Biblioteczka
2024-03-13
2024-03-14
Nie sądziłam, że to kiedykolwiek przyznam, ale poczułam już przesyt scen intymnych w tej części. To było już za dużo.
Jednak mimo to, polubiłam się ostatecznie z Nestą. Podoba mi się cały proces jej przemiany wewnętrznej i zawieraniu przyjaźni. Do tego czy tylko ja od pierwszego spotkania jej i Kasjana wiedziałam, że są towarzyszami?
Te treningi, Walkirie, rytuał krwi. Może mało było akcji i intryg, ale rozczuliło mnie zakończenie. Pokazało też, że nie jest całkiem szczęśliwe, bo zagrożenie wciąż jest realne i bohaterowie muszą zachować czujność. Chyba nigdy nie będą mogli w zupełności odetchnąć z ulgą.
Przyjemnie spędziłam popołudnie na czytaniu tej książki. Będę wracać z sentymentem do całej serii. Pokochałam ten świat i bohaterów. Przypadł mi do gustu również styl pisania autorki. Bardzo działa na wyobraźnię, dlatego sięgnę też po inne jej dzieła.
Nie sądziłam, że to kiedykolwiek przyznam, ale poczułam już przesyt scen intymnych w tej części. To było już za dużo.
Jednak mimo to, polubiłam się ostatecznie z Nestą. Podoba mi się cały proces jej przemiany wewnętrznej i zawieraniu przyjaźni. Do tego czy tylko ja od pierwszego spotkania jej i Kasjana wiedziałam, że są towarzyszami?
Te treningi, Walkirie, rytuał krwi....
2024-03-12
Przyznam, że zdziwiłam się średnią ocen tej książki.
Nie spodziewałam się po tym dodatku czegoś nie wiadomo jak wybitnego. To nie jest oficjalna kolejna część, ale malutki urywek tego, co działo się zaraz po akcji "Dworu skrzydeł i zguby". Nie miałam wielkich oczekiwań, a mimo to udało się autorce je przekroczyć i to całkiem znacznie.
Poznajemy bliżej Velaris oraz jego mieszkańców. Jak wielkie zniszczenia i straty ponieśli w czasie wojny. Podoba mi się, że autorka przedstawiła perspektywę kilku bohaterów, abyśmy mogli poczuć to co oni, lepiej ich zrozumieć oraz dowiedzieć się czegoś nowego.
Akcja kręci się głównie wokół święta przesilenia zimowego. Zostało cudownie przedstawione jako rodzinne, pełne ciepła święto, które z pewnością było inspirowane naszym Bożym Narodzeniem.
Emocje bohaterów, ich wojenne traumy...uderzyły we mnie z wielką mocą w trakcie czytania. Każdy radził sobie z nimi najlepiej jak umiał. Jedni lepiej, inni gorzej. Podoba mi się to, jak Feyra odnajduje się w roli księżnej Dworu Nocy i jak dzięki malowaniu radzi sobie z trudnymi emocjami. Mało tego, zdecydowała się pomagać też dzięki temu innym.
Dodam, że z zadowoleniem przyjęłam fakt, że Feyra jako fae ma miesiączkę (lub raczej półrokączkę?). Chociaż przyznam, że brak wzmianki o niej do tej pory jakoś nie przeszkadzał mi oraz nie pozbawiał, w moich oczach, realizmu jej postaci. Wolę zdecydowanie mój cykl co miesiąc, niż ten Fayry dwa razy w roku, który trwa tydzień i jest lekko mówiąc, ciężki.
Po raz kolejny zachwycam się nad relacją Feyry z Rhysandem. Jest taki opiekuńczy i kochający. Ideał. To zbyt piękne i obawiam się, że niedługo znowu staną przed jakimś trudnym wyzwaniem i zagrożeniem...
Uwielbiam tą rodzinną, radosną atmosferę związaną ze świętem. Bitwy na śnieżki, prezenty...Poczułam tą więź, która łączy wszystkie postacie. Chociaż nie wszyscy są spokrewnieni, to tworzą rodzinę. Łączą ich wspólne przeżycia i doświadczenia...marzenia oraz miłość.
W końcu doczekałam się też tej decyzji ze strony Feyry - jej prezentu dla Rhysa z okazji przesilenia - i przyznam, naprawdę jej wyczekiwałam odkąd przekonałam się, co oznaczał wygląd Rzeźbiącego W Kościach. Ich zbliżenie tamtej nocy...czysta magia. Czułam to wszystko. To cudowne, jak idealnie autorka opisała to, co się działo. To była czysta perfekcja w każdym calu.
Cieszę się, że ta książka powstała. Z przyjemnością się zagłębiłam w dusze bohaterów i poczułam, co Velaris ma im do zaoferowania. Zapragnęłam tam zamieszkać. Wydaje się w istocie miastem ze snów.
Przyznam, że zdziwiłam się średnią ocen tej książki.
Nie spodziewałam się po tym dodatku czegoś nie wiadomo jak wybitnego. To nie jest oficjalna kolejna część, ale malutki urywek tego, co działo się zaraz po akcji "Dworu skrzydeł i zguby". Nie miałam wielkich oczekiwań, a mimo to udało się autorce je przekroczyć i to całkiem znacznie.
Poznajemy bliżej Velaris oraz jego...
2024-03-04
Ta część bije na głowę tysiac razy tą poprzednią!
Jestem zakochana i oczarowana. Rhysandem i Feyrą oczywiście. Z zapartym tchem obserwowałam ich relację i wszystko, co między nimi się działo. To było takie ekscytujące przeżycie! Oni są dosłownie dla siebie stworzeni.
Co do Tamlina...W pierwszej części go lubiłam nawet, chociaż to Rhysand przyciągnął prawie całą moją uwagę. Teraz jednak...niestety trafił na moją czarną listę (tak, mam taką do każdej książki fabularnej, którą przeczytam).
Chylę czoła autorce za pomysłowość. Tyle akcji, intryg i zwrotów akcji...A to jeszcze nie koniec! "Dwór mgieł i furii" zakończył się w taki sposób, że cały czas myślę o tym, co będzie dalej. I nie mogę przestać. Do tego stopnia, że ten świat śni mi się po nocach.
Podsumowując, mam mocnego faworyta do najlepszej książki marca.
Oceniam ją....Rhysand/10!
Ta część bije na głowę tysiac razy tą poprzednią!
Jestem zakochana i oczarowana. Rhysandem i Feyrą oczywiście. Z zapartym tchem obserwowałam ich relację i wszystko, co między nimi się działo. To było takie ekscytujące przeżycie! Oni są dosłownie dla siebie stworzeni.
Co do Tamlina...W pierwszej części go lubiłam nawet, chociaż to Rhysand przyciągnął prawie całą moją...
2024-03-11
Wszystkie książki z tego cyklu czytałam z zapartym tchem.
Autorka bardzo realistycznie oddała mniejsze potyczki, pościgi, bitwę i opis pola walki. Podoba mi się to, że siły w tym świecie są wyrównane. Wszyscy bohaterowie, chociaż są niesamowicie potężni, to nie są perfekcyjni. Mają swoje słabości. Tak jak Feyra - główna bohaterka serii. Dysponuje mocami wszystkich książąt, a mimo to nabywanie każdej nowej umiejętności jest przedstawione w bardzo naturalnym tempie. To zdecydowanie zasługuje na plus.
W tej części najbardziej nie mogłam się doczekać zemsty Feyry na Dworze Wiosny, śmierci Ianthy i konfrontacji między Tamlinem, Feyrą i Rhysandem. Jestem więcej niż zadowolona z tego, co otrzymałam.
Jeśli chodzi o zakończenie "Dworu skrzydeł i zguby" i Rhysanda: najpierw oczy zaszły mi łzami, a potem miałam takie dziwne uczucie, że coś mi tu nie gra i nie byłam pewna czy to, co czytam, mi się podoba. Ostatecznie jednak stwierdziłam, że jest to idealna klamra kompozycyjna i to się nawet trzyma w jakiś sposób "kupy".
W mojej opinii, dotyczącej poprzedniej części, zapomniałam wspomnieć jak bardzo facynująca jest dla mnie koncepcja "więzi godowej" oraz "towarzysza życia". Zachwyca mnie to, że los wybiera dwie osoby i łączy ich przeznaczeniem. Moja dusza romantyczki jest pochłonięta tą wizją i zakochana w niej bez pamięci.
Tak jak w księciu Dworu Nocy - Rhysandzie. Czy on nie jest najbardziej idealnym partnerem, jakiego można sobie wymarzyć dla głównej bohaterki opowieści fantasy? Stwierdziłam, że to właśnie on zajmuje zaszczytne miejsce jako moja ulubiona postać ze wszystkich książek.
Jest też inna postać, która wzbudziła moje zainteresowanie, szczególnie w tej części. Jest nim Rzeźbiący w Kościach. Tajemnicze stworzenie, niby interesowne, a jednak okazuje się zupełnie inaczej. Ogólnie istoty w tym świecie są bardzo dobrze napisane. Owiane nutą grozy i tajemnicy, a jednak są pomocne w momentach, kiedy najbardziej się ich potrzebuje. Szczególną moją sympatię zdobył też Suriel.
A skoro o nim mowa, to chciałam podzielić się moją refleksją, która narodziła się po przeczytaniu tych trzech części. Autorka prowadzi nas przez nie z towarzyszącym na każdym kroku motywem...marzeń. Uważam, że to bardzo piękne.
Marzycieli, w stworzonej przez Sarah opowieści, jest naprawdę wielu. Są tacy, którzy marzą o bogactwie, władzy, wpływach, wiecznej młodości oraz nieśmiertelności. Są też ci, którzy marzą o bezpieczeństwie, dobrobycie, domie, szczęściu dla bliskich i miłości. W końcu poznajemy też i takich jak właśnie suriel lub Tarquin, którzy marzą o lepszym świecie, w którym każdy byłby równy i żył w pokoju.
Zakończę pięknym cytatem, jako idealnym podsumowaniem tego, o czym pisałam wyżej:
"Za gwazdy, które słuchają...I marzenia, które się spełniają."
Wszystkie książki z tego cyklu czytałam z zapartym tchem.
Autorka bardzo realistycznie oddała mniejsze potyczki, pościgi, bitwę i opis pola walki. Podoba mi się to, że siły w tym świecie są wyrównane. Wszyscy bohaterowie, chociaż są niesamowicie potężni, to nie są perfekcyjni. Mają swoje słabości. Tak jak Feyra - główna bohaterka serii. Dysponuje mocami wszystkich książąt,...
2024-03-05
Bardzo inspirująca książka. Zmotywowała mnie, aby wziąć wiekszą odpowiedzialność za mój język i posługiwać się dobrym, właściwym słowem. Żałuję jedynie, że nie było mi dane przeczytać jej w papierowej wersji lub e-book - znalazłam jedynie audiobook. Jednak jestem wdzięczna za ten ogrom wartościowych treści. Polecam z całego serca, bo zmieniło to moje podejście do siebie i do świata.
Bardzo inspirująca książka. Zmotywowała mnie, aby wziąć wiekszą odpowiedzialność za mój język i posługiwać się dobrym, właściwym słowem. Żałuję jedynie, że nie było mi dane przeczytać jej w papierowej wersji lub e-book - znalazłam jedynie audiobook. Jednak jestem wdzięczna za ten ogrom wartościowych treści. Polecam z całego serca, bo zmieniło to moje podejście do siebie i...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-14
Marianna Gierszewska stała się dla mnie "inspiracją w drodze do znajdowania własnej prawdy" oraz czułą przewodniczką w podróży wgłąb siebie, prosto do źródeł bólu I traumy. Każdego dnia dziękuję Bogu za to, że trafiłam pół roku temu na krótki fragment jej podcastu "Tak właśnie mam" na Tik Toku. To dosłownie odmieniło moje życie, postrzeganie siebie oraz moich doświadczeń. Dzięki Mariannie rozpoczęłam kolejny, bardzo ważny etap w pracy nad sobą. Pomogła mi po kolei dotykać i przyglądać się moim ranom i traumom. Wiedziałam o jej chorobie, bo wielokrotnie poruszała ten temat. Wspominała też o tej książce i od dawna mialam w planach ją przeczytać. Pozwoliła mi ona lepiej poznać jej życie oraz to, co sprawiło, że posiada tak ogromną samoświadomość. Czytanie jej było dla mnie głęboko poruszające. To silna kobieta, która wiele przeszła, ale rownież wiele mi tym uświadomiła oraz natchnęła do tego, aby walczyć o to, żeby "być tak naprawdę".
Marianna Gierszewska stała się dla mnie "inspiracją w drodze do znajdowania własnej prawdy" oraz czułą przewodniczką w podróży wgłąb siebie, prosto do źródeł bólu I traumy. Każdego dnia dziękuję Bogu za to, że trafiłam pół roku temu na krótki fragment jej podcastu "Tak właśnie mam" na Tik Toku. To dosłownie odmieniło moje życie, postrzeganie siebie oraz moich doświadczeń....
więcej mniej Pokaż mimo to
Od pierwszej części nie lubiłam Elainy i Nesty Archeron. Siostry Feyry po prostu działały mi na nerwy. O ile Elaina miała jeszcze dobre cechy, które dałoby się polubić, to arogancka Nesta była wprost nie do zniesienia.
Przyznam, że ta książka zmieniła nieco moje nastawienie do niej. Kiedy autorka przybliżyła mi, co dzieje się w jej wnętrzu, to nawet zaczęłam jej współczuć. Zrobiło mi się przykro, tak jak jej, kiedy nie znalazła w nowym domu Feyry i Rhysanda żadnego obrazu, który by ją przedstawiał. Kiedy poznałam te wszystkie traumy i ogromną stratę, z którą się zmaga, to nie dziwiłam się jej sposobami radzenia sobie z nimi. A prawda jest taka, że sobie nie radziła. Nieświadomie doprowadzała do swojej destrukcji oraz odpychała każdą bliską osobę, aby nie zranić się jeszcze bardziej.
Wszystko zmieniło się, kiedy została odesłana do Domu Wiatru razem z Kasjanem. Kiedy Feyra wyznaczyła jej codzienne zadania, dzięki którym nawiązała przyjaźń. Zdobyła cel w życiu i zbliżyła się do Kasjana. W treningach odnalazła ujście gniewu i złości. Odnalazła ulgę. Zaprzyjaźniła się nawet z samym Domem, który okazał się mieć własną świadomość. Dzięki przyjaciołom staje się wojowniczką, która nigdy więcej nie zamierza być słaba. Która będzie wiedziała jak się bronić oraz jak pokonać swoich wrogów.
Żeby nie było tak smutno i negatywnie przez uczucia Nesty, autorka idealnie wplotła wiele scen zabawnych oraz tych nieco bardziej gorących.
Z pewnością wiele się dzieje w pierwszej części "Dworu srebrnych płomieni". Intryguje mnie moc Nesty i jej żelazny upór oraz wola. Poznałam ją na tyle dobrze, żeby się przekonać, że ma dobre serce. A za swoich bliskich jest gotowa oddać życie.
Ogromnie brakowało mi perspektywy Feyry i Rhysanda, ale staram się zrozumieć zamysł autorki, aby pokazać historię z trochę innej strony. Skupiając się na kimś, kto nie odnalazł takiego szczęścia jak książęca para. Jednak i u nich okazuje się nie być za kolorowo. Martwi mnie poród Feyry i trzymam kciuki, aby znaleźli jakiś sposób. Chciałabym, aby zarówno ona jak i dziecko wyszli z tego bez szwanku.
Od pierwszej części nie lubiłam Elainy i Nesty Archeron. Siostry Feyry po prostu działały mi na nerwy. O ile Elaina miała jeszcze dobre cechy, które dałoby się polubić, to arogancka Nesta była wprost nie do zniesienia.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPrzyznam, że ta książka zmieniła nieco moje nastawienie do niej. Kiedy autorka przybliżyła mi, co dzieje się w jej wnętrzu, to nawet zaczęłam jej współczuć....