Świat miniony
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Tytuł oryginału:
- The Gone World
- Wydawnictwo:
- Rebis
- Data wydania:
- 2019-06-04
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-06-04
- Liczba stron:
- 416
- Czas czytania
- 6 godz. 56 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380624788
- Tłumacz:
- Mirosław P. Jabłoński
- Tagi:
- ludzkość niebezpieczeństwo podróż w czasie porwanie science fiction terroryzm wizja przyszłości zagłada
- Inne
Ostrzeżono ją, że ujrzy rzeczy, których jej umysł nie pojmie.
Agentka specjalna Shannon Moss zostaje wyznaczona do rozwiązania
sprawy zamordowania rodziny członka Navy SEAL i odnalezienia jego zaginionej córki. Odkrywa, że żołnierz był astronautą na pokładzie USS Waga, statku, który prawdopodobnie przepadł w najciemniejszych otchłaniach Głębokiego Czasu. Moss uważa, że do zbrodni mogły doprowadzić powiązania żołnierza SEAL z przyszłością.
Agentka, zdecydowana odnaleźć dziewczynę, podróżuje w przyszłość, żeby zbadać jej możliwe wersje i znaleźć informacje, które pozwolą rozwikłać współczesne śledztwo. Ku jej przerażeniu przyszłość ujawnia, iż od tego dochodzenia zależy dużo więcej niż los czyjejś rodziny: Shannon na własne oczy widzi wznoszącego się ponad horyzont czasu i gnającego ku teraźniejszości Terminusa – przerażający i ostateczny koniec ludzkości.
Błyskotliwa i niepokojąca powieść "Świat miniony", choć jest pełna szokujących pomysłów, pozostaje głęboko ludzką historią.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Nie igraj z czasem
Los, moi Państwo, wespół w zespół ze starożytnym rzymskim bogiem długich weekendów sprawili, że piszę tę recenzję 21 czerwca. Jest to dzień premiery drugiego sezonu serialu „Dark”, który prawie dwa lata temu reklamowany był jako niemiecka odpowiedź na fenomen „Stranger Things”. Szybko okazało się jednak, iż to twór zupełnie inny – rzadziej mrugający do odbiorcy okiem, oferujący zdecydowanie mniej lekkiej frajdy, dużo mroczniejszy, a – co najważniejsze dla nas – przy tym wszystkim odważnie (szczególnie jak na serial) eksperymentujący z chronologią. Mieszkańcy Winden musieli pogodzić się z tym, że czas wcale nie działa tak, jak się do tego przyzwyczaili – podobnie jak bohaterowie „Świata minionego”.
Tom Sweterlitsch oparł swoją powieść na trzech solidnych filarach: jeden to wspomniane już podróże w czasie, drugi – klasyczny amerykański thriller z setkami tajnych służb krzyżujących się w boju z przestępczością, trzeci – apokalipsa. Na początek, cóż za zaskoczenie, zajmiemy się pierwszym. Autor bierze na warsztat niezwykle popularną koncepcję światów równoległych, które zrodzić potrafią się w efekcie podjęcia choćby najprostszej decyzji (miłośnicy Netflixa znowu mogą odwołać się do serialu – podobną ideę podejmuje odcinek „Bandersnatch” z antologii „Black Mirror”).
Jednym ze znanych, szczególnie miłośnikom komiksów, problemów tego rozwiązania jest powstawanie kolejnych linii czasowych, które są wobec siebie niezależne, co zdecydowanie obniża napięcie związane z konsekwencjami działań bohaterów – bo nawet najpoważniejsze, jak śmierć, mogą zostać zwyczajnie anulowane w innej nitce. Sweterlitsch bolączkę tę eliminuje poprzez wprowadzenie jednej obowiązującej rzeczywistości, która konstytuuje teraźniejszość i przeszłość – można skakać do alternatyw, ale tylko tych osadzonych w przyszłości. Zabieg ten doskonale współgra z wizją apokalipsy, którą bada główna bohaterka. Shannon Moss wielokrotnie ogląda koniec świata, ale wie, że prawdziwa tragedia nadejdzie dopiero wtedy, gdy dotknie ona głównej linii czasowej.
Ten prosty zabieg był „Światu minionemu” wybitnie potrzebny, bo bez niego narracja byłaby tak poplątana, że nie sposób byłoby czegokolwiek z fabuły zrozumieć. Sweterlitsch zdecydował się na bardzo subtelne powiązanie ze sobą kolejnych rzeczywistości, na mocne rozrzucenie detali po kolejnych alternatywach. Do tego jeszcze stworzył miejsce, w którym potencjalne przyszłości się mieszają – i to tam umieścił decydujące wydarzenia. Trzeba mieć sporo cierpliwości, aby tę plątaninę rozwiązać.
Czy warto? Tak, choć z pewnością powieść ma swoje wady. Bardzo poważną jest nijaka główna bohaterka, którą autor sprowadził do powtarzania „kto inny by się poddał”. „Świat miniony” skupia się na niej w stu procentach, pozostałe postaci pojawiają się w rolach co najwyżej drugoplanowych, a jednak nie sposób się nią zaciekawić. Nadzieje daje jej nieco dłuższy pobyt w jednej z przyszłości (żywo przypominający „zimowanie” Cienia z „Amerykańskich bogów”), ale ta szybko się rozwiewa, bo Moss każdorazowo wraca, żeby – cóż za szok – dalej walczyć. Trudno ukryć także, iż cała thrillerowa obudowa mocno pachnie literaturą klasy B spod znaku Grahama Mastertona. Mnóstwo krwi, kilkoro odważnych bohaterów, diaboliczni mordercy (wśród nich oczywiście ten wysoki i umięśniony, który zamiast broni palnej woli użyć pięści), którzy przykrywają własne psychozy kołdrą logiki – w sumie nudnawo.
Mimo to warto dać „Światu minionemu” szansę. Jako thriller nie sprawdza się może najlepiej, bo morduje go miałkość bohaterów, ale jako połączenie odważnego koncepcyjnie science fiction i literatury katastroficznej robi spore wrażenie. Wydawnictwo Rebis wcale nie tak dawno dogodziło polskim miłośnikom fantastyki naukowej przetłumaczeniem Cixina Liu, a teraz podejmuje kolejną ważną próbę przewietrzenia rynku przy użyciu nieco mniej popularnego twórcy. Próbę, którą warto docenić.
Bartek Szczyżański
Oceny
Książka na półkach
- 513
- 331
- 101
- 12
- 10
- 9
- 8
- 7
- 6
- 5
Opinia
(recenzja napisana dla szortal.com)
Bednarski też by tak chciał
Hubert Przybylski
Raz na jakiś czas nachodzi mnie, żeby przeczytać sobie książkę albo obejrzeć jakiś serial czy film z gatunku zwanego kryminałem*. I różnie się to kończy. Niekiedy nabieram chęci na więcej tego typu rozrywki, a czasami tracę wiarę w potęgę ludzkiego rozumu** i kryminały przestają dla mnie istnieć na miesiące i lata. Co prawda już się nauczyłem, że dobry serial kryminalny nie może mieć więcej niż osiem czy dziesięć odcinków, a w kwestii filmów ostatnimi czasy najmniej obrażają mój wątły intelekt kryminały hiszpańskojęzyczne, ale jeśli chodzi o książki, wciąż jestem w punkcie wyjścia. Czy lektura najnowszej powieści Toma Sweterlitscha, „Świat miniony”, coś w tej materii zmieniła? O tym za chwilę.
Gdyż albowiem najsampierw wspomnieć wypada, o czym traktuje ów „Świat miniony”. A jest to historia okropnej zbrodni i śledztwa prowadzonego przez agentkę NCIS***, Shannon Moss, która wykorzystuje, między innymi, podróże w przyszłość. Żeby nie było za nudno – przestępstwo jest powiązane z przeszłością naszej bohaterki i zaginięciem okrętu kosmicznego, a ludzkość staje na krawędzi nieuchronnej zagłady. Normalnie zdrowo jak się nie obrócić, tak schaby z tyłu.
Wiem, że po takim wstępie pomyśleliście sobie „Ale za momięcik Nieświeć zjedzie książkę”. A tu niespodzianka. Nie zrobię tego. No, może tylko ździebko. Sweterlitsch umie pisać i tu przyczepić się nie ma za bardzo do czego. Wizje przyszłości i sposób, w jaki przedstawia podróżowanie przez anomalię okazały się ciekawe i, co ważne, mało bełkotliwe. Sposób poprowadzenia fabuły (i to mimo tego, że w już prologu spalił część zagadki) czy dialogi są bardzo dobre. Jego postacie są wyraziste i wiarygodne, solidnie obudowane warstwą obyczajową powieści. Przesadził jedynie w kwestii traum głównej bohaterki. Ja wiem, że teraz PTSD jest najmodniejszym wątkiem fabularnym świata, ale kaleka agentka specjalna w jednym za ciasnym buciku to już przesada****. Nawet w skandynawskich kryminałach noir główni bohaterowie nie są tak straumatyzowani. Wszystkie inne postacie z książki kupuję z chęcią, ale nad Moss się ciągle zastanawiam.
Odnośnie do fabuły mam kilka zastrzeżeń, ale problem w tym, że omawiam kryminał i każda próba umotywowania zarzutu wobec autora skończyłaby się spoilerami, w nieco bliższej przyszłości paleniem krzyży przed moim domem, a w nieco dalszej udanymi próbami wręczania mi w ciemnych bramach gratisowych cegieł*****. Dlatego przyczepię się tylko do jednego, który jest już zasygnalizowany na okładce książki. A mianowicie, główna bohaterka podróżuje w przyszłość, żeby ruszyć śledztwo z miejsca. A tam co robi? Sprawdza dokumentację sporządzoną na zakończenie śledztwa. Ręce opadają. Normalny zdrowy facepalm. Mimo motywu, jaki nią kierował. Rozumiem, że to wpisuje się w trend obsadzania w rolach agentów, policyjnych dochodzeniowców i innych pi-ajów coraz większych głąbów******, ale kiedyś zwyczajnie wypadałoby choćby spróbować zacząć się hamować. Dawno temu głównymi zaletami inwestygatorów były muskuły, odpowiedni zestaw narzędzi plus rozżarzone węgle i, oczywiście, mocny żołądek. Potem ludzkość się cywilizowała, śledczy zaczęli używać rozumu, ale tak jakoś w drugiej połowie XX wieku, kiedy wymyślono waterboarding, schody w aresztach, gierki na smartfony *******, daktyloskopię********, balistykę*********, te wszystkie inne skopie i styki, a rozum znów poszedł w odstawkę. Gdzie są ci wszyscy śledczy na miarę Herlaka Szolmsa – inteligentni, spostrzegawczy, niełatwowierni, elokwentni, śmiali, praktycznie pozbawieni nałogów********** – ja się pytam?!
W sumie to jest jeszcze jedna kwestia, której w podróżach w czasie w tej książce nie rozumiem. Autor mówi, że nie można się cofać w czasie. Można tylko podróżować w przyszłość, więc wysyła agentów w przyszłość. A potem każe im z tej przyszłości wracać, przywożąc wspomniane wyniki śledztw czy technologie. Tylko czy powrót z przyszłości nie jest normalną zdrową podróżą w przeszłość? Przecież gdy wędrujemy w przyszłość, to automatycznie zmienia się ona w teraźniejszość. To nie jest tak, że ktoś z góry/dołu/boku/chmurki/innego wymiaru/otchłani piekielnych niby wyznacza punkt, w którym jest nasza jedynie słuszna teraźniejszość.
Moja ocena? 6/10. „Świat miniony” jest sprawnie napisany, czyta się go błyskawicznie, ale kilka pomysłów fabularnych, rozwiązań technicznych i postać głównej bohaterki zepsuły mi odbiór całości. Jeśli ktoś jest miłośnikiem „12 małp” i „Incepcji”, to pewnie będzie miał bardziej pozytywnie subiektywną ocenę niż moja, ale nie przyjmowałbym tego za pewnik, bo przynajmniej pierwszy z tych filmów był ździebko mądrzejszy. I nie wiem, czy jest sens w sugerowaniu się spisami najlepszych książek robionymi rokrocznie przez A.V. Club. Myślę, że typowy polski czytelnik ma jednak ździebko lepszy gust i więcej rozumu niż typowy amerykański czytelnik.
PS. A Bednarski też by tak chciał, bo to jedyny znany mi wymyślony detektyw, który tak bardzo uwielbiał leserstwo, kombinatorstwo i chodzenie na skróty.
* Dlaczego ten gatunek beletrystyki nazywa się tak, jak potocznie grzeczna nazwa więzienia? Czyżby te historie wymyślali sami kryminaliści?
** Na szczęście nigdy nie tracę wiary w Potęgę Posępnego Czerepu.
*** Rodzinom i bliskim wszystkich, którzy oglądają serial, składam serdeczne wyrazy współczucia.
**** Zwłaszcza że nawet Wujek Sam nie dopuściłby takiej agentki do najczarniejszej pracy „w polu”, często pod tak zwaną przykrywką, czy do wybitnie niezdrowych podróży w czasie.
***** Już taki ze mnie zboczeniec, że gratisom nie odmawiam.
****** I Colina Farrella.
******* Podstawowe narzędzie pracy policjanta. Znaczy gierki, nie smartfony.
******** Nie wiem czemu, ale kojarzy mi się to z Bliskim Wschodem i wielbłądami. Tylko na co komu wiedza jak odróżniać jeden daktyl od drugiego? Wszystkie są tak samo pieruńsko słodkie i lepiej nimi nie zagryzać Benediktinasa. No chyba że ktoś chce zmienić klimat na ździebko bardziej łotewski.
********* Wyjątkowo durny wynalazek w czasach gdy praktycznie nikt już nie używa balist. No chyba że ostatnio ktoś gdzieś komuś zrobił balistą kęsim, a ja to przegapiłem.
********** Choć akurat w czasach mojej młodości umiejętność gry na jakimś instrumencie poważnie podnosiła atrakcyjność osoby względem tak zwanej pełci przeciwnej. No chyba że to był klarnet. Nikt nie lubi ludzi grających na klarnecie.
(recenzja napisana dla szortal.com)
więcej Pokaż mimo toBednarski też by tak chciał
Hubert Przybylski
Raz na jakiś czas nachodzi mnie, żeby przeczytać sobie książkę albo obejrzeć jakiś serial czy film z gatunku zwanego kryminałem*. I różnie się to kończy. Niekiedy nabieram chęci na więcej tego typu rozrywki, a czasami tracę wiarę w potęgę ludzkiego rozumu** i kryminały przestają dla mnie...