Pisarz, autor zbiorów opowiadań Oprócz marzeń warto mieć papierosy oraz Cień pod blokiem Mirona Białoszewskiego. Swoje opowiadania i reportaże drukował w "Lampie", "Czasie Kultury", "Polityce" oraz "Gazecie Wyborczej". Studiował kulturoznawstwo na UW i fotografię na Filmówce w Łodzi. Przez wiele lat żył z handlu rzeczami, które zapamiętał z dzieciństwa. Skupował między innymi wyposażenie barów mlecznych, saturatory, budki telefoniczne, a potem sprzedawał je kolekcjonerom. Obecnie pracuje jako copywriter.
Ciekawy pomysł, ale napisane bardzo chaotycznie. Męczyłem się czytając, szczególnie dialogi. Co chwila jakiś niesamowity zwrot akcji, trochę za dużo tego jak na 268 stron - bardzo często zatrzymywałem się mówiąc "Czekaj? Coooo?" i czytałem jeszcze raz dany fragment bo są one wprowadzane w taki sposób, że miałem wrażenie, że skleiły mi się strony. Moim zdaniem najsłabsza książka tego autora, chociaż faktycznie zupełnie inna niż "Turysta" i "Relaks", które miałem do tej okazji poznać.
Zupełnie szalona książka, która się z tym nie kryje. Pełna humoru, przygód, zwrotów akcji i nazistów. Napisana świetnym językiem, który mi przypomina trochę prozę Żulczyka. Buddaland to groteskowy remix rzeczywistości, w którym zderzyły się dostyć przypadkowe (przynajmniej dla czytelnika) wątki. Tytułowy buddyzm w tym świecie przeżywa kryzys - w zetknięciu z wielkimi firmami i współczesnym korpo-społeczeństwem wydaje się zupełnie niezrozumiany, stosowany przez ludzi jako proste narzędzie, praktykowany wybiórczo. Czy główny bohater jest w ogóle buddystą, czy tylko doskonale nauczył się techniki tantrycznych wchłonięć? Czy Buddysta XXI wieku wierzy jeszcze w reinkarnację? Może i wschodnie praktyki zyskują na popularności, ale bycie na prawdę religijnym wymaga dziś dużej dozy dystansu, którego autorowi zdecydowanie nie brakuje.