Dwunaste: nie myśl, że uciekniesz
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Poza serią
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2019-08-14
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-08-14
- Liczba stron:
- 264
- Czas czytania
- 4 godz. 24 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380498914
- Tagi:
- literatura polska Skandynawia
Jante to miasteczko, w którym życie reguluje jedenaście opresyjnych zasad określających miejsce jednostki w społeczności. Prawo Jante jest w Skandynawii powszechnie znane, chociaż mało kto pamięta, że po raz pierwszy pojawiło się w 1933 roku w powieści Aksela Sandemosego Uciekinier przecina swój ślad.
Filip Springer wyrusza na Północ, żeby znaleźć miejsce, które odcisnęło piętno na kolejnych pokoleniach Skandynawów. Ale gdzie jest Jante? Czy w duńskim Nykøbing Mors, pierwowzorze miasteczka z powieści? A może w zagubionej pośród norweskich fiordów samotni pisarza?
A gdyby okazało się, że Jante nie ma nic wspólnego z geografią i tkwi w każdym z nas?
Książka Springera to opowieść o niemożliwej ucieczce od systemu, który nam narzucono, i o ponurym obliczu najszczęśliwszych krajów świata. Ale to także opowieść o świecie rozpiętym między prawdą a fikcją. By go poznać, Springer przekracza nie tylko granice krajów, ale i gatunków literackich.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Próba ucieczki
Nie sądź, że jesteś kimś wyjątkowym. Nie sądź, że nam dorównujesz. Nie sądź, że jesteś lepszy, mądrzejszy od nas. Nie sądź, że jesteś w czymś dobry. Jeśli słyszałeś któreś z tych zdań, to znaczy, że też pochodzisz z tego miejsca. Jeśli słyszysz je nadal – dzień dobry, witamy w Jante.
„Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz” pewnie nie jest typową lekturą skandynawofilów – nie jest o Danii. Ale ma z nią dużo wspólnego. Poza oczywistością – miejscem akcji – mamy też dużo fikcji, a przecież obraz państw Północy, który nosimy w potocznej mentalności, w dużej mierze przypomina bajkę. Ta książka należy więc do non-fiction już przez samo to, że wyprowadza nam Danię z cukierkowych wyobrażeń i pokazuje ważny element jej plemiennej tożsamości. Wiele osób pisze, że prawo Jante jest rewersem słynnego hygge. Być może. Mimo to ja sądzę, że gdyby nie Jante, nie byłoby hygge; że to nie są dwa bieguny, tylko dwa bardzo ważne puzzle osobowości Duńczyków.
Ale powoli. Najnowsza książka Springera jest zapisem jego poszukiwań Jante. Skandynawowie to swoje źródło mają w wydanej niespełna sto lat temu powieści Aksela Sandemosego „Uciekinier przecina swój ślad”. Jej autor przedstawia mieszkańców fikcyjnej miejscowości Jante, o których mało powiedzieć, że mają swoje za uszami – są pedofilami, złodziejami i mordercami. Ich życie determinuje jedenaście praw, które streścić można jako: nie myśl, że jesteś kimś wyjątkowym. Z jednej strony zakaz bycia jednostką odrębną, z drugiej mocne przypomnienie, że poza moim czubkiem nosa też są ludzie, i to tak samo ważni jak ja. „Dwunaste…” jest zadaniem, które postawił sobie Springer: zbadać, jak prawo Jante wpływa na dzisiejszych Duńczyków, i sprawdzić, czy Jante jest rzeczywiście fikcyjnym miasteczkiem.
Pierwszą konfuzję dotyczącą tej książki stanowi jej podstawowe zaklasyfikowanie. Ale to jest tak naprawdę dopiero początek refleksji, i to nie tylko nad pojęciem reportażu, ale także nad definicją prawdy. Wzięło się to stąd, że Springer dotarł do reporterskiego końca świata: bohater nie chciał z nim rozmawiać. Dodajmy, że jest to bohater dość szczególny, jedyny znany człowiek, który nie tylko nie uciekł z Jante, ale wręcz zapragnął w nim zamieszkać. Bardzo podoba mi się, jak autor wyszedł z tego bycia pod ścianą. Okazało się, że muru nie może pokonać jedynie jako reporter, jako poszukiwacz natomiast bez trudu zauważył inne przejście – „domyślił” bohatera. Co jednak ujmuje mnie najbardziej, to że Springer nie zataił tej „porażki”. Że pokazał bardzo ludzki obraz bycia reporterem, odbrązowił ten zawód i ściągnął pelerynę. Przypomniał, że plany planami, ale reportaż piszemy z życia, a w tym zza każdego rogu może nam wyskoczyć niespodzianka. Mówienie, że Springerowi ten temat nie wyszedł, bo rzeczywistość była inna, niż się spodziewał, jest nie tylko dużą przesadą, lecz także dość naiwnym poglądem, że życie wygląda dokładnie tak, jak je zaplanujemy.
Poza tym „wyjściem z butów reportera” szczególnie cenna jest dla mnie otwartość zarówno Springera, jak i wydawnictwa. Podoba mi się ich ostrożność i uczciwość. Tutaj nikt nie przywiązał się do gatunku, nie wprowadza czytelnika w błąd, żeby za wszelką cenę dopełnić obowiązku napisania na okładce „reportaż”. To tylko etykietka. I do nas należy decyzja, jaką przyznamy najnowszej książce Springera.
Jeśli o mnie chodzi, nie wiem, co myśleć. Bardzo długo wydawało mi się, że uprzedzanie, iż „Dwunaste…” nie jest reportażem, to urocza kokieteria autora. Podczas lektury byłam zachwycona, jak ładną rzecz, jak solidną, jak ciekawą pod względem nie tylko treści, ale i formy trzymam w rękach. I patrzyłam na nią jak na reportaż. Mój zachwyt zmniejszał się w miarę researchu. Przeczytałam kilka wywiadów z autorem i dowiedziałam się, że fikcji jest tu dużo więcej, niż mi się wydawało. Że nie tylko Olego Springer zmyślił, ale tylko w sprawie Olego uprzedził. I tu mamy drugą konfuzję. Rodzą się pytania – co tu istnieje naprawdę? Czy jeśli opisane jest to, na istnienie czego mamy dowody, to czy nie ma konfabulacji w opisie? Reportaże zwykle mogą być też zaufanym źródłem informacji, więc skoro tu każdą informację musimy sprawdzać, „poprawiać” po autorze, może mamy do czynienia z anty-reportażem? A może Springer tak naprawdę nigdy nie był w Danii i nie próbował rozmawiać z Olem? Może wcale nie powinniśmy ufać autorowi tej książki?
Wspomniałam dużo o treści, napomknęłam o formie, a ona domaga się trochę więcej uwagi. Mamy tu cztery części pisane: „Mosty”, „Podróż”, „Ole” i „Książka”, plus jedną niepisaną – fotografie. Muszę przyznać, że natura nie wyposażyła mnie w szczególną wrażliwość na zdjęcia, ale z researchu wiem, że: 1) dla autora są ważnym elementem historii, 2) czytelnicy doceniają ich jakość i nastrojowość. Pomimo tej własnej ułomności widzę, jak bardzo estetycznie i nowatorsko jest wydana książka, czuję, jak przyjemnie ją przeglądać i trzymać w rękach. Gratuluję tego efektu Wydawnictwu Czarne. Poza tym nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zaczyna się jakaś nowa epoka w pisaniu i wydawaniu książek, tak że autor pisze nie tylko treść, ale i formę; bawi się nie tylko słowami, ale i designem. Z pewnością odpowiedzialnych za stronę graficzną jest więcej, ale od „Nie ma” Mariusza Szczygła nie mogę pozbyć się myśli, że autorzy chcą mieć na ten temat coraz więcej do powiedzenia.
W trakcie lektury często myślałam sobie: długo czekałam na taką książkę. Przechodzenie przez nią było jedną wielką ulgą i pewnością, że tu nie będzie żadnego fałszywego kroku. Nie miałam żadnych oczekiwań, bo wcześniej nie czytałam Springera. Miałam tylko tremę, bo z jedną jego książką było mi bardzo nie po drodze, przez co jej nie skończyłam. Okazuje się, że Springer pisze naprawdę dobrze. Ma dużą wrażliwość, jest uważnym obserwatorem, potrafi dostrzegać nieoczywiste sensy i ledwo zaciągnięte powiązania. „Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz” to dobra rzecz. Ale trzynaste: Nie myśl, że odpowie na wszystkie pytania.
Joanna Jastrzębska
Oceny
Książka na półkach
- 1 154
- 895
- 238
- 62
- 39
- 29
- 28
- 26
- 17
- 13
Opinia
Lektura wywiadu, jakiego Springer udzielił Książkom, utwierdziła mnie w przekonaniu, że proces pisania tej pozycji, przebiegł tak, jak mi się wydawało, że przebiegł, gdy ją czytałem.
Znany reportażysta, którego specjalnością są architektura i pejzaż, spróbował zająć się innym tematem.
Zainteresowała go ciemna strona Danii - regularnie zajmującej pierwsze miejsca w rankingach najszczęśliwszych państw świata. Postanowił zbadać ją niejako u źródła, w miejscowości prawdopodobnie będącej pierwowzorem Jante.
Szybko okazało się, że ambitny i bardzo ciekawy pomysł, przerósł autora.
Anglojęzyczna literatura i prasa dostarcza głównie peanów na temat wszystkich duńskich wspaniałości. Żeby dotrzeć chociażby do przesiąkniętych nacjonalizmem, prowincjonalizmem i rasizmem debat, prowadzonych w tym kraju, trzeba znać duński. Podobnie rzecz się ma z prasową czy książkową krytyką tych zjawisk (Springer o nich wie i wspomina, ale nic z tego dla jego książki nie wynika).
Rozmowa ze zwykłymi ludźmi również okazuje się trudna. Duńczycy są społeczeństwem hermetycznym, w ogóle nieskorym do gadania z obcymi a już na pewno nie na temat swoich wad.
Co zrobić, gdy projektowi, nad którym pracowało się rok grozi fragmentaryczność i wyraźne luki?
Ogłosić się pisarzem postmodernistycznym! Stwierdzić, że nie uznaje się kategorii prawdy oraz granic między gatunkami. W polskich warunkach koniecznie dorzucić parę krytycznych uwag wobec "polskiej szkoły reportażu" - rzekomo w tych dwóch kwestiach zbyt rygorystycznej. A następnie wypełnić wszystkie dziury fikcją.
Efekt tego zabiegu jest taki, że proza Springera jest zbyt reporterska, by mieć walory literackie i nadmiernie uwolniona z ograniczeń gatunku, by być dobrym reportażem.
Tego typu "lans" jako zasłona dymna braków, byłby jednak jeszcze do wytrzymania, gdyby nie drugi patent autora na ich maskowanie.
Ewidentnie pouczony doświadczeniem, iż pisanie o głęboko zakorzenionych kulturowych fenomenach innych społeczeństw, wymaga większej wiedzy i doświadczenia, próbuje Springer przenieść badane przez siebie zjawisko w sferę większej abstrakcji. Ta jest zawsze bezpieczniejsza niż konkret. Łatwiej kryje niedostatki wiedzy.
Czepia się cytatu z Sandemose, iż "Jante jest wszędzie" i dość bezczelnie wytyka autorom lepszych pozycji na temat Danii, że go nie znają.
Tym pokazuje, że zupełnie, ale to zupełnie nie zrozumiał tematu, którym się zajął. Tego nie da się już niestety wytłumaczyć postmoderniatyczną formą, czy odwagą w przekraczaniu gatunków.
Jante bowiem nie jest fenomenem wyłącznie literackim. Ten jedynie użyczył nazwy zjawisku, które opisywane było wielokrotnie w skandynawskiej socjologii i które tworzy także część krytycznej autoanalizy Skandynawów. To do niego odwołują się autorzy, chcący zrozumieć skandynawską mentalność, nie do krytyki duńskiej prowincji w wersji, w jakiej sformułował ją Sandemose. Znajomość jego powieści jest do tego tak potrzebna, jak wnikliwa znajomość mitologii greckiej do właściwego użycia wyrażenia "kompleks Edypa". Innymi słowy, jest to kwestia etymologiczna a nie determinująca właściwe znaczenie pojęcia.
Trudno natomiast bez właściwej znajomości terminu "kompleks Edypa" pisać książke o psychoanalizie.
A jednak coś podobnego udało się tu Springerowi, który napisał książkę o Jante, nie rozumiejąc kontekstu użycia tego wyrażenia. Książkę o Danii, o której nie dowiedział się ze swego researchu niczego poza paroma suchymi faktami, których kontekstu ani nie zrozumiał, ani nawet nie potrafił wykreować pisarsko.
Grafomanię i dyletantyzm osładza tylko jedno. Zdjęcia. Jedynie im udaje się oddać nieco atmosfery tego kraju. Tylko one sprawiają, że ta książka nie przynosi wstydu wydawnictwu Czarne.
Lektura wywiadu, jakiego Springer udzielił Książkom, utwierdziła mnie w przekonaniu, że proces pisania tej pozycji, przebiegł tak, jak mi się wydawało, że przebiegł, gdy ją czytałem.
więcej Pokaż mimo toZnany reportażysta, którego specjalnością są architektura i pejzaż, spróbował zająć się innym tematem.
Zainteresowała go ciemna strona Danii - regularnie zajmującej pierwsze miejsca w...