-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika1998-01-01
1998-01-01
1998-01-01
2014-04-19
2013-06-14
2008-01-01
2012-09-18
2012-10-13
9/10 – WYBITNA
Czy jeden naprawdę zły dzień w życiu normalnego człowieka może doprowadzić go do szaleństwa?
Pierwszy raz zetknąłem się z „Zabójczym żartem” w 1991 roku, kiedy TM-Semic zaczęło wydawać na Polskim rynku komiksy o Batmanie. Już wtedy historia ta wywarła na mnie ogromne wrażenie, mimo że jako jedenastolatek nie wszystko z niej rozumiałem. Teraz po ponad 20 latach z wielką przyjemnością przypomniałem sobie to wybitne dzieło autorstwa pary Moore-Bolland. Wspomniany Alan Moore to gość z innej planety, nikt inny (może z wyjątkiem Franka Millera) nie pisze takich scenariuszy do historii o komiksowych superherosach jak ten ekscentryczny Brytyjczyk. „Zabójczy żart” bowiem to komiks ewidentnie inny niż większość opowieści obrazkowych o podobnej tematyce. Okraszony świetnymi, utrzymanymi w konwencji kryminału noir rysunkami Briana Bollanda, dojrzały, klimatyczny, skupiony na postaciach Batmana i Jokera oraz ich wspólnej, jakże skomplikowanej relacji. To geneza postaci największego rywala człowieka-nietoperza, który stara się dowieść tezy że mimo swego szaleństwa, był całkiem normalnym człowiekiem. Tak jak każdy inny, po prostu kiedyś w życiu przydarzył mu się jeden bardzo zły dzień…
„Zabójczy żart” polecam gorąco nie tylko fanom komiksów, ale nawet tym którzy tą formą sztuki gardzą. To jest po prostu genialna opowieść, a jedyny jej minus, to fakt że tak szybko się kończy. Miłą niespodzianką jest dołączona do tego zeszytu bonusowa, króciutka historyjka pt. „Niewinny człowiek” autorstwa Briana Bollanda. Fajnie było zobaczyć ją ponownie, tym razem w kolorze.
9/10 – WYBITNA
Czy jeden naprawdę zły dzień w życiu normalnego człowieka może doprowadzić go do szaleństwa?
Pierwszy raz zetknąłem się z „Zabójczym żartem” w 1991 roku, kiedy TM-Semic zaczęło wydawać na Polskim rynku komiksy o Batmanie. Już wtedy historia ta wywarła na mnie ogromne wrażenie, mimo że jako jedenastolatek nie wszystko z niej rozumiałem. Teraz po ponad 20...
2013-02-05
9/10 - WYBITNY
Co byś zrobił, gdybyś mógł cofnąć się w czasie i miał możliwość zmienić losy świata? Taką okazję niespodziewanie otrzymuje Jake Epping, nauczyciel języka angielskiego z niewielkiego miasteczka w stanie Maine. Pewnego dnia znajomy właściciel baru przekazuje Jake'owi informację o znajdującym się w jego spiżarni portalu przenoszącym w czasie do 1958 roku. Zdradzając tę tajemnicę, powierza mu jednocześnie misję uratowania prezydenta Kennedy'ego przed zamachem dokonanym w Dallas w roku 1963. Epping początkowo nie jest przekonany do podjęcia się zadania. Ostatecznie jednak, będąc pod wpływem opowiadania napisanego przez jednego ze swoich studentów, postanawia je przyjąć i udać się w podróż swego życia. Podróż której celem jest ocalenie JFK i zmiana losów ludzkości.
Podróże w czasie to jeden z tych tematów, które od zawsze rozpalały ludzką wyobraźnię. Jest to problematyka na tyle obszerna, że pomimo sporej liczby dzieł literackich i filmowych, które o niej traktują, nadal stanowi niewyczerpalne wręcz źródło do realizacji kolejnych projektów. Tylko kwestią czasu było, kiedy na poważnie za to zagadnienie zabierze się Stephen King, szczególnie, że jak sam wspominał pierwsze przymiarki do napisania „Dallas '63” podjął już w roku 1972. Ostatecznie książka ukończona została prawie czterdzieści lat później i w moim przekonaniu jest to dzieło niemal kompletne. Samo zagadnienie podróży w czasie nie jest jednak tutaj najważniejsze i przedstawione zostało w sposób możliwie najprostszy. Również główny wątek powieści jakim jest zamach na JFK oraz postacie trzydziestego piątego prezydenta USA i jego mordercy Lee Harvey'a Oswalda mają raczej wymiar symboliczny. Mam wrażenie, że w ten sposób autor chciał ukazać swoisty dualizm Ameryki przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Ameryki z jednej strony kolorowej, pełnej ufnych i przyjaznych ludzi, z drugiej natomiast szaroburej, małomiasteczkowej, zawistnej i z wyraźną awersją do wspomnianych kolorów. O czym więc jest „Dallas '63”? Cholernie ciężko jest mi udzielić odpowiedzi na łamach tej krótkiej opinii. Najprościej będzie jeśli napiszę, że King zabierając czytelnika w nostalgiczną podróż do Ameryki lat swojej młodości, przedstawia monumentalną powieść o człowieku i jego naturze. Wzruszającą historię o miłości, poświęceniu i trudnych wyborach, czyli o tym wszystkim co stanowi, że jesteśmy ludźmi.
Stephen King znowu oczarował mnie opowiadaną historią. Według mnie to autor, który najlepiej sprawdza się w powieściach obszernych, czego potwierdzeniem są takie tytuły jak: „To”, „Bastion” lub „Pod kopułą”. „Dallas '63” to kolejna jego powieść o tak epickim rozmachu i kolejna która wciąga niczym ruchome piaski. W przeciwieństwie do wyżej wymienionych nie posiada ona jednak jedynej ich wady – kiepskiego zakończenia. Tym razem stoi ono na naprawdę wysokim poziomie. Być może dlatego, że jak uświadomił mnie jeden z użytkowników LC (dasio72), finał wymyślił syn Stephena – Joe Hill i efekt jest znakomity. Polecam, bo nie można inaczej, "Dallas '63" to po prostu znakomita powieść. Zanim jednak weźmiecie się za jej lekturę, koniecznie sięgnijcie wpierw po „To”, pomoże Wam ono w pełni zrozumieć treść tej książki.
9/10 - WYBITNY
Co byś zrobił, gdybyś mógł cofnąć się w czasie i miał możliwość zmienić losy świata? Taką okazję niespodziewanie otrzymuje Jake Epping, nauczyciel języka angielskiego z niewielkiego miasteczka w stanie Maine. Pewnego dnia znajomy właściciel baru przekazuje Jake'owi informację o znajdującym się w jego spiżarni portalu przenoszącym w czasie do 1958 roku....
2008-05-01
2014-08-29
9/10 – WYBITNY
Życie gwiazdy filmowej Chris McNail i jej dwunastoletniej córki Reagan przebiega całkiem normalnie do czasu, kiedy dziewczynka zaczyna się dziwnie zachowywać: przemawia w nieznanym sobie języku, posiada nadludzką siłę, staje się niezwykle wulgarna i złośliwa. Zaniepokojona dziwnym zachowaniem córki Chris zwraca się o pomoc do lekarzy. Żaden z nich nie jest jednak w stanie wyjaśnić co dolega Reagan, a przeprowadzone badania wskazują na to, że jest ona całkiem zdrowa. Stan dziewczynki pogarsza się z jednak każdym kolejnym dniem. Zrozpaczona matka postanawia sięgnąć po ostatnią deskę ratunku, prosząc o interwencję niedawno poznanego księdza Damiena Karrasa.
Ekranizacja książki Blatty’ego osiągnęła status dzieła kultowego i moim zdaniem jest to dla tego filmu pozycja absolutnie zasłużona, ponieważ jest to jedna z niewielu produkcji z gatunku horroru, która potrafiła mnie faktycznie przerazić. Nic więc dziwnego, że w końcu postanowiłem zapoznać się z pierwowzorem tej historii, chcąc sprawdzić czy również ona będzie potrafiła zrobić na mnie tak potężne wrażenie… I muszę przyznać, że zrobiła! Może nie w taki sposób jak film, który (notabene dogłębnie przestraszony) pierwszy raz oglądałem mając lat naście, niemniej jednak moje zaangażowanie w tę lekturę oraz poziom towarzyszących jej emocji stały na naprawdę wysokim poziomie. Moim zdaniem nie jest to typowy horror o opętaniu, „Egzorcysta” bowiem jawi mi się bardziej jako powieść o zagubieniu się w wierze, obiekcjach jej dotyczących i walce z nimi. W moim przekonaniu to nie Reagan jest najważniejszą postacią tej książki, ale wewnętrznie rozdarty i targany wątpliwościami ojciec Karras. To właśnie on poddany jest najpoważniejszej próbie i chcąc pomóc opętanej dwunastolatce, musi wpierw stawić czoła swoim własnym demonom. Pomimo długo rozwijającej się akcji napięcie budowane jest w sposób mistrzowski, a finał w pełni rekompensuje pewne dłużyzny występujące w początkowej fazie powieści. Fabuła dopełniona przez dobrze nakreślone postacie oraz świetne dialogi wciąga, a jedynie opisy metod leczenia Reagan sprawiają wrażenie niepotrzebnie rozwleczonych i nieco chyba już archaicznych. Nieco zdziwił mnie też fakt, że autor nie zdecydował się skorzystać z demona pochodzącego z tradycji chrześcijańskiej, ale sięgnął po Pazuzu – złego ducha wywodzącego się z wierzeń mezopotamskich. Może się mylę, bo żaden ze mnie religioznawca, ale wydaje mi się, że książka byłaby bardziej przekonująca, gdybyśmy mieli do czynienia np. ze starym poczciwym Lucyferem.
„Egzorcysta” to prawdziwy klasyk, który świetnie sprawdza się zarówno w formie filmowej jak i literackiej. Jest to jedna z tych powieści grozy, którą każdy szanujący się fan gatunku koniecznie powinien przeczytać. Polecam!
9/10 – WYBITNY
Życie gwiazdy filmowej Chris McNail i jej dwunastoletniej córki Reagan przebiega całkiem normalnie do czasu, kiedy dziewczynka zaczyna się dziwnie zachowywać: przemawia w nieznanym sobie języku, posiada nadludzką siłę, staje się niezwykle wulgarna i złośliwa. Zaniepokojona dziwnym zachowaniem córki Chris zwraca się o pomoc do lekarzy. Żaden z nich nie jest...
2017-12-10
9/10 - WYBITNY
"Hellboy" zasłużenie przeszedł do klasyki komiksu, jest bowiem dziełem przez wielkie „D”. Historia przedstawiająca przygody demona pracującego jako badacz zjawisk paranormalnych, już samo w sobie jest pomysłem dość ekscentrycznym, ale jednocześnie niezwykle ekscytującym. Ogromną wartością tego komiksu jest fakt, że jego twórcy Mike Mignola i John Byrne nie bali się przy nim eksperymentować. Nie mieli też oporów, by pełnymi garściami czerpać z mitów i legend niemal z całego świata. W genialny sposób łącząc je z elementami horroru okultystycznego zanurzonego w mrocznym, iście lovecraftowskim klimacie, stworzyli porywającą historię obrazkową, która rozpala zmysły i pobudza wyobraźnię. To jedno z tych dzieł, które wynosi komiks do rangi prawdziwej sztuki. Produkt znakomicie skomponowany, inteligentny i pomimo sporej ilości zapożyczeń niezwykle oryginalny. Nie można też nie wspomnieć o naprawdę godnym wydaniu tego albumu jakie zaserwował nam Egmont. Pierwszy tom "Hellboy'a" to wielka klasa pod każdym względem. Między innymi dla takich komiksów warto je w ogóle czytać.
Fabuła: 8 (rewelacyjny)
Ilustracje: 7 (bardzo dobry)
Jakość wydania + bonusy: 9 (wybitny)
Więcej szczegółów: http://comicbookbastard.blogspot.com/2017/12/hellboy-tom-1-nasienie-zniszczenia.html
9/10 - WYBITNY
"Hellboy" zasłużenie przeszedł do klasyki komiksu, jest bowiem dziełem przez wielkie „D”. Historia przedstawiająca przygody demona pracującego jako badacz zjawisk paranormalnych, już samo w sobie jest pomysłem dość ekscentrycznym, ale jednocześnie niezwykle ekscytującym. Ogromną wartością tego komiksu jest fakt, że jego twórcy Mike Mignola i John Byrne nie...
2015-12-17
9/10 – WYBITNY
Pewnego letniego wieczoru pod oknem Charliego Bucktina zjawia się miejscowy łobuziak Jasper Jones i prosi go o pilną pomoc. Trzynastolatek bardzo chce zaimponować starszemu koledze, więc nie zważając na strach, decyduje się z podążyć za nim. Jasper zabiera Charliego do swojej tajnej kryjówki na polanie, gdzie oczom chłopca ukazują się zwłoki młodej dziewczyny. Wszystko wskazuje na to, że została ona zamordowana. Jasper wie, że jeśli sprawa zostanie zgłoszona na Policję, to on będzie głównym podejrzanym, prosi więc Charliego o pomoc w ukryciu trupa oraz odnalezieniu sprawcy tej straszliwej zbrodni. Chłopak zgadza się pomóc koledze i dochować tajemnicy, która okaże się jednak dla niego ogromnym ciężarem.
Z książką jest jak z kobietą. Czasami trafia się na taką, która potrafi totalnie zauroczyć, skraść serce i kompletnie pochłonąć myśli... Wszystko to uczyniła ze mną niniejsza powieść. No ale zacznijmy od początku, a zacząć trzeba od tego, że jest to książka raczej dla facetów. Traktuje ona bowiem o dojrzewaniu młodych chłopców, a ci dorastać mogą na dwojaki sposób – albo powoli i systematycznie, albo nagle, szybko i gwałtownie. „Jasper Jones” opowiada o tym drugim sposobie. Jest to historia o tym jak dorosłość potrafi brutalnie wedrzeć się w życie niespodziewającego się jej nastolatka. Jak potrafi odbierać niewinność, odzierać ze złudzeń i deptać marzenia. O tym jak zdejmuje z nosa różowe okulary i wyostrza wzrok, pozwalając dostrzec rzeczy, których wcześniej się nie widziało. Uświadamia prawdę o często wyidealizowanej rodzinie i wydawało się idyllicznym otoczeniu. Pokazuje, że okres dojrzewania może dostarczać wielu pięknych momentów, ale jest też wstępem do dorosłego życia, wypełnionego trudnymi decyzjami oraz szarą rzeczywistością. „Jasper Jones” to również historia o odrzuceniu i ostracyzmie, o tym jak łatwo oceniać innych, ale też samemu zostać zaszufladkowanym i jak ciężko jest z takiej szufladki się później wydostać. Nie jest jednak tak, że ta książka jest jakoś okrutnie przygnębiająca i namalowana została wyłącznie w ciemnych barwach. Wręcz przeciwnie, sporo jest w niej momentów zabawnych (świetna dyskusja Charliego i Jeffreya o wyższości Batmana nad Supermanem) oraz optymistycznych i podnoszących na duchu. Bardzo dobrze nakreślone zostało tło powieści (małe australijskie miasteczko z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku), jej bohaterowie oraz klimat. Książka jest napisana w bardzo przystępnym stylu, a zawarty w niej wątek kryminalny, dostarcza dodatkowego dreszczyku emocji, dzięki czemu czyta się ją błyskawicznie i z wielką przyjemnością.
„Jasper Jones” to nostalgiczna, szczera i inteligentna powieść obyczajowa bardzo sprawnie połączona z klimatycznym thrillerem. Siła oraz piękno tej książki leży w jej prostocie i naturalności, sentymentalnym uroku oraz łatwej przyswajalności (pomimo podejmowania trudnych tematów). Ją się po prostu chłonie. Jak gąbka wodę. Wodę, której jeszcze przez długi czas nie da się tak łatwo odparować. Polecam!
9/10 – WYBITNY
Pewnego letniego wieczoru pod oknem Charliego Bucktina zjawia się miejscowy łobuziak Jasper Jones i prosi go o pilną pomoc. Trzynastolatek bardzo chce zaimponować starszemu koledze, więc nie zważając na strach, decyduje się z podążyć za nim. Jasper zabiera Charliego do swojej tajnej kryjówki na polanie, gdzie oczom chłopca ukazują się zwłoki młodej...
2009
9/10 - WYBITNY
Robert Neville jest jedynym człowiekiem ocalałym z przerażającej zarazy, która zmienia ludzi w krwiożercze wampiry. Otoczony przez hordy czyhających w ciemnościach potworów, stara się przetrwać w tym ekstremalnie nieprzyjaznym środowisku, zdając sobie jednocześnie sprawę, że każdy nawet najmniejszy błąd może okazać się dla niego śmiertelny. Za dnia kiedy wampiry śpią, Neville przeczesuje miasto w poszukiwaniu pożywienia, noce natomiast spędza w przemianowanym na kształt fortecy domu, gdzie poszukuje odpowiedzi na pytanie dlaczego akurat on jest odporny na działanie wirusa. Przez cały czas nie tracąc nadziei na odnalezienie podobnych sobie, wysyła w eter wiadomości, licząc na nawiązanie kontaktu. Pewnego dnia spełnia się jego marzenie o odnalezieniu innej ocalonej osoby. Tylko czy to aby na pewno są to dla niego dobre wieści?
Czytając tę książkę ani trochę nie czuć, że napisana została w 1954 roku. Pomimo faktu, że od czasu jej powstania minęło ponad pół wieku, nadal jest to powieść aktualna i biorąc pod uwagę rys psychologiczny głównego bohatera całkiem wiarygodna. Richard Matheson stworzył zmuszające do refleksji, oryginalne i nowatorskie (jak na lata w których zostało napisane) ponadczasowe dzieło. "Jestem legendą" to mądra i poruszająca historia o przemijaniu, samotności, tęsknocie, moralności, wartości życia – prawdziwe studium człowieczeństwa. Krótka powieść napisana prostym, oszczędnym, ale jednocześnie urzekającym językiem, który idealnie komponuje się z fabułą, podkreślając jednocześnie przygnębiający klimat osamotnienia.
Być może dla niektórych czytelników, ze względu na nikłą zawartość akcji może okazać się nudna, dla mnie jednak to jedna z najważniejszych książek jakie kiedykolwiek miałem przyjemność przeczytać. Po prostu klasyk. Polecam!!!
9/10 - WYBITNY
Robert Neville jest jedynym człowiekiem ocalałym z przerażającej zarazy, która zmienia ludzi w krwiożercze wampiry. Otoczony przez hordy czyhających w ciemnościach potworów, stara się przetrwać w tym ekstremalnie nieprzyjaznym środowisku, zdając sobie jednocześnie sprawę, że każdy nawet najmniejszy błąd może okazać się dla niego śmiertelny. Za dnia kiedy...
2020-04-23
9/10 – WYBITNY
Lato 1960 roku ma na zawsze zmienić historię miasteczka Elm Haven. Ostatni dzień nauki, jest również ostatnim dniem funkcjonowania Old Central – potężnego gmachu szkoły, który wraz z pierwszym dniem wakacji ma zostać zamknięty i przygotowany do wyburzenia. Wtedy jeszcze nikt nie mógł przypuszczać, że stary budynek stanie się siedzibą pradawnej demonicznej siły, która zagraża mieszkańcom Elm Haven. Kiedy grupa dzieciaków odkrywa prawdę, tajemnicze zło bierze je sobie na cel. Od tego momentu zaczyna się nierówna walka, której stawką jest los całego miasteczka.
Kiedy pierwszy raz czytałem tę książkę (jakieś dziesięć lat temu), zrobiła ona na mnie fenomenalne wrażenie. Teraz, kiedy ponownie po nią sięgnąłem, moje odczucia pozostały niezmienne. „Letnia noc” bywa często porównywana do napisanego przez Stephena Kinga znakomitego „To” i moim zdaniem jest to konfrontacja, w której powieść Dana Simmonsa wcale nie stoi na straconej pozycji. Wręcz przeciwnie, ponieważ w wielu aspektach jest zwyczajnie lepsza. Świetnie stopniowane tempo akcji oraz efektowny finał są najlepszymi przykładami przewagi „Letniej nocy”. Simmons wygrywa też tym, że udało mu się powołać do życia całe miasteczko. Znakomicie wykreował nie tylko postacie głównych bohaterów, ale i wszystkie role drugoplanowe, dzięki czemu jego powieść faktycznie żyje. Amerykański pisarz doskonale rozwija zarówno wątki obyczajowe, jak i te odpowiadające za grozę. Simmons straszy w urozmaicony sposób, nie ograniczając się do jednej metody i jednego rodzaju koszmaru. Zło przybiera tu różnorakie formy i często sprawia wrażenie nadzwyczaj autentycznego. Autor sięga zarówno do klasyki horroru, jak i kreuje własne potwory, czerpiąc przy tym inspirację z różnych źródeł. W oryginalny sposób łączy egipską mitologię z historią niesławnej rodziny Borgiów oraz praktykami okultystycznymi. Niniejsza powieść to jednak nie tylko świetny horror. Dan Simmons to nie byle jaki pisarz i doskonale zdaje sobie sprawę, co musi zrobić, by jego dzieło było kompletne. I robi to w sposób absolutnie wyjątkowy. Przedstawia nostalgiczną historię o dorastaniu oraz wyidealizowanej młodzieńczej przyjaźni, kreśli także rzetelny obraz małomiasteczkowej Ameryki lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Wszystko to z dbałością o detale i ukrytym w słowach sentymentem do beztroskich czasów dzieciństwa.
Jestem wielkim fanem powieści łączących w sobie historie o dorastaniu z elementami horroru, a „Letnia noc” jest zdecydowanie jednym z najlepszych przedstawicieli tego rodzaju literatury. Stawiam ją na równi z takimi książkami jak: „To” Stephena Kinga, „Magiczne lata” Roberta McCammona, czy też „Jakiś potwór tu nadchodzi” Raya Bradbury’ego. Gorąco polecam!
***
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Cykl: Seasons of Horror (Tom 1)
Seria: -
Rok wydania: 2018
Wydanie: I (w tej edycji)
Tłumacz: Arkadiusz Nakoniecznik
Format: 140 x 205 mm
Liczba stron: 723
Okładka: Twarda
ISBN-13: 9788381164986
Cena okładkowa: 55,00 zł
9/10 – WYBITNY
Lato 1960 roku ma na zawsze zmienić historię miasteczka Elm Haven. Ostatni dzień nauki, jest również ostatnim dniem funkcjonowania Old Central – potężnego gmachu szkoły, który wraz z pierwszym dniem wakacji ma zostać zamknięty i przygotowany do wyburzenia. Wtedy jeszcze nikt nie mógł przypuszczać, że stary budynek stanie się siedzibą pradawnej demonicznej...
2020-05-02
9/10 – WYBITNY
Scenariusz – 9/10
Szósty tom serii oznacza, że nadszedł czas na ostateczne rozwiązania. Dodge, który zamieszkuje obecnie ciało Bode’a, ma w swoich rękach klucz Omega i nic nie jest już w stanie powstrzymać go przed otwarciem czarnych drzwi. Moment ataku przypada na noc po balu maturalnym, którą to większość uczniów spędza imprezując w Jaskini Topielca. Tyler, Kinsey oraz reszta dzieciaków zmuszona jest stawić czoła niewyobrażalnemu złu, które pragnie zniewolić ich dusze. Finalna konfrontacja jest bardzo efektowna, krwawa (jak na dobry horror przystało) i niesie za sobą sporo ofiar w ludziach. W trakcie lektury poprzednich tomów zdążyłem na tyle polubić bohaterów tej historii, że naprawdę zależało mi na ich losach. Śmierć kilku z nich była więc dla mnie mocnym ciosem. „Alfa i Omega” niesie za sobą nie tylko ogrom emocji, ale również pełną zwrotów szybką akcję. Intryga jest znakomicie poprowadzona, a wszystkie najważniejsze wątki znajdują w tym tomie swoje rozwiązanie. Uwielbiam tę serię również dlatego, że tutaj każdy szczegół jest istotny i może stanowić punkt zwrotny dla rozwoju fabuły. Warto więc śledzić tę opowieść z szeroko otwartymi oczami, tak by zwracać uwagę nawet na najdrobniejsze niuanse, ukryte w dialogach lub poszczególnych kadrach. I nawet jeśli narracja odznacza się typowo amerykańską manierą, a niektóre motywy są nieco sztampowe, to opowiadana przez Joe’ego Hilla wciągnęła mnie na tak mocno, że nie wyczułem w niej ani fałszu ani wtórności. „Locke & Key” to inspirowany najlepszymi wzorcami (nawiązania między innymi do prozy H. P. Lovecrafta i Stephena Kinga) miks horroru z fantastyką, zrealizowany w absolutnie genialnym stylu.
Ilustracje – 8/10
Chyba troszkę zadurzyłem się w ilustracjach Gabriela Rodrigueza. Urzekła mnie wyrazista kreska oraz rzadko spotykana dbałość o detale. Fajne jest też to, że każda z postaci ma swoje indywidualne rysy, dzięki czemu zawsze można je bezproblemowo rozpoznać. To wcale nie jest takie oczywiste we współczesnych komiksach. Często bywa tak, że poszczególne osoby różnią się od siebie jedynie ubiorem oraz fryzurą. W przypadku rysunków Rodrigueza od razu wiadomo kto jest kim (i tu ciekawostka dla wprawnych oczu – na 18 stronie tego komiksu, występuje sam Joe Hill). W pochwałach nie można też pominąć Jay'a Fotosa, który wykonał kawał znakomitej roboty jako kolorysta. Do obu panów kieruję słowa najwyższego uznania, również dzięki nim seria „Locke & Key” była dla mnie tak wspaniałą przygodą.
Wydanie i dodatki – 5/10
Szkoda, że jakość wydania nie licuje ze znakomitą zawartością. Uważam, że ta seria zasługuje na coś lepszego – twardą oprawę i znacznie więcej dodatków. Jeśli kiedyś Taurus Media lub jakaś inna oficyna zdecyduje się na reedycję tej opowieści, w takiej właśnie ekskluzywnej formie, to jestem pierwszą osobą, która stanie w kolejce do sklepu.
Podsumowanie
W ten oto sposób dobrnąłem do ostatniego tomu serii „Locke & Key”. Z jednej strony cieszę się, że ta opowieść ma swój koniec i nie jest przeciągana w nieskończoność, z drugiej jednak ubolewam, że nic więcej mnie już tu nie czeka. Tylko czy taki właśnie żal czytelnika, nie jest jednocześnie miarą sukcesu twórców? Myślę, że tak. „Locke & Key” to pełna cudów współczesna baśń, w której zakochałem się bez pamięci. Utrzymana w stylistyce dark fantasy piękna i wzruszająca historia o miłości, przyjaźni, rodzinie i dojrzewaniu. To jeden z tych komiksów, do których wracam co jakiś czas i wracał będę pewnie jeszcze nie raz. Moim skromnym zdaniem jak do tej pory najlepsze dzieło Joe’ego Hilla bez podziału na kategorie. Gorąco polecam!
***
ZAWARTOŚĆ
Locke & Key vol.6: Alpha & Omega (listopad 2012 – grudzień 2013)
SCENARIUSZ
Joe Hill
ILUSTRACJE
Szkic: Gabriel Rodriguez
Tusz: Gabriel Rodriguez
Kolor: Jay Fotos
DODATKI
Jedna dodatkowa ilustracja.
Plan posiadłości Keyhouse.
WYDANIE
Wydawca: Taurus Media
Wydawca oryginału: IDW Publishing
Cykl: -
Seria: Locke & Key
Data wydania: 12 wrzesień 2016
Tłumacz: Jakub Pietrasik
Format: 170 x 260 mm
Liczba stron: 200
Okładka: Miękka
Papier: Kredowy
Druk: Kolor
ISBN-13: 9788364360879
Cena okładkowa: 85,00 zł
9/10 – WYBITNY
Scenariusz – 9/10
Szósty tom serii oznacza, że nadszedł czas na ostateczne rozwiązania. Dodge, który zamieszkuje obecnie ciało Bode’a, ma w swoich rękach klucz Omega i nic nie jest już w stanie powstrzymać go przed otwarciem czarnych drzwi. Moment ataku przypada na noc po balu maturalnym, którą to większość uczniów spędza imprezując w Jaskini Topielca....
2015-10-10
2021-03-12
9/10 – WYBITNY
FABUŁA - 9/10
Scenariusz: Steve Darnall, Alex Ross, Kurt Busiek
Zapierająca dech w piersiach kronika uniwersum Marvela, będąca hołdem dla złotej (lata '38-'56), srebrnej ('56-'70) oraz brązowej ('70-'84) ery komiksu, czyli czasów w których powieści ilustrowane o superherosach się narodziły, rozkwitły i osiągnęły apogeum swojej popularności. „Marvels” to tocząca się na przełomie dekad oryginalna historia przedstawiona z perspektywy zewnętrznego obserwatora – fotografa Phila Sheldona. Album ten ukazuje wieloaspektowy wymiar opowieści. Z jednej strony to epicka kronika najważniejszych (ikonicznych) wydarzeń z historii uniwersum Marvela, będąca jednocześnie wnikliwą prezentacją rozwoju koncepcji powieści graficznych. Z drugiej natomiast to bardzo osobista opowieść zwykłego człowieka, któremu przyszło żyć w niezwykłych czasach. „Marvels” składa się z czterech części oraz noszącego numer zero krótkiego prologu (wyjątkowo napisanego przez Steve’a Darnella i Alexa Rossa, pozostałe epizody wyszły spod ręki Kurta Busieka), przedstawiającego genezę jednego z pierwszych marvelowskich herosów – Ludzkiej Pochodni. Początek właściwej opowieści przypada na czasy II Wojny Światowej, ukazując głównie propagandową rolę jaką w tamtych czasach pełnił komiks. Pierwsi superbohaterowie (m.in. Kapitan Ameryka, Ludzka Pochodnia, Namor) są szlachetni, honorowi i nieskazitelni, a dodatkowo wspomagają aliantów w walce z nazistami. Nic więc dziwnego, że spotykają się z entuzjastyczną reakcją społeczeństwa. Kolejna odsłona tego albumu jest moim zdaniem najlepszą i najbardziej emocjonalną częścią „Marvels”. Pojawia się nowy rodzaj bohaterów (mutanci), który jednak nie cieszy się sympatią ogółu. W tym odcinku poruszone zostają tematy dyskryminacji oraz wykluczenia społecznego, które dodatkowo zostają spotęgowane przez zestawienie reakcji społeczności na znienawidzonych X-Men w kontrze do uwielbianych przez to samo środowisko członków Fantastycznej Czwórki. Busiek sięga głęboko w naturę problemu, ukazując najmroczniejsze zakamarki ludzkiej duszy. W końcu czyż nie jest tak, że nienawidzimy tego czego nie znamy i czego się boimy? Część trzecia ukazuje nowy rodzaj niebezpieczeństwa z jakim musieli zmierzyć się herosi – globalne zagrożenie ze strony potężnej istoty pozaziemskiej. Pojawienie się Galactusa było kolejną rewolucją w prowadzeniu opowieści graficznych. Busiek znowu wykorzystuje klasyczny marvelowski motyw, ale nie tylko po to, by go odświeżyć, ale również pokazać na jego tle ludzkie przywary, obawy oraz słabości. Ostatni epizod, opowiadający o śmierci Gwen Stacy, to mój drugi ulubiony z całego albumu. Bardziej kameralny i intymny, a co za tym idzie silnie działający na emocje. Mam wrażenie, że wielu czytelników, a nawet pracowników Marvela nie mogło pogodzić się z decyzją o uśmierceniu dziewczyny Spider-Mana. Scenarzysta z wyczuciem wykorzystuje tę nostalgię, budując wzruszającą opowieść, będącą jednocześnie znakomitą puentą dla tego fantastycznego albumu.
ILUSTRACJE - 10/10
Szkic: Alex Ross
Tusz: Alex Ross
Kolor: Alex Ross
Alex Ross pracował nad tym albumem przez okrągły rok i efekt jego pracy jest zachwycający. Ultra realistyczne podejście do ilustracji (żaden tam pop-art) oraz niesamowita dbałość o najmniejszy nawet szczegół olśniewają. Każdy kadr to absolutne arcydzieło, a mnie brakuje słów na opisanie tych cudeniek. To po prostu trzeba zobaczyć. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że Ross ukrył w swych rysunkach sporo dodatkowych smaczków i warto mieć oczy otwarte śledząc pojedyncze ujęcia. Jeśli dobrze się przyjrzeć, to na kartach „Marvels” można między innymi doszukać się postaci pochodzących nawet z konkurencyjnego DC Comics – Clarka Kenta oraz Lois Lane.
WYDANIE – 8/10
Każdy rozdział tego komiksu poprzedzony jest komentarzem twórców albumu (Kurt Busiek, Alex Ross), bądź innych ważnych dla wydawnictwa postaci (Stan Lee, John Romita). Teksty te stanowią znakomite uzupełnienie treści albumu. Na końcu znalazło się również miejsce na dwa dodatkowe artykuły, z których jeden opisuje proces tworzenia „Marvels”, drugi natomiast przedstawia od kuchni warsztat mistrza Alexa Rossa. Dopiero ten okraszony ilustracjami, zdjęciami i komentarzami tekst uzmysławia jaki ogrom pracy artysta włożył w powstanie tego albumu. Na końcu kilka klasycznych okładek z marvelowskich komiksów (Fantastic Four vol.1 #1, Amazing Fantasy vol.1 #15, Avengers vol.1 #4, X-Men vol.1 #1). Podejrzewam, że każdy fan spotkał się kiedyś z oryginałami. Teraz można podziwiać te same kadry w wersji niezrównanego Alexa Rossa.
Dodatki:
• Wstęp autorstwa Marco M. Lupoi’ego – dyrektora wydawniczego Panini (Europa)
• Galeria okładek wydań zeszytowych
• Przedmowa – Stan Lee
• Komentarz – Kurt Busiek
• Komentarz – Alex Ross
• Komentarz – John Romita
• Artykuł „Początki – Tworzenie Marvels”
• Artykuł „Warsztat artysty – Alex Ross opowiada o pracy nad Marvels”
• Galeria okładek
Szczegóły wydania:
Wydawca: Hachette Polska
Wydawca oryginalny: Marvel Comics
Cykl: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela
Seria: -
Data wydania: 23 maj 2013
Tłumacz: Maciej Nowak-Kreyer
Format: 170 x 260 mm
Liczba stron: 224
Okładka: Twarda
Papier: Kredowy
Druk: Kolor
ISBN-13: 978-83-7739-762-6
Cena okładkowa: 39,99 zł
Zawartość:
• Marvels vol.1 #0 – „The Origin of the Human Torch” (sierpień 1994)
• Marvels vol.1 #1 – „A Time of Marvels” (syczeń 1994)
• Marvels vol.1 #2 – „Monsters” (luty 1994)
• Marvels vol.1 #3 – „Judgement Day” (marzec 1994)
• Marvels vol.1 #4 – „The Day She Dies” (kwiecień 1994)
PODSUMOWANIE
Urzekająca rozmachem oraz oszałamiająca graficznie kronika komiksu superbohaterskiego ze stajni Marvela. Nostalgiczna, wielowątkowa i mądra opowieść ujmująca w czterech rozdziałach najważniejsze wydarzenia w wydawniczej historii „Domu Pomysłów”. Komiks wybitny, poparty tytaniczną pracą Kurta Busieka (scenariusz) oraz Alexa Rossa (ilustracje). Absolutny „must have” dla każdego fana superbohaterskich powieści ilustrowanych. Gorąco polecam!
9/10 – WYBITNY
FABUŁA - 9/10
Scenariusz: Steve Darnall, Alex Ross, Kurt Busiek
Zapierająca dech w piersiach kronika uniwersum Marvela, będąca hołdem dla złotej (lata '38-'56), srebrnej ('56-'70) oraz brązowej ('70-'84) ery komiksu, czyli czasów w których powieści ilustrowane o superherosach się narodziły, rozkwitły i osiągnęły apogeum swojej popularności. „Marvels” to...
9/10 – WYBITNA
W życiu każdego człowieka nadchodzi taka chwila, kiedy trzeba przejść na zasłużoną emeryturę. Dotyczy to również komiksowych herosów, którym w pewnym wieku nie przystoi już biegać w obcisłych rajtuzach po mieście i ganiać przestępców. Bruce Wayne dotarł już do tego momentu w swojej karierze superbohatera, w którym trzeba zawiesić pelerynę na kołku i zająć się innymi sprawami. Batman odszedł, a Gotham bez niego wygląda zupełnie inaczej. Przestępczość wzrasta, a ulicami rządzą hordy brutalnych mutantów. Władze nie radzą sobie z obecną sytuacją, nastroje społeczne są mocno napięte, przez co dochodzi do eskalacji ekstremalnych zachowań. Co gorsza starzy wrogowie gacka niekoniecznie chcą, tak jak on, przejść na emeryturę. Czy w takich realiach Gotham wytrzyma bez Batmana? Czy Bruce Wayne wytrzyma bez Batmana?
Odkąd zacząłem interesować się komiksami o superbohaterach (minęło z okładem jakieś 20 lat), „Powrót mrocznego rycerza” był dla mnie swego rodzaju mitem. Słyszałem o nim wiele świetnych opinii, a ci szczęśliwcy, którzy mieli okazję go przeczytać, prześcigali się w wygłaszaniu peanów na jego temat - jaki to on dojrzały, inteligentny, ponadczasowy, po prostu genialny. Wszystko to sprawiało, że musiałem go mieć! Ostatecznie z legendą tego komiksu po raz pierwszy dane mi było się zmierzyć ponad 15 lat temu, kiedy to zaopatrzyłem się w jego anglojęzyczną wersję. Od razu mocno wciągnąłem się w tę niesamowitą historię, wszystkie superlatywy jakie na jego temat do mnie dotarły, znalazły swoje potwierdzenie w lekturze. Rzadko bowiem zdarza się, by powieść obrazkowa o superherosach była tak dojrzała oraz zaangażowana społecznie i politycznie. W tamtych czasach ttaki scenariusz do komiksu poza Frankiem Millerem mógłby napisać chyba tylko Alan Moore. Czy „Powrót mrocznego rycerza” ma jakieś wady? Według mnie tylko rysunki, które są naprawdę słabe. Nigdy nie byłem fanem kreski Millera, a przy „Powrocie mrocznego rycerza” to już ewidentnie się nie popisał. Czasem żałuję, że za ten komiks nie zabrał się jakiś inny artysta-rysownik, np. taki Brian Bolland, wtedy prawdopodobnie byłoby to dzieło kompletne.
„Powrót mrocznego rycerza” mimo moim zdaniem raczej marnej oprawy graficznej jest komiksem, który powinien przeczytać każdy fan Batmana i historii obrazkowych w ogóle. Jest to wizjonerskie dzieło, które wyprzedziło swoją epokę. Prawdziwa legenda godna swojej reputacji. Polecam!
9/10 – WYBITNA
więcej Pokaż mimo toW życiu każdego człowieka nadchodzi taka chwila, kiedy trzeba przejść na zasłużoną emeryturę. Dotyczy to również komiksowych herosów, którym w pewnym wieku nie przystoi już biegać w obcisłych rajtuzach po mieście i ganiać przestępców. Bruce Wayne dotarł już do tego momentu w swojej karierze superbohatera, w którym trzeba zawiesić pelerynę na kołku i zająć...