rozwiń zwiń
ilcattivo13

Profil użytkownika: ilcattivo13

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 1 rok temu
168
Przeczytanych
książek
168
Książek
w biblioteczce
166
Opinii
693
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| 5 cytatów
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

(recenzja napisana dla Szortalu)

Powrót słowiańskiego fantasy

Hubert Przybylski

Trzeba to sobie powiedzieć wyraźnie – słowiańskie fantasy ma się w naszym kraju cokolwiek nijako. W porównaniu z opowieściami czerpiącymi z folkloru starogermańskiego można wręcz powiedzieć, że leży i ledwie dycha. Ale od czasu do czasu trafia się ktoś, kto nie wstydzi się sięgać do naszych swojskich źródeł. Czasami taka książka nadaje się do czytania*1*. A jak to jest z „Ceną odkupienia” Łukasza Kucharskiego?

O tym za momencik, gdyż albowiem najsampierw tradycja, czyli wprowadzenie do zawartości powieści. Przez krainę pełną wszelkiego słowiańskobestiariuszowego*2* tałatajstwa podróżują Dalebor, mężczyzna po przejściach, i Rogost, mężczyzna z przeszłością*4*. Co i raz muszą się mierzyć z mniej lub bardziej ludzkimi potworami oraz własnymi demonami. Do końca nie wiadomo, gdzie znajduje się cel ich wędrówki, ale jedno jest pewne – w świecie, w którym trudno zachować człowieczeństwo, a wybory nigdy nie okazują się czarno-białe, nie ma lekko.

Powiem szczerze, że Warbook coraz częściej mnie ostatnio zaskakuje. Myślałem, że z książkami fantasy autorstwa Jakuba Pawełka to był taki, jednoraz…, znaczy dwurazowy wyskok, bo autor publikował już u nich i nieźle się sprzedawał, tak że teges, i w ogóle, a tu się okazuje, że wydawnictwo nie boi się wydawać też innych magicznomieczowych*5* pisarzy. W dodatku debiutantów. Jeśli tylko trzymają wysoki poziom.

A poziom „Ceny odkupienia” jest wysoki. Książka skonstruowano w stylu jednego z wiedźminowych tomów opowiadań Sapkowskiego – historie dziejące się „teraz” przekładane są opowiadaniami przybliżającymi historię Rogosta oraz okoliczności, w jakich spotkał swojego przyszłego przyjaciela. To sprawdzony sposób na względnie szybkie zapoznanie czytelnika z bohaterami, a Kucharskiemu udało się to zrobić w ciekawy, mało łopatologiczny sposób. Trzeba przyznać, że ma rękę do tworzenia postaci – szkicuje je powoli, oszczędnie, pozwalając, by to czytelnik wybrał kolory, którymi wypełni kontury. Najbardziej spodobało mi się to, że obaj bohaterowie mają sensownie ukazane punkty styczne, na których opiera się ich przyjaźń. To chyba najrzadziej spotykana wśród autorów literatury umiejętność*6*.

Fabuła, bez dwóch zdań, wciąga. Dalebor i Rogost znajdują kłopoty nawet gdy ich nie szukają, choć biorąc pod uwagę ich małą krucjatę, to owo „nieszukanie”*7*jest cokolwiek naciągane. Jak by jednak nie było, Kucharski, wzorem innych dobrych pisarzy, nie zapomniał o tym, że przygody bohaterów nie mogą wisieć w pustce i trzeba im zapewnić dalszy plan. I tak oto, przeważnie nieświadomie, wciąż ocierają się oni o Wielką Historię, która dzieje się wokół nich. Autor ewidentnie chce tu coś przekazać czytelnikowi, bo jeden z bohaterów w młodości chciał swoimi czynami wpływać na bieg dziejów. Uważajcie na swoje życzenia?

Czy mi się coś w „Cenie odkupienia” nie podoba? Najbardziej brakuje mi mapki. Tak, przyznaję się, jestem mapkofilem i według mnie książka fantasy musi mieć mapkę. Fantasy bez mapki jest jak taboret bez piątej nogi*8*. Czym byłoby Śródziemie bez mapki? Czy ktokolwiek by się tak rajcował utworami Tolkiena, gdyby były pozbawione szkicu świata, w którym osadzono ich akcję? Właśnie.
Moja ocena? 8.5/10. „Cena odkupienia” Łukasza Kucharskiego to kawał świetnej, polskiej fantasy. Dobrze przemyślanej, niegłupiej w przesłaniu, mało przyziemnej i błyskawicznie wchłanianej przez czytelnika. Warbook może i nie jest gigantem w tym segmencie wydawniczego rynku, ale definitywnie, jak normalny zdrowy przyczajony tygrys i ukryty smok w jednym, jak już coś wyda, to grzechem jest po to nie sięgnąć. Choć z tymi cenami w tytułach to mogliby ździebko mniej przesadzać…

P.S. A tak w ogóle to życzę Wam, moi najdrożsi Szortalowicze, równie dobrych jak ta książka świąt Bożego Narodzenia oraz wszystkiego najlepszego w nadchodzącym nowym roku.


*1* Sarkazm zamierzony.

*2* Ostatnio coraz więcej osób zarzucało mi, że porzuciłem chwalebny proceder nieświeciowego słowotwórstwa. W sumie racja, będzie już parę ładnych lat od ostatniego wzbogacenia, temi ręcyma*3*, języka polskiego. Przepraszam Was za to, moi najdrożsi Szortalowicze, i obiecuję, że postaram się nie zapominać o tej stronie moich recenzji.

*3* Jak to mówią u mnie na we wioscy.

*4* I nie, to nie jest dwójka kowbojów-gejów jedzących pudding. Tu chodzi o prawdziwą przyjaźń doświadczonych życiem mężczyzn, a nie o brak płci pięknej. Tudzież owiec.

*5* Nadrabiam zaległości jak mogę, serio.

*6* Wywołałem już Sapkowskiego z lasu, więc pojadę dalej – pokażcie mi takie punkty styczne u Geralta i Jaskra. Zastanawialiście się kiedyś, co ich łączy poza zamiłowaniem do picia, jedzenia i tzw. „pełci przeciwnej”?

*7* Staram się, staram.

*8* Pewnie każdy z Was, moi najdrożsi Szortalowicze, przynajmniej raz w życiu spierdziulił się z taboretu. I mogę założyć się o każde pieniądze, że były to taborety z liczbą nóg mniejszą niż pięć. Przypadek? Ha!

(recenzja napisana dla Szortalu)

Powrót słowiańskiego fantasy

Hubert Przybylski

Trzeba to sobie powiedzieć wyraźnie – słowiańskie fantasy ma się w naszym kraju cokolwiek nijako. W porównaniu z opowieściami czerpiącymi z folkloru starogermańskiego można wręcz powiedzieć, że leży i ledwie dycha. Ale od czasu do czasu trafia się ktoś, kto nie wstydzi się sięgać do naszych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

(recenzja napisana dla Szortalu)

Drugie drugie wejście Sztejera

Hubert Przybylski

Bo czasami jest tak, że ktoś, znaczy, jakiś pisarz, ma talent, świetny pomysł na fabułę, dobry styl, ale na to wszystko nakłada się pęd, żeby jak najszybciej wszystko z siebie wyrzucić, jak najszybciej pisać*1*. I w związku z tym pojawiają się książki, niekiedy nawet są świetne, ale nie idealne. I czasami autor sam do nich wraca, poprawia je, czasami przepisuje, żeby doprowadzić je do perfekcji*2*. Albo, jeśli sam nie ma czasu, redaguje je ktoś inny. Jak by nie było, WARBOOK wziął się za wydawanie twórczości Forysia i niedawno ukazało się wznowienie drugiego tomu przygód Sztejera, które po nowej redakcji zyskało nowy tytuł – „Sztejer II. Wino, kobiety i śmierć”. Jak myślicie, jest perfekcyjniej?

Ale zanim odpowiem na własne pytanie, tradycja, czyli wprowadzenie do zawartości książki. Pierwszy tom przygód Sztejera kończył się zorganizowanym odwrotem naszego bohatera na południe. Niestety, tamtejszy klimat okazuje się jeszcze ździebko bardziej niesprzyjający spokojnemu życiu. Na tyle, że powrót do rodzinnego miasta, gdzie Vincent nadal jest poszukiwany i gdzie wciąż wisi nad nim wyrok śmierci, wydaje się lepszą alternatywą. A że właśnie zagięła na niego parol jedna z najważniejszych władczyń pozagładowej południowej Europy, pakuje on manatki i rusza na północny zachód. Droga przed nim daleka i niebezpieczna, a że chęć dodatkowego zarobku kusi, to Sztejer pakuje się wciąż w nowe kłopoty.

W przypadku wznowienia pierwszego tomu przygód Vincenta nie byłem pewien, czy wprowadzone zmiany poprawiły książkę, bo niby przyspieszyły akcję, ale ucierpiały na tym pełne czarnego humoru opisy. Teraz albo zmienił się redaktor, albo do poprzedniego doszły głosy ludzi takich jak ja i działania były bardziej przemyślane. Tekst został skrócony, ale tylko w niezbędnych miejscach i wyszło mu to jedynie na dobre.

I w sumie to nie mam Wam już niczego nowego do przekazania względem tej książki. Wszystko to, co napisałem przy okazji recenzji obu wydań pierwszego oraz czwartego*3* tomu, podtrzymuję. To świetna literatura rozrywkowa w klimatach późnego postapo*4*, przaśna, krwista, napisana bez spiny, niewymagająca zbytniego główkowania. W sam raz do oderwania się od rzeczywistości.

Moja ocena? 8.5/10. Foryś ma świetne pióro, a teraz, po nowej redakcji, druga część przygód Sztejera tylko zyskała i jeśli jeszcze nie podróżowaliście do świata po Zagładzie, to najwyższy czas nadrobić tę zaległość. Bo warto.


*1* Zwłaszcza że rynek wydawniczy mamy jaki mamy, mało kto może utrzymać się z pisania, więc proces twórczy jest z reguły wciskany między pracę zarobkową, pranie (czasami nawet własnych) rajtek czy te, jak im tam... a, dzieci.

*2* Co nie znaczy, że takim poprawianiem nie da się książki zepsuć. Najlepszy przykład to „Tkacz Iluzji”, ale tyle razy pastwiłem się już nad nim, że tym razem odpuszczę to sobie.

*3* A tak naprawdę to pierwszego tomu nowej trylogii.

*4* Czyli takiego, w którym cywilizacja znów nabiera rozpędu, a ludzie przestają walczyć o przetrwanie i zaczynają szukać kłopotów.

(recenzja napisana dla Szortalu)

Drugie drugie wejście Sztejera

Hubert Przybylski

Bo czasami jest tak, że ktoś, znaczy, jakiś pisarz, ma talent, świetny pomysł na fabułę, dobry styl, ale na to wszystko nakłada się pęd, żeby jak najszybciej wszystko z siebie wyrzucić, jak najszybciej pisać*1*. I w związku z tym pojawiają się książki, niekiedy nawet są świetne, ale nie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Tarnowskie Góry Miejskie Opowieści Eugeniusz Dębski, Maria Galina, Ina Goldin, Marta Kisiel, Andrzej Kozakowski, Marcin Majchrzak, Tomasz Maruszewski, Artur Olchowy, Magdalena Świerczek-Gryboś
Ocena 7,6
Tarnowskie Gór... Eugeniusz Dębski, M...

Na półkach:

(recenzja napisana dla Szortalu)

Wracamy do Tarnowskich Gór!

Hubert Przybylski

Tarnowskie Góry powoli zaczynają wyrastać na trzecie*1* najczęściej odwiedzane literacko miejsce w Polsce. A dzieje się tak dzięki staraniom dobrze nam znanego Alka Kusza*2*, który ponownie namówił grono obdarzonych niebagatelnym talentem pisarskim ludzi, bardziej lub mniej znanych, aby napisali opowiadania powiązane z jego rodzinnym miastem. I tak oto ja, Wasz ulubiony nieświeć, zupełnym przypadkiem, trzymam w ręku kolejną odsłonę „Tarnowskich Gór”, tym razem z podtytułem „Miejskie opowieści”. Czy Alkowi i współredagującej zbiór Annie Hrycyszyn udało się utrzymać wysoki poziom poprzednich tomów antologii?

O tym za chwilę, gdyż albowiem najsampierw tradycja, czyli wprowadzenie do zawartości. Znajdziemy tu jedenaście opowiadań i jeden tekst popularnonaukowy, co jest złamaniem tradycji, gdyż w historii tej antologii czegoś takiego jeszcze nie było. Wśród beletrystyki mamy kryminał, opowieści z dreszczykiem i teksty obyczajowo-fantastyczne, o różnym stopniu przesunięcia punktu ciężkości – są takie, w których fantastyka przeważa, ale i takie, które zostały nią tylko subtelnie trącone*3*. W sumie Alek złamał tradycję także dlatego, że do udziału w tworzeniu tomu zaangażował dwie pisarki z Ukrainy. Ale że w dzisiejszych czasach Ukraińcy to bardziej swoi niż obcy, więc to łamanie jest bardziej teoretyczne niż praktyczne.

A skoro już tyle tradycji zostało połamanych, to ja trachnę jeszcze jedną. O graficznej stronie tarnogórskich antologii zawsze pisałem na końcu, ale dziś wspomnę o nich wcześniej, bo bardzo mi się podobały. Uwielbiam szkołę polskiego plakatu, a prace uczniów Zespołu Szkół Artystyczno-Projektowych w Tarnowskich Górach, które pojawiają się po każdym utworze literackim, idą tak bardzo w tym kierunku, że nie mogę ocenić ich inaczej. I mam nadzieję, że przy okazji kolejnych tomów znów będzie się można spotkać z pracami młodych artystów.

No to teraz weźmy się za część literacką. Zaczyna się ona wspomnianym tekstem popularnonaukowym Arkadiusza Poźniaka o ludziach, którzy choć nie byli urodzonymi tarnogórzanami*4*, to osiedli w tym mieście i przyczynili się do jego rozwoju. Początkowo nie mogłem pogodzić się z takim brakiem poszanowania tradycji, ale teraz dochodzę do wniosku, że dzięki „Miastu przyjezdnych” antologia stała się kompletna. Teraz nie tylko bawi i wychowuje, ale i uczy. Genialne!

No i wreszcie, na sam koniec, beletrystyka. Zaczyna się opowiadaniem „Studium martwoty” Marty Kisiel, gdzie będziemy świadkami toczonej w ponurych, stalinowskich czasach walki pewnej kobiety o życie małego chłopca. Z kolei w „Czarnej Wieży z Lasu” Andrzeja Kozakowskiego przekroczymy granicę między tą a tamtą realnością i dowiemy się, jak zniknął pan Stanisław. „Dokąd idą świstunki” Magdaleny Świerczek-Gryboś opowiada historię młodej kobiety, która konfrontuje się z historią własnej rodziny oraz tym, co skrywają tarnogórskie kopalnie. Bohater „Tej wspaniałej rzeczy, która czeka w mroku” Marcina Majchrzaka usiłuje uciec z odizolowanych murem i karabinami żołnierzy od reszty świata Tarnowskich Gór, a żeby tego dokonać, będzie musiał zmierzyć się z mrocznym piwnicznym korytarzem. „On” Izabeli Grabdy to opowieść o książkach pewnej pisarki, które w Tarnowskich Górach nabierają dziwnych właściwości. W „Galenie” Artura Olchowego razem z pewnym Gwarkiem będziemy zbierać strzybra. „Przedświtanie” Tomasza Maruszewskiego zabierze nas do czasów, które nie wrócą – ostatnich wędrówek cygańskich taborów, natomiast w „Wampirze bez matury” Eugeniusza Dębskiego pewna policjantka odwiedzając swoje rodzinne Tarnowskie Góry, angażuje się w romans i polowanie na seryjnego mordercę. „Niebo nad nami” Marii Galiny to jedyne w tomie fantasy, którego bohaterka jest miejskim astrologiem. Przedostatni tekst tomu, „Inni, my, inni” Krzysztofa Matkowskiego, to historia ludzi usiłujących przeżyć w świecie po apokaliptycznej zarazie. Tom kończy „Nie ma gór w Tarnowskich Górach” Iny Goldin, bardzo przewrotna historia pisarki z brakiem weny.

Wracając do pytania ze wstępu – tak, redaktorom zbioru udało się utrzymać wysoki poziom poprzednich odsłon antologii. W mojej ocenie żadne z opowiadań nie zasługuje na mniej niż 6/10, a trzem dałbym przynajmniej po dziewiątce. Pierwsze z nich to „Ta wspaniała rzecz, która czeka w mroku” Majchrzaka – najbardziej wierny klimatom stalkerowskim utwór, jaki miałem okazję przeczytać. I nie mam tu na myśli serii gier komputerowych i opartych o nie książek, tylko „Piknik na skraju drogi” braci Strugackich. Drugi tekst to postapokaliptyczne „Inni, my, inni” Matkowskiego. Świetna historia, niepozbawiona akcji, ale autor tak mocno postawił w niej na warstwę obyczajową, że porównania z książkami Ballarda, Wyndhama czy „Drogą” McCarthy’ego będą jak najbardziej na miejscu. W dzisiejszych czasach takie postapo to rzadkość. Trzecie opowiadanie, które mnie uwiodło, to „Nie ma gór w Tarnowskich Górach” Iny Goldin. Pełne humoru, ździebko zjadliwego, ździebko czarnego, ździebko surrealistycznego, ze świetnym zakończeniem. Klasa.

Moja ocena? 8.5/10. „Tarnowskie Góry. Miejskie opowieści” to kolejna bardzo dobra odsłona najlepszej wydawanej w Polsce antologii. Wielogatunkowa, uzupełniona o tekst popularnonaukowy, świetnie zilustrowana, zapewni czytelnikowi wiele godzin przyjemnej lektury.


*1* Po stolicy i Wojsławicach.

*2* Dlaczego jeszcze nie dostał żadnej fandomowej nagrody, to prawdopodobnie zagadka tysiąclecia. Chyba nikt inny w naszym kraju nie odkrył tylu pisarskich talentów, z których wiele ma już w swoim dorobku książki wydane w poważnych wydawnictwach. O geniuszach publicystyki, których dzięki niemu mogły poznać tłumy, już nawet nie będę wspominać.

*3* Trącone, nie potrącone. Subtelnie potrąconym to można być, jak się chce na ósemce pod Szypliszkami wyskakując z zaskoczenia zza znaku „Ograniczenie prędkości do 30km/h”, rozpędzonego do 140 km/h i przeładowanego papierosami litewskiego tira zatrzymać.

*4* Ja, niżej podpisany nieświeć, oświadczam, że mózg mój osobisty kazał mi napisać „tarnowskimi góralami”, ale go w trosce o Wasze zdrowie psychiczne nie posłuchałem. Jednocześnie kwestię, czy w związku z tym zgłosić mnie do pokojowej, czy medycznej nagrody Nobla, pozostawiam do rozstrzygnięcia Wam.

(recenzja napisana dla Szortalu)

Wracamy do Tarnowskich Gór!

Hubert Przybylski

Tarnowskie Góry powoli zaczynają wyrastać na trzecie*1* najczęściej odwiedzane literacko miejsce w Polsce. A dzieje się tak dzięki staraniom dobrze nam znanego Alka Kusza*2*, który ponownie namówił grono obdarzonych niebagatelnym talentem pisarskim ludzi, bardziej lub mniej znanych, aby...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika ilcattivo13

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [11]

Ephraim Kishon
Ocena książek:
7,1 / 10
5 książek
0 cykli
Pisze książki z:
8 fanów
Andrzej Pilipiuk
Ocena książek:
6,7 / 10
90 książek
10 cykli
Pisze książki z:
3395 fanów
Michał Cholewa
Ocena książek:
6,7 / 10
23 książki
3 cykle
Pisze książki z:
120 fanów

Ulubione

Kurt Vonnegut Kocia kołyska Zobacz więcej
Kurt Vonnegut Kocia kołyska Zobacz więcej
Terry Pratchett Straż nocna Zobacz więcej
Marcin Ciszewski Major Zobacz więcej
Terry Pratchett Wolni Ciut Ludzie Zobacz więcej
Ed Nash Pustynny snajper, czyli jak zwykły Angol poszedł na wojnę z ISIS Zobacz więcej
Steven Erikson Cena szczęścia Zobacz więcej
Steven Erikson Cena szczęścia Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

Terry Pratchett Straż nocna Zobacz więcej
Terry Pratchett Wolni Ciut Ludzie Zobacz więcej
Ed Nash Pustynny snajper, czyli jak zwykły Angol poszedł na wojnę z ISIS Zobacz więcej
Steven Erikson Cena szczęścia Zobacz więcej
Steven Erikson Cena szczęścia Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
168
książek
Średnio w roku
przeczytane
5
książek
Opinie były
pomocne
693
razy
W sumie
wystawione
163
oceny ze średnią 7,9

Spędzone
na czytaniu
1 176
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
6
minut
W sumie
dodane
5
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]