Czy to już naprawdę koniec? Bo o ile podoba mi się cała historia, tak zwyczajnie nie jestem tego w stanie zaakceptować jako finału przygód Mścicieli.

Zacznijmy jednak od innych spraw, po pierwsze - podoba mi się fakt że po raz kolejny Sanderson stawia na nową, ciekawą lokalizację. Zaczęliśmy od ponurego Newcago, potem był egzotyczny Babilar, a teraz przemieszczające się miasto z soli. Nic, tylko przyklasnąć takiej pomysłowości. Wraz z otoczeniem zmienił się również klimat, aczkolwiek wydaje mi się że to dobre posunięcie, bo pasuje to również do wciąż ewoluującej grupy naszych bohaterów. Nawet David wspomniał w którymś z dialogów o tym że nikt nie jest taki sam jak podczas ich pierwszej misji.

Za samym Davidem wciąż niespecjalnie przepadam. Chociaż chyba i tak nie irytował mnie tak bardzo w poprzednich tomach, wydaje mi się że autor umacniając jego pozycję w grupie trochę zniwelował jego nijakość. Bardzo za to przypadł mi do gustu Knighthawk który swoim sarkazmem często rozładowywał napięcie. Ogólnie rzecz biorąc chyba w każdej książce z tego cyklu najbardziej wyróżniają się postacie drugoplanowe które notabene autor dosyć szybko porzuca.

Ogólnie rzecz biorąc historia była naprawdę fajna. Podoba mi się to że z każdym tomem dowiadywaliśmy się co raz to więcej o Epikach i z każdym tomem byli trochę mniej "boscy". Mogło się wydawać że dokonujemy tych odkryć wraz z bohaterami którzy robili się z czasem co raz śmielsi w swoich poczynaniach. Mamy tutaj sporo akcji, co jest z resztą typowe dla tego cyklu, praktycznie każdy rozdział to albo planowanie jakiejś walka, albo sama walka. Może to właśnie przez to tak ciężko się oderwać od lektury.

Miałem sporo wątpliwości do zakończenia w którym autor zdecydował się na kilka "zmyłek". Finalnie wyszło nieźle, aczkolwiek jestem zdania że sama walka z Calamity mogłaby być materiałem na kolejny tom. A jeśli już o tym mowa, to ile materiału jest w mocach Megan? Z tego można by zbudować osobny cykl, który później można by połączyć z Mścicielami, albo pójść tą drogą od razu.

Tak bardzo jak podoba mi się ta książka, tak bardzo nie podoba mi się fakt że to już koniec. To po prostu nie wygląda jak finał, tylko jak tom który ma wprowadzić ten cykl na nowe wyżyny. Mam cichą nadzieję że Brandon Sanderson nie powiedział jeszcze ostatniego słowa jeśli chodzi o Mścicieli.

Czy to już naprawdę koniec? Bo o ile podoba mi się cała historia, tak zwyczajnie nie jestem tego w stanie zaakceptować jako finału przygód Mścicieli.

Zacznijmy jednak od innych spraw, po pierwsze - podoba mi się fakt że po raz kolejny Sanderson stawia na nową, ciekawą lokalizację. Zaczęliśmy od ponurego Newcago, potem był egzotyczny Babilar, a teraz przemieszczające się...