Biblioteczka
2015-05-10
2015-05-20
2015-02-05
2015-01-02
2014-07-28
2014-08-10
2014-06-27
Król i królewicz. Przemierzają razem świat. Samotnie.
Tak się nie zaczynają dobre historie.
Najpierw opowieść dziecka, dziecięce spojrzenie i dziecięce niezrozumienie. Przeprowadzki, koszmary i ojciec. Król i królewicz przemierzają świat.
Potem opowieść młodzieńca, inne spojrzenie, ale niezrozumienie to samo. Nie ma już króla i królewicza, baśń się skończyła.
Smutna opowieść, dotkliwa. Urzekająca na brudno.
Król i królewicz. Przemierzają razem świat. Samotnie.
Tak się nie zaczynają dobre historie.
Najpierw opowieść dziecka, dziecięce spojrzenie i dziecięce niezrozumienie. Przeprowadzki, koszmary i ojciec. Król i królewicz przemierzają świat.
Potem opowieść młodzieńca, inne spojrzenie, ale niezrozumienie to samo. Nie ma już króla i królewicza, baśń się skończyła.
Smutna...
2013-10-23
Cygan śpiewa, kiedy jest szczęśliwy albo kiedy go boli, tak że aż serce rozdziera. I to jest taka piosenka, z tytułu i z treści, historia szczęścia i nieszczęścia, niedopasowania, ogromnego bólu i kawałka akceptacji trochę wbrew sobie. Naturalistyczna, słowa ładne i dosadne, tak też można.
Często mnie bolało, często było mi niedobrze, trochę smutno, trochę wstyd. Niepewnie.
Chyba najlepszy hymn na cześć wolności, jaki słyszałam.
Cygan śpiewa, kiedy jest szczęśliwy albo kiedy go boli, tak że aż serce rozdziera. I to jest taka piosenka, z tytułu i z treści, historia szczęścia i nieszczęścia, niedopasowania, ogromnego bólu i kawałka akceptacji trochę wbrew sobie. Naturalistyczna, słowa ładne i dosadne, tak też można.
Często mnie bolało, często było mi niedobrze, trochę smutno, trochę wstyd....
2014-07-29
"Życie nam napisało obscenariusz", obscenariusz organiczny, naturalistyczny, wcale nie pikantny i wcale nie namiętny. Brzydki. A brzydota fascynuje od zawsze.
Najorganiczniejsze jest opowiadanie pierwsze i najdłuższe, naturalistyczna miłość w mailach i domu na wsi. Jeżeli zbyt niesmaczne, jeżeli zbyt nieciekawe - to trzeba przeskoczyć, potem jest inaczej (tak że przychodzi myśl, czy to ta sama osoba wszystko napisała). Wciąż przy ciele, ale przyjemniej.
"Klapki (z zielonymi motylkami)" do wklejenia w pamiętnik i do czytywania od czasu do czasu.
Kuczok dla mnie na razie jedynie erotyczny. Na razie, bo jeżeli by znaleźć całą książkę jak te "Klapki", wpadłabym na amen.
"Życie nam napisało obscenariusz", obscenariusz organiczny, naturalistyczny, wcale nie pikantny i wcale nie namiętny. Brzydki. A brzydota fascynuje od zawsze.
Najorganiczniejsze jest opowiadanie pierwsze i najdłuższe, naturalistyczna miłość w mailach i domu na wsi. Jeżeli zbyt niesmaczne, jeżeli zbyt nieciekawe - to trzeba przeskoczyć, potem jest inaczej (tak że przychodzi...
2014-06-25
2014-06-15
Myślałam, że komedie jest trudno kręcić, bo to co śmieszy ciebie to jedno, a to co śmieszy innych to drugie. Do głowy mi nie przyszło, żeby komedie pisać (komedie, a nie zabawne książki, bo to co innego). Sztuka przetrudna, bo gdzie oddać żart obrazem, a gdzie słowem.
Aż nagle Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął. Co za tytuł, dobry zwiastun tego, co jest w środku. A tam absurd, jedna nieprawdopodobna sytuacja za drugą, akcja pędzi i wszędzie humor wcale nie bardzo inteligentny, ale wysokiej jakości.
Stulatek nazywa się Allan Karlsson i zostaje moim ulubionym staruszkiem. I uczy dwóch rzeczy - dobrze być prostodusznym i dobrze umieć wysadzać mosty. Można zawojować świat.
No i aż się prosi, żeby przenieść na ekran. Dobrze, że zrobili to Szwedzi.
Myślałam, że komedie jest trudno kręcić, bo to co śmieszy ciebie to jedno, a to co śmieszy innych to drugie. Do głowy mi nie przyszło, żeby komedie pisać (komedie, a nie zabawne książki, bo to co innego). Sztuka przetrudna, bo gdzie oddać żart obrazem, a gdzie słowem.
Aż nagle Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął. Co za tytuł, dobry zwiastun tego, co jest w...
2014-06-18
2014-04-17
Z książkami są dwa problemy - łatwo się w nich zakochać i trudno o nich pisać. Dobrych powieści o książkach pisać się nie da. Wyjątkiem jest Severina - jeżeli koniecznie upierać się, że to powieść o książkach.
Książki, owszem, są, i to na pierwszym planie. Razem ze złodziejką książek i księgarzem, któremu całkiem zawróciła w głowie. Ale można przejść obok tego, zapomnieć, i zobaczyć - ciepłą codzienność Gwatemali, magię spotkań przypadkowych, choć współczesnych, odszukiwania się w kwadratach ulic. I palącą potrzebę ucieczki, przemieszczania się, niebycia.
Nie ma tu mrocznej Gwatemali. Jest Gwatemala barwna, na 128 stron. Taka do oglądania pod światło. Taka do wspominania i do wracania. Taka do uśmiechania się, że na drugim końcu świata ludzie są tak podobni.
Z książkami są dwa problemy - łatwo się w nich zakochać i trudno o nich pisać. Dobrych powieści o książkach pisać się nie da. Wyjątkiem jest Severina - jeżeli koniecznie upierać się, że to powieść o książkach.
Książki, owszem, są, i to na pierwszym planie. Razem ze złodziejką książek i księgarzem, któremu całkiem zawróciła w głowie. Ale można przejść obok tego, zapomnieć,...
2014-04-13
Znowu George Smiley i znowu przerwana emerytura, ale tym razem z innego powodu i już po raz ostatni. Tym razem pozamykanie pewnych spraw Cyrku i swoich własnych, swojej największej.
Doceniłam to, co (rzecz dla mnie niezrozumiała) przeszkadzało mi w Szpiegu - niespieszna akacja, niespieszny język. Doceniłam wysiłek dla wyobraźni, jakim jest przeskok w czasie do końcówki lat siedemdziesiątych - bo dużo łatwiej jest mi wyobrazić sobie daleką przeszłość niż tą bliziutką, bo wszystko takie samo, tylko bez technologii, a ze Związkiem Radzieckim. Docenić można jeszcze dużo.
I przez te kilka dni, które od dnia przeczytania minęły, nie mogę dojść, czy to ja zmieniłam się pomiędzy Szpiegiem a Ludźmi Smileya, czy zmienił się John le Carré. Bo zmiana jest duża i zasadnicza - tam podobało mi się pierwsze pięćdziesiąt stron i zakończenie, tu cała książka. Nawet ten smutek na koniec, który się udzielił, chociaż nie chciałam.
Znowu George Smiley i znowu przerwana emerytura, ale tym razem z innego powodu i już po raz ostatni. Tym razem pozamykanie pewnych spraw Cyrku i swoich własnych, swojej największej.
Doceniłam to, co (rzecz dla mnie niezrozumiała) przeszkadzało mi w Szpiegu - niespieszna akacja, niespieszny język. Doceniłam wysiłek dla wyobraźni, jakim jest przeskok w czasie do końcówki lat...
2014-03-18
Wcale nie uważam, że lato to czas na lekkie książki. Dla mnie rok akademicki to czas na lekkie książki, bo chociaż moje studia najtrudniejsze na świecie nie są, to jednak wymagają sporo wysiłku umysłowego i na literaturę nie wystarcza go już wiele. A czasami nie wystarcza w ogóle.
W ten sposób Adios Muchachos w moich rękach. Kryminał o dziwce rowerowej z Hawany, ale kryminał mocno w stylu Chmielewskiej, i w ogóle to bardziej o dziwce niż kryminał. Akcja? 1996. Miejsce? Hawana. Trup? Tak, ale najpierw dużo seksu. A i sam trup nie taki oczywisty.
Daniel Chavarria urodził się w Urugwaju, ale żyje na Kubie i pisze bardziej jak Junot Díaz, niż jak Cortázar albo Marquez. Jakby wyspiarskość dobrze robiła pisarzom, dodawała słońca. Podobny w tym upał jak u Díaza, podobna niepowaga (chociaż tutaj już w niepoważnym temacie). Tylko efekt nieco inny.
Kryminał bez wstrzymanego oddechu, coś jak dobrze znany żart, który ciągle śmieszy (a jeżeli kogoś jednak nie, to zostają dobre opisy, obrazowe). Przyjemna historia z przyjemnym zakończeniem i kiedy odkładałam ją na półkę, było mi całkiem dobrze - można wracać, Adios Muchachos na rok akademicki jest w sam raz.
Wcale nie uważam, że lato to czas na lekkie książki. Dla mnie rok akademicki to czas na lekkie książki, bo chociaż moje studia najtrudniejsze na świecie nie są, to jednak wymagają sporo wysiłku umysłowego i na literaturę nie wystarcza go już wiele. A czasami nie wystarcza w ogóle.
W ten sposób Adios Muchachos w moich rękach. Kryminał o dziwce rowerowej z Hawany, ale...
2014-02-17
Zaczyna się od tego, że liczysz strony, żeby sprawdzić, czy jakieś nie wypadły i czy na pewno książka ma się zaczynać od rozdziału drugiego. Potem czytasz rozdział trzeci, a potem spotykasz piąty i już widzisz, że to są liczby pierwsze.
Cała książka jest jakaś taka.
Ten chłopiec ma Aspergera. Ma Aspergera i dlatego zawsze będą o nim mówić ten chłopiec. Bo rozumie wszystko dosłownie, nie łapie aluzji, nie rozumie nawet przenośni. Bo czasami bardzo długo milczy i nie można dojść, dlaczego. Bo bywa, że nie je i też nie rozumiesz, a nie możesz się uspokajać, że to zwykłe grymaszenie. Bo ma zasady według niego nieprzekraczalne, a które dla normalnych ludzi nie mają sensu. Tak się dorosły nie zachowuje.
Ten chłopiec ma Aspergera i dlatego ta książka to kawał dobrej roboty. Moja wiedza o Aspergerze jakaś już tam była (trochę Mary i Max (2009), a trochę znajoma), ale i tak to było odkrywanie. Zrobiłam sobie z tego podręcznik, jakiś czas później odtwarzałam sobie wszystkie sceny jeszcze raz, bo co ma zrobić człowiek, który na żywo zetknie się z zespołem Aspergera? Przecież my nic nie wiemy, ani o Aspergerze, ani o spektrum autyzmu w ogóle. Prawie nic.
Więc jeżeli tylko ta książka to prawda - to jest jedną z potrzebniejszych.
Zaczyna się od tego, że liczysz strony, żeby sprawdzić, czy jakieś nie wypadły i czy na pewno książka ma się zaczynać od rozdziału drugiego. Potem czytasz rozdział trzeci, a potem spotykasz piąty i już widzisz, że to są liczby pierwsze.
Cała książka jest jakaś taka.
Ten chłopiec ma Aspergera. Ma Aspergera i dlatego zawsze będą o nim mówić ten chłopiec. Bo rozumie wszystko...
2014-03-08
2014-02-22
Wiem, że ta historia nie zdarzyła się naprawdę. Wiem, bo po pierwsze to książka, a po drugie sam autor mówi, że to niemożliwe, bo pieniądze kłócą się z klasztorem, a złamane serce z umieraniem ze zgryzoty. Ale gdybym dostała powód bardziej rzeczywisty niż wrażenie, uwierzyłabym we wszystko jak małe dziecko.
Z miejsca uwierzyłabym w śliczną markizę de Merteuil (w książce o jakąś połowę młodsza niż w filmie), w sposób życia hrabiego de Valmont, w to, że dziewczęta miewały takie problemy jak Cecylia i że dla zemsty można przewrócić do góry nogami życie tylu ludzi.
Uwierzyłabym, bo to wszystko mam za oknem, i chyba największym pocieszeniem tej książki (chociaż gorzkim) było poczucie, że ludzie się nie zmieniają. Z naszym pokoleniem jest wszystko w porządku, od zarania jesteśmy tacy sami.
Uwierzyłabym, bo wciąż wydaje mi się dziwne, żeby jedna osoba mogła napisać tyle listów w tak różnych, autentycznych stylach. W listach markiza była markizą, a Cecylia Cecylią, nawet jeżeli naśladował ją Valmont. Listy były prześmiewcze, były czułe, były ckliwe, z uczuciami i osobowością na wierzchu.
I jeszcze to rokoko, co się z kartek wylewa. Uwierzyłabym we wszystko.
Wiem, że ta historia nie zdarzyła się naprawdę. Wiem, bo po pierwsze to książka, a po drugie sam autor mówi, że to niemożliwe, bo pieniądze kłócą się z klasztorem, a złamane serce z umieraniem ze zgryzoty. Ale gdybym dostała powód bardziej rzeczywisty niż wrażenie, uwierzyłabym we wszystko jak małe dziecko.
Z miejsca uwierzyłabym w śliczną markizę de Merteuil (w książce o...
2014-03-02
Wałkowanie Ameryki Małka Wałkuskiego - jestem urzeczona tytułem. Treścią może nie urzeczona, ale podobała mi się ta podróż przed dusze, ciała i kraj Amerykanów.
Dla mnie była to podróż po wiedzę, bo chociaż Ameryka faktycznie jest wszechobecna, to jednak mimochodem i nie zawsze wprost. Podróż po wiedzę i po zrozumienie.
Kawał dobrej dziennikarskiej roboty, masa informacji, dużo przyjemnie spędzonego czasu. W tym momencie świetna zabawa, ale nie wiem, ile jeszcze będzie aktualna. Przeczytałam nieco ponad rok po wydaniu książki i już czuję brak. Wielką zaletą tej książki jest jej teraźniejszość, u mnie jest tak, a w Ameryce patrzą na to zupełnie inaczej, można na chwilę zmienić spojrzenie i sposób myślenia. Tylko nie wiem, jak długo będzie to możliwe.
Wałkowanie Ameryki Małka Wałkuskiego - jestem urzeczona tytułem. Treścią może nie urzeczona, ale podobała mi się ta podróż przed dusze, ciała i kraj Amerykanów.
Dla mnie była to podróż po wiedzę, bo chociaż Ameryka faktycznie jest wszechobecna, to jednak mimochodem i nie zawsze wprost. Podróż po wiedzę i po zrozumienie.
Kawał dobrej dziennikarskiej roboty, masa...
Zaczyna się dobrze i tak będzie aż do końca, przyjemnie i bez aspiracji do wielkiej literatury. Po drodze spotkasz trochę seksu, plączącego się smutku, kilka wykwitów absurdu. Dużo czterdziestoletniej samotności.
Raczej będzie bez zastanowień, chociaż kilka razy otworzysz szerzej oczy. I kilka razy się uśmiechniesz. Będzie ci się podobać, będziesz chcieć wracać.
Szybko się skończy. I odstawisz na półkę. I tyle będzie z tej przygody.
Zaczyna się dobrze i tak będzie aż do końca, przyjemnie i bez aspiracji do wielkiej literatury. Po drodze spotkasz trochę seksu, plączącego się smutku, kilka wykwitów absurdu. Dużo czterdziestoletniej samotności.
więcej Pokaż mimo toRaczej będzie bez zastanowień, chociaż kilka razy otworzysz szerzej oczy. I kilka razy się uśmiechniesz. Będzie ci się podobać, będziesz chcieć wracać.
Szybko...