem przeczytać Cichą siłę introwertyków, ponieważ sam zaliczam się do ich grona i chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o moim typie osobowości.

Książka jest podzielona na cztery bloki tematyczne, z których każdy opisuje ważny aspekt życia introwertyka. Struktura rozdziałów wchodzących w skład owych bloków jest prosta: najpierw autorka stawia jakąś tezę, a następnie opisuje swoje podejście do danego problemu. Większą część zajmują historie prawdziwych osób. Susan Cain i jej zespół na potrzeby książki przeprowadzili wywiady z ponad setką rodziców, nauczycieli i dzieci. To właśnie historie opowiedziane przez introwertyków są najlepszą częścią książki, ponieważ są ciekawe i inspirujące. Ponadto czytając niemal każdą z nich mogłem odnieść ją do mojego życia i przeżyć związanych z introwertyczną naturą. Na końcu rozdziału znajduje się krótkie podsumowanie, w którym autorka udziela rad w oparciu o przedstawione wcześniej historie.

Autorka zaczyna od podstawowych aspektów introwertyzmu i stopniowo przechodzi do bardziej zaawansowanych. Dzięki temu czytelnik nie ma szans się zgubić i nie trzeba wracać do wcześniejszych rozdziałów by wiedzieć, o co chodzi. Cicha siła introwertyków to bardzo podstawowe źródło wiedzy. Polecam lekturę tej książki każdemu, kto chciałby dowiedzieć się czegoś o introwertyzmie, a jest zupełnie zielony w tym temacie. Nie dowiedziałem się niczego nowego – lektura jedynie rozjaśniła pewne kwestie i uporządkowała moją wiedzę. Na pewno sięgnę po inną książkę tej autorki – Ciszej, proszę…, ponieważ chcę zgłębiać pojęcia związane z introwertyzmem.

Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej na temat tej książki, zapraszam na blog: https://kajmanzzaokladki.pl/2018/02/05/cicha-sila-introwertykow-recenzja/

Susan Cain to współzałożycielka firmy Quiet Revolution, pisarka i wykładowca. Cicha siła introwertyków to kolejna książka, w której opisuje niezwykłą siłę i umiejętności tych ludzi. Przy współpracy Gregory’ego Mone’a i Eriki Moroz stworzyła swoisty poradnik życia dla introwertyków. Autorka już od kilku lat jest zaangażowana w różne akcje uświadamiające społeczeństwo, kim są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaginieni Chłopcy kontynuują swoje przygody we współczesnej Polsce. Tworzą gang motocyklowy. Aby zarobić na utrzymanie, użyczają różnym ludziom swoich magicznych umiejętności. Walczą z tajemniczymi potworami wynurzającymi się znienacka w różnych miejscach. Przewodniczy im Dzwoneczek, która jednocześnie pełni rolę ich matki.

Chłopcy już od pierwszej strony emanują rubasznym, nieskomplikowanym humorem. Bohaterowie często przeklinają, dogryzają sobie i są dosyć wulgarni. Oprócz tego Ćwiek stosuje czasami bardzo trafione gry słów i zabawne wtrącenia narracyjne. Przeciwnicy wulgarności mogą więc pośmiać się z narracji i komicznych sytuacji. Mi osobiście średnio pasował humor w utworze. Czasami przewracałem oczami z zażenowania, ale częściej się śmiałem. Spodobały mi się żarty sytuacyjne i niektóre dialogi.

Jestem fanem ponownie opowiedzianych baśni i bajek. W retellingach podoba mi się to, że autor może zmienić przedstawiony świat na własny i wprowadzić swoje elementy do historii. Choćby dlatego jestem zawziętym fanem opowiadań Sapkowskiego. W przypadku Chłopców, autor zupełnie wywrócił konwencję pierwotnej historii i stworzył nowe charaktery, w których jednak da się wyczuć duch starych Zaginionych Chłopców.

Książkę bardzo szybko i przyjemnie się czyta. Niespełna 300 stron pochłonąłem w kilka godzin i nawet nie zauważyłem, kiedy minęło tyle czasu. Przygody bohaterów są ciekawe i wciągają. Są jednak w dziwny sposób zupełnie oderwane od rzeczywistości – jakby Chłopcy znów znajdowali się w Nibylandii. Podoba mi się sposób, w jaki autor rozwinął oryginalne uniwersum. Charaktery bohaterów są nowe, jednak przypominają nieco ich starsze wersje. Ich przygody są dużo doroślejsze i ciekawsze niż w oryginale. Autor co jakiś czas puszcza oko do wprawnego czytelnika i nawiązuje do dawnych przygód Chłopców, co pokazuje, że nie zerwał do końca z pierwotną opowieścią o Piotrusiu Panu.

Więcej na temat tej książki przeczytasz na blogu:
https://kajmanzzaokladki.pl/2018/01/29/chlopcy-jakub-cwiek-recenzja/

Zaginieni Chłopcy kontynuują swoje przygody we współczesnej Polsce. Tworzą gang motocyklowy. Aby zarobić na utrzymanie, użyczają różnym ludziom swoich magicznych umiejętności. Walczą z tajemniczymi potworami wynurzającymi się znienacka w różnych miejscach. Przewodniczy im Dzwoneczek, która jednocześnie pełni rolę ich matki.

Chłopcy już od pierwszej strony emanują...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Droga Królów to kawał świetnego fantasy, który boryka się z kilkoma problemami, które uprzykrzają czytanie. Jego plusami są niesamowity świat, bohaterowie i dialogi. To książka, która nagradza czytelnika za cierpliwe czytanie mniej ciekawych fragmentów, by zapewnić mu na koniec natłok emocji.
https://kajmanzzaokladki.pl/2018/01/22/droga-krolow-brandon-sanderson-recenzja/

Droga Królów to kawał świetnego fantasy, który boryka się z kilkoma problemami, które uprzykrzają czytanie. Jego plusami są niesamowity świat, bohaterowie i dialogi. To książka, która nagradza czytelnika za cierpliwe czytanie mniej ciekawych fragmentów, by zapewnić mu na koniec natłok emocji.
https://kajmanzzaokladki.pl/2018/01/22/droga-krolow-brandon-sanderson-recenzja/

Pokaż mimo to


Na półkach:

Sięgnąłem po Tekst, ponieważ czytałem kilka książek Glukhovsky’ego i w większości mi się podobały (z wyjątkiem Czasu zmierzchu).

Nie zdradzę zbyt dużo fabuły, ponieważ jest ona szczątkowa, a większa część akcji toczy się w domu głównego bohatera. Ilja Goriunow opuszczając po 7 latach więzienie chce tylko jednego: pojechać do domu i wyściskać matkę. Przez skomplikowany splot wydarzeń staje się posiadaczem telefonu funkcjonariusza moskiewskich służb mundurowych. Postanawia wcielić się w niego i poznać wszystkie jego tajemnice. Okazuje się, że za jednym człowiekiem kryje się wiele osób.

Pierwszym, na co zwróciłem uwagę, był język używany przez autora. Glukhovsky nie boi się używać prostych (czasem też prostackich) zwrotów i dużej ilości przekleństw w dialogach i narracji. Balansuje na cienkiej granicy prostoty i chamstwa z gracją linoskoczka. Prostymi słowami opisuje skomplikowane rzeczy, jednak nigdy nie przekracza granicy żenady. Stosuje niezwykle trafne i barwne porównania, a opisy Moskwy w jego wykonaniu zwalają z nóg.

Autor bez skrupułów opisuje Rosję. Obnaża korupcję i bezwzględność urzędników i służb mundurowych w Moskwie. Pokazuje niebezpieczeństwa czające się w stolicy. Jednocześnie jednak chwali jej piękno, z zachwytem opisuje uliczki i zabytki. Tak jak podczas lektury innych książek autora, w tej także czuć niezwykłą atmosferę i klimat Moskwy. Jej niebezpieczeństwa i piękno zostały ukazane jako coś nie do rozłączenia – jedno nie może istnieć bez drugiego.

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat tej książki, zajrzyj na bloga:
https://kajmanzzaokladki.pl/2018/01/07/tekst-dmitry-glukhovsky-recenzja/

Sięgnąłem po Tekst, ponieważ czytałem kilka książek Glukhovsky’ego i w większości mi się podobały (z wyjątkiem Czasu zmierzchu).

Nie zdradzę zbyt dużo fabuły, ponieważ jest ona szczątkowa, a większa część akcji toczy się w domu głównego bohatera. Ilja Goriunow opuszczając po 7 latach więzienie chce tylko jednego: pojechać do domu i wyściskać matkę. Przez skomplikowany...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mówiąc Inaczej nie jest książką dla wszystkich. Nie jest to pozycja dla zagorzałych fanów języka polskiego, oczekujących wielkiego, napisanego stylem naukowym dzieła wybitnego językoznawcy. Językowi puryści mogą być zawiedzeni, książka bowiem została napisana lekkim i łatwo przyswajalnym językiem. Nie oznacza to jednak, że jest pozbawiona ważnych treści i prostacka. Co to, to nie! Mówiąc Inaczej porusza tematykę najczęściej popełnianych przez Polaków błędów językowych, gramatyki i ortografii języka polskiego. W konsekwencji nawet przeciętny Kowalski nieinteresujący się językiem znajdzie tu coś dla siebie. I być może przy okazji zacznie poprawniej się wyrażać.

Autorka tłumaczy gramatykę i ortografię z niewymuszonym humorem i językowym wdziękiem. Czytając książkę miałem wrażenie, że oglądam kolejny odcinek Mówiąc Inaczej. Paulina Mikuła w przyjemny sposób porusza temat błędów popełnianych codziennie przez Polaków – wziąść, szłem, czy włancza to tylko kilka z nich. Nie podaje sztywnych definicji, wyjaśnia za to każdy przykład i dzieli się historiami ze swojego życia związanymi z danym błędem. Nawet tak wielka fanka języka nie jest świadoma wszystkich błędów, które popełnia w wymowie i wciąż musi się doskonalić.

Książka cierpi na chorobę Bilba Bagginsa – zbyt mało słów jest rozciągniętych na zbyt dużej liczbie stron. Dodatkowo dochodzą cytaty i zasady oprawione w ramki, które zajmują pół strony. Każdy rozdział zaczyna się w połowie strony, z czego tytuł zajmuje połowę z tej połowy. Podsumowując to wszystko, książka pomimo swoich 320 stron jest wyjątkowo krótka i przeczytałem ją stanowczo zbyt szybko. Mam nadzieję na więcej książek od Pauliny Mikuły, bo zachęciła mnie ona swoim lekkim i humorystycznym stylem.
Więcej na temat tej książki przeczytacie na blogu: https://kajmanzzaokladki.pl/2017/12/13/przez-jezykowe-wertepy-mowiac-inaczej-paulina-mikula/

Mówiąc Inaczej nie jest książką dla wszystkich. Nie jest to pozycja dla zagorzałych fanów języka polskiego, oczekujących wielkiego, napisanego stylem naukowym dzieła wybitnego językoznawcy. Językowi puryści mogą być zawiedzeni, książka bowiem została napisana lekkim i łatwo przyswajalnym językiem. Nie oznacza to jednak, że jest pozbawiona ważnych treści i prostacka. Co to,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Apokalipsa nie wypaliła. Powołani zostali Aniołowie Apokryficzni mający dokonać dzieła zniszczenia. Ci zaś zatrudnili Komorników – ludzi mających za zadanie powoli eliminować populację na Ziemi. Główny bohater – Ezekiel Siódmy – jest Komornikiem. Grzechem byłoby wspominać cokolwiek istotnego z fabuły Rewersu, bo zburzyłoby to misternie budowaną intrygę. Jeśli więc nie przeczytałeś pierwszej części, nie bierz się za drugą. Zepsujesz sobie zabawę z poznawania świata Po.

Głównym bohaterem wciąż jest Ezekiel Siódmy. Pieczę nad nim sprawuje Anioł Śmierci – Azrael. Nowym bohaterem jest Maryam – Żydówka, członek rodziny, którą Komornik spotkał podczas wędrówki po Rewersie. Niewątpliwym minusem tej części książki jest to, że nawet jeśli Ezekiel spotka nowego, interesującego bohatera drugoplanowego, ten kilka stron dalej ginie lub znika. I jak tu przywiązywać się do jakiejkolwiek postaci? Podczas wojaży Komornik spotka starych znajomych i po raz kolejny odmieni swoje poglądy na świat.

Dialogi to po raz kolejny bardzo mocny element Komornika. Jest ich więcej niż w pierwszej części. Budują brutalny, postapokaliptyczny nastrój świata Po. Pełno w nich wtrąceń i neologizmów, co jest jednocześnie plusem i minusem. Wprowadzają powiew świeżości do konwersacji, jednak nie każdy rozumie ich znaczenie, a niektórych mogą nawet zrazić.

Podsumowując, Komornik II: Rewers to godna następczyni pierwszej części. Dialogi, choć niektórych mogą razić, zostały dopracowane. Krótkie opisy przetykane satyrycznymi domówieniami głównego bohatera wprowadzają czytelnika w nastrój grozy i tajemniczości.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat książki, zapraszam na blog:
https://kajmanzzaokladki.pl/2017/09/13/apokalipsy-ciag-dalszy-czyli-komornik-ii-rewers-m-golkowski/

Apokalipsa nie wypaliła. Powołani zostali Aniołowie Apokryficzni mający dokonać dzieła zniszczenia. Ci zaś zatrudnili Komorników – ludzi mających za zadanie powoli eliminować populację na Ziemi. Główny bohater – Ezekiel Siódmy – jest Komornikiem. Grzechem byłoby wspominać cokolwiek istotnego z fabuły Rewersu, bo zburzyłoby to misternie budowaną intrygę. Jeśli więc nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Głównym bohaterem książki jest Mort. Jest on piątym kołem u wozu. Rodzina nie wie co z nim zrobić, bo nie nadaje się do żadnych wiejskich prac i co gorsza, nauczył się czytać i bez skrępowania korzysta z tej umiejętności. Analfabetyczna część rodziny dziwi się, jakim sposobem może on wciąż przesiadywać przed książkami i pożądać wiedzy. Gdy Mort osiąga wiek, w którym może już pracować, jedzie z ojcem na rynek w najbliższym mieście. Na placu tym stanowiska poszukują wszyscy bezrobotni. Niestety, choć chłopców wokół Morta ubywa, jego samego nikt nie chce zatrudnić.

Bardzo lubię książki z motywem przemiany wewnętrznej, a taki właśnie występuje w Morcie. Główny bohater przechodzi przez burzliwy okres dojrzewania; z lekkomyślnego chłopaka zmienia się w jeszcze bardziej lekkomyślnego mężczyznę. Rozumie, w czym tkwią błędy, które popełnił i znajduje prawdziwą miłość.

Pratchett operuje niespotykanie dobrym, ironicznym humorem. Zresztą, każda książka ze Świata Dysku jest satyrą na wybrane zjawiska społeczne lub codzienne życie. W Morcie autor wziął na tapet dorastanie, okres dzieciństwa i dorosłości oraz oczywiście śmierć. Pratchett świetnie posługuje się wszelakimi dygresjami i z humorem komentuje poczynania bohaterów i losy mieszkańców Ankh-Morpork, największej aglomeracji w Świecie Dysku.

Polecam Morta każdemu, kto chciałby bezboleśnie rozpocząć przygodę z książkami sir Terry’ego Pratchetta. To tytuł pełen specyficznego humoru, idealny dla fana fantasy. Serdecznie polecam!

Jeśli chcesz przeczytać więcej o tej książce, zajrzyj na bloga:
https://kajmanzzaokladki.pl/2017/08/16/gdy-smierc-wezmie-wolne-mort-t-pratchett/

Głównym bohaterem książki jest Mort. Jest on piątym kołem u wozu. Rodzina nie wie co z nim zrobić, bo nie nadaje się do żadnych wiejskich prac i co gorsza, nauczył się czytać i bez skrępowania korzysta z tej umiejętności. Analfabetyczna część rodziny dziwi się, jakim sposobem może on wciąż przesiadywać przed książkami i pożądać wiedzy. Gdy Mort osiąga wiek, w którym może...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Widok tajemniczego mężczyzny, który zaciskał ręce na mieczu kazał mi się domyślić, że czytając nie natknę się na współczesnego urzędnika, a na kogoś z goła innego. Nie pomyliłem się. Głównym bohaterem jest Ezekiel Siódmy, doświadczony Komornik. Zajmuje się zabijaniem pozostałych na Ziemi ludzi na zlecenie samej Góry. Jego pracodawcą jest Azrael – jeden z powołanych po zagładzie Aniołów Apokryficznych.

Apokalipsa nie wyszła bowiem tak, jak to zaplanowano tysiące lat temu. Przed Wysłannikiem można uciec na rowerze, a ludzi wcale nie ciągnie do samoobsługowych szubienic i gilotyn. Walczą o każdą kolejną minutę życia, chociaż wiedzą, że kres ludzkości jest blisko. Dzieci przestały się rodzić, planeta stanęła w miejscu. Niemal cała powierzchnia Ziemi zmieniła się w lodowe pustkowie bądź pustynię. By ostatecznie rozwiązać kwestię ludzką, powołano Aniołów Apokryficznych. Ci zaś zatrudnili Komorników, by wykonali za nich czarną robotę. Zagrożeniem dla wszystkich był Rewers, siły piekielne trzymające się części globu, na której zapadła wieczna noc.
Michał Gołkowski bez skrępowania posługuje się dużą ilością przekleństw, co może odstraszyć niektórych czytelników od lektury Komornika. Z drugiej strony, tworzy wspaniałe opisy świata, które potrafią jednocześnie rozśmieszyć i zmusić do refleksji nad dzisiejszym społeczeństwem. Sceny walk, których jest całkiem sporo, są bardzo dobrze napisane. Pełno w nich szczegółów dotyczących uzbrojenia, czy technik walki, ale jednocześnie ciekawią i popychają akcję do przodu. Pierwsza część serii o Komorniku( jeśli nie liczyć kilkustronicowego wstępu) stylem i sposobem opowiadania historii przypomina mi Wiedźmina Sapkowskiego.

Polecam Komornika każdemu fanowi postapokaliptycznych opowieści z motywami biblijnymi ukazanymi w inny sposób, niż można by podejrzewać. To kawał solidnego fantasy, przetykanego humorem i dużą dawką przekleństw.

Więcej na temat tej książki przeczytacie na blogu:
https://kajmanzzaokladki.pl/2017/08/09/apokalipsa-inna-niz-przewidywano-komornik-m-golkowski/

Widok tajemniczego mężczyzny, który zaciskał ręce na mieczu kazał mi się domyślić, że czytając nie natknę się na współczesnego urzędnika, a na kogoś z goła innego. Nie pomyliłem się. Głównym bohaterem jest Ezekiel Siódmy, doświadczony Komornik. Zajmuje się zabijaniem pozostałych na Ziemi ludzi na zlecenie samej Góry. Jego pracodawcą jest Azrael – jeden z powołanych po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fabułę, choć będącą kontynuacją Klątwy Tytana, można z pewnymi problemami poznać nawet wtedy, gdy nie przeczytaliście poprzednich tomów. Percy Jackson dostaje się do kolejnej szkoły. Niestety, podczas dnia otwartego na oczach śmiertelniczki atakują go demony. Musi wraz z przyjaciółką Annabeth uciekać do Obozu Herosów, gdzie schronienie przed potworami znajdują wszyscy półbogowie. Mogą się tam szkolić i mieszkać. Percy wraz z przyjaciółmi musi udać się do tytułowego Labiryntu i ocalić obóz przed zagładą z ręki Kronosa i armii potworów.
Rick Riordan zdecydował się na niebezpieczny zabieg: przeniesienie najważniejszych postaci, miejsc i zdarzeń z mitologii greckiej do współczesnego świata i podanie ich w strawnej formie. I trzeba przyznać, że bardzo dobrze mu to wyszło. Bitwa w Labiryncie to świetna książka młodzieżowa, ale może też być dla młodych ludzi zachętą do głębszego poznania mitów greckich w sposób inny, niż narzucony przez szkołę. Zdecydowanie polecam!
Więcej na temat tej książki przeczytacie na blogu:
https://kajmanzzaokladki.pl/2017/08/03/recenzja-bitwa-w-labiryncie-r-riordan/

Fabułę, choć będącą kontynuacją Klątwy Tytana, można z pewnymi problemami poznać nawet wtedy, gdy nie przeczytaliście poprzednich tomów. Percy Jackson dostaje się do kolejnej szkoły. Niestety, podczas dnia otwartego na oczach śmiertelniczki atakują go demony. Musi wraz z przyjaciółką Annabeth uciekać do Obozu Herosów, gdzie schronienie przed potworami znajdują wszyscy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Spokojne życie Arthura Denta zakłócają maszyny budowlane podjeżdżające pod jego dom, by go zburzyć z powodu budowanej w pobliżu obwodnicy. 10 minut później Arthur siedzi ze swoim przyjacielem Fordem w barze. Dowiaduje się, że Ziemia zostanie zniszczona za kilka minut, a jego kompan jest kosmitą przybyłym z planety Betelgeuzy. Arthur wraz z różnymi barwnymi postaciami przeżywa w kosmosie fascynujące przygody.

A jeśli już o postaciach mowa, to jest ich niewiele, jednak każda z nich jest oryginalna. No, może poza samym głównym bohaterem – Arthurem Dentem. On jest po prostu człowiekiem dziwiącym się wszystkiemu dookoła i odkrywającym świat, o którym nie miał pojęcia, że istnieje. Artur to ktoś w rodzaju Kowalskiego z Fantastycznych zwierząt i jak je znaleźć. Nagle, zupełnie nieoczekiwanie znalazł się wśród nieznanych mu, dziwnych postaci i musi jakoś przetrwać.
Autostopem przez galaktykę polecam każdemu fanowi Doctora Who, Holistycznej agencji… i science – fiction pełnego absurdalnego humoru i wyrazistych postaci.
Więcej o tej książce przeczytacie na blogu:
https://kajmanzzaokladki.pl/2017/07/26/w-mrokach-absurdu-autostopem-przez-galaktyke-d-adams/

Spokojne życie Arthura Denta zakłócają maszyny budowlane podjeżdżające pod jego dom, by go zburzyć z powodu budowanej w pobliżu obwodnicy. 10 minut później Arthur siedzi ze swoim przyjacielem Fordem w barze. Dowiaduje się, że Ziemia zostanie zniszczona za kilka minut, a jego kompan jest kosmitą przybyłym z planety Betelgeuzy. Arthur wraz z różnymi barwnymi postaciami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fabuła książki opowiada o śledztwie w sprawie tajemniczych zabójstw. Dochodzenie prowadzą dwie grupy śledcze: oficjalna kierowana przez Katrine Bratt i dodatkowa pod przewodnictwem Harry’ego Hole. Wszystkie ofiary były kobietami. Każda z nich straciła mnóstwo krwi, której nie znaleziono na miejscu zbrodni. Nie wykryto też żadnych śladów włamania.

Napięcie towarzyszy czytelnikowi przez dużą część książki. Nigdy nie wiadomo, co czai się za rogiem, kim będzie kolejna ofiara i jakie ślady tym razem zostawi zbrodniarz. Tropy odnajdywane na miejscu zbrodni są bardzo sugestywne i mrożą krew w żyłach. Zdradzę Wam sekret: metalowa szczęka z ostrymi zębami nie bez powodu znalazła się na okładce. Morderca nie ogranicza się zabijania wyłącznie przypadkowych kobiet; ryzyko ciąży także na rodzinach policjantów prowadzących śledztwo. Ci niejednokrotnie stawiają sobie pytanie, czy warto ryzykować życie i zdrowie bliskich dla złapania seryjnego mordercy?

Sielskie opisy Norwegii są przerywane przez pełne napięcia sceny akcji. Nie ma ich zbyt dużo, jednak każda z nich stanowi ważny punkt w książce. Są one punktami kulminacyjnymi. Zwroty akcji są niespodziewane. Jak mogłem na to nie wpaść? Czy to nie było oczywiste już od dawna? Podczas lektury często zadawałem sobie te pytania. Pewnie dla fana kryminałów książka jest nieco mniej zaskakująca, jednak dla mnie, laika w tym temacie, wiele wydarzeń było zupełnie nieoczekiwanych.
Cała recenzja jest dostępna na blogu
https://kajmanzzaokladki.pl/2017/07/12/fiordy-sztuczne-szczeki-jo-nesbo-pragnienie/

Fabuła książki opowiada o śledztwie w sprawie tajemniczych zabójstw. Dochodzenie prowadzą dwie grupy śledcze: oficjalna kierowana przez Katrine Bratt i dodatkowa pod przewodnictwem Harry’ego Hole. Wszystkie ofiary były kobietami. Każda z nich straciła mnóstwo krwi, której nie znaleziono na miejscu zbrodni. Nie wykryto też żadnych śladów włamania.

Napięcie towarzyszy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Tajemnicza śmierć Marianny Biel" to stosunkowo nowa pozycja – swoją premierę miała 14 czerwca tego roku. Książka jest literackim debiutem Marty Matyszczak. Nie jest to typowy kryminał, jak mogłoby się wydawać patrząc na tytuł. Poza wątkiem morderstwa tytułowej chorzowskiej aktorki, wokół którego kręci się cała fabuła, mamy do czynienia także z obyczajowo – komediowymi motywami. Dzięki temu powieść nie trzyma tak mocno w napięciu, jak należałoby oczekiwać od przedstawiciela tego gatunku. Czyta się ją jednak szybko i przyjemnie. Autorka w swojej debiutanckiej powieści zdecydowała się na ryzykowny manewr. W książce występują naraz dwa typy narracji – trzecioosobowy i pierwszoosobowy.
,,Tajemnicza śmierć Marianny Biel" serwuje skrzące się humorem przygody niesfornego detektywa i jego psa. Każdy rozdział jest zatytułowany wybranym psim przysłowiem luźno odwołującym się do treści. Autorka z niewymuszoną lekkością opisuje codzienne problemy i sprawy Ślązaków. Każdy z mieszkańców familoka ma tajemnice, które poznajemy z upływem czasu. Matyszczak z pieszczotliwością opisała mentalność Ślązaków (szczególnie tych starej daty), ich kulturę, sposób bycia i gwarę. Autorka nie skupiła się tylko i wyłącznie na pozytywach. Na kartach powieści spotkamy bohaterów borykających się z alkoholizmem, złamanym sercem, czy społecznym odrzuceniem. I nie każdy z nich poradzi sobie ze swoimi problemami.
Cała recenzja na moim blogu:
https://kajmanzzaokladki.pl/2017/06/29/o-guciu-i-kluseczkach-tajemnicza-smierc-marianny-biel-m-matyszczak/

,,Tajemnicza śmierć Marianny Biel" to stosunkowo nowa pozycja – swoją premierę miała 14 czerwca tego roku. Książka jest literackim debiutem Marty Matyszczak. Nie jest to typowy kryminał, jak mogłoby się wydawać patrząc na tytuł. Poza wątkiem morderstwa tytułowej chorzowskiej aktorki, wokół którego kręci się cała fabuła, mamy do czynienia także z obyczajowo – komediowymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Główną rolę w ,,Ostrych przedmiotach" grała Camille Preaker, dziennikarka śledcza zatrudniona w jednej z chicagowskich gazet. Dostała ona zlecenie zbadania sprawy tajemniczych śmierci dwóch dziewczynek zamordowanych w jej rodzinnym mieście. Obie ofiary krótko po śmierci zostały pozbawione zębów…

Autorka postanowiła zamiast tego skupić się na głębszym opisaniu bohaterki. Wątki kryminalne zawsze były gdzieś ,,pomiędzy” i dały o sobie znać dopiero w dalszej części powieści. Miało to swoje wady i zalety. Z jednej strony było więcej okazji do poznania bohaterki i targających nią emocji, z drugiej historia straciła na żywiołowości i była nieco nużąca.

Język, którym posługiwała się autorka był lekki i przyjemny. Napięcie zbudowano stopniowo; na początku prawie w ogóle się go nie wyczuwało. Gillian Flynn nie posługiwała się tylko i wyłącznie mądrym i poważnym słownictwem. Podczas lektury pojawiło się kilka zabawnych momentów rozluźniających atmosferę. Powieść można spokojnie pochłonąć w jeden dłuższy wieczór.

Więcej na temat tej książki możecie przeczytać na blogu:
https://kajmanzzaokladki.pl/2017/06/24/psychologiczny-kryminal-ostre-przedmioty-g-flynn/

Główną rolę w ,,Ostrych przedmiotach" grała Camille Preaker, dziennikarka śledcza zatrudniona w jednej z chicagowskich gazet. Dostała ona zlecenie zbadania sprawy tajemniczych śmierci dwóch dziewczynek zamordowanych w jej rodzinnym mieście. Obie ofiary krótko po śmierci zostały pozbawione zębów…

Autorka postanowiła zamiast tego skupić się na głębszym opisaniu bohaterki....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie tylko Wiedźmin… to kopalnia ciekawostek i faktów o początkach polskiej branży growej. Autor nie skupiał się tylko i wyłącznie na suchych faktach. Co to, to nie! Kosman pod płaszczykiem ciekawostek i wywiadów z ludźmi z branży ukrył solidną wiedzę historyczną. Z książki dowidziałem się przeróżnych wiadomości na temat pionierów polskiej branży growej, stopniowym rozwoju i drodze ku wielkości lub gwałtownemu upadkowi. Moje wydanie liczyło 400 stron. Każda z nich pełna była wywiadów, ciekawostek, faktów historycznych, barwnych postaci i wspomnień. Poznałem bliżej ówczesnych twórców i razem z nimi zmierzyłem się z ich problemami i sukcesami, choć o te pierwsze było zdecydowanie łatwiej.
Nie tylko Wiedźmin. Historia polskich gier komputerowych to wymarzona pozycja dla każdego fana elektronicznej rozrywki. Osoby niewtajemniczone w arkana komputerowych rozgrywek także będą się świetnie bawić, jeśli tylko nie zniechęcą się specyficznym stylem i trudnymi pojęciami, które rzadko (ale jednak!) pojawiają się w trakcie lektury.
Całość recenzji dostępna na blogu https://kajmanzzaokladki.pl/2017/06/19/z-epoki-piksela-lupanego-nie-tylko-wiedzmin-historia-polskich-gier-komputerowych-m-kosman/

Nie tylko Wiedźmin… to kopalnia ciekawostek i faktów o początkach polskiej branży growej. Autor nie skupiał się tylko i wyłącznie na suchych faktach. Co to, to nie! Kosman pod płaszczykiem ciekawostek i wywiadów z ludźmi z branży ukrył solidną wiedzę historyczną. Z książki dowidziałem się przeróżnych wiadomości na temat pionierów polskiej branży growej, stopniowym rozwoju i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Enklawa" to dziesiąta woda po kisielu postapokaliptycznych powieści popularnych autorów.

Fabuła książki skupia się na poczynaniach młodej Łowczyni imieniem Karo i jej towarzysza – Cienia. Obaj żyją w podziemnej enklawie, w której dawno temu schronili się uciekający przed apokalipsą ludzie. Społeczeństwo jest podzielone na starszeństwo( które decyduje o wszystkim) oraz Łowców, Robotników, Reproduktorów i dzieci. Każdy w enklawie ma jakąś rolę do spełnienia, ale najbardziej narażają się Łowcy, którzy patrolują pobliskie tunele i zbierają zwierzynę z pułapek. Główni bohaterowie pełnią właśnie taką rolę. Pewnego razu odkrywają coś na temat Dzikich – bezrozumnych zombie polujących na wszystko, co się rusza i od tego momentu zaczynają się ich kłopoty.

Język, którym posługuje się autorka jest nijaki i dziwny. Ann Aguirre ma bowiem denerwującą tendencję do opisywania zdarzeń, miejsc i postaci w pozbawiony sensu sposób. W książce znalazłem takie zdania, jak: ,,Wymienił nazwę najbliższej osady, trzy dni drogi stąd, jeśli jesteś szybki i silny” i ,,Zaatakowali nas Dzicy, ale miałam mięso w brzuchu, więc ich łatwo pokonałam”. Pasjonujący opis walki, czyż nie? Natknąłem się także na literówki i brak niektórych znaków interpunkcyjnych, co nieco utrudniło mi czytanie. Poznałem za to ulubione słowo autorki. Jest nim ,,mięso„. Ta fraza pojawia się niezliczoną ilość razy i często niepotrzebnie zastępuje inne słowa, takie jak: jedzenie, padlina, zwierzęta.

Podczas lektury pytania na temat fabuły mnożą się i mnożą, a książka tłumaczy mało które z nich. Kim są Dzicy i skąd przybyli? Dlaczego ludzie tak krótko żyją? Co się właściwie stało ze światem? Historia jest bardzo niedopracowana, a czytelnik dostaje zaledwie strzępy informacji.
Pełna wersja recenzji dostępna na moim blogu:
https://kajmanzzaokladki.pl/2017/06/15/postapokaliptyczna-hybryda-czyli-enklawa-a-aguirre/

,,Enklawa" to dziesiąta woda po kisielu postapokaliptycznych powieści popularnych autorów.

Fabuła książki skupia się na poczynaniach młodej Łowczyni imieniem Karo i jej towarzysza – Cienia. Obaj żyją w podziemnej enklawie, w której dawno temu schronili się uciekający przed apokalipsą ludzie. Społeczeństwo jest podzielone na starszeństwo( które decyduje o wszystkim) oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na Malowanego człowieka trafiłem całkiem niedawno podczas poszukiwań fantasy, z którym mógłbym zarwać nockę. Czy książka spełniła ten jakże oryginalny wymóg? Otóż tak. 504 to na papierze całkiem pokaźna liczba stron, jednak ani razu nie poczułem się zanudzony bohaterami, światem, ani dialogami – te, choć nieco drewniane i wymuszone, spełniały swoją funkcję. Historia opowiedziana przez autora nie była może zbyt oryginalna, ale spodobała mi się. Okładka jest także ciekawa, ale wciąż głowię się, kogo przedstawia. Głównego bohatera? Jednego z jego towarzyszy? Czy może kogoś zupełnie obcego, kto ujawni się w drugiej księdze, której okładka jest niemal identyczna z pierwszą?

Podczas lektury było mi dane obserwować poczynania trzech bohaterów. Każdy zmagał się ze swoimi problemami: stratą ukochanej osoby, czy wręcz całej rodziny, publicznym upokorzeniem. Najbardziej związałem się z Arlenem – młody chłopak zachwycił mnie swoimi ambicjami i tym, że zdołał ruszyć do walki, gdy wszyscy wokół niego kulili się ze strachu. Wątek Leeshy był dość interesujący, głównie ze względu na jej przyszły zawód oraz burzliwą relację z matką. Mam nadzieję, że w kolejnych książkach dowiem się więcej na temat pracy Zielarki i tajemnic, których strzeże. Wątek Rojera zaś został odsunięty na drugi plan. Pod koniec lektury właściwie nic o nim nie wiedziałem, ale mam nadzieję, że w Księdze Drugiej znajdę odpowiedzi na moje pytania dotyczące tej postaci.

Bardzo spodobał mi się świat stworzony przez autora. Stylizowany jest na wczesne średniowiecze. Ludzkość powoli podnosi się po zagładzie. Nocą przerażone rodziny chronią się w domach otoczonych barierami runicznymi przed demonami wychodzącymi z Otchłani. Otchłańce z niewiadomych przyczyn polują na każde żywe stworzenie. Nic nie jest w stanie przebić ich twardej skóry. Wśród ludzi krążą legendy o starych czasach, w których walczono z demonami za pomocą run wojennych. Były to wieki rozwoju nauki i technologii. Jednak przez czas chwilowej nieobecności wroga ludzie zapomnieli o starych czasach i zostali niemalże zgładzeni. Otchłańce pojawiły się znienacka i bezlitośnie zdziesiątkowały ludność.

Malowany człowiek to nie tylko wartka akcja i świat z historią opisaną na kilka wieków wstecz, ale także mnóstwo odniesień do współczesności. W książce można przykładowo znaleźć niezbyt subtelne odniesienie do dżihadystów w postaci żyjącego na pustyni plemienia, które każdej nocy wychodzi poza bariery runiczne i podejmuje świętą walkę z otchłańcami. Posiadają Świętą Księgę – źródło ich wiary oraz boga, do którego wznoszą modły.

Ludzkość na własne życzenie została zamknięta w miastach i wsiach. Społeczeństwo jest podzielone podobnie jak w średniowieczu: istnieją chłopi, mieszczaństwo, szlachta i duchowieństwo. Stanu rycerskiego praktycznie nie ma. Zamiast niego istnieją Posłańcy i Minstrele, którzy jeżdżą do odległych miejscowości, handlują, przekazują listy i opowiadają historię ludzkości. W każdej wiosce jest Zielarka, która leczy, odbiera porody i strzeże tajemnic dawnych lat. Ważną funkcję pełni także Patron Run dbający o ich trwałość, a tym samym bezpieczeństwo mieszkańców.

Na Malowanego człowieka trafiłem całkiem niedawno podczas poszukiwań fantasy, z którym mógłbym zarwać nockę. Czy książka spełniła ten jakże oryginalny wymóg? Otóż tak. 504 to na papierze całkiem pokaźna liczba stron, jednak ani razu nie poczułem się zanudzony bohaterami, światem, ani dialogami – te, choć nieco drewniane i wymuszone, spełniały swoją funkcję. Historia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Metro 2033″ to pierwsza część trylogii opowiadającej o postapokaliptycznym moskiewskim metrze, jego mieszkańcach i ich przeżyciach. Na razie jest to jedyna przeczytana przeze mnie książka z tej serii – do kolejnych części podchodziłem po kilka razy, ale żadna z nich nie wciągnęła mnie tak, jak ta pierwsza. Sytuacja jest niemal analogiczna do ,,Malazańskiej Księgi Poległych” – pierwsza część to dla mnie bardzo dobra książka, ale każda kolejna coraz bardziej mnie od siebie odrzuca.

,,Drodzy moskwiczanie i goście stolicy! Moskiewskie metro to system transportu, którego użytkowanie wiąże się z podwyższonym ryzykiem”

Mroki moskiewskiego metra są rozświetlane przez wiele społeczności. Istnieje kilka głównych frakcji: Związek Stacji Linii Okrężnej (Hanza) – związane gospodarczo stacje znajdujące się na przecięciu wszystkich głównych nitek metra, Linia Czerwona – kopia ZSRR oraz Polis stanowiące stolicę podziemnego świata. Poza nimi metro zamieszkują także całe mnóstwo innych organizacji, np. Czwarta Rzecza, Konfederacja Arbacka, czy Konfederacja 1905 roku. Mapka metra dołączona do książki jest niemal identyczną kopią rzeczywistego metra w Moskwie. Z całej opowieści bije niesamowita aura właściwa tylko tym science fiction, które wykraczają poza swoja formę i zaczynają… filozofować – z umiarem oczywiście.

,,Metro 2033″ to książka dla fanów Wielkiej Tajemnicy, która rozwiązuje się wraz z wędrówką głównego bohatera. Fabuła książki opowiada o Artemie, mieszkańcu stacji WOGN, który wyrusza z tajemniczą misją wprost do czeluści metra. W trakcie swojej podróży poznaje kolejne frakcje, bohaterów i stacje. Jego przygody zapierają dech w piersiach i nie pozwalają oderwać się od lektury. Podczas czytania jednak niesamowicie przeszkadzał mi plot armor Artema. Z każdych, nawet najcięższych opresji wydostawał się uratowany w ostatniej chwili. Gdy znalazł się w niebezpiecznej sytuacji, magicznym sposobem znajdował sposób na wyjście z niej lub posługiwał się swoim talentem, który pozwalał mu np. zachować trzeźwy umysł, gdy wszyscy wokół wariowali. W ciągu wędrówki Artem przechodzi także przemianę; z naiwnego chłopaka staje się zdecydowanym mężczyzną.

W książce motywy science – fiction mieszają się z fantastycznymi. Główny bohater posiada nieznane moce, w tunelach metra czają się mutanty, kulty czczące gigantycznego czerwia, głosy dochodzące znikąd i gluty pożerające ludzi. Dzięki temu pisarz otacza czytelnika atmosferą tajemniczości i ciekawości; nigdy nie wiadomo, co wynurzy się zza zakrętu, by porwać i pożreć bohaterów. Metro to fascynująca konstrukcja, która cały czas tworzy nowe segmenty i zmienia pozostałe. Jest jak żywy organizm, przez co jest drugim – wszechobecnym, głównym bohaterem.

,,Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła.”

W pewnym etapie fabuły bohaterowie są zmuszeni wyjść na zewnątrz i przedostać się do pewnych miejsc. Stalkerzy, którzy towarzyszą głównemu bohaterowi to elitarna kasta ludzi regularnie wychodzących na powierzchnię i poszukujących przydatnych rzeczy w zniszczonej bombą atomową Moskwie. Samo miasto jest jednym z najmocniejszych punktów książki. Nie znajdziemy tu pustych opisów przegniłych parków i opuszczonych biurowców; ostatnie chwile dogorywającego megalopolis i jego mieszkańców zostały opisane w znajdowanych przez Artema dziennikach i gazetach. Bardzo poruszyła mnie scena, w której główny bohater ukrywa się w kafejce i znajduje kolejne kartki z pamiętnika mieszkającej tam dziewczyny.

,,Metro 2033″ to pierwsza część trylogii opowiadającej o postapokaliptycznym moskiewskim metrze, jego mieszkańcach i ich przeżyciach. Na razie jest to jedyna przeczytana przeze mnie książka z tej serii – do kolejnych części podchodziłem po kilka razy, ale żadna z nich nie wciągnęła mnie tak, jak ta pierwsza. Sytuacja jest niemal analogiczna do ,,Malazańskiej Księgi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zauważyłem ostatnio, że mam wielką ochotę na czytanie dystopii. Coraz bardziej podoba mi się ten gatunek, ale napawa mnie grozą fakt, że częściej zauważam elementy rodem z dystopijnych uniwersów w dzisiejszym świecie. Po przeczytaniu ,,Player One” postanowiłem dokopać się do podobnych utworów. ,,Planetę zła” znalazłem ukrytą głęboko w zakamarkach biblioteki i gdy ją zobaczyłem (ocenianie książki po okładce…) nie mogłem się powstrzymać od przeczytania jej. Liczy o wiele mniej stron niż inne recenzowane przeze mnie tomy, ale ile treści w sobie zawiera! W ,, Planecie zła” nie ma miejsca na dogłębne opisy świata. Dostajemy za to w miarę wartką akcję, fantastyczną przygodę i mnóstwo zawoalowanych odniesień do współczesności, za które polubiłem tą książkę.

Główna oś fabuły osadzona jest na planecie Omega, do której trafiają wszyscy przestępcy z Ziemi. Obserwujemy poczynania Willa Barrenta, jednego z wielu osadzonych. Jedyne, co o nim wiemy to to, że został skazany za morderstwo i poddany czyszczeniu pamięci. W zasadzie jest on jedynym bohaterem, którego poznajemy bliżej. Inne postacie pojawiają się epizodycznie, głównie po to, by wyciągnąć Barrenta z tarapatów lub dać mu pomocną radę. Spośród nich wyróżnia się tajemnicza kobieta, która bacznie obserwuje dokonania głównego bohatera.Taka jednowątkowość pozwala na głębsze związanie się z postacią i kibicowanie jej. A okazji do kibicowania jest dużo.

Omega została zestawiona z Ziemią na zasadzie kontrastu. W obu jednak można dopatrywać się podobieństw. Na więziennej planecie panuje kultura samozagłady. Obywatele mają obowiązek narkotyzowania się, uczęszczania na Czarne Msze(z poczęstunkiem!) oraz życia w grzechu. Prawo istnieje, ale jego bezkarne łamanie jest powszechnie uważane za czyn godny najszlachetniejszego mieszkańca. Kto nie łamie zasad bez przyłapania na gorącym uczynku i nie zabija ,,legalnie”(czyli w samoobronie) znajduje się automatycznie na celowniku władzy.

Elity społeczeństwa robią wszystko, by utrzymać dotychczasowy chaos. Więźniów wciąż przybywa, a Tetrahyda – jedne miasto na Omedze, nie zniesie przeludnienia. Na planecie panują ekstremalne warunki pogodowe. Wiara w szatana to jedyna obowiązująca religia. Ziemia za to jest na pierwszy rzut oka utopią, jednak z czasem okazuje się, że w niektórych aspektach życie na niej jest trudniejsze niż na Omedze. Więcej nie zdradzę, bo byłby to zbyt duży spoiler. Oczekujcie dużego zaskoczenia.

,,Dziś (…) istnieje tylko jedna klasa. Klasa średnia. Pozostaje jednak pytanie: do której części klasy średniej się należy? Górnej, dolnej, czy środkowej?”

,,Planeta zła” to świetnie napisane science-fiction. Spotkamy tu nie tylko pozaziemskie rasy i gwiezdne krążowniki, ale też podróże kosmiczne i zaawansowane technologicznie bronie. Sheckley miał głowę pełną pomysłów, które zostały zrealizowane całkiem nieźle. Codzienność na Omedze skupia się na zachowaniu własnego życia i legalnym pozbawianiu go innych. Zginąć można na wiele sposobów. Poza zwykłymi zgonami wywołanymi przez truciznę, postrzał lub zasztyletowanie, istnieje kilka ciekawszych: śmierć jako Ofiara podczas corocznego Polowania, zgon na Igrzyskach stylizowanych na te starożytne lub zamarznięcie na ulicy podczas częstych wahań temperatur. Śmierć to codzienność, a jej zadawanie jest czymś w rodzaju sportu.

Zauważyłem ostatnio, że mam wielką ochotę na czytanie dystopii. Coraz bardziej podoba mi się ten gatunek, ale napawa mnie grozą fakt, że częściej zauważam elementy rodem z dystopijnych uniwersów w dzisiejszym świecie. Po przeczytaniu ,,Player One” postanowiłem dokopać się do podobnych utworów. ,,Planetę zła” znalazłem ukrytą głęboko w zakamarkach biblioteki i gdy ją...

więcej Pokaż mimo to