Szanse powstania listopadowego. Rozważania historyczne

Okładka książki Szanse powstania listopadowego. Rozważania historyczne Jerzy Łojek
Okładka książki Szanse powstania listopadowego. Rozważania historyczne
Jerzy Łojek Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy PAX historia
146 str. 2 godz. 26 min.
Kategoria:
historia
Wydawnictwo:
Instytut Wydawniczy PAX
Data wydania:
1986-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1980-01-01
Liczba stron:
146
Czas czytania
2 godz. 26 min.
Język:
polski
ISBN:
8321107761
Tagi:
powstania polska
Średnia ocen

7,0 7,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Jerzy Łojek. Pisma wybrane. Wiek XIX. Marek Kornat, Jerzy Łojek
Ocena 6,7
Jerzy Łojek. P... Marek Kornat, Jerzy...
Okładka książki Jerzy Łojek niepokorny historyk dylematów niepodległości. Życie. Twórczość. Nagroda Zbigniew Irzyk, Jerzy Łojek, Tadeusz Łojek, Waldemar Łysiak, Bożena Mamontowicz-Łojek, Krzysztof Masłoń
Ocena 0,0
Jerzy Łojek ni... Zbigniew Irzyk, Jer...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,0 / 10
85 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1092
330

Na półkach:

Bardzo rzetelna pozycja o powstaniu listopadowym. Rzuciła i wyjaśniła mi kilka faktów, o których wcześniej nie miałam pojęcia lub też głębiej się nad nimi nie zastanawiałam. Analizuje pod wieloma kątami szanse na wygranie tego powstania i jestem aż zaskoczona, że były one tak duże.

Bardzo rzetelna pozycja o powstaniu listopadowym. Rzuciła i wyjaśniła mi kilka faktów, o których wcześniej nie miałam pojęcia lub też głębiej się nad nimi nie zastanawiałam. Analizuje pod wieloma kątami szanse na wygranie tego powstania i jestem aż zaskoczona, że były one tak duże.

Pokaż mimo to

avatar
306
209

Na półkach: , ,

,,Rozważania" to dobry podtytuł dla tej pozycji, która z książką historyczną w moim odczuciu ma niewiele wspólnego. Luźne dywagacje na temat szans powstania listopadowego. Gdybanie na każdej stronie wsparte jest co prawda materiałem źródłowym ale raczej wybiórczym. Odniosłem też wrażenie, że Łojek nie poświęcił nawet wiele czasu na dokonanie jakiejś konkretniejszej analizy danych liczbowych.

Główne założenie - tak powstanie miało szanse i to spore jednak tylko wtedy jeśli... Mnie taka konwencja stałych spekulacji dość męczy podobnie jak ciągłe odnoszenie się autora do ówczesnej ,,opinii publicznej". Główną winą za niepowodzenie zrywu obarcza Łojek - dość standardowo trzeba przyznać - kolejnych dyktatorów i generałów powstania którzy osobiście byli ,,jak najdalsi od samej idei niepodległości" będąc ,,reakcyjnymi ugodowcami".

Książka ukazała się po raz pierwszy w 1966 roku i ten ponad półwiekowy bagaż da się w tej pracy odczuć. Przede wszystkim w spojrzeniu autora które ma uchodzić przecież za naukowe. Łojek nie chciał chyba wyczerpać tematu i przeprowadzić gruntownej analizy a raczej napisać publikację która potwierdzałaby jego osobisty punkt widzenia. Z pewnością jednak wpisał się swoją twórczością w kanon naszej literatury na długie lata.

,,Rozważania" to dobry podtytuł dla tej pozycji, która z książką historyczną w moim odczuciu ma niewiele wspólnego. Luźne dywagacje na temat szans powstania listopadowego. Gdybanie na każdej stronie wsparte jest co prawda materiałem źródłowym ale raczej wybiórczym. Odniosłem też wrażenie, że Łojek nie poświęcił nawet wiele czasu na dokonanie jakiejś konkretniejszej analizy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1178
1154

Na półkach: , ,

Po raz pierwszy czytałem tę książeczkę roku pamiętnego 1981, gdy młodzieńczy entuzjazm - w połączeniu z "karnawałem Solidarności" - skłaniał mnie do uznawania za możliwe wszelkich celów, które sobie stawia społeczeństwo, czyli jego najbardziej aktywna część.

Jak mówi stara mądrość, nie jest jednak łatwo być rewolucjonistą gdy 5. krzyżyk z górą na karku. Dlatego większość tez Autora dziś już do mnie nie trafia.

Potencjał Kongresówki i Imperium Rosyjskim nie był jednak porównywalny, co w połączeniu z obojętnością Zachodu skazywało nas na klęskę. Gwarantowany przez parę mocarstw - w tym niezainteresowanych niepodległą Polską - system wiedeński miał być trwały i zresztą był: przetrwał niemal równo sto lat…

A żeby puścić wodzy fantazji, czyli rozważyć alternatywne scenariusze: niepodległość nie byłaby chyba nawet możliwa po ewentualnym zwycięstwie dekabrystów w 1825 r. Przy całym swoim demokratyzmie uznawali oni konflikt polsko-rosyjski za - jak to pisał Puszkin - "Słowian spór domowy".

A raczej trudno byłoby sobie wyobrazić wojnę Polski Łukasińskiego czy Wysockiego z Rosją Rylejewa, Bestużewa czy Łunina (nb. Wysocki zaprzyjaźnił się z Łuninem na katordze w Akatuju).

Chyba, żeby odwołać się do J.M.Rymkiewicza, który w „Wielkim Księciu” fantazjował o wyprawie Konstantego Pawłowicza na czele wojsk Kongresówki po należną mu prawem starszeństwa „czapkę Monomacha”. Z czasem wydawała mi się taka nieprawdopodobna ewentualność jedyną szansą – rzecz tylko w tym, że ulubionemu wnukowi Katarzyny po prostu było w Warszawie zbyt dobrze i wygodnie, aby miał brać na swe „chude barki” rządy w całym Imperium…

Po raz pierwszy czytałem tę książeczkę roku pamiętnego 1981, gdy młodzieńczy entuzjazm - w połączeniu z "karnawałem Solidarności" - skłaniał mnie do uznawania za możliwe wszelkich celów, które sobie stawia społeczeństwo, czyli jego najbardziej aktywna część.

Jak mówi stara mądrość, nie jest jednak łatwo być rewolucjonistą gdy 5. krzyżyk z górą na karku. Dlatego większość...

więcej Pokaż mimo to

avatar
39
12

Na półkach:

Książka niezwykła! Znając oczywiście losy powstania listopadowego, czytając Łojka niemal do końca miałem nadzieję, że wszystko zakończy się zwycięstwem Polaków.

Książka niezwykła! Znając oczywiście losy powstania listopadowego, czytając Łojka niemal do końca miałem nadzieję, że wszystko zakończy się zwycięstwem Polaków.

Pokaż mimo to

avatar
206
156

Na półkach:

Ta książka pokazuje, dlaczego Polacy są, jacy są. Bez tabu i przekłamań, bez wybielania historii.

Ta książka pokazuje, dlaczego Polacy są, jacy są. Bez tabu i przekłamań, bez wybielania historii.

Pokaż mimo to

avatar
691
393

Na półkach: ,

Ta niepozorna książka, wydana w latach 60. zmienia całkowicie myślenie na temat polskiego kultu powstań i walk za ojczyznę. Gdyby była czytana i rozumiana, nie byłoby polskiego mesjanizmu i prometeizmu, nie byłoby klęczenia przed Mickiewiczem i Słowackim, nie byłoby rozdrapywania ran z powodu Wielkiej Emigracji.
Sami sobie zgotowaliśmy ten los.
Powstanie listopadowe miało wielkie szanse na to, by odmienić historię naszego kraju. Gdyby jednak tak się stało, doszłoby do rewolucji społecznej i kulturowej, na którą zamożne rody nie były gotowe. Wygodnie było im czerpać zyski z niewolniczej pracy chłopów, nie mieli zamiaru zmieniać swoich przyzwyczajeń i sposobu myślenia.
To książka, przy której niejednokrotnie podnosiło mi się ciśnienie, na całą tę butę, arogancję, krótkowzroczność i chamowatość ludzi, którzy woleli pozostać poddanymi cara, niż walczyć o niepodległość.
To nie tak, że jesteśmy jako naród skazani na klęskę. Prawda jest zupełnie inna, zazwyczaj nie jesteśmy gotowi na zmiany. I wolimy je stłumić, niż pozwolić, by nadeszły.
Polska szkoło! Czemu wciąż karmisz kolejne pokolenia głupimi i krzywdzącymi mitami?

Ta niepozorna książka, wydana w latach 60. zmienia całkowicie myślenie na temat polskiego kultu powstań i walk za ojczyznę. Gdyby była czytana i rozumiana, nie byłoby polskiego mesjanizmu i prometeizmu, nie byłoby klęczenia przed Mickiewiczem i Słowackim, nie byłoby rozdrapywania ran z powodu Wielkiej Emigracji.
Sami sobie zgotowaliśmy ten los.
Powstanie listopadowe miało...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1047
999

Na półkach: , ,

Pewne dzieła robią wrażenie na nastolatkach, a z czasem tracą cały swój czar. Do nich niewątpliwe należą publicystyczne książki Jerzego Łojka. „Szanse Powstania Listopadowego” są jedną z nich. Romantyczna wizja historii, zgodnie z którą geniusz jednostki może przezwyciężyć wszystko oraz myślenie spekulatywne (gdyby A zrobił X zamiast Y etc.) nie wytrzymuje próby czasu ani nowoczesnych metod stosowanych w historiografii. Niestety absolutnie zwycięża w publicystyce historycznej, na którą jest większe zapotrzebowanie niż na prawdziwą historię. A pionierem tejże publicystyki był właśnie jeszcze za PRL-u Jerzy Łojek.
Dzisiaj taką funkcję pełni Piotr Zychowicz. Śmiałe, prowokacyjne tezy, potwierdzone dowolnie wybranymi cytatami, informacjami czy zestawieniami, które do tychże tez pasują, przy świadomym pominięciu wielu innych, liczniejszych, które im przeczą.
Jedynym pozytywem takiego podejścia jest wyłącznie rozkręcenie koniunktury w zakresie zainteresowania się danym wydarzeniem historycznym. Akcja wywołuje reakcje, powstają nowe książki, artykuły, polemiki. Tyle, że szerokie masy wolą proste wytłumaczenia wszystkich porażek i łatwe wyroki, a nie żmudne dociekania i wyjaśnienia historyków. I tak powstają mity historyczne, stereotypy, niesprawiedliwe oceny i inne negatywne opinie, funkcjonujące szczególnie w mediach, składające się razem na potworne zjawisko nazywane „polityką historyczną”.
„Szanse Powstania Listopadowego” to właśnie taka publicystyka, która na szczęście nie dotyczy ostatnich stu lat, bo inaczej byłaby wykorzystywania w aktualnych sporach politycznych. Już tytuł jest nieco fałszywy, albowiem powinno go poprzedzać – biorąc pod uwagę treść książki – słowo „zmarnowane”. Do swoich tez autor dobiera dowody w postaci informacji prasowych, listów, zapisków z dzienników postaci wiele znaczących w ówczesnej polityce polskiej i europejskiej. Trudno byłoby znaleźć tu informacje nt. ilości zaangażowanych żołnierzy, strat wśród wyszkolonych żołnierzy w kolejnych bitwach (armia Królestwa Polskiego była dobrze wyszkolona, ale niezbyt liczna i w odróżnieniu od rosyjskiej bez żadnych odwodów, więc „starych wiarusów” zastępowali niewyszkoleni chłopi),racji żywnościowych dla żołnierzy i par butów dla nich, uzbrojenia, w tym kluczowych dział i amunicji, szacunków możliwych do zmobilizowania rezerw czy środków. To autora nie interesuje. W istocie bowiem napisał książkę o szansach powstania w relacjach ówczesnych polskich, rosyjskich i europejskich środowisk opiniotwórczych.
Czyli pozycja, którą można skomentować słowami Kazika z „Plam na słońcu”: „Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka, gdyby się nie przewrócił, byłaby rzecz wielka.”

Pewne dzieła robią wrażenie na nastolatkach, a z czasem tracą cały swój czar. Do nich niewątpliwe należą publicystyczne książki Jerzego Łojka. „Szanse Powstania Listopadowego” są jedną z nich. Romantyczna wizja historii, zgodnie z którą geniusz jednostki może przezwyciężyć wszystko oraz myślenie spekulatywne (gdyby A zrobił X zamiast Y etc.) nie wytrzymuje próby czasu ani...

więcej Pokaż mimo to

avatar
871
858

Na półkach: , ,

Mieliśmy szanse na zwycięstwo czy jednak nie? Całe pokolenia historyków i analityków spierają się o to i chyba, jak każde z zagadnień już tylko historycznych, nie może być rozwiązane. Nie cofniemy się przecież w przeszłość i nie przeżyjemy raz jeszcze tej historii tylko w innym scenariuszu.
Tyle o przeszłości, a sama książka? Dobrze, że powstała, czasem mocne i dosadne tezy powodują następczy ferment intelektualny. Ta książka niewątpliwie ten efekt spełniła. Napisana dawno temu, już blisko 60 lat, ale cały czas przywoływana i żywo dyskutowana, mimo że wiele tez nie ma możnego poparcia w źródłach.
A więc czy mogliśmy zwyciężyć? Prof. Łojek twierdzi, że było to jak najbardziej możliwe, tylko postawa głównych naczelnych wodzów (najpierw Chłopicki, później Skrzynecki) uniemożliwiała wyzyskanie silnych stron wojska polskiego. Jedna zwłaszcza teza jest moim zdaniem warta przytoczenia – elity Polskie były mentalnie niegotowe do odzyskania niepodległości, największą blokadą był strach o swój stan posiadania bo nie od dzisiaj wiadomo, że lepsze ciepło znane niż każda niewiadoma.
A w życiu trzeba ryzykować, mieć odwagę, zwłaszcza jeżeli się jest w elicie, wówczas chodzi przede wszystkim o odpowiedzialność za więcej niż ja sam i tylko moja rodzina. Za innych!
Warto przeczytać tą książkę, naprawdę polecam!

Mieliśmy szanse na zwycięstwo czy jednak nie? Całe pokolenia historyków i analityków spierają się o to i chyba, jak każde z zagadnień już tylko historycznych, nie może być rozwiązane. Nie cofniemy się przecież w przeszłość i nie przeżyjemy raz jeszcze tej historii tylko w innym scenariuszu.
Tyle o przeszłości, a sama książka? Dobrze, że powstała, czasem mocne i dosadne tezy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
674
258

Na półkach: ,

W czasach licealnych pasjonowałem się tematyką polskich powstań narodowych doby rozbiorów. Jako nieukształtowany jeszcze i kierujący się głównie emocjami człowiek, bardzo mnie ekscytowała myśl o masowym ogólnonarodowym powstaniu, w którym nasz Naród bez niczyjej pomocy i wbrew wszystkim dokoła zmiażdży na polach bitew swoich ciemiężycieli i ustanowi niepodległe państwo, bez niczyjej łaski czy negocjacji w tej sprawie. Te romantyczne myśli przyćmiły mi późniejsze realia życia. Po latach jednak znowu zostały podniecone niepozorną książeczką Jerzego Łojka. Nie jest to książka historyczna, ale bardziej pozycja z pogranicza literatury popularnonaukowej lub swobodnej publicystyki. Autor już w samym tytule zdradził swoją główną tezę dotyczącą powstania listopadowego z 1830 r. Mianowicie, według niego zwycięstwo w wojnie polsko-rosyjskiej było na wyciągnięcie ręki. Skazane na sukces oddziały powstańcze tylko za sprawą reakcyjnego rządu i kapitulanckiego dowództwa nie odniosły spektakularnych sukcesów w bojach ofensywnych z armią rosyjską. Autor, jak przystało na zawodowego historyka zajmującego się historią Polski z czasów XVIII i XIX w., dość szczegółowo wylicza i opisuje potencjał militarny ruchu powstańczego, dochodząc do konstatacji, że proporcja sił wcale nie była tak miażdżąca dla strony Polskiej i w okresie najbardziej sprzyjającym powstaniu wynosiła 3 do 1 na naszą niekorzyść. Kolejna teza, dość kontrowersyjna, dotyczy postawy moralnej i motywów działania gen. Józefa Chłopickiego, który według autora był nie tylko defetystą i ugodowcem, ale wręcz agentem cara Mikołaja I. O pozostałych dowódcach Łojek ma zdanie takie samo, jak większość polskiej historiografii - byli to nieudacznicy i ludzie małego formatu, którzy jak jakieś złośliwe fatum odcisnęli haniebne piętno na historii Polski.
Po dość starannym zapoznaniu się z niuansami powstania listopadowego dochodzę do wniosku, że było to jedno z największych nieszczęść w naszej nowożytnej historii, a skalę traumy potęguje fakt, że wybuchło właściwie przypadkiem. Garstka młodych zapaleńców o najniższych stopniach oficerskich w wojsku zawiązała „kanapowy” czyli kilkunastoosobowy spisek. Bojąc się zdemaskowania i represji jakie niechybnie by na nich spadły, postanowili działać. Pamiętajmy - to jest właściwy klucz do zrozumienia tragedii listopadowego zrywu. Pierwsze zarzewie buntu znieśli młodzi ludzie, którzy nie mieli nic do stracenia, nie mieli ani planów ani wpływów na cokolwiek, kierują się zrozumiałą dla mnie, ale jednak prywatą, jaką był lęk przed represjami - podnieśli hasło powstania. Wpływowe osobistości Królestwa Kongresowego, a także doświadczeni w wojnach napoleońskich dowódcy wojskowi, całkowicie zdystansowali się od szalonego pomysłu jakim był bunt w ówczesnych warunkach przeciwko Imperium Rosyjskiemu. Pewnie udałoby się ten desperacki akt zdławić w ciągu kilku godzin pamiętnej i smętnej dla historii Polski Nocy Listopadowej, gdyby nie „pospólstwo warszawskie” (tak tych ludzi opisują źródła historyczne z tamtych czasów). Spauperyzowani mieszkańcy stolicy, którzy niewiele mieli do stracenia, nie orientowali się w strategicznym położeniu narodu, a podnieceni szczytnymi hasłami o walkę narodowowyzwoleńczą, wsparli spiskowców. W tym momencie już nikt nie był w stanie zapanować nad wypadkami. Polscy mężowie stanu, tacy jak ks. Drucki-Lubecki, którzy przez ostatnie 15 lat starał się pod względną autonomią, jaką było Królestwo Kongresowe, podnosić rozwój gospodarczy kraju i rozwijać jego kulturę. Gdy zorientował się, że wszystko może być zaprzepaszczone lekkomyślną decyzją, starał się za wszelką cenę uspokoić powstańcze wrzenie i poprosić Cara o łaskę, aby jak najwięcej uratować dla sprawy narodowej. Takie stanowisko przejawiali niemalże wszyscy ówcześni działacze polityczni, z Adamem Czartoryskim na czele. Co w takiej sytuacji zrobili dowódcy wojskowi? Czy doświadczeni weterani jak gen. Chłopicki i inni, którzy pamiętali z własnych doświadczeń co znaczy wojna z Rosją, mogli myśleć o zwycięskiej wojnie? Przecież Moskale 15 lat wcześniej rozgromili Napoleona Bonaparte, a Kozacy poili swoje konie nad Sekwaną. Jak można było zakładać, że rozdarty między zaborców naród, bez żadnej pomocy z zewnątrz powali skutecznie taką potęgę? Efekt był taki, że powstanie zmarnowało jeden z niewielu swoich atutów, jakim było zaskoczenie. Tylko zdecydowany atak i rozszerzenie powstania na cały zabór rosyjski mogło przedłużyć walki. Tylko na jak długo?
Kolejna teza Jerzego Łojaka skupia się na tym, że militarny potencjał powstańców, czyli około 60 tyś żołnierzy w polu, było w stanie w sposób zdecydowany rozbić 110 tysięczny korpus feldmarszałka Iwana Dybicza. Można się z tą dość buńczuczną tezą zgodzić lub nie. Ale nawet załóżmy, że dużo mniej liczna i ze skromniejszą artylerią armia powstańcza do szczętu likwiduje wojska interwencyjne. To przecież musiałaby odnieść jakieś straty w sprzęcie i w ludziach. Czy byłby one tak łatwe do uzupełnienia? A co by zrobiono z kolejnym mobilizowanym korpusem rosyjskim? Ok, załóżmy, że i ten, jak w jakiejś gierce komputerowej, zostałby rozniesiony na polskich bagnetach. Rosja nadal posiadałaby ogromne rezerwy mobilizacyjne. Imperium Romanowów, kosztem swojej dumy narodowej, mogłoby oświadczyć, że nie jest to tylko (idąc za słowami Wielkiego Księcia Konstantyna) „polska draka”, ale rewolucja. W tym momencie uruchamia się system Świętego Przymierza i na powstańcze państwo spadają żądne wykazania się wojska pruskie, być może także i austriackie. Nie oszukujmy się - z militarnego punktu widzenia powstanie było nie do wygrania. Można byłoby tylko przedłużać walki i liczyć, że coś się stanie, tylko co? Pomoc Zachodu, ogólnoeuropejska fala rewolucyjna? To wszystko się wydarzy, tyle tylko, że 15-30 lat po powstaniu, gdy będziemy pobici, zniewoleni i zastraszeni. Autor widział także większe szanse dla powstania w miedzystanowej solidarności narodu, gdzie chłop i arystokrata, razem ramię w ramię stają do walki. Moim zdaniem to już zupełna futura. Wszystkie powstania XIX w. były wybitnie szlacheckie, gdzie ta klasa społeczna chciała odzyskać swoje dawne znaczenie i która jako jedyna poczuwała się za spadkobiercę polskiej tradycji narodowej. Na ówczesnych ziemiach polskich nie wykształcił się żaden masowy ruch rewolucyjny, gdyż rozwój społeczny jeszcze do tego nie dojrzał. Więc za sprawą jakiego cudu miał powstać w 1830 r. w Polsce jakiś „Front Ludowy”? Pomijam w tym miejscu fakt, że rewolucja społeczna i zerwanie ze wszystkim instancjami prawnymi ówczesnej Europy wyrzuciłaby nas poza nawias polityki międzynarodowej, a wygadani sojusznicy znad Sekwany i Tamizy odcięliby się demonstracyjnie.

Konkludując, Powstanie Listopadowe nie osiągnęło nic pozytywnego. Naród został pozbawiony chociażby szczątkowej autonomii, zlikwidowano szkolnictwo wyższe i zatrzymano prężny rozwój gospodarczy kraju. W konsekwencji tragicznego zrywu zostaliśmy jeszcze bardziej upokorzeni i pozbawieni możliwości pełnego korzystania z dobrodziejstw rozwoju gospodarczo-społecznego. Tragedia Powstania Listopadowego wisi nad nami do dziś. Po dziś dzień są w Polsce popierani populistyczni politycy, którzy twierdzą, że my sami jesteśmy w stanie konfrontować się zwycięsko z całym kontynentem. Do dzisiaj racjonalistyczne argumenty na rzecz rozwoju gospodarki i podnoszenia jakości życia są skutecznie przysłaniane frazeologią konfrontacji i bufonady narodowej.

W czasach licealnych pasjonowałem się tematyką polskich powstań narodowych doby rozbiorów. Jako nieukształtowany jeszcze i kierujący się głównie emocjami człowiek, bardzo mnie ekscytowała myśl o masowym ogólnonarodowym powstaniu, w którym nasz Naród bez niczyjej pomocy i wbrew wszystkim dokoła zmiażdży na polach bitew swoich ciemiężycieli i ustanowi niepodległe państwo, bez...

więcej Pokaż mimo to

avatar
360
39

Na półkach: , , , ,

Dawno chciałam przeczytać Łojka, ale jakoś nie umiałam się zebrać. Kojarzyłam głównie, że jako jeden z nielicznych twierdził, że mogło się udać. Wreszcie nadarzyła się okazja do lektury i... yyyyy, no nie tego się spodziewałam.

Spodziewałam się solidnej dawki uźródłowionych informacji i analiz. dostałam bardzo sprawnie, ciekawie i z głębokim przekonaniem napisaną pełną uproszczeń opowieść o tym, że wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie generałowie, którzy celowo szkodzili. Tak. Wspaniale. Czyta się to gładko - za gładko, tak gładko, że to aż podejrzane. Łojek się chyba zresztą nawet nie starał ukrywać tego, jak bardzo jest pewien swoich racji i jak bardzo nie lubi opisywanych postaci (zaiste, podobno epitety nie brzmią zbyt profesjonalnie w nauce, ba! taki Tokarz to nawet u Skrzyneckiego znalazł jakieś zalety!). Problem w tym, że konkretnych dowodów na tę celowość szkodzenia nie dostarczył, bo "no, przecież popełniali błędy, to jakże to tak, przez zwykłą nieudolność?" do takich ciężko mi zaliczyć. Zresztą można spokojnie podać alternatywne interpretacje postawy przywódców powstania i będą one miały takie samo prawdopodobieństwo, co teza Łojka.

Praca niewątpliwie ciekawa, napisana z pasją, ale trzeba czytać ją podejrzliwie i ostrożnie.

Dawno chciałam przeczytać Łojka, ale jakoś nie umiałam się zebrać. Kojarzyłam głównie, że jako jeden z nielicznych twierdził, że mogło się udać. Wreszcie nadarzyła się okazja do lektury i... yyyyy, no nie tego się spodziewałam.

Spodziewałam się solidnej dawki uźródłowionych informacji i analiz. dostałam bardzo sprawnie, ciekawie i z głębokim przekonaniem napisaną pełną...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    116
  • Chcę przeczytać
    53
  • Posiadam
    18
  • Historia
    12
  • Historyczne
    5
  • 2013
    3
  • Audiobook
    2
  • Historia Polski
    2
  • Polska
    2
  • Ulubione
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Szanse powstania listopadowego. Rozważania historyczne


Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne