-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2019-10-27
🩵MIŁOŚĆ💙 została w tej książce rozłożona na czynniki pierwsze. Poznajemy jej różne oblicza, od zauroczenia po stały związek... Co jednak ciekawe, autor wiele czasu poświęcił miłości i akceptacji do nas samych. Okazuje się bowiem, że bez tego ciężko jest zbudować trwałą relację. 💚 #8zasadmilosci zrobiło na mnie duże wrażenie. Jest uporządkowane, przemyślane i pełne ćwiczeń. To nie jest książka do "połknięcia" i zapomnienia. Trzeba tutaj trochę refleksji, spokoju i czasu na przetrawienie tego, co przeczytamy. Najlepiej mieć przy sobie notatnik, który pozwoli zebrać myśli. Polecam gorąco zwłaszcza tym, którzy potrzebują naprawy w związku lub chcą stworzyć relację opartą na zaufaniu i wzajemnym szacunku 💙
🩵MIŁOŚĆ💙 została w tej książce rozłożona na czynniki pierwsze. Poznajemy jej różne oblicza, od zauroczenia po stały związek... Co jednak ciekawe, autor wiele czasu poświęcił miłości i akceptacji do nas samych. Okazuje się bowiem, że bez tego ciężko jest zbudować trwałą relację. 💚 #8zasadmilosci zrobiło na mnie duże wrażenie. Jest uporządkowane, przemyślane i pełne ćwiczeń....
więcej mniej Pokaż mimo to2017-03-18
Atlas przygód zwierząt pozwala na wspaniałe i kształcące podróże po aż siedmiu kontynentach. Ta książka zainteresuje nie tylko dzieci, ale również ciekawych świata dorosłych!
Atlas przygód zwierząt jest świetnym pomysłem na to, jak można zainteresować dzieci nie tylko czytaniem, ale przede wszystkim fantastycznym światem zwierząt. Książka jest nasycona ciekawostkami, o których nie ma pojęcia niejeden dorosły... Zwiększy się zatem wiedza nie tylko dziecka, ale również rodzica! Poznajemy także geografię, która zawsze była moją piętą Achillesa... Możemy dokładnie obejrzeć każdy kontynent i przekonać się, jakie zwierzęta go zamieszkują. Książka na szczęście jest logicznie ułożona, więc zwiedzamy świat „po kolei”, obserwując dokładnie mapę.
Dzięki książce dowiemy się o zwyczajach najróżniejszych zwierząt i czasem naprawdę możemy być zaskoczeni… Kto czym się żywi, jakie są rodzaje mrówek, jakie zwyczaje mają płomykówki, czym jest echolokacja, jak zwierzęta się ze sobą komunikują… Informacji jest naprawdę mnóstwo i właśnie dlatego warto lepiej przyjrzeć się tej książce.
Dużym plusem Atlasu przygód zwierząt jest jego format. Książka jest duża i w twardej oprawie, więc wygodnie się ją przegląda. Dokładnie widać wszystkie szczegóły, przez co na jedną kartkę możemy patrzeć naprawdę długo i podziwiać piękne ilustracje Lucy Letherland. Sama z przyjemnością podziwiałam zarówno ciekawostki, jak obrazki.
Moim zdaniem książka idealnie się sprawdzi przed wakacjami, bo pozwoli poznać zwierzęta, z danego końca świata, na który chcemy się wybrać z małym podróżnikiem. Dawno nie przeglądałam tak ciekawej i przemyślanej książki! Przy Atlasie przygód zwierząt po prostu nie da się nudzić!
Atlas przygód zwierząt pozwala na wspaniałe i kształcące podróże po aż siedmiu kontynentach. Ta książka zainteresuje nie tylko dzieci, ale również ciekawych świata dorosłych!
Atlas przygód zwierząt jest świetnym pomysłem na to, jak można zainteresować dzieci nie tylko czytaniem, ale przede wszystkim fantastycznym światem zwierząt. Książka jest nasycona ciekawostkami, o...
2017-08-30
Zwykle, kiedy czytam książki naukowe, muszę po jakimś czasie od nich odpoczywać... Z reguły bowiem wymagają ode mnie pełnego skupiania, bo łatwo zgubić się w zawiłym języku pełnym trudnych pojęć, nazwisk i dat. Tym razem na szczęście było inaczej i książkę czytałam z rosnącą fascynacją, przerywając lekturę tylko na sporządzenie notatek lub przemyślenie niektórych zagadnień.
Autyzm to słowo, które coraz częściej pojawia się w naszym świecie. Sama pracuję z dziećmi, które zostały nim dotknięte, ale nie wszystkie ich zachowania byłam w stanie zrozumieć i poprawnie zinterpretować. Książka Autyzm i AAC dała mi nowe spojrzenie na problem i przystępnym językiem opisała wszystko to, co może interesować zarówno terapeutę jak i rodzica.
Muszę przyznać, że autorzy dokładnie przemyśleli tę publikację. Mówię tu zarówno o tematyce jak i kolejności jej prezentowania. Początkowo zaznajamiamy się z pojęciem autyzmu, uczymy się go rozpoznać już u noworodków, staramy się zrozumieć zachowania autystów i odnajdujemy przyczyny owych zachowań, a następnie przechodzimy do zagadnienia komunikacji alternatywnej, która ułatwia funkcjonowanie zarówno dzieciom jak i ich najbliższemu środowisku. Każdy z podrozdziałów porusza istotną kwestię, a czytelny spis treści ułatwia nam później znalezienie tego, co było dla nas istotne.
Zastanawiałam się nad tym, kto powinien być odbiorcą tej książki i doszłam do wniosku, że każdy... Przystępny język sprawia, że w tekście odnajdzie się zarówno student, terapeuta jak i rodzic. Wszystkie istotne pojęcia są wytłumaczone, a autorzy robią wszystko, by tekst był czytelny i jednoznaczny. Mogłabym o każdym z zagadnień pisać wiele, ale najważniejsze jest dla mnie to, że po lekturze książki mnóstwo emocji i wiedzy pozostaje w człowieku.
Dawno żadnej naukowej książki nie czytało mi się tak lekko i z zafascynowaniem. Temat autyzmu jest trudny, nadal w wielu materiach nieodgadniony, ale w tym przypadku opisany przez specjalistów i pasjonatów, którzy pragną zrozumieć autyzm i dzielić się każdym wnioskiem, który może pomóc w terapii. Dziękuję za tę książkę i wielkie serce, które tutaj po prostu czuć. Po lekturze czuję się bogatsza i nieco inaczej patrzę teraz na autystów zastanawiając się, jak dla nich wygląda nasz dziwny świat...
Zwykle, kiedy czytam książki naukowe, muszę po jakimś czasie od nich odpoczywać... Z reguły bowiem wymagają ode mnie pełnego skupiania, bo łatwo zgubić się w zawiłym języku pełnym trudnych pojęć, nazwisk i dat. Tym razem na szczęście było inaczej i książkę czytałam z rosnącą fascynacją, przerywając lekturę tylko na sporządzenie notatek lub przemyślenie niektórych...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-01-17
Recenzja z bloga - kto-czyta-nie-pyta.blog.pl - ZAPRASZAM! :)
Kobiety mają w sobie coś takiego, że chcą wszystkich uszczęśliwić i pokazać, jak wiele potrafią... Najpierw robią to z miłości do męża – gotują, prasują, sprzątają i ogólnie dbają o dom, żeby ukochany je docenił i przypadkiem nie musiał kiwnąć palcem. Kiedy orientują się, że wszystko robią same jest już za późno – mężczyzna przyzwyczaił się do luksusu – wyprasowane majtki i trzydaniowy obiad to dla niego norma. Dlaczego miałby cokolwiek robić, skoro robi się samo? Dokładnie tak samo jest przy dzieciach, którymi matki najpierw opiekują się zaborczo, a potem już z przyzwyczajenia zajmują dosłownie wszystkim. Czasem jednak przychodzi taki moment, w którym mężczyźni muszą przejąć pałeczkę i odnaleźć się w roli nie tylko ojca, ale również nauczyciela, sprzątaczki, kucharza, prasowacza, szofera i paru innych… Takie zadanie mają właśnie przed sobą bohaterowie tej książki.
Magdalena Witkiewicz i Natasza Socha po raz kolejny przemawiają do kobiecych serc jednocześnie bawiąc, wychowując oraz zmuszając do refleksji i spojrzenia na świat z innej perspektywy. Nie wiem jak one to robią, ale opowiadają o naprawdę trudnych rzeczach z takim humorem, że podczas lektury parokrotnie popłakałam się ze śmiechu. Opisują również mężczyzn w taki sposób, że szczerzyłam się do książki i kręciłam głową z niedowierzaniem. Autorki bowiem wyciągają na światło dzienne wszelkie męskie cechy – zarówno te pozytywne jak i negatywne, doskonale się przy tym bawiąc.
Autorki z właściwą dla nich werwą i ironią opisują codzienność zwyczajnej rodziny – pokazują trudny sprzątania, gotowania, odbierania dzieci ze szkoły oraz odrabiania lekcji i przygotowywania do zajęć. Z tymi teoretycznie prozaicznymi czynnościami muszą się zmierzyć Mateusz oraz Sebastian, gdyż ich żony zostały na parę tygodni uziemione w szpitalnych łóżkach ze względu na skomplikowane złamania kończyn.
Są takie momenty w życiu, w których powinniśmy zwolnić i spojrzeć na wszystko z dystansu – przemyśleć i trzeźwo przeanalizować własne zachowanie i pomyśleć nad tym, jak nieco ułatwić sobie życie. Dla Justyny i Eweliny tygodnie w szpitalu okazały się zbawieniem – one spokojnie dochodziły do siebie i poznawały nowe oblicze własnych mężów, a mężowie zaczęli je doceniać, a przy okazji lepiej poznali własne dzieci.
Parę rzeczy wiem na pewno – do Awarii małżeńskiej jeszcze wrócę, a Magdalena Witkiewicz i Natasza Socha, to autorki, których książki można kupować zupełnie w ciemno! W Awarii małżeńskiej odnalazłam wszystko to, co kocham w książkach – humor, refleksję, piękne słownictwo, lekkie pióro (a nawet dwa!), a także wiedzę. Polecam dosłownie każdej kobiecie, a nawet panom, którzy chcą się trochę pośmiać i poznać babski punkt widzenia.
Recenzja z bloga - kto-czyta-nie-pyta.blog.pl - ZAPRASZAM! :)
Kobiety mają w sobie coś takiego, że chcą wszystkich uszczęśliwić i pokazać, jak wiele potrafią... Najpierw robią to z miłości do męża – gotują, prasują, sprzątają i ogólnie dbają o dom, żeby ukochany je docenił i przypadkiem nie musiał kiwnąć palcem. Kiedy orientują się, że wszystko robią same jest już za późno...
2020-09-12
Bizneswoman i wielka firma, którą w przyszłości trzeba przekazać komuś z rodziny… W podjęciu tej trudnej decyzji pomaga prywatny detektyw, który odkrywa takie rzeczy, które się filozofom nie śniły. Jak się okazuje – nigdy nie znamy rodziny wystarczająco dobrze i każdy ma swoje sekrety! Tutaj jest ich naprawdę mnóstwo – rodzinka trafiła się naprawdę wyjątkowo wybuchowa. Dzięki temu, że postacie są charakterystyczne i pełne grzechu, to podczas lektury kartki same się przerzucają, a my tylko czekamy na to, co się dalej wydarzy. Dodatkowym atutem jest również oczywiście widoczne w każdym akapicie poczucie humoru, więc trudno nie uśmiechać się podczas lektury. Są nawet tacy, co głośno rechoczą, więc warto przygotować się na zdziwione spojrzenia domowników.
Twórczość Alka znam i cenię od samego początku i dlatego z całą pewnością mogę powiedzieć, że z każdą książką intryga jest ciekawsza i bardziej zawiła, ale jednocześnie realna. Brakuje mi tylko objętości, większego czasu na wyciągnięcie własnych wniosków, fałszywych tropów… Generalnie jestem nienasycona i chciałabym BABKĘ z zakalcem, a nie taką maleńką babeczkę, którą zjada się w dwóch gryzach. Oczywiście i tak czyta się wspaniale, ale odkrycie zagadki jest dla mnie zbyt szybkie, bo jestem marudna i nie lubię minimalizmu. ;)
Polecam Babkę z zakalcem na poprawę humoru, na prezent, na ucieczkę od problemów i ponurych dni. Świetnie czyta się w towarzystwie słodyczy, bo jak się człowiek naczyta o przysmakach, to mu potem potrzeba cukru…
Bizneswoman i wielka firma, którą w przyszłości trzeba przekazać komuś z rodziny… W podjęciu tej trudnej decyzji pomaga prywatny detektyw, który odkrywa takie rzeczy, które się filozofom nie śniły. Jak się okazuje – nigdy nie znamy rodziny wystarczająco dobrze i każdy ma swoje sekrety! Tutaj jest ich naprawdę mnóstwo – rodzinka trafiła się naprawdę wyjątkowo wybuchowa....
więcej mniej Pokaż mimo to2018-05-19
Szara mysz o imieniu Barbara po trzech nieudanych małżeństwach zostaje zatrudniona w biurze... matrymonialnym. Dziewczyna początkowo spodziewa się jednej wielkiej nudy, ale czeka ją spore zaskoczenie: dużo pracy, nowi znajomi, powrót demonów przeszłości i przygoda rodem z filmów z Jamesem Bondem...
Biuro matrymonialne w którym zostaje zatrudniona Basia jest wyjątkowym miejscem i to z paru względów. Najważniejszym z nich jest jednak to, że można tam spotkać ludzi absolutnie wyjątkowych: choleryczną szefową, zwariowaną wróżkę, zakręconego specjalistę od ziółek (będącego w wiecznej wojnie z wróżką), a także Jacka - nowego pracownika z tendencją do dewastowania swoich miejsc pracy i wpadania w kłopoty. Trzeba przyznać autorom, że potrafią stworzyć nietuzinkowe postaci, które z miejsca się kocha. Akcja książki rozgrywa się w Miasteczku, więc czytelnik może spotkać również "starych znajomych", jak chociażby Pani Wiesia - wielbicielka nalewek ku zdrowotności.
To zabawne, jak cudownym połączeniem jest niepoprawny romantyzm Magdy i ironiczny humor Alka. Oboje mają przy tym w sobie mnóstwo ciepła, wrażliwości i szalonych pomysłów, dzięki czemu akcja książki jest dosyć nieprzewidywalna. Przewija się tam nawet wątek kryminalny, który Basia mocno odczuła na własnej skórze...
Biuro M. czyta się błyskawicznie i to jest jego jednocześnie wadą jak i zaletą. Chciałabym spędzić z bohaterami więcej czasu, odkryć matrymonialne plany, lepiej poznać załogę Biura M., a nawet trochę się powzruszać przy fragmentach o szczęśliwych, nowo stworzonych parach. Jestem jednak pewna, że już niedługo spotkam ponownie ulubionych bohaterów, więc pozostaje jedynie czekać na to, aż autorzy podrzucą nam kolejną książkę na poprawienie humoru i ucieczkę od szarości codzienności.
Szara mysz o imieniu Barbara po trzech nieudanych małżeństwach zostaje zatrudniona w biurze... matrymonialnym. Dziewczyna początkowo spodziewa się jednej wielkiej nudy, ale czeka ją spore zaskoczenie: dużo pracy, nowi znajomi, powrót demonów przeszłości i przygoda rodem z filmów z Jamesem Bondem...
Biuro matrymonialne w którym zostaje zatrudniona Basia jest wyjątkowym...
2017-05-18
CUDO! Wielkie brawa dla lektora, w samochodzie tej książki słucha się fantastycznie! <3
CUDO! Wielkie brawa dla lektora, w samochodzie tej książki słucha się fantastycznie! <3
Pokaż mimo to2017-02-09
Koncentracja, uwaga, spostrzegawczość... To wszystko wyćwiczysz z książkami z serii Sokole oko od Wydawnictwa Wilga!
Kto do pary i Coś tu nie gra, to urocze książki Britty Teckentrup, które zachwycą nie tylko dzieci, ale również dorosłych. Pierwsze, co mnie zachwyciło, to okładka: twarda i o przyjemnej fakturze, od razu zwraca uwagę. Jeszcze zanim otworzyłam książkę, już wiedziałam, że mi się spodoba. Na każdej ze stron znajdziemy wierszyk, będący jednocześnie poleceniem do znalezienia czegoś wśród obrazków. Czasem jest to pingwin, chowający pod skrzydłami małego pingwinka, czasem wielbłąd o jednym garbie, a czasem motyl lub nietoperz. Zawsze czeka na nas wyzwanie, czasem wymagające dużej uwagi.
Książka pozwala na ćwiczenia koncentracji, pamięci wzrokowej, a także pamięci słownej, dzięki wesołym wierszykom. Przy okazji dzieci poznają nazwy zwierząt i mogą dowiedzieć się chociażby tego, że wielbłądy mogą mieć jeden lub dwa garby.
Na uwagę zasługują również piękne ilustracje. Dzięki nim książkę nawet przegląda się z przyjemnością! Szukanie szczegółów bywa proste, ale czasem również wymagające skupienia, nawet od dorosłego.
Książki przeglądałam z dwuletnim chłopcem, zachwyconym bogactwem zwierząt i zasłuchanym w rytmiczne wierszyki, oraz z sześcioletnią dziewczynką, mocno zaangażowaną w rozwiązywanie zadań. Co prawda widząc pierwszy raz te tytuły spodziewałam się zupełnie czegoś innego, ale jestem bardzo zadowolona z tego, co dostałam. Polecam dla dzieci, które lubią wyzwania i zagadki.
Koncentracja, uwaga, spostrzegawczość... To wszystko wyćwiczysz z książkami z serii Sokole oko od Wydawnictwa Wilga!
Kto do pary i Coś tu nie gra, to urocze książki Britty Teckentrup, które zachwycą nie tylko dzieci, ale również dorosłych. Pierwsze, co mnie zachwyciło, to okładka: twarda i o przyjemnej fakturze, od razu zwraca uwagę. Jeszcze zanim otworzyłam książkę, już...
2016-04-30
Na początku miała to być książka dla mojego faceta – ja swoją aktywność fizyczną ograniczam do biegania po schodach i dźwigania ton książek... Okazało się jednak, że (chociaż się nie znam na sporcie), przeczytałam książkę z czystą ciekawością! Zawiera ona bowiem wielką dawkę wiedzy, podanej w przystępnej formie.
Katarzyna Biłous podeszła do tematu bardzo poważnie, szczegółowo i kompleksowo. Opowiada bowiem nie tylko o tym co, jak, kiedy i w jakich ilościach jeść! Omawia również to, w jaki sposób funkcjonuje ludzki organizm, jakie są przeciwwskazania do treningów, jakie badania powinien robić sportowiec (i dlaczego), w jaki sposób wspierać odporność, dlaczego nawadnianie organizmu jest tak istotne itp. Wspomina również o tym, że powszechnie znane "diety cud" bardziej niszczą nasz organizm niż nam pomagają, a przy tym zwykle sprawiają, że zrzucone kilogramy wracają niczym bumerang. Autorka uczy zatem również tego, w jaki sposób powinniśmy się odchudzać.
Atutem książki jest również przejrzystość - nie musimy jej czytać od deski do deski, możemy znaleźć to, co aktualnie najbardziej nas interesuje. Przed każdym rozdziałem znajdziemy krótką zapowiedź tego, czego się z niego dowiemy. Na końcu rozdziału znajdziemy natomiast podsumowanie, a w nim kluczowe zagadnienia i wskazówki, które powinniśmy zapamiętać. Duże brawa za lekki styl - książkę czyta się z przyjemnością, gdyż jest pozbawiona hipernaukowego słownictwa...
Książka jest ciekawa, mądra i przepełniona ciekawostkami - już wiem, że moja miłość do kakao to jednak samo zdrowie! Polecam ją przede wszystkim sportowcom, ale również tym osobom, które chcą zdrowo schudnąć, zrozumieć swój organizm, zacząć trenować albo po prostu zdrowo się odżywiać.
Na początku miała to być książka dla mojego faceta – ja swoją aktywność fizyczną ograniczam do biegania po schodach i dźwigania ton książek... Okazało się jednak, że (chociaż się nie znam na sporcie), przeczytałam książkę z czystą ciekawością! Zawiera ona bowiem wielką dawkę wiedzy, podanej w przystępnej formie.
Katarzyna Biłous podeszła do tematu bardzo poważnie,...
2015-11-29
Recenzja pochodzi z bloga nauka-to-tez-sztuka.blogspot.com
Zastanawialiście się kiedykolwiek do czego służy kotlet? Do jedzenia – to oczywiste! Na szczęście dzieci mają na ten temat nieco odmienne zdanie…
Według dzieci kotlet bowiem nadaje się idealnie na statek kosmiczny – zwłaszcza taki dla babci, bo jak wiadomo – dla babć nie ma na świecie nic ważniejszego niż jedzenie... Właśnie za ten niekonwencjonalny sposób myślenia, niesamowitą wyobraźnię i bezgraniczną kreatywność uwielbiam wszystkie dzieci – nie bez powodu zostałam pedagogiem!
O czym zatem opowiada ta kotletowa książka? O Kajetanie i jego szkolno-rodzinnych przygodach. Czytając przypomniałam sobie, jak to było w podstawówce: czym można było zaimponować rówieśnikom, co było niebezpieczne i stresujące i jak można się doskonale bawić, robiąc coś tak trywialnego, jak zamiatanie.
Autorka w przezabawny i wyjątkowo wiarygodny sposób pokazała, jak skomplikowane i jednocześnie fascynujące jest dziecięce życie. Jestem przekonana, że przy tej książce będą się doskonale bawić zarówno dzieci jak i rodzice. Sama się naprawdę uśmiałam i czytałam z dużą przyjemnością i zachwytem.
Książkę muszę również pochwalić za piękne i przede wszystkim przezabawne obrazki… Miałam ochotę sfotografować prawie każdy z nich i Wam je zaprezentować. Pokażę jednak tylko moje ulubione!
Na deser zostawiłam największy atut tej pozycji. Ta książka nie tylko bawi, ale jednocześnie uczy i to zarówno dorosłych jak i dzieci. Najmłodsi nauczą się z niej niektórych zasad grzeczności i zrozumieją, dlaczego nie wolno bawić się jedzeniem, a przemoc nie jest dobrą drogą do rozwiązania konfliktu. A dorośli docenią swoje dzieci, przypomną sobie, że takie maluchy też mają problemy, które są dla nich ważne i trudne. Przypomną sobie również, jak to jest być dzieckiem i mieć nieograniczoną wyobraźnię!
Tak zabawnych i uroczych fragmentów jak ten powyżej jest wiele, wiele więcej!
Podziwiam Anitę Głowińską za to, że potrafiła napisać zabawną i mądrą książkę, a przy tym tak pięknie i z humorem ją zilustrować... Przyznam, że śmiałam się w głos z niektórych sytuacji i jestem pewna, że dzieciaki też będą zachwycone. Czekam na więcej!
Recenzja pochodzi z bloga nauka-to-tez-sztuka.blogspot.com
Zastanawialiście się kiedykolwiek do czego służy kotlet? Do jedzenia – to oczywiste! Na szczęście dzieci mają na ten temat nieco odmienne zdanie…
Według dzieci kotlet bowiem nadaje się idealnie na statek kosmiczny – zwłaszcza taki dla babci, bo jak wiadomo – dla babć nie ma na świecie nic ważniejszego niż...
2016-06-20
Coraz częściej diagnozowanym problemem jest dysleksja. Dzieci nie lubią czytać, nie chcą się uczyć, nie słyszą różnic między głoskami, mają problemy z koncentracją. Trudno powiedzieć z czego to wynika, jednak wiadomo jak można pomóc dzieciom z takimi trudnościami.
Elementarz dla dzieci z dysleksją jest pięknie wydaną i przemyślaną książką, która przyda się zarówno rodzicom jak i pedagogom/psychologom/terapeutom/logopedom. Wygodna i przejrzysta forma elementarza (wyraźna czcionka, czytelne obrazki) sprawia, że dziecku będzie łatwiej skoncentrować się na zadaniu, co jest szczególnie istotne dla dzieci z dysleksją. W tej pozycji nie ma chaosu i przypadków – wszystko jest uporządkowane i przemyślane. Dużym ułatwieniem są wskazówki dla rodziców, w których autorka tłumaczy do czego jest potrzebne dane ćwiczenie, jak je wykonać i na co zwrócić uwagę podczas pracy. Przypomina również między innymi o tym, że na końcu wyrazu głoski dźwięczne tracą dźwięczność. Ćwiczenia opierają się głównie na usprawnianiu słuchu fonemowego i prawidłowym rozpoznawaniu głosek w wyrazie. Dzieci mogą się zatem „osłuchać” z daną głoską i przyjrzeć jej zarówno w pojedynczych wyrazach jak i w tekście (np., wskazując palcem lub słomką).
Dużą zaletą książki są zawarte w niej teksty pełne humoru, ciepła i przyrodniczych ciekawostek. Jestem przekonana, że zaciekawią najmłodszych czytelników i przekonają ich, że warto czytać – zarówno dla przyjemności jak i dla wiedzy. Mamy więc tutaj do czynienia z połączenia przyjemnego z pożytecznym.
Książka jest również wzbogacona o ćwiczenia wspomagające naukę czytania (np. jak kierować wzrok podczas lektury) oraz koncentrację. Dzięki temu elementarzowi dziecko pozna wszystkie głoski, rozpozna ich brzmienie w wyrazach, nauczy się czytać i dzielić wyrazy na sylaby (lub tworzyć je z sylab) i prawdopodobnie polubi czytanie.
Autorka sprawiła, że dzieci będą się jednocześnie uczyć i doskonale bawić! Jestem pod dużym wrażeniem tej niepozornej książki – jej przejrzystość i piękne obrazki Joanny Kłos sprawiają, że już samo przeglądanie jej sprawia przyjemność.
Coraz częściej diagnozowanym problemem jest dysleksja. Dzieci nie lubią czytać, nie chcą się uczyć, nie słyszą różnic między głoskami, mają problemy z koncentracją. Trudno powiedzieć z czego to wynika, jednak wiadomo jak można pomóc dzieciom z takimi trudnościami.
Elementarz dla dzieci z dysleksją jest pięknie wydaną i przemyślaną książką, która przyda się zarówno rodzicom...
Pewnie myślicie, że prawdziwa zabawa z dzieckiem zaczyna się dopiero wtedy, kiedy jest ono na tyle rozwinięte, że chociaż siada i słucha, co się do niego mówi. Okazuje się jednak, że możemy bawić się już z miesięcznym maluchem! Małgorzata Cieślak pokazuje, że możemy się doskonale bawić z dzieckiem w każdym wieku i rozwijać jego wyobraźnię oraz kreatywność. Tłumaczy również, dlaczego zabawa jest tak istotna dla rozwoju dziecka i jak ją dostosować do wieku.
Wielkim plusem książki jest jej przejrzystość - zabawy są uporządkowane wg wieku dziecka i kategorii zabawy. Dla dzieci powyżej 3 lat znajdziemy również zabawy, które możemy wprowadzić w różnych miejscach - ogrodzie, domu, samochodzie, lesie a nawet wannie!
Zabaw jest tutaj naprawdę mnóstwo i większość z nich nie wymaga rekwizytów - w niektórych przypadkach będziemy potrzebować rzeczy, które są w każdym domu, np. Nożyczki, butelka, waciki, prześcieradła, koszyki, łyżki itp. Przed każdym działem (np. 3 miesiąc życia dziecka) znajdziemy notatkę o tym, czego w tym czasie uczy się maluch i jak dostosować zabawy do jego potrzeb rozwojowych.
Dzięki tej książce nie tylko spędzicie kreatywnie czas z dziećmi, ale również odkryjecie ich potencjał i zdolności. Każde dziecko rodzi się bowiem z pewnymi talentami (muzycznym, plastycznym itp.), a dorosły ma za zadanie je znaleźć i rozwinąć. Te zabawy będą do tego idealne, są bowiem różnorodne i pozwalają na wszechstronny rozwój dziecka.
Wszystkie ćwiczenia i zabawy są "wypróbowane" na dzieciach autorki, więc prawdopodobnie przypadną do gustu również innym dzieciom! Małgorzata Cieślak stworzyła niezwykle kreatywne zajęcia dla maluchów, które na pewno przydadzą się każdej mamie, szukającej sposobu na twórcze spędzenie czasu z dzieckiem. Wiele zabaw jest przy tym nie tylko zabawnych, ale również uczących np. Sprzątania po sobie zabawek. Krótko mówiąc - przemyślana i przydatna książka dla rodziców.
Pewnie myślicie, że prawdziwa zabawa z dzieckiem zaczyna się dopiero wtedy, kiedy jest ono na tyle rozwinięte, że chociaż siada i słucha, co się do niego mówi. Okazuje się jednak, że możemy bawić się już z miesięcznym maluchem! Małgorzata Cieślak pokazuje, że możemy się doskonale bawić z dzieckiem w każdym wieku i rozwijać jego wyobraźnię oraz kreatywność. Tłumaczy również,...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-28
Książka Gry i zabawy z dawnych lat bardzo mnie zaskoczyła... Spodziewałam się tam rzeczy zupełnie mi nieznanych, a znalazłam zabawy, które otworzyły w głowie pewnie szuflady pamięci i przypomniały dawne czasy... Dzięki tej książce przypomniałam sobie, jak w szkole bawiłam się w Gąski, Gąski do domu, czy śpiewałam z prababcią piosenkę o Ojcu Wirgiliuszu, lub recytowałam bezsensowne wyliczanki grając w gumę na podwórku.
Ta książka ma niepowtarzalny klimat dawnych czasów... Każdy szczegół jest tu dopracowany - starodawna czcionka i obrazki bardzo podobne do tych, które oglądałam w swoich pierwszych książkach (również tych "odziedziczonych" po rodzicach). Zarówno ja jak i moi najbliższy przeglądaliśmy Gry i zabawy z dawnych lat z prawdziwym rozrzewnieniem w oczach, wspominając dawne zabawy, podwórkowe współzawodnictwo, szaleństwa na trzepaku i pierwsze strupy na kolanach. Ta książka jest więc nie tylko skarbnicą pomysłów, które można podrzucić dzieciom, ale również przyjemną podróżą w czasie.
Na pochwałę zasługuje nie tylko twarda okładka i piękne ilustracje, ale również proste i zrozumiałe wyjaśnienie każdej z zabaw oraz ich podział ze względu na rymowanki, gry zręcznościowe, zabawy w kole, propozycje na niepogodę i parę innych kategorii, które ułatwiają znalezienie tego, co jest nam aktualnie potrzebne. Znajdziemy tutaj szeroki przegląd zabaw, również takich możliwych w domu, na dworze, a nawet na trzepaku!
Lektura tej książki sprawiła mi wielką radość, nauczyła nowych zabaw, przypominała stare i pokazała, że najważniejsza w dziecięcym świecie jest beztroska. Polecam wszystkim rodzicom, gdyż można znaleźć tutaj zabawy na każdą pogodę i warunki, a przy tym z łezką w oku przypomnieć sobie własne dzieciństwo. Nie da się tej książki lepiej opisać – trzeba ją po prostu zobaczyć!
Książka Gry i zabawy z dawnych lat bardzo mnie zaskoczyła... Spodziewałam się tam rzeczy zupełnie mi nieznanych, a znalazłam zabawy, które otworzyły w głowie pewnie szuflady pamięci i przypomniały dawne czasy... Dzięki tej książce przypomniałam sobie, jak w szkole bawiłam się w Gąski, Gąski do domu, czy śpiewałam z prababcią piosenkę o Ojcu Wirgiliuszu, lub recytowałam...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-26
Gwiaździsta noc Vincenta to książka, która pozytywnie mnie zaskoczyła. Trochę bałam się, że spotkam tu suche opisy biograficzne i parę zdjęć dzieł sztuki, ale na szczęście moje obawy były niepotrzebne.
Książka opowiada o wielu sławnych artystach, zarówno malarzach jak i rzeźbiarzach. Spotkamy tu między innymi Rembrandta, Van Gogha, Leonarda da Vici, Michała Anioła czy Claude-a Moneta, Nawet dorośli mogą się wiele dowiedzieć i zobaczyć świat oczami artysty. Wspaniałe jest tutaj również to, że wszystko jest ułożone chronologicznie, więc można przyjrzeć się ewolucji sztuki.
Nasza Księgarnia to wydawnictwo, do którego mam ogromne zaufanie i niemal wszystkie ich książki (oraz gry!) uważam za cuda. Podobnie jest tutaj: duży format, twarda okładka, grube kartki, piękne ilustracje, a do tego wspaniałe opisy. Cieszy mnie również przejrzysty spis treści, w którym błyskawicznie odnajdziemy to, co nas interesuje.
Zaskoczyło mnie tutaj to, że te króciutkie opowiadania pozwalają nam trochę "dotknąć" artysty, poczuć go, zrozumieć myśli i intencje. Talent jest tutaj oczywiście ważny, ale sam proces tworzenia i towarzyszące temu emocje zostały tutaj bardzo wyraźnie podkreślone.
Jeżeli chcecie zainteresować swoje dziecko światem sztuki, pokazać że artyści to prawdziwi ludzie, to koniecznie dajcie mu tę książkę. Opowiadania są krótkie i ciekawe, więc wspaniale rozbudzą wyobraźnię i chęć poznania bliżej któregoś z artystów. Sama jestem zachwycona i nawet mnie przeglądanie Gwiaździstej nocy sprawia wielką przyjemność.
Gwiaździsta noc Vincenta to książka, która pozytywnie mnie zaskoczyła. Trochę bałam się, że spotkam tu suche opisy biograficzne i parę zdjęć dzieł sztuki, ale na szczęście moje obawy były niepotrzebne.
Książka opowiada o wielu sławnych artystach, zarówno malarzach jak i rzeźbiarzach. Spotkamy tu między innymi Rembrandta, Van Gogha, Leonarda da Vici, Michała Anioła czy...
2018-07-23
I jak ja niby mam napisać recenzję, kiedy książka tak wiele namieszała? Co Wam powiedzieć, kiedy w głowie mam jeden wielki bałagan i zdaję sobie sprawę z tego, że prawie o niczym nie mogę Wam powiedzieć? Jedno wiadomo na pewno: warto przeczytać Hasztag, książkę zupełnie inną niż którakolwiek z książek autora!
Akcja jest dynamiczna i świetnie skonstruowana, choć czytelnik już sam nie wie, komu i dlaczego powinien wierzyć. Remigiusz Mróz próbuje dać nam jakieś wskazówki, ale robi to na tyle umiejętnie, że nie psuje zabawy w domyślanie się prawdy. Główną bohaterką jest otyła i pełna kompleksów Tesa. Jej świat w głównej mierze ogranicza się do studiów i domu, który po jakimś czasie zaczyna dzielić ze swoim chłopakiem. Jej proste i przewidywalne życie zmienia SMS informujący o paczce w Paczkomacie. Tesa (w odróżnieniu ode mnie i innych blogerów) nie jest przyzwyczajona do zaskakujących przesyłek, ale podejmuje ryzyko. Od tego momentu przeraża ją pozornie nieistotny hasztag #apsyda, który zamieszczają osoby raczej niezdolne do działalności w mediach społecznościowych.
Są blogerzy, co żartują z Remigiusza Mroza, z wyższością i kpiarskim uśmiechem pisząc źle recenzje książek. Zauważyłam, że ostatnio "marudzenie" o autorze stało się modne. Ja też nie wszystkie mroźne książki kocham, część nie wciągnęła mnie wcale (np. ta retro), ale zawsze będę miała wielki szacunek do Remigiusza Mroza, bo w każdej z książek udowadnia, że jest nie tylko pracowitym i płodnym autorem, ale także niesamowicie inteligentnym. Tym razem widzimy to dzięki wspaniałej intrydze, a także nawiązań do przemyśleń wielkich filozofów i rozległej wiedzy z wielu różnych dziedzin, dzięki czemu każda z książek coś w nas rozwija.
Remigiusz Mróz namieszał mi w głowie i dał do myślenia, a przy tym sprawił, że podczas lektury ostatnich stu stron w ogóle nie wiedziałam, co się dzieje wokół mnie. Cóż z tego, że podczas lektury czułam się czasem jak schizofreniczka, która część rzeczy zmyśla, a część myli z prawdą... Na szczęście okazało się, że z moją głową jest wszystko ok i jeszcze lepiej jest z głową autora. Bo mnie zupełnie zaskoczył i zachwycił intrygą, o której oczywiście nie mogę więcej powiedzieć. Przeczytajcie! Ja na pewno przeczytam Hasztag jeszcze raz, bo będę już wiedziała, jakie zasady gry tym razem zaprezentował nieobliczalny Remigiusz Mróz! Polecam i jestem pewna, że zakończenie zdziwi Was równie mocno, jak mnie.
I jak ja niby mam napisać recenzję, kiedy książka tak wiele namieszała? Co Wam powiedzieć, kiedy w głowie mam jeden wielki bałagan i zdaję sobie sprawę z tego, że prawie o niczym nie mogę Wam powiedzieć? Jedno wiadomo na pewno: warto przeczytać Hasztag, książkę zupełnie inną niż którakolwiek z książek autora!
Akcja jest dynamiczna i świetnie skonstruowana, choć czytelnik...
2017-08-11
Marzenie terapeuty. Na tych dwóch słowach mogłabym zakończyć swoją recenzję, ale przecież wtedy nikt by nie wiedział, dlaczego ta książka jest taka cudowna… Chociaż ma tylko 32 strony, to zasługuje na całą tonę ochów i achów!
Ortografia. Kto z nas nie miał z nią problemów niech pierwszy rzuci słownikiem! Nikt nie rzuca? No właśnie… KAŻDY miał jakiś problem i nie ma się czego wstydzić. Można jednak pomóc z tym problemem naszym dzieciom i zamiast nieustannie dręczyć regułami ortograficznymi i czepiać się błędów, dać im tę cudowną książkę. Dzięki temu nawet nie zauważą, jak zapamiętają poprawną pisownię.
Heca w kurniku wyróżnia się również dużą różnorodnością ćwiczeń, dzięki czemu nie ma czasu na nudę. Labirynty, krzyżówki, obrazki do porównania, wykreślani, kolorowanki, uzupełniani, rebusy… Zadań jest bardzo wiele i każde z nich przyniesie dzieciom dużo satysfakcji z wykonanego zadania.
Na pochwałę zasługują również ilustracje Anity Graboś. Wszystkie rysunki, które musimy zinterpretować są jednoznaczne i wyraźne. Wbrew pozorom jest to dość rzadko spotykana rzecz. Nigdy nie zapomnę rysunku klosza od lampy z jednej z książek, który wyglądał jak kapelusz lub ewentualnie wazon. Tu nie zauważam takich trudności, więc można śmiało rozwiązywać rebusy i krzyżówki obrazkowe.
Jedna maleńka uwaga, to… lekki chaos. Czasem na zajęciach potrzebuję na szybko jakiegoś ćwiczenia dla dyslektyka i wolałabym, żeby ćwiczenia były logicznie uporządkowane ze względu na to, czego dotyczą. Przydałby się zatem chociaż spis treści, ale nie jest to jakiś wielki mankament.
Komu polecam? Wszystkim! Pomijając bowiem to, że książka uczy poprawnej ortografii, to jest po prostu świetnym i rozwijającym zajęciem dla dzieci. Oj, przyda się przed początkiem roku szkolnego… :)
Marzenie terapeuty. Na tych dwóch słowach mogłabym zakończyć swoją recenzję, ale przecież wtedy nikt by nie wiedział, dlaczego ta książka jest taka cudowna… Chociaż ma tylko 32 strony, to zasługuje na całą tonę ochów i achów!
Ortografia. Kto z nas nie miał z nią problemów niech pierwszy rzuci słownikiem! Nikt nie rzuca? No właśnie… KAŻDY miał jakiś problem i nie ma się...
2016-05-18
Rozszerzona recenzja na blogu - http://kto-czyta-nie-pyta.blog.pl/2016/05/18/alek-rogozinski-jak-cie-zabic-kochanie-czyli-ile-jest-warta-przysiega-malzenska/
Chyba każde małżeństwo ma czasem taki kryzys, podczas którego żona z całego serca pragnie zabić męża. Wyobraża sobie tysiąc sposobów na morderstwo i w swoich marzeniach widzi już martwe ciało delikwenta, a siebie jako wolną i szczęśliwą kobietę. Kasia do tych kuszących cech może dodać jeszcze gigantyczne bogactwo. Trudno się dziwić, że ulega pokusie… Mogłaby go nawet otruć takim niepozornym pączuszkiem, prawda?
Alek Rogoziński po raz kolejny zdobył moje, już i tak zakochane, serce... Inteligentne dialogi, dopracowane postaci, stopniowanie napięcia i porywająca akcja tętniąca humorem, to tylko część z zalet książki. Jest może bardziej kryminalnie niż w poprzednich książkach, ale przy tym chyba jeszcze ciekawiej i lepiej. Oczywiście nie zabrakło paru nawiązań do ludzi znanych i mniej znanych oraz do kilku „ukochanych” programów telewizyjnych. Dzięki temu wszystkiemu znów szczerzyłam się do lektury jak przysłowiowy głupi do sera – lekki, ironiczny i zabawny styl autora nigdy nie przestanie mnie zachwycać.
Trudno opowiedzieć o akcji tak, aby zbyt wiele Wam nie zdradzić... Pędzi ona jak wicher i zawiera sporo wątków, z czego każdy następny jest bardziej fascynujący od poprzedniego – niedoszłe trupy, grzeszne zakonnice i groźny Tygrys Złocisty na pewno Was zaintrygują i zachwycą. Najważniejsza jest jednak Kasia, która pragnie zdobyć spadek po babci, a aby to uczynić musi pozbyć się swojego (już i tak bezużytecznego, niewiernego i z mięśniem piwnym) małżonka. Od tego momentu robi się coraz weselej i jednocześnie coraz groźniej – nie tylko dla Kasinego męża…
Mam problem z książkami Alka Rogozińskiego... Są one dla mnie pysznym ciastem, którym chciałabym się rozkoszować i jeść powolutku, ciesząc się subtelnym smakiem. Niestety nie potrafię się powstrzymać i połykam je w całości, ciągle mając apetyt na więcej. Jeżeli zatem jesteście głodni wrażeń i zabawnej oraz trzymającej w napięciu lektury – sprawdźcie czym tym razem zaskoczy Was Alek Rogoziński!
Rozszerzona recenzja na blogu - http://kto-czyta-nie-pyta.blog.pl/2016/05/18/alek-rogozinski-jak-cie-zabic-kochanie-czyli-ile-jest-warta-przysiega-malzenska/
Chyba każde małżeństwo ma czasem taki kryzys, podczas którego żona z całego serca pragnie zabić męża. Wyobraża sobie tysiąc sposobów na morderstwo i w swoich marzeniach widzi już martwe ciało delikwenta, a siebie jako...
Ta książka dotarła do mnie już dawno, ale… została uprowadzona przez dzieci w rodzinie i tyle ją widziałam… Okazało się bowiem, że jest na tyle ciekawa, że wędrowała w mojej rodzinie z rąk do rąk! Czym jednak zasłużyła na tak wielką miłość?
Podejrzewam, że przede wszystkim umiejętnością zaskakiwania. Chociaż mam nieco ponad 13 lat, to wiele wiadomości było dla mnie zupełną nowością… Co mnie zaskoczyło najbardziej? Chyba to, że pomarańcze są „ludzkim” wynalazkiem, czyli skrzyżowaniem pomelo z mandarynką i w dodatku naturalnie są… zielone! Czy są to zatem zielończe, a nie pomarańcze?! Nie wiedziałam też, że w ciągu doby mogę wypocić nawet… 8 litrów! Wiem też, że dżdżownice, które uważałam za zupełnie nieciekawe stworzenia mają swoją toaletę, czyli jedno jedyne miejsce, w którym zawsze robią kupę. Z tego względu powstają duże kopce dżdżownicowych kup… Więcej nie będę opowiadać, bo przecież nie ma potrzeby psuć Wam zabawy!
Przeglądanie książki ułatwia fakt, że jest ona podzielona na kategorie. Ja, jako logopeda, oczywiście zaczęłam od O słowach i języku, a później dopiero przeszłam do ciekawostek dotyczących zwierząt, roślin, znanych ludzi, historii, sportu, a nawet jedzenia. Wiele się nauczyłam i każda z tych kategorii miała dla mnie sporo nowych informacji. Niestety, w szkole często brakuje czasu na trochę zabawy podczas nauki i odkrywanie ciekawostek, jakie ma nam do zaproponowania świat.
Książka jest wydana w twardej oprawie i wydrukowana na dobrej jakości papierze, dzięki czemu przetrwa wiele lat wertowania przez małych i nieco większych czytelników. Lubię książki o tak dużym formacie, bo mają zwykle większą czcionkę i ładniejsze obrazki.
Nie ma co tu dużo mówić – jest to po prostu świetna, ciekawa książka, która pokazuje, że wiedzę można przekazać w lekki i zabawny sposób. Przecież tak naprawdę świat jest niesamowity! To my, dorośli, często tracimy ciekawość poznawczą i umiejętność zachwycania się małymi rzeczami… Dlatego zachęcam – zatrzymajmy się na chwilę, rozejrzyjmy wokół, a dostrzeżemy znacznie więcej niż mogłoby nam się wydawać. Uczmy nasze dzieci, że świat jest ciekawy – trzeba tylko na niego patrzeć z odpowiedniej perspektywy…
Ta książka dotarła do mnie już dawno, ale… została uprowadzona przez dzieci w rodzinie i tyle ją widziałam… Okazało się bowiem, że jest na tyle ciekawa, że wędrowała w mojej rodzinie z rąk do rąk! Czym jednak zasłużyła na tak wielką miłość?
więcej Pokaż mimo toPodejrzewam, że przede wszystkim umiejętnością zaskakiwania. Chociaż mam nieco ponad 13 lat, to wiele wiadomości było dla mnie zupełną...