Cień w cień. Za cieniem Zuzanny Ginczanki
- Kategoria:
- reportaż
- Seria:
- Seria Reporterska
- Tytuł oryginału:
- Cień w cień
- Wydawnictwo:
- Dowody
- Data wydania:
- 2019-10-04
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-10-04
- Liczba stron:
- 176
- Czas czytania
- 2 godz. 56 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788365970381
Pewnego dnia z książki na zagraconym biurku wysuwa się oderwany fragment starej gazety z pytaniem: Kim jesteś, Zuzanno?
Jarosław Mikołajewski nie pamięta, kiedy zapisał to zdanie. Ale pamięta, że pierwszy raz usłyszał o Ginczance, gdy miał kilkanaście lat. „Moja fascynacja zrodziła się z szoku, że chodziło o młodą, zamordowaną poetkę żydowską, o której mówiono, że była piękna jak nikt, jako człowiek i jako kobieta”.
Jedno oko miała niebieskie, drugie zielone. Nie, jedno ciemne, drugie pomarańczowe. „Jej własna twarz ją zdradziła, jej piękna twarz” – powie ktoś później. Wysoka, smukła, ładna, elegancka, piękna, najpiękniejsza, dowcipna, inteligentna, łagodna, choć ironiczna… Poeta goni za cieniem zamordowanej poetki, po której zostało niewiele ponad wspomnienie zjawiskowej urody i nieliczne wiersze, od których nie umie od wielu lat się uwolnić. Mikołajewski wiele razy słyszy w czasie swoich długoletnich poszukiwań poetki: „Zakochałeś się w niej i już”.
Dla tłumacza, poety, bajkopisarza, najbardziej czułego z reporterów granice gatunków nie istnieją. Dlatego reportaż wspierany wymianą korespondencji z włoskim przyjacielem miesza się tu z poezją, by w końcu przejść w dramat – i tak fikcja żeni się z rzeczywistością, żeby opowiedzieć coś, co było lub miało być, lub być powinno.
Cień w cień. Za cieniem Zuzanny Ginczanki nie jest – nie tylko – opowieścią o poetce. To opowieść o kimś, kto jej szuka. O obsesji, legendzie, poezji, wojnie. I o samym szukaniu.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Ta, która rozkochuje czytelników
To mogą być na przykład kwiaty. Temat może być mniej przyziemny, na przykład II wojna światowa. Dalej: można zafiksować się na punkcie zdrowego odżywiania, krajów Orientu albo ulubionego pisarza. Zauroczenie ostatniego rodzaju popchnęło Jarosława Mikołajewskiego do napisania książki „Cień w cień. Za cieniem Zuzanny Ginczanki”.
Nie wiem, czy da się pomylić w przypadku tej książki. Czy wpadła w ręce komuś, kto szukał biografii poetki, o której jest tak cicho? Czy może ktoś polował na nią w nadziei na analizę zapomnianych utworów? Chyba nie powinno się tak zdarzyć. Mamy przecież bardzo jasny sygnał, że tu może nie być konkretów, że mogą być nieostre granice, zatarte ślady i gra cieni. Że wszystko, na co patrzymy, jest ukryte za mgłą.
Jak już zasugerowałam, „Cień w cień” nie jest biografią Ginczanki. Prędzej autobiografią Mikołajewskiego. Zapisem poszukiwań, zapisem usilnych prób i desperackiego chwytania się każdej szansy na zdobycie nowych informacji. To nie opowieść o życiu tajemniczej Zuzanny, ale o życiu człowieka, który tę tajemnicę pokochał całym sercem. Opowieść o miłości, która jest czasownikiem, bo Mikołajewski jest w ciągłym ruchu, w gorączkowym pędzie, w bulgoczącym wrzątku szukającym ujścia, w układzie planet obracającym się wokół Ginczanki.
Wydaje mi się, że to jest książka bardzo odważna, może stąd autorskie uprzedzenie, że to rzecz „tragicznie niedoskonała”. Z każdej strony bije autentyczność uczuć autora – za wachlarzem działań ukryty jest nagi i bezbronny. Myślę, że to bardzo ryzykowne, bo przecież mamy do czynienia z literaturą faktu. I właśnie w tym momencie mój umysł staje pod ścianą, bo na to nie ma rozsądnego wytłumaczenia – jak można połączyć bezwzględność faktów z delikatnością uczuć? Czy to jest w ogóle opowieść o faktach, czy raczej o uczuciach i pragnieniach? Jeśli myślicie, że to nie są dylematy, to trzymajcie się teraz: dlaczego ten reportaż jest tak poetycki? Czy to – co za banał! – przez ducha tajemniczej pisarki unoszącego się między wersami? Jeśli język nie wydaje się szczególnie liryczny, co może odpowiadać za takie wrażenie? Mikołajewski pisze też poezję, więc czy to możliwe, że schował poetyckość gdzie indziej?
Nie wiem, czy to jest dobra książka. Na pewno inna, ciekawa już przez samą formę. Jest kolejnym ważnym głosem w dyskusji o klasyfikacji gatunkowej literatury. Same losy zapomnianej poetki nie zaciekawiły mnie szczególnie, choć być może kiedy natknę się gdzieś na jej nazwisko, przypomnę sobie, że można ją kochać do szaleństwa, i rzucę okiem na treść. Są ludzie walczący z wiatrakami ludzkiej pamięci i kanonów, którzy po lekturze zewrą szyki i będą próbować przywrócić Ginczance należne miejsce w historii polskiej literatury. I to pewnie dobrze. Ja nie mam w sobie wojowniczki i po lekturze po prostu dalej piję herbatę.
Joanna Jastrzębska
Oceny
Książka na półkach
- 174
- 155
- 37
- 13
- 7
- 7
- 5
- 3
- 3
- 3
OPINIE i DYSKUSJE
Pozycja trudna do prostego sklasyfikowania. Zbyt osobista na biografie a jednocześnie za dużo w niej Ginczanki na autorski esej. W każdym razie warto przeczytać jeśli ktoś choć trochę interesuje się tą niezwykłą poetką. Styl książki nie do końca mi podszedł ale to już kwestia wrażliwości literackiej.
Pozycja trudna do prostego sklasyfikowania. Zbyt osobista na biografie a jednocześnie za dużo w niej Ginczanki na autorski esej. W każdym razie warto przeczytać jeśli ktoś choć trochę interesuje się tą niezwykłą poetką. Styl książki nie do końca mi podszedł ale to już kwestia wrażliwości literackiej.
Pokaż mimo toTo był ciekawy reportaż, trochę więcej się dowiedziałam o Zuzannie, choć czasami wydaje się być to kroplą w morzu potrzeb. Ale polecam, jeśli ktoś jest poetką zainteresowany, bo reportaż jest krótki i przystępny.
To był ciekawy reportaż, trochę więcej się dowiedziałam o Zuzannie, choć czasami wydaje się być to kroplą w morzu potrzeb. Ale polecam, jeśli ktoś jest poetką zainteresowany, bo reportaż jest krótki i przystępny.
Pokaż mimo toTo nie jest książka o Ginczance tylko o Mikołajewskim. Nudna, rozwlekła, tonąca w nic nie znaczących szczegółach. Szkoda. Rozczarowanie. Strata czasu. Ten człowiek napewno ma dużo do opowiedzenia, ale nie tak i nie w ten sposób. Mam wrażenie jakby chciał wykorzystać Ginczankę jako dźwignię i trampolinę dla samego siebie i swego EGO. Ale ten skok się nie udał i na arenie mamy mokrą plamę. Cień. Zjawę. Widmo. Kto to posprząta?
To nie jest książka o Ginczance tylko o Mikołajewskim. Nudna, rozwlekła, tonąca w nic nie znaczących szczegółach. Szkoda. Rozczarowanie. Strata czasu. Ten człowiek napewno ma dużo do opowiedzenia, ale nie tak i nie w ten sposób. Mam wrażenie jakby chciał wykorzystać Ginczankę jako dźwignię i trampolinę dla samego siebie i swego EGO. Ale ten skok się nie udał i na arenie...
więcej Pokaż mimo toDo kolejnej książki J. Mikołajewskiego podchodziłem z wielką ekscytacją, chcę go czytać (Czerwony Śnieg na Etnie, Magazyn Kontynenty) i słuchać (audycja Słowo Daję w Radio Nowy Świat) więcej i więcej. Spodziewałem się książki, a nawet powtarzając za autorem książeczki dość intymnej, przeczytałem jednak coś bardzo intymnego, bardzo pięknego i wszechstronnego. Podobały mi się elementy reportażu, ale chyba właśnie cały ten melanż form był dla mnie najciekawszy. Co bardzo dla mnie cenne, to ta ukryta spójność, dzięki której autor w najmniejszym stopniu, ani na literkę nie zboczył ze ścieżki opowiadanej historii, historii która potrafi angażować do cna.
Do kolejnej książki J. Mikołajewskiego podchodziłem z wielką ekscytacją, chcę go czytać (Czerwony Śnieg na Etnie, Magazyn Kontynenty) i słuchać (audycja Słowo Daję w Radio Nowy Świat) więcej i więcej. Spodziewałem się książki, a nawet powtarzając za autorem książeczki dość intymnej, przeczytałem jednak coś bardzo intymnego, bardzo pięknego i wszechstronnego. Podobały mi się...
więcej Pokaż mimo toTrafiła mi ta nieduża książka do serca - może dlatego, że widzę w niej odblaski swojej własnej fascynacji? Wyobraźnia aż migocze na myśl, że gdzieś tam może jeszcze czeka o Ginczance coś nieodkrytego dla świata. Wielbię, chwytam mocno wszystko co tylko się na jej temat pojawia.
Trafiła mi ta nieduża książka do serca - może dlatego, że widzę w niej odblaski swojej własnej fascynacji? Wyobraźnia aż migocze na myśl, że gdzieś tam może jeszcze czeka o Ginczance coś nieodkrytego dla świata. Wielbię, chwytam mocno wszystko co tylko się na jej temat pojawia.
Pokaż mimo to„ Kim jesteś Zuzanno?”
Pogoń za cieniem ogromnego talentu... pogoń mężczyzny za kobietą niezwykłej urody. Ale jaka to pogoń, coś niezwykłego, obsesyjnego, wręcz jak pogoń zakochanego mężczyzny... „ ale umarli również ludzie, których oczy bym całował, bo ją widziały, których uszy bym ogrzewał, bo ją słyszały.”
Przepiękna to pogoń, pogoń w której sama się zadurzyłam. Nie potrafiłam odłożyć lektury ani na chwilę, ani na jedną sekundę. Jestem oczarowana tą opowieścią❤️
Bardzo ciekawe spotkanie w Kawiarni Literackiej poświęcone setnej rocznicy urodzin Zuzanny Ginczanki „ ZUZANNA ALBO BEŻOWE, CZARNE, POMARAŃCZOWE”
O poetce opowiada Jarosław Mikołajewski, wiersze czyta Marysia Dębska.
Słuchowisko odbyło się w 2017 roku.
„ Kim jesteś Zuzanno?”
więcej Pokaż mimo toPogoń za cieniem ogromnego talentu... pogoń mężczyzny za kobietą niezwykłej urody. Ale jaka to pogoń, coś niezwykłego, obsesyjnego, wręcz jak pogoń zakochanego mężczyzny... „ ale umarli również ludzie, których oczy bym całował, bo ją widziały, których uszy bym ogrzewał, bo ją słyszały.”
Przepiękna to pogoń, pogoń w której sama się zadurzyłam. Nie...
Bardzo ciekawa pozycja, coś zupełnie innego niż do tej pory czytałam. To wręcz poetycka biografia i zarazem pomnik dla fascynującej autora do niemal szaleństwa kobiety. Momentami ciężka emocjonalnie, a jednak piękna pozycja.
Bardzo ciekawa pozycja, coś zupełnie innego niż do tej pory czytałam. To wręcz poetycka biografia i zarazem pomnik dla fascynującej autora do niemal szaleństwa kobiety. Momentami ciężka emocjonalnie, a jednak piękna pozycja.
Pokaż mimo toZauroczona postacią Ginczanki chętnie sięgnęłam po książkę Mikołajewskiego. Poetka od dawna fascynuje mnie swoim leśmianowskim językiem i nadzwyczajnym poczuciem humoru, a reprodukcje zdjęć, które łatwo wyszukać w necie, nie pozostawiają wątpliwości co do jej nadzwyczajnej urody.
Polsko-żydowska poetka, urodzona w Równem na Ukrainie, przyjaciółka Gombrowicza z kawiarni Ziemiańska, w czasie wojny – z powodu swojej wybitnej, lecz semickiej urody – musiała się ukrywać. Wydana gestapo w Krakowie, została rozstrzelana w 1944 r. w obozie w Płaszowie. Mikołajewski - zgodnie z tytułem książki - usiłuje podążać jej śladem, odszukując dawnych przyjaciół spierających się o kolor jej oczu, o dom rodzinny, relacje z rodzicami. Wyjeżdża na Ukrainę, żeby gdzieś znaleźć resztki wspomnień, domy, uliczki... Tekst przeplata fragmentami jej wspaniałej poezji, z której zachowały się wyłącznie wiersze przedwojenne. Te, które powstały w ukryciu, nie odnalazły się do dzisiaj.
Autor nie kryje zauroczenia Ginczanką - wspomina pierwsze wiersze, fotografie, na które udaje mu się natrafić, oczarowany jest nawet skomplikowanym życiorysem Zuzanny. Nie przejmuje się faktem, że różnorodne, pełne dziur i wątpliwości wspomnienia rozmówców nie pozwalają odtworzyć żadnej spójnej całości. Sam także przeskakuje od formy epistolograficznej (prowadzi ożywioną korespondencję z włoskim przyjacielem, który wkrótce zacznie promować Ginczankę we Włoszech),przez reportaż, do swoistego dramatu, w którym próbuje wyobrazić sobie, co dzieje się z Ginczanką w ukryciu, w ostatnim mieszkaniu przy ul. Mikołajskiej w Krakowie.
Ginczanka była postacią nadzwyczajną, inspirującą i urzekającą. Obdarzona niecodzienną urodą i darem przyciągania ludzi. W wieku dwudziestu kilku lat swobodnie obracała się w literackim światku Warszawy, mając za przyjaciół Tuwima czy Gombrowicza. Zdobywała serca czytelników i uznanie poetów. Żydowskie pochodzenie i “zły wygląd” w czasie wojny sprawiły, że została zdegradowana do roli podczłowieka. Najważniejsze stało się przeżycie.
Jej wiersze odzwierciedlają silną osobowość, niezależność i nadzwyczajną w tym wieku (27 lat) dojrzałość. A jednak po wojnie długo nikt jej nie pamiętał. Jej twórczość docierała do nielicznych. Dopiero w latach 90. pojawiły się pierwsze publikacje i filmy jej poświęcone.
Mikołajewski eksploruje historię Ginczanki z nieskrywaną miłością. Jego pogoń za bohaterką okazuje się pretekstem, by opowiedzieć o fascynacji literaturą, jej figurami mitycznymi, legendą. Emocjonalność książki i autentyczne zaangażowanie czynią Mikołajewskiego drugim bohaterem opowieści. Niestety dla mnie to wyeksponowanie postaci i uczuć autora okazało się nużące.
Zazdrość? ;-)
Zauroczona postacią Ginczanki chętnie sięgnęłam po książkę Mikołajewskiego. Poetka od dawna fascynuje mnie swoim leśmianowskim językiem i nadzwyczajnym poczuciem humoru, a reprodukcje zdjęć, które łatwo wyszukać w necie, nie pozostawiają wątpliwości co do jej nadzwyczajnej urody.
więcej Pokaż mimo toPolsko-żydowska poetka, urodzona w Równem na Ukrainie, przyjaciółka Gombrowicza z kawiarni...
Bohaterka książki Jarosława Mikołajewskiego pt. „Cień w cień. Za cieniem Zuzanny Ginczanki” jest dla autora zjawiskiem… zjawiskiem literackim, intelektualnym, estetycznym. Jest dla niego „…serca biciem, wiosną, zimą, życiem…”*),życiem przedwcześnie zerwanym.
Zuzanna Ginczanka – urodzona w 1917 r. w Kijowie, wychowana w Równem, polska poetka żydowskiego pochodzenia, zamordowana przez Niemców najprawdopodobniej w 1944 r. W wieku 19 lat wydała pierwszy i jedyny tomik wierszy „O centaurach”. Jej twórczość charakteryzuje, m.in. dążenie do perfekcji językowej poprzez nadawanie słowom odpowiedniej pojemności, łączenie delikatności ze zmysłową cielesnością, ironiczno-krytyczne spojrzenie na rzeczywistość. Hołubiona przez skamandrytów, miła (sic!) Gombrowiczowi (o jego sympatię nie było łatwo),lubiana wśród „szpilkowców”. Oryginalny styl literacki młodej pisarki szedł w parze z nieziemską urodą. Nazywano ją „Gwiazdą Syjonu”**),jednak podczas wojny jej piękno stało się piętnem, a „zły wygląd”**) wydał ją na śmierć, bo charakterystycznie żydowska prezencja nie dała się niczym zamaskować. Ukrywała się, wielokrotnie uciekała, jednak nie uniknęła tragicznego przeznaczenia.
Cień w cień i cień za cieniem przeplatają się losy Ginczanki oraz Mikołajewskiego. Ona fizycznie przekroczyła granicę ziemskiego świata, on natomiast chętnie by ją stamtąd sprowadził, gotów wkroczyć do Hadesu niczym Orfeusz za Eurydyką, a jedyne, co go przed tym powstrzymuje, to jednokierunkowość drogi, ponieważ Charon przewozi do podziemia bez kursu powrotnego.
Gdyby Mikołajewski podejmował za życia Ginczanki takie działania jak teraz, niewątpliwie zostałby uznany za wścibskiego paparazzi. Tymczasem obecnie, czytając jego książkę, chwytamy się podobnie jak on każdego skrawka wiadomości o poetce. Mikołajewski zadurzył się w niej, ukochał ją i jej twórczość, jest złakniony nawet najdrobniejszego poblasku po niej. Goni ją, wypatruje, wręcz ściga jej cień, wystając sam jak zjawa pod kamienicami, gdzie mieszkała, telefonując do każdego, kto dysponuje najniklejszym choćby przejawem istnienia pozostawionym przez piękną jak „murzyńska królowa”**) kobietę. W rozemocjonowanej korespondencji Mikołajewskiego z kolegą po fachu wręcz brzęczą drgające nuty szczerej ekscytacji tematem, a pod wpływem entuzjazmu wyczekiwania na dobre wieści maile zmieniają swój równy rytm, nabrzmiewając niecierpliwą ciekawością i łapczywie przyspieszając. Bo gdzie Ginczanka, tam Mikołajewski. Mimo iż ona ubiega go w staraniach, jakby celowo unikała jego obecności, choć wymyka się autentyczności wspomnień, to w efekcie powstaje impresjonistyczny wieloportret Żydówki. Nakładają się na niego kolejne warstwy niedokładnych obrazów minionych lat, rozbieżności opowieści, niepewność wrażeń, domysły… Jaka więc jesteś naprawdę? Jak cię uchwycić? Jak poznać? Widać tylko twój cień, czuć ledwie zapach, delikatnie drży poruszone gestem powietrze, umykasz, a jeśli dajesz się uchwycić, to znowu zaledwie widać Twoją prześwietloną bielą sylwetkę, półprofil skryty za kosmykiem… A może to tylko mglista poświata lub ulotny powidok?
Zalążki Ginczanki pojawiają się w życiu Mikołajewskiego nieoczekiwanie, bez zapowiedzi, epizodycznie, w innych osobach, w słowach tych, którzy ją znali, w miejscach z pozoru z nią niezwiązanych. Autor pozwala im swobodnie kiełkować, ulega im i daje się prowadzić wzrastającym pędom pamięci, ale jednocześnie pozostaje świadom swej nieokiełznanej fascynacji, wyraźnie się do niej przyznaje, a także nie ukrywa, że pozwalając wymykać się subiektywnym niciom przeczuć, tworzy w ten sposób własny i prywatny wizerunek pisarki. W tych fragmentach, gdy trawi go niepokój do i o Ginczankę, najpiękniej lśni metaforyka, poetyckość myśli i łagodność literackiej wrażliwości Mikołajewskiego.
Podczas gdy autor z urzeczeniem wypatruje oczy za światem Ginczanki, paradoksalnie okazuje się, że inni próbują dokonać zabiegu wręcz odwrotnego – zapomnieć o żydowskiej społeczności zamieszkującej miasto przed wojną. Kirkut, a właściwie jego pozostałości, służą bowiem za miejsce palenia ognisk i pieczenia kiełbasek… gdy miejscowi obchodzą urodziny. Wobec takich zdarzeń Mikołajewski nie może przejść obojętnie i również utrwala je na kartach książki, jakby obawiał się, że jednak amnezja historyczna może zwyciężyć.
Życie Ginczanki to los utracony i przerwana przedwcześnie poezja. Mikołajewski krocząc za poetką jak cień, zbierając okruchy jej obecności, po latach poszukiwań nie stał się jej alter ego, lecz troskliwie składał fragmenty, pielęgnował je, przeżywał, z empatią wczuwał się w możliwe scenariusze. Jeden nich stworzył w rozdziale pt. „Mikołajska 26”, gdzie w formie krótkiego dramatu starał się pokazać ostatnie chwile Zuzanny tuż przed jej aresztowaniem.
Z cienia Ginczanka wyłania się tylko w swoich wierszach. Czytając je, sami możemy ocenić ich kunszt. Znajdziemy ich tu kilka, różnorodnie dobrane, by pokazać możliwości pisarki, łącznie z „Non omnis moriar”, gdzie poetka zamieszcza nazwisko donosicielki, która wskazała ją Schutzpolizei. Znamienne, iż na śmierć Żydówkę i Polkę z wyboru wydała lwowianka o nazwisku Chominowa… Polka z urodzenia.
Mikołajewski ma świadomość, że właściwie więcej tu jego samego, emocji towarzyszących mu podczas poszukiwań niż samej Ginczanki. Oboje są zrośnięci jak mitologiczny centaur. W pewnym momencie stwierdza nawet: „Już mnie uwiera to pisanie o Ginczance. Męczy. Wyżyma. Czuję, że powinienem dać komuś za Ginczankę w pysk…”**) Wciąż wiele w historii Ginczanki pozostaje niedopowiedziane. Podobnie jak w historii Mikołajewskiego. Kto dla kogo staje się zatem w tym wspomnieniowym reportażu senhal?
„Cień w cień. Za cieniem Zuzanny Ginczanki” Jarosława Mikołajewskiego to nie jest próba napisania biografii poetki, to nie jest nawet próba napisania powieści o niej. Mam wrażenie, że Mikołajewski po latach obcowania z jej twórczością, z materiałami i wiedzą o niej, wspomnieniami, po trudach gorączkowego poszukiwania choćby drobin jej istnienia, podjął wysiłek uwolnienia się od zachłannie instynktownego podążania jej śladami, wysiłek wyswobodzenia się spod jej zniewalającego czaru, któremu uległ bez reszty. Czy to oznacza rozwód? Zerwanie? Rozstanie? Nic bardziej mylnego. Mikołajewski w sercu i duszy ślubował jej miłość i uczciwość literacką, więc nie opuści „Gwiazdy Syjonu” nigdy, tu jedynie starał się pokazać obsesyjną fascynację poszukiwaniami, odsłaniając swoje przeżycia, duchowe pragnienia, niemal metafizyczne...
*) fragment tekstu piosenki Andrzeja Zauchy pt. „Byłaś serca biciem”
**) Cytaty, o ile nie oznaczono inaczej, pochodzą z książki Jarosława Mikołajewskiego pt. „Cień w cień. Za cieniem Zuzanny Ginczanki”.
Całość recenzji tu: https://czytamduszkiem.blogspot.com/2020/09/jarosaw-mikoajewski-cien-w-cien-za.html
Zapraszam.
Bohaterka książki Jarosława Mikołajewskiego pt. „Cień w cień. Za cieniem Zuzanny Ginczanki” jest dla autora zjawiskiem… zjawiskiem literackim, intelektualnym, estetycznym. Jest dla niego „…serca biciem, wiosną, zimą, życiem…”*),życiem przedwcześnie zerwanym.
więcej Pokaż mimo toZuzanna Ginczanka – urodzona w 1917 r. w Kijowie, wychowana w Równem, polska poetka żydowskiego pochodzenia,...
Pamiętam artykuł sprzed kilku lat zamieszczony w Wysokich Obcasach, zdjęcia pięknej dziewczyny, żydowskiej poetki i jej przejmujący wiersz "Non omnis moriar". Przeczytałam, ale nie szukałam nazwiska Ginczanki, by dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Wydawało mi się zresztą, że niewiele po niej zostało.
Książka Mikołajewskiego pozwoliła mi wrócić do tej postaci. Podoba mi się, jak autor poszukuje śladów zamordowanej poetki. Podkreśla często swoją fascynację Zuzanną Ginczanką, ale mnie to nie przeszkadza. Udało mu się odkryć wiele drobnych nieznanych faktów. Wędruje w miejsca, gdzie żyła i ukrywała się w czasie wojny, rozmawia z tymi, którzy ją znali. Przytacza kilka wierszy.
Nie bardzo podoba mi się jedynie krótki dramat Mikołajewskiego zamieszczony w końcowej części książki obrazujący pobyt poetki w ostatniej kryjówce w Krakowie przy ul. Mikołajskiej 26. Obraz Ginczanki, wypowiadane przez nią słowa jakoś mi do niej nie pasują. Wolałabym, żeby pozostała do końca tym cieniem, za którym goni autor i wypowiadała się poprzez swoje wiersze. Spróbuję dotrzeć do nich, może mi się też uda przeczytać książkę Izoldy Kiec.
Pamiętam artykuł sprzed kilku lat zamieszczony w Wysokich Obcasach, zdjęcia pięknej dziewczyny, żydowskiej poetki i jej przejmujący wiersz "Non omnis moriar". Przeczytałam, ale nie szukałam nazwiska Ginczanki, by dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Wydawało mi się zresztą, że niewiele po niej zostało.
więcej Pokaż mimo toKsiążka Mikołajewskiego pozwoliła mi wrócić do tej postaci. Podoba mi...