Dyskretne symetrie
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Salamandra
- Tytuł oryginału:
- Gut Symmetries
- Wydawnictwo:
- Rebis
- Data wydania:
- 2010-06-29
- Data 1. wyd. pol.:
- 2010-06-29
- Liczba stron:
- 228
- Czas czytania
- 3 godz. 48 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375101492
- Tłumacz:
- Anna Bernaczyk
- Tagi:
- seks duchowość nauka religia klimat
Na pokładzie jachtu, pod rozgwieżdżonym niebem, zbiegają się losy trójki bohaterów. Dwoje fizyków, żonaty Jove i niezamężna Alice, nawiązuje romans, który owocuje nieoczekiwanym rozwojem wypadków. Alice zakochuje się w jego żonie, poetce Stelli. W brawurowej, wizjonerskiej narracji Winterson pokazuje ten trójkąt pożądania z punktu widzenia wszystkich jego uczestników, sprawiając, że małostkowość ludzkich spraw nabiera wymiaru kosmicznego. W powieści o seksie i duchowości, światach rzeczywistości i wyobraźni, mężczyzn i kobiet, nauki i religii, a także o miłości z jej słabościami i nadmierną intensywnością, zawarła pisarka cały wszechświat - od Nowego Jorku po Liverpool, od kwarków po kosmos - wraz z rozmaitymi teoriami na jego temat - od idei starożytnych Greków po teorie wielkiej unifikacji popularne we współczesnej fizyce.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 192
- 161
- 58
- 6
- 4
- 4
- 3
- 2
- 1
- 1
Opinia
Powieść trzeszcząca w szwach
Odkładam „Dyskretne symetrie” na półkę z poczuciem ulgi. Jutro pewnie przyjedzie A… i zabierze mi tę książkę, zostawiając w zamian okrzyk oburzenia, że nie chwaliłem się jej posiadaniem. A wpadłem w to posiadanie jak śliwka w kompot. Kilka razy obiecywałem sobie, że nie wezmę do ręki (i do pociągu) Jeanette Winterson, bo nie lubię ludzi aż tak bardzo, żeby zgłębiać tajemnice ich wzajemnych interakcji na takim poziomie wiwisekcji, jak oferuje je brytyjska pisarka.
Na szczęście (pominę nieistotne elementy tej narracji mówiące o tym, jak przekonałem sam siebie do lektury) obliczalność Winterson okazała się niekompletna. To znaczy, znów jest o emocjach, o jednostce, zagubionym „ego” przerażonym własnej samotności i natarczywym poszukiwaniu drugiego człowieka. Znów mnożą się metafory samotności. Ale zdolność do nicowania tkanki ludzkich uczuć w tej książce zastępuje delikatne podglądactwo. Mimo pierwszoosobowej narracji nie ośmieliłbym się mówić do bohaterów powieści (Jove’a, Stelli, Alice przede wszystkim) na „ty”. Używając brutalnej metafory: zamiast zwykłego noża do krojenia swoich bohaterów wszerz i wzdłuż celem odkrycia uczuć najgłębiej ukrytych, tym razem pisarka posłużyła się zestawem odczynników, które – dzięki sile kontrastu – pokazują, jak dalece człowiek jest istotą wszechogarniającą.
W „Dyskretnych symetriach” samotność przyjmuje postać zachłanności. Jak kto woli: zachłanność jest metonimią samotności. Człowiek pozbawiony naturalnej więzi z kosmosem, zostaje uwięziony wewnątrz samego siebie. Czas i przestrzeń gubią swoją wymiarową powinność i zapętlają się w człowieku, który jest zbyt słaby, by nad nimi panować. Fizyka, której tak wiele w powieści, nie daje odpowiedzi na pytanie, jak poradzić sobie z rozpadającym się modelem zbudowanych z tradycyjnych wymiarów, który wali się jak domek z kart.
Pozornie książka opowiada historię miłosnego trójkąta dwóch fizyków (Jove, Alice) i poetki (Stella). Wierzchołkiem tego trójkąta jest Alice, który ma romans z obojgiem pozostałych bohaterów. Mężczyzna znajduje swoje miejsce w rogu zwanym kątem rozwartym – to on rozdaje role, doprowadzając do ekscytującego (dla niego) spotkania swych seksualnych partnerek, z których jedna, tak się składa, jest osobistą żoną. Symboliczny ze wszech miar akt kanibalizmu, który w finale dokonuje na swej żonie jest wymowną deklaracją dotyczącą męskiej dominacji, postponowaniem maskulinocentryzmu.
Znamienne, że w trójkąt relacji erotycznych wpisane zostają narracje rodzinne wszystkich trojga bohaterów na kilka dziesięcioleci wstecz. Każda z nich jest hiperbolizowana, każda jest na etapie, kiedy nie wiadomo, czy to jeszcze legenda, czy już mit. Opowieści z pogranicza fantastyki (zwróciłbym uwagę na wagę mitu początku, który podkreślany jest cudownymi okolicznościami narodzin obojga kobiecych bohaterek) stanowią w jakimś stopniu tło wydarzeń rozgrywających się tu i teraz pomiędzy trojgiem kochanków. Żadne z nich nie jest znikąd, przybyli do Ameryki z genetycznym obciążeniem swych europejskich przodków, z Wysp Brytyjskich, Włoch, nazistowskich Niemiec. W nowym świecie wydarzają się stare historie, gorzej tylko z dekoracjami – zostały w kufrach stojących na strychach starych domów w monumentalnej Europie. Amerykę trzeba oswajać jak wszechświat, szukać do niej klucza. Wszyscy bohaterowie powieści próbują znaleźć własny. Ameryka to też metafora, świadomie mało wyszukana. Ameryka to też archetyp obcego lądu, terra incognito. Jest ich w powieście jeszcze kilka, przede wszystkim woda wedle słowników symboli kojarzona z pierwiastkiem żeńskim. Feministyczne przeciążenie powieści w takich ramach jednak nie razi.
Czy, w zasadzie niestreszczana, książka Winterson to wciąż powieść? Gatunek podpierany sławą Dickensa i Zoli? Od samego początku walczący z konwencjonalnością gatunku kopią Don Kichote’a? Powiedziałbym raczej, że szkic powieści. To, co wydawca nazwał na okładce wizyjnością prozy, jak określiłbym bezmiarem wątków, który sprawny redaktor winien obciąć przed wypuszczeniem na rynek. I pewnie zrobiłby tak, gdyby od początku nie chodziło o grę z literackością, o podważanie zasadności zdań ciągnących się od kropki do kropki, zahaczających o opisy dialogów. Dostrzegam, może na wyrost, w nowowydanej książce autorki „Kamiennych Bogów” chęć manipulacji formą. Dostajemy tedy suchy materiał literacki, jeszcze niepoddany obróbce. Wciąż spojony pępowiną z myślą autora. Dostajemy przedpowieść, która niesie przesłanie o funkcji literatury jako zbioru wszystkiego naraz. O jej [literatury] granicach rozciągliwych aż po najnowocześniejsze teorie rozszczepiania atomu. O tym, że literatura jest wszystkim, a wszystko jest literaturą.
I nie wiedzieć czemu w obliczu tej konstatacji właśnie popełnionej zrobiło mi się smutno.
Powieść trzeszcząca w szwach
więcej Pokaż mimo toOdkładam „Dyskretne symetrie” na półkę z poczuciem ulgi. Jutro pewnie przyjedzie A… i zabierze mi tę książkę, zostawiając w zamian okrzyk oburzenia, że nie chwaliłem się jej posiadaniem. A wpadłem w to posiadanie jak śliwka w kompot. Kilka razy obiecywałem sobie, że nie wezmę do ręki (i do pociągu) Jeanette Winterson, bo nie lubię ludzi aż tak...