-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant11
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2009-12-24
2010-01-06
2010-02-18
2010-03-16
2010-03-21
2010-03-26
2010-04-16
2010-07-18
2010-10-09
2011-01-01
2011-02-12
2011-02-17
2011-07-16
2011-07-17
„Zabójstwo Rogera Ackroyda” jest według mnie idealną książką na letnie dni. Jest to klasyczny kryminał, w którym najważniejsza jest zagadka. Bez zbędnych wątków pobocznych cała uwaga w książce jest poświęcona odnalezieniu mordercy.
Wraz z małym, ale jakże inteligentnym detektywem Herkulesem Poirot, zbieramy wszystkie poszlaki i staramy się na własną rękę odkryć, kto zamordował Rogera Ackroyda. Akcja książki jest przez cały czas spokojna, ale do samego końca trzyma w napięciu. Chociaż mamy już wszystko poukładane i wydaje nam się, że wiemy kto jest mordercą, otrzymujemy zaskakujące zakończenie. Dodatkowo cała historia utrzymana jest w atmosferze angielskiej prowincji z połowy ubiegłego wieku.
„Zabójstwo Rogera Ackroyda” jest według mnie idealną książką na letnie dni. Jest to klasyczny kryminał, w którym najważniejsza jest zagadka. Bez zbędnych wątków pobocznych cała uwaga w książce jest poświęcona odnalezieniu mordercy.
Wraz z małym, ale jakże inteligentnym detektywem Herkulesem Poirot, zbieramy wszystkie poszlaki i staramy się na własną rękę odkryć, kto...
2011-08-31
Książki z serii Uczta Wyobraźni są uznawane za ambitne, albo po prostu za wymagające. Dlatego też, gdy zaczynałem czytać książkę Bacigalupiego miałem lekkie obawy, jak sobie z nią poradzę. „Nakręcana dziewczyna. Pompa numer sześć” okazała się świetną książką, z mnóstwem genialnych pomysłów i do tego bardzo przystępnie napisaną. Autor swoje historie głównie buduje na zmianach biologicznych lub genetycznych. Pokazuje, jak drobne modyfikacje w ekosystemie potrafią wstrząsnąć światem i do czego może doprowadzić nadmierne ingerowanie w strukturę genetyczną roślin i zwierząt.
Pierwszą część książki stanowi zbiór opowiadań „Pompa numer sześć”. Autor zazwyczaj prezentuje nam nieodległą przyszłość. Niekiedy jest to świat wyniszczony przez genetycznie modyfikowane choroby i zarazy. Innym zaś razem dostajemy obraz ludzi, których rany się od razu goją, nawet ich odcięte kończyny odrastają. Bacigalupi głównie skupia się na swoich wizjach przyszłości, ale wykorzystuje je też, by ukazać nam niemoralne i oburzające zachowanie ludzi. Na przykład w opowiadaniu „Regulator”, gdzie ludzie za sprawą specyficznych leków mogą przedłużać swoje życie. Niestety, ale w tej sytuacji nowo urodzone dzieci stanowią jedynie problem. Zatem ktoś musi wyregulować nadwyżkę populacji. Każde z opowiadań od samego początku uderza wizją świata i serwuje nam dużą dawkę emocji. Na żadną z opisanych historii nie można pozostać obojętnym.
Druga część książki to powieść „Nakręcana dziewczyna”, której historia nie tylko nawiązuje do wizji świata z paru wcześniejszych opowiadań, ale można też odnaleźć powiązania fabularne między nimi. W ten właśnie sposób trafiamy do świata targanego nowymi mutacjami zaraz i szkodników. Poziom wód już znacznie się podniósł, wyczerpały się zasoby paliw naturalnych, a wody pitnej jest coraz mniej. Era globalizacji już dawno przeminęła. Przyszłość, w której zdecydowanie nie chciałbym się znaleźć.
Oprócz intrygującej wizji przyszłości dostajemy interesującą historię, która zakrojona jest na większą skalę niż to się z początku wydaje. Narracja „Nakręcanej dziewczyny” prowadzona jest oczami kilku postaci, których życie, co chwilę się krzyżuje. Przebrnąwszy przez nieco nudny początek okazuje się, że opisani bohaterowie są bardzo żywi. Można poczuć, że to nie są tylko papierowe postacie, ale prawdziwi ludzie. O ile prawdziwym człowiekiem można nazwać nakręcaną dziewczynę, która jest istotą genetycznie zmodyfikowaną. Stworzoną, by służyć swym twórcą. Z pozoru jest tylko zabawką.
Trafnym pomysłem okazało się połączenie zbioru opowiadań i powieści, dzięki czemu możemy w znacznym stopniu poznać twórczość Paolo Bacigalupiego. „Nakręcana dziewczyna. Pompa numer sześć” nie tylko porusza treści i tematy, nad którymi można się zastanowić, ale też prezentuje świetne historie. Moim zdaniem opowiadania dostarczają intensywniejszych wrażeń niż powieść, ale „Nakręcana dziewczyna” też potrafi niekiedy mocno zaskoczyć. Polecam wszystkim, nie tylko fanom science fiction.
Książki z serii Uczta Wyobraźni są uznawane za ambitne, albo po prostu za wymagające. Dlatego też, gdy zaczynałem czytać książkę Bacigalupiego miałem lekkie obawy, jak sobie z nią poradzę. „Nakręcana dziewczyna. Pompa numer sześć” okazała się świetną książką, z mnóstwem genialnych pomysłów i do tego bardzo przystępnie napisaną. Autor swoje historie głównie buduje na...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-12-05
2024-04-02
Dawno już nie czytałem książki, który by mnie wciągnęła w takim stopniu jak „Imię wiatru”. Często się łapałem na tym, że tracę poczucie czasu czytając tę historię. Gdy tylko miałem wolną chwilę rzucałem się do książki, by przeczytać chociaż odrobinę.
Kvothe chociaż jest postacią legendarną, to obecnie prowadzi karczmę w jakimś mało uczęszczanym miasteczku. Namówiony przez Kronikarza zaczyna opowiadać nam swoją historię. Beztroskie lata swojego dzieciństwa spędził wśród wędrownej trupy aktorów, marząc o tym by pewnego dnia dostać się na Uniwersytet i zostać hermetykiem, czyli czarodziejem. Kvothe jest wręcz genialnym chłopcem, nie tylko świetnym aktorem, ale także niesamowitym muzykiem. Wybitnie inteligentny z łatwością przyswaja nową wiedzę, nawet tę magiczną.
Spokojne życie bohatera trwało do czasu, aż jego rodzina nie została wymordowana przez tajemniczych Chandrian. Będąc zaledwie nastolatkiem, przez parę lat walczył o przetrwanie na ulicach Tarbean. W końcu jednak stanął na nogi i opuścił to miasto. Za pomocą własnego intelektu i małego podstępu udało mu się, w nadzwyczaj młodym wieku, dostać na Uniwersytet. Od tej pory pragnie dowiedzieć się jak najwięcej o demonach, które zamordowały jego rodziców. Oprócz tego zakochuje się w intrygującej Dennie i z utęsknieniem wyczekuje kolejnych z nią spotkań.
Opisana historia nie jest nowatorska, większość wątków już pojawiło się w innych książkach. Aczkolwiek autor ma też pare własnych pomysłów oraz niekiedy bawi się znanymi już motywami. Dodatkowo sposób w jaki fabuła jest przedstawiona nadaje unikalny charakter książce. Największą siłą tej powieści jest właśnie styl autora. Od samego początku można poczuć magię słów, która przenosi nas do innego świata. Niestety akcja powieści nie jest zbyt dynamiczna. Mimo tych 900 stron można powiedzieć, że mało się w niej dzieje. Jednak w połączeniu ze świetnym stylem i paroma zwrotami akcji, ciężko jest się od niej oderwać.
„Imię wiatru” jest debiutem powieściowym Patricka Rothfussa. I moim zdaniem jest to debiut jak najbardziej udany. Widać, że autor ma pomysł na całą historię, więc po następnych częściach mogę się spodziewać podobnych wrażeń, jak nie lepszych.
Dawno już nie czytałem książki, który by mnie wciągnęła w takim stopniu jak „Imię wiatru”. Często się łapałem na tym, że tracę poczucie czasu czytając tę historię. Gdy tylko miałem wolną chwilę rzucałem się do książki, by przeczytać chociaż odrobinę.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKvothe chociaż jest postacią legendarną, to obecnie prowadzi karczmę w jakimś mało uczęszczanym miasteczku. Namówiony przez...