Dotąd unikałam jej ksiązek. To nazwisko. Bardzo medialne i nieco oklepane. Byłam pewna że przereklamowane. Zajrzałam jednak ostatnio do pobliskiej biblioteki i zobaczyłam ją. Malutką niebieską zgrabniutką książeczkę. Spodobała mi się okładka, jak i tytuł i postanowiłam zabrać do domu na nieco dłuższy moment. I co się okazało? Wielkie zdziwienie, szok, zaskoczenie, popadanie w marazm po zjedzeniu każdego z artykułów zamieszczonych w tej publikacji. Gretkowska umie zirytowac i zszokować czytelnika. Oj , umie! Wręcz powiedziala bym że jest mistrzynią w tej dziedzinie. Umiejętnie dobiera słowa, uwielbia oksymorony, wszelkie językowe nadużycia i makaronizmy. Pisze lekko, z nutka ironii i sceptycyzmu dla gatunku męskiego, co może nieco zniechęcić Panów do ukończenia lektury tejże książki. Mimo wszystko bardzo polecam jej felietony: są żywe, słowa zdają się pływać po kartce papieru by później sprytnie przeskoczyć na głowe niewiasty a następnie uszami czy też innymi otworami dostają się głebiej i głebiej aż do serducha i niejednej szarej komórki. Polubiłam Gretę. Może nie do końca się z nią zgadzam w pewnych kwestiach, ale jedno wiem: bardzo chciała bym rozwinąć moje pióro do takich zdolności pisarskich jakie ma ona...Polecam!

Dotąd unikałam jej ksiązek. To nazwisko. Bardzo medialne i nieco oklepane. Byłam pewna że przereklamowane. Zajrzałam jednak ostatnio do pobliskiej biblioteki i zobaczyłam ją. Malutką niebieską zgrabniutką książeczkę. Spodobała mi się okładka, jak i tytuł i postanowiłam zabrać do domu na nieco dłuższy moment. I co się okazało? Wielkie zdziwienie, szok, zaskoczenie, popadanie...