-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant4
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-05-22
2024-05-15
Pilipiuk to Pilipiuk, nie potrafię obiektywnie ocenić jego książek bo za bardzo je lubię. ACZKOLWIEK w tym zbiorze czuję lekki spadek formy autora i lekki niedosyt. Chciałam czegoś więcej.
Pilipiuk to Pilipiuk, nie potrafię obiektywnie ocenić jego książek bo za bardzo je lubię. ACZKOLWIEK w tym zbiorze czuję lekki spadek formy autora i lekki niedosyt. Chciałam czegoś więcej.
Pokaż mimo to2024-05-12
2024-05-11
Debiutancka powieść Andrzeja Pupina miała ogromną szansę stac się pozycją 10/10. Czemu finalnie wystawiłam jej wciąż wysoką, jednak niższą ocenę?
W tej książce jest wiele elementów, które w literaturze uwielbiam: historia alternatywna (pozdro panowie Pilipiuk i Przechrzta), kryminał noir, międzywojnie, ciężki i przytłaczający klimat.
Wiele rzeczy poszło tu znakomicie. Andrzej Pupin stworzył rewelacyjny świat, w którym ludzkość przeżywszy niejedną wojnę musi zmierzyć się z czymś większym, z czymś co wykracza poza wyobraźnię i najgorszy horror, jaki można sobie wyobrazić. Musi zmierzyć się z Ciemnością. Mówi się, że gdy zapada noc, budzą się koszmary. W "Szeptach ciemności" nocą pojawiają się te najgorsze a ludzie wyczekują pierwszych promieni porannego słońca. Tu nie ma blasku gwiazd i światła księżyca. Tu nocą jest ciemność czarniejsza od najczarniejszej czerni. Tu każdy przed nadejściem zmroku stara się znaleźć bezpieczną i przede wszystkim oświetloną przystań.
W tej oto Warszawie w okresie międzywojennym żyje Jerzy Kowalski. Weteran wojenny a obecnie prywatny detektyw nie stroniący od napojów wysokoprocentowych. Człowiek, który nie ma jeszcze czterech krzyżyków na karku ale za to doświadczenie życiowe większe niż niejeden dziewięćdziesięciolatek. A ponadto jest jednym z Innych. Ludzi, którzy potrafią przeżyć w Ciemności. Zostaje on wplątany w dwie poważne sprawy, które mogą zaważyć nie tylko na jego przyszłej karierze, ale również na życiu, a dochodzenie zaprowadzi go w najmroczniejsze i najbardziej perwersyjne zakamarki ludzkiej duszy.
Książka jest mroczna nie tylko przez wszechobecną Ciemność. Jej mrok wynika głównie z ukazania przedstawionego świata: brudnego, niebezpiecznego, w którym ludzkie życie jest niczym a możni i bogaci z torturowania słabszych uczynili sobie sport i rozrywkę. To świat pełen tajemnic i niewyobrażalnego cierpienia. Andrzej Pupin stworzył Warszawę lat 20. nie gorzej od Marka Krajewskiego, który pokazał czytelnikom Breslau od tej najgorszej strony.
Autor fantastycznie nakreślił nie tylko świat, ale i bohaterów. Główna postać, czyli Jerzy, jest detektywem z krwi i kości. Walczy ze swoimi demonami, jest nieprzewidywalny i często pokazuje się od najgorszej strony. Jednak mimo to jest honorowy i rusza go cierpienie innych. Dąży za wszelką cenę do prawdy, nawet kosztem swojego zdrowia i życia. Postacie poboczne są równie ciekawe i barwne.
Jednak nie wszystkie i tu właśnie dochodzimy do powodu mojej niższej oceny dla tej książki. A są to postacie kobiece. I sposób ich opisania. Wszystkie są opisane na jedno kopyto i dla mnie niczym się nie wyróżniają. Są papierowe i mają może po jednej cesze. Z żadną z nich bym sie nie polubiła i żadnej bym nie współczuła. Postacie kobiece, a było ich kilka, zlewały mi się w jedno. Do tego te ich cechy ograniczały się głównie to wyglądu zewnętrznego, który koncentrował się zazwyczaj na podkreślaniu cycków i dupy.
Mam jednak nadzieję, że autor w kolejnych swoich powieściach inaczej podejdzie do tematu i uczyni postacie kobiece ciekawsze. Bo w samej historii jest ogromny potencjał. Czekam na dalsze tomy i na pewno kiedyś wrócę i do tej hostorii :)
Debiutancka powieść Andrzeja Pupina miała ogromną szansę stac się pozycją 10/10. Czemu finalnie wystawiłam jej wciąż wysoką, jednak niższą ocenę?
W tej książce jest wiele elementów, które w literaturze uwielbiam: historia alternatywna (pozdro panowie Pilipiuk i Przechrzta), kryminał noir, międzywojnie, ciężki i przytłaczający klimat.
Wiele rzeczy poszło tu znakomicie....
2024-05-05
Proszę mnie nie pytać o opinię na temat opowiadań Pilipiuka gdyż jestem w tym bardzo nieobiektywna. Lubię wszystkie, przeczytałam wszystkie na raz, tyle w temacie :)
Proszę mnie nie pytać o opinię na temat opowiadań Pilipiuka gdyż jestem w tym bardzo nieobiektywna. Lubię wszystkie, przeczytałam wszystkie na raz, tyle w temacie :)
Pokaż mimo to2024-05-04
Moja ocena może być niesprawiedliwa, bo kompletnie nie mogłam sie skupić na tej książce. Dosłuchałam ją do końca (pan Wiktor Zborowski jest fantastycznym lektorem) jednak czuję ogromny niedosyt. Książka w zamierzeniu miała być zabawna, przygodowa, ale nie czułam ani humoru ani przygody. Spodziewałam się czegoś więcej i niestety zapomnę o niej za tydzień. Możliwe, że w przyszłości dam jej jeszcze jedną szansę ale na chwilę obecną czuję rozczarowanie
Moja ocena może być niesprawiedliwa, bo kompletnie nie mogłam sie skupić na tej książce. Dosłuchałam ją do końca (pan Wiktor Zborowski jest fantastycznym lektorem) jednak czuję ogromny niedosyt. Książka w zamierzeniu miała być zabawna, przygodowa, ale nie czułam ani humoru ani przygody. Spodziewałam się czegoś więcej i niestety zapomnę o niej za tydzień. Możliwe, że w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Motyw wybrańca jest bardzo często obecny w fantastyce. Powiem więcej, często jest to też motyw oklepany i nie wnoszący nic nowego. A co by było gdyby nasz wybraniec zginął na samym początku książki? Tak właśnie postąpiła ze swoim bohaterem Kel Kade w jej najnowszej książce.
Bardzo lubię "Kroniki mroku" tej autorki, dlatego też czekałam na tę i sięgnęłam po nią zaraz po premierze. Znam już styl pisania Kel Kade, dlatego tu obyło się bez zaskoczeń. Jest lekko, przyjemnie, a przez fabułę się płynie i nawet nie zauważa kiedy następuje koniec książki.
Mimo innej tematyki, to konstrukcja "Losu pokonanych" jest dosyć podobna do pierwszego tomu o Rezkinie. Mamy tajemniczy prolog, który zostawia nas z wieloma pytaniami. Dalej poznajemy główne postacie, a Aaslo przechodzi podobną drogę co Rezkin: od odludka, który jest nieprzystosowany do społeczeństwa mimo posiadania rozległej wiedzy na wiele tematów do człowieka, który zyskuje szacunek wśród różnych ludzi i zyskuje ich dla swojej sprawy. Tu również główny bohater przechodzi swego rodzaju przemianę i odhacza kolejne misje wymagające specjalnych umiejętności.
Ten zabieg, który zastosowała autorka w obu tych książkach może odrzucić sporo osób. Na pewno wiele stwierdzi, że czytają kolejną taką samą książkę. I nie będą się w tym również mylić. Jednak sporo osób, w tym ja, będzie sie na niej świetnie bawić i nie będzie zwracać uwagi na te wszystkie rzeczy, które opisałam wyżej.
Jednak to, co mi najbardziej przeszkadzało to kreacja postaci kobiecych. Polubiłam jedynie Myropę, reszta powiela błędy z poprzednich książek autorki. Większości z nich nie da sie lubić, a jedynie irytują swoim zachowaniem i postawą. Chyba najbardziej wkurwiająca jest magiczka/uzdrowicielka Teza. No nie polubiłabym się z typiarą. Na plus to wprowadzenie wątku bogów, którzy mają swoje interesy i aby je zrealizować, wykorzystują ludzi bez ich wiedzy.
Ogólnie z mojej strony polecanko. Bawiłam się świetnie podczas lektury, a samą książkę skończyłam na drugi dzień od rozpoczęcia. Mimo tych wad przytoczonych wyżej widzę w niej potencjał i jestem ciekawa jak dalej potoczy się fabuła bo Kade ma tu kilka świetnych pomysłów wartych rozwinięcia. Zatem mocno czekam na kolejny tom :)
Motyw wybrańca jest bardzo często obecny w fantastyce. Powiem więcej, często jest to też motyw oklepany i nie wnoszący nic nowego. A co by było gdyby nasz wybraniec zginął na samym początku książki? Tak właśnie postąpiła ze swoim bohaterem Kel Kade w jej najnowszej książce.
Bardzo lubię "Kroniki mroku" tej autorki, dlatego też czekałam na tę i sięgnęłam po nią zaraz po...
2024-04-30
2024-04-30
Bardzo pozytywnie mnie ta książka zaskoczyła. Ma w sobie elementy, które lubię: góry, zdarzenia z przeszłości mające związek z teraźniejszością, przewijające się w fabule miejscowe legendy. Sama pochodzę z Dolnego Śląska, zresztą tu też mieszkam, więc wiem jaką fascynującą i burzliwą historię ma ten region. Dlatego też cieszę się, że autor zdecydował się na umieszczenie akcji swoich książek właśnie w Karkonoszach. Książka napisana jest lekko i bardzo przyjemnie mi sie jej słuchało. Na pewno jeszcze sięgnę po kolejne książki Sławomira Gortycha. A jeśli interesujecie się historią około i powojenną Dolnego Śląska to ja polecam wam kanały History Hiking oraz Łukasz Kazek History Story :)
Bardzo pozytywnie mnie ta książka zaskoczyła. Ma w sobie elementy, które lubię: góry, zdarzenia z przeszłości mające związek z teraźniejszością, przewijające się w fabule miejscowe legendy. Sama pochodzę z Dolnego Śląska, zresztą tu też mieszkam, więc wiem jaką fascynującą i burzliwą historię ma ten region. Dlatego też cieszę się, że autor zdecydował się na umieszczenie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-24
Abstrahując od kontrowersji związanych z Wydawnictwem, Którego Nazwy Nie Będziemy Wymawiać, a które wydało tę powieść w Polsce dobrych kilka lat temu, muszę przyznać, że sama książka jest warta szerszej uwagi.
Anthony Ryan w "Pieśni krwi" zawarł wiele klasycznych motywów: od zera do bohatera, szkolenie, odkrywanie swoich mocy. Jednak wszystko to w tej powieści świetnie ze sobą gra.
Gdy poznajemy Vaelina Al Sornę ma on około trzydzieści lat i jest więźniem skazanym na śmierć. Podczas podróży na miejsce egzekucji zdaje relację ze swojego życia pewnemu skrybie, który ma udokumentować i zdać relację cesarzowi z tego wydarzenia. Być może z nudów Al Sorna opowiada co doprowadziło go do punktu, w którym się znajduje, o tym jak stał się legendą i jaka moc w nim drzemie.
Główny bohater w wieku około 11 lat trafia do jednego z sześciu zakonów, które specjalizują się w poszczególnych aspektach Wiary. Ten, do którego trafia protagonista zajmuje się szeroko rozumianą ochroną Wiary i Zjednoczonego Królestwa. Porzucony przez ojca Vaelin całą swoją uwagę skupia na treningu i szkoleniu się w rozmaitych dziedzinach.
Powieść w dużej mierze skupia się właśnie na tym. Pokazuje dzieciństwo i młodość głównego bohatera. Pokazuje jaką drogę przeszedł i co osiągnął. Jest to człowiek honorowy, zdeterminowany, kierujący się w życiu pewnymi zasadami. W dodatku posiada pewną moc, którą musi ukrywać, ponieważ wszelkie przejawy magii w królestwie są tępione. Wokół jego osoby przez lata narasta legenda. Jego czyny często są inspiracją dla innych, czym zwraca na siebie uwagę nie tylko króla, ale również innych ważnych osobistości, a nawet pewnego rodzaju bóstw i bytów nadprzyrodzonych. Zostaje wciągnięty w sieć spisków i intryg i często staje się narzędziem w rękach innych.
Nie znaczy to jednak, że Al Sorna jest bezwiedną marionetką. Wręcz przeciwnie. Stara się, aby jego czyny nie poniosły za sobą niewinnych ofiar. Często działa wbrew sobie i swoim wartościom, przez co dręczą go jego własne demony. Za każdym razem zyskuje jednak szacunek innych osób. Często również jest to podszyte strachem.
Książka mimo, że w dużej części opowiada o szkoleniu, nie jest nudna. Anthony Ryan ma dar opowiadania historii w taki sposób, że każdą stronę czyta się z zapartym tchem i chce dalej poznać losy głównego bohatera. Książka zawiera w sobie wszystko to, co znamy z innych powieści fantasy. Jest tu zawartych wiele klasycznych motywów, jednak to w jaki sposób prowadzona jest narracja sprawia, że przez książkę się po prostu płynie i nie da się od niej oderwać. Jeśli lubicie wszystko to, o czym wspomniałam wcześniej to jest to książka dla was. Polecam jednak kupić ją z drugiej ręki (zresztą jest ona właściwie nie dostępna w księgarniach), przeczytać w oryginale lub wypożyczyć z biblioteki. A to po to, żeby nie wspierać pewnego wydawnictwa ;)
Abstrahując od kontrowersji związanych z Wydawnictwem, Którego Nazwy Nie Będziemy Wymawiać, a które wydało tę powieść w Polsce dobrych kilka lat temu, muszę przyznać, że sama książka jest warta szerszej uwagi.
Anthony Ryan w "Pieśni krwi" zawarł wiele klasycznych motywów: od zera do bohatera, szkolenie, odkrywanie swoich mocy. Jednak wszystko to w tej powieści świetnie ze...
2024-04-20
2024-04-16
2024-04-08
Zaczynając tę książkę nie spodziewałam się niczego wybitnego. Bardzo się myliłam. "Idź i czekaj mrozów" to świetna fantastyka w słowiańskim klimacie. Świat przedstawiony przez autorkę jest fantastycznie wykreowany. Podobnie jak postacie i relacje między nimi. Do tego jest tu wątek romantyczny, który owszem, ma ogromne znaczenie dla fabuły, jednak nie przyćmiewa żadnego z innych elementów powieści. Jest ładnie poprowadzony, w tę relację jestem w stanie w 100% uwierzyć, a i sama zaczęłam tej dwójce kibicować. Tu nic nie dzieje się bez przypadków a autorka pięknie łączy ze sobą wszystkie elementy. Czy są rzeczy, które mnie irytowały? Owszem, były to konkretne postacie i ich zachowania. Jednak nie było to coś, co bardzo mi przeszkadzało i przez to stwierdziłam, że nie będę dalej słuchać. Bardzo polecam i na pewno sięgnę po kontynuację :)
Zaczynając tę książkę nie spodziewałam się niczego wybitnego. Bardzo się myliłam. "Idź i czekaj mrozów" to świetna fantastyka w słowiańskim klimacie. Świat przedstawiony przez autorkę jest fantastycznie wykreowany. Podobnie jak postacie i relacje między nimi. Do tego jest tu wątek romantyczny, który owszem, ma ogromne znaczenie dla fabuły, jednak nie przyćmiewa żadnego z...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-23
2024-03-16
2024-03-11
2024-03-07
Nie miałam względem tej książki żadnych oczekiwać, tym samym się na niej nie zawiodlam. Wręcz przeciwnie. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Zwroty akcji i sama historia są świetne. Postacie, ich obraz, zależności, charaktetry: to wszystko ze sobą dobrze gra. No i jest tu mój ulubiony motyw w kryminałach, czyli połączenie wydarzeń z przeszłości z teraźniejszością. Do tego klimatyczne domostwo na szczycie klifu i mamy przepis na naprawdę udany kryminał. To moje pierwsze spotkanie z tym autorem, ale zdecydowanie nie ostatnie.
Nie miałam względem tej książki żadnych oczekiwać, tym samym się na niej nie zawiodlam. Wręcz przeciwnie. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Zwroty akcji i sama historia są świetne. Postacie, ich obraz, zależności, charaktetry: to wszystko ze sobą dobrze gra. No i jest tu mój ulubiony motyw w kryminałach, czyli połączenie wydarzeń z przeszłości z teraźniejszością. Do tego...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-05
Podobnie jak w tomie pierwszym: dobra rozrywka, urocza, otulająca jak kocyk. Idealna na posiadówę w zimowy wieczór z kubkiem herbaty w ręce lub na spacer. Nie wymaga skupienia, jednak bawiłam się na niej świetnie. A i ja czasem potrzebuję takich cozy opowieści, które sprawią, że oderwę się od swoich problemów. Nie jest to książka wybitna, nie jest też przesadnie ambitna, jednak w 100% spełnia swój rozrywkowy obowiązek :)
Podobnie jak w tomie pierwszym: dobra rozrywka, urocza, otulająca jak kocyk. Idealna na posiadówę w zimowy wieczór z kubkiem herbaty w ręce lub na spacer. Nie wymaga skupienia, jednak bawiłam się na niej świetnie. A i ja czasem potrzebuję takich cozy opowieści, które sprawią, że oderwę się od swoich problemów. Nie jest to książka wybitna, nie jest też przesadnie ambitna,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-03
Bardzo, bardzo rozczarowująca książka. Ni to horror, ni to fantastyka. Za duży misz masz gatunkowy, w którym nie ma większego sensu. Sama powieść zapowiadała się dobrze, zresztą widać, że autor potrafi pisać. Plusem są postacie, a także wykorzystanie w fabule upośledzenia umysłowego. Bardzo mi się podobało jak autor opisał i ukazał postacie z różnym stopniem upośledzenia, jak się o nich wypowiada, a także to, że daje im w końcu głos i dużo czasu antenowego. Kolejny plus to umiejscowienie akcji książki na irlandzkim odludziu. Jest to klimatyczne miejsce, działające na wyobraźnię.
Jednak to by było na tyle. Może to wina formy ("Strychnicę" przyswoiłam w formie audiobooka), może samej fabuły i sposobu opisania wydarzeń, ale nie mogłam kompletnie skupić się na tym, czego słucham i wciągnąć w historię. Wydawała mi się chaotyczna, pozbawiona sensu. Irytowało mnie skakanie między postaciami i wydarzeniami z teraźniejszości i przeszłości. Nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic do ogólnego wykorzystania takiego sposobu narracji. Bardziej nie odpowiadało mi konkretnie ukazanie tego tutaj. Książkę skończyłam słuchać w niedzielę, a piszę to we wtorek i już praktycznie nic z niej nie pamiętam. To też świadczy o moim przywiązaniu do treści, postaci i samej historii. Niestety nie kupiła mnie ta powieść, a wręcz przeciwnie. Odbiłam się od niej srogo
Bardzo, bardzo rozczarowująca książka. Ni to horror, ni to fantastyka. Za duży misz masz gatunkowy, w którym nie ma większego sensu. Sama powieść zapowiadała się dobrze, zresztą widać, że autor potrafi pisać. Plusem są postacie, a także wykorzystanie w fabule upośledzenia umysłowego. Bardzo mi się podobało jak autor opisał i ukazał postacie z różnym stopniem upośledzenia,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-12
Adam Przechrzta przyzwyczaił mnie do historii alternatywnej a tym razem wrzucił mnie w urban fantasy. Czy udało mu się mnie zaskoczyć? Owszem. Czy bawiłam się wybornie? Jak najbardziej. Czy czuję niedosyt? Tak jest! Ale w tym pozytywnym sensie bo książka nagle mi się skończyła i miałam lekkie wtf, że to już? :O
"Antykwariat pod Salamandrą" otwiera nową trylogię pełną magii i niebezpieczeństw. Tym razem autor przenosi nas do Zielonej Góry i jej magicznego odpowiednika, ukrytego przed normalsami. Przedstawiony świat jest barwny i bardzo bogaty a czytając książkę nawet nie musiałam wyszukiwać danych miejsc w google grafice bo z łatwością mogłam je sobie wyobrazić. Nabrałam też ochoty na odwiedzenie Zielonej Góry i sprawdzenie czy rzeczywiście ta nasza jest warta zobaczenia.
Całkiem nieźle Przechrzcie udali się także bohaterowie. No, może oprócz Fran, ale to zaraz. Janusz, główna postać książki, żyje sobie jako normalny człowiek, antykwariusz, jednak ze świadomością, że ten drugi, magiczny świat istnieje. Jednak spokojne życie to nie jest coś, co jest mu pisane i musi przejąć obowiązki w magicznym świecie i objąć pieczę nad magicznymi obywatelami Zielonej Góry. A to nie jest praca miła, przyjemna i bezpieczna. Ma przy sobie nie tylko lojalnych współpracowników i przyjaciół, ale przede wszystkim śmiertelnych wrogów.
Postacie nie są płaskie (w większości), mają różne oblicza i swoje cele. Gdy zachodzi taka potrzeba stają odważnie do walki i nie boją się przelać swojej krwi dla większego dobra. Oczywiście ten świat obfituje również w zdrajców, tchórzy i ludzi, którzy dbają tylko o swoje interesy. Przyczepię się trochę do postaci kobiecych, które w większości wypadają nijako (z kilkoma wyjątkami) i przede wszystkim do Franciszki "Fran" Kunickiej, zielonogórskiej policjantki, która jest chyba najbardziej płaską i pozbawioną charakteru postacią w tej historii. Nie wiem co ona tu w ogóle robi, ale moim zdaniem jest bardzo słabo napisana i trochę liczę na to, że w kolejnych tomach jej postać nabierze głębi. Bo w tym jest kiepściutko.
Na plus oczywiście sama Zielona Góra, jedna i druga, Głęboki Świat (ten magiczny), sama magia i klimat. Jeszcze większy plus to umiejscowienie dużej części akcji w antykwariacie, a moje serduszko lubujące się w starociach bardzo to docenia. Jest też dużo przygód, wiele spraw do rozwiązania, które były ciekawe i pokazywały szerzej ten świat. Książkę czytało mi się ekspresowo i gdyby nie to, że niestety muszę chodzić do pracy bo lubię mieć pieniążki, to skończyłabym ją w kilka godzin ;) Podsumowując: na kolejne tomy czekam bardzo. BARDZO
Adam Przechrzta przyzwyczaił mnie do historii alternatywnej a tym razem wrzucił mnie w urban fantasy. Czy udało mu się mnie zaskoczyć? Owszem. Czy bawiłam się wybornie? Jak najbardziej. Czy czuję niedosyt? Tak jest! Ale w tym pozytywnym sensie bo książka nagle mi się skończyła i miałam lekkie wtf, że to już? :O
więcej Pokaż mimo to"Antykwariat pod Salamandrą" otwiera nową trylogię pełną magii...