-
ArtykułyBieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra FredryRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać278
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
-
ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
Biblioteczka
2011-03-10
2011-07-23
2011-01-01
2011-12-21
2011-11-19
2011-05-05
"Sekrety toskańskiej nocy" to pierwszy harlequin w moim życiu, jakiego przeczytałam. Jakie są moje odczucia po? Bynajmniej nie pozytywne. Mogę powiedzieć, że mierne.
Po pierwsze, paskudna okładka, która jest dla mnie ważna, kiedy czytam dany utwór. Wystarczyło trochę kreatywności, ale nie.
Po drugie, tytuł, co to w ogóle za tytuł? Bo 'on' odkrył sekret 'jej' nocy, o losie, co za żal. Nie podoba mi się.
Po trzecie, przewidywalna fabuła. Doskonale wiedziałam co się w końcu wydarzy, ale taki już chyba dramat romansów...
Po czwarte, nienawidzę głównej bohaterki.
Jedynym wielkim plusem, za którego ta książka dostała 2 gwiazdki był Zack. Świetnie wykreowana postać, jak na "coś takiego". Uwielbiam jego ironię i ten uśmieszek.
I to by było chyba wszystko, co chciałam powiedzieć.
"Sekrety toskańskiej nocy" to pierwszy harlequin w moim życiu, jakiego przeczytałam. Jakie są moje odczucia po? Bynajmniej nie pozytywne. Mogę powiedzieć, że mierne.
Po pierwsze, paskudna okładka, która jest dla mnie ważna, kiedy czytam dany utwór. Wystarczyło trochę kreatywności, ale nie.
Po drugie, tytuł, co to w ogóle za tytuł? Bo 'on' odkrył sekret 'jej' nocy, o losie,...
2011-07-29
Ha! Jestem z siebie dumna, po dwóch dniach męczarni dobrnęłam do końca "Ja wam pokażę!" i pomyśleć, że to zwykłe, babskie czytadło, rzekomo na kilka godzin... Jest to trzeci tom o Judycie, współczesnej kobiecie?, jej perypetiach miłosnych, wychowaniu dorosłej już córki. Nie rozumiem, dlaczego autorka miała chęć napisania czegoś takiego, na jej miejscu dałabym sobie spokój już po pierwszej części ("Nigdy w życiu!"). Rozważania bohaterki były w każdej książce prawie że takie same, nie opłacało się kłopotać tym wydawnictwa... Gadki Judyty działały mi na nerwy, no bo jak można przez 150 stron nadawać o wyjeździe ukochanego Adama, a następne 50 rozmyślać, czy napisać do niego list, żeby czasami nie pomyślał, że go kocha. Naprawdę, miałam dosyć głównej bohaterki, bo sama narobiła zamieszania, a miała do wszystkich pretensje, ech, nie lubię jej. Jedyne co mi się podobało, to nieliczne śmieszne fragmenty, Tosia i jej genialne przygotowania do matury oraz Adaś ze swoim pobłażliwym, szyderczym uśmieszkiem. Okładka również mi się nie podoba, a to ma duże znaczenie, przynajmniej dla mnie. Sama nie wiem, czy polecić tę książkę, czy nie... Zresztą, nie, nie warto jej czytać, szkoda czasu, lepiej wybrać coś w podobnym stylu, lecz o niebo lepiej napisanego.
Ha! Jestem z siebie dumna, po dwóch dniach męczarni dobrnęłam do końca "Ja wam pokażę!" i pomyśleć, że to zwykłe, babskie czytadło, rzekomo na kilka godzin... Jest to trzeci tom o Judycie, współczesnej kobiecie?, jej perypetiach miłosnych, wychowaniu dorosłej już córki. Nie rozumiem, dlaczego autorka miała chęć napisania czegoś takiego, na jej miejscu dałabym sobie spokój...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-07-26
2011-07-26
"Imieniny" to już 12 część wciąż (że tak powiem) modnej serii. Tym razem na pierwszym planie pojawiła się Róża Pyziak - córka Gabrysi. Z bólem muszę stwierdzić, że cała Jeżycjada traci na wartości przez takie wypociny jak to, czy "Córka Robrojka", po której przeczytaniu miałam nadzieję, że to chwilowy zastój weny twórczej autorki ze względu na małe powiązania rodzinne z Borejkami, ale nie... "Imieniny" mimo tejże genialnej rodziny wydawały się najzwyczajniej w świecie nudne. Jedynym, co ratowało książkę, było wprowadzenie postaci z pierwszych tomów, które były i wciąż są oryginalne, niepowtarzalne. Jak dobrze, że pojawił się Jurek (ach, ach!), czy nadszczery i wręcz dziecinny Bernard, oni w jakimś stopniu podnieśli wartość tej książki i tylko dzięki nim uznałam tę książkę za średnią. Mam nadzieję, że dalsze tomy będą lepsze od "Imienin"...
"Imieniny" to już 12 część wciąż (że tak powiem) modnej serii. Tym razem na pierwszym planie pojawiła się Róża Pyziak - córka Gabrysi. Z bólem muszę stwierdzić, że cała Jeżycjada traci na wartości przez takie wypociny jak to, czy "Córka Robrojka", po której przeczytaniu miałam nadzieję, że to chwilowy zastój weny twórczej autorki ze względu na małe powiązania rodzinne z...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-07-22
2011-07-21
2011-07-20
2011-07-19
2011-06-14
2011-06-14
2011-05-22
Kolejne wypociny Coelha, jakie czytałam. "Na brzegu... itd." to błaha, pseudofilozoficzna gadanina o religii, wierze, nadziei, która muszę przyznać, miała ciekawe fragmenty (choć nieliczne), lecz mimo to była niemiłosiernie nudna. Wiem, sama sobie zaprzeczam, ale każdy kto czytał to "dzieło", powinien zrozumieć, o co mi chodzi. Kolejnym żałosnym elementem tej książki jest główna bohaterka... Oj, jak mi jej żal. O tytule wcale się nie będę wypowiadać, bo szkoda czasu. Książka ogółem zasługuje na ocenę dwa z minusem. Nie polecam z całą pewnością.
Kolejne wypociny Coelha, jakie czytałam. "Na brzegu... itd." to błaha, pseudofilozoficzna gadanina o religii, wierze, nadziei, która muszę przyznać, miała ciekawe fragmenty (choć nieliczne), lecz mimo to była niemiłosiernie nudna. Wiem, sama sobie zaprzeczam, ale każdy kto czytał to "dzieło", powinien zrozumieć, o co mi chodzi. Kolejnym żałosnym elementem tej książki jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-05-08
2011-05-03
2011-05-01
"Hobbit" to mój pierwszy kontakt z tolkienowskim światem, czy jest czymś pozytywnym? Sama nie wiem.
Nie jestem wielbicielką fantastyki, ale bardzo chciałam sprawdzić, czy Tolkien rzeczywiście jest tak wspaniały, jakim go sławią... Mimo, że z początku niechętnie podchodziłam do czytania tej pozycji, z czasem wciągnęła mnie i po zamknięciu czułam lekki niedosyt.
Hobbit to stworzenie mniejsze od krasnoluda, jego największą umiejętnością jest bezszelestne poruszanie się. Bilbo Baggins jest głównym bohaterem utworu Tolkiena - bardzo sympatyczny, uczciwy i przede wszystkim lojalny "gościu". Bilbo na pierwszy rzut oka był dla mnie tchórzliwym leniem, który tylko je, śpi i boi się o własne cztery litery, ale myliłam się i mówię PRZEPRASZAM wielkimi literami. Baggins to oczywiście moja ulubiona postać tego dzieła.
Przejdźmy do krasnoludów. Autor nadał każdemu cechy wrywające się w pamięć, dzięki czemu zapamiętałam każdego z nich. Najmniej polubiłam Thorina, syna Thraina, a wnuka Throra, Króla spod Góry, był jakiś taki fałszywy? Natomiast najbardziej charakterystycznym z trzynastu był Bombur - gruby Bombur, he he.
Tolkien zasługuje na wielki szacunek za wykreowanie tak barwnych postaci.
Czas na fabułę. Mimo, że składa się z jednego wątku jest bardzo rozbudowana i kolejne brawa dla autora za kreatywność. Jedyne co mnie denerwowało, to dłuugie opisy, pewnie jak większość z czytelników.
Ogólnie rzecz biorąc, "Hobbit" przypadł mi do gustu i na pewno sięgnę po inne książki autora, mając nadzieję, że się nie zawiodę. Utwór niósł ze sobą pewne przesłanie, dotyczące nawet współczesnych czasów, jednak nie zdradzę go.
Teraz, po analizie mogę bez wahania powiedzieć, że to był znakomity początek moich przygód w tolkienowskim świecie. Bez wątpienia mogę polecić Wam tę książkę.
"Hobbit" to mój pierwszy kontakt z tolkienowskim światem, czy jest czymś pozytywnym? Sama nie wiem.
Nie jestem wielbicielką fantastyki, ale bardzo chciałam sprawdzić, czy Tolkien rzeczywiście jest tak wspaniały, jakim go sławią... Mimo, że z początku niechętnie podchodziłam do czytania tej pozycji, z czasem wciągnęła mnie i po zamknięciu czułam lekki niedosyt.
Hobbit to...
2011-04-18
Tak, zaczęło się od "Latarnika" (szkolnej lektury), a że nie lubię zostawiać niedokończonych książek, postanowiłam przeczytać wszystkie opowiadania Sienkiewicza. Po wielu trudach, wyrzeczeniach i mękach dobrnęłam do końca. No cóż, nie przepadam za literaturą naszego noblisty. Zresztą nie tyle jest tu winien styl pisarski, co tematyka - patriotyzm, patriotyzm, patriotyzm...
Oczywiście mogłabym opisać każdą nowelę po kolei, ale w jakim celu? Jeszcze bym coś zaspoilerowała i przyszli czytelnicy straciliby chęć poznawania tejże odkrywczej i jakże pouczającej lektury. Nie, nie mogę Wam tego zrobić... Dlatego też ocenię najlepszy i najgorszy według mnie utwór.
Na pierwszym miejscu będzie oczywiście "Latarnik", mimo swej tematyki. Jedyna chyba nowela, w której poznałam całe życie głównego bohatera, a może nawet się do niego przywiązałam? Ciekawie opowiedziana historia starego człowieka bardzo wciąga i w jakiś sposób uczy nas szacunku do kraju.
Natomiast najgorszym "krótkim dziełem" pisarza z całą pewnością jest "Z pamiętnika poznańskiego nauczyciela". Nie będę się długo nad nim rozwodziła,bo po prostu nie warto. Powiem tylko tyle, że po dwóch stronach czytania, oczy mi się zamykały i rozumiem jeżeli byłby to wieczór, ale nie, była godzina 13 z minutami... Poza tym, puenta nie przemówiła do mnie szczególnie.
Podsumowując, nowele i opowiadania Sienkiewicza nie przekonały mnie do krótkich utworów, a jeszcze bardziej zniechęciły.
Tak, zaczęło się od "Latarnika" (szkolnej lektury), a że nie lubię zostawiać niedokończonych książek, postanowiłam przeczytać wszystkie opowiadania Sienkiewicza. Po wielu trudach, wyrzeczeniach i mękach dobrnęłam do końca. No cóż, nie przepadam za literaturą naszego noblisty. Zresztą nie tyle jest tu winien styl pisarski, co tematyka - patriotyzm, patriotyzm,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zabrałam się za tę książkę już dawno, dawno temu i mimo licznych powrotów nie dałam rady jej ukończyć. Przeczytałam ponad połowę, najbardziej przypadły mi do gustu "Małpa" i "Bunt Kaina", tytułowa małpa przerażała mnie (nie mogłam zasnąć z myślą, że może jakaś zabawka ożyć, aż wstyd się przyznać :)), a drugie opowiadanie poruszyło i skłoniło do przemyśleń. Najdłuższa "Mgła" była jak dla mnie nadto nierealna, ale chwilami wciągająca, chętnie obejrzałabym ekranizację.
Nie mam pojęcia czy polecić tę książkę, czy może lepiej nie, żeby potem ktoś sobie nie pluł w brodę, jak się nie spodoba. Nie jestem wielką fanką tworów horroropodobnych, a tu niektóre się ciągnęły i ciągnęły niczym papier toaletowy. Nawiązując do papieru toaletowego, wydanie zupełnie nie przypadło mi do gustu przez kartki grubości wcześniej wspomnianego papieru i czcionkę wielkości maczka, która strasznie męczyła oczy...
W zasadzie można sięgnąć po "Szkieletową załogę" i sprawdzić jak się podoba, bo niektóre opowiadania są naprawdę godne polecenia.
Zabrałam się za tę książkę już dawno, dawno temu i mimo licznych powrotów nie dałam rady jej ukończyć. Przeczytałam ponad połowę, najbardziej przypadły mi do gustu "Małpa" i "Bunt Kaina", tytułowa małpa przerażała mnie (nie mogłam zasnąć z myślą, że może jakaś zabawka ożyć, aż wstyd się przyznać :)), a drugie opowiadanie poruszyło i skłoniło do przemyśleń. Najdłuższa "Mgła"...
więcej Pokaż mimo to