Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2015-10-15
2015-02-09
2015-12-01
Najnowsza książka autorstwa Moniki Orłowskiej miała swą premierę 20 października. W moje łapki trafiła dopiero teraz. Lepiej późno niż wcale, prawda. Zanim zatopiłam się w lekturze prześledziłam kilka recenzji. I wiecie co, nie znalazłam ani jednej negatywnej. Tym bardziej byłam ciekawa jak będzie ze mną, czy dołączę do grona osób, którym ta książka przypadła do gustu, a może będę tą pierwszą, która znajdzie w niej jakieś minusy...
Relacje z rodzeństwem czasami bywają dość skomplikowane. Ja też mam siostrę i mogę powiedzieć tylko jedno. Cieszę się bardzo, że ją mam. Nie powiem, zdarzają się między nami konflikty, ale nasze stosunki należą raczej do tych ustabilizowanych. W przypadku tej trójki wygląda to troszkę gorzej. Beata, Joanna i Paulina. Trzy kobiety, które łączy siostrzana nić. I na tym chyba koniec, jeśli chodzi o podobieństwa. Pierwsza z nich już od kilku lat jest żoną Pawła i mamą Piotrka, Marcina i Ani. Pracuje w MOPS-ie. W wolnych chwilach poświęca całą siebie pasji do historii. Joanna, średnia z sióstr również jest mężatką. Dzięki swojej determinacji może pochwalić się świetnym wykształceniem i posadą pani dyrektor w jednym z banków. W dużej mierze dyrektorstwo wpłynęło na jej charakter i sposób bycia. Od dłuższego już czasu wraz z mężem starają się o dziecko. Paulina, najmłodsza z sióstr jest młodą osobą, która nie ma jeszcze konkretnego pomysłu na swoje życie. Jak na razie postanowiła wrócić do Polski z emigracji, a co dalej zobaczymy. Posiada w sobie duszę artysty, a dokładniej projektanta mody. Może właśnie w tym kierunku powinna podążyć...
Cała trójka spotyka się w mieszkaniu mamy, w celu uporządkowania go po jej śmierci. Wspólnie spędzony czas nad walizkami i pudełkami z zagadkową zawartością powoduje, że wracają wspomnienia z dzieciństwa, które niosą ze sobą łzy oraz stają się pretekstem do przeprowadzenia nie łatwych rozmów, w trakcie których można wypowiedzieć wiele gorzkich słów. Jednocześnie na jaw wychodzą długo skrywane rodzinne tajemnice...
Śmierć bliskiej osoby, dla każdego człowieka jest traumatycznym przeżyciem. Przeżywamy ją na swój sposób. Pragniemy wsparcia lub wręcz przeciwnie, chcemy zostać sami. Otwieramy wtedy album ze zdjęciami i wracamy do chwil gdy byliśmy wszyscy razem. Szczęśliwi i radośni.
Ten trudny temat postanowiła poruszyć Monika Orłowska w swojej kolejnej książce "Całuję. Mama". Nie ma w niej ponumerowanych rozdziałów, są za to dni tygodnia. Pięć dni, które mogą stać się lekarstwem na ból i tęsknotę lub wręcz przeciwnie. Zburzą wszystko co zostało do tej pory zbudowane.
Porządkowanie rzeczy po zmarłej osobie wiąże się z emocjami, nad którymi w pewnych momentach nie da się zapanować. Historia stworzona przez autorkę w dużej mierze opiera się właśnie na tego typu sytuacjach. Siostry otwierając pudełka, zaglądając do szuflad nie wiedziały czego mogą się spodziewać. Z jaką zawartością będą miały do czynienia. Jak się później okazało, były uczestniczkami podróży w czasie. Do chwil gdy zakupy robiło się w peweksie, a czekolada Ritter Sport była rarytasem. Osobiście "peweksowych" czasów nie pamiętam, ale zakładki do książek robione z kliszy pamiętam doskonale bo sama takie robiłam. Nawet kilka z nich zostawiłam sobie na pamiątkę.
W ciągu tych pięciu dni siostrzana trójka przekonała się jak mało wiedziały o własnej matce. Na powierzchnię wypływają również głęboko skrywane żale i pretensje.
Książka "Całuję. Mama" składa się w sumie 272 stron, które pochłonęłam w błyskawicznym tempie. Całość została napisana w taki sposób, że zwyczajnie nie można się od niej oderwać. W tym przypadku idealnie sprawdza się sentencja: nie liczy się ilość, tylko jakość. Autorka zasłużyła na ogromne brawa za kreację głównych bohaterów, a raczej bohaterek. Trzy kobiety, o odmiennych charakterach spotykają się w jednym miejscu. Burza z piorunami gwarantowana. Żadna z nich niczego nie udaje, jak już mają coś do powiedzenia starają się być szczere. Nadszedł odpowiedni czas, aby wszystko sobie w końcu wyjaśnić. Nawet gdy prawda może zaboleć. BRAWO! BRAWO! BRAWO!
Nie jest łatwo w tematy trudne wpleść wątek humorystyczny. Monice Orłowskiej udało to się świetnie. Czytając fragmenty, gdzie do głosu dopuszczona została najmłodsza z sióstr moje usta układały się w podkówkę skierowaną ku górze.
Jeśli w dalszym ciągu nie wiesz co podarować siostrze, mamie lub babci pod choinkę, to ta książka na pewno będzie bardzo dobrym pomysłem. Spędziłam w jej towarzystwie bardzo miło czas i żałuję tylko jednego, że trwało to tak krótko. Moje nazwisko z pewnością pojawi się po stronie osób, którym ta książka przypadła do gustu.
Najnowsza książka autorstwa Moniki Orłowskiej miała swą premierę 20 października. W moje łapki trafiła dopiero teraz. Lepiej późno niż wcale, prawda. Zanim zatopiłam się w lekturze prześledziłam kilka recenzji. I wiecie co, nie znalazłam ani jednej negatywnej. Tym bardziej byłam ciekawa jak będzie ze mną, czy dołączę do grona osób, którym ta książka przypadła do gustu, a...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-08-23
" (...)
- Czyli to prawda?
- Co jest prawdą, Yanisie?
- Że ludzie robią coś dla innych, nie spodziewając się niczego w zamian?
- Istotnie, to się zdarza." ( cyt. s. 238 )
Andrew Blake to 63-letni właściciel dobrze prosperującej firmy produkującej metalowe pudełka. Stał się jej posiadaczem, dziedzicząc ją po śmierci ojca. Interesem zajmuje się wspólnie z Richardem, swoim długoletnim przyjacielem. Jeśli chodzi o życie rodzinne, ma dorosłą już córkę, a od 7 lat jest wdowcem po śmierci Diane. Mężczyzna pogrążony jest w rozpaczy po stracie ukochanej kobiety. Stan w jakim obecnie się znajduje sprawia, że jego relacje na linii ojciec-córka zostają nadszarpnięte.
W najmniej oczekiwanym momencie dopada człowieka zmęczenie. Fizyczne jak i psychiczne. Te dolegliwości dopadły również Andrew. Swoje samopoczucie może w pewnej części zrzucić na swój wiek, pozostała część ma związek z przeszłością.
Pewnego dnia decyduje się powierzyć firmę pod opiekę sekretarki i Richarda. A on wyrusza w samotną podróż do Francji. Obrany kierunek nie jest przypadkowy.
| "- Zabawne - stwierdził kierowca taksówki. - Od dziesięciu lat jeżdżę po okolicy, ale w tym miejscu jestem po raz pierwszy. Nie wiedziałem nawet, że ta droga dokądś prowadzi. Mimo, że miasto jest położone niedaleko, czuję się zagubiony w lesie." ( cyt. s. 26 )
Posiadłość Domaine de Beauviller, to tajemnicze miejsce z jeszcze bardziej tajemniczą i intrygującą właścicielką. Właśnie tu postanowił zakotwiczyć Andrew na czas swojego pobytu na francuskiej ziemi. Ale nie jako turysta. Będzie pełnił rolę...majordoma.
| "- Czego wymaga się ode mnie?
- Zajmie się pan obowiązkami sekretarza pani, czyli jej korespondencją i tego typu sprawami. Będzie pan ponadto usługiwał zaproszonym gościom i prasował pani gazetę." ( cyt. s 34 )
Czym tak naprawdę zajmuje się osoba pełniąca rolę majordoma? Zacznę może od wyjaśnienia samego pojęcia "majordom". W tym celu wgłębię się w czeluść internetu. Majordom ( łac. maiordomus, staropol, domorad, czyli starszy domu ). W średniowiecznej Europie urzędnik zarządzający dworem możnowładcy, marszałek dworu. Do jego obowiązków należało ściąganie podatków, dowodzenie wojskiem królewskim i przewodnictwo sądowi pałacowemu*. W dzisiejszych czasach funkcja ta postrzegana jest troszkę inaczej. Pierwsze skojarzenie: otwieranie drzwi nowo przybyłym gościom i trzymanie pieczy nad resztą służby.
Wróćmy do książki...Ile razy w swoim życiu wypowiadamy te słowa: mam już dość; najchętniej to rzucił/a bym to wszystko. Gdyby to tylko było takie proste w wykonaniu. Dla Andrew było. Rzucił wszystko i wyruszył w podróż. Co niektórzy mogą pomyśleć, że była to zwykła ucieczka od problemów, albo początki depresji. Nic bardziej mylnego. Wyjazd do Francji okazał się czymś wyjątkowym. Tą wyjątkowość w dużej mierze zawdzięcza miejscu w którym się znalazł. Budynek zrobił na mężczyźnie ogromne wrażenie. Przypominał zamek otulony z każdej strony lasem i murem. Stojąc przy drzwiach, nagle na ciele pojawia się "gęsia skórka", zachwyca monumentalnością. Posiadłość może poszczycić się specyficznym klimatem, który da się odczuć, już od momentu przekroczenia jej progu. I nie przyczynił się do tego tylko aspekt architektoniczny. Ma w tym swój udział także czynnik ludzki, a dokładniej osoby, które ją zamieszkują.
Cała gromadka stworzyła coś pięknego. Coś co spowodowało, że nie mogłam oderwać się od książki. Właścicielka ogromnej posiadłości, a zarazem skryta, starsza Pani pełna wdzięku i specyficznego uroku, która zmagała się w zaciszu swojego pokoju z dość poważnymi problemami. Odile, kucharka dla której kuchnia była miejscem gdzie czuła się jak królowa. Manon, młoda pokojówka, przeżywająca swoją pierwszą nastoletnią miłość, Phillippe Magnier, zarządca o ciekawym usposobieniu. Nie mogę nie wspomnieć o jeszcze jednym książkowym bohaterze. Pięknym i bardzo inteligentnym kocie Mefisto.
Nie wiem dlaczego, ale książki w których pojawia się koci lub psi bohater traktuję jakoś inaczej. Może dlatego, że jestem miłośniczką zwierząt, a szczególnie psów.
Nagłe pojawienie się nowego lokatora powoduje lekkie zamieszanie wśród pozostałych mieszkańców. No właśnie co można powiedzieć, o głównym bohaterze. Na pewno to, że ma w sobie olbrzymie pokłady serdeczności, a swoją wrodzoną ciekawość wykorzystuje do spełniania dobrych uczynków. Swoimi radami potrafi pocieszyć najbardziej strapionego tylko jakoś sam sobie nie potrafi pomóc. Czy nowe otoczenie, nowi ludzie pomogą mu odnaleźć sens życia? Czy zdobędzie się na odwagę stanąć twarzą w twarz z przeszłością.
Gilles Legardinier to pisarz o wielu twarzach. Jego twórczość nie ogranicza się tylko do jednego gatunku literackiego. Ma na swoim koncie książki z wątkiem komediowo-obyczajowym, z dreszczykiem, a także książeczki skierowane do młodego czytelnika. "Do usług szanownej Pani" można sklasyfikować do pierwszej grupy. Książka została napisana w sposób, który skłania do refleksji, jednocześnie w trakcie jej czytania na naszej twarzy pojawia się uśmiech. Poważna tematyka przeplata się z wątkiem humorystycznym, który dawkowany jest w odpowiednich ilościach.
"Do usług szanownej Pani" to lektura ku pokrzepieniu serc. Jeśli zastanawiasz się czy bezinteresowne pomaganie ma w ogóle sens, po przeczytaniu książki twoje wątpliwości zostaną w jednej sekundzie rozwiane. Dobre słowo, czy zwykły gest może zdziałać cuda. Jest taka piękna myśl, którą warto sobie wziąć głęboko do serca:
"Kiedy pomagamy innym, pomagamy sobie, ponieważ wszelkie dobro, które dajemy, zatacza koło i wraca do nas. " Flora Edwards
" (...)
- Czyli to prawda?
- Co jest prawdą, Yanisie?
- Że ludzie robią coś dla innych, nie spodziewając się niczego w zamian?
- Istotnie, to się zdarza." ( cyt. s. 238 )
Andrew Blake to 63-letni właściciel dobrze prosperującej firmy produkującej metalowe pudełka. Stał się jej posiadaczem, dziedzicząc ją po śmierci ojca. Interesem zajmuje się wspólnie z Richardem,...
2015-06-22
2015-05-15
Siedzisz sobie wieczorem wygodnie w fotelu i oglądasz wiadomości. Nagle z głośników telewizora wydobywa się głos kobiety z dramatycznym apelem: Pomóżcie odnaleźć moje dziecko, które zostało porwane bo nikt mi nie wierzy, że jestem jego biologiczną matką!!!. Nagle w twojej głowie pojawia się pewna myśl: co ja bym zrobiła gdyby, coś takiego przytrafiło się mnie i mojemu dziecku...Abbie Taylor opisała taką historię w swojej książce zatytułowanej "Dziecko Emmy"...
Emma, młoda matka samotnie wychowująca 13-miesięcznego synka. Wychowywanie i opieka nad dzieckiem to odpowiedzialne zajęcie, tym bardziej gdy nie można liczyć na wsparcie ojca dziecka oraz rodziny. Któregoś dnia, trzymając w dłoniach torby z zakupami, do tego jeszcze ciężki wózek z ledwością próbuje wdrapać się po schodach do wagonu metra. Nagle słysząc dźwięk zamykanych drzwi, spostrzega ,że jej synek został sam za zamkniętymi już drzwiami, a za lada moment pociąg ruszy. Co robić !! Na szczęście w oknie wagonu pojawia się tajemnicza kobieta, która postanawia pomóc zrozpaczonej matce i za pomocą gestów informuje Emme, że wysiądzie z jej synkiem na następnej stacji...I tak też zrobiła...Kobieta poczuła ulgę gdy ujrzała nieznajomą oraz swojego syna. Całego i zdrowego. Będąc jeszcze w psychicznym szoku, przyjmuje zaproszenie na kawę od nowo poznanej kobiety...Niczego nie przeczuwając zostawia ich na moment samych...Wracając z toalety zauważa, że przy stoliku nikogo nie ma...Na pewno czekają na nią gdzieś w pobliżu...Niestety nikt nie czekał...Kobieta wraz z jej jedynym dzieckiem zniknęli...
Co czuje w takiej chwili matka? W jednej sekundzie życie rozpada się na drobne kawałeczki...Może to mi się zwyczajnie śni, taki senny koszmar, ale z czasem Emma zrozumiała, że to wszystko dzieje się naprawdę. Niewyobrażalny ból, strach oraz...poczucie winy. Gdybym była dobrą matką, nigdy coś takiego nie miałoby miejsca. Zrozpaczona kobieta rozpoczyna poszukiwania własnego dziecka...Niestety nie może liczyć na pomoc rodziny, oraz przyjaciół. A co najgorsze, nawet policji. Policjanci traktują Emmę jak chorą psychiczne, która wszystko sobie uroiła. Jako dowód posłużyły słowa lekarki, która twierdzi, że matka dziecka mogła mu zrobić krzywdę. Przecież w chwili załamania nerwowego można powiedzieć wszystko, co nie znaczy, że przejdzie się potem do czynu. W przypadku kobiety samotnie wychowującej dziecko, która nie może liczyć na wsparcie najbliższych takich chwil może być bez liku. Takim osobom po prostu należy się pomoc...
Na szczęście przypadkowo poznany mężczyzna, który odnalazł jej torebkę staje się ostoją w tym trudnym dla Emmy czasie. Rafe Townsend to jedyna osoba, która wierzy w każde słowo wypowiadane przez kobietę. Ku jej zaskoczeniu, oferuje swoją pomoc w odnalezieniu dziecka. Wspólnie wyruszają w poszukiwawczą drogę, wykorzystując informacje, które udało im się zdobyć oraz te, obok których obojętnie przeszły organy ścigania...
Bierzesz w dłoń książkę i zaczynasz ją czytać. Po kilku minutach wyczuwasz miłe mrowienie, które przeszywa całe twoje ciało...Zostałeś połączony/a z książką za pomocą niewidzialnych i bardzo cieniutkich kabelków, które zawierają w sobie tzw. "literacki prąd". Tylko trzeba zaznaczyć, że nie każda książka zawiera w sobie takie kabelki..."Dziecko Emmy" to pozycja, która została w nie wyposażona. Mogę Ci obiecać, że od początku do samego końca będziesz w skupieniu...i pod napięciem śledził losy Emmy.
Jeden dzień, który zostanie w pamięci głównej bohaterki na długie lata. To co w tym czasie przeżyła jest czymś strasznym. Niepokój oraz niewiedza co dzieje się z jej dzieckiem. Czy nic mu nie dolega, czy w ogóle żyje. A potem jedna, wielka poszukiwawcza walka. Autorka pisząc to wszystko, zapożyczyła z prawdziwego życia wiele elementów. Postać Emmy została przedstawiona w sposób bardzo realistyczny...Życie samotnej matki to nie sielanka. Są instytucje, które pomagają takim kobietom, ale w wielu przypadkach jest to pomoc jednorazowa. Zdarzają się takie momenty, gdy taka matka przechodzi kryzys. Szok poporodowy ma też w tym spore znaczenie. W takiej sytuacji bliskość drugiej osoby jest bardzo potrzebna, co zrobić gdy takiej osoby przy naszym boku nie ma? Taki problem dosięgnął Emme. Do tego dochodzą wyrzuty sumienia, nieporadność, oraz wstręt do własnego odbicia w lustrze...Gdzie w tym wszystkim podziała się miłość do dziecka? Jest i to w bardzo dużych ilościach...
Wspomniane napięcie jest stopniowane kartka po kartce, strona po stronie...Możecie być spokojni, do zwarcia nie dojdzie. Wręcz przeciwnie. Ciekawym posunięcie, zastosowanym przez autorkę było wplecenie w główną treść książki fragmentów opisujących życie Emmy przed narodzeniem dziecka i tuż po. Kończąc na dniu porwania. Dzięki temu, czytelnik będzie miał okazję lepiej poznać i w głębić się w psychikę kobiety.
I właśnie postać Emmy jest główną zaletą książki Abbie Taylor.
"Dziecko Emmy" to wzruszająca historia, a zarazem obraz trudnej macierzyńskiej miłości z perspektywy kobiety wychowującej samotnie dziecko. A jak wiemy, matka dla własnego dziecka zrobi wszystko, narażając własne życie. I nie ważne, że początki były trudne. Wszystko to znika, liczy się tylko to, co teraz...
Na koniec zadam Wam jedno króciutkie pytanie ? Chcecie się podłączyć pod "literackie kabelki" ? TAK lub NIE..Wybór należy do Ciebie...
Siedzisz sobie wieczorem wygodnie w fotelu i oglądasz wiadomości. Nagle z głośników telewizora wydobywa się głos kobiety z dramatycznym apelem: Pomóżcie odnaleźć moje dziecko, które zostało porwane bo nikt mi nie wierzy, że jestem jego biologiczną matką!!!. Nagle w twojej głowie pojawia się pewna myśl: co ja bym zrobiła gdyby, coś takiego przytrafiło się mnie i mojemu...
więcej mniej Pokaż mimo to
Gabriela Gargaś jest jedną z najpopularniejszych polskich pisarek. Ma na swoim koncie kilkanaście genialnie napisanych powieści obyczajowych po które sięgają głównie dorośli. W tym roku pisarka postanowiła zrobić wszystkim niespodziankę. Kilka dni temu swoją premierę miała jej pierwsza książka dla dzieci.
Eryk ma 9 lat i jest wielkim fanem piłki nożnej. W przyszłości chciałby zostać piłkarzem albo astronautą. Mela jest jego o rok młodszą siostrą. Dziewczynka ma troszkę inne zainteresowania. Jak dorośnie zostanie piosenkarką. Mieszkają razem z rodzicami w bloku na osiedlu Pogodnym. Po szkole lubią spędzać czas w towarzystwie przyjaciół. Mają też bardzo bliski do swoich kochanych dziadków.
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia więc przyszedł już czas na pierwsze przygotowania. Oczywiście w kuchni tradycyjnie rządzi babcia Danusia, która liczy na pomoc wnucząt. Niestety Eryk nie chce w niczym pomagać. Ma zamiar się zbuntować po tym co usłyszał od swojego kolegi. Podobno Święty Mikołaj nie istnieje i świątecznej magii też nie ma w którą do tej pory wierzył. Wszystko nagle się zmieniło i straciło sens.
Było już późno gdy rodzeństwo próbowało zasnąć. Nagle Mela usłyszała jakieś dźwięki. Wspólnie wyskoczyli ze swoich łóżeczek i z nosami przyklejonymi do okiennej szyby zobaczyli coś niebywałego. Eryk aż się uszczypną żeby upewnić się czy to nie sen. To była najprawdziwsza prawda....
Gdy tylko natrafiłam na informację, że wydawnictwo Czwarta Strona głosiła nabór recenzencki dla tej jakże wyjątkowej książki autorstwa Gabrieli Gargaś od razu wysłałam wiadomość i ku mojej wielkiej radości udało się.
W listopadzie zeszłego roku zostałam ciocią i od tej chwili zwracam większą uwagę na książki dla dzieci. Dla mnie ogromne znaczenie ma szata graficzna. Sama okładka ( najlepiej twarda ) oraz ilustracje wewnątrz. Fajnie gdy są kolorowe bo dziecko jest wtedy bardziej zainteresowane. "Eryk i Mela na tropie Świętego Mikołaja" otrzymuje ode mnie za ten element ocenę celującą. Ilustratorka wykonała kawał dobrej roboty. i po po prostu zasługuje na tak wysoką notę. Jeśli chodzi o treść ważne jest żeby napisana była prostym i zrozumiałym językiem. W tego typu opowieściach nie brakuje również trudnych tematów. Jak wiemy nasi milusińscy potrafią zadawać wiele pytań na które nie oszukujmy się trudno jest nam odpowiedzieć. W przypadku tej książki akcja rozgrywa się przed Świętami Bożego Narodzenia, więc można spodziewać się miłej i rodzinnej atmosfery. Niestety nie wszystkie dzieci z różnych przyczyn nie mogą tego doświadczyć. Babcia Eryka i Meli w bardzo piękny, delikatny i wzruszający sposób wszystko swoim wnuczkom wyjaśniła. Oczywiście nie może zabraknąć humoru oraz dobrej zabawy. To jest bardzo ważna rzecz o której autor nie może zapomnieć.
Ja jestem zachwycona bajkowym debiutem Gabrieli Gargaś i po cichu liczę na więcej. "Eryk i Mela na tropie Świętego Mikołaja" to świetna propozycja dla małych czytelników. Jest to mądra i ciepła historią z którą warto się zapoznać. Jeśli dziecko nie potrafi jeszcze samodzielnie czytać to taka wspólna lektura może być świetnym sposobem na spędzenie czasu z najbliższymi.
Książka sprawdzi się też idealnie jako prezent, więc od razu warto wpisać ją na listę.
Gabriela Gargaś jest jedną z najpopularniejszych polskich pisarek. Ma na swoim koncie kilkanaście genialnie napisanych powieści obyczajowych po które sięgają głównie dorośli. W tym roku pisarka postanowiła zrobić wszystkim niespodziankę. Kilka dni temu swoją premierę miała jej pierwsza książka dla dzieci.
Eryk ma 9 lat i jest wielkim fanem piłki nożnej. W przyszłości...
2016-10-03
2015-07-09
2015-01-25
2015-07-23
Przychodzi w życiu taki moment, że chcemy w samotności zastanowić się nad swoim życiem. Poddać go osobistej analizie. Powinnam/ienem w nim coś zmienić, a może wręcz przeciwnie. Obrana przeze mnie droga jest idealna. Pragniemy również rozliczyć się z przeszłością. Tylko co w tedy, gdy zwyczajnie nie zdążymy. Powody takiego "nie zdążenia" mogą być różne...
Alice nie miała łatwego dzieciństwa. W dużej mierze przyczyniły się do tego jej dwie siostry. Obie piękne, ich kolor włosów przypominał łany zbóż. Do tego dochodziła doskonale ustabilizowana sytuacja życiowa. Jak bardzo różniła się Alice na tle swoich sióstr? Można by rzec, że pod każdym względem. Poczynając od wyglądu, po zachowanie. Dla rodziców była buntowniczką, ale tak na prawdę zagubiona z niej istota. Życiowych dróg jest wiele, dlatego w bardzo szybki sposób można zbłądzić. Alice od zawsze zastanawiała się dlaczego nie jest taka jak jej dwie siostry. Co jest tego powodem, a może to ze mną jest coś nie tak, że nie potrafię taka być. Dręczyło ją to, gdy była małą dziewczynką, potem nastolatką. Nawet będąc już dorosłą kobietą często się nad tym zastanawiała.
Któregoś dnia, Alice bez wcześniejszego pakowania walizek wybiega z domu w kierunku dworca. Wyrusza w podróż pociągiem do swojego rodzinnego miasta w celu odwiedzenia swoich sióstr. Będąc już na miejscu dostrzega coś lub kogoś. Powoduje to w niej emocjonalny wstrząs, który skutkuje jak najszybszym powrotem do Londynu.
W tym samym dniu kobieta ulega ciężkiemu wypadkowi samochodowemu i zapada w sen, z którego nie wiadomo czy się wybudzi.
Co takiego widziała, że w tak szybkim tempie postanawia wrócić do Londynu? Jakie myśli pojawiły się w tym czasie w jej głowie? I dlaczego lekarz informując rodzinę o wypadku użył stwierdzenia, że mogła to być próba samobójcza?
Jak reagują rodzice na wieść o tym, że ich dziecko uległo wypadkowi i zostało przewiezione do szpitala. Nie zważając na nic, pragną jak najszybciej się przy nim znaleźć. Towarzyszy im strach i rozpacz. Tak było również w przypadku rodziców Alice. W takiej chwili na bok odchodzą rodzinne konflikty. Chociaż w książce Maggie O'Farrell wygląda to troszkę inaczej. Z czasem wychodzą na jaw skrywane przez lata rodzinne tajemnice. Nie ma takiej osoby, która stała by z dala od niedopowiedzeń i sekretów. Nikt nie posiada w sobie czystego sumienia. Prawda zawsze wyjdzie na światło dzienne i w tedy w łatwy sposób można się przekonać jaką ma moc.
Pogrążona we śnie Alice odbywa duchową podróż. Wspomina swoje dziecięce lata, oraz okres gdy mieszkała w Londynie. Kończąc na upragnionej miłości, której zasmakowała przy boku Johna. Kochała i była kochana bez względu na wszystko. Ale jak ja mam teraz żyć, gdy jego już nie ma, jest tylko pustka. Znajomi mi tłumaczą, że wszystko się ułoży. Przecież ja już miałam wszystko ułożone i nie mam siły robić tego drugi raz...
"Życie toczy się dalej", mówiono mi po wielokroć. Tak, tak, gówniane życie toczy się dalej, ale co, jeśli wcale ci na tym nie zależy? A jeśli wolałabyś je zahamować, zatrzymać albo nawet iść pod prąd w przeszłość, chcąc, by ona nie była przeszłością? "Przyzwyczaisz się", tak też mówili. Tymczasem ja wcale nie chciałam się przyzwyczajać." ( czyt. s. 368 )
Rodzinne tajemnice, miłość i śmierć to trzy elementy, które wzajemnie się w książce przeplatają. Tworzą razem powieść, która zachwyci najbardziej wymagającego krytyka literackiego. Patrząc na samą okładkę zauważymy, że mamy do czynienia z refleksyjną historią. Pełną dramaturgii i nostalgii. Samotna kobieta wpatrzona w dal. Nie wiemy o czym myśli oraz dlaczego stoi i moknie na deszczu. Czytając blurb na odwrocie otrzymujemy potwierdzenie tej krótkiej tezy.
"Kiedy odszedłeś" to książka, która chwyta za serce. Warto się nad nią dobrze skupić. Owszem, nie jest to lekka lektura, ale za to zawiera w sobie olbrzymie pokłady mądrości, które należałoby sobie przyswoić.
Alice to postać skonstruowana przez autorkę w taki sposób, aby przyszły czytelnik mógł szybko wgłębić się w jej psychikę. Od pierwszych stron książki wkraczamy w jej życie, w życie pełne zakrętów. Jednocześnie otrzymujemy dawkę wciągającej historii opisującej losy tej jak bardzo zagubionej kobiety. I właśnie to zagubienie mogło być przyczyną targnięcia się na własne życie, ale jest to tylko moja opinia na ten temat. Maggie O'Farrell sprytnie ukryła przed czytelnikiem główną pobudkę i skąd w ogóle takie przypuszczenia.
Autorka nie skupiła się tylko na jednej postaci. Oprócz Alice poznajemy jej rodziców oraz przyjaciół. Matka i ojciec Alice to bohaterowie o ciekawej osobowości. Niby tworzą szczęśliwe małżeństwo, ale chyba nie do końca tak jest. Ich wątek razem z historią ich córki tworzy jedną wspólną całość.
"Kiedy odszedłeś" to pozycja godna zainteresowania. I to nie tylko ze względu na poruszone w niej tematy, chociaż to one są jej główną zaletą. Warto zwrócić uwagę na język i styl. Pisarka wie, w jaki sposób można te dwa elementy wyeksponować, żeby stworzyć świetną książkę.
Przychodzi w życiu taki moment, że chcemy w samotności zastanowić się nad swoim życiem. Poddać go osobistej analizie. Powinnam/ienem w nim coś zmienić, a może wręcz przeciwnie. Obrana przeze mnie droga jest idealna. Pragniemy również rozliczyć się z przeszłością. Tylko co w tedy, gdy zwyczajnie nie zdążymy. Powody takiego "nie zdążenia" mogą być różne...
Alice nie miała...
2016-01-16
"Wiliama Goulda księga ryb. Powieść w dwunastu rybach" to pierwsza książka autorstwa Richarda Flanagana, jaka ukazała się na polskim rynku literackim."Ścieżki Północy" to kolejna powieść, która w ubiegłym roku została wydana pod znakiem Wydawnictwa Literackiego. Historia Dorrigo Evansa, młodego lekarza okazała się olbrzymim sukcesem na miarę światową. Wkrótce, bo 18 lutego będzie miała swoją premierą najnowsza książka spod pióra Flanagana. "Klaśnięcie jednej dłoni" już teraz otrzymuje od krytyków wiele pozytywnych opinii.
Nocna śnieżna zawierucha niesie ze sobą nieodparty strach oraz niewyobrażalną ciemność. Nie zważając na nic Maria Buloh porzuca własne dziecko i wyrusza w nieznane. Nikt nie wie co się z nią stało, i co skłoniło kobietę do tak dramatycznego kroku. Widocznie miała ku temu swoje powodu, bo przecież żadna matka bez powodu nie zostawia własnego dziecka. Mała Sonjia spędza dzieciństwo pod opieką ojca. Niestety ta "opieka" niosła za sobą zapach alkoholu i nowe siniaki. Kilkakrotnie dziewczynka zmieniała miejsce zamieszkania. Oczywiście za zgodą ojca...
Po dwudziestu dwóch latach dorosła już Sonjia powraca w rodzinne strony. W trakcie spaceru przez przypadek odnajduje w ziemi kawałki imbryczka, który gdzieś już chyba widziała. Po tylu latach spotkanie z ojcem jest dla niej bardzo trudne. Na szczęście może liczyć na wsparcie i słowa otuchy starej i poczciwej Helvi. W stanie w jakim się obecnie znajduje bliskość innych osób, będzie jej bardzo potrzebna. Sonjia spodziewa się dziecka, jednocześnie zastanawia się nad aborcją...
Czy Sonjia zdoła wybaczyć ojcu krzywdy z dzieciństwa? Czy będzie potrafiła złożyć odnalezione kawałki imbryczka w jedną całość, które stały się symbolem jej życia? Co tak naprawdę stało się w trakcie nocnej śnieżycy?
Gdybym miała porównać ze sobą "Ścieżki Północy" i "Klaśnięcie jednej dłoni" śmiem stwierdzić, że ta druga jest odrobinę "lżejsza" od tej pierwszej. Jeśli w ogóle "lżejszymi" można nazwać fragmenty, w których autor opisuje krzywdy, jakie wyrządzał ojciec własnemu dziecku. A potem ofiara maltretowania zachowywała się w sposób, jakby nic takiego nie miało miejsca.
Powrót do przeszłości czasami wiąże się z powrotem do dramatycznych wydarzeń. Takie wydarzenia zapisały się w pamięci naszej głównej bohaterki. Osobisty dramat przeżywa również Bojan Buloh, ojciec Sonji. Wraca w swoich wspomnieniach do dramatu wojny, oraz walczy z tęsknotą po odejściu żony. Ulgę w takich chwilach przynosi mu alkohol. W pijackim zamroczeniu wszystkie winy skupia na niewinnym dziecku.
Trzeba zaznaczyć, że "Klaśnięcie jednej dłoni" nie jest książką lekką i przyjemną. Co za tym idzie, nie jest to lektura dla każdego. Już sam początek historii wciąga czytelnika. Zachęca do wgłębienia się w dalszy ciąg. Richard Flanagan nieprzerwanie trzyma swój dobry poziom jeśli chodzi o styl i język jakim posłużył się w kolejnej swojej książce. Jedynie do czego mogę się przyczepić, to jak dla mnie za dużo w niej słów wulgarnych. Nie jest to tak naprawdę mój klimat, więc dlatego moje odczucie jest takie, a nie inne.
Nie sięgam zbyt często po tego typu powieści, ale czego nie robi się dla literatury na najlepszym światowym poziomie. Bo do takiej z pewnością można, a raczej trzeba zaliczyć książki autorstwa Richarda Flanagana.
"Wiliama Goulda księga ryb. Powieść w dwunastu rybach" to pierwsza książka autorstwa Richarda Flanagana, jaka ukazała się na polskim rynku literackim."Ścieżki Północy" to kolejna powieść, która w ubiegłym roku została wydana pod znakiem Wydawnictwa Literackiego. Historia Dorrigo Evansa, młodego lekarza okazała się olbrzymim sukcesem na miarę światową. Wkrótce, bo 18 lutego...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-12-01
2015-06-18
2014-09-23
2014-04-24
2015-01-21
To była miłość od pierwszego spojrzenia. Spojrzenia na cudowną, przepiękną okładkę książki "A potem przyszła wiosna" Agnieszki Olejnik. Dodatkowy plus należy się za twardą oprawę. Osobiście uwielbiam takie książki, które cieszą oko, zdobią biblioteczne i księgarniane półki. I teraz pada pytanie: Czy mój zachwyt nad graficzną otoczką przelał się również na jej wnętrze?
Pola Gajda jest wziętą aktorką. Ma na swoim koncie kilka ról w popularnych serialach. Jej kalendarz po brzegi wypełniony jest terminami spotkań, sesji zdjęciowych itp. Dla każdej kobiety, to jak wygląda jest bardzo ważne, dla Poli również. Tym bardziej gdy należy się do grona osób znanych i stajesz się wzorem do naśladowania. Nie możesz sobie pozwolić na żadną wpadkę. Jesteś oceniana i obserwowana przez innych. Potem twoje zdjęcia lądują w kolorowych magazynach. Takiej obserwacji poddana została Pola oraz Grzegorz, ukochany kobiety. Razem tworzą jedną z popularniejszych par w show biznesie. Oboje piękni i młodzi. Tylko czy tak naprawdę są ze sobą szczęśliwi? Natłok zajęć sprawia, że z czasem oddalają się od siebie. Pola powoli ma już dość takiego życia.
Jedno zdjęcie doprowadziło do rozpadu związku z Grzegorzem. Kobieta widząc mężczyznę z inną popada w rozpacz oraz w ciężką depresję, która niesie ze sobą próbę samobójczą. Na szczęście czuwa nad nią anioł stróż w osobie paparazzo, który przyczynił się do stanu w jakim obecnie się znajduje...
Show-biznes kusi i nęci bogactwem, luksusem, blaskiem fleszy. Eleganckie, zadbane i pięknie wyglądające aktorki, piosenkarki. Przystojni, dobrze zbudowani panowie. Znana osoba nie musi niczym się przejmować. Przecież są od tego agenci. Wystarczy, że wystąpi na tzw. "ściance" i już konto powiększone o znaczną sumkę. Życie jak w bajce...
I w tym momencie warto zadać sobie jedno pytanie: jak wygląda przemysł rozrywkowy od kuchni, gdy flesze i światła gasną? Na to pytanie najlepiej odpowiedzą Ci, którzy mają z nim do czynienia. Wcale nie jest tak pięknie, jak się nam wszystkim wydaje...
Agnieszka Olejnik w swojej najnowszej książce postanowiła zaprosić czytelników za kulisy show-biznesu. Zrobiła to w sposób dający wiele do myślenia. Czy warto poświęcić dla kariery miłość i rodzinę? Jedno spotkanie za drugim, do tego dochodzą castingi, istny "wyścig szczurów". Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na normalne życie u boku osoby, którą się kocha? Zdaję sobie sprawę z tego, że zdarzają się wyjątki. Niestety do tych wyjątków z pewnością nie należy Pola i Grzegorz. Tworzyli szczęśliwy związek, do czasu aż nie zostali sławnymi osobami...
Z dnia na dzień kobieta dostrzega w sobie wiele zmian. Czuje się zmęczona fizycznie i psychicznie. Osiągnęła już bardzo wiele. Pojawił się syndrom wypalenia, straciła zapał do pracy. Pragnie na nowo poczuć miłość Grzegorza. Tęskni za jego obecnością, czułym dotykiem. Ogarnia ją dziwne uczucie smutku i samotności...
Oni już o tym wiedzieli, wcześniej ode mnie zobaczyli to zdjęcie. Stąd te dziwne ukradkowe spojrzenia i ta obrzydliwa cisza. Życie dla Poli stało się w jednej sekundzie jedną wielką obrzydliwością. Zapragnęła zamknąć swe oczy na zawsze. I tak pewnie nikt nie będzie wylewał łez po mojej śmierci. Matka poczuje satysfakcję, a ojciec...nic nie poczuje.
Historia Poli Gajdy porusza do głębi. Od dziecka marzyła, że zostanie sławną aktorką. Chciała występować na największych teatralnych scenach. Los jednak chciał inaczej. Stała się gwiazdą szklanego ekranu. Każdy widział w niej szczęśliwą i spełnioną kobietę. Kim tak naprawdę jest Pola Gajda, a raczej Katarzyna Pietras?
Jak się okazuje próba samobójcza nie zawsze niesie za sobą śmierć. Czasami jest początkiem nowego życia. Tego lepszego. Katarzyna Pietras dostała od losu dar. Może na początku nie chciała go przyjąć, ale z biegiem czasu przekonała się, że...było warto.
Książka "A potem przyszła wiosna" zawiera w sobie przesłanie, bardzo ważne przesłanie. Dotyczy ono bezinteresownej pomocy. Jak wiemy z pomaganiem bywa różnie. Z bezinteresownym szczególnie. Stefan Wysocki, starszy miły pan nie miał z tym najmniejszych problemów. Zdobył moją sympatię w jednej sekundzie. Cudowny człowiek o gołębim sercu. W parze z Ulką stworzyli fantastyczną parę bohaterów.
Jest jeszcze ktoś, o kim trzeba wspomnieć. Konrad, syn Stefana ( wspomniany paparazzo ). Ojj namieszał w życiu Poli vel. Katarzyny. Komplikując przy okazji swoje...
Pani Agnieszko, składam ukłony do samej ziemi. "A potem przyszła wiosna" to książka, która nie powinna stać i ozdabiać półki. Ona powinna być czytana przez tłumy, bo zwyczajnie na to zasługuje. Jestem dumna z tego, że miałam ją w swoich dłoniach i mogłam wchłaniać każde słowo, każde zdanie. Styl w jaki została napisana jest wyjątkowy i wysublimowany. Momentami czułam się jakbym czytała połączenie prozy z poezją. I nie mam tutaj na myśli tylko wierszy, które zostały wplecione przez pisarkę w główną treść. Chociaż między linijkami można odnaleźć kilka wulgaryzmów, ale one dodają charakteru całej historii, podkreślają emocje jakie targają książkowymi bohaterami. Okładka powieści tak jak i jej treść zasługuje na najwyższą notę. Trzymałam kciuki, aby Pola znalazła swoje światełko w tunelu. Nie miała łatwego życia, los jej nie oszczędził. Na szczęście po burzy pojawia się tęcza. W przypadku Poli tą tęczą okazała się jedna z pór roku...
To była miłość od pierwszego spojrzenia. Spojrzenia na cudowną, przepiękną okładkę książki "A potem przyszła wiosna" Agnieszki Olejnik. Dodatkowy plus należy się za twardą oprawę. Osobiście uwielbiam takie książki, które cieszą oko, zdobią biblioteczne i księgarniane półki. I teraz pada pytanie: Czy mój zachwyt nad graficzną otoczką przelał się również na jej wnętrze?
więcej Pokaż mimo toPola...