Wspomnij Phlebasa

Okładka książki Wspomnij Phlebasa Iain Menzies Banks
Okładka książki Wspomnij Phlebasa
Iain Menzies Banks Wydawnictwo: Zysk i S-ka Cykl: Kultura (tom 1) fantasy, science fiction
568 str. 9 godz. 28 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Kultura (tom 1)
Tytuł oryginału:
Consider Phlebas
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Data wydania:
2019-06-10
Data 1. wyd. pol.:
1998-01-01
Data 1. wydania:
1988-04-01
Liczba stron:
568
Czas czytania
9 godz. 28 min.
Język:
polski
ISBN:
9788381166331
Tłumacz:
Arkadiusz Nakoniecznik
Średnia ocen

6,5 6,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Wojna, wojna nigdy się nie zmienia



1697 359 267

Oceny

Średnia ocen
6,5 / 10
176 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
612
380

Na półkach: ,

Chyba pierwsza książka jaką czytałem, w której doppelganger jest głównym bohaterem. I wyszła całkiem fajnie. Świetny pomysł na świat - Kultura jest trochę taką Federacją ze Star Treka, ale patrzymy na nią głównie przez pryzmat działań osób (i AI),który interesem zarządzają i zapewniają mu bezpieczeństwo. Ciekawa lektura była.

Chyba pierwsza książka jaką czytałem, w której doppelganger jest głównym bohaterem. I wyszła całkiem fajnie. Świetny pomysł na świat - Kultura jest trochę taką Federacją ze Star Treka, ale patrzymy na nią głównie przez pryzmat działań osób (i AI),który interesem zarządzają i zapewniają mu bezpieczeństwo. Ciekawa lektura była.

Pokaż mimo to

avatar
5
4

Na półkach:

Niezłe. Ciekawe uniwersum, fajne postaci i charaktery. Historia biegnie potoczyście a opisana jest ładnie i wyraziście - czytelnik wyraźnie wszystko widzi. Bez spoilerów, ale trochę całą historia stracona na końcu. Bez rozwiązania akcji w tradycyjny sposób, bez morału, wniosków. Ot i koniec. Duży niedosyt.

Niezłe. Ciekawe uniwersum, fajne postaci i charaktery. Historia biegnie potoczyście a opisana jest ładnie i wyraziście - czytelnik wyraźnie wszystko widzi. Bez spoilerów, ale trochę całą historia stracona na końcu. Bez rozwiązania akcji w tradycyjny sposób, bez morału, wniosków. Ot i koniec. Duży niedosyt.

Pokaż mimo to

avatar
2303
2125

Na półkach: , , ,

Technicznie ambitniejsza space opera, dobrze się czytało.

Technicznie ambitniejsza space opera, dobrze się czytało.

Pokaż mimo to

avatar
898
159

Na półkach: , ,

Też wspominam Phlebiasa :D

Czyta się w miarę jakkolwiek po Hayden’s War, Odyssey One, czy nawet Migotliwej wstędze, to czuć oldskul (nie ma to jak Wspólnota, bionomika i galaktyczny hit ścieżek Silfenów w Pustce Hamiltona). Broni się w tej starej szkole Kultura jako pomysł na organizację społeczną i wspólnotę wszystkich inteligentnych istnień, bronią się orbitale jako pomysł na dzieła inżynierii stosowanej. Niezły jest motyw Jimnotów z Bozlena 2 wkręcający się natrętnie jak refren “Jorzin z barzin…” i tak samo urywający się po kilku słowach, że niby wiadomo o co dalej chodzi. No i wiem też w końcu co to batolit.

Najlepsze w tym wspomnieniu są jednak przypisy. Stamtąd wiemy, że czytaliśmy tylko o względnie ograniczonym przestrzennie, krótkotrwałym starciu w Galaktyce, a dzieją się w jej trzewiach daleko poważniejsze sprawy i konflikty.

Tak, wspominam Phlebiasa i czekam mimo wszystko na ciąg dalszy o Kulturze.

Też wspominam Phlebiasa :D

Czyta się w miarę jakkolwiek po Hayden’s War, Odyssey One, czy nawet Migotliwej wstędze, to czuć oldskul (nie ma to jak Wspólnota, bionomika i galaktyczny hit ścieżek Silfenów w Pustce Hamiltona). Broni się w tej starej szkole Kultura jako pomysł na organizację społeczną i wspólnotę wszystkich inteligentnych istnień, bronią się orbitale jako...

więcej Pokaż mimo to

avatar
4
1

Na półkach: ,

Ta książka to nieporozumienie - przesycona niezrozumiałą akcją, strzelaniem, wybuchami, miałkimi dialogami, płaskimi bohaterami, infantylna, bezsensowna. Jedna z trzech najgorszych książek, jakie w życiu miałem w rękach. Nie rozumiem jej "fenomenu".

Ta książka to nieporozumienie - przesycona niezrozumiałą akcją, strzelaniem, wybuchami, miałkimi dialogami, płaskimi bohaterami, infantylna, bezsensowna. Jedna z trzech najgorszych książek, jakie w życiu miałem w rękach. Nie rozumiem jej "fenomenu".

Pokaż mimo to

avatar
82
13

Na półkach:

Dobre ustawienie, wartka akcja, końcówka troche przeciągnięta.

Dobre ustawienie, wartka akcja, końcówka troche przeciągnięta.

Pokaż mimo to

avatar
1170
724

Na półkach:

Rozczarowujące. Niby wielka scena galaktycznej rozgrywki, a właściwie to mała scena jakichś dyplomatycznych przepychanek, a kosmos jest weń wepchnięty na siłę i niewiele tu znaczy.
Jak napisano w recenzji, poziomu Lema czy Strugackich nie można po Banksie oczekiwać - nie oczekiwałem. Oczekiwałem za to czegoś bliskiego Harry'emu Harrisonowi - nie doczekałem się. Trudno. Jest wielu innych autorów, w tym wielu dobrych, a to jest poniżej przeciętnej. Chyba szkoda czasu.

Rozczarowujące. Niby wielka scena galaktycznej rozgrywki, a właściwie to mała scena jakichś dyplomatycznych przepychanek, a kosmos jest weń wepchnięty na siłę i niewiele tu znaczy.
Jak napisano w recenzji, poziomu Lema czy Strugackich nie można po Banksie oczekiwać - nie oczekiwałem. Oczekiwałem za to czegoś bliskiego Harry'emu Harrisonowi - nie doczekałem się. Trudno....

więcej Pokaż mimo to

avatar
901
30

Na półkach: ,

Typowa space opera. Niczym nie zachwyca. Nie rozumiem jej popularności u anglików.

Typowa space opera. Niczym nie zachwyca. Nie rozumiem jej popularności u anglików.

Pokaż mimo to

avatar
65
22

Na półkach:

Space opera, czyli piu, piu laserami, wziuuuu statkami kosmicznymi, obcy, przygody, inne światy ... takie Gwiezdne Wojny, ale z ciut większym zachowaniem realizmu. Statki kosmiczne nie manewrują w próżni jak myśliwce z 2WŚ, strzały laserem potrafią odbić się od kryształu i trafić bohaterów (i od nich się już nie odbić).
Książka należy do cyklu, ale cykl ma tylko wspólny świat, a bohaterowie w każdym tomie są inni. W związku z czym, można przeczytać niezobowiązująco, bez patrzenia na resztę cyklu.
Podobała mi się kreacja świata, tu faktycznie różne książki mogą się sprawdzić, pokazując różne kawałki tego świata.
Fajny pomysł na główną postać, chociaż mam wrażenie, że trochę za mało wykorzystana - za mało pokazana "inność".
Fabuła - przygodówka w czasach wojny galaktycznej. Nic szczególnego. Zdecydowanie więcej przygody, niż wojny.
Ale to całe tło, które poznajemy przy okazji, jest IMHO zaletą tej książki.
Takie trochę Starwarsy ale nie w Starwarsach.
Jeśli ktoś chciałby przeczytać space operę nie w klimacie Gwiezdnych Wojen, to polecam.
Jeśli ktoś chciałby jakąś przygodówkę bez większych aspiracji - również.
Jak ktoś woli przewagę science nad fiction - to nie tutaj.

Space opera, czyli piu, piu laserami, wziuuuu statkami kosmicznymi, obcy, przygody, inne światy ... takie Gwiezdne Wojny, ale z ciut większym zachowaniem realizmu. Statki kosmiczne nie manewrują w próżni jak myśliwce z 2WŚ, strzały laserem potrafią odbić się od kryształu i trafić bohaterów (i od nich się już nie odbić).
Książka należy do cyklu, ale cykl ma tylko wspólny...

więcej Pokaż mimo to

avatar
111
111

Na półkach: ,

TLDR: można przeczytać, ale podobno inne powieści z serii są lepsze. Video-opinia po angielsku, bo tak.

Seria Iaina M. Banksa to jedna z tych, które - podobno - każdy fan science fiction powinien znać przynajmniej z nazwy, a najlepiej poznać przynajmniej jeden tytuł.
Gdzieś w ramach swoim zagranicznych podróży kupiłem wydany po angielsku "Consider Phlebas" i takie wydanie właśnie recenzuję. Wspominam o tym ponieważ mój angielski jest dobry, ale nie idealny, więc mogło mi coś umknąć w trakcie czytania. Kilkakrotnie się zabierałem za przeczytanie, ale jakoś odpadałem po kilku stronach. Nie dlatego że początek jest zły, przeciwnie, pierwsza scena z książki jest jedną z lepiej napisanych scen jakie ostatnio czytałem, a na pewno najlepszą sceną w książce. Po prostu okładka oraz opis na niej sugerowały mi space operę lub twarde sci fi, natomiast pierwsza scena krzyczała "powieść przygodowa w kosmosie". Dla niektórych mała różnica, ale jednak. To jak jest naprawdę?
Prawda jest trochę bardziej zawiła. Fabuła zawiera dużo motywów, co jest jej wadą i zaletą jednocześnie. Gdyby trzeba było ją streścić jednym zdaniem, to byłoby to coś w stylu "przygody tajnego agenta na obrzeżach kosmicznej wojny". Czyli jednak przygodowa. Tyle że tu zaczyna się problem, ponieważ o dobrej książce przygodowej świadczą dobre sceny akcji. A tutaj akcja kuleje, głównie przez styl pisarski. Autor używa bardzo długich zdań, wielokrotnie złożonych. Język jest bardzo kwiecisty i momentami wściekle szczegółowy. Dam przykład, który nie zdradza szczegółów fabuły:
"The noise behind him was like a gigantic waterfall, a big rock-slide, like a continuous explosion, a volcano. His ears ached and his mind reeled, stunned by the volume of the racket. A line of windows set in the wall ahead of him went white, then exploded towards him, throwing particles at his suit in a series of small hard clouds. He put his head down again, he headed for the doorway."
To jest przykład wybrany na chybił trafił, ale pokazuje skłonność do niepotrzebnego wydłużania zdań i rozwlekłości. Zdarzają się zdania na cały akapit. Czy musimy mieć pięćdziesiąt porównań żeby wiedzieć o co chodzi? Czy musimy znać kształt chmury szkła którą został obsypany? Bohater ucieka w panice, ale przez pół strony zrobił dwa kroki. Nie dlatego, że czas dla niego spowolnił, ale dlatego że autor nie ogarnia jak się pisze dynamiczną akcję. Sprawę pogarsza fakt że autor czasem opisuje sytuację z różnych perspektyw, coś co jest szczególnie bolesne pod koniec powieści. Akcja powinna szybko zmierzać do końca, a tymczasem dowiadujemy się z akapitu, że np ktoś zaczął wyrywać się z więzi, a w kolejnym akapicie pociąg przyśpieszał, a w kolejnym więzień dalej się szarpał, a w kolejnym pociąg dalej przyśpieszał, a w kolejnym... Do rzeczy panie Banks! Ile razy można czytać ten sam akapit, w którym nic się nie dzieje oprócz nieistotnych postępów?
Skoro jesteśmy przy nieistotnych rzeczach: nieistotne wątki! Cały rozdział "The Eaters" powinien zająć max 15 stron, a i to by było za dużo. Nie służy prawie żadnemu konkretnemu celowi, nie poznajemy nikogo istotnego, bohater niczego nie odkrywa, nie postępuje na drodze do realizacji swoich zadań. Dramat, i to taki na 42 strony. Momentami jest mocno obrzydliwie. Może dałoby się to przecierpieć, kto wie może to jest ważne dla późniejszej fabuły? Niespodzianka: w zasadzie nie jest. Ale potem dostajemy dwa rozdziały, które są konieczne z punktu widzenia historii, ale nie mogłem się oprzeć że są jedną wielką historią poboczną, która ciągnie się na ponad 100 stron. Nie da się tego wyrzucić z książki, ale na pewno powinno się to skrócić. W sumie z poprzednimi uwagami daje to 150 stron, które są napisane kwiecistym językiem autora, a które mają treści na jakieś 50 dobrych, mięsistych stron porządnego pisarstwa. I nie jest to jedyna rzecz jaką należałoby przyciąć, to tylko zarzut do tej jednej (środkowej) części.
Bohaterowie: najsłabszy element powieści, nawet w stosunku do akcji. Płascy, nudni, cliche czasem do bólu. Nie zmieniają drastycznie poglądów, wydarzenia zdarzają się im, a oni są jak skała - niezmienni. Główny bohater sprawia wrażenie kukiełki, w dodatku nie dającej się polubić. Nie sprawdza się też jako antybohater - ktoś kogo nie lubimy ale potrzebujemy. Nie potrzebujemy go, jest szpiegiem na wynajem i nic się w tym zakresie wielkiego nie zmienia. Gdyby to była opowieść głównie z punktu widzenia Balvedy zamiast Horzy, to prawdopodobnie byłaby ciekawsza. A do tego związki między bohaterami - płytkie, nudne i bez polotu. Główny bohater ma przez większość powieści podejście utylitarno-platoniczne do swoich wybranek. Jedyna dobra rzecz jaką mogę powiedzieć to że postacie nie robią nic skandalicznie głupiego, nawet poboczni bohaterowie są na tyle ogarnięci i kompetentni w różnych sytuacjach, na ile jest to dla nich możliwe. Tyle że postacie są szybko i metodycznie zabijane. To byłby ciekawy zabieg w stylu R R Martina, gdyby te postacie były dobrze nakreślone i mielibyśmy emocjonalną więź z nimi. Ale nie mamy, więc w momencie kiedy pada kolejny trup, czytelnik robi "ok, a który to był? zresztą nieważne" i czyta dalej. Jeżeli to miał być celowy zabieg żeby pokazać jak bardzo życie ludzkie nie ma znaczenia w skali kosmosu, to nie bardzo wyszedł.
Tytuł: Consider Phlebas. Musiałem wyszukać skąd się wziął, ponieważ nie jestem zaznajomiony z twórczością T.S. Elliota. A to po prostu takie "memento mori" dla anglojęzycznego świata. Szkoda że autor nie pokusił się o wymyślenie sentencji która by miała tą wymowę, ale była osadzona w świecie powieści. Wiem, czepiam się.
Było dużo narzekania to trochę na osłodzenie: są próby humoru. Najlepszy przykład to nazwy statków, z których trzy są nawet w spisie treści: Hand of God 137 (bo było już 136 innych z tą nazwą),Clear Air Turbulence, i oczywiście The Ends of Invention - statek zaawansowanej cywilizacji technologicznej. A w powieści przewija się jeszcze kilka innych, dużo lepszych. Jestem też prawie pewien że przeoczyłem sporo żartów słownych, bo czytanie po angielsku bywa męczące.
Budowa świata to ta rzecz która w książce jest świetna. Są walczące ze sobą w kosmosie frakcje, kosmici, mniej lub bardziej humanoidalni potomkowie ludzi, statki kosmiczne, gigantyczne instalacje, dziwaczne tradycje pan-kosmiczne (game of damage). Jest tego dużo i jest to fajne. Aż szkoda że trzeba przełknąć bardzo przeciętną akcję żeby się dostać do tych wszystkich elementów. Podejrzewam że książka jest uznawana za space operę a nie za sci fi przygodowe właśnie dlatego że te elementy wyszły bardzo bardzo dobrze.
Ale tak na koniec to o czym jest ta książka?
Złośliwi mogliby powiedzieć że o niczym, optymiści że o epickich wojnach w kosmosie. Ja uważam że to jest książka o tym że skala lub perspektywa jest ważna. Przeglądałem opinie i recenzje innych czytelników i nikt nie zwrócił na to uwagi. Niesłusznie. Ten wątek przeplata się kilka razy, kiedy patrzymy z jednej strony na konflikt galaktyczny i co ma znaczenie z tego punktu widzenia, a potem widzimy ludzi uwikłanych w ten konflikt i to co miało znaczenie w tamtej skali, nagle je przestaje mieć. Patrzymy jak bardzo wojna może nie mieć znaczenia gdy patrzymy na nią z perspektywy reszty galaktyki, albo jak bardzo jakaś inna zapomniana wojna wygasłej cywilizacji nie miała znaczenia, bo kilka tysięcy lat później pozostał po niej tylko schron. Jest scena w której główny bohater zabija niechcący jakiegoś owada, bo nie rozumie jego warunków przeżycia. Po prostu miał złą perspektywę. Ta scena jest niepotrzebna z punktu widzenia fabuły, tak samo zresztą jak dodatki i epilog na samym końcu. Ale jeżeli się przyjmie że całość nie jest ani space operą, ani powieścią przygodową, ale traktatem o problemie skali i perspektywy we wszechświecie, to wtedy wiele elementów nagle nabiera sensu. I w ten sposób będę o tej pozycji myśleć.
Ponieważ jest to jedna z wielu książek z serii "Culture novel", które są od siebie niezależne i wykorzystują jedynie wspólny świat, postaram się przeczytać jeszcze jedną z tej serii, ale tym razem wybiorę którąś wysoko ocenianą. I to samo doradzam przyszłym czytelnikom - zacząć od tych dobrych, Consider Phlebas albo odpuścić, albo zostawić na później.

TLDR: można przeczytać, ale podobno inne powieści z serii są lepsze. Video-opinia po angielsku, bo tak.

Seria Iaina M. Banksa to jedna z tych, które - podobno - każdy fan science fiction powinien znać przynajmniej z nazwy, a najlepiej poznać przynajmniej jeden tytuł.
Gdzieś w ramach swoim zagranicznych podróży kupiłem wydany po angielsku "Consider Phlebas" i takie wydanie...

więcej Pokaż mimo tovideo - opinia

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    320
  • Przeczytane
    216
  • Posiadam
    65
  • Fantastyka
    9
  • Science Fiction
    8
  • Ulubione
    7
  • Chcę w prezencie
    5
  • Teraz czytam
    5
  • Legimi
    3
  • 2019
    3

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Wspomnij Phlebasa


Podobne książki

Przeczytaj także