rozwińzwiń

Zazi w metrze

Okładka książki Zazi w metrze Raymond Queneau
Okładka książki Zazi w metrze
Raymond Queneau Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy Seria: Proza Światowa literatura piękna
205 str. 3 godz. 25 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Proza Światowa
Tytuł oryginału:
Zazie dans le matro
Wydawnictwo:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania:
2020-02-24
Data 1. wyd. pol.:
2005-08-29
Data 1. wydania:
1959-01-01
Liczba stron:
205
Czas czytania
3 godz. 25 min.
Język:
polski
ISBN:
9788381960434
Tłumacz:
Maryna Ochab
Tagi:
OuLiPo
Średnia ocen

6,8 6,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,8 / 10
232 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
587
526

Na półkach:

Faktycznie książka to taki Mikołajek dla dorosłych. Mam wrażenie, że trzeba wcześniej poczytać o autorze i całym zamyśle. Inaczej książka może wydać nam się dziwna. Jest dziwna, jest zabawna i prowokująca i taka ma być. Obawiam się tylko, że traci w tłumaczeniu.

Faktycznie książka to taki Mikołajek dla dorosłych. Mam wrażenie, że trzeba wcześniej poczytać o autorze i całym zamyśle. Inaczej książka może wydać nam się dziwna. Jest dziwna, jest zabawna i prowokująca i taka ma być. Obawiam się tylko, że traci w tłumaczeniu.

Pokaż mimo to

avatar
227
36

Na półkach:

To taki Mikołajek, tylko że dla dorosłych. Mamy przełom lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, Paryż, dziecko w centrum uwagi. Mamy też mocno zbzikowaną rodzinkę oraz pogrążone w jakimś dziwnym amoku francuskie społeczeństwo, zaskakująco pełne odmieńców seksualnych. Ale przede wszystkim jednak, mamy autora tego przedziwnego dzieła, Raymonda Queneau. To wszystko wynik jego niejednoznacznego charakteru i wyskakującego poza wszelkie konwenanse stylu. Przeczytałem tą krótką powieść właśnie z jego powodu, chcąc zaznajomić się z twórczością kogoś ze słynnej grupy OuLiPo. Wiem wszakże, że pochodzi ona sprzed działalności grupy, co, nie ukrywam, przysporzyło mi pewnych problemów podczas jej interpretacji. Czysta się ją szybko , ale potem trudno jednoznacznie orzec, o czym właściwie była. Mała Zazi przyjeżdża do miasta, w odwiedziny do wujka i cioci. Poznaje grupę znajomych wuja, ale też całkiem obcych postaci, pokroju enigmatycznego policjanta i wiecznie zakochanej wdowy. W pewnym momencie dziewczynka orientuje się, że wujek Gabriel nocami przebiera się za kobietę i tańczy w klubie dla homoseksualistów, następnie bohaterka z chęcią przyjmuje zaproszenie na jego występ. Kulminację opowieści stanowi policyjny szturm na miejsce pracy Gabriela, zwieńczony walką i ucieczką zgrai bohaterów. Wszystko to opowiedziane głównie w formie absurdalnych dialogów, z których w znakomitej większości niewiele wynika. Dają one duże pole do popisu głównej bohaterce, która do dorosłych zwraca się bardzo niegrzecznie i buntowniczo, wyraźnie wytrącając ich z równowagi. Czy da się to wszystko poskładać w całość? Wcale nie pomaga posłowie polskiej tłumaczki, która oryginalność powieści przywiązuje do używanego w niej, mieszczańskiego i unikalnego języka. Świetnie, tyle że ja książkę przeczytałem po polsku, więc zapewne większości lingwistycznych zabaw czy nawiązań i tak nie wyłapałem. Przynajmniej ten brak interpretacyjnych wskazówek zmusił mnie do samodzielnej refleksji. Najpierw przyznałem sam przed sobą, że kawałki sensu jednak gdzieś w tym tkwią. Szczególnie sugestywne wydają się nieliczne, gromkie i intelektualne przemowy Gabriela do turystów – lecz być może i one są tylko żartobliwą farsą językową? Mimo wszystko, ta książka stanowi coś więcej niż ekstrawagancką zabawę formą. Jest to opowieść o problemach komunikacyjnych, ukazująca wymuszanie na zakompleksionym i zakłamanym społeczeństwie prawdziwej szczerości. Katalizatorem przemiany jest oczywiście Zazi, za sprawą której przełamana zostaje powłoka konwenansu, wstydu, anachronizmu. Powstały świat jest wreszcie wolny, choć jego bohaterowie nie bardzo zdają sobie z tego sprawę. Opowieść przekonuje czytelnika, że to otwartość i zgodność z samym sobą powinny być w życiu najbardziej pożądane. A że wiąże się to chociażby z częstym przyjmowaniem niepochlebnych komentarzy? Impertynenckim przerywaniem wygodnego ,,lania wody’’ podczas zwyczajnych rozmów? Tym lepiej, ponieważ urozmaicają one naszą szarą codzienność, wyrywają z narzuconych społecznych wzorców w postaci na przykład konsumpcjonizmu. Ponieważ wciąż otacza nas istny teatr groteski, dużym sukcesem autora wydaje mi się wyraźne wyznaczenie bohatera negatywnego,. Mam na myśli Truskajona, czy jakkolwiek brzmi jego prawdziwe imię. Toż to uosobienie kłamstwa – pojawia się przy kilku okazjach, zawsze pod inną tożsamością, zawsze z niecnymi, skrzętnie ukrywanymi zamiarami. Przewodzi też wrogim siłom podczas tej ostatecznej walki między przewodzącą ekipą kolorowej wolności a żołnierzami mrocznego porządku. Wszystkie te nauki pozostają wyjątkowo spójne z ówczesnymi trendami w sztuce nowoczesnej, chociaż być może nawet wyprzedzają tą główną falę europejskiej kontrkultury. Dlatego, im dłużej się nad tą śmieszną książeczką zastanawiam, tym lepsze mam o niej mniemanie. Nie jest to co prawda poziom genialnej gombrowiczowskiej przemyśliwości w cudacznym opakowaniu, lecz i tak daje wyraz sporym umiejętnościom autora. Nie omieszkam przekonać się jeszcze kiedyś, czy inne jego dzieła są w równej mierze niejednoznaczne, ponieważ skwitowanie go postmodernistycznym modelowaniem formy może być jednak szufladką niewystarczającą. Tym lepiej dla niego.

To taki Mikołajek, tylko że dla dorosłych. Mamy przełom lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, Paryż, dziecko w centrum uwagi. Mamy też mocno zbzikowaną rodzinkę oraz pogrążone w jakimś dziwnym amoku francuskie społeczeństwo, zaskakująco pełne odmieńców seksualnych. Ale przede wszystkim jednak, mamy autora tego przedziwnego dzieła, Raymonda Queneau. To wszystko wynik jego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
637
538

Na półkach:

Świetna książka, prawie mój ulubieniec. Zdecydowanie wyróżnia się na tle innych utworów, na pewno wrócę do niej nie raz.

Świetna książka, prawie mój ulubieniec. Zdecydowanie wyróżnia się na tle innych utworów, na pewno wrócę do niej nie raz.

Pokaż mimo to

avatar
873
725

Na półkach:

Widzę, co w tym jest dobrego (język, uniwersalność, satyra) ale totalnie mi nie podeszło. Może dlatego, że takie muskanie absurdu mnie irytuje, a nie śmieszy.

Widzę, co w tym jest dobrego (język, uniwersalność, satyra) ale totalnie mi nie podeszło. Może dlatego, że takie muskanie absurdu mnie irytuje, a nie śmieszy.

Pokaż mimo to

avatar
3113
285

Na półkach: , ,

Książka interesująca, zabawna, z humorem językowym, a jednocześnie zaskakująca.
Rozmowy bohaterów pchają akcję do przodu i możemy przemieszczać się po Paryżu, w którym nie działa metro. A to jedyna rzecz, która interesuje Zazi. Dziewczynka marzyła o przejażdżce podziemną kolejką. Niestety ze względu na strajk porusza się po ulicach miasta. W czasie wędrówki Zazi poznajemy bohaterów z różnych grup społecznych - choć ich obraz jest mocno przejaskrawiony. Końcowa rozmowa matki z córką pokazuje, że czas może szybko płynąć, a różne wydarzenia i sytuacje mogą zmienić człowieka, bo Zazi odpowiada, że "zestarzała się".

Książka interesująca, zabawna, z humorem językowym, a jednocześnie zaskakująca.
Rozmowy bohaterów pchają akcję do przodu i możemy przemieszczać się po Paryżu, w którym nie działa metro. A to jedyna rzecz, która interesuje Zazi. Dziewczynka marzyła o przejażdżce podziemną kolejką. Niestety ze względu na strajk porusza się po ulicach miasta. W czasie wędrówki Zazi poznajemy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2700
60

Na półkach:

Zabawa językiem i słowami w pewnym momencie sprawiła, że zaczęłam się zastanawiać - Skąd ja znam ten styl?
I nagle skojarzyłam. Tutaj mamy powieść. Tamto to był teatrzyk. Teatrzyk Zielona Gęś. W pewnym momencie absurd dialogu i wydarzeń stał się po prostu kompletnie normalny. Innym moim skojarzeniem był obraz. Coś nieco surrealistycznego, nieco kubistycznego. Taki Picasso w formie powieści, czy też raczej postacie tam występujące są jakby nieco powyłamywane i powykręcane pod różnymi kątami.
Powieść dziwna, absurdalna ale chwytliwa.

Zabawa językiem i słowami w pewnym momencie sprawiła, że zaczęłam się zastanawiać - Skąd ja znam ten styl?
I nagle skojarzyłam. Tutaj mamy powieść. Tamto to był teatrzyk. Teatrzyk Zielona Gęś. W pewnym momencie absurd dialogu i wydarzeń stał się po prostu kompletnie normalny. Innym moim skojarzeniem był obraz. Coś nieco surrealistycznego, nieco kubistycznego. Taki Picasso w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
728
39

Na półkach: ,

"Nic nie starzeje się tak szybko jak awangarda"

"Nic nie starzeje się tak szybko jak awangarda"

Pokaż mimo to

avatar
213
213

Na półkach:

Interesujące, ale nie bardzo wiem, jakie jest przesłanie 🤦🏻‍♂️

Interesujące, ale nie bardzo wiem, jakie jest przesłanie 🤦🏻‍♂️

Pokaż mimo tovideo - opinia

avatar
476
133

Na półkach:

Jak dla mnie ta książka to przerost formy nad treścią, czytałam posłowie i różne "Mądre" opisy tej książki, ale jakoś mnie to nie przekonuje. Nadal uważam, że ta książeczka jest o niczym, plusem jest to, że jest dosyć zabawna, jeśli chodzi o warstwę językową i to by było na tyle. Dodam, że według mnie pomyłką jest nazywanie jej powieścią, skoro akcja rozgrywa się w ciągu jednego dnia, nie ma żadnej fabuły, splecionych ze sobą wątków i składa się głównie z dialogów, bardziej przypomina utwór przeznaczony do wystawienia na scenie niż powieść.

Jak dla mnie ta książka to przerost formy nad treścią, czytałam posłowie i różne "Mądre" opisy tej książki, ale jakoś mnie to nie przekonuje. Nadal uważam, że ta książeczka jest o niczym, plusem jest to, że jest dosyć zabawna, jeśli chodzi o warstwę językową i to by było na tyle. Dodam, że według mnie pomyłką jest nazywanie jej powieścią, skoro akcja rozgrywa się w ciągu...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1178
1154

Na półkach:

„Gadasz i gadasz, to wszystko co potrafisz” – ten wciąż powracający ironiczny (a nie przypadkiem - papuzi) przerywnik niezwykle zdradliwie uroczej gry w słowa można odczytywać jako prześmiewczy zabieg stylistyczny Autora pod swoim adresem. Wszak był mistrzem zabaw giętkim językiem mieszczańskiego społeczeństwa. A przypowiastka to wybitnie inteligentnie śmieszna.

Żeby nie spoilerować: jest także zaskakująco aktualna „tu i teraz” i może być cierniem w czyjejś ściśniętej …. (pada np. istotne dla narracji pytanie debilnego gliniarza: "A więc matka powierzyła panu dziewczynkę dlatego, że jest pan pedałem?")

Każdy, kto (wnosząc z wpisów w LC) ma problem z odczytaniem przesłania tej opowiastki, czy - nie daj Bogini, jej sensu - powinien pamiętać o opinii jednego z badaczy twórczości Autora: "Nikt jeszcze nie rozszyfrował do końca żadnej z powieści Queneau, i podejrzewam, że nikomu się to nigdy nie uda. Być może o to między innymi w nich chodzi".

A ja? Ja mam tylko żal do siebie o nieznajomość francuskiego, bo - jak wiemy - „traduttore-traditore”. To wszystko musi najwspanialej brzmieć w oryginale. Wydaje się, że te wszystkie banały, zderzające się co rusz z kontrnarracją Zazi, są w pełni dostępne tylko dla tych, którzy znają – i to po francusku czytaną - klasykę, jak „Słownik komunałów” czy „Bouvard i Pecuchet”.

Ale może jednak i zupełnie inaczej jest z tymi banałami – zgodnie zaś z tym, co czytamy: „- Nie widzisz, że Gabriel powtarza głupio każdą brednię, którą usłyszy? - Żeby powtórzyć, trzeba usłyszeć. Czyś ty kiedyś powiedział jakąś brednię, którą sam wymyśliłeś?”. A w morzu komunałów natkniemy się i na takie zdania: „…w tej prostej elipsie użył hiperbolicznie błędnego koła paraboli…”.

Miłośnikom takiej narracji polecam najlepszą w mojej opinii rzecz Queneau: zachwycającą ”Psią trawkę”…

Dla zachęty parę smakowitych wyimków, nie dających rzecz jasna pojęcia o całości autorskiej gry z osobą to czytającą…

- Mogę mieć do ciebie zaufanie? No wiesz, nie chciałabym, żeby ją cała rodzina zgwałciła.
- Ależ mamo, przecież ostatnim razem zjawiłaś się w samą porę, nie pamiętasz?
-Tak czy owak, nie chcę, żeby to się powtórzyło…

…Przed tą doborową publicznością Zazi od ogólników przechodzi do precyzyjnych i ściśle określonych oskarżeń szczegółowych.
- Ten pan mi mówił świństwa.
- Co ci mówił – pyta łakomie jedna z pań.
- Proszę pani! – Turandot nie posiada się z oburzenia – Ta dziewczynka uciekła z domu, odprowadzam ją do rodziny.
Zgromadzeni wybuchają szyderczym śmiechem, a na ich twarzach maluje się wyraz dobrze zakorzenionego sceptycyzmu. (…) Tymczasem szczegóły docierają do uszu wszystkich zgromadzonych. Jakaś kobiecina mówi: - Nie rozumiem. Jeden z mężczyzn objaśnia, o co chodzi. Wyjmuje z kieszeni karteczkę i robi długopisem rysunek.
- Coś podobnego – wzdycha marząco kobieta. I dodaje: - A to praktyczne?. Ma na myśli długopis. (…) Dwóch amatorów rozprawia:
- Ja, proszę pana, słyszałem że… (szczegóły).
- Wcale mnie to nie dziwi – mówi jego rozmówca – Zapewniano mnie, że … (szczegóły).
Jakaś sklepikarka pozwala sobie na zwierzenia:
- Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia mój mąż wymyślił sobie, że... (szczegóły) (…) Ja w każdym razie powiedziałam mężowi: chcesz, żebym… (szczegóły). Wolnego, powiedziałam, poszukaj sobie dziury w płocie i nie zawracaj mi głowy swymi wymysłami.
(…) Turandot, korzystając z zainteresowania zgromadzonych techniczną stroną zagadnienia, zmył się po cichutku…

- Mała narobiła rabanu i zleciała się kupa ludzi; darła się, że jej proponowałem, żeby mi coś zrobiła.
- A to nieprawda? – pyta Gabriel.
- Pewnie, że nie.
- Nigdy nic nie wiadomo.

- Pan się utrzymuje z prostytuowania nieletnich? Chyba pan nie zaprzeczy.
- Owszem, proszę pana
- Ma pan hucpę. Schwytałem pana na gorącym uczynku. Ta mała zaczepiała mężczyzn na ciuchach. Mam nadzieję, że przynajmniej nie sprzedaje jej pan Arabom?
- Nigdy w życiu, proszę pana.
- Ani Polakom?
- A skądże, proszę pana.
- Tylko Francuzom i zamożnym turystom?
- Tylko nikomu.

- Co to znaczy hormoseksualista? - pyta Zazi.
- To mężczyzna, który nosi dżinsy - wyjaśnia łagodnie Marcelina.

Czy człowiek dba o subtelność, kiedy podrywa?

Każda z tych, które wypłakiwały się na łamach tygodnika, zawsze wydawała mu się albo za bardzo gęsią, albo za bardzo wydrą.

- Karol mnie drażni., kiedy widzę, jak studiuje kącik złamanych serc i listy w magazynie dla kobiet. I co, mówię mu, myśli pan, że tutaj pan znajdzie wymarzoną ptaszynę? Gdyby ptaszyna była w porządku, to by latała o własnych skrzydłach, nie?
- A Karol, co na to Karol?
- Odpowiada niepoważnie: a ty często sama znajdowałaś sobie ptaka?

- Ja tam nigdy się nie bałem nalotów – mówi Gabriel – Bo skoro to byli Anglicy, to ich bomby nie były dla mnie, tylko dla szkopów, ja na Anglików czekałem z otwartymi ramionami (…) Babach! W samo sedno tarczy, skład amunicji wylatuje w powietrze, dworzec leci w drobny mak, fabryka w drzazgi, miasto w ogniu, kurczę, co za widok!

Czym człowiek żyje? Duchem czasu, oczywiście - przynajmniej częściowo, powiedziałbym że od niego się też umiera – ale w sposób bardziej zasadniczy owym substancjalnym szpikiem, jakim jest szmal. Ów miodopłynny, smakowity i wielonasienny produkt ulatnia się jednak z największą łatwością, choć człowiek zdobywa go w pocie czoła, przynajmniej wyzyskiwani na tym świecie, do których się zaliczam.

- A czy my przeszkadzamy czemukolwiek w czymkolwiek?
- Czemu w czym? – spytał Turandot.
- W życiu, czasem wydaje się, że życie to sen.

Zakończenie też jakby lekko oniryczne:

- Nie mogę się ociągać.
- Ociągała się jednak przez chwilę, żeby przyjrzeć się swemu gachowi, który spał nago i chrapał. Obejrzała go z grubsza, potem detalicznie, wpatrując się zwłaszcza pogodnym, choć znużonym okiem w obiekt, który tak ją zajmował przez dzień i dwie noce i który teraz bardziej przypominał oseska po karmieniu niż chwackiego grenadiera.

PS Nie byłbym sobą, gdybym się nie przyczepił do niezbyt udanego tłumaczenia słów narratora o kimś mówiącym ”medza wocze” (chodzi o kaleczenie syntagmy „mezza voce” przez ćwierćinteligenta). Oryginał zapewne był trafniejszy...

„Gadasz i gadasz, to wszystko co potrafisz” – ten wciąż powracający ironiczny (a nie przypadkiem - papuzi) przerywnik niezwykle zdradliwie uroczej gry w słowa można odczytywać jako prześmiewczy zabieg stylistyczny Autora pod swoim adresem. Wszak był mistrzem zabaw giętkim językiem mieszczańskiego społeczeństwa. A przypowiastka to wybitnie inteligentnie śmieszna.

Żeby nie...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    419
  • Przeczytane
    314
  • Posiadam
    53
  • 2020
    11
  • Ulubione
    11
  • Chcę w prezencie
    9
  • Literatura francuska
    8
  • 2021
    7
  • Francja
    6
  • 2020
    6

Cytaty

Więcej
Raymond Queneau Zazi w metrze Zobacz więcej
Raymond Queneau Zazi w metrze Zobacz więcej
Raymond Queneau Zazi w metrze Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także