Zielony Mars

Okładka książki Zielony Mars
Kim Stanley Robinson Wydawnictwo: Prószyński i S-ka Cykl: Trylogia marsjańska (tom 2) Seria: Nowa Fantastyka [Seria książek] fantasy, science fiction
676 str. 11 godz. 16 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Trylogia marsjańska (tom 2)
Seria:
Nowa Fantastyka [Seria książek]
Tytuł oryginału:
Green Mars
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
1998-04-22
Data 1. wyd. pol.:
1998-04-22
Liczba stron:
676
Czas czytania
11 godz. 16 min.
Język:
polski
ISBN:
8371806744
Tłumacz:
Ewa Wojtczak
Średnia ocen

                7,1 7,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,1 / 10
145 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
381
380

Na półkach:

Książka rozpoczyna się w sposób magiczny, potem ta aura niesamowitości się nieco rozmywa, ale i tak rozmach wizji działa na wyobraźnię. Wielopłaszczyznowe ujęcie tematu urealnia wizję autora, choć jak się zdaje nauka jeszcze długo nie będzie na tym etapie by słowo stało się ciałem. Miejscami tekst przyswaja się ciężko, ale jest tak interesująco, że człowiek wręcz zmusza się by odłożyć książkę i zając codziennymi sprawami. Język niestety nie jest najpiękniejszy, sporo można by poprawić aby zdania były bardziej harmonijne. Wydaje mi się że ten mankament związany jest z procesem tłumaczenia. Niemniej sama wizja urzeka.
Styl Robinsona jest niekiedy zbyt monotonny, Feliks W. Kres kiedyś pisał o tym jak konstruować sugestywne zdania i trzymające w napięciu czytelnika, umiejętnie snuć narracje. Obawiam się że podstawiwszy mu do oceny fragment Zielonego Marsa w pdf-ie czy rtf-ie, nie można by było liczyć na przychylne słowa.
Kim Stanley Robinson niekiedy przynudza, robi to z rozmysłem i taka jest jego koncepcja utworu, ale kiedy wkradają się fachowe terminy bez objaśnień – czytelnik może poczuć się troszeczkę zagubiony. Często idzie wywnioskować w czym rzecz, ale bywają i takie epizody kiedy trzeba by włączyć googla bądź sięgnąć do literatury fachowej. I to nie jest do końca dobry pomysł na narrację (w takim wypadku najuczciwiej byłoby dać przypis). Książka ma fragmenty porywające, i takie w których elementów opisowych jest tak wiele, a rzeczywistość na tyle odmienna od tego co widzi za oknem, że trzeba porządnie wysilić umysł aby zobrazować sobie co i jak zachodzi, co spostrzegają bohaterowie. Co jest męczące, i może mniej ambitnych czytelników odstraszać.
Autor nie pisał swobodnie, na luzie – całość rozrastała mu się w niekontrolowany sposób, a przynajmniej takie to sprawia wrażenie. To znaczy zamyśl ogólny był (bo tomy mają analogiczne punkty kulminacyjne i taka samą objętość), ale widać że upychał w rozdziałach ile się da, i jak się zdaje czerpał przyjemność z tworzenia tak kompleksowej książki, korzystając z wiedzy zdobytej na drodze własnych dociekań, zainteresowań, fascynacji.
Wydarzenie rozgrywają się o wiele za szybko, zwłaszcza kiedy chodzi o procesy chemiczne i fizyczne dotyczące całej planety. Więcej tu fikcji nic nauki, ale wciąż jest to fikcja o naukowych podwalinach... czas pokaże jak szeroka była skala błędów. Lektura jednak fascynująca. Fabuła jest dosyć prosta, i nie ma tu większych zawiłości czy niedopowiedzeń, sam rozwój wypadków można streścić w ciągu minuty, ale w Zielonym Marsie najważniejsza jest sama planeta, wszelkie zagadnienia polityczne, ekonomiczne, socjologia – przede wszystkim zaś jak się zdaje biologia i geologia, analiza postępującej inwazji ziemskiej flory.
Mimo iż książka ma lepsze i gorsze partie, mimo iż niekiedy czytelnik zgrzyta zębami wobec miałkości własnego umysłu – chce się to czytać. Książka sama w sobie jest bowiem hołdem dla nauki, a eksploracja Marsa i zagadnienie kolonizacji i terraformowania jest po prostu fascynujące, przykuwające uwagę z niespotykaną mocą. To emocjonujące wyzwanie dla przyszłych pokoleń, w skali nieporównywalnej z czymkolwiek innym w naszej historii.
Mamy fabule która nie dostarcza wielu nagłych zwrotów akcji (jak u Juliusza Verna), ale mamy za to bogactwo wszelakich informacji z różnych dziedzin nauki i intrygujących bohaterów, opisanych oszczędnie ale sugestywnie, postaci z krwi i kości, z wadami i zaletami, To też wpływa na atrakcyjność tekstu. Ani pierwszy, ani drugim tom trylogii nie był integralną całością. Czerwony Mars, mimo nierozwiązana pewnych wątków mógł od biedy za taki uchodzić, ale kończąc Zielonego Marsa czujemy spory niedosyt, i celem zaspokojenia ciekawości dalszych rozwojów wypadków, musimy sięgnąć po ostatnią cześć.

Zielony Mars skłania nas do refleksji na temat przyszłości, ewolucji naszych problemów globalnych: przeludnienia, korporacyjnych machinacji, wyzysku, kontrastów społecznych czy też kwestii związanych z naturalnymi cyklami planety – zmianami temperatury (a co za tym idzie pogody, poziomu mórz). Tego nie trzeba analizować jako gotowego scenariusza, ale zbiór przemyśleń uczulających na pewne problemy.

Powyżej wskazane były plusy – niżej będzie o zgrzytach, trzaskach i niedociągnięciach.
Kiedy autor wskazuje że akcja książki dzieje się w roku 2101, a zarówno w tym jak i późniejszych latach (do 2127) używa się kaset wideo (niezależnie jakich – choć tego autor nie precyzuje – fakt że nośników ze szpulą) i faxów, czytelnikowi z drugiej dekady XXI wieku coś tu nie pasuje. Dobrze że urządzenia te nie stanowią żadnej integralnej części fabuły, np. żaden bohater nie wciąga taśmy aby uzyskać prowizoryczny sznurek. (Są one wspomniane jako nośnik obrazu). Jest to łatwe do poprawienia, tekst można zaktualizować zastępując kasety jakimiś dyskami wymiennymi. Trochę to dziwne że tak oczytany człowiek, w roku 1994, a więc erze świetności nośnika CD, pisze nadal o kasetach. Fax zastępuje z powodzeniem internet i skaner. Pozostałe opisane technologie są zgodne z tym co mamy teraz – z tym że zabrakło przewidzenia popularności ekranów dotykowych, co z powodzeniem zastępowałoby nieodporną na zapylenie klawiaturę.

Kim Stanley Robinson nie napisał ani słowa co działo się na Ziemi, czy też na Marsie z systemem emerytalnym... przedłużenie życia i utrwalenie dobro stanu zdrowia wymuszają pewne zmiany – w jego wizji ludzie żyją 140 lat i więcej... dwa razy dłużej niż obecnie. Stulatkowi autora są aktywni zawodowo... może więc to jakaś wskazówka. Inne rozwiązanie nie byłoby zresztą gospodarczo wydolne.

Utkwiły mi też w pamięci dobroduszne słowa pod adresem Ziemi i Ziemian wygłaszane na wiecu przez Nirgala... wydaje mi się że tak jego słowa jak i pozytywna reakcja ludzi wypadły nieco sztucznie – ale to drobiazg.

Książka to prawie 700 stron tekstu, ewidentnych błędów (a czytałem dość skrupulatnie) wyłapałem tylko kilka: strona 90 – albo Art myli się w notatkach i nie rozumie wykładu (co prawdopodobne biorąc pod uwagę dalszą prezentacje postaci) albo umknęło to uwadze autora; 191 – powietrzna zamiast powierzchni; 344 – tłumacz pisze o zachodzie zamiast o wschodzie; 374 – błędna odmiana; 666 – literówka. To chore skupiać się na takich detalach, ale kto wie – może kiedyś doczekamy się dodruku i ktoś zdecyduje się na poprawki?

Autor przeczy torchę samemu sobie, raz pisząc o Russelu jako milczku a kilka stron dalej twierdząc że nie jest małomówny, choć w zasadzie jest to kwestia nieodpowiedniego doboru słów, bo czytelnik może się domyśleć co autor ma na myśli.

Summa summarum: rzecz warta polecenia.

Książka rozpoczyna się w sposób magiczny, potem ta aura niesamowitości się nieco rozmywa, ale i tak rozmach wizji działa na wyobraźnię. Wielopłaszczyznowe ujęcie tematu urealnia wizję autora, choć jak się zdaje nauka jeszcze długo nie będzie na tym etapie by słowo stało się ciałem. Miejscami tekst przyswaja się ciężko, ale jest tak interesująco, że człowiek wręcz zmusza się...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    388
  • Przeczytane
    216
  • Posiadam
    85
  • Fantastyka
    16
  • Ulubione
    13
  • Science Fiction
    10
  • Teraz czytam
    10
  • Chcę w prezencie
    8
  • Sci-Fi
    6
  • Do kupienia
    4

Cytaty

Więcej
Kim Stanley Robinson Zielony Mars Zobacz więcej
Kim Stanley Robinson Zielony Mars Zobacz więcej
Kim Stanley Robinson Zielony Mars Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także