-
ArtykułyTak kończy się świat, czyli książki o końcu epokiKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant25
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać424
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
Biblioteczka
2020-08-06
2017-11-08
2019
2020-05-18
2019-08-13
2017-08-04
oczytanapanna.blogspot.com/2017/08/18-kazda-nowa-rzecz-wydaje-sie-straszna.html
Ostatnio wspominałam swoją pierwszą książkę erotyczną, którą wypożyczyłam z biblioteki, nie zdając sobie sprawy, o czym tak naprawdę jest. Miałam szczęście, ponieważ trafiłam na wspaniałą trylogię Kusziela. Gdybym jednak przeczytała wtedy ,,Przebudzenie śpiącej królewny”, zdecydowanie zniechęciłabym się do tego typu książek. Do jej zakupu skłonił mnie baśniowy tytuł, świetny opis i intrygująca okładka. Spodziewałam się czegoś więcej, a dostałam scenariusz słabego porno.
Cała historia zaczyna się od przebudzenia księżniczki, która spędziła we śnie niemal 100 lat. Tutaj jednak wszystko jest bardziej realistyczne, a książę, widząc śpiącą piękność, nie może się oprzeć i kradnie dziewczynie dziewictwo, co natychmiast ją wybudza. Od tego momentu Różyczka, bo tak nasza księżniczka ma na imię, należy do królewicza, który zabiera ją do swojego zamku. Dziewczyna cały czas pozostaje naga i w każdej mijanej wiosce zostaje zaprezentowana mieszkańcom, którzy mogą ją podziwiać. Prawdziwym wyzwaniem będzie jednak życie w zamku, gdzie staje się zwykłą niewolnicą, a kary cielesne są na porządku dziennym.
Szczerze mówiąc, to czytając tę książkę, miałam wrażenie, że autorka napisała ją tylko po to, aby podzielić się z innymi swoimi fantazjami erotycznymi. Kreacja bohaterów była beznadziejna. W ogóle nie wiadomo dlaczego Różyczka zachowuje się tak, jak się zachowuje. Jedyną postacią, którą lepiej poznajemy, jest książę Aleksy, ale tylko dlatego, że opowiada swoją historię i jest najbardziej realistyczny, a jego reakcje są prawdziwe. Niestety, jeśli chodzi o fabułę, to o ile na początku coś się działo, to później wszystko zginęło pod dość wulgarnymi opisami seksu.
Mimo wszystko książkę przeczytałam. Jest to zasługą autorki, która świetnie pisze. Bardzo podobało mi się, że pomimo tego specyficznego rodzaju treści, jakim jest powieść erotyczna, wciąż została zachowana baśniowa stylistyka. Głównie za to przyznałam książce aż tak wysoką ocenę. Jak na razie to była moja pierwsza powieść od Anne Rice, ale z pewnością sięgnę po coś jeszcze i z pewnością będzie to bardziej ambitny tytuł.
oczytanapanna.blogspot.com/2017/08/18-kazda-nowa-rzecz-wydaje-sie-straszna.html
Ostatnio wspominałam swoją pierwszą książkę erotyczną, którą wypożyczyłam z biblioteki, nie zdając sobie sprawy, o czym tak naprawdę jest. Miałam szczęście, ponieważ trafiłam na wspaniałą trylogię Kusziela. Gdybym jednak przeczytała wtedy ,,Przebudzenie śpiącej królewny”, zdecydowanie...
2017-08-18
oczytanapanna.blogspot.com/2017/08/ogien-i-lod-potrafiy-w-jakis.html
Po niemal całym miesiącu zmagań nareszcie udało mi się dopiąć swego i przeczytać całą sagę Zmierzchu. Seria ta ma swoje lepsze i gorsze chwile. Do wybitnych nie należy, ale dla mnie jest to coś kultowego. ,,Przed świtem" od zawsze było moją ulubioną częścią i tak pozostało do tej chwili.
Ostatni tom historii Edwarda i Belli zaczyna się od uroczystości zaślubin. Sielankowy miesiąc miodowy zostaje nagle przerwany przez coś, czego nikt się nie mógł spodziewać. Bella zaszła w ciążę, a dziecko, które w niej rosło, powoli odbierało jej życie. Cullenowie pierwszy raz podzielili się. Część stanęła po stronie dziewczyny, a część chciała ocalić jej życie i zabić płód. U wilkołaków sprawy również się pokomplikowały. Jacob zbuntował się przeciwko Samowi i odszedł ze sfory, co wywołało kolejne podziały. Gdy wydaje nam się, że wszystko jest już w porządku, kolejny z pozoru nic nieznaczący incydent stawia świat Belli do góry nogami. Tym razem jednak nie chodzi o nią, a o jej ukochane dziecko, za które oddałaby życie i prawdopodobnie będzie musiała to zrobić, a wraz z nią reszta jej nowej rodziny.
Czytając ,,Zmierzch" doszłam do jednego wniosku. Autorka miała dosyć dobry pomysł na całą serię, jednak do głównej akcji wplata zbyt dużo niepotrzebnych scen, oszczędzając np. na opisie postaci czy miejsc. Przez to sama historia wydaje się płytka i bez wyrazu. Ostatnia część pod tym względem jest nieco lepsza niż pozostałe, ale tylko dlatego, że przez poprzednie 3 tomy towarzyszymy bohaterom i przez to, chcąc nie chcąc, poznajemy ich. Wielkim plusem tej książki jest na pewno Księga Jacoba. Jego punkt widzenia to coś, co nadaje całej historii lekkości i pozwala spojrzeć na główne postacie krytycznym okiem.
Często spotykam się z opiniami, że ,,Przed świtem" mówi jedynie o aborcji i utracie duszy, jeśli uprawia się seks przed ślubem. Może i rzeczywiście tak jest, ale skoro autorka wyznaje takie zasady, to według mnie nie ma nic złego w tym, że zamieściła swoje przekonania w swojej książce. Nie jest to całą istotą tej historii, a jeśli ktoś uważa inaczej, to wydaje mi się, że ma spojrzenie spaczone przez ówczesne czasy i politykę.
Wróćmy jednak do samej treści. Mimo braku czasu połowę pochłonęłam zaledwie w 3 dni. Co takiego się stało, że przeczytanie tych 719 stron zabrało mi aż dwa tygodnie? Otóż w momencie, gdy akcja powinna stać się najciekawsza, wszystko nagle zatrzymało się w miejscu. Dopiero pod koniec znów się wciągnęłam, ale i tak druga połowa mocno mnie rozczarowała. Może było to spowodowane nagłym przeskokiem z myśli pogodnego i racjonalnego Jacoba, do myśli obwiniającej się o wszystko i denerwującej Belli. Przyczyny niestety nie znam, ale gdyby wyciąć kawałek tej książki, cała historia zdecydowanie zasługiwałaby na lepszą ocenę niż 5.
oczytanapanna.blogspot.com/2017/08/ogien-i-lod-potrafiy-w-jakis.html
Po niemal całym miesiącu zmagań nareszcie udało mi się dopiąć swego i przeczytać całą sagę Zmierzchu. Seria ta ma swoje lepsze i gorsze chwile. Do wybitnych nie należy, ale dla mnie jest to coś kultowego. ,,Przed świtem" od zawsze było moją ulubioną częścią i tak pozostało do tej chwili.
Ostatni tom...
2017-09-23
oczytanapanna.blogspot.com/2017/09/robiam-to-juz-wiele-razy-zamykaam-oczy.html
Ostatnio miałam naprawdę niewiele czasu na czytanie. Zaczęłam jednak ,,Intruza", bardzo zachęcona pozytywnymi komentarzami. Możliwe, że oczekiwałam od tej książki zbyt wiele, ponieważ czuję się bardzo zawiedziona. Stephenie Meyer nie jest wybitną pisarką, a ta powieść to kolejny dowód na to.
Akcja ,,Intruza" dzieje się na Ziemi, która została przejęta przez istoty zwane Duszami. Wszczepiane w ludzkie ciała, całkowicie je przejmują, wypierając i niszcząc tym samym świadomość człowieka. Melanie jest jednym z niewielu ocalałych ludzi. Niestety zostaje złapana i w jej ciało zostaje wszczepiona dusza o imieniu Wagabunda. Świadomość dziewczyny jednak nie znika i obie próbują przetrwać w jednym ciele. Wkrótce odkrywają, że jest to możliwe tylko wtedy, gdy zaczną współpracować.
Muszę przyznać, że zanim zabrałam się za książkę, obejrzałam ekranizację. Film nie jest wybitny, ale oglądało się go dosyć przyjemnie. Jeśli chodzi o książkę, to niestety nie udało mi się jej dokończyć. Przeczytałam 1/4 i byłam tak znudzona, że uznałam to za stratę czasu, bo po prostu przysypiałam w trakcie czytania. Nie przytrafia mi się to zbyt często, a fakt, że science fiction nie jest moim ulubionym gatunkiem, jeszcze bardziej mnie zniechęcił do dalszego czytania.
Sam pomysł na książkę uważam za bardzo ciekawy. Jest to coś zupełnie innego niż saga Zmierzch, a przedstawienie dwóch osób i różnych świadomości w jednym ciele, to coś niecodziennego, z czym zazwyczaj nie spotykamy się w literaturze. Co jednak stało się z tak dobrze rokującą historią? Specjalność Stephenie Meyer - kiepski wątek miłosny i brak konkretnej akcji. Nie chcę spoilerować, ale śmiało mogę stwierdzić, że wszystko jest strasznie rozmemłane. Książki tego typu powinny mieć zwartą i szybką akcję, której tutaj zdecydowanie zabrakło. Ponadto same postacie były bez wyrazu. Czytając, odniosłam wrażenie, że autorka na siłę stara się pokazać różnicę między Wagabundą, a Melanie, przez co ich zachowanie nie jest wiarygodne, a niektóre decyzje kompletnie bez sensu.
Książka miała być skierowana do starszych czytelników, jednak jak dla mnie jest to kolejna powieść mająca zastąpić ,,Zmierzch". Film wyszedł całkiem nieźle i zachęca do zapoznania się z oryginalną historią, ale czy warto? Ja uważam, że straciłam czas, ale są osoby, które twierdzą, że ta książka skłoniła ich do przemyśleń i pokazała inny punkt widzenia. Wydaje mi się, że najlepiej samemu się przekonać.
oczytanapanna.blogspot.com/2017/09/robiam-to-juz-wiele-razy-zamykaam-oczy.html
Ostatnio miałam naprawdę niewiele czasu na czytanie. Zaczęłam jednak ,,Intruza", bardzo zachęcona pozytywnymi komentarzami. Możliwe, że oczekiwałam od tej książki zbyt wiele, ponieważ czuję się bardzo zawiedziona. Stephenie Meyer nie jest wybitną pisarką, a ta powieść to kolejny dowód na...
2017-06-26
oczytanapanna.blogspot.com/2017/07/cena-wspomnien-jest-wspomnienie-smutku.html
,,Jestem numerem cztery” intryguje każdą swoją częścią. Opis, okładka, nawet zwiastun ekranizacji sugerują coś, co przeniesie nas do innego świata, z którego ciężko będzie się oderwać. Niestety sama książka po kilku rozdziałach zaczęła mocno rozczarowywać. O ile sam wstęp był jeszcze ciekawy i zachęcający, tak później efekt słabł, by zostawić po sobie rozczarowanie.
W książce śledzimy losy młodego, na pozór zwykłego chłopaka. Prawdą jest jednak, że pochodzi on z innej planety - Lorien, która została brutalnie zniszczona. Wraz z dziewiątką innych dzieci i ich opiekunów przybyli na Ziemię, aby ukryć się przed ścigającymi ich napastnikami. Udało im się przeżyć tak długo, ponieważ można ich zabić jedynie w ustalonej kolejności. Nietrudno się domyślić, że nasz główny bohater jest numerem cztery, a trzy pierwsze osoby nie żyją. Do tej pory skutecznie uciekał, ale nigdy wcześniej nie miał nikogo, dla kogo mógłby zostać.
Już od początku rzucił mi się w oczy sposób, w jaki książka jest napisana. Wydaje się, że autor chciał stworzyć coś, co będzie przywodziło na myśl dziennik i gdyby było to dobrze wykonane, książka zyskałaby świetny klimat. Niestety nie udało się to, podobnie jak cała realizacja pomysłu, który był naprawdę świetny i miał duży potencjał. Niektóre sceny bronią się same, ale zazwyczaj znajdzie się coś, co je psuje jak na przykład absurdalne i nielogiczne zachowanie niektórych bohaterów.
Przede wszystkim mam tu na myśli Sarę. O ile Sam był na swój sposób uroczy i jego decyzje oraz dziwactwa miały uzasadnienie, tak jej postać była dla mnie kompletnie bez sensu. Możliwe, że autor chciał stworzyć delikatną i oddaną kobietę, ale niestety wyszła mu tylko pusta i niemyśląca lalka, która sprawia wszystkim jedynie problemy. Jej związek z głównym bohaterem i jego oddanie wobec niej, to dla mnie po prostu kpina.
Mimo wszystko były fragmenty, które naprawdę mnie wciągały. Akcja ma odpowiednie tempo, przez co nie da się nudzić przy tej książce. Chyba że przewidzi się zakończenie, tak jak było w moim przypadku. Ogólnie to pomysł był niezły. Z wykonaniem nieco gorzej, ale myślę, że książka znajdzie swoich zwolenników.
oczytanapanna.blogspot.com/2017/07/cena-wspomnien-jest-wspomnienie-smutku.html
,,Jestem numerem cztery” intryguje każdą swoją częścią. Opis, okładka, nawet zwiastun ekranizacji sugerują coś, co przeniesie nas do innego świata, z którego ciężko będzie się oderwać. Niestety sama książka po kilku rozdziałach zaczęła mocno rozczarowywać. O ile sam wstęp był jeszcze ciekawy i...
2017-07-25
oczytanapanna.blogspot.com/2017/07/kochaam-go-kochaam-o-wiele-bardziej-niz.html
Zawsze uważałam, że najgorszą częścią sagi jest Księżyc w nowiu. Kolejny raz zmieniam zdanie, a Zaćmienie ląduje na mojej liście najnudniejszych książek. Wydaje mi się, że autorka nie miała pomysłu, a chciała być oryginalna i nie stworzyć trylogii, tylko czterotomową sagę. Ot moja mała teoria na powstanie Zaćmienia. Do prawdy nie jest jej daleko, ponieważ gdyby usunąć tę część, historia nic by na tym nie straciła.
Teraz wypadałoby, abym powiedziała co nieco, o czym Zaćmienie jest. Otóż jest o wszystkim i o niczym. Tak naprawdę przez 500 stron czytamy o wielce poważnych i trudnych rozterkach Belli dotyczących uczuć do Edwarda i Jacoba. Akcja zaczyna się przy ostatnich 60 stronach, kiedy trwa bitwa z nowonarodzonymi. Niestety relacja z tych wydarzeń jest naprawdę skąpa, więc tak naprawdę cała akcja omija czytelnika.
Postanowiłam, że w te wakacje przeczytam wszystkie części Zmierzchu i o ile do tej pory szło mi nawet nieźle, to przy tej części zastanawiałam się, czy jednak sobie nie odpuścić. Rzadko kiedy po przeczytaniu książki czuję się, jakbym straciła czas. Jedyne, co mogę powiedzieć to, że teraz mogę z czystym sumieniem przeczytać ostatnią część.
Chciałabym móc napisać coś więcej, ale tak naprawdę nie ma o czym. Wszystko, co się tutaj działo, można było zmieścić na 100 stronach. O bohaterach też nie warto pisać, bo bez sensu jest się powtarzać. Jeśli planujesz przeczytać Sagę Zmierzch, to z czystym sercem możesz odpuścić sobie trzecią część.
oczytanapanna.blogspot.com/2017/07/kochaam-go-kochaam-o-wiele-bardziej-niz.html
Zawsze uważałam, że najgorszą częścią sagi jest Księżyc w nowiu. Kolejny raz zmieniam zdanie, a Zaćmienie ląduje na mojej liście najnudniejszych książek. Wydaje mi się, że autorka nie miała pomysłu, a chciała być oryginalna i nie stworzyć trylogii, tylko czterotomową sagę. Ot moja mała teoria...
2017-07-12
oczytanapanna.blogspot.com/2017/07/w-koncu-wszyscy-zabijaja-wszyscy.html
Przy wyborze książki staram nie kierować się okładką, ale opisem i recenzjami. W praktyce bywa różnie i czasami wychodzę na tym dobrze, a czasami źle. Niestety takiego rozczarowania dawno nie doświadczyłam. Mam w zwyczaju kończyć czytanie książek, nawet tych kiepskich, więc kiedy nie jestem w stanie przebrnąć nawet przez stronę więcej, coś musi być na rzeczy. Kiedyś wypożyczyłam ową powieść z biblioteki, porzuciłam ją mniej więcej na 30 stronie, a następnie dokładnie wymazałam z pamięci, przez co kilka lat później, zachęcona świetnym opisem, kupiłam ją. Dopiero w trakcie czytania przypomniałam sobie wszystko, ale było już za późno i niestety postanowiłam dać jej drugą szansę.
W książce śledzimy poczynania czterech bohaterów - Jacka, Stephanie, Leslie i Randy'ego. Obie pary miały wypadek w lesie i trafiają do starego, przydrożnego zajazdu. Właściciele okazują się co najmniej dziwni, a już niedługo potem dowiadujemy się, że mają problem z miejscowym psychopatą-mordercą, niejakim panem Whitem. Więzi ich w domu i przedstawia 3 zasady, które sprowadzają się do tego, że muszą dać mu ciało jednej osoby, a on nie zabije reszty. Niedługo potem oczywiście się rozdzielają i próbują przeżyć, podejmując przy tym irracjonalne decyzje, jak na prawdziwego bohatera taniego horroru przystało. Nie zabrakło również mrocznej piwnicy, do której nie można schodzić, ale i tak wszyscy w niej wylądowali. Ogółem książka poraża oryginalnością.
Dałam radę przeczytać połowę i czułam się przy tym, jakbym oglądała kiczowaty, amerykański horror. Nie byłoby to nawet takie złe, gdyby nie bardzo chaotyczny sposób napisania książki. Czasami czytałam jedną stronę dwa razy, ponieważ mój mózg automatycznie się wyłączał. Co prawda widać było, że autorzy próbują jakoś zbudować postacie i relacje między nimi, ale niestety z marnym skutkiem. Wszystko czytałam ciągiem i nie poczułam żadnych emocji, nawet w chwilach wielkiego napięcia.
Uważam, że książka miała potencjał. Może i motyw nawiedzonego domu i psychopatów jest nieco oklepany, ale jeśli coś jest dobrze napisane, to zawsze się sprzeda i znajdzie swoich fanów. Spodziewałam się dostać lekką powieść grozy, a skończyłam czytając bardzo kiepski scenariusz, bardzo kiczowatego filmu.
oczytanapanna.blogspot.com/2017/07/w-koncu-wszyscy-zabijaja-wszyscy.html
Przy wyborze książki staram nie kierować się okładką, ale opisem i recenzjami. W praktyce bywa różnie i czasami wychodzę na tym dobrze, a czasami źle. Niestety takiego rozczarowania dawno nie doświadczyłam. Mam w zwyczaju kończyć czytanie książek, nawet tych kiepskich, więc kiedy nie jestem w stanie...
2017-07-04
oczytanapanna.blogspot.com/2017/07/twoj-zapach-jest-dla-mnie-jak-narkotyk.html
Prawie 10 lat temu przeczytałam swoją pierwszą książkę. Do tej pory pamiętam, jak nie mogłam powstrzymać się od dokończenia rozdziału, potem następnego i tak aż do późnej nocy. Tą książką był właśnie ,,Zmierzch". Wtedy też zakiełkowała we mnie miłość do literatury i za to jestem jej ogromnie wdzięczna. Darząc serię sentymentem, postanowiłam ją odświeżyć. Osobom o podobnym pomyśle zdecydowanie to odradzam!
Na samym początku poznajemy Bellę Swan, dziewczynę przeprowadzającą się ze słonecznego Phoenix do deszczowego Forks. Jej rodzice przedstawieni są jako duże dzieci, którymi dziewczyna musi się zajmować, bo bez niej sobie nie poradzą. Co z tego, że przez większość życia mieszkała z matką, a później z ojcem, przecież nie bez niej zginą. W nowej szkole zauważa rodzinę Cullenów, którą jest zafascynowana (momentami mam wrażenie, że niezdrowo), a szczególnie tajemniczym Edwardem. Chłopak jest wobec niej wręcz wrogi, mimo tego, że się nie znają. Ostatecznie okazuje się, że jedynie udawał. Tak naprawdę jest w niej na zabój (dosłownie!) zakochany, a wraz z całą rodzinką co weekend spija krew ze słodkich zwierzątek. Cullenowie są wampirami! Niesamowity zapach krwi Belli niestety nie przyciąga jedynie Edwarda.
Książka zdecydowanie zachwyci dziewczynkę w wieku około 11 lat. Napisana jest infantylnym językiem i opowiada prostą, acz magiczną i inspirującą historię zakazanej miłości. Kiedyś byłam tym oczarowana, a teraz jedynie rozczarowana. Pamiętając swoje zafascynowanie Edwardem, liczyłam na podobne emocje. Niestety postać ta jest zupełnie bez wyrazu. Kiedyś oburzałam się na takie słowa, jednak teraz z bólem serca przyznaję im rację. Sama Bella, którą przecież powinniśmy znać najlepiej, wydaje się bardzo płytka i nijaka. Najgorsze jest to, że nie wzbudza w czytelniku żadnych emocji, a na pozór romantyczne teksty wywołują jedynie śmiech.
Jeśli chodzi o akcję, to bardzo ciężko zaczynało mi się czytać. Przez moment zastanawiałam się, czy dam radę dokończyć powieść. Nie wiem jednak, czy to dlatego, że przyzwyczaiłam się do prostego stylu Meyer, czy rzeczywiście akcja stała się ciekawsza, ale od połowy książki wciągnęłam się i dość szybko doczytałam ją do końca. Sam pomysł na miłość nastolatki i wampira uważam za bardzo dobry. Niestety autorka nie potrafiła wykorzystać go w pełni i dobrze zrealizować. Co jest przyczyną? Bez wątpienia brak zdolności pisarskich. Czytałam wiele młodzieżówek, z bardzo prostą fabułą, ale tak dobrze, lekko i przyjemnie napisanych, że chciało się więcej. Tutaj niestety pozostał mi tylko niesmak.
Ogólnie rzecz biorąc, książka zadowoli niewymagającego czytelnika, który dopiero rozpoczyna swoją przygodę z literaturą. Osobom starszym i oczekującym czegoś na poziomie wyższym niż przeciętne fanfiction zdecydowanie odradzam.
oczytanapanna.blogspot.com/2017/07/twoj-zapach-jest-dla-mnie-jak-narkotyk.html
Prawie 10 lat temu przeczytałam swoją pierwszą książkę. Do tej pory pamiętam, jak nie mogłam powstrzymać się od dokończenia rozdziału, potem następnego i tak aż do późnej nocy. Tą książką był właśnie ,,Zmierzch". Wtedy też zakiełkowała we mnie miłość do literatury i za to jestem jej ogromnie...
2017-07-07
oczytanapanna.blogspot.com/2017/07/byam-niczym-osamotniony-ksiezyc.html
Zawsze uważałam, że druga część ,,Zmierzchu" jest najgorsza ze wszystkich. Przede wszystkim dlatego, że Edward nie gra w niej głównej roli. Za Jacobem jakoś nie przepadałam i oto kolejny dowód na to, jak gusta się zmieniają.
Edward wciąż obwinia się, że nie zapewnił Belli dostatecznego bezpieczeństwa i naraził na atak wampira. Mimo wszystko ich wspólne życie układa się idealnie. Sytuacja zmienia się podczas urodzin dziewczyny, kiedy przypadkowo rani się w palec, a Jasper próbuje ją zabić. Wtedy też Edward postanawia opuścić Bellę. Wywołuje to u niej głęboką depresję, a jedynym lekarstwem okazuje się stary przyjaciel Jacob. Niedługo potem dziewczyna dowiaduje się, że i on nie jest tylko zwykłym człowiekiem.
Spodziewałam się, że przy tej części będę się nudzić, a prawda jest taka, że czytało mi się ją przyjemniej niż pierwszą. Może to dlatego, że przyzwyczaiłam się do kiepskiego stylu pisania Meyer albo autorka wzięła udział w jakimś kursie pisarskim. Poza nudnymi opisami histerii Belli, które stanowiły 3/4 książki i były mocno przesadzone, nawet się wciągnęłam.
Pierwszy raz polubiłam Jacoba. Co prawda jego zachowanie było dla mnie czasami nielogiczne, ale całkiem miły z niego chłopak. Edward natomiast jeszcze bardziej utwierdził mnie w przekonaniu, że kawał z niego buraka i tyle. Bella jak to Bella - nic ciekawego. Liczyłam, że przez głębokie emocje, które odczuwała główna bohaterka, lepiej ją poznamy. Wszystko było jednak takie płytkie i sztuczne, że momentami miałam dość.
Ostatecznie tę część porównałabym do pierwszej. Jest może od niej odrobinę lepsza, ale nie jest to lektura, która na długo zapada w pamięć. No, chyba że ktoś puścił pawia czytając przesłodzone momenty z Bellą i jej ukochanym. Dużym plusem okazuje się tutaj Jacob. Wprowadza nieco humoru i lekkości, których zdecydowanie tu brakuje.
oczytanapanna.blogspot.com/2017/07/byam-niczym-osamotniony-ksiezyc.html
Zawsze uważałam, że druga część ,,Zmierzchu" jest najgorsza ze wszystkich. Przede wszystkim dlatego, że Edward nie gra w niej głównej roli. Za Jacobem jakoś nie przepadałam i oto kolejny dowód na to, jak gusta się zmieniają.
Edward wciąż obwinia się, że nie zapewnił Belli dostatecznego bezpieczeństwa...
2019-07-25
2020-01-21
2016-09-13
oczytanapanna.blogspot.com/2017/11/ogarnia-ja-sennosc-lecz-dawno-juz.html
Oto i jest! Kolejny dowód na to, że kryminały nie są dla mnie. Niestety zrozumiałam też osoby, które zniechęcają się do czytania przez kiepskie lub niedobrane dla nich książki. Po ,,Obłędzie" spodziewałam się trzymającego w napięciu thrillera z nutką psychologii w tle. Co otrzymałam? Nudne jak flaki z olejem życie bohaterów i ich problemy, z którymi sobie nie radzą. Jedynym plusem były fragmenty z życia i dzieciństwa Victorii. Przynajmniej tak myślę, bo akcja była tak zawiła, że niewiele z książki zrozumiałam, a przeczytałam niemal całą.
Początek jest całkiem niezły. Akcja rozpoczyna się standardowo - tajemnicza zbrodnia, znaleziono ciało małego chłopca. Widzimy też wszystko od strony przestępcy, którym jest tajemnicza kobieta. Poznajemy także lekarkę, psychiatrę leczącą Victorię Bergman. Niestety więcej powiedzieć nie mogę, ponieważ akcja stała się zbyt poplątana. Skakanie z wątku na wątek skutecznie uniemożliwiło mi wgłębienie się w fabułę książki.
Wydaje mi się, że autor miał dobry pomysł, który nie udał się przez chęć wplecenia zbyt wielu skomplikowanych wątków. Dodatkowym minusem byli bohaterowie. Teoretycznie każdy miał swój świat i musiał grać wiele ról w życiu, ale wszystko wydawało mi się bardzo sztuczne i powierzchowne. Zastanawiałam się, czy tylko ja mam takie wrażenie przez moje uprzedzenie do kryminałów. Niestety po przeczytaniu kilku recenzji utwierdziłam się w przekonaniu, że nie trzeba być fanem danego gatunku, aby móc ocenić dobrą lub złą książkę.
Pomimo tych wszystkich minusów znalazłam plusy, dzięki którym mogę wystawić ocenę 3, a nie 1. Jak już wcześniej mówiłam, są to wstawki widziane okiem Victorii. Poza tym bardzo spodobało mi się poruszenie wątku pedofilii. Nie spotkałam się z tym jeszcze i było to dla mnie zaskoczenie, szczególnie że początek książki nie wskazywał na to. Podsumowując - autor zmarnował pomysł na naprawdę ciekawą książkę.
oczytanapanna.blogspot.com/2017/11/ogarnia-ja-sennosc-lecz-dawno-juz.html
więcej Pokaż mimo toOto i jest! Kolejny dowód na to, że kryminały nie są dla mnie. Niestety zrozumiałam też osoby, które zniechęcają się do czytania przez kiepskie lub niedobrane dla nich książki. Po ,,Obłędzie" spodziewałam się trzymającego w napięciu thrillera z nutką psychologii w tle. Co otrzymałam? Nudne jak flaki...