rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Przegryw: mężczyźni w pułapce gniewu i samotności Aleksandra Herzyk, Patrycja Wieczorkiewicz
Ocena 6,9
Przegryw: mężc... Aleksandra Herzyk, ...

Na półkach:

Ciekawy reportaż, dobrze, że takie tematy są poruszane. Przy okazji obnaża problemy polskiej psychiatrii.

Start był mocny, ale tak od 60% książka podobała mi się coraz mniej. Zabrakło mi pogłębionej analizy problemów, jakichś ciekawych, dających do myślenia wniosków albo przedstawienia tego, jak problem "przegrywu" będzie się tylko pogarszał i będą wyrastały z niego różne radykalne ruchy społecze/polityczne.

Po kilku historiach, opowieści kolejnych chłopaków nie robiły już na mnie większego wrażenia, wszystkie były do siebie podobne i trochę nic z przytaczania tych historii nie wyniknęło.

Może pokazuje to smutną prawdę, bohaterowie tej książki często mają tragiczne życia, które są bardzo nieoryginalne w tej tragiczności a przez to nie wzbudzjące silniejszych emocji u czytelnika.

Ciekawy reportaż, dobrze, że takie tematy są poruszane. Przy okazji obnaża problemy polskiej psychiatrii.

Start był mocny, ale tak od 60% książka podobała mi się coraz mniej. Zabrakło mi pogłębionej analizy problemów, jakichś ciekawych, dających do myślenia wniosków albo przedstawienia tego, jak problem "przegrywu" będzie się tylko pogarszał i będą wyrastały z niego różne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przerażający reportaż, naprawdę momentami strasznie się go czyta, przeskakiwałam wzrokiem całe paragrafy, bo aż wszystko się we mnie gotowało.
Niby człowiek wie, ale mimo wszystko zebranie tych wszystkich przykładów patologii na polskich drogach robi przeszywające wrażenie.

Aż ma się ochotę stanąć przed sprawcami tych wspomnianych wypadków, potrząsnąć nimi i wykrzyczeć, czy naprawdę nic sobie nie robią z tego, że kogoś zamordowali na drodze. Straszne.

Nauczyłam się też, że jeśli ktoś mi kiedyś zajdzie mocno za skórę to wystarczy za taką osobą jeździć po mieście i walnąć na pasach. A sędzia i tak da tylko prace społeczne albo zawiasy.

Druga połowa książki spuszcza, nomen omen, z gazu i zjeżdza na mniej budzące grozę rewiry, czyli sytuacja dostawców i dostawczyń, kierowców/ kierowczyń tirów itd.

Jedyne co na sam koniec mnie rozbawiło to bardzo jednostronne i nieobiektywne pokazanie konfliktu taksówkarze korporacyjni vs kierowcy z apki. Argument pod tytułem "ludzie są tacy skąpi, że wolą ryzykować życiem za 2 złote mniej" pomija cały szereg czynników, przez który ludzie odwrócili się od taksówek, takich jak oszukiwanie na taryfikatorach, sztuczne wydłużanie trasy, niski komfort jazdy w zapyziałych autach itd. Ale rozumiem, że to był tylko mały wycinek długiego reporażu.

Przerażający reportaż, naprawdę momentami strasznie się go czyta, przeskakiwałam wzrokiem całe paragrafy, bo aż wszystko się we mnie gotowało.
Niby człowiek wie, ale mimo wszystko zebranie tych wszystkich przykładów patologii na polskich drogach robi przeszywające wrażenie.

Aż ma się ochotę stanąć przed sprawcami tych wspomnianych wypadków, potrząsnąć nimi i wykrzyczeć,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tytuł powinien zostać zmieniony na "O matce pracującej", bo to na aspekcie matek na rynku pracy tak naprawdę skupia się ta książka. Dla kobiet, które nie mają i nie planują dzieci, a chcą dowiedzieć się więcej na temat nierówności płac nic dla siebie z tej książki nie wyciągną poza krótkim rozdzialikiem o jedynej nie-matce, opowiadającym o specyfikach pracy w środowisku IT, co też jest tematem ciekawym raczej dla wąskiej grupy czytelniczek.
Oczywiście nie neguję, że kobiety w trakcie i po ciąży często bywają traktowane przez pracodawców w skandaliczny sposób. Uważam też, że jak najbardziej należy poruszać temat nierówności podziału obowiązków domowych w polskich rodzinach.
Niemniej podeszłam do tej książki oczekując szerszego spojrzenia na problem, a dostałam coś, co dotyczy tylko określonej grupy.
Dodam jeszcze, że cały reportaż ma dosyć anegdotyczny charakter i bazuje na indywidualnych historiach przedstawionych bohaterek przez co książka traci na obiektywizmie i pozostawia pole do kwestionowania ich indywidualnych decyzji.
Jak np. historia kobiety, która postanowiła odejść z pracy, w której zarabiała 10000 na rękę, bo współpracownicy wyrażali negatywne uwagi na temat jej urlopu macierzyńskiego, po której zaczęłam się zastanawiać, czy te opowieści nie są za bardzo ubarwione.
Reportaż zdecydowanie nie dla mnie, ale cieszę się, że autor poruszył tak ważny problem i mam nadzieję na więcej publikacji w tym temacie na polskim rynku wydawniczym.

Tytuł powinien zostać zmieniony na "O matce pracującej", bo to na aspekcie matek na rynku pracy tak naprawdę skupia się ta książka. Dla kobiet, które nie mają i nie planują dzieci, a chcą dowiedzieć się więcej na temat nierówności płac nic dla siebie z tej książki nie wyciągną poza krótkim rozdzialikiem o jedynej nie-matce, opowiadającym o specyfikach pracy w środowisku IT,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Takie tam kołczingowe pierdololo składające się z cringe'owych historyjek o wymyślonych bohaterach i z porad od autorki. Od połowy książki, zaczęłam omijać te pierwsze i przechodzić od razu do tych drugich, bo już mi wariował żenometr.

Takie tam kołczingowe pierdololo składające się z cringe'owych historyjek o wymyślonych bohaterach i z porad od autorki. Od połowy książki, zaczęłam omijać te pierwsze i przechodzić od razu do tych drugich, bo już mi wariował żenometr.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwsza połowa książki jest NIESAMOWITA.
To, co często przeszkadza mi w powieściach YA to fakt, że całe otoczenie bohaterów jest trochę jak golem na glinianych nogach, służy tylko i wyłącznie jako tło aktualnych wydarzeń, w któych udział biorą bohaterowie, nie wydaje się mieć przeszłości ani dalszych losów po zakończeniu głównej historii. Tutaj świat przedstawiony jest fascynujący, soczysty i fantazyjnie wykreowany. Gdybym miała go jakoś zaszufladkować, to opisałabym jako jakieś baśniowo-steampunkowe połączenie z bliskowschodnią nutą.
Co do fabuły, to niezmiernie cieszy mnie to, że Laini Taylor nie wystawia od razu kawy na ławę i nie bije czytelników po głowie odpowiedziami na dopiero co zadane pytania. Pozwala nam zastanawiać się, snuć przypuszczenia i tworzy niezwykłą atmosferę ciekawości i napięcia. Cały czas czekałam na rozczarowanie, jakim byłoby przedstawienie historii Szlochu w formie flashbacku, gdzie wydarzenia byłyby opisane tak, jakby wszytko działo się właśnie teraz. Tak się nie stało, dostajemy pewną ilość informacji na ten temat, ale to w naszej gestii leży, żeby wyobrazić sobie, do czego dokładnie tam doszło.
A potem nadchodzi druga połowa książki najeżona tym, co w YA najgorsze: insta-love; bohaterowie, który pod wpływem miłości całkowicie tracą charakter i stają się chodzącymi kliszami pt.: "zrobię dla niej/niego wszystko", "nasza miłość jest silniejsza niż [wstaw główny konflikt z książki]", "tylko on/ona mnie rozumie, jesteśmy outsiderami tego świata]". O ile jeszcze Lazlo wzbudza sympatię i łatwo mu kibicować, tak zupełnie nie byłam w stanie sympatyzować z główną bohaterką i jej bliskimi. Poza tym z każdym rodziałem fabuła staje się coraz bardziej przewidywalna, od pewnego momentu można już grać w bingo obowiązkowych elementów książki młodzieżowej. Również zakończenie mnie rozczarowało, bo wiem, że mam teraz w perspektywie następny tom, który będzie pewnie w całości kręcił się dookoła wątku romansowego.

Pomimo tego, że druga połowa "Marzyciela" nie zachwyciła mnie tak, jak ta pierwsza, to i tak zamierzam kontynuować tę duologię ("Muza Koszmarów" już wypożyczona <3). Niemniej jednak, zdecydowanie bardziej wolałabym przez 560 stron czytać tylko o wykreowanym przez taylor świecie niż męczyć się z powtarzalnym wątkiem romansowym.

Pierwsza połowa książki jest NIESAMOWITA.
To, co często przeszkadza mi w powieściach YA to fakt, że całe otoczenie bohaterów jest trochę jak golem na glinianych nogach, służy tylko i wyłącznie jako tło aktualnych wydarzeń, w któych udział biorą bohaterowie, nie wydaje się mieć przeszłości ani dalszych losów po zakończeniu głównej historii. Tutaj świat przedstawiony jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To moje drugie podejście do "Śmierci w Chmurach", za pierwszym razem odpadłam po jakichś 40 minutach audiobooka. Jest to jeden z gorszych kryminałów Agathy Christie, jakie do tej pory przeczytałam (co oczywiście nie znaczy, że książka jest zła, Christie nie schodzi poniżej pewnego poziomu). Zupełnie nie potrafiłam skupić się na fabule przez to, że pojawia się w niej bardzo dużo postaci, z których większość zostaje tylko zarysowana, przez co do końca książki nie wiedziałam do końca, kto jest kim. Nie pomaga fakt, że akcja "Śmierci w Chmurach" co i rusz skacze z Anglii do Francji i vice versa, przez co nie wiedziałam do końca, gdzie w danej chwili się znajdujemy.

No i niestety na końcu pojawia się motyw, który wiem, że odpycha wiele osób od kryminałów Christie, mianowicie - trzymanie w tajemnicy ważnych elementów układanki, po to, żeby zaskoczyć czytelnika. Mi osobiście ten umiłowany przez autorkę zabieg nie przeszkadza, ale wiem, że istnieje spora grupa czytelników, którzy wolą sami odkrywać zagadkę na podstawie dostępnych wskazówek, niż kiedy ukrywa się przed nimi kluczowe informacje.

Chociaż tym razem wyczyny Poirota nie zachwyciły mnie tak, jak zwykle, to nie wpływa to na mój zamiar przeczytania wszystkich dostępnych książek Agathy Christie.

To moje drugie podejście do "Śmierci w Chmurach", za pierwszym razem odpadłam po jakichś 40 minutach audiobooka. Jest to jeden z gorszych kryminałów Agathy Christie, jakie do tej pory przeczytałam (co oczywiście nie znaczy, że książka jest zła, Christie nie schodzi poniżej pewnego poziomu). Zupełnie nie potrafiłam skupić się na fabule przez to, że pojawia się w niej bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwsza połowa książki jest świetna. Zakochałam się w rodzinie Robinsonów, pełnej miłości i ciepła, ale też siły i upartości, czułam dumę i satysfakcję, czytając o kolejnych życiowych sukcesach Michelle i cieszyłam się razem z nią, kiedy odnalazła miłość swojego życia.

Niestety druga część była raczej dosyć nudna. Szczerze mówiąc, opisy życia w Białym Domu nie odbiegały aż tak bardzo od tego, co myślę, że każdy z nas może sobie wyobrazić, dlatego też czytanie o wszechobecnych ochroniarzach i dziennikarzach, napiętych grafikach i wiekopomnych decyzjach nie wywarło na mnie jakiegoś dużego wrażenia. Poza tym ta polityczna połowa książki jest utrzymana w tonie słodko-pierdzącym - każda decyzja podjęta przez Baracka jest absolutnie dobra i słuszna, Hilary Clinton to wspaniała kobieta sukcesu, której nie można nic zarzucić i ogólnie wydaje się, jakby tych osiem lat minęło bez żadnego fakapu ze strony prezydenta. Chyba oczekiwałam czegoś trochę bardziej cynicznego i obiektywnego, ale oczywiście rozumiem, że to jest historia Michelle i może ją przedstawiać, jak jej się podoba.

Podsumowanie: warto przeczytać chociażby dla pierwszej połowy + bardzo polecam audiobook, którego narratorem jest sama autorka

P.S. OMG tak rozumiem, że ten ogród jest ważny i że to jest metafora itd., ale na litość boską biografia ogrodu w biografii Michelle Obamy to nie jest mój ulubiony rodzaj matrioszek.

Pierwsza połowa książki jest świetna. Zakochałam się w rodzinie Robinsonów, pełnej miłości i ciepła, ale też siły i upartości, czułam dumę i satysfakcję, czytając o kolejnych życiowych sukcesach Michelle i cieszyłam się razem z nią, kiedy odnalazła miłość swojego życia.

Niestety druga część była raczej dosyć nudna. Szczerze mówiąc, opisy życia w Białym Domu nie odbiegały...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kilka razy musiałam sprawdzać, czy ten reportaż na pewno pochodzi z 2013, a nie 1983 roku. Na zupełny margines zepchnięte zostały kwestie takie jak terroryzm, strzelaniny w szkołach, internetowy bullying i w ogóle wpływ internetu, fake newsów i politycznej propagandy, które to czynniki mają ogromny wpływ na to, jak oraz w jakim celu ludzie posługują się bronią. Poza tym autor zupełnie pominął przypadek kraju, w którym delegalizacja większości rodzajów broni zakończyła się sukcesem i wywarła realnie pozytywny wpływ na statystyki zabójstw. Mowa tu oczywiście o Australii. Co więcej oczekiwałam, że autor przedstawi problem z bardziej różnorodnych punktów widzenia, a tak to miałam wrażenie, że czytam ciągle ten sam rozdział o tych samych osobach. Na koniec dodam jeszcze, że pod koniec książki już strasznie męczyły mnie opisy kolejnych bajeranckich spluw i jakie to one nie są hiper-duper, bo o ile rozumiem, że pokazuje to niezwykłą pasję, jaką autor żywi do broni, to osobiście sięgnęłam po tę pozycję, żeby poczytać o psychologii i socjologii stojącej za bronią, a nie o broni per se. Oczywiście rozumiem, że ten reportaż jest przede wszystkim skierowany do Amerykanów, czyli narodu obytego z bronią, którym takie nagromadzenie opisów różnych modeli może wydać się bardziej atrakcyjne.

Na plus można zaliczyć bardzo lekki i przyjemny język z dużą dozą poczucia humoru oraz momenty autorefleksji autora.

Kilka razy musiałam sprawdzać, czy ten reportaż na pewno pochodzi z 2013, a nie 1983 roku. Na zupełny margines zepchnięte zostały kwestie takie jak terroryzm, strzelaniny w szkołach, internetowy bullying i w ogóle wpływ internetu, fake newsów i politycznej propagandy, które to czynniki mają ogromny wpływ na to, jak oraz w jakim celu ludzie posługują się bronią. Poza tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

CO.JA.WŁAŚNIE.PRZECZYTAŁAM.

Jestem świeżo po lekturze książki i w stanie silnego szoku, więc zacznę od opisywania tego, co jest z nią nie tak poprzez cytaty. UWAGA SPOILERY:

O facecie, z którym na końcu książki zejdzie się jedna z bohaterek:

"spodnie rurki, różowa bluza z kapturem ledwie mieszcząca pękate brzuszysko i trampki"

"ostatnie dziesięc lat Krystek spędził nie martwiąc się o stałą pracę"

"o jego obecności w domu świadczyło tylko ubywające jedzenie lodówki i podrzucane cichcem do pralki brudne ubrania" (mieszka w piwnicy rodziców)

Yyyy no ok, nie każdy love interest musi być panem Darcym, ale są jakieś granice. ALE NAJLEPSZY FRAGMENT JEST TERAZ

Przyjaciółka tego faceta o tym, jak się sam wprosił do mieszkania z nimi:
"ale mijał kolejny tydzień, a ona najwyraźniej polubił chodzenie w jej majkach (z jednej strony dobrze, że nie cierpiała koronek. uniwersalne bokserki okazały się jednak jej zgubą, bo musiała je teraz dzielić z przyjacielem"
#goals ŻE COOOOOOOOOOOOOOOOOOO czy ja dobrze widzę? Czy to miał być element komiczny? CZy to miał być element rzygopędny?

Dobrze, teraz jak już to z siebie wyrzuciłam, to mogę przejść do innych rzeczy, które doprowadziły mnie do szewskiej pasji. Jak na książkę o trzech przyjaciółkach po 30-stce, które znajdują się na życiowych zakrętach, jest to opowieść niezwykle wręcz seksistowska. Jedna z kobiet, Rozalia, jest przestawiona jako ta najbardziej poukładana, z dobrą pracą, realizującą swoje pasje, jak to często pada w książce "kobieta sukcesu". Oczywiście Rozalia nie może być NAPRAWDĘ szczęśliwa, dopóki nie znajdzie sobie faceta, bo dopiero wtedy zaczyna "roztaczać dookoła ciepło" (??!?!?!?!?) i może wreszcie być spełniona.
W trakcie monologu wewnętrznego innej bohaterki, Łucji, pada zdanie "jeszcze się taki nie trafił, który by ją oswoił" ŻE SŁUUUCHAAAAM czy kobieta musi zostać oswojona jak jakieś zwierzę domowe?! O co tu chodzi
Alicja, trzecia z przyjaciółek, ma najgorzej, bo autorka wcisnęła jej za ukochanego tego faceta z powyższych cytatów. Przy czym początek jego zauroczenia nią jest piękny i jakby prosto wziety z poradnika "Jak poznać, że facet jest creepem i stalkerem i że już należy uciekać?" Otóż Alicja pracując na gazetą, zasnęła na podłodze i:

"spała na wznak (...). Niestety nic nie zakrywało części jej biustu (...) Widok ten najwidoczniej zahipnotyzował Krystka, bo stał nieczuły na czyhające za jego plecami niebezpieczeństwo (w sensie Łucję - przyp. własny). Na jego okrągłych policzkach wykwitły rumieńce, niczym u panny na wydaniu"

NO TRZYMAJCIE MNIE. Gdyby to nie była książka z biblioteki, to myślę, że zalałabym ją wszysytkimi butelkami z produktami do czyszczenia żeby zmyć to poczucie brudu, jakie na mnie spadło po przeczytaniu tego fragmentu.

Jakby tego wszystkie było mało, ta kobieca przyjaźń, która miałą być siłą napędową całej książki trochę autorce nie wyszła. Dla przykładu: Alicja po wielu latach wraca do Torunia po tym, jak zdradził i porzucił ją mąż, z którym była w związku od kilkunastu lat (od liceum). No chyba każdy z nas może sobie wyobrazić, że jest to dość traumatyczne przeżycie i że taka osoba potrzebuje czasu i dużo wsparcia, żeby jakoś się otrząsnąć. No każdy poza przyjaciółkami Alicji. Cała scena, kiedy Alicja opowiada im co zaszło, zostaje zawarta w jednym zdaniu, że coś tam "długo rozmawiały i polały się łzy". No ok, mi też by się nie chciało rozpisywać na temat uczuć jednej z głównej bohaterek, które pomogłyby rozwinąć i rozbudować tę posatć, skoro w perspektywie są takie jajcarskie sceny jak zaprezentowane wyżej. Poza tym, kiedy Alicja po jakimś tygodniu ma doła i rozkleja się z powodu zdrady męża, "przyjaciółki" są zaskoczone, że znów o nim mówi, że powinan już zapomnieć XD no tak kilkanaście lat razem to nic w porównaniu do tygodnia z psiapsami w mieszkaniu z czasów studiów.

Związki związkami, ale reszta historii też nie trzyma się kupy. Dorosłe, inteligentne (autorka pisze, że takie są, bo ja bym nie powiedziała) kobiety żyjące w 2018 roku postanawiają, że najlepszym sposobem na wydanie oszczędności i zrobienie kariery to wydanie czasopisma o książkach XD. No powodzenia, sky's the limit i tak dalej.

Echhh lektura tej książki bardzo mnie sfrustrowała, wykończyła emocjonalnie i przypomniała mi, za co nie lubię większości polskich powieści romansowo-obyczajowych. Ludzie rozmawiają ze sobą jak roboty, chemii między bohaterami nie ma za grosz, historia jest pełna naiwności, a postaci mają po 2 cechy osobowości, które autorka powtarza z 500 razy, żebysmy nie zapomnieli. Rozalia lubi spokój i jest poukładana, Łucja lubi chaos i jest niepoukładana, Alicja jest, Krystek jest creepem itd.

Nie polecam.

CO.JA.WŁAŚNIE.PRZECZYTAŁAM.

Jestem świeżo po lekturze książki i w stanie silnego szoku, więc zacznę od opisywania tego, co jest z nią nie tak poprzez cytaty. UWAGA SPOILERY:

O facecie, z którym na końcu książki zejdzie się jedna z bohaterek:

"spodnie rurki, różowa bluza z kapturem ledwie mieszcząca pękate brzuszysko i trampki"

"ostatnie dziesięc lat Krystek spędził nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciężko mi powiedzieć, do kogo ta powieść jest kierowana. W teorii powinnam być odbiorcą idealnym, bo o polowaniu na czarownice nie wiem praktycznie nic konkretnego, więc nie kręciłabym nosem na potencjalne niedociągnięcia historyczne, czy ufantazjowanie prawdziwych wydarzeń. Tymczasem wyszła taka książka "dla nikogo". Więcej w niej elementów sagi rodzinnej niż tytułowych czarownic.

Postaci są mdłe, nie obchodziły mnie losy żadnej z postaci (może poza Rebbecą czy Bridget, bo one miały w sobie chociaż trochę życia). Alice, (dłuższą chwilę zajęło mi przypomnienie sobie jej imienia) bardziej niż człowiekiem z krwi i kości, jest beznamiętnym narratorem i obserwatorem wydarzeń, który mógłby zostać wycięty z książki i niewiele by to zmieniło. Zupełnie nie interesowały mnie jej losy w Londynie i uważam, że zmarnowano okazję na to, żeby pokazać Alice zmienioną przez doświadczenia życia w wielkim mieście w kontraście do zabobonu wsi.
Motywacje Matthew zostały wyjaśnione w sposób niesamowicie wygodnicki. To tak, jakbyśmy znaleźli układankę z brakującymi, niemożliwymi do znalezienia elementami i zamiast zostawić chociaż resztki tajemnicy, dorobilibyśmy te małe puzelki ręcznie tak, aby tworzyły idealny, nudny obrazek. Autorka probuje nam udowodnić, że jego charakter to w pełni efekt problemów z dzieciństwa itd. Oczywiście byłoby super, gdyby każdy przejaw okrucieństwa dało się tak wyjaśnić, ale niestety życie nie jest takie proste.

Same prześladowania "czarownic" nie poruszyły mnie głównie dlatego, że nie dostajemy okazji żeby bliżej poznać którąkolwiek z oskarżonych i przejąć się jej losem. Najczęściej dostajemy krótki komentarz w stylu "o, ta Pani mi kiedyś dała ciastko", ale to trochę za mało.

Największym plusem książki jest początkowa atmosfera niepewności i unoszącego się dookoła napięcia, która niestety szybko znika, a jej miejsce zajmuje monotonność opisów sprzątania domu, żałobnych sukien, gorsetów i męża Alice.

Szkoda czasu na lekturę, szczególnie że na rynku na pewno jest mnóstwo lepiej napisanych i ciekawszych książek o tej tematyce.


+ Kiepskie tłumaczenie najeżone niezręcznymi archaizmami tylko zwiększyło poczucie znużenia lekturą.

Ciężko mi powiedzieć, do kogo ta powieść jest kierowana. W teorii powinnam być odbiorcą idealnym, bo o polowaniu na czarownice nie wiem praktycznie nic konkretnego, więc nie kręciłabym nosem na potencjalne niedociągnięcia historyczne, czy ufantazjowanie prawdziwych wydarzeń. Tymczasem wyszła taka książka "dla nikogo". Więcej w niej elementów sagi rodzinnej niż tytułowych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jestem trochę zła na read-baitowy tytuł, zgodnie z którym czekałam na szersze spojrzenie na kwestię mansplainingu. Niestety, tytułowemu wątkowi poświęcono tak naprawdę najmniej miejsca, a sam problem jest zaledwie zarysowany, nie ma tu co mówić o jakiejś głębszej analizie. Pozostała treś książki, przyznaję, podobała mi się i skłoniła do myślenia i przyjęcia nowej perspektywy na niektóre sprawy, ale jednak oczekiwałam czegoś trochę innego, zabierając się za lekturę.

Jeżeli ktoś chciałby dowiedzieć się więcej na temat zachowań kobiet i mężczyzn w rozmowach, polecam prace Deborah Tanner.

Jestem trochę zła na read-baitowy tytuł, zgodnie z którym czekałam na szersze spojrzenie na kwestię mansplainingu. Niestety, tytułowemu wątkowi poświęcono tak naprawdę najmniej miejsca, a sam problem jest zaledwie zarysowany, nie ma tu co mówić o jakiejś głębszej analizie. Pozostała treś książki, przyznaję, podobała mi się i skłoniła do myślenia i przyjęcia nowej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Największą wadą tej książki jest język, jakim została napisana. Przeładowany niepotrzebnymi wulgaryzmami i młodzieżowymi zwrotami, tak jakby młody człowiek nie był w stanie zrozumieć czytanego tekstu, jeśli nie przypomina on osiedlowego slangu. Poza tym w zażenowanie wprawił mnie rozdział "Tłumaczenia". a) 30 złotych za godzinę korepetycji, to stawka, której może oczekiwać ktoś zaraz po maturze. Żadna normalna osoba po magisterce z języka i z doświadczeniem nie zaakceptowałaby takiej ceny. b) Bohater opowieści opisuje moment, kiedy doznał Wielkiego Oświecenia, mianowicie "że dobrzy korepetytorzy dostają więcej pieniędzy". Olaboga, a co to za czary! c) Bohater, opisując zmiany jakie zaszły w jego mentalności, chwali się tym, że teraz poświęca aż CO NAJMNIEJ 30 minut na przygotowanie przed lekcją. Gratuluję, aczkolwiek zastanawiam się, co ten Pan robił wcześniej. Jeśli pojawiał się na zajęciach ot tak, na spontanie, to nagle zaczynam rozumieć, skąd te 30 złotych za godzinę.
Na koniec wspomnę jeszcze o samym wydaniu. Po to, żeby książka wydawała się dłuższa, tekst jest ze wszystkich stron obramowany kilkucentymetrowym marginesem. Spokojnie możnaby uciąć 5 centymetrów z wysokości książki i jeszcze zostałoby sporo wolnego miejsca. Niech autor lepiej trzyma się platform internetowych - szkoda drzew.

Największą wadą tej książki jest język, jakim została napisana. Przeładowany niepotrzebnymi wulgaryzmami i młodzieżowymi zwrotami, tak jakby młody człowiek nie był w stanie zrozumieć czytanego tekstu, jeśli nie przypomina on osiedlowego slangu. Poza tym w zażenowanie wprawił mnie rozdział "Tłumaczenia". a) 30 złotych za godzinę korepetycji, to stawka, której może oczekiwać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W kosmosie nikt nie usłyszy twojego ziewnięcia.

Kiedy czytałam opinie o książce przed lekturą, co i rusz napotykałam się na określenia "character-driven", "story-driven", "skupiona na fabule, nie na akcji". No i konia z rzędem temu, kto mi tę fabułę pokaże. Autorka nie jest w stanie porządnie zarysować jakiekogolwiek konfliktu/problemu, tak żeby nie rozwiązać go w 3 sekudny. Wszystkie wątki, które -wydawałoby się- wpłyną jakoś znacząco na życie załogi, czy otaczający ich Wszechświat, zostają gładko zepchnięte na dalszy tor i nijak nie burzą spokojnego i pełnego miłości życia na statku.
Poza tym, Pani Chambers wydaje się w ogóle nie wierzyć w zdolność myślenia u czytelnika. Absolutnie wszystko podaje nam na tacy, nie pozwala do żadnych wniosków dojść samemu. Skonfundowało mnie to już na samym początku, kiedy dostajemy w twarz pierdyliardstronnicowym opisem jak z Wikipedii jednej z ras, (Aandrusków) włącznie z wytłumaczeniem ich nietypowego zachowania PRZED bliższym poznaniem ich przedstawicielki na statku.
Na dodatek, jedyny element humorystyczny to dwoje wiecznie naćpanych mechaników. Bardziej irytujące niż śmieszne.
Na koniec jeszcze dodam, że nib jest to powieść science-fiction, ale ani nic nowego do gatunku nie wnosi, ani z niego za bardzo nie czerpie.
Oczywiście, że mechanik jest zakochany w SI. Oczywiście, że kapitan jest szlachetny, odważny i stawia załogę ponad misją. Oczywiście, że pokładowy lekarz robi za naczelnego rodzica.
To jednak osiągnięcie stworzyć świat pełen nietypowych, kompletnie różniących się od siebie ras, z których jedna jest nudniejsza od drugiej.

W kosmosie nikt nie usłyszy twojego ziewnięcia.

Kiedy czytałam opinie o książce przed lekturą, co i rusz napotykałam się na określenia "character-driven", "story-driven", "skupiona na fabule, nie na akcji". No i konia z rzędem temu, kto mi tę fabułę pokaże. Autorka nie jest w stanie porządnie zarysować jakiekogolwiek konfliktu/problemu, tak żeby nie rozwiązać go w 3...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

[EDIT] Wszystkim polecam ominąć tę pozycję i w zamian przeczytać "KSIĘGARNIĘ spełnionych marzeń" Katariny Bivald, zupełnie inna jakość, a miłość bohaterki do książek wydaje się naturalna i niewymuszona. + Rozumiem, że podobieństwo przypadkowe? ;) (Bivald Amber 2014), (Gąsiorowska Znak 2017)


Wypożyczyłam tę książkę, oczekując niezobowiązującej i relaksujacej lektury. Nic bardziej mylnego, ciśnienie podniosło mi się jak po jakimś poczwórnym espresso, a na dodatek mam czoło naznaczone fejspamami.

Bez spojlerów:
Już po jakichś 14 stronach zaprawiony gracz w Bingo: Edycja Polska Powieść Romansowo Obyczajowa zapełni sobie większość okieniek:
+ postacie zwracające się do siebie w wołaczu co drugą linijkę dialogu- SĄ
+ nadużywanie zaimków ossobowych - JEST
+ na siłę udziwnione imiona/zdrobnienia - SĄ
+ zwracanie się do rodziców po imieniu - JEST
+ starsza rozczulająca osoba, która chce zeswatać główną bohaterkę - JEST
+ rozpustna przyjaciółka femme fatale, która pomimo powodzenia u mężczyzn nie może znaleźć prawdziwej miłości - JEST
+ bohaterowie wyznający sobie miłość, pomimo że NIC o sobie nie wiedzą - SĄx2
BINGO - nagroda główna to wypranie mózgu, żeby zapomnieć o tej książce

A teraz spojlery (dobra, tu i tak nie ma ani fabuły, ani postaci, więc w sumie nie ma czego zaspojlerować)
Główna bohaterka (Emilka) poza byciem nimfą eteryczną niezwykle i piękną jakże wielce, jest TĘPĄ BEZMÓZGĄ AMEBĄ (nie to żeby mogłyby być mózgie ameby (?)). Tak więc jej najlepsza przyjaciółka (Iga) wysyła na konkurs pisarski książkę Emilki, ALE POD SWOIM NAZWISKIEM. Oczywiście książka konkurs tenże wygrywa, o czym Emilia się szybko dowiaduje I NIE ROBI KURNA NIC, NADA. Naprawdę to nie jest ściagnięcie wypracowania na polski, tylko prawdziwy, karalny plagiat, za który Iga dostałaby pieniądze (oczywiście ktoś chce tę książkę wydać). Jedyne co ratuje tę idiotkę, to to że w Idze obudziło się sumienie. Co gorsze, po tej całej okrutnej, chorej akcji dziewczyny się godzą, GODZĄ.

*przerwa na melisę/whiskey*

Obiekty uczuć.
1. Mikołaj - podwozi bohaterkę jakiś miliard razy, grafik, przystojny mężczyzna. Zgodnie ze wszystkimi shcematami romansowymi to ma być ta "dobra partia", porządny i pomocny facet, który jednak na koniec przegrywa z siłą gorącego uczucia. TYLKO ŻE ON JEST NIENORMALNY. Po spotkaniu się z bohaterką dwa razy (za pierwszym razem nie pogadali za bardzo, bo Mikołaj przyszedł ze sprawą do jej szefa; za drugim w ogóle nie porozmawiali, bo był natłok klientów w antykwariacie) mówi jej, cytuję, "Jesteś najlepszą osobą, jaką poznałem." (s123) CZY TY BYŁEŚ PRZETRZYMYWANY W JAKIEJŚ PIWNICY JAKIEGOŚ KULTU I ONA JEST PIERWSZYM CZŁOWIEKIEM, KTÓREGO SPOTKAŁEŚ PO WYJŚCIU. W sumie z takim wątkiem przyanjmniej coś by się w tej książce działo. Na szczęście po odrzuceniu jego zalotów przez Emilkę, Mikołaj znika na jakieś pół książki (chyba że musi szoferować) i potem sobie kogoś tam znajduje.

2. Szymon - pisarz, pustelnik/latarnik (?), były ksiądz (??) syn macochy Emilii (ale to dopiero na koniec) (???)
Strzeszczenie romansu:
Emilia (siedzi na schodach przed latarnią morską)
Szymon (mieszka w latarnii)
Sz: O elo, chcesz wejść na śniadanie?
E: No spoko
Sz: Emilio, nalej sobie tej oto kawy zbożowej. Jutro spotkajmy się na kolację.
E: No spoko
(Wieczorem)
Sz: Och, Emilio, czemu kąpałaś się Bałtyku, jest zimno hehehe wygladasz jak bogini wiatru. Masz tu moje ubrania
E: No spoko *scena pocałunku*
(Emilia chce mu zwrócić nazajutrz ubrania, ale Szymona ani śladu)
Później spotykają się w Krakowie, okazuje się, że Szymon jest chłopakiem Igi, potem wyjeżdża do Szwajacarii na chwilę, wraca, wyznaje uczucia bohaterce, całują się (teoretycznie on wciąż jest z Igą), on wyjeżdża znowu, ale pisze jej na kartce, że ją kocha, wraca i są szczęśliwi. To ja już wolę "Latarnika" Sienkiewicza, tam przynajmniej naprawdę jest pokazana miłość do książek. Bo bohaterka KOCHA KSIĄŻKI (tak jest napisane z tyłu okładki) co ogranicza się do książek Szymona (NO RACZEJ NIE INACZEJ) i jakiejś dennej książki aforyzmów napisanych przez autorkę, które są och straszne. Przykład:
"Jesteś silna i mądra. Dasz radę przejść ten odcinek drogi. Nie patrz tylko w dół, bo stąpać będziesz nad przepaścią. Ale tylko wtedy możesz powrócić do przeszłości" Wyślij teraz SMSa o treści "Przepaść" na numer 7226, a wróżka Magnecja przepowie Tobie Twoje przeznaczenie. (koszt smsa to 34,90).

Melisa się kończy, a ja tylko podsumuję tę powieść. Wszystko tutaj jest takie mdłe jak zapach z szafy z futrami mojej babci. Opisy skutecznie usypiają, Kraków ma jakieś trzy lokacje na krzyż, Gdańsk dwie. Wszystkie postaci mają jedną cechę i jedną rolę do wypełnienia w książce i nawet nie irytują, bo taki obraz radosnej i nieskalanej myślą ameby bardzo uspokaja.

P.s. Jedynym półplusem tej książki jest postać Pani Sary. Jako jedyna okazuje jakieś emocje i wydaje się mniej sztampową bohaterką, ale ostatecznie służy tylko po to, żeby dodać jakiś łzawy akcent i stać się love interestem pana Franciszka. + To, jak Emilia bezczelnie nalega i wręcz zmusza Sarę do opowiadania o tragicznych wydarzeniach z czasów wojny sprawiło, że czekałam aż starsza pani strzeli ją w końcu w twarz.

[EDIT] Wszystkim polecam ominąć tę pozycję i w zamian przeczytać "KSIĘGARNIĘ spełnionych marzeń" Katariny Bivald, zupełnie inna jakość, a miłość bohaterki do książek wydaje się naturalna i niewymuszona. + Rozumiem, że podobieństwo przypadkowe? ;) (Bivald Amber 2014), (Gąsiorowska Znak 2017)


Wypożyczyłam tę książkę, oczekując niezobowiązującej i relaksujacej lektury. Nic...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka to w 90% przytaczanie historii znanych firm (co przypomina słuchanie wpisów z Wikipedii) i jakieś 10% faktycznych porad na temat produktywności. Może przydać się osobom zainteresowanym pracą w sprzedaży, ale na niewiele się zda takim laikom jak ja. Plus serio, kiedy dojdziemy do momentu, w którym będzie można założyć, że czytelnik jest zaznajomiony z historią Rosy Parks? Bo męczy mnie to skrupulatne jej streszczanie w co drugiej książce.

Ta książka to w 90% przytaczanie historii znanych firm (co przypomina słuchanie wpisów z Wikipedii) i jakieś 10% faktycznych porad na temat produktywności. Może przydać się osobom zainteresowanym pracą w sprzedaży, ale na niewiele się zda takim laikom jak ja. Plus serio, kiedy dojdziemy do momentu, w którym będzie można założyć, że czytelnik jest zaznajomiony z historią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Początek książki strasznie mi się nie podobał. Nie wiem, czy to wina drętwych, nieudolnie stylizowanych na młodzieżowe dialogów, czy może tego, że musiałam się przyzwyczaić do narracji? Jednakzę, po przekroczeniu 60tej strony, nie mogłam się oderwać od lektury. Jasne, to nie jest najoryginalniejsza historia świata, pełno w niej klisz i banalnych rozwiązań, ale to dokładnie ten typ lekkiej historii, która błyskawicznie poprawia nastrój i pomaga wyzwolić się z czytelniczego zastoju.

Początek książki strasznie mi się nie podobał. Nie wiem, czy to wina drętwych, nieudolnie stylizowanych na młodzieżowe dialogów, czy może tego, że musiałam się przyzwyczaić do narracji? Jednakzę, po przekroczeniu 60tej strony, nie mogłam się oderwać od lektury. Jasne, to nie jest najoryginalniejsza historia świata, pełno w niej klisz i banalnych rozwiązań, ale to dokładnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

AAAAA, czemu?! Czemu to jest takie okropne i nielogiczne, czemuu?! Nie rozumiem, nic w tej książce nie trzyma się kupy. Dlaczego Amina stała się nagle taką skończoną idiotką? W jakim świecie wydarzenia z epilogu mogłyby mieć miejsce? Na dodatek Adhara i Amhal są tak irytujący, jak jeszcze żadna para z powieści młodzieżowej. Wszystko w tej -tfu tfu- powieści jest tak strasznie wydumane. W ogóle mam wrażenie, że to i tak cud, że Świat Wynurzony się jakoś nie samozniszczył wsześniej. Serio, jeżeli w twoim kraju najważniejsze decyzje są oparte na obietnicach i zaufaniu, to coś jest nie tak. Dobrze, że to już ostatni bohaterowie. Pozostaje tylko wielka wyrwa w sercu po zamordowanym sentymencie do serii.

3 gwiazdki za Duhbe (standardowo) i Sana, który jako jedyny w tej książce ma jakieś cele i motywacje.

AAAAA, czemu?! Czemu to jest takie okropne i nielogiczne, czemuu?! Nie rozumiem, nic w tej książce nie trzyma się kupy. Dlaczego Amina stała się nagle taką skończoną idiotką? W jakim świecie wydarzenia z epilogu mogłyby mieć miejsce? Na dodatek Adhara i Amhal są tak irytujący, jak jeszcze żadna para z powieści młodzieżowej. Wszystko w tej -tfu tfu- powieści jest tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

'Córka Krwi' jest zdecydowanie lepsza od poprzedniczki, co zresztą idealnie pasuje do schematu trylogii autorki, w których to pierwsze tomy wieją nudą, w drugich dominuje akcja i szybkie tempo, a trzecie są najbardziej zrównoważone. Adhara w końcu zyskuje szczątki osobowości, przeżywa nawet ciekawą przygodę, ale niestety nie przestaje być irytująca. Znowu najlepiej prezentują się wątki starych bohaterów. Niestety książka najbardziej obrywa przez dziwne niezdecydowanie Licii odnosnie kierunku, w którym powinna podążać fabuła. Tak więc niespotykana do tej pory w Świecie Wynurzonym brutalność kłóci sie z naiwnie przestawionym obrazem wojny, czy rządzenia królestwem.

'Córka Krwi' jest zdecydowanie lepsza od poprzedniczki, co zresztą idealnie pasuje do schematu trylogii autorki, w których to pierwsze tomy wieją nudą, w drugich dominuje akcja i szybkie tempo, a trzecie są najbardziej zrównoważone. Adhara w końcu zyskuje szczątki osobowości, przeżywa nawet ciekawą przygodę, ale niestety nie przestaje być irytująca. Znowu najlepiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ech, nie spodziewałam się, że ponowne spotkanie ze Światem Wynurzonym okaże się tak męczące.
Adhara od razu mnie od siebie odrzuciła. Jest całkowicie nijaka i krótkowzroczna. Zdecydowanie brakuje jej uroku i charakteru poprzednich bohaterek cyklu. I choć jej zachowanie można tłumaczyć niesamowicie ogranym wątkiem amnezji, to już kreacja jej książkowego partnera nie pozostawia wiele do obrony. Amhal to wyjątkowo irytujący bohater, który bez przerwy się nad sobą użala i uskutecznia, trochę jakby wampiryczny, motyw pt. 'Nie możemy być razem, bo mogę cię skrzywdzić.', 'Och, jestem taki mhhroczny i nikt mnie nie rozumie'
Na szczęście narastajacą frustrację łagodziło wszystko to, co nie było związane z główna parą. Starzy bohaterowie lśnią na tle nowych, historia jest dosyć ciekawa, a sama koncówka bardzo poytywnie mnie zaskoczyła.
Zdaję sobie sprawę z tego, że na negatywny odbiór 'Legend..' wpływa u mnie fakt, że to właśnie z książkami z tej serii rozpoczęłam swoja przygodę z fantastykaą. Oczywiście to, co podobało mi się kilka lat temu, zapewne byłoby teraz nie do zniesienia. Pozostaje żałować, że nie sięgnęłam po 'Legendy' wcześniej i mieć nadzieję, że nastepne części zrekompensują zawód.

Ech, nie spodziewałam się, że ponowne spotkanie ze Światem Wynurzonym okaże się tak męczące.
Adhara od razu mnie od siebie odrzuciła. Jest całkowicie nijaka i krótkowzroczna. Zdecydowanie brakuje jej uroku i charakteru poprzednich bohaterek cyklu. I choć jej zachowanie można tłumaczyć niesamowicie ogranym wątkiem amnezji, to już kreacja jej książkowego partnera nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Z wypiekami na twarzy oczekiwałam kontynuacji "Eona". Ostrzegawcza lampka zapaliła się tuż po zobaczeniu okropnej, moim zdaniem okładki. Niemniej zasiadłam do "Eony", ba! pochłonęłam ją w 2 dni. Nie zmienia to faktu, że tak okropnej kontynuacji nie czytałam od dawna. Eona z zaradnej i posługującej się sprytem dziewczyny zmieniła się w kolejną głupiutką nastolatkę, jakich wiele jest w literaturze fantastycznej. Najgorsze jest to, że na tych około siedmiuset stronach nie dzieje się prawie nic ciekawego. Jakieś przebieranki, sceny "z życia", kilka potyczek i obowiązkowo "dramatyczny i namiętny" wątek miłosny. Jedynie zakończenie było zaskakujące i trzymało w napięciu aż do dosłownie ostatnich stron. Niestety na samiusieńkim końcu pani Goodman sprawiła, że miałam ochotę walić głową w ścianę. No i co ona zrobiła z Lady Delą i Rykiem?! Jak można zniszczyć tak sympatyczne postacie? "Eona" sama w sobie nie jest oczywiście najgorsza, po prostu nie poradziła sobie ze swoją poprzedniczką. Nie ona pierwsza i nie ostatnia:)

Z wypiekami na twarzy oczekiwałam kontynuacji "Eona". Ostrzegawcza lampka zapaliła się tuż po zobaczeniu okropnej, moim zdaniem okładki. Niemniej zasiadłam do "Eony", ba! pochłonęłam ją w 2 dni. Nie zmienia to faktu, że tak okropnej kontynuacji nie czytałam od dawna. Eona z zaradnej i posługującej się sprytem dziewczyny zmieniła się w kolejną głupiutką nastolatkę, jakich...

więcej Pokaż mimo to