Sport nie istnieje
- Kategoria:
- publicystyka literacka, eseje
- Wydawnictwo:
- W.A.B.
- Data wydania:
- 2017-10-11
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-10-11
- Liczba stron:
- 256
- Czas czytania
- 4 godz. 16 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788328037298
- Tagi:
- sport
Jak wielkie pieniądze zabijają sportową rywalizację
Czym jest nowoczesny sport? Czy chodzi w nim o szlachetną rywalizację i bicie rekordów? A może stał się już wyłącznie biznesem? We wnikliwym i przystępnie napisanym eseju autorzy przyglądają się (głównie na przykładzie piłki nożnej) transformacji sportu w absurdalnie kosztowny spektakl. W takim ujęciu sport okazuje się częścią przemysłu rozrywkowego, a zarazem soczewką skupiającą niemal wszystkie najważniejsze procesy współczesnego świata.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Komu sport przeszkadza?
Wydany w tym roku „Długi marsz w połowie meczu” wspominam bardzo ciepło: sport nieczęsto bywa jednym z centralnych punktów literatury poważnej, a zmieszanie futbolu amerykańskiego z wojną w powieści Bena Fountaina okazało się strzałem w dziesiątkę. Pisarz sporo miejsca poświęcił komercjalizacji wydarzeń sportowych, a temat wybitnie mnie zainteresował, dlatego też nie wahałem się przed sięgnięciem po „Sport nie istnieje”, esej autorstwa Jana Sowy i Krzysztofa Wolańskiego. Poważny błąd.
W końcowej części „Sport nie istnieje” autorzy zauważają, że książka nie jest przeznaczona do obiegu akademickiego, co pozwala im na znacznie swobodniejsze podejście do kwestii bibliograficznych i zastosowanie harwardzkiego systemu przypisów. Cóż, trudno mi się z tym spostrzeżeniem nie zgodzić, bo sam końcowe spisy lektur co najwyżej pobieżnie przeglądam – i to kiedy temat okaże się rzeczywiście fascynujący. Szkoda tylko, że Jan Sowa i Krzysztof Wolański nie tylko w kwestii szczegółów technicznych pozwolili sobie na tak wielką dowolność.
Nie trzeba być wybitnym znawcą historii myśli europejskiej, aby zauważyć, iż autorzy swój aparat krytyczny oparli o zdobycze materializmu dialektycznego i nie kryją się z przywiązaniem do ideałów współczesnej lewicy. Dlatego też pierwsze objawy elitaryzmu w „Sport nie istnieje” mnie zszokowały, a kolejne – bo te powtarzają się regularnie – napawały coraz większym obrzydzeniem. Esej pozwala na wiele, to fakt, ale złośliwe ataki w dehumanizowanych bez przerwy miłośników sportu to fatalny sposób na wykorzystanie pisarskiej wolności. Początkowo autorzy lakonicznie sugerują, że z winy zaślepionych debordowskim spektaklem mas doszło do tajemniczych „zdarzeń 2016”, potem stawiają znak równości między kibicowaniem a całkowitym zanikiem zdolności krytycznych, szczególnie w dziedzinie polityki. Sami bez przerwy wypowiadają się z pozycji oświeconego pana: w pewnym momencie niby wykazują się odrobiną zdrowego rozsądku, bo wskazują, że „Dzisiaj lubimy myśleć o sobie jako o ludziach pozbawionych uprzedzeń i wolnych od szowinizmu dawnych czasów”, ale już kilka zdań potem pierwsza osoba liczby mnogiej zanika i „Ci [z poprzedniego cytatu] stanowią o wiele ciekawszą grupę, bo wcale nie są tak wolni od przesądów (...)”. Czasami autorzy zdobywają się na zaskakująco lotną – biorąc pod uwagę całość – ironię (świetne zdanie, w którym „słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych nie jest koniecznie przedmiotem fetyszystycznych kateksji”),lecz ogólny ton, w jakim utrzymane jest „Sport nie istnieje”, oburzy każdego czytelnika z choćby odrobiną empatii.
Czy treść eseju jest godnym zadośćuczynieniem za zmagania się z wyjątkowo nieprzyjemną formą? Odpowiedź jest banalnie prosta: nie. Na samym początku autorzy sugerują, że samo spostrzeżenie, iż sport stał się elementem świata komercyjnego to zwykły banał, oni natomiast skupią się na głębszym zarysowaniu tego problemu. I rzeczywiście, sporo miejsca poświęcają samemu procesowi komercjalizacji (tutaj, wbrew moim ogólnym odczuciom, muszę Sowę i Wolańskiego pochwalić, bo fragment o rozwoju transmisji sportowych czyta się świetnie),psychologicznym aspektom kibicowania, które do niej prowadzą, opisom historycznych i współczesnych reakcji na nią, Poza tym jednak przywołują fakty powszechnie znane (jak choćby ekonomiczne spustoszenie gospodarzy wielkich imprez sportowych) i niemal cały czas wracają do banału, który sami wypunktowali. Ich największą zasługą jest prawdopodobnie to, że próbują zapełnić niszę krytycznego podejścia do sportu, czyli podjęcie próby – niestety, nieudanej.
„Sport nie istnieje” zawiodło mnie strasznie, bo przed lekturą wierzyłem, że jestem dla niej idealnym odbiorcą. Myliłem się okrutnie, a przygoda z książką była dla mnie doświadczeniem bardzo bolesnym, dlatego też nie mogę jej polecić właściwie nikomu. To pełen złośliwości esej, w której treść przyćmiona zostaje przez nieprzyjemną formę.
Bartosz Szczyżański
Książka na półkach
- 76
- 68
- 22
- 8
- 3
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Ciekawa, odświeżająca perspektywa na świat sportowej rywalizacji. Czasem warto pozbyć się złudzeń. Polecam.
Ciekawa, odświeżająca perspektywa na świat sportowej rywalizacji. Czasem warto pozbyć się złudzeń. Polecam.
Pokaż mimo toJedna z najciekawszych książek jakie ostatnio czytałem. Książka tak bardzo potrzebna w Polsce, gdzie piłka nożna jest faworyzowana na każdym poziomie.
W Lublinie aktualnie Prezydent Miasta stworzył nowy problem miejski obiecując budowę stadionu żużlowego z publicznych pieniędzy.
Także podobny problem jak wszędzie, prywatny klub miałby dostać ogromny publiczny prezent. Zyski w takim rozwiązaniu byłyby prywatyzowane a koszty uspołeczniane.
Jedna z najciekawszych książek jakie ostatnio czytałem. Książka tak bardzo potrzebna w Polsce, gdzie piłka nożna jest faworyzowana na każdym poziomie.
więcej Pokaż mimo toW Lublinie aktualnie Prezydent Miasta stworzył nowy problem miejski obiecując budowę stadionu żużlowego z publicznych pieniędzy.
Także podobny problem jak wszędzie, prywatny klub miałby dostać ogromny publiczny prezent. Zyski...
Prowokacyjny (tytuł) gniot dwóch irytujących postmarksistów. Na sporcie znają się średnio, na autoreklamie - znacznie lepiej. Gdy przeczytałem, że "David Beckham był dla piłki nożnej [...] postacią, która przełamała n i s z o w o ś ć swojej dyscypliny" (s. 150),że Agnieszka Radwańska "wręcz w y m i g i w a ł a się od rozgrywek w narodowych barwach" (s. 177),że zimowe igrzyska roku 1976 odbyły się w... Montrealu (cały o tym akapit - s. 205),wiedziałem już, że autorzy sport znają raczej z drugiej ręki. Choć nawet to nie usprawiedliwia pisania podobnych, sprzecznych z podstawowymi faktami bzdur.
Rzecz jest napisana owszem, sprawnie, ale niechlujnie. Co np. oznacza fraza "[...] wydatki w Rio pochłonęły więcej niż proporcjonalna do liczby miast część całego budżetu"? Zawiodła metoda kopiuj-wklej?
Zbyt dużo jest też opinii wyrażanych z bezczelną pewnością siebie, niczym tak naprawdę nie podbudowaną.
Ogólnie - niedostatecznie, doktorze habilitowany Sowa-juniorze.
Prowokacyjny (tytuł) gniot dwóch irytujących postmarksistów. Na sporcie znają się średnio, na autoreklamie - znacznie lepiej. Gdy przeczytałem, że "David Beckham był dla piłki nożnej [...] postacią, która przełamała n i s z o w o ś ć swojej dyscypliny" (s. 150),że Agnieszka Radwańska "wręcz w y m i g i w a ł a się od rozgrywek w narodowych barwach" (s. 177),że zimowe...
więcej Pokaż mimo toAutorzy używają żargonu marksistowskiego do uzasadnienia mało odkrywczej tezy: współczesny sport nie jest już zdrową rywalizacją gdzie liczy się uczestnictwo, ale wielkim biznesem gdzie rządzi marketing i stopa zysku. Ta przegadana (250str!) i nudna książka, rodem z bezpowrotnie minionej epoki, jest kolejnym dowodem jak jałowy i poznawczo impotentny jest współczesny marksizm. Nie polecam.
Dwóch uczonych mężów przeprowadza analizę stanu współczesnego sportu wyczynowego. Główna teza książki nie jest zbyt oryginalna, oto sport jest obecnie wielkim biznesem gdzie liczą się pieniądze i zysk, odeszły w niebyt czasy czystej, dżentelmeńskiej rywalizacji. Wszystko to wyłożone językiem marksistowskim, czyli mamy wyrażenia typu: walka klas, alienacja klasy pracującej, akumulacja kapitału itp., które jakoś mało pasują do opisu sportu, raczej przypominają bezpowrotnie minioną epokę. Dlatego rzecz cała przypomina odgrzewany kotlet, ale mocno już niestrawny.
Typowy cytat ilustrujący wywody autorów: „W bliższym nam okresie historycznym zorganizowany sport jako narzędzie pacyfikacji oraz kontroli świata pracy zyskał zupełnie nowy wymiar w autorytarnych i totalitarnych reżimach połowy XX wieku. Zarówno w faszystowskich Włoszech, jak i nazistowskich Niemczech sport służył odwróceniu uwagi i energii pracowników od problemów polityczno-ekonomicznych przy jednoczesnym wzmacnianiu identyfikacji jednostek z państwem.” Co się rzuca w oczy, po pierwsze sport jest narzędziem zniewolenia świata pracy(!),po drugie ani słowa o innych reżimach totalitarnych: ZSRR i NRD i roli sportu w tych krajach. Ale rozumiem, że autorom jako marksistom ręka by uschła gdyby mieli skrytykować 'ojczyznę światowego proletariatu'.
Pełno tam podobnych cytatów rodem z minionej epoki. Autorzy analizują nie tylko sport, piszą np.: „Facebook bezpośrednio oddziałuje na nasze życie towarzyskie, wpływając na to, z kim i jak intensywnie się zaprzyjaźniamy. To jest właśnie podporządkowanie przyjaźni i towarzyskości logice akumulacji kapitału” No to już wiem, dlaczego nie lubię fejsa: akumulacja kapitału! Więcej tam takich wywodów, naprawdę nie chce się tego czytać; nie tylko to intelektualnie jałowe, ale też nudne i przegadane.
Przy okazji czytania tego dzieła znowu się przekonałem jak anachroniczne i ograniczone poznawczo jest podejście marksistowskie. Może czasem krytyka autorów współczesnej sceny sportowej i ogólniej, kapitalizmu jest słuszna, ale od razu pojawia się pytanie: co zamiast? Już jeden projekt (wymyślony przez Marksa i Engelsa) żeśmy w Polsce przerabiali i nie mam najmniejszych chęci do niego wracać. A co proponują autorzy, jako alternatywę dla sportowego businessu? Po pierwsze księcia Hubertusa von Hohenlohe, który jest założycielem, prezesem i jedynym zawodnikiem Meksykańskiej Alpejskiej Federacji Narciarskiej, uczestnikiem wielu olimpiad w barwach Meksyku, oczywiście bez sukcesów. Inny przykład to stworzenie przez kibiców klubu futbolowego FC United of Manchester, w proteście przeciw przejęciu Manchester United przez rodzinę Glazerów, według autorów: „spekulantów z Miami', którzy uczynili z MU maszynkę do robienia pieniędzy. Są to przykłady kuriozalne i dosyć żałosne: nie można robić współczesnego sportu idąc śladem meksykańskiego arystokraty czy kibiców z Manczesteru.
Muszę przyznać, że nie skończyłem książki, to było zbyt trudne. Ale przeczytałem wystarczająco, żeby sobie wyrobić opinię. Nie polecam.
Autorzy używają żargonu marksistowskiego do uzasadnienia mało odkrywczej tezy: współczesny sport nie jest już zdrową rywalizacją gdzie liczy się uczestnictwo, ale wielkim biznesem gdzie rządzi marketing i stopa zysku. Ta przegadana (250str!) i nudna książka, rodem z bezpowrotnie minionej epoki, jest kolejnym dowodem jak jałowy i poznawczo impotentny jest współczesny...
więcej Pokaż mimo tonieczytalne
nieczytalne
Pokaż mimo toCiekawa tematyka i trochę ciekawostek ale okropnie rozwleczone. Męczyłam się żeby dobrnąć do końca
Ciekawa tematyka i trochę ciekawostek ale okropnie rozwleczone. Męczyłam się żeby dobrnąć do końca
Pokaż mimo toIdeologiczny bełkot, wymysły autorów. Brak logiki. Wszędzie weszony spisek kapitalistów i nacjonalistów. Słowem straszny gniot. Jedynie dla zagorzałych fanów marksizmu.
Ideologiczny bełkot, wymysły autorów. Brak logiki. Wszędzie weszony spisek kapitalistów i nacjonalistów. Słowem straszny gniot. Jedynie dla zagorzałych fanów marksizmu.
Pokaż mimo to