-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać360
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
2024-03-04
Mówię, więc jestem.
Tylko wtedy kiedy mówimy, wyrażamy siebie, wyznaczamy i bronimy naszych granic, kiedy nazywamy emocje i wszystko to, co czujemy, jesteśmy tak naprawdę. Być tak naprawdę można wtedy, kiedy uświadomisz sobie, co czujesz, co się w tobie wydarza i nazywasz to, komunikujesz, wyrażasz to.
Nasz język pokazuje nasz sposób postrzegania samego siebie oraz innych. Pomaga nam też chronić swoje granice oraz budować relacje. Słowa mają wielką moc. Ta książka pomaga zrozumieć pewne aspekty naszego języka w różnych sytuacjach życiowych. Słowa, których używamy w komunikacji z innymi mają duże znaczenie. Mówią o nas, o naszych emocjach. Mogą też wywołać w drugiej osobie określone emocje. Przez słowa wyrażamy siebie. Poprzez liczne przykłady ze swojego życia oraz życia innych osób, autorka prowadzi nas w podróż po świecie emocji i języka. W przystępny sposób tłumaczy mechanizmy, strategie obronne w obliczu stykania się z trudnymi emocjami. Dużo pisze o "niekochanych" emocjach takich jak: lęk, nienawiść, wstyd, smutek, złość.
Ta książka przede wszystkim pozwala obrać szerszą perspektywę, szersze postrzeganie tego, co wiemy o relacjach z innymi i znaczeniu naszego języka w nich. Autorka podkreśla jak ważne jest wyznaczanie granic i komunikowanie innym tego, kiedy ktoś je przekracza. Porównuje to do naszego domu, do którego ktoś przychodzi w zabłoconych butach, bo zostawiliśmy otwarte drzwi. Możesz takiego kogoś stanowczo wyprosić, aby ci w środku nie nabrudził. Możesz też nie mówić nic, a potem grzecznie posprzątać w milczeniu cały bałagan jaki narobił. Wybór należy do ciebie. Bo kiedy pozwalasz przekraczać swoje granice, swoją prywatną przestrzeń JA, to doskonale szybko zdasz sobie z tego sprawę. Bo wtedy pojawia się złość. Nie na osobę, która weszła do twojego JA w zabłoconych butach, ale na samego siebie, że jej na to pozwoliłeś. Bo to jest zdrada samego siebie.
Złość to emocja, która informuje nas o tym, co jest naprawdę dla nas ważne. To trudna emocja i jeśli w dzieciństwie nie mieliśmy przestrzeni, aby ją wyrażać, to może nam być trudno z tym, kiedy sami ją odczuwamy. Może nam być trudno też, kiedy inni odczuwają złość, smutek, lęk...pragniemy wtedy tylko jednego - aby ktoś szybko "wziął się w garść", aby już nie musieć być przy nim, kiedy jest w tym stanie. Służymy dobrą radą, podsuwamy milion sposobów jak sprawić, żeby osoba szybko poczuła się lepiej. Unieważniamy też emocje i stany bliskich, kiedy są zbyt trudne dla nas. Przecież "nie ma prawa być zmartwiony, smutny, bo w końcu inni mają gorzej i muszą jakoś funkcjonować, więc pora przestać się mazać.".
Dużo w tej książce mówi się o wspólnocie. Przynależność do wspólnoty jest największą potrzebą ludzi, a strach przed wykluczeniem jest świetnym podłożem do np. manipulacji. Autorka słusznie stwierdza: "Dorosła osoba sama potwierdza swoją ważność. Płynie ona z poziomu JA. Natomiast jeśli ktoś ma cały czas potrzebę uznania ze strony wspólnoty, to jest to zapewne głos głodnego dziecka w nim i niezaspokojona w dzieciństwie potrzeba ważności.".
Książka "Mówię, więc jestem" jest wypełniona po brzegi wartościowymi treściami, które każdy powinien zgłębić. To wiedza podstawowa o nas. Tylko kiedy uznamy nas takimi, jakimi jesteśmy, ze wszystkimi trudnymi emocjami, z niedoskonałościami ciała, traumami dzieciństwa, lękami...wtedy mamy szansę budować zdrowe relacje z innymi. Bo kiedy ty nie wyznaczasz granic, to jak masz szanować i trzymać się granic innych? Bo kiedy ty nie uznajesz tego, że możesz się złościć czy smucić, to jak masz uznawać te emocje u innych?
Mówię, więc jestem.
Tylko wtedy kiedy mówimy, wyrażamy siebie, wyznaczamy i bronimy naszych granic, kiedy nazywamy emocje i wszystko to, co czujemy, jesteśmy tak naprawdę. Być tak naprawdę można wtedy, kiedy uświadomisz sobie, co czujesz, co się w tobie wydarza i nazywasz to, komunikujesz, wyrażasz to.
Nasz język pokazuje nasz sposób postrzegania samego siebie oraz...
2024-01-14
Marianna Gierszewska stała się dla mnie "inspiracją w drodze do znajdowania własnej prawdy" oraz czułą przewodniczką w podróży wgłąb siebie, prosto do źródeł bólu I traumy. Każdego dnia dziękuję Bogu za to, że trafiłam pół roku temu na krótki fragment jej podcastu "Tak właśnie mam" na Tik Toku. To dosłownie odmieniło moje życie, postrzeganie siebie oraz moich doświadczeń. Dzięki Mariannie rozpoczęłam kolejny, bardzo ważny etap w pracy nad sobą. Pomogła mi po kolei dotykać i przyglądać się moim ranom i traumom. Wiedziałam o jej chorobie, bo wielokrotnie poruszała ten temat. Wspominała też o tej książce i od dawna mialam w planach ją przeczytać. Pozwoliła mi ona lepiej poznać jej życie oraz to, co sprawiło, że posiada tak ogromną samoświadomość. Czytanie jej było dla mnie głęboko poruszające. To silna kobieta, która wiele przeszła, ale rownież wiele mi tym uświadomiła oraz natchnęła do tego, aby walczyć o to, żeby "być tak naprawdę".
Marianna Gierszewska stała się dla mnie "inspiracją w drodze do znajdowania własnej prawdy" oraz czułą przewodniczką w podróży wgłąb siebie, prosto do źródeł bólu I traumy. Każdego dnia dziękuję Bogu za to, że trafiłam pół roku temu na krótki fragment jej podcastu "Tak właśnie mam" na Tik Toku. To dosłownie odmieniło moje życie, postrzeganie siebie oraz moich doświadczeń....
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-16
Cudowne tłumaczenie! Tak się cieszę, że powstało, bo jest najbliższe oryginałowi. Do "Ani z Zielonego Wzgórza" mam ogromny sentyment od dzieciństwa. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że nie było nigdy ani Ani, ani Zielonego Wzgórza. Zupełnie nie rozumiem dlaczego pierwsza tłumaczka tak na siłę zinfantylizowała tą opowieść i pozmieniała imiona bohaterów. Od razu po przeczytaniu zamówiłam pozostałe części, aby mieć te nowe tłumaczenie w swojej biblioteczce.
Cudowne tłumaczenie! Tak się cieszę, że powstało, bo jest najbliższe oryginałowi. Do "Ani z Zielonego Wzgórza" mam ogromny sentyment od dzieciństwa. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że nie było nigdy ani Ani, ani Zielonego Wzgórza. Zupełnie nie rozumiem dlaczego pierwsza tłumaczka tak na siłę zinfantylizowała tą opowieść i pozmieniała imiona bohaterów. Od razu...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-29
Absolutnie wciągająca książka!
Świetnie bawiłam się podczas czytania. Autorka dostarczyła mi wiele różnych emocji. Ta historia bawi, zawstydza, wkurza, przeraża, ciekawi, intryguje, pochłania do reszty, przyprawia o szybsze bicie serca oraz przyjemne ciarki! Niektóre sceny o mało nie doprowadziły mnie do zawału. Opisy doskonale oddziaływają na wyobraźnię i zmysły.
Czytałam "Dwór cierni i róż" z zapartym tchem i czułam się, jakbym znajdowała się w środku wydarzeń. Czułam się tak, jakbym była w ciele Feyry i rzeczywiście doświadczała tego wszystkiego, co ją spotkało.
Do tego postacie męskie są warte każdej sekundy, poświęconej na czytanie tej książki. Mamy tu księcia Dworu Wiosny i księcia Dworu Nocy - Tamlina i Rhysanda, którzy zdaje się będą konkurować o główną bohaterkę. Szykują się niezapomniane przeżycia w kolejnych częściach!
Moja dusza fanki świata fantasy i romansów została w pełni zaspokojona. Dostałam więcej niż się spodziewałam. Czytajcie, bo warto!
Absolutnie wciągająca książka!
Świetnie bawiłam się podczas czytania. Autorka dostarczyła mi wiele różnych emocji. Ta historia bawi, zawstydza, wkurza, przeraża, ciekawi, intryguje, pochłania do reszty, przyprawia o szybsze bicie serca oraz przyjemne ciarki! Niektóre sceny o mało nie doprowadziły mnie do zawału. Opisy doskonale oddziaływają na wyobraźnię i zmysły....
2022
2009
2005
Świetna książka, bardzo interesująca i oryginalna fabuła. Czytałam ją z prawdziwą przyjemnością. Mogę powiedzieć, że jest jedną z moich ulubionych. Elementy średniowiecznej legendy o królu Arturze zostały wplecione we współczesną rzeczywistość. Całym sercem polecam przeczytać "Liceum Avalon". Jednak jeśli chodzi o film na jej podstawie, to stanowczo odradzam. Kiedy wyszła jej ekranizacja, nie mogłam się doczekać, aż ją obejrzę. Kiedy w końcu się doczekałam, byłam strasznie rozczarowana i zdenerwowana, że tyle rzeczy i to tych najważniejszych, zostało bezsensownie zmienione.
Świetna książka, bardzo interesująca i oryginalna fabuła. Czytałam ją z prawdziwą przyjemnością. Mogę powiedzieć, że jest jedną z moich ulubionych. Elementy średniowiecznej legendy o królu Arturze zostały wplecione we współczesną rzeczywistość. Całym sercem polecam przeczytać "Liceum Avalon". Jednak jeśli chodzi o film na jej podstawie, to stanowczo odradzam. Kiedy wyszła...
więcej mniej Pokaż mimo toJest to jedna z moich ulubionych książek. Wspaniała baśń opowiadająca o prawdziwej miłości - jednym z jej rodzajów, na którym niewystarczająco skupiamy naszą uwagę. Opowieść poruszyła mnie do głębi, często wracam do niej i za każdym razem przeżywam ją tak samo. Cudowna!
Jest to jedna z moich ulubionych książek. Wspaniała baśń opowiadająca o prawdziwej miłości - jednym z jej rodzajów, na którym niewystarczająco skupiamy naszą uwagę. Opowieść poruszyła mnie do głębi, często wracam do niej i za każdym razem przeżywam ją tak samo. Cudowna!
Pokaż mimo to2017-12-27
Dostałam tę książkę w prezencie pod choinkę od siostry. Świetnie trafiła w mój gust! Ciekawa, niebanalna fabuła i oryginalni bohaterowie to jest to co lubię! Bardzo podoba mi się pomysł z bliźniakami i to, że śmierć jednego jest również końcem życia dla drugiego. Jest strasznie wciągająca! Nie mogę się doczekać, aż dowiem się co będzie dalej! Mam nadzieję, że miłość jak zawsze zwycięży :)
Dostałam tę książkę w prezencie pod choinkę od siostry. Świetnie trafiła w mój gust! Ciekawa, niebanalna fabuła i oryginalni bohaterowie to jest to co lubię! Bardzo podoba mi się pomysł z bliźniakami i to, że śmierć jednego jest również końcem życia dla drugiego. Jest strasznie wciągająca! Nie mogę się doczekać, aż dowiem się co będzie dalej! Mam nadzieję, że miłość jak...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ta część bije na głowę tysiac razy tą poprzednią!
Jestem zakochana i oczarowana. Rhysandem i Feyrą oczywiście. Z zapartym tchem obserwowałam ich relację i wszystko, co między nimi się działo. To było takie ekscytujące przeżycie! Oni są dosłownie dla siebie stworzeni.
Co do Tamlina...W pierwszej części go lubiłam nawet, chociaż to Rhysand przyciągnął prawie całą moją uwagę. Teraz jednak...niestety trafił na moją czarną listę (tak, mam taką do każdej książki fabularnej, którą przeczytam).
Chylę czoła autorce za pomysłowość. Tyle akcji, intryg i zwrotów akcji...A to jeszcze nie koniec! "Dwór mgieł i furii" zakończył się w taki sposób, że cały czas myślę o tym, co będzie dalej. I nie mogę przestać. Do tego stopnia, że ten świat śni mi się po nocach.
Podsumowując, mam mocnego faworyta do najlepszej książki marca.
Oceniam ją....Rhysand/10!
Ta część bije na głowę tysiac razy tą poprzednią!
więcej Pokaż mimo toJestem zakochana i oczarowana. Rhysandem i Feyrą oczywiście. Z zapartym tchem obserwowałam ich relację i wszystko, co między nimi się działo. To było takie ekscytujące przeżycie! Oni są dosłownie dla siebie stworzeni.
Co do Tamlina...W pierwszej części go lubiłam nawet, chociaż to Rhysand przyciągnął prawie całą moją...