-
ArtykułyTak kończy się świat, czyli książki o końcu epokiKonrad Wrzesiński5
-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant15
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać419
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2015-08-16
2013-02-04
Nie mam pojęcia, kim z wykształcenia jest Karol Lewandowski, ale wiem kim powinien być. Ten chłopak jest jak objawienie - jak młodszy brat Wojtka Cejrowskiego. Jego teksty są pełne humoru i lekkości, czasami ironiczne a czasami niemalże wzruszające. Dlaczego "niemalże"? Bo to w końcu przygoda dla prawdziwych mężczyzn, a nie ckliwych kobitek! Tu nie ma miejsca na łzy i użalanie się nad sobą! Niesamowite w całym tym projekcie jest chyba to, że chłopaki nie poddali się nawet wtedy, kiedy nie mieli już pomysłu co by tu zrobić, żeby się "uratować" przed kolejnymi trudnościami. Zawsze działo się coś, jakiś cud, który pozwolił im kontynuować tą szaloną podróż w stronę Gibraltaru, przez kolejne zapomniane przez Boga dróżki i państwa. Książka powstała z przypadku, podobnie jak cała ta sława, którą okrył się projekt "busem przez świat". Jednakże kiedy ją czytałam, to wcale tej przypadkowości nie czułam. Całość jest świetnie zredagowana, historia niesamowicie wciąga i bawi, a pomysłowość chłopaków inspiruje do realizacji własnych marzeń i przygód, o których każdy myśli, ale mało kto ma odwagę wprowadzić w życie. "Busem przez Świat" Jest świetną książką o szalonej przygodzie - czytając ją nie mogłam przestać się uśmiechać, bo pozytywna energia wręcz kapie z każdego słowa, zdania i strony. To jak odrobina słońca w paskudny, zimowy dzień.
Nie mam pojęcia, kim z wykształcenia jest Karol Lewandowski, ale wiem kim powinien być. Ten chłopak jest jak objawienie - jak młodszy brat Wojtka Cejrowskiego. Jego teksty są pełne humoru i lekkości, czasami ironiczne a czasami niemalże wzruszające. Dlaczego "niemalże"? Bo to w końcu przygoda dla prawdziwych mężczyzn, a nie ckliwych kobitek! Tu nie ma miejsca na łzy i...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-11-14
Zadziwiła mnie ta książka, bo myślałam, że o Rosji wiem sporo, a tutaj okazało się, że nie wiem prawie nic! John Mole próbując rozkręcić swój ziemniaczany interes wkroczył nieopatrznie na szerokie i baaardzo wzburzone wody biznesu w wydaniu rosyjskim. Wszystko niby sprowadza się do jednej, złotej zasady: gdzie nie posmarujesz, tam nie wejdziesz... ale ile będziesz mieć zabawy przy próbowaniu, to już inna bajka :) Zdaję sobie sprawę, że odwiedzając tylko Rosję, można się z Niej pośmiać i zagwizdać ze zdziwienia, ale sprawa przestaje być taka zabawna, kiedy trzeba w takim kraju żyć i jakoś funkcjonować. Odnoszę wrażenie, że TAM wciąż panuje regulamin życia rodem z Dzikiego Zachodu - strzelaj, zanim strzelą do ciebie i spierdzielaj na swoim koniu ( no tutaj mielibyśmy do wyboru jedynie własne nogi obute w walonki). Krótko i zwięźle pisząc, polecam gorąco wszystkim tym, którzy mają ochotę na zerknięcie "pod spódnicę" Mateczce Rosji i sprawdzenie, jak ona wygląda na prawdę ;P
Zadziwiła mnie ta książka, bo myślałam, że o Rosji wiem sporo, a tutaj okazało się, że nie wiem prawie nic! John Mole próbując rozkręcić swój ziemniaczany interes wkroczył nieopatrznie na szerokie i baaardzo wzburzone wody biznesu w wydaniu rosyjskim. Wszystko niby sprowadza się do jednej, złotej zasady: gdzie nie posmarujesz, tam nie wejdziesz... ale ile będziesz mieć...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-03-12
Wyobraźmy sobie połączenie krainy Westeros z "Gry o tron", Geralda z Rivii z "Wiedźmina" i "Opowieści z Narnii". Czerwony Rycerz jest młody, ale już sporo przeżył. Jego przeszłość spowija kilka tajemnic, które poznajemy w miarę upływu historii. Nasz bohater ma kompanię, na którą składają się dziwki, mordercy i rzezimieszki z różnych stron świata. Ich pracą jest zabijanie mieszkańców Dziczy, którzy zapuszczają się w świat ludzi i zwierząt udomowionych po to, aby nieść im śmierć i zgubę. To niekończąca się wojna pomiędzy cywilizacją a dzikim światem, którego człowiek nie rozumie i którego się boi. Całą historię osadzono w realiach zbliżonych do Średniowiecza, ale spiski, polityka i pragnienia są ponadczasowe, obecne również dzisiaj. Powieść napisano z rozmachem, wątków i postaci jest tyle, że bez ryzyka można stwierdzić, że główny bohater nie jest wcale taki "główny" ;) Konstrukcja poszczególnych bohaterów jest bardzo plastyczna, wszystkie osobowości są realne i absolutnie nie można im zarzucić płycizny czy papierowej osobowości. Opisy śmierci są drastyczne, ale niezbędne dla fabuły i nie przesadzone. Wulgaryzmy pojawiają się tylko wtedy, kiedy to konieczne, nie "ranią ucha" nadmierną liczebnością. O samej historii musiałabym powiedzieć wiele, aby była jasna dla kogoś, kto dopiero zamierza zapoznać się z lekturą, ale obawiam się, że zdradziłabym tym samym za dużo i popsułabym przyjemność z czytania ;) Tak więc zdradzę tylko tyle: Tajemniczy stwór zabija mieszkańców małej społeczności wiejskiej. Opiekująca się wspomnianymi terenami siostra przełożona z pobliskiego klasztoru postanawia wezwać pomoc ostateczną: Czerwonego Rycerza i jego bandę najemników. Pozornie łatwe zlecenie zamienia się w koszmar spisków, zdrad i cienia wojny pomiędzy Dziczą a światem ludzi. Polecam gorliwie wszystkim fanom dobrej fantastyki, "Gry o Tron", "Wiedźmina" i "Opowieści z Narnii". A ja będę trzymać kciuki, żeby ktoś w Hollywood wpadł na pomysł ekranizacji, bo to byłby hit wszechczasów!
Wyobraźmy sobie połączenie krainy Westeros z "Gry o tron", Geralda z Rivii z "Wiedźmina" i "Opowieści z Narnii". Czerwony Rycerz jest młody, ale już sporo przeżył. Jego przeszłość spowija kilka tajemnic, które poznajemy w miarę upływu historii. Nasz bohater ma kompanię, na którą składają się dziwki, mordercy i rzezimieszki z różnych stron świata. Ich pracą jest zabijanie...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-12-18
Dzieło Swanwick'a jest niezwykłe, ponieważ przełamuje i odwraca wszystkie dotychczas znane mi schematy. Bohaterowie nie są krystalicznie dobrzy - zwłaszcza Jane budzi we mnie sporo negatywnych emocji. Ich losy i przeżycia są tak trudnej bolesne, że ich niewinne na początku umysły zaczynają się pokrywać patyną zła i zepsucia moralnego. Tu nie mam miejsca na szlachetność i akty miłosierdzia. Aby przeżyć w mrocznym świecie bogini, trzeba być okrutnym i podejrzliwym, zdradzieckim i pamiętliwym, chciwym i zakłamanym. Jane i Will szybko się uczą, że miłość to tylko pociąg seksualny a uczciwość jest bardzo subiektywnym zjawiskiem. Życie jest wojną, na którą trzeba się uzbrajać już od niemowlęctwa i iść przez nie jak John Rambo przez dżunglę. Książka bardzo mnie poruszyła, bo tak naprawdę jest bliższa naszej rzeczywistości niż niejedna powieść oparta na faktach. W czasie lektury boleśnie mnie kuła świadomość, że to nie jest fantasy, ale prawda o nas, o ludziach, w jej najbardziej gorzkiej i szczerej odsłonie. Polecam wszystkim fanom gatunku i tym, którzy lubią wysiłek intelektualny, ponieważ ks8iążka jest mocno filozoficzna i trudna, ale i BARDZO wartościowa. Żeby Was rozochocić i zaintrygować dodam jeszcze tylko jedno... Matrix jest wszędzie!
Dzieło Swanwick'a jest niezwykłe, ponieważ przełamuje i odwraca wszystkie dotychczas znane mi schematy. Bohaterowie nie są krystalicznie dobrzy - zwłaszcza Jane budzi we mnie sporo negatywnych emocji. Ich losy i przeżycia są tak trudnej bolesne, że ich niewinne na początku umysły zaczynają się pokrywać patyną zła i zepsucia moralnego. Tu nie mam miejsca na szlachetność i...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-10-29
Kiedy pierwszy raz wzięłam do ręki "Drood'a", przeraziła mnie jego wielkość. To opasłe tomisko ma ponad osiemset stron, zapisanych w dodatku dość drobną czcionką. Bałam się w pierwszej chwili, że jeżeli książka okaże się kiepska, to nie podołam i nie przemielę cholery za nic w świecie. Na całe szczęście były to tylko chwilowe wątpliwości i bezpodstawne obawy. Książka okazała się magiczną bramą do świata XIX-wiecznego Londynu. Poznałam dzięki niej krainę mroku i śmierci, w której zło kwitnie jak pleśń na gnojówce. Przy lekturze każdego kolejnego rozdziału czułam jak wciąga mnie ta obrzydliwość, budząc zarazem fascynację i przerażenie. Przebrnięcie tego świata nie należy do prostych - autor wplótł tutaj tyle faktów i detali z życia Karola Dickensa, że momentami odczuwałam przesyt tą drobiazgowością. Nie jest to absolutnie wada! o nie! Po przeczytaniu całości dotarło do mnie, że dzięki tak wielu informacjom zgubiłam gdzieś granicę między prawdą a fikcją literacką, dzięki czemu przez mój grzbiet przeleciał potężny dreszcz emocji! Z zapartym tchem śledziłam Dickensa w jego poszukiwaniach niesamowitego pana Drood'a. Chciałam coraz bardziej odkryć jego tajemnicę, ale w miarę upływu lektury zaczynałam się jej bać. Niesamowitość i mroczna natura tego osobnika przywodzą mi na myśl "Opowieści niesamowite" Edgara Allana Poe'go. Uważam więc powieść Dana Simmonsa za grozę doskonałą, ponieważ nie opiera ona swojej mocy na zjawiskach paranormalnych, ale na umyśle człowieka, który potrafi pobudzić do życia najgorsze nawet demony i koszmary. Polecam więc z niezachwianym przekonaniem, że nikt nie pożałuje nawet jednej złotówki wydanej na tą niesamowitą opowieść.
Kiedy pierwszy raz wzięłam do ręki "Drood'a", przeraziła mnie jego wielkość. To opasłe tomisko ma ponad osiemset stron, zapisanych w dodatku dość drobną czcionką. Bałam się w pierwszej chwili, że jeżeli książka okaże się kiepska, to nie podołam i nie przemielę cholery za nic w świecie. Na całe szczęście były to tylko chwilowe wątpliwości i bezpodstawne obawy. Książka...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-11-11
Ja wiem, że samobójstwo zbiorowe nie jest tematem do śmiechów i chichów, ale przy lekturze tej książki nie da się ich powstrzymać. Jest tu oczywiście sporo trudnych tematów i przeraźliwie smutnych historii, które mają tak naprawdę swoje odzwierciedlenie w chyba każdym zakątku świata. Mimo to uważam, że jest to książka bardzo pozytywna i lecznicza. Ja sama dzięki jej lekturze uświadomiłam sobie, że choćby nie wiem jak ciężko było nam na co dzień, to jednak zawsze jest jakiś powód, żeby cieszyć się każdym dniem naszego życia. W książce występuje cała chmara bohaterów, a autor z wielką pieczołowitością wykreował ich charaktery i historie, dzięki czemu właśnie miałam sporo powodów i do płaczu, i do śmiechu. Po lekturze "Fantastycznego samobójstwa..." czuję się też nieco mądrzejsza, bo znalazły się tutaj również informacje naukowej natury, dotyczące powodów tak wysokiej liczby samobójstw w krajach skandynawskich. Przy tych wszystkich plusach muszę jeszcze podkreślić, że język książki jest gładki i płynny, przez co pochłonęłam ją w jeden dzień! Polecam z całą pewnością dla wszystkich tych, którzy odczuwają chandrę jesienno-zimową, a także dla tych, którzy lubią kiedy książka ich zaskakuje (oczywiście w pozytywny sposób ;))
Ja wiem, że samobójstwo zbiorowe nie jest tematem do śmiechów i chichów, ale przy lekturze tej książki nie da się ich powstrzymać. Jest tu oczywiście sporo trudnych tematów i przeraźliwie smutnych historii, które mają tak naprawdę swoje odzwierciedlenie w chyba każdym zakątku świata. Mimo to uważam, że jest to książka bardzo pozytywna i lecznicza. Ja sama dzięki jej...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-04-26
Mogłabym co prawda nieco pełniej streścić Wam powieść, ale po co? To by tylko pozbawiło Was przyjemności, jaką jest odkrywanie kolejnych wątków i tajemnic, które z taką elegancją i pieczołowitością zostały stworzone. Książka czyta się początkowo dość opornie, może nawet zniechęcić co mniej wytrwałych, ale zapewniam, że warto się "przemęczyć" przez ten żmudny początek, żeby móc się wgryźć w "smakowite kąski" ukryte nieco później. Styl przypomina mi powieści Karola Dickensa i innych wybitnych XIX-wiecznych autorów. Gdybym musiała opisać tą powieść jednym słowem, użyłabym przymiotnika "elegancka". Estetyka jest wyjątkowa - cudownie łączy w sobie klasykę z nowoczesnym fantasy. Zaiste, prawdziwa to uczta wyobraźni i stylu. Czuję się literacko dopieszczona...ba! może nawet i zupełnie ROZpieszczona, bo w stosunku do następnej powieści fantasy, po którą sięgnę, już teraz mam bardzo wysokie oczekiwania - chociaż wątpię, czy może być jeszcze lepiej ;)
Mogłabym co prawda nieco pełniej streścić Wam powieść, ale po co? To by tylko pozbawiło Was przyjemności, jaką jest odkrywanie kolejnych wątków i tajemnic, które z taką elegancją i pieczołowitością zostały stworzone. Książka czyta się początkowo dość opornie, może nawet zniechęcić co mniej wytrwałych, ale zapewniam, że warto się "przemęczyć" przez ten żmudny początek, żeby...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-12-18
To właśnie prawdziwa twarz Indii, o której mówią i piszą bardzo nieliczni. Ogólny bród i nędza odzierają ten piękny kraj z jego magii i bajkowości. Głód i bieda są tutaj tak powszechne, jak dziurawe drogi w Polsce. Bogatych kast jest niewiele, a swojego bogactwa pilnują one tak uparcie, że nie ma w Indiach nawet mowy o filantropii. Paradoksalnie, Hindusi żyją wspólnie, ale troskę o swój los każdy dźwiga indywidualnie, całkowicie samotnie. Ktoś mi niedawno powiedział, że Indie można albo pokochać, albo znienawidzić. Nie da się pozostać obojętnym - to pewne!
Książka wciąga swojego czytelnika w zadziwiający świat. Jej język jest bardzo płynny i plastyczny, pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że autorka ma zarówno talent poetycki jak i dziennikarski. Cudowne fotografie są idealnym uzupełnieniem tak bogatej treści. Pani Wilk i pan Pogoda to wyborny duet i mam szczerą i gorącą nadzieję, że Indie to dla nich dopiero początek wspólnej podróży.
To właśnie prawdziwa twarz Indii, o której mówią i piszą bardzo nieliczni. Ogólny bród i nędza odzierają ten piękny kraj z jego magii i bajkowości. Głód i bieda są tutaj tak powszechne, jak dziurawe drogi w Polsce. Bogatych kast jest niewiele, a swojego bogactwa pilnują one tak uparcie, że nie ma w Indiach nawet mowy o filantropii. Paradoksalnie, Hindusi żyją wspólnie, ale...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-05-11
Jak prawie każdy najmocniej marzę o podróżach. Chciałabym zobaczyć prawie cały świat, zanim zastanie mnie starość, tak abym mogła sobie powiedzieć, że nie zmarnowałam swojego życia stojąc w jednym miejscu. Niestety nie stać mnie póki co na zwiedzanie, ale na całe szczęście świat literatury umożliwia mi chociaż szczątkowe poznanie najbardziej odległych krain. Świat wyobraźni jest dla mnie - i myślę że nie tylko dla mnie - prawdziwym wybawieniem od codziennej szarości. Bywają jednak takie książki, przy lekturze których określenie "podróży w wyobraźni" nie jest wystarczające. Bywają książki, dzięki którym smaki i zapachy opisywanych w nich widoków, potraw i ludzi są tak namacalne, jak dotyk własnej dłoni na okładce ściskanego tomu.Taką książką jest z całą pewnością "Miasto dżinów. Rok w Delhi".
Autor pozycji zabiera nas w niezwykłą podróż do Indii, jakich nie poznamy z żadnej innej książki, ani tym bardziej z filmów dokumentalnych. William Dalrymple spędził w tym niesamowitym kraju sześć lat, w ciągu których badał jego historię, architekturę, kulturę i religię. Wynikiem tej niezwykłej podróży jest książka, która zadziwi z pewnością każdego. To obraz Indii brudnych i gwarnych, radosnych i pogrążonych w nędzy. To kraj pełen sprzeczności, które zaplatają się w ścisłą sieć zależności, w której nie można wyciąć ani jednego ogniwa bez niszczenia obrazu całości. Razem z autorem odkrywamy świat wielowarstwowy, wielokulturowy i chaotyczny, ale przy tym wszystkim niezwykle spójny. Książka zabiera nas tam, gdzie mało komu udało się dotrzeć, nawet podczas fizycznych wędrówek po brzegach Gangesu.
Cóż mogę powiedzieć o tej książce? Czytałam ją bardzo długo, ponieważ jej złożoność i bogactwo treści zmuszały mnie do powolnego jej "smakowania". Był to proces bardzo przyjemny, poruszający moje najgłębsze pokłady wyobraźni. Chwilami czułam się naprawdę tak, jakbym sama mogła chodzić po uliczkach Starego Miasta i wdychać aromaty przypraw, rozgrzanych ludzi i ulic, brudu i potraw. Pozycja jest niezwykła i wyjątkowo wartościowa, jeżeli by ją porównać do znanych mi książek o Indiach. Temat książki jest wyczerpany do cna, nie pozostaje żadnych niedomówień i pytań bez odpowiedzi. Poznajemy Indie w całości, od A do Z, każdą ich warstwę i aspekt. Krótko mówiąc, autor odwalił kawał dobrej i ciężkiej roboty po to,abyśmy mogli siedząc we własnych domach, na ulubionych kanapach i fotelach, zwiedzić świat. Polecam gorąco!
Jak prawie każdy najmocniej marzę o podróżach. Chciałabym zobaczyć prawie cały świat, zanim zastanie mnie starość, tak abym mogła sobie powiedzieć, że nie zmarnowałam swojego życia stojąc w jednym miejscu. Niestety nie stać mnie póki co na zwiedzanie, ale na całe szczęście świat literatury umożliwia mi chociaż szczątkowe poznanie najbardziej odległych krain. Świat wyobraźni...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-10-13
Seria Uczta wyobraźni to niewiarygodna wprost gratka dla wszystkich fanów wysokiej klasy literatury fantasy, zmuszającej czytelnika do wysiłku intelektualnego. Książki z tej serii należy czytać z uwagą i skupieniem, tak aby delektować się każdą stroną, każdym kolejnym rozdziałem i każdą opowieścią, jaką one ze sobą niosą. Sięgając po kolejną z tej serii pozycję byłam pewna, że jej lektura nie tylko "ukradnie" mi wiele dni i godzin z życia, ale i w zamian zabierze mnie tam, gdzie tylko wyobraźnia może nas zabrać. "Modlitewnik Amerykański. Luizjański Blues. Viator" to trzy mikro-powieści, z których każda zabierze nas w zupełnie inny świat.
We wszystkich trzech powieściach surrealizm, magia i fantastyka tworzą ciasny węzeł z rzeczywistością i realizmem. Piękny język, bogate opisy i niepowtarzalny nastrój sprawiają, że lektura wciąga nas niezauważenie, a naszkicowane przez autora postacie stają się naszymi towarzyszami nawet w chwilach, kiedy nie poświęcamy się lekturze. Autor zabiera nas w podróż po niewielkich, amerykańskich miasteczkach, zadymionych barach i dziwacznych spelunach, w których nadal króluje muzyka z szaf grających. Książka z całą pewnością zasługuje na miano "uczty". Jednak w miarę jedzenia apetyt rośnie, więc czekam na kolejne pozycje z tej serii :)
Seria Uczta wyobraźni to niewiarygodna wprost gratka dla wszystkich fanów wysokiej klasy literatury fantasy, zmuszającej czytelnika do wysiłku intelektualnego. Książki z tej serii należy czytać z uwagą i skupieniem, tak aby delektować się każdą stroną, każdym kolejnym rozdziałem i każdą opowieścią, jaką one ze sobą niosą. Sięgając po kolejną z tej serii pozycję byłam pewna,...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-12-21
Czerwony Rycerz ponownie wkracza do akcji! Jego usługi są potrzebne w dalekim kraju, gdzie tajemniczy spisek doprowadził do uprowadzenia samego cesarza! Tylko młody rycerz wraz ze swoją drużyną zabijaków może go ocalić i zaprowadzić porządek w cesarstwie. Zdrada czai się tutaj na każdym kroku, wszyscy są podejrzani i nie wiadomo, kto jest przyjacielem a kto wrogiem, a kto tylko udaje jednego albo drugiego? Ach, ile się tutaj dzieje... .
Po drugą część Czerwonego Rycerza sięgnęłam będąc już n prawdziwym głodzie literackim. Z ogromną przyjemnością wspominałam moje pierwsze spotkanie z Czerwonym Rycerzem i byłam pewna, że nasza druga "randka" również się uda. Książka okazała się wspaniała, chociaż nie wiem na ile to wrażenie było związane z jej rzeczywistym geniuszem a na ile z moim głodem. Historia opisana przez pana Camerona jest z całą pewnością mocno złożona i naszpikowana wątkami, które momentami odciągają nas od głównego nurtu historii, ale kojarzy mi się to ze stylem Wiesława Myśliwskiego, który swoje książki buduje na zasadzie nawarstwiających się dygresji. To trudny w odbiorze styl, ale z pewnością wart naszego skupienia. Tom nawiązuje również całkiem sporo do wątków, które miały swój początek w pierwszej części, dlatego też warto zacząć lekturę niedługo po zakończeniu jej lektury, tak aby zachować w głowie pozyskane informacje i połączyć je ze sobą. Nie ukrywam, że książka może niektórych zawieść, z powodu znacznego spowolnienia akcji, ale trzeba podkreślić, że skoro całościowo historia doczeka się kolejnej odsłony, to nie może ona przecież tak pędzić przez cały czas!
Na książkę długo czekałam, a jeszcze dłużej czytałam, z powodu braku czasu na lekturę. Przez to moja "więź" z Czerwonym Rycerzem jest tak jakby "ciągła" i niekwestionowanie przyjemna ;) Moja wyobraźnia wciąż krąży wokół bitew i spisków połączonych z głównym bohaterem cyklu. Polecam lekturę wszystkim fanom fantasy, ale uprzedzam że nie należy ona do najlżejszych. Trzeba się na niej skupić, ale warto!
Czerwony Rycerz ponownie wkracza do akcji! Jego usługi są potrzebne w dalekim kraju, gdzie tajemniczy spisek doprowadził do uprowadzenia samego cesarza! Tylko młody rycerz wraz ze swoją drużyną zabijaków może go ocalić i zaprowadzić porządek w cesarstwie. Zdrada czai się tutaj na każdym kroku, wszyscy są podejrzani i nie wiadomo, kto jest przyjacielem a kto wrogiem, a kto...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-12-20
Ta książka to cudowne remedium na te wszystkie nadęte tomiszcza, które rozprawiają o teologii i filozofii. Dzięki prostej, a zarazem pięknej i lekkiej konstrukcji zdań, każdy jest w stanie zrozumieć zawarte w niej treści. Autor w sposób genialny i bezkompromisowy omawia podstawowe dogmaty każdej z badanych religii. Do tematu podchodzi z dużą dozą humoru, bez głupiego nadęcia i wymuszonej powagi. Najbardziej chyba zadziwia mnie w tej pozycji to, że przy tej całej lekkości i humorystyce nie ma w niej ani grama lekceważenia i braku szacunku dla tych wszystkich oblicz bóstwa! Jest wręcz odwrotnie - autor bardzo poważnie podchodzi do wszystkich wyznań, nikogo nie ocenia i nie krytykuje, nie ośmiesza i nie nastawia nas negatywnie. Książkę polecam więc dla każdego, ponieważ w cudownie świeży i nowatorski sposób może nam pomóc w odnalezieniu swojego własnego Boga!
Ta książka to cudowne remedium na te wszystkie nadęte tomiszcza, które rozprawiają o teologii i filozofii. Dzięki prostej, a zarazem pięknej i lekkiej konstrukcji zdań, każdy jest w stanie zrozumieć zawarte w niej treści. Autor w sposób genialny i bezkompromisowy omawia podstawowe dogmaty każdej z badanych religii. Do tematu podchodzi z dużą dozą humoru, bez głupiego...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-03-13
"Pusta przestrzeń" jest trudną książką. Jej treść budują trzy pozornie niezależne wątki, które w miarę upływu lektury zaczynają budować jedną całość. Narracja opiera się o wiedzę bohaterów, którzy w różny sposób postrzegają swoją rzeczywistość i w mocno zindywidualizowany sposób opisują ją, poddają się jej i wtapiają w jej konstrukcję. Dowód? Anna żyje w "naszej" rzeczywistości, Tony w jakimś świecie przyszłości, gdzieś w kosmosie, detektyw prowadząca jego sprawę niby też żyje w świecie Tonego, ale odbiera go już zupełnie inaczej. Dodatkowo płaszczyzna, w której łączą się wszystkie wątki, jest tak jakby poza dosłownym zrozumieniem, jak ulotna i na wpół realna siła. Jak widać konstrukcja i forma opowiadania nie jest wcale prosta. Ciężko tutaj uchwycić jakąkolwiek dosłowność, nie znamy "historii" postaci, musimy sami zrozumieć wiele zagadnień, żeby móc odczytać w sposób prawidłowy stronę przyczynowo-skutkową całej powieści. Przeplatają się tutaj różne formy - jest kryminał, jest horror, jest fantasy, science fiction, nurt filozoficzny i parę innych. Wyjątkowo godne podziwu jest tutaj jednak to, że przy całej tej dziwacznej niby konstrukcji nie odczuwamy żadnych zgrzytów czy niekonsekwencji. Pozycję czyta się płynnie i gładko, choć z niemałym wysiłkiem umysłowym, do którego zmusza nas samodzielne konstruowanie elementów treści, które autor celowo pominął i zostawił w gestii domysłów. Polecam serdecznie wszystkim tym, którzy dość mają powszechnej, prymitywnej literatury dla rozchichotanych nastolatków i zmęczonych kur domowych!
"Pusta przestrzeń" jest trudną książką. Jej treść budują trzy pozornie niezależne wątki, które w miarę upływu lektury zaczynają budować jedną całość. Narracja opiera się o wiedzę bohaterów, którzy w różny sposób postrzegają swoją rzeczywistość i w mocno zindywidualizowany sposób opisują ją, poddają się jej i wtapiają w jej konstrukcję. Dowód? Anna żyje w "naszej"...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-11-06
Wiem, że jakkolwiek bym nie napisała o tej baśni, to nie dam rady oddać w pełni jej magii i piękna. Kiedyś potępiłam KOJRO za nieciekawe okładki i nieudolnych grafików. Teraz muszę się pokajać, ponieważ dawno nie miałam w dłoniach takiej perełki, jaką jest "Samuraj Neko". Moja recenzja zaczyna się trochę od d...y strony, ale grafika w tej książce, jej ilustracje...no po prostu miodzio! Każda strona to jak odrębne dzieło sztuki, które zasługuje na kilkuminutową kontemplację. Aż nie chce mi się wierzyć, że norwescy artyści tak lekko i naturalnie oddali piękno japońskiej sztuki. Najważniejsza jednak jest tutaj historia Neko. Opowieść nie należy może do zbyt oryginalnych - mamy tutaj klasyczną walkę dobra ze złem, bohatera, który musi się przeciwstawić tyranowi znęcającemu się nad biedniejszymi i piękną kobietę, którą ratuje przystojny rycerz (ale bez konia, bo wcześniej mu go ubili). Historia nie zadziwia, ale sposób w jaki ją spisano, a i owszem. Konstrukcja opowieści jest niezwykle wysublimowana. Całość czyta się niesamowicie płynnie i lekko, dzięki czemu ma się ochotę na ciągłe wracanie do lektury. Mówiąc najkrócej, ta książka to małe arcydzieło, które godne jest miana literatury pięknej.
Wiem, że jakkolwiek bym nie napisała o tej baśni, to nie dam rady oddać w pełni jej magii i piękna. Kiedyś potępiłam KOJRO za nieciekawe okładki i nieudolnych grafików. Teraz muszę się pokajać, ponieważ dawno nie miałam w dłoniach takiej perełki, jaką jest "Samuraj Neko". Moja recenzja zaczyna się trochę od d...y strony, ale grafika w tej książce, jej ilustracje...no po...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-01-17
RE-WE-LA-CJA!!!Po lekturze tej książki zaczęłam marzyć o posiadaniu własnej owcy:D
RE-WE-LA-CJA!!!Po lekturze tej książki zaczęłam marzyć o posiadaniu własnej owcy:D
Pokaż mimo to2015-01-01
"Uczta Lodu i Ognia" to jedna z najbardziej oryginalnych książek kucharskich, jakie było mi dane oglądać i czytać. Już sama jej okładka robi wrażenie. Jej dopracowanie do najmniejszego szczegółu uświadamia nam, ile pracy w jej stworzenie musiały włożyć autorki. Nie bez znaczenia jest tutaj też to, że książka otrzymała błogosławieństwo samego R. R. Martin'a. Książka jest świetnie skomponowana, podzielona na sześć głównych działów, które kolejno poświęcono kuchni z dalekiej północy, gdzie stoi wielki Mur, kuchni z Winterfell, kuchni Południa (ach te bezowe łabędzie!), kuchni z Królewskiej Przystani (kremu ze ślimaków raczej bym nie tknęła, no ale co kto lubi), kuchni z Dorne i wreszcie kuchni zza Wąskiego Morza, gdzie pichcili dzicy Dothrakowie. Całość tworzy spójną historię kulinarnego rozwoju świata Westeros. Dodatkowo książka jest obficie zilustrowana fotografiami potraw, które wystylizowano na modłę średniowieczną. Książka jest nie tylko praktyczna ale i kolekcjonerska. Jeżeli ktoś ma życzenie, to może z nią gotować, albo upchnąć na półkę chwały razem z figurkami, książkami z sagi i innymi kolekcjonerskimi pierdołami dla fanatyków Gry o Tron. Przepisy zostały okraszone cytatami z serii Martin'a oraz przystosowane do naszej współczesnej kuchni. Składniki nieosiągalne, wymarłe lub pod ochroną zostały zastąpione najwierniejszymi odpowiednikami. Autorki postarały się również, aby każdy przepis - czy na zwykły napój, czy też na pieczoną dziczyznę - był łopatologicznie jasny i zrozumiały.
Ogólnie większość przepisów da się odtworzyć w naszych polskich warunkach, choć są i takie, których raczej nie da rady przyrządzić, bo zaskrońcem grzechotnika nie zastąpisz, a ślimaków w puszce nigdy nie spotkałam. No ale te pojedyncze specjały mogą dla mnie nawet pozostać jedynie w formie papierowej. Dania są naprawdę smaczne i nawet ja, z moimi mizernymi umiejętnościami, dałam radę je odtworzyć -mniej więcej... . Polecam serdecznie wszystkim pożeraczom literackich pyszności!
"Uczta Lodu i Ognia" to jedna z najbardziej oryginalnych książek kucharskich, jakie było mi dane oglądać i czytać. Już sama jej okładka robi wrażenie. Jej dopracowanie do najmniejszego szczegółu uświadamia nam, ile pracy w jej stworzenie musiały włożyć autorki. Nie bez znaczenia jest tutaj też to, że książka otrzymała błogosławieństwo samego R. R. Martin'a. Książka jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-01-23
Jak zwykle, Carta Blanca zapewniła mi wyborną rozrywkę. Książka jest tak interesująca, że pochłonęłam ją w ciągu 8 godzin! (o jakże ja kocham moją niewymagającą pracę ;P). Kiedy po nią sięgałam, to w sumie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Sądziłam, że to coś w rodzaju spisu narodowości, które można znaleźć we współczesnym Londynie. Błąd! To fantastyczny przykład literatury podróżniczo-historyczno-socjologicznej. Nie wiem czy taka istnieje, ale ten opis najlepiej mi tutaj pasuje. Dowiedziałam się gdzie mogę znaleźć francuski klimat, gdzie zjem najlepszą tajską zupę na katar, gdzie zjem kangura, gdzie mogę zwiedzić meczet, gdzie nauczę się tańca brzucha i jeszcze wiele, wiele innych cudownych rzeczy. Nadziwić się nie mogłam, że Londyn jest tak ogromny i mieści w sobie cały świat! Książka jest "jajcarska", ale bez przesady. Sporo tutaj tematów poważnych i trudnych. Autor pisze wprost o problemie nietolerancji i dyskryminacji poszczególnych narodowości, o zaściankowości Anglików i Polaków (!), o naszym narodowym przewrażliwieniu na własny temat, o polityce kubańskiej, o problemie asymilacji przyjezdnych i o paru innych, bardzo poruszających i trudnych sprawach. Język jest bardzo przystępny, dzięki czemu książka "wchodzi jak masło", ale nie jest prymitywny i zbyt luzacki, więc nikt nie powinien się unosić, że tak poważne sprawy porusza się w tak trywialny sposób. W samym środku książki znajduje się wkładka ze zdięciami, które możemy odnieść do poszczególnych fragmentów, co przybliża nam całość i uprzyjemnia lekturę. Jednego jestem pewna - jeżeli kiedykolwiek będę miała okazję pojechać do Londynu, to z całą pewnością zabiorę ze sobą "W 80 dni dookoła świata..." jako doskonały przewodnik po najciekawszych zakątkach tego zadziwiającego miasta :)
Jak zwykle, Carta Blanca zapewniła mi wyborną rozrywkę. Książka jest tak interesująca, że pochłonęłam ją w ciągu 8 godzin! (o jakże ja kocham moją niewymagającą pracę ;P). Kiedy po nią sięgałam, to w sumie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Sądziłam, że to coś w rodzaju spisu narodowości, które można znaleźć we współczesnym Londynie. Błąd! To fantastyczny przykład...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-01-24
Teraz tak na poważnie - myślę, że jest niewiele rzeczy, które są trudniejsze niż wytłumaczenie dziecku czym jest śmierć. To bardzo trudny i ciężki temat, którego nikt nie chce poruszać. Śmierć jest jak paproch, który wszyscy zamiatają pod dywan i udają, że wcale go tam nie ma. Niestety takie działanie powoduje, że czasami nosimy w sobie nieopłakaną żałobę po kimś, kto opuścili nas w naszym dzieciństwie. Znam ludzi, którym nikt nie wytłumaczył, co się stało z ich dziadkami lub rodzicami, dlaczego już nigdy ich nie zobaczą i co to znaczy, że umarli. Taka trauma trzyma się nas potem przez całe dorosłe życie, nie pozwalając na pogodzenie się z utratą bliskich. Dlatego książki takie jak "W pogoni za życiem" są nam jak najbardziej potrzebne. To cudowna opowieść, która nie tylko wzrusza, ale i bawi swojego czytelnika. Wraz z upływem lektury i z przewróceniem ostatniej strony jakoś nam umyka, że jętka przecież umiera i nic nie można z tym zrobić. Opowieść zostawia po sobie ślad smutnego uśmiechu i mocną myśl, że może jednak śmierć nie jest taka straszna. Książeczkę polecam z wielu powodów. Może nam ona pomóc wytłumaczyć dziecku, czym jest śmierć - a i owszem, ale urzeka ona również przepięknymi ilustracjami i niebanalną skądinąd historią.
Teraz tak na poważnie - myślę, że jest niewiele rzeczy, które są trudniejsze niż wytłumaczenie dziecku czym jest śmierć. To bardzo trudny i ciężki temat, którego nikt nie chce poruszać. Śmierć jest jak paproch, który wszyscy zamiatają pod dywan i udają, że wcale go tam nie ma. Niestety takie działanie powoduje, że czasami nosimy w sobie nieopłakaną żałobę po kimś, kto...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-02-27
Pierwsze pytanie powinno brzmieć: "Czym mnie skusiła ta pozycja, skoro nie lubię kryminałów?" - więc odpowiedź jest jedna...MOTYW FANTASTYCZNY! Kryminałów nie lubię, ale fantastykę uwielbiam. To właśnie motyw nadprzyrodzonych sił i zdolności głównych bohaterów sprawił, że nie mogłam się oprzeć tej książce. Kolejne pytanie to: "Czy to połączenie kryminału i fantastyki udało się?" - odpowiedź brzmi TAK! i to cudownie! Nie ma tutaj tandety czy kiczu, które dość często cechują tego typu literaturę. Czasami zdarzało mi się przeczytać kryminał fantastyczny, który trącił mi tanimi amerykańskimi filmami klasy B, kręconymi dla durnowatych nastolatków i pożeraczy popcornu w salach kinowych. Ale nie tym razem! Historia wykreowana przez Libbę Bray jest niebanalna i wyjątkowo intrygująca a jej jedyny mankament to fakt, że to dopiero pierwszy tom z planowanej serii (byłam zrozpaczona, kiedy pod koniec lektury stało się to jasne). Z jednej strony fajnie, bo książka bardzo mi się spodobała i z przyjemnością będę śledzić kolejne perypetie bohaterów, ale z drugiej...o matko! jak ja wytrzymam zanim ukaże się drugi tom?! Ponadto autorka wykazała się sporą wiedzą na temat okultyzmu i historii, dzięki czemu całość czyta się nie tylko szybko ale i z ogromną przyjemnością. Grafomanii nie ma tutaj nawet śladu, a język jest "gładki" i dość bogaty. Tak więc może i się nie znam, ale wiem co lubię, a "Wróżbiarzy" lubię baaardzo i polecam jeszcze mocniej :)
Pierwsze pytanie powinno brzmieć: "Czym mnie skusiła ta pozycja, skoro nie lubię kryminałów?" - więc odpowiedź jest jedna...MOTYW FANTASTYCZNY! Kryminałów nie lubię, ale fantastykę uwielbiam. To właśnie motyw nadprzyrodzonych sił i zdolności głównych bohaterów sprawił, że nie mogłam się oprzeć tej książce. Kolejne pytanie to: "Czy to połączenie kryminału i fantastyki udało...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jeśli napiszę, że książka jest o bieganiu, to pewnie zabrzmi to dosyć trywialnie, ale tak właśnie jest. Być może laik pomyśli: "cóż można napisać o bieganiu? przecież ta (wydawać by się mogło) prosta dyscyplina sportu nie wymaga specjalistycznej wiedzy". Zapewniam Was jednak, że wraz z otwarciem drzwi do świata biegowego, zaczniecie poszukiwać odpowiedzi na mnożące się pytania.
"Biegiem przez życie" to kompleksowe podejście do tematu biegania, począwszy od pierwszego założenia butów biegowych po biegowy "raj", czyli maraton. Tak w jednym zdaniu ująłbym zawartość tego almanachu. W 17 rozdziałach, z których składa się książka, znajdziemy m in. wiedzę na temat odpowiedniego ubioru, odżywiania, środków treningowych, kontuzji, planów treningowych, suplementacji, odnowy biologicznej itd. Każdy z tych tematów potraktowany został przez autora w sposób profesjonalny. Zaletą książki jest przystępny język, jakim posługuje się autor. Moim ulubionym rozdziałem jest "Takie jest życie", gdzie autor przedstawia możliwości i przemiany w organizmie człowieka w poszczególnych dekadach życia.
Dla kogo jest ta książka? moim zdaniem szczególnie dla początkujących biegaczy i tych, którzy chcieliby zacząć, ale jeszcze nie postawili tego pierwszego kroku. Choć zaawansowani biegacze też znajdą coś dla siebie.
Na którymś portalu w komentarzu do książki przeczytałem, że kogoś drażnił potoczny język autora i wplatane historie. Osobiście uważam to za zaletę, dzięki której książka nie jest tylko suchym poradnikiem, ale niesie ze sobą pewien ładunek emocji.
Biegiem przez życie polecam i czekam na dodruk książki Maraton
Jeśli napiszę, że książka jest o bieganiu, to pewnie zabrzmi to dosyć trywialnie, ale tak właśnie jest. Być może laik pomyśli: "cóż można napisać o bieganiu? przecież ta (wydawać by się mogło) prosta dyscyplina sportu nie wymaga specjalistycznej wiedzy". Zapewniam Was jednak, że wraz z otwarciem drzwi do świata biegowego, zaczniecie poszukiwać odpowiedzi na mnożące się...
więcej Pokaż mimo to