-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2024-04-13
2024-04-06
Po lekturze "Nikt nie idzie" Jakuba Małeckiego obiecałam sobie, że jeszcze kiedyś sięgnę po książkę tego pisarza. I tak się stało...
Jest lato 1926 roku. Krystian Dzierzba przygotowuje trumnę dla kobiety, która podobno umarła z tęsknoty. Mężczyzna prowadzi zeszyt, w którym zapisuje wszystkie swoje zamówienia i powody śmierci swoich "klientów". Śmierć Iwony wywołuje w mężczyźnie falę przemyśleń.
Córki Krystiana wybierają się nocą do lasu, by spotkać Diabła, który pojawił się w okolicy.
Szalona Leokadia każdego wieczoru czai się ze strzelbą na kormorana, który zjada ryby, dzięki którym kobieta się utrzymuje.
Na uwagę zasługuje też wątek syna miejscowego lekarza planującego skok z mostu. Chłopak nie chce zawieść ojca, ale też ma swoje marzenia.
Książka jest dość specyficzna, bardzo nostalgiczna i niestety przygnębiająca. Ma się wrażenie, że wszyscy bohaterowie i mieszkańcy Koła skazani są na niepowodzenia, smutek, tragedie i brak szczęścia. Tym razem muszę przyznać, że autor lepiej nakreślił swoje postaci i fabułę. Mimo wielu wątków, jest coś co je scala i co powoduje, że książka ma sens.
Jednak przyznaję, że odetchnęłam z ulgą, gdy skończyłam tę książkę, której wcale łatwo się nie czyta. Lekturę przerywałam bardzo często, by nie popaść w depresję oraz nabrać dystansu do sytuacji i bohaterów.
Po lekturze "Nikt nie idzie" Jakuba Małeckiego obiecałam sobie, że jeszcze kiedyś sięgnę po książkę tego pisarza. I tak się stało...
Jest lato 1926 roku. Krystian Dzierzba przygotowuje trumnę dla kobiety, która podobno umarła z tęsknoty. Mężczyzna prowadzi zeszyt, w którym zapisuje wszystkie swoje zamówienia i powody śmierci swoich "klientów". Śmierć Iwony wywołuje w...
2024-04-12
To moje drugie spotkanie z twórczością Anny Karpińskiej po "Odnajdę Cię"). Być może nie ostatnie...
Nagła śmierć naukowca z Torunia sprawia, że przed jego żoną Jagodą otwierają się drzwi do kariery naukowej. Kobieta ma możliwość rozwinąć skrzydła zarówno na uczelni, jak i w życiu prywatnym. Jednak nie daje jej spokoju, że wypadek Dariusza jest grubymi nićmi szyty. A to za sprawą mężczyzny łudząco podobnego do Dariusza, który mignął jej w czasie pogrzebu. Podobne wrażenie ma przyjaciółka Jagody.
Wkrótce wychodzi na jaw tajemnica Dariusza, którą odkrywa 17-letni syn Wojtek.
W książce poznajemy rodzinę Elwiry i Karola z Wybrzeża. Oboje pracują w firmie ojca Elwiry i wiodą dostatnie życie. Przypadkiem zobaczona informacja o śmierci toruńskiego chemika sprawia, że Karol znika z domu, a Elwira zachodzi w głowę i wymyśla kolejne powody dziwnego zachowania męża.
Czytelnik nie musi długo czekać na wiadomość, że Karol i Dariusz to bliźniacy. Sytuacja materialna ich biologicznej matki spowodowała, że mężczyźni poznali się dopiero w dorosłym życiu, gdy Dariusz poprosił Karola o niecodzienną przysługę, skutkiem której stał się Wojtek.
Szybko wciągnęłam się w fabułę, która płynie wartko. Książka napisana jest lekkim językiem, więc czyta się ją bardzo szybko. Do tego Jagoda ma w sobie tyle ciepła, że wątek z nią w roli głównej czytało się z niezwykłą przyjemnością.
Ciekawy jest też wątek Wojtka i jego rozterki zarówno w wieku dziecięcym, jak i młodzieńczym.
Denerwowała mnie natomiast Elwira i jej ojciec.
Nie spodziewałam się takiego zakończenia, jakie zaserwowała pisarka. Niestety jest na duży minus. Do tego kilka niewyjaśnionych kwestii (np. maile Dariusza i nieznanej kobiety) odebrały sens całej książce :(
To moje drugie spotkanie z twórczością Anny Karpińskiej po "Odnajdę Cię"). Być może nie ostatnie...
Nagła śmierć naukowca z Torunia sprawia, że przed jego żoną Jagodą otwierają się drzwi do kariery naukowej. Kobieta ma możliwość rozwinąć skrzydła zarówno na uczelni, jak i w życiu prywatnym. Jednak nie daje jej spokoju, że wypadek Dariusza jest grubymi nićmi szyty. A to za...
2024-02-24
Kiedyś słyszałam achy i ochy o książce "Życie Violette" Valérie Perrin. Gdy zobaczyłam nową książkę pisarki, postanowiłam poznać jej twórczość i sięgnęłam po "Cudowne lata", książkę, której polski wydawca zmienił tytuł z oryginalnego "Trois".
Adrien Bobin, Étienne Beaulieu i Nina Beau chodzili do tej samej klasy w szkole podstawowej. Przypadek sprawił, że nazwiska całej trójki zaczynają się na literę „B”, a w szkole zawsze wyczytywani byli jedno po drugim. Wkrótce - mimo ogromnej różnicy charakterów i osobowości - stali się nierozłączni w szkole i poza nią.
Z czasem przeszli do tego samego gimnazjum, a potem liceum. Studiować zamierzali różne kierunki, ale wszyscy chcieli wyrwać się z miasteczka na prowincji i zamieszkać w Paryżu.
Los jednak miał dla nich przykrą niespodziankę i ich drogi rozdzieliły się, aż w pewnym momencie zaniechali jakichkolwiek kontaktów.
Jednak po ponad 30 latach znów zaczęli kontaktować się ze sobą. A to za sprawą odkrycia na dnie jeziora wraku samochodu i podejrzenia, do kogo ten samochód należał. Swoje prywatne dochodzenie prowadzi lokalna dziennikarka niezależna Virginie, która w przeszłości bardzo dobrze znała Adriena, Étienne’a i Ninę. To i inne zdarzenia sprawiają, że dawna nierozłączna trójka znów zawęża relacje i wspiera siebie w trudnych chwilach, dzieląc się swoimi historiami z lat, gdy zerwali znajomość.
Podejrzewam, że w zamyśle autorki książka miała opowiadać o przyjaźni. Polski tytuł dodatkowo sugeruje, że bohaterowie tęsknić będą za cudownymi latami lub będą je wspominać z pewnym rozrzewnieniem lub z przyjemnością. Niczego z tego w tej książce nie doświadczyłam. Miałam wrażenie, jakby pisarka ciągle "kopała" swoich bohaterów na zasadzie, co tu jeszcze wymyślić, by było im źle lub żeby ich żałować. Wydaje się to tak na siłę i tak nierealne, że efekt tego taki, że książkę czyta się też na siłę i ciągle oczekuje się tych tytułowych cudownych lat. Nie było ich w dzieciństwie, nie było ich w młodości. Czas studiów też do cudownych nie należał. To może teraz, gdy bohaterowie przekroczyli czterdziestkę?
Postać Virginie też naciągana, domyślna od pierwszej wzmianki o niej. Liczyłam na to, że przynajmniej śledztwo w sprawie znalezionego samochodu doda jakiegoś smaczku lekturze. Niestety :(
Książka w ogóle mnie nie przekonała. Wszystko jakieś takie rozmyte, mdłe i na siłę. Nazwanie więzi międzyludzkich przyjaźnią, która kończy się z tak błahych powodów, powinna być przedefiniowana albo pisarka powinna wymyślić bardziej wiarygodny powód zaprzestania kontaktów.
Zastanawia mnie, dlaczego polski wydawca (Albatros) zmienił tytuł. Dlaczego "Cudowne lata", a nie wierne tłumaczenie np. "Troje" czy "Trójka"? Tytuł zupełnie nietrafiony w tak nijakiej powieści.
Kiedyś słyszałam achy i ochy o książce "Życie Violette" Valérie Perrin. Gdy zobaczyłam nową książkę pisarki, postanowiłam poznać jej twórczość i sięgnęłam po "Cudowne lata", książkę, której polski wydawca zmienił tytuł z oryginalnego "Trois".
Adrien Bobin, Étienne Beaulieu i Nina Beau chodzili do tej samej klasy w szkole podstawowej. Przypadek sprawił, że nazwiska całej...
2024-04-01
Pogoda w miniony, świąteczny weekend tak przyjemnie nastrajała, że w wyborze lektury na ten czas kierowałam się głównie optymizmem. "Pracownia dobrych myśli" Magdaleny Witkiewicz nadała się do tego idealnie :)
W kamienicy, której niegdyś właścicielką była babcia Pelagia mieszka kilka ciekawych postaci. Jedną z nich jest Grażyna, ekscentryczna malarka, której pracownia znajduje się na dole kamienicy. Na drugim piętrze mieszka niedawno owdowiała Ewa z córeczką Amelią. Do mieszkania obok właśnie wprowadziła się Giga, asystentka w lokalnej stacji telewizyjnej. Dziewczyna nienawidzi swojego prawdziwego imienia i wiedzą o tym wszyscy jej znajomi, ale jej zwierzchniczka nagminnie zwraca się do niej per Genowefo.
Na trzecim piętrze mieszka wiekowa pani Wiesia, która "gazety czyta i telewizję ogląda, więc się zna" i której ulubionym zajęciem jest przyglądanie się otoczeniu przez otwarte okno. Obok niej mieszka równie wiekowy pan Zbyszek, na którego ekscesy z młodymi rehabilitantkami pani Wiesia reaguje bardzo żywiołowo. Nie zmienia to faktu, że oboje wieczorami oglądają program z takimi scenami, że ho ho ho 😊😃
Jest jeszcze syn Grażyny, Florian, który właśnie wykupił miejsce zajmowane wcześniej przez firmę pogrzebową, a potem przez usługi szambiarskie. Dawni mieszkańcy kamienicy wiedzą jednak, że jeszcze wcześniej mieściła się tam Pracowni Dobrych Myśli, gdzie babcie Pelagia prowadziła usługi krawieckie. Szyld pracowni zachował się w prawie nienaruszonym stanie i Florian postanowił wykorzystać go w swojej pracowni florystycznej.
Częstym gościem kamienicy jest też 55-letni były mąż Grażyny, który zdaniem pani Wiesi dopiero teraz zaczyna dojrzewać i zachowywać dorośle.
"Pracownia dobrych myśli" to książka o przyjaźni, przywiązaniu, miłości, wielopokoleniowej rodzinie i artystycznych genach przekazywanych z pokolenia na pokolenie.
Gdy w tym samym miejscu zbierze się grupa ludzi o pozytywnych emocjach i zwykle życząca innym wszystkiego co najlepsze, wychodzi z tego ciekawa mieszanka osobowości i zachowań. Ma się wrażenie, że gdyby wprowadziło się do kamienicy przy Przytulnej 26, zostałoby się mile przywitanym dobrym słowem i oczywiście nalewką malinową "ku zdrowotności" od pani Wiesi.
Przyznaję, że postać pani Wiesi niesamowicie mnie urzekła. To kobieta, która szybko rozpoznaje, czy w człowieku mieszka dobro i w związku z tym stara się to dobro jeszcze pomnożyć, łącząc ludzi w pary i podsuwając im same dobre rozwiązania mocno zakrapiane nalewką malinową. I nic to, że codziennie na parapecie kładzie poduszkę, na której się wspiera, by wygodniej jej było obserwować ludzi w pobliżu i słuchać ich rozmów. Taki miejscowy monitoring bywa naprawdę pomocny.
Jak zwykle w przypadku książek Magdaleny Witkiewicz czytelnik styka się z lekkim stylem pisarki oraz zwykłymi ludzkimi sprawami i kłopocikami. Czas płynie leniwie, ale najważniejsze, że towarzyszy temu dobro i optymizm.
To lekkie czytadło na świąteczny wieczór lub chwile smutku, lub zwykłe odreagowanie codzienności.
Pogoda w miniony, świąteczny weekend tak przyjemnie nastrajała, że w wyborze lektury na ten czas kierowałam się głównie optymizmem. "Pracownia dobrych myśli" Magdaleny Witkiewicz nadała się do tego idealnie :)
W kamienicy, której niegdyś właścicielką była babcia Pelagia mieszka kilka ciekawych postaci. Jedną z nich jest Grażyna, ekscentryczna malarka, której pracownia...
2024-03-26
26-letnia Helena (Lena) zostaje bez pracy. W tym samym czasie jej samotnie mieszkająca babcia doznaje udaru, więc decyduje się zamieszkać ze staruszką i jej pomóc. Kłopot w tym, że kobiety w ogóle się nie znają. Babcia Mieczysława nie utrzymywała nigdy kontaktów z rodziną swojego syna Aleksandra. W dodatku wiodła zawsze samotniczy tryb życia, nie przepadając za swoimi sąsiadami.
Lena jest zupełnym przeciwieństwem swej babki - jest towarzyska, rozmowna, otwarta i pomocna. Szybko nawiązuje przyjaźń z kilkoma sąsiadkami i bliższe relacje z dziećmi mieszkającymi w tej samej kamienicy.
W zastępstwie babci opiekuje się też roślinami nowego lokatora na poddaszu. Pan Borys w tym czasie przebywa gdzieś na południu Europy i poddaje się pisarskiej wenie.
Lena robi wszystko, by babcia zaczęła mówić. Staruszka jest jednak uparta.
Agnieszka Olejnik - jak zwykle - skupia się na zwyczajnym życiu zwykłych ludzi. Pokazuje ich codzienne kłopoty, a monotonnemu życiu dodaje smaku, serwując rękoma Leny pyszne potrawy. Na niejedną z nich miałam ochotę podczas lektury, a nazwy niektórych zapisałam sobie, by odtworzyć w swojej kuchni 😉😋
To powieść o samotności, ale też o przyjaźni, o przywiązaniu, o ratowaniu związku oraz o tym, że dobro wraca.
Lubię styl tej pisarki i biegłość w przedstawianiu problemów oraz ich rozwiązywaniu. W tej powieści nie za wiele się dzieje. Snuje się ona jak wieczorna mgła, która - podobnie do śniegu - jakby otulała sobą czytelnika podczas lektury. Dopiero pod koniec książki Agnieszka Olejnik wyciąga działo, więc w czytelniku rosną emocje, które jednak poskramia szybkie (za szybkie) zakończenie. Dobrze, że mam drugi tom "Mansardy pod Aniołami" 😃😉
26-letnia Helena (Lena) zostaje bez pracy. W tym samym czasie jej samotnie mieszkająca babcia doznaje udaru, więc decyduje się zamieszkać ze staruszką i jej pomóc. Kłopot w tym, że kobiety w ogóle się nie znają. Babcia Mieczysława nie utrzymywała nigdy kontaktów z rodziną swojego syna Aleksandra. W dodatku wiodła zawsze samotniczy tryb życia, nie przepadając za swoimi...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-28
Lubię czasem sięgnąć po niezobowiązujące lektury. Robię to dla relaksu i odreagowania codziennych obowiązków i zmagań w pracy. Stąd wybór "Tamtej kobiety" i pierwszego mojego spotkania z twórczością Anny Niemczynow.
Książka rozpoczyna się bardzo intrygującym prologiem, w którym do gabinetu doktor Romy Jasińskiej zostaje wpuszczona dziewczynka. Chwilę potem wchodzi do niego też mężczyzna poznany przez lekarkę wiele lat wcześniej.
Po czym pisarka przenosi nas pod Kraków do domu rodziny Jasińskich. Poznajemy Romę tuż przed podjęciem decyzji co do wyboru studiów. Dziewczyna ma jasno sprecyzowane plany, które nie za bardzo współgrają z celami jej chłopaka, bowiem ona chce wyjechać na studia medyczne do Krakowa, a on chce zostać na wsi i zająć się rodzinnym gospodarstwem.
Po wspólnie spędzonych wakacjach Roma ostatecznie przeprowadza się do Krakowa, gdzie wynajmuje pokój z innymi młodymi ludźmi. Szybko przekonuje się, że właściciel mieszkania ją oszukał, a współlokatorzy z różnych powodów nie pozwolą na efektywne studiowanie medycyny.
Dziewczyna postanawia znaleźć inne lokum i pracę, by móc się utrzymać bez pomocy rodziców i dziadka.
I wtedy na jej drodze staje pewien przystojniak w ekskluzywnym aucie...
Powieść ma wysokie noty. Mnie jednak nie przekonała. Jest jakby wyssana z palca. Poza tym postać Romy jest niedopracowana - z jednej strony filantropka, z drugiej strony egoistka. Przez całą powieść miałam wrażenie, jakbym czytała o dwóch różnych Romach. W relacji z bliskimi wydawała się jakby ich wykorzystywała i lekceważyła, choć pieniędzy od dziadka przyjąć nie chciała. W relacji z byłą współlokatorką czy współpracownicą współczująca i opiekuńcza. Dla mnie dwulicowa, więc nie dziwię się, że wybrała to, co zaproponował jej bogaty przystojniak.
Całość nierealna i naciągana. Prolog dawał duże nadzieje na ciekawą historię, lecz napięcie i fabuła opadały jak bardzo stroma hiperbola. A całość z dziwacznym zakończeniem, które można było ciekawie zaprezentować.
Dla mnie zmarnowany potencjał.
Lubię czasem sięgnąć po niezobowiązujące lektury. Robię to dla relaksu i odreagowania codziennych obowiązków i zmagań w pracy. Stąd wybór "Tamtej kobiety" i pierwszego mojego spotkania z twórczością Anny Niemczynow.
Książka rozpoczyna się bardzo intrygującym prologiem, w którym do gabinetu doktor Romy Jasińskiej zostaje wpuszczona dziewczynka. Chwilę potem wchodzi do niego...
2024-03-10
Wiele lat temu przeczytałam książkę o kobiecie, która wyszła za Araba. Historia opisana w powieści tak mnie poruszyła, że nie chciałam później czytać podobnych pozycji, by nie przeżywać znów tego samego rozdarcia. A jednak "Jestem żoną szejka" tak długo czekała w biblioteczce, że pomyślałam, by tamte wspomnienia odczarować.
Laila Shukri jest autorką kilku powieści. W "Jestem żoną szejka" opowiada, jak została żoną jednego z najbogatszych szejków. Kobieta pochodzi z Polski. W książce przedstawia się jako Izabella. Amerykańska firma farmaceutyczna, w której pracowała wysłała ją na Bliski Wschód na rozmowy mające na celu doprowadzić do otwarcia w Dubaju kolejnej filii.
Tam poznaje szejka, który ją mocno intryguje. Po jakimś czasie okazuje się, że zainteresowanie jest obustronne. Wkrótce wbrew zdaniu rodziców i znajomych Izabella decyduje się poślubić szejka i porzucić intratną posadę. Miesiąc miodowy spędzony we Włoszech to wspaniały czas dla młodożeńców. Po powrocie Izabella poznaje swój nowy dom i służbę. A przy pierwszej sposobności, gdy szejk musi wyjechać w interesach, kobieta doświadcza nienawiści ze strony rodziny męża. To bolesne uświadomienie sobie zupełnie innej kultury i roli kobiety w muzułmańskim świecie.
Autorka skupia się i na plusach, i na minusach bycia żoną szejka oraz mieszkania w arabskim świecie. Znajduje tam przyjaciółki, ale również wielokrotnie doświadcza nienawiści, agresji i przemocy ze strony mężczyzn.
Podczas lektury wciąż nasuwa się pytanie "Dlaczego wyszłaś za szejka?". W Europie od dawna wiemy, jak bardzo kultura arabska różni się od naszej. Po wydarzeniach we Francji czy w Niemczech widać, że przyjeżdżają do Europy i zachowują się jak u siebie, nie bacząc na naszą kulturę, religię i tradycje. Wiemy, jak traktowane są kobiety w krajach arabskich. Z książek np. Orhana Pamuka wiemy o dwulicowości mężczyzn, o ich wyuzdaniu, przemocy i hipokryzji związanej z religią. Dlatego tym bardziej zastanawia, co kieruje Europejkami, że wiążą się - wbrew woli obu rodzin - z muzułmanami. Izabella pracowała w firmie amerykańskiej, jeździła po świecie. Musiała więc być świadoma tego, na co się decydowała i że łatwo nie będzie.
Z jednej więc strony trochę jej współczuję. Z drugiej strony nie można oprzeć się wrażeniu, że to, co przeżywa, przeżywa na własne życzenie.
Wiele lat temu przeczytałam książkę o kobiecie, która wyszła za Araba. Historia opisana w powieści tak mnie poruszyła, że nie chciałam później czytać podobnych pozycji, by nie przeżywać znów tego samego rozdarcia. A jednak "Jestem żoną szejka" tak długo czekała w biblioteczce, że pomyślałam, by tamte wspomnienia odczarować.
Laila Shukri jest autorką kilku powieści. W...
2024-01-14
Od czasu do czasu lubię przeczytać książki z akcją z okresu II wojny światowej. Ponieważ ostatnio czytałam relaksującą beletrystykę, nadszedł czas na coś mocniejszego. Wybór padł na wydaną w 2023 r. "Kobietę z niebieską gwiazdą" amerykańskiej historyczki i prawniczki Pam Jenoff. To kolejna książka, po lekturze której mam ochotę zaapelować do cudzoziemców: Nie bierzcie się za pisanie historii Polski i polskich Żydów z okresu II wojny światowej! Dlaczego? O tym niżej.
19-letnia Sadie Gault i jej rodzice w dniu wywożenia Żydów z krakowskiego getta uciekają do kanałów, w czym pomaga im kanalarz Paweł. Przypadek sprawia, że do rodziny Gaultów dołączają jeszcze dwie inne.
Dni zamieniają się w tygodnie, a te w miesiące, które Sadie i jej ciężarna mama oraz Saul Rosenberg, jego tata i babcia spędzają w niewielkiej komorze, doświadczając brudu, smrodu, głodu, ciasnoty i braku intymności.
Pewnego dnia Sadie idzie odetchnąć pod kratkę wentylacyjną i zostaje zauważona przez jej równolatkę Ellę. Dziewczyna niedawno straciła ojca i mieszka w rodzinnej kamienicy na Grodzkiej. Dzięki kolaborującej z Niemcami macosze młoda kobieta ma co jeść i ładnie się ubiera. Jedyne, co ją martwi to odrzucenie przez chłopaka, który zerwał z nią, wybierając się na front.
Przypadek sprawia, że dziewczyny zaznajamiają się, a z czasem zaprzyjaźniają.
Niewątpliwie podczas lektury targają czytelnikiem silne emocje współczucia, empatii, ale i strachu czy grozy. Myślę jednak, że to za sprawą znajomości historii niż z powodu książki, która wydaje się płytka, a chwilami nieco odrealniona.
W oficjalnych notach wydawniczych widnieje informacja, że "Kobieta z niebieską gwiazdą" oparta jest na faktach. Ja bym raczej napisała, że inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami ze Lwowa. Polski czytelnik pewnie oglądał film Agnieszki Holland z 2011 r. pt. "W ciemności" z Robertem Więckiewiczem, Agnieszką Grochowską i Kingą Preis lub czytał książkę "Żydzi ze Lwowa. Opowieść" Leszka Allerhanda. Zna zatem historię grupki Żydów ukrywanych w kanałach Lwowa, doświadczył też tamtych emocji, zwłaszcza że Agnieszka Holland gra na nich bardzo.
Być może dlatego "Kobieta z niebieską gwiazdą" wydaje się płytka. Owszem, historia porusza, ale jest przedstawiona tak, jakby pisarka nie do końca wiedziała, o czym pisze lub niezgrabnie przerobiła zasłyszaną gdzieś historię. Już od pierwszych stron podchodzi się do tej książki ze sceptycyzmem a to za sprawą wzmiankowanych górali, którzy - zdaniem pisarki - zajmują się handlem na Rynku w Krakowie. Nie mieszkam w Krakowie (autorka podobno spędziła tam 2 lata), a jedynie od wielu dziesięcioleci bywam tam kilka razy w roku, ale jeszcze nigdy poza kwiaciarkami i sprzedawcami obwarzanków nie widziałam górali na Rynku. Nazywanie ich brudnymi też odpycha polskiego czytelnika od pisarki i podważa jej wiarygodność. Potem w książce pojawiają się inne dziwne drobiazgi, na które polski czytelnik znający historię swojego kraju i przeżywający ją kilka razy w roku (1 września, 1 sierpnia czy dzień tzw. wyzwolenia swojego miasta), na pewno zwróci uwagę. Zabrakło w książce podstawowej informacji, która wyróżnia Polaków pod tym względem - kara śmierci za ukrywanie lub pomoc Żydom, czego nie było w innych krajach. To istotny szczegół, który lepiej pozwala zrozumieć zachowania i postawy Polaków, a co za tym idzie bardziej docenią heroiczną postawę niektórych z nich. Książka została wydana w roku 2023, czyli w roku beatyfikacji rodziny Ulmów. Dzięki nim okropieństwo II wojny światowej i konsekwencje dla Polaków niosących pomoc Żydom na nowo odżyły. I wywołały silniejsze emocje niż "Kobieta z niebieską gwiazdą", bo wynikały z prawdziwej i przerażającej historii.
Dlatego książkę czyta się bardziej jako beletrystykę z akcją osadzoną w trudnych czasach, niż jako literaturę piękną (bo tak została sklasyfikowana przez wydawcę).
Od czasu do czasu lubię przeczytać książki z akcją z okresu II wojny światowej. Ponieważ ostatnio czytałam relaksującą beletrystykę, nadszedł czas na coś mocniejszego. Wybór padł na wydaną w 2023 r. "Kobietę z niebieską gwiazdą" amerykańskiej historyczki i prawniczki Pam Jenoff. To kolejna książka, po lekturze której mam ochotę zaapelować do cudzoziemców: Nie bierzcie się...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-17
Lektura "Tamtej kobiety" Mary Kubicy to był zupełny przypadek 😉 trochę spowodowany imieniem Sadie z wcześniej przeczytanej "Kobiety z niebieską gwiazdą". Na okładkę rzuciłam tylko okiem i uznałam, że będzie to jakiś dramat psychologiczny, na który szybko się zdecydowałam. Dramat był, choć teraz po przeczytaniu książki lepiej ją określić jako thriller psychologiczny połączony z kryminałem.
Rodzina Foustów przeprowadza się z Chicago do miasteczka w Maine. Dla małżonków Sadie i Willa oraz ich 14-letniego syna Ottona jest to szansa na zostawienie dotychczasowego życia i rozpoczęcie go na nowo.
Sadie nie jest zadowolona z przeprowadzki. Sąsiedzi i współpracownicy w lecznicy są wobec niej niechętni, żeby nie napisać wrodzy. Obawia się również zamknięcia przeprawy promowej łączącej miasteczko z kontynentem, gdy nadejdą mrozy. Ale głównym powodem jest Imogen, 16-letnia córka siostry Willa. Po samobójczej śmierci Alice, opieka nad nieletnią Imogen spada właśnie na małżeństwo Foustów. Sadie nie potrafi znaleźć wspólnego języka z dziewczyną, której zarówno wygląd, jak i język jest dla niej odpychający. Podejrzewa ją również za pozostawianie gróźb na zaszronionych szybach samochodu.
Momentem kulminacyjnym jest zamordowanie sąsiadki i śledztwo niebezpiecznie prowadzące do rodziny Foustów.
A to dopiero początek...
Nie lubię się bać ani na filmie, ani czytając książkę. Tu się to zdarzyło kilka razy, ale tak mnie "Tamta kobieta" wciągnęła, że nie potrafiłam się oderwać i w momentach obawy czy nawet strachu mówiłam sobie "Czytaj dalej, byle szybko przejść tę scenę". Zdumiał mnie też dysonans w doświadczaniu śnieżycy. Ta za rzeczywistym oknem wydawał się otulać rośliny w ogrodzie i uciszać dźwięki. Z kolei ta w książce nie dość, że sprawiła zamknięcie przeprawy promowej, to jeszcze powodowała narastanie czegoś złowróżbnego. Nie tylko nie rozjaśniała świata, ale wręcz powodowała nastanie mroku i to nie tylko z powodu zasypywania okien.
Ten thriller jest naprawdę zgrabnie napisany. Niemal przez całą książkę prowadzony jest równolegle przez trzy osoby: nieśmiałą Sadie Foust, żonę Willa, przebojową Camillę, kochankę Willa oraz sześcioletnią Myszkę, która pod nieobecność kochanego ojca zostaje ze znęcającą się nad nią macochą. To zmusza czytelnika do zastanawiania się nad związkiem z morderstwem, ale nie tylko. I choć szybko i łatwo jest rozszyfrować te postaci (a przynajmniej dwie z nich), jak również dopatrzeć się związku z zabójstwem, to zakończenie zaskakuje. Dla takich nieoczywistości lubię czytać kryminały.
Muszę przyznać, że z zainteresowaniem czytałam o problemach rodziny Foustów, szczególnie Ottona i Imogen. Podobało mi się ich stopniowe otwieranie się i pokonywanie swoich kłopotów.
Jednak, co zdarza się niezwykle rzadko, nie polubiłam żadnego z bohaterów. Czytałam o nich, jakby stojąc z boku i bacznie obserwując. Żadna z postaci nie wzbudziła sympatii. Być może to powinno dać mi do myślenia w kontekście zakończenia, ale antypatia do każdego z nich była tak silna, że stało się to dla mnie ważniejsze w pewnym momencie niż poznanie zabójcy.
Jedno, co nie pasuje mi w książce to zawód Sadie. Mimo pewnego tłumaczenia czy fragmentu w książce, od samego początku wybrałabym jej inną profesję. Powód zostawię dla siebie, by nie ujawniać zanadto treści.
Lektura "Tamtej kobiety" Mary Kubicy to był zupełny przypadek 😉 trochę spowodowany imieniem Sadie z wcześniej przeczytanej "Kobiety z niebieską gwiazdą". Na okładkę rzuciłam tylko okiem i uznałam, że będzie to jakiś dramat psychologiczny, na który szybko się zdecydowałam. Dramat był, choć teraz po przeczytaniu książki lepiej ją określić jako thriller psychologiczny...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-13
Książki Magdaleny Kordel zawsze poprawiają mi nastrój i uświadamiają, że małe smutki i kłopoty są niczym wobec problemów innych i zazwyczaj same mijają. To dobry książki, żeby się zrelaksować i nabrać dystansu. A "Anioł do wynajęcia" miał wydłużyć aurę Świąt.
Gabriela to dojrzała warszawska kwiaciarka. Petronella (Nela) to wiekowa i niezwykle temperamentna córka dawnych właścicieli kamienicy, która cudem ocalała w czasie wojny. Michalina z kolei jest 18-latką, która po ucieczce z domu ojca błąka się bez nadziei i bez celu po ulicach Warszawy.
Los sprawia, że Gabriela uchyla drzwi kwiaciarni przed Michaliną i częstuje ją herbatą z cynamonem. A potem wymodlony anioł powoduje, że Michalina potyka się o zziębniętą Nelę i z właścicielem granatowych oczu, Konstantym, transportują ją do domu. Z biegiem dni magia zbliżających się Świąt sprawia, że kobiety nawiązują bliższą znajomość, a dołącza do nich Konstanty.
"Anioł do wynajęcia" to przecudna opowieść znajdująca swój finał w Malowniczem, miejscowości, którą czytelniczki Magdaleny Kordel znają z innych powieści pisarki.
Postacią Neli jestem wprost oczarowana. Ta kobieta jest jak kameleon - gdy trzeba, staje się kobietą z klasą z arystokratycznymi powiedzonkami i stylem. Innym razem jest jędzowatą staruszką, której tylko przez wzgląd na jej wiek wybacza się wszelkie złośliwości i mówienie prosto z mostu, bez owijania w bawełnę. A myśli i spostrzeżenia ma celne, co w połączeniu z ciętym językiem staje się mieszanką jedyną w swoim rodzaju.
Uprzejma Gabriela też jest dobrą obserwatorką. Prowadzenie własnej kwiaciarni zmusza ją jednak do ustępowania klientom i postępowania wbrew sobie. Dla Michaliny okazała wiele dobroci i zrozumienia. Była pierwszą osobą, która zwróciła uwagę na jej bezdomność i zagubienie, otworzyła przed nią serce i pokazała, że są ludzie, którym można zaufać i na których można się oprzeć.
A Michalina, która początkowo wydaje się małomówna i uległa, okazuje się młodą osobą po sporych przejściach. Życie jej nie oszczędza, więc i język ma cięty. Być może dlatego tak szybko znalazła porozumienie z Nelą i odkryła, że pod fasadą twardej staruszki kryje się od dawna samotna kobieta, która nie ma do kogo ust otworzyć i okazać swojego troskliwego serca.
Mimo tego, że akcja rozgrywa się w zaledwie miesiąc, zawiązująca się przyjaźń między kobietami i zażyłość między Michaliną i Konstantym wydają się przekonujące. Poza tym bohaterowie mają ogrom ciepła i zrozumienia dla innych. Odczuwają przyjemność z pomagania innym i troszczenia się o nich.
Mimo tego, jaką przeszłość miały samotna Nela i odrzucona Michalina, książka jest jak kołderka, która otula swoją miękkością i ciepłem. A podczas lektury łatwo sobie wyobrazić, że powietrze pachnie piernikiem, makowcem lub ciastkami cynamonowymi.
Polecam na zimowy wieczór.
Książki Magdaleny Kordel zawsze poprawiają mi nastrój i uświadamiają, że małe smutki i kłopoty są niczym wobec problemów innych i zazwyczaj same mijają. To dobry książki, żeby się zrelaksować i nabrać dystansu. A "Anioł do wynajęcia" miał wydłużyć aurę Świąt.
Gabriela to dojrzała warszawska kwiaciarka. Petronella (Nela) to wiekowa i niezwykle temperamentna córka dawnych...
2023-12-30
"Pensjonat" Lois Battle to ostatnia książka przeczytana przeze mnie w roku 2023. W biblioteczce miałam ją od dłuższego czasu i w okresie świątecznym nabrałam na nią ochotę, choć zazwyczaj wolę klimat polskich książek pisanych z myślą o Świętach.
Josie Tatternal jest właścicielką domu po części przerobionego na mały pensjonat, który zaczęła prowadzić po śmierci swojego męża, nazywanego popularnie Niedźwiedziem.
Gdy jedna z jej znajomych umiera, a przyjaciółka doznaje ataku serca i trafia do szpitala, Josie postanawia zorganizować rodzinne święta w swoim domu. Nie jest to łatwe zadanie, bo nigdy nie łączyła jej bliska więź ze swoimi córkami: Cam, Evie i Lilii. Kobiety porozjeżdżały się po kraju. Jedna założyła rodzinę i wiedzie życie u boku awansującego polityka, więc życie podporządkowała pod kampanie i spotkania towarzyskie. Josie jest jednak uparta. Czy jednak o takie święta jej chodziło? Czy osiągnęła cel, o którym sobie zamarzyła?
"Pensjonat" rozwija się powoli. Chwilami książka była nudnawa, chwilami zabawna, ironizująca, a czasami denerwująca. Jednak, gdy już się przebrnęło przez przy długi wstęp i zaznajamianie z rodzinnymi koligacjami, zaczęło się!
Przyznam, że lubię książki o rodzinnych relacjach. W "Pensjonacie" są one mocno pogmatwane, bo tak naprawdę nikt o nie nie dbał. Jedna z sióstr owszem troszczyła się, by niczego nie zabrakło, by wszystko było dobrze zorganizowane, ale była to tylko przykrywka, pod którą czytelnik znajdzie mnóstwo żalu, niedomówień, ukrytych pretensji i niechęci. Josie z kolei tak troszczyła się o męża i jego komfort, że zaniedbała relację z córkami. Poza tym zawsze brakowało jej własnego miejsca na ziemi, przeżywała kolejne przeprowadzki w związku z zawodem Niedźwiedzia, miała wąskie grono dobrych znajomych tak samo włóczących się po Stanach jak jej rodzina. Gdy wreszcie osiadła w jednym miejscu poczuła siłę przyjaźni i zatęskniła za rodzinną atmosferą.
Książka pokazuje też, że nie zawsze ten, kto wydaje się sympatyczną i uporządkowaną osobą, taki faktycznie jest. I odwrotnie - ktoś, kto wydaje się, że zawodzi, że ucieka, trzyma się na dystans, ma swój wyróżniający się styl nieprzystający do utartych schematów kobiet z Południa, wymiguje się natłokiem obowiązków, okazuje się podporą, bo jest bardziej stabilny emocjonalnie i przewidywalny, a także wart zaufania.
Ciekawa książka o ludzkich charakterach, zawiłych relacjach rodzinnych i mocy przyjaźni. Polecam!
"Pensjonat" Lois Battle to ostatnia książka przeczytana przeze mnie w roku 2023. W biblioteczce miałam ją od dłuższego czasu i w okresie świątecznym nabrałam na nią ochotę, choć zazwyczaj wolę klimat polskich książek pisanych z myślą o Świętach.
Josie Tatternal jest właścicielką domu po części przerobionego na mały pensjonat, który zaczęła prowadzić po śmierci swojego...
2023-12-28
Wczoraj skończyłam odwiedziny w zaśnieżonym Krakowie za sprawą "Okruchów dobra", a dziś wracam do Warszawy. Trochę za sprawą okładki książki pt. "Zostań moim aniołem", a trochę z powodu "Wiem, co czujesz", książki, która nie spełniła moich oczekiwań i postanowiłam zatrzeć to wrażenie, bo jej autorka - Gabriela Gargaś - potrafi ładnie i mądrze pisać oraz trafnie wyrażać uczucia.
Berenika i Marietta są ponadtrzydziestoletnimi siostrami, które zewnętrznie bardzo się różnią, ale łączy je duża wrażliwość na innych i umiejętność słuchania. Berenika pracuje jako pielęgniarka na OIOMie, a Marietta realizuje się w tworzeniu pięknych ozdób sprzedając je we własnym sklepiku. Ta druga wkrótce wychodzi za mąż za Artura, mężczyznę wydającego się silną osobowością, a jednak mięknie zawsze przy swojej mamie. Marietta nie przepada za swoją przyszłą teściową, ale też ma coraz więcej wątpliwości co do coraz bardziej zimnego i wypełnionego rutyną związku z Arturem. Gdy na jej drodze staje przystojny Krzysztof, czasem biznesman w garniturze, czasem charytatywnie działający anioł ze skrzydłami, wątpliwości stają się jeszcze silniejsze.
Berenikę matka chce swatać z różnymi mężczyznami, by ta nie była sama. Gdy więc w sąsiedztwie pojawia się nowy mężczyzna, zaczyna namawiać córkę na nową znajomość.
A po drodze pojawia się mnóstwo innych postaci takich jak Agata, kobieta wychowująca wnuczka, Anastazja widząca różne anioły, Lena, której dni po urodzeniu synka są policzone za sprawą śmiertelnej choroby, Marek zaliczający kolejne pielęgniarki i lekarki czy Mańka, która ulokowała uczucia w niewłaściwym mężczyźnie.
Podobnie do innych książek Gabrieli Gargaś "Zostań moim aniołem" jest książką, która porusza wątek przyjaźni zarówno tej między znajomymi, jak i tej w rodzinie. Pisarka uświadamia też przyjaźń musi istnieć w małżeństwie, że ubogaca ona miłość między dwojgiem ludzi.
"Zostań moim aniołem" to również książka, która poddaje refleksji pytanie "czym jest szczęście?". Być może na szczęście w życiu składają się małe gesty takie jak: poprawienie koca, wspólna herbata czy czekolada z piankami, rozmowy pod kocem, spotkanie w pubie, wspólny wyjazd, poprawienie komuś kosmyka włosów, przytulas czy uśmiech.
Historia Mateusza, któremu zatrzymało się serce, i jego mamy uświadamia, że nie ma czegoś takiego jak granice miłości.
A wszystkie opisane sytuacje wskazują na to, że o związek, miłość czy przyjaźń trzeba dbać i muszą to robić obie strony, poświęcając za każdym razem cząstkę siebie i wykonując dodatkowy wysiłek. Zaś działanie w pojedynkę jest heroiczne, ale niewystarczające i w związku z tym kiedyś się wypali lub zamieni w żal.
Książka nie jest tak wzruszająca jak inne przeczytane przeze mnie pozycje Gabrieli Gargaś, ale zmusza do myślenia i porusza te wątki, które w życiu są istotne. I dlatego warto sięgać po książki tej pisarki.
Wczoraj skończyłam odwiedziny w zaśnieżonym Krakowie za sprawą "Okruchów dobra", a dziś wracam do Warszawy. Trochę za sprawą okładki książki pt. "Zostań moim aniołem", a trochę z powodu "Wiem, co czujesz", książki, która nie spełniła moich oczekiwań i postanowiłam zatrzeć to wrażenie, bo jej autorka - Gabriela Gargaś - potrafi ładnie i mądrze pisać oraz trafnie wyrażać...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-27
Dla niektórych ludzi Święta wydają się trudnym czasem. Nie mają z kim ich spędzić z różnych powodów. Czy pogrążą się w smutku i samotności?
Szymon musi w wigilię wynegocjować umowę z pewnym wydawnictwem.
Jowita martwi się, że nie ma za co urządzić kolacji wigilijnej dla siebie i córeczki Zosi, a mąż od dawna nie daje znaku z Holandii, do której wyjechał w poszukiwaniu lepszych zarobków.
Mąż Małgorzaty od dawna nie żyje. Jedynie straszy ją każdego dnia waleniem w rury i otwieraniem starej szafy w przedpokoju. Na domiar złego dopiekła swojej córce krytykując jej faszerowany mostek, co w Uli przelało czarę goryczy i kategorycznie zapowiedziała brak kontaktów z matką.
Anka zmaga się z chorobą nowotworową. Właśnie wyrzuciła z domu męża, który przez ostatnie lata okazywał jej jedynie oschłość i wzgardę. Jej kochanek z kolei spędzi Święta ze swoją rodziną. A ona nie ma ochoty jechać do swojej rodziny i słuchać - jak co roku - tych samych wyświechtanych życzeń.
Jest jeszcze Ignacy, krakowski woźnica, który tak pokochał konie, że zabrakło mu już miłości do jakiejkolwiek kobiety i doczekał starości w marnej suterenie, ciesząc się, że obok na podwórku znalazło się miejsce na mini stajenkę dla jego starego i nieodłącznego siwka Adasia (Adagia).
Historie, jakich wiele w polskich domach.
Czytając tę książkę, początkowo myślałam, że są to zwykłe opowiadania. Z czasem zaczęło docierać do mnie, że poszczególne historie łączy ten sam krakowski adres w pobliżu Plant. Zdałam sobie też sprawę, że w świątecznej literaturze nie może być tak, że autorki skupią się jedynie na problemach swoich bohaterów, że musi być ciąg dalszy i jakieś rozwiązanie poszczególnych sytuacji.
"Okruchy dobra" czytało się trochę tak, jakby zaglądało się ludziom do okien. Zazwyczaj mamy wrażenie, że problemy dotykają tylko nas, że innym życie się jakoś układa, że doznają szczęścia, że mają wsparcie wśród najbliższych. Justyna Bednarek i Jagna Kaczanowska uświadamiają jednak, że tak naprawdę każdy z nas przeżywa swoje tragedie lub kłopoty i stara się je załatwić we własnym zakresie lub przeżywa je w zaciszu swojego domu, nie chcąc obarczać nimi innych. Gdyby zajrzeć do każdego mieszkania, można by było usłyszeć zupełnie inną historię przeplataną życiowymi wzlotami i upadkami. Ważne, by nie rozsiadać się w tych problemach i żyć mimo nich.
Bo wystarczy jeden okruch dobra i życie zaczyna nabierać kolorów, i gdzieś na widnokręgu jawi się jakaś przyszłość lub nadzieja na zmianę. A tym okruchem może być znaleziony przypadkowo zziębnięty kociak czy oddany dowód osobisty zawieruszony przez roztrzepaną urzędniczkę. Może to być okoliczny pijaczek, który wypowie jakieś rozsądne zdanie lub opowie historię świętego. Może to być niespodziewany bratanek, który potrzebuje noclegu na jedną noc. Albo sąsiadka, która pożyczy pieniądze, by jednak kupić jakieś śledzie i przygotować wigilijny posiłek. O dobrym słowie wypowiedzianym nieświadomie czy przez przypadek już nie wspominam.
Jest to miła, niezobowiązująca lektura, która marazm zamienia w cukierkową aurę zaśnieżonego Krakowa podzwaniającego dzwonkami powozu. Pewnie kiedy indziej książka okazałaby się zbyt cukierkowa, a zakończeniem - wyssana z palca. Ale co tam! W Święta wszystko może się zdarzyć 😀
Wielkie brawa dla obu pań za ostatnie zdanie w książce!!!
Dla niektórych ludzi Święta wydają się trudnym czasem. Nie mają z kim ich spędzić z różnych powodów. Czy pogrążą się w smutku i samotności?
Szymon musi w wigilię wynegocjować umowę z pewnym wydawnictwem.
Jowita martwi się, że nie ma za co urządzić kolacji wigilijnej dla siebie i córeczki Zosi, a mąż od dawna nie daje znaku z Holandii, do której wyjechał w poszukiwaniu...
2023-12-24
W tym świątecznym czasie w składzie moich lektur nie mogło zabraknąć polskiej literatury dotyczącej przygotowań do Świąt Bożego Narodzenia. Na pierwszy rzut poszła książka pt. "Dwanaście życzeń".
"Dwanaście życzeń" to przeplatające się losy kilku kobiet z rodziny Kreftów.
Dagna jest telewizyjną prezenterką pracującą w Warszawie. W studiu telewizyjnym mówi o przygotowaniach do Świąt. Sama nie ma na nie czasu i planuje wziąć dyżur w telewizji w tym gorącym czasie, bo jeszcze bardziej nie ma ochoty na wyjazd do rodzinnej wsi. Los płata jej jednak figla, bo dostaje zlecenie zbadania sprawy pojawiającej się Matki Boskiej w oknie domu w rodzinnych Kaczorach.
Jej siostra Bogusia jest rozdarta między przygotowaniami do Świąt w swoim rodzinnym domu i w domu rodziców, opieką nad dziećmi, w tym kilkumiesięcznych bliźniaków, a prowadzeniem własnego salonu fryzjerskiego. Ma w związku z tym żal do młodszej siostry, że nie chce przyjechać i choć trochę ją odciążyć. Do tego dochodzi mąż, który znika wieczorami i żadnego z niego pożytku.
Pola zostaje porzucona przez narzeczonego na kilka dni przed Świętami, w czasie których mieli wziąć ślub. Myśl o spędzeniu Świąt z rodzicami, babcią i przyrodnią siostrą Baśką nie mieści się jej w głowie i postanawia popełnić samobójstwo.
Baśka z kolei dla odwagi postanawia zabrać na Święta do domu rodziny swego ojca przyjaciółkę Alicję. Z ojcem, jego zimną żoną Ireną i zarozumiałą Polą nie chce mieć nic wspólnego, ulega jednak namowom matki, gdy okazuje się, że ojciec jest poważnie chory.
Poznajemy jeszcze Ritę, kobietę po 50-tce łaknącej spotkań z mężczyznami, prywatnie matkę Baśki i szefową Dagny.
I jest jeszcze Róża, babka Poli i Baśki oraz ciotka Dagny. W latach 50-tych była zmuszona wyjechać z Warszawy do Wielkopolski i zostawić swoją miłość życia. Teraz, gdy ma 80 lat realizuje swoje marzenie nauki tanga, co ukrywa przed rodziną przekonaną, że tak często wychodzi na jakieś modlitwy do kościoła.
Jak widać "Dwanaście życzeń" to książka o kobietach z krwi i kości, borykających się ze zwykłymi i dużymi problemami. Książka napisana jest raczej w humorystyczny sposób, co daje taki przekaz, że możesz sobie człowieku planować, co chcesz, a życie i tak przyniesie swoje.
Lekka i niezobowiązująca lektura na ten świąteczny czas o przeróżnych relacjach międzyludzkich. Jak przystało jednak na lekturę świąteczną wszystkie te historie kończą się szczęśliwie i pięknie, co jest z góry do przewidzenia.
W tym świątecznym czasie w składzie moich lektur nie mogło zabraknąć polskiej literatury dotyczącej przygotowań do Świąt Bożego Narodzenia. Na pierwszy rzut poszła książka pt. "Dwanaście życzeń".
"Dwanaście życzeń" to przeplatające się losy kilku kobiet z rodziny Kreftów.
Dagna jest telewizyjną prezenterką pracującą w Warszawie. W studiu telewizyjnym mówi o przygotowaniach...
2023-12-06
"Schronisko, które przestało istnieć" otwiera karkonoską serię kryminałów Sławka Gortycha. Pierwszy tom tego cyklu przeczytałam w ramach akcji darmowych ebooków portalu CzytajPL i wiem, że będę na własną rękę szukać następnych tomów.
Maksymilian Rajczakowski jedzie w Karkonosze, a konkretnie do schroniska swojego stryja, który zginął niedawno w nieszczęśliwym wypadku. Na miejscu, w schronisku Nad Śnieżnymi Kotłami, odkrywa, że stryja interesowało inne, nieistniejące już schronisko, które spłonęło po II wojnie światowej. Im dłużej Maks interesuje się tą sprawą, tym bardziej dociera do niego, że śmierć stryja nie była przypadkowa. Wkrótce zaczyna dostawać pogróżki i ostrzeżenia od kogoś, kto podaje się za Ducha Gór.
Jednak w swoim śledztwie jest już tak daleko, a pomagają mu okoliczni ludzie, że jest zbyt późno, by się wycofać. Pozostaje mu zatem odkryć tajemnicę nieistniejącego schroniska i śmierci stryja.
Oj, cóż to były za emocje! Rzeczywistość przeplata się w tym kryminale z górskimi legendami np. o Karkonoszu czy Liczyrzepie, jak w Karkonoszach określa się Ducha Gór.
Już od pierwszych stron wiadomo, że w książce będzie się sporo dziać i że nie wszystkie postaci podające się za kogoś, faktycznie tym kimś będą.
Bardzo zgrabnie skonstruowany jest ten kryminał, pełen zwrotów akcji, tajemniczych sytuacji, zaskakujących zdarzeń z lekkim pstryczkiem dla polskich decydentów, którzy po wojnie nie stanęli na wysokości zadania, by zająć się w odpowiedni sposób przejętymi po Niemcach terenami. A przy tym osadzony jest w magicznej aurze gór. To wszystko sprawia, że trudno się od niego oderwać.
Jedyny minus to postać nawiedzonego profesorka.
"Schronisko, które przestało istnieć" otwiera karkonoską serię kryminałów Sławka Gortycha. Pierwszy tom tego cyklu przeczytałam w ramach akcji darmowych ebooków portalu CzytajPL i wiem, że będę na własną rękę szukać następnych tomów.
Maksymilian Rajczakowski jedzie w Karkonosze, a konkretnie do schroniska swojego stryja, który zginął niedawno w nieszczęśliwym wypadku. Na...
2023-12-03
"Dom Oriona" to kolejna książka, po którą sięgnęłam w ramach akcji darmowych ebooków portalu CzytajPL. Początkowo miałam jej nie czytać, ale była na tyle cienka, a akcja została wydłużona do pierwszych dni grudnia, że w rezultacie się na nią zdecydowałam.
Gdzieś w Puszczy Białowieskiej Eliza w samotności tęskni za Lou, przyjaciółką i niespełnioną miłością. Kobieta rozpamiętuje przeszłość i wspomina wspólny czas z Lou. Od długiego już czasu nie ma z nią kontaktu i postanawia to zmienić.
Muszę przyznać, że książka mnie znudziła, ale i zawiodła. Po raz kolejny przekonuję się, że czytanie notek wydawniczych jest bez sensu. Dawno już przestały być krótkim opisem fabuły i tego, co ważne w książce, a stały się fałszywą reklamą towaru. I tak jest w tym przypadku.
Retrospekcje Elizy i przenoszenie się w czasie w swoich wspomnieniach nie mają żadnego związku z ruchem gwiazd.
Nie znalazłam też w tej książce niczego intrygującego. Brak akcji, zakończenie bez puenty, skupianie się Elizy na swoim smutku i poczuciu samotności - to wszystko sprawia, że szkoda na tę książkę i czasu, i pieniędzy.
Oficjalne recenzje skupiają się na tym, że książka jest niedoceniona. Cóż, by ją za coś docenić, powinna być o czymś i po coś. Ja jej sensu nie widzę.
"Dom Oriona" to kolejna książka, po którą sięgnęłam w ramach akcji darmowych ebooków portalu CzytajPL. Początkowo miałam jej nie czytać, ale była na tyle cienka, a akcja została wydłużona do pierwszych dni grudnia, że w rezultacie się na nią zdecydowałam.
Gdzieś w Puszczy Białowieskiej Eliza w samotności tęskni za Lou, przyjaciółką i niespełnioną miłością. Kobieta...
2023-12-02
W ramach akcji darmowych ebooków portalu CzytajPL sięgnęłam po książkę Colleen Hoover pt. "It starts with us", choć kilka lat temu przy okazji lektury "November 9" zarzekałam się, że autorce nie dam drugiej szansy. Może skusiła mnie darmowość książki, a może to kwestia tego, że tylko krowa zdania nie zmienia 😉 Uprzedzić należy, że książka jest kontynuacją "It ends with us".
Po rozwodzie Lily i Ryle'a opieka nad nieletnią Emerson rozłożona jest równomiernie między oboje rodziców. Problem z tym pojawia się, gdy Lily przypadkowo spotyka swoją pierwszą miłość, Atlasa, i postanawia kontynuować znajomość. Dla Ryle'a jakakolwiek relacja Lily i Atlasa jest czymś, co powoduje w nim niezgodę, a wręcz złość, a w efekcie również powrót do agresywnych zachowań.
A jednak emocje Lily są na tyle silne, że nie tylko nie wyobraża sobie kontynuacji znajomości, ale chce ją zmienić w coś więcej. Jedyne co ją powstrzymuje, to myśl o bezpieczeństwie córeczki.
"It stasrts with us" to książka o walczeniu o swoje i zasługiwaniu na szczęście, ale przede wszystkim to książka o zaufaniu i sile wsparcia od przyjaciół, rodziny i kochanej osoby. To pozycja o tym, że ludzie się zmieniają i dokonują również weryfikacji swoich przekonań, gdy zmienia się perspektywa spojrzenia lub zabraknie ludzi, którzy dotychczas nas ograniczali.
Choć zakończenie jest przewidywalne, warto przeczytać tę książkę, by dowiedzieć się, jak zostanie przedstawiona ostateczna rozgrywka między mężczyznami.
W ramach akcji darmowych ebooków portalu CzytajPL sięgnęłam po książkę Colleen Hoover pt. "It starts with us", choć kilka lat temu przy okazji lektury "November 9" zarzekałam się, że autorce nie dam drugiej szansy. Może skusiła mnie darmowość książki, a może to kwestia tego, że tylko krowa zdania nie zmienia 😉 Uprzedzić należy, że książka jest kontynuacją "It ends with...
więcej mniej Pokaż mimo to
John Boyne pisze książki, które zostają we mnie na lata. Dlatego też Jego twórczość sobie dawkuję. "Chłopca w pasiastej piżamie" znałam do tej pory z amerykańsko-brytyjskiego filmu Marka Hermana z 2008 r. Książka powstała 2 lata wcześniej.
Bruno ma 8 lat. Jest synem wysoko postawionego oficera niemieckiej armii, od czasu do czasu goszczącego samego Hitlera w swoim berlińskim domu.
Pewnego dnia cała rodzina musi się przeprowadzić, bo ojciec dostaje rozkaz pokierowania obozem koncentracyjnym (z kontekstu czytelnik dowiaduje się, że chodzi o obóz w Oświęcimiu). Bruno bardzo się nudzi w nowym domu. Nie lubi go ze względu na mniejszą wielkość, kiepski widok i mnóstwo wojskowych, którzy przewijają się przez dom i gabinet ojca.
Pewnego dnia chłopiec udaje się na dłuższą wyprawę zaintrygowany dziwnym ogrodzeniem wokół terenu, po którym poruszają się dziwni ludzie w pasiastych piżamach. Spotyka wtedy Szmula, ogolonego i wychudzonego chłopca w tytułowej, pasiastej piżamie.
Cała historia przedstawiona jest z punktu widzenia dzieci. Nic zatem nie jest podane wprost. Nazwiska Hitlera czytelnik zatem raczej się domyśla, a nazwę Oświęcim poznaje tylko dzięki zdaniu starszej siostry Bruna narzekającej na sposób mówienia chłopca. A miejsce pobytu rodziny Bruna po przeprowadzce rozpoznajemy tylko dzięki znajomości historii i opisowi miejsca. Bo zarówno dla Bruna, jak i Szmula, obóz jest miejscem, w którym w dziwnych okolicznościach giną ludzie, gdzie na małej powierzchni mieszka dużo ludzi pozbawionych swoich prywatnych rzeczy i jednakowo ubranych w piżamy.
W opisach książki często przeczytać można, że obu chłopców łączy przyjaźń. Dla mnie to raczej szukanie alternatywy na nudę i wzajemne zaciekawienie pozycjami, w jakich znajdują się chłopcy. Bruna intryguje wychudzenie Szmula, dziwaczność jego stroju i imienia oraz poruszanie się w obrębie powierzchni ograniczonej drutami i mieszkanie w dziwacznych domach. Sam widzi siebie w opłakanej sytuacji, bo mieszka w dużo mniejszym domu niż ten trzypiętrowy, pozostawiony w Berlinie. Nie ma kolegów. Nie ma dokąd pójść, bo mieszka na odludziu. W ogóle nie zwraca uwagi na opowieść Szmula, który wyznaje, że przed przyjazdem do Oświęcimia też musiał się przeprowadzić do jednopokojowego mieszkania, w którym zamieszkało 11 osób z różnych rodzin. Bruno jest tak pochłonięty zmianami w swoim życiu, że ani nie wczuwa się w położenie Szmula, ani nie stara się zrozumieć jego opłakanej sytuacji.
W Brunie odnajduję zachowania współczesnych dzieci z bogatych domów, którzy jedynie dziwią się niższemu statusowi swoich kolegów, ale nawet nie starają się zrozumieć ich położeniu, bo skupieni są na swoich problemach, które dla przeciętnego Kowalskiego wydają się wyssane z palca. I tylko fakt, że fabuła rozgrywa się w czasie II wojny światowej, sprawia, że książkę odbiera się bardzo poważnie.
Niemniej książka, choć krótka, pozostaje w człowieku i daje do myślenia. A zakończenie tym bardziej podbija jakość całej fabuły i sprawia, że całość jest bardzo wstrząsająca.
John Boyne pisze książki, które zostają we mnie na lata. Dlatego też Jego twórczość sobie dawkuję. "Chłopca w pasiastej piżamie" znałam do tej pory z amerykańsko-brytyjskiego filmu Marka Hermana z 2008 r. Książka powstała 2 lata wcześniej.
więcej Pokaż mimo toBruno ma 8 lat. Jest synem wysoko postawionego oficera niemieckiej armii, od czasu do czasu goszczącego samego Hitlera w swoim...