-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać348
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
2005
2020-07-22
Książka nieoczywista, a zarazem mało zaskakująca. Nadal nie jestem pewien, czy jest to powieść bardzo dobra, czy tylko udaje dobrą. Język naukowy wiarygodny, bohaterowie wiedzą więcej niż czytelnicy, a narrator nie prowadzi nikogo za rączkę i nie tłumaczy zawiłości uniwersum. To z jednej strony działa na wyobraźnię i buduje tajemniczość, ale z drugiej strony w pewnym momencie przydałyby się jakieś odpowiedzi, a te albo nie padają wprost, albo są rozczarowujące. Tym niemniej - powieść wciąga. Bohaterowie mają przebłyski inteligencji, czasem wydają się autentyczni i życiowi, ale w ogólnym rozrachunku cała plejada bohaterów drugo i trzecioplanowych zlewa się w jedną, pozbawioną charakteru magmę. Koncept - bardzo dobry. Uniwersum - intrygujące. Bohaterowie - mogą być, ale do poprawek. Intryga - na poziomie akcji zbyt prosta, a na poziomie przedstawienia akcji zbyt zawiła. A jednak wciąga. Książka-paradoks. Dobra i niedobra jednocześnie. Mocne 6/10, ocierające się o naciągane 7/10.
Książka nieoczywista, a zarazem mało zaskakująca. Nadal nie jestem pewien, czy jest to powieść bardzo dobra, czy tylko udaje dobrą. Język naukowy wiarygodny, bohaterowie wiedzą więcej niż czytelnicy, a narrator nie prowadzi nikogo za rączkę i nie tłumaczy zawiłości uniwersum. To z jednej strony działa na wyobraźnię i buduje tajemniczość, ale z drugiej strony w pewnym...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10-19
2019-06-05
Czuć empatię autora do bohaterów. Widać, że Teodorczyk ich kocha. Książka ciepła, choć bezwzględna w opisie obyczajowych perwersji. Humor jest. Oryginalny język też. Czyta się szybko i dobrze. Udany debiut.
Czuć empatię autora do bohaterów. Widać, że Teodorczyk ich kocha. Książka ciepła, choć bezwzględna w opisie obyczajowych perwersji. Humor jest. Oryginalny język też. Czyta się szybko i dobrze. Udany debiut.
Pokaż mimo to2019-08-07
Coś co mogło być "Władcą Much" Goldinga w skali globalnej, stało się festiwalem durnoty. Im dalej, tym głupiej. Niektóre z charakterystycznych wątków i tropów autora, które rozwinął w późniejszych książkach, tutaj zaledwie raczkuje i to bardzo nieporadnie. Najgorsza książka Cixin Liu.
Coś co mogło być "Władcą Much" Goldinga w skali globalnej, stało się festiwalem durnoty. Im dalej, tym głupiej. Niektóre z charakterystycznych wątków i tropów autora, które rozwinął w późniejszych książkach, tutaj zaledwie raczkuje i to bardzo nieporadnie. Najgorsza książka Cixin Liu.
Pokaż mimo to2019-06-23
Projekt nihilistyczny ostatecznie upada wraz z premierą "Serotoniny". Co byłoby bystrą i satysfakcjonującą diagnozą świata na przełomie tysiącleci, w 2019 roku jest już tylko odmienianiem przez coraz nudniejsze przypadki własnych - i zdecydowanie dawnych - chwil olśnienia. Michel jako autor miał swoją dekadę, może trochę więcej - widział wówczas czysto i wyraźnie, diagnozował Europę bezbłędnie. Niestety, chyba aż za dobrze czuł się w roli wieszcza smutku i nie widział sensu aby poddać się terapii. Toteż na starość z błogością chorego nurza się we własnej depresji i broni jej niczym suka szczeniaki. Spojrzenie ma śnięte, zamglone. Brak żywych myśli ukrywa za ironią. Winy szuka w świecie zewnętrznym, kreując bohatera uszlachetnionego własnym tragizmem, który chciał dobrze, ale świat nie pozwolił. Bzdura. Michel stosuje znany wytrych nihilistyczny: za pomocą samoświadomości zyskuje dystans do własnego problemu, po czym gloryfikuje tę postawę, nie widząc że równocześnie betonuje się w chorobie. Styl wciąż urzeka. Czyta się dobrze. Takie inteligenckie czytadło, spóźnione o 20 lat.
Projekt nihilistyczny ostatecznie upada wraz z premierą "Serotoniny". Co byłoby bystrą i satysfakcjonującą diagnozą świata na przełomie tysiącleci, w 2019 roku jest już tylko odmienianiem przez coraz nudniejsze przypadki własnych - i zdecydowanie dawnych - chwil olśnienia. Michel jako autor miał swoją dekadę, może trochę więcej - widział wówczas czysto i wyraźnie,...
więcej mniej Pokaż mimo to2017
Autor naprawdę kocha ptaki i zaskakująco ciekawie potrafi o tym opowiadać.
Autor naprawdę kocha ptaki i zaskakująco ciekawie potrafi o tym opowiadać.
Pokaż mimo to2019-03-21
wszystko w porządku i na miejscu, nie ma się za bardzo do czego przyczepić, poza tym że czytam - i się nie wzruszam, mało mnie obchodzi to wszystko
wszystko w porządku i na miejscu, nie ma się za bardzo do czego przyczepić, poza tym że czytam - i się nie wzruszam, mało mnie obchodzi to wszystko
Pokaż mimo to2019-01-31
Powieść łotrzykowska spod gatunku płaszcza i szpady, gdzie orężem jest intelekt. Gubiłem się wielokrotnie podczas akcji - i co z tego, skoro: bohaterowie! Żywi, libidalni w swym człowieczeństwie, uroczo niedoskonali. W końcu książka, gdzie każdy - protagonista, antagonista, postać pierwszo i drugoplanowa - jest pełny wad, niezręczności, etc. A zawikłanie akcji koniec końców zostaje i tak zgrabnie domknięte. Można czytać na dwóch poziomach - metatekstualnym i po prostu jak powieść przygodowo-kryminalną. Obie metody działają. A pomysł, żeby we francuskie środowisko akademickie wpuścić postać komisarza o raczej centro-prawicowych poglądach, który przy okazji policyjnego śledztwa próbuje też rozwikłać, czym właściwie te lewaki się na tym kampusie zajmują - uważam za wybitny. A to dopiero początek powieści - potem jest wciąż na wysokim poziomie.
Powieść łotrzykowska spod gatunku płaszcza i szpady, gdzie orężem jest intelekt. Gubiłem się wielokrotnie podczas akcji - i co z tego, skoro: bohaterowie! Żywi, libidalni w swym człowieczeństwie, uroczo niedoskonali. W końcu książka, gdzie każdy - protagonista, antagonista, postać pierwszo i drugoplanowa - jest pełny wad, niezręczności, etc. A zawikłanie akcji koniec końców...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01-07
Książka nieudana. Autorka wpisuje się w popularny dziś nurt antynacjonalistyczny - nurt sam w sobie słuszny, lecz, niestety, Sigríður Hagalín Björnsdóttir czyni to w sposób prostacki i propagandowy. To książka która ponoć ma uderzać w propagandę - a sama jest propagandą. Boli przede wszystkim bardzo mechaniczne potraktowanie bohaterów - ich działania nie wynikają z wewnętrznego życia postaci, lecz woli (bądź jej braku) autorki. To marionetki na sznureczkach jej tezy, nie pełnokrwiści ludzie. Zachowują się tylko w ten sposób, by udowodnić tezę Sigríður, że w przypadku jakiegoś kryzysu każdemu społeczeństwu grozi widmo odradzającego się faszyzmu. Autorka jednak nie bierze pod uwagę faktu, że czasy się zmieniły, a potencjalny faszyzm XXI-wieczny różniłby się od faszyzmu XX-wiecznego. Uderza to szczególnie na przykładzie samego kryzysu, który Sigríður spreparowała na poczet zawiązania akcji - otóż pewnej nocy Islandia nagle traci kontakt z resztą świata i staje się wyspą samotną. Koncepcja całkiem fantastyczna i nawet ciekawa, lecz kompletnie niewykorzystana, ponieważ zamieszkujący karty powieści Sigríður bohaterowie w żaden sposób nie przejmują się metafizycznym charakterem tegoż incydentu. Nikt o tym nie myśli, nikt nie próbuje zrozumieć, co się stało. Wśród 300.000 ludzi ani jedna osoba się nad tym nie zastanawia. A przecież implikacje takiego metafizycznego zajścia są potencjalnie ogromne dla społeczeństwo, filozofii i ideologii. Toż to furtka dla wszelkich zjawisk nadprzyrodzonych i ruchów parareligijnych. Sigríður Hagalín Björnsdóttir woli jednak ograniczyć swoją tezę do prostego wniosku: głód zawsze rodzi faszyzm. Za łatwo, pani autorko, za łatwo.
Książka nieudana. Autorka wpisuje się w popularny dziś nurt antynacjonalistyczny - nurt sam w sobie słuszny, lecz, niestety, Sigríður Hagalín Björnsdóttir czyni to w sposób prostacki i propagandowy. To książka która ponoć ma uderzać w propagandę - a sama jest propagandą. Boli przede wszystkim bardzo mechaniczne potraktowanie bohaterów - ich działania nie wynikają z...
więcej mniej Pokaż mimo to2016
2018-12-29
To wciąż dzieło ważne - choć książka zdecydowanie najgorsza z dotychczasowych autora. Harari zaczyna się powtarzać, a lektura "21 lekcji" - szczególnie po "Homo Deusie" oraz "Sapiens" - zaczyna być rodzajem intelektualnego lenistwa. Myśli Harariego wciąż pozostają świeże, ważne i lekko opisane, być może dlatego tak smaczna jest to lektura. Raczej jednak przyjemna niż rewolucyjna. Co prawda Harari wciąż zadaje ciekawe pytania i wytłuszcza szczególnie ważkie problemy stojące przed współczesnymi ludźmi, jednak jego brak odpowiedzi wskazuje na pewną miałkość dalszych refleksji na ten temat. Refleksja już się dokonała w dwóch jego poprzednich książkach, teraz czas na wyjście do świata z jakąś propozycją. Tej jednak Harari czytelnikowi nie oferuje.
To wciąż dzieło ważne - choć książka zdecydowanie najgorsza z dotychczasowych autora. Harari zaczyna się powtarzać, a lektura "21 lekcji" - szczególnie po "Homo Deusie" oraz "Sapiens" - zaczyna być rodzajem intelektualnego lenistwa. Myśli Harariego wciąż pozostają świeże, ważne i lekko opisane, być może dlatego tak smaczna jest to lektura. Raczej jednak przyjemna niż...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11-11
To nie dramat, nie tragedia, ani powieść egzystencjalna, lecz najbardziej przerażający horror, jaki czytałem w życiu. Mistrzowsko skonstruowany bohater, rozpięty pomiędzy głupotą a dumą i idealizmem, dzięki precyzyjnej narracji autora, wywołuje w czytelniku wzorcową litość i trwogę. Pomysł, by walkę o godność człowieka opowiedzieć poprzez zmagania z biedą, buduje w powieści napięcie na każdej stronie. Jedna z nielicznych książek, która wywołuje bezwarunkowe łzawienie oczu. Nie polecam lektury osobom o aspiracjach literackich - istnieje duże prawdopodobieństwo, że zamiast pisać, wybiorą karierę w korporacji.
To nie dramat, nie tragedia, ani powieść egzystencjalna, lecz najbardziej przerażający horror, jaki czytałem w życiu. Mistrzowsko skonstruowany bohater, rozpięty pomiędzy głupotą a dumą i idealizmem, dzięki precyzyjnej narracji autora, wywołuje w czytelniku wzorcową litość i trwogę. Pomysł, by walkę o godność człowieka opowiedzieć poprzez zmagania z biedą, buduje w powieści...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-05-23
sens publikacji "Kronosa" jest porównywalny do sensu opublikowania czyichkolwiek wpisów do kalendarza w smartfonie
sens publikacji "Kronosa" jest porównywalny do sensu opublikowania czyichkolwiek wpisów do kalendarza w smartfonie
Pokaż mimo to2018-10-27
Pisać o tajemnicy - zawsze warto; ale najlepiej w sposób prosty i przejrzysty w formie, a tajemniczy w treści. W Exodusie natomiast Orbitowski zbyt mętnie prowadzi akcję, przez co trudno przebić się do bohatera.
Pisać o tajemnicy - zawsze warto; ale najlepiej w sposób prosty i przejrzysty w formie, a tajemniczy w treści. W Exodusie natomiast Orbitowski zbyt mętnie prowadzi akcję, przez co trudno przebić się do bohatera.
Pokaż mimo to2016-03
Rzadko kiedy książka nowatorska, przecierająca nowe szlaki, jest jednocześnie tak solidnie skonstruowana. Znaleźć przyjazną dla czytelnika formę do historii o mordercy - i jeszcze z empatią o mordercy opowiedzieć! - to prawdziwa sztuka.
Rzadko kiedy książka nowatorska, przecierająca nowe szlaki, jest jednocześnie tak solidnie skonstruowana. Znaleźć przyjazną dla czytelnika formę do historii o mordercy - i jeszcze z empatią o mordercy opowiedzieć! - to prawdziwa sztuka.
Pokaż mimo to2016
Książka potrzebna i niepotrzebna zarazem. Potrzebna - bo dyskusja na temat geopolityki w Polsce praktycznie nie istniała przed Jackiem Bartosiakiem. Niepotrzebna natomiast - bo całą treść, i to w lepszej formie, autor zaprezentował już wcześniej podczas wykładów dostępnych na Youtube. I znów potrzebna - bo jednak legitymizuje postać autora w oczach społeczeństwa, dzięki czemu z poziomu youtubera i niezależnego eksperta awansuje do wyższej ligi: pisarza i poważnego autorytetu. Lecz z drugiej strony chyba jednak wciąż nieco niepotrzebna - bo czytelnicy w większości rekrutują się z szeregów fanów i miłośników autora, którzy przecież omawiane kwestie znali już z jego wykładów, a książkę kupili nieco z fetyszu. I wreszcie - chyba jednak potrzebna - bo sprzedała się w astronomicznym nakładzie.
Na pewno książka mogłaby być napisana lepszym stylem, bo aktualny jest niechlujny. Treść i myśl autora pozostaje jednak niezmiennie na wysokim poziomie - nawet kiedy się powtarza.
Książka potrzebna i niepotrzebna zarazem. Potrzebna - bo dyskusja na temat geopolityki w Polsce praktycznie nie istniała przed Jackiem Bartosiakiem. Niepotrzebna natomiast - bo całą treść, i to w lepszej formie, autor zaprezentował już wcześniej podczas wykładów dostępnych na Youtube. I znów potrzebna - bo jednak legitymizuje postać autora w oczach społeczeństwa, dzięki...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10-16
Tylna okładka obiecuje intelektualną ucztę: islam, feminizm, konsumpcjonizm i klonowanie. Houellebecqq dokonuje tymczasem wolty i wskazane tematy faktycznie pojawiają się w książce (zbiorze esejów), jednak są raczej zasygnalizowane, niż pogłębione. Przyjemność z lektury wciąż duża, a literacki posiłek smaczny, lecz pozostawia niedosyt. Spodziewałem się dwóch dań - otrzymałem przystawkę.
Tylna okładka obiecuje intelektualną ucztę: islam, feminizm, konsumpcjonizm i klonowanie. Houellebecqq dokonuje tymczasem wolty i wskazane tematy faktycznie pojawiają się w książce (zbiorze esejów), jednak są raczej zasygnalizowane, niż pogłębione. Przyjemność z lektury wciąż duża, a literacki posiłek smaczny, lecz pozostawia niedosyt. Spodziewałem się dwóch dań -...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10-07
"Dzienniki" intelektualnie mnie stworzyły.
Biblia racjonalizmu i samoświadomości.
Dzieło wybitne.
"Dzienniki" intelektualnie mnie stworzyły.
Pokaż mimo toBiblia racjonalizmu i samoświadomości.
Dzieło wybitne.