Gorączka o świcie
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- Hajnali Láz
- Wydawnictwo:
- Czarna Owca
- Data wydania:
- 2016-09-14
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-09-14
- Liczba stron:
- 256
- Czas czytania
- 4 godz. 16 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380152410
- Tłumacz:
- Marta Żbikowska
- Tagi:
- II wojna światowa literatura węgierska obóz koncentracyjny odmiana losu poszukiwanie szczęścia spotkanie śmiertelna choroba uczucie
Szwecja, rok 1945. Dwudziestopięcioletni Miklós trafia z obozu koncentracyjnego Bergen-Belsen na Gotlandię. W obozie rehabilitacyjnym okazuje się, że jest śmiertelnie chory: jego lekarz daje mu tylko sześć miesięcy życia. Miklós wypowiada swojemu losowi wojnę. Wysyła listy do stu siedemnastu Węgierek przebywających w szwedzkich szpitalach, w nadziei na to, że znajdzie miłość swojego życia. Jego ciche marzenie wkrótce się spełnia.
Gorączka o świcie to powieść o sile miłości. W pięć lat po pierwszym wydaniu została odkryta przez najbardziej liczące się światowe wydawnictwa. Nowe, poprawione wydanie zostało do tej pory przełożone na dwadzieścia osiem języków.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Miłość jak lekarstwo
Podobno miłość jest lekarstwem na wszystko. Historia opowiedziana w „Gorączce o świcie” jest tej teorii najlepszym przykładem. Przekonuje, że uczucie do drugiego człowieka pozwala pokonać każdą przeciwność losu, nawet chorobę. I nie jest to wymysł bogatej wyobraźni pisarza, lecz najszczersza prawda płynąca z losów jego rodziców.
Peter Gardos, węgierski reżyser i pisarz, dopiero po śmierci ojca, w 1998 roku, dowiedział się, że Ojciec i Matka poznali się listownie i przez sześć miesięcy wymienili ze sobą dziesiątki listów, by po tych kilku miesiącach korespondencji podjąć decyzję o zawarciu małżeństwa. Listy leżały przez pięćdziesiąt lat ukryte, a rodzice niemal o nich nie wspominali. Nic dziwnego – z jednej strony przedstawiają one piękną historię rodzącego się uczucia, z drugiej przypominają o trudnym powojennym okresie, kiedy najważniejszym było przetrwać. Miklos Gardos jako ocalały z niemieckiego obozu koncentracyjnego trafił do Szwecji na rekonwalescencję. Na miejscu dowiedział się, że jest śmiertelnie chory: zostało mu sześć miesięcy życia. Nie zamierzał więc zmarnować tego czasu i na przekór wszystkiemu postanowił się ożenić. Miłość swojego życia zdecydował się znaleźć w niekonwencjonalny sposób. Ponieważ w szwedzkich szpitalach przebywało też wiele ocalałych z wojny Węgierek, jego rodaczek, Miklos napisał do nich wszystkich – konkretnie do 117 kobiet – listy, do wszystkich takie same, różniące się jedynie imieniem adresatki. Korespondencję nawiązał z kilkoma, które odpisały, w tym z dziewiętnastoletnią Lili, z którą – mimo odległości i szczególnej specyfiki tej znajomości – połączyła go szczególna więź.
Miklos i Lili to dwoje ocalonych z obozów, ciężko doświadczonych, mimo młodego wieku, osób. Być może ta właśnie wspólnota doświadczeń przeważyła o sukcesie ich relacji. Z pewnością rodzące się między nimi uczucie stało się dla nich nadzieją na dalsze życie, celem ich przetrwania. Czułe listy, którymi się wymieniali, podnosiły na duchu w kryzysowych sytuacjach i nadawały sens kolejnym szarym, zwyczajnym dniom. Pisali o wszystkim – swoim codziennym życiu w szpitalach, tęsknocie za krajem, religii i polityce, ale też najzwyczajniej w świecie flirtowali. Trudno im się było spotkać, nie pozwalało na to i ich zdrowie i ówcześnie panujące jeszcze konwenanse. Ale determinacja ku temu – zwłaszcza ze strony Miklosa – była ogromna. Decyzja o ślubie, po kilku miesiącach korespondencji i zaledwie kilku wspólnie spędzonych dniach, mogła dziwić, ale tak naprawdę jest całkowicie zrozumiała. Po wojnie nikt nie wiedział co się wydarzy i ile życia przed nim. W listach Miklosa i Lili doskonale to widać, czuć tęsknotę za normalnością i stabilizacją, jaką daje małżeństwo.
Gdyba akcja „Gorączki o świcie” działa się w latach 90., Miklos i Lili wysyłaliby pewnie do siebie maile, jak bohaterowie filmu „Masz wiadomość”. Gdyby działa się współcześnie – pisaliby smsy lub wiadomości na facebooku. Ich miłość jednak nieodmiennie by mnie zachwycała. Chcę wierzyć, że byli dobry małżeństwem – autor nie pisze, aby miało być inaczej, zresztą przeżyli wspólnie pięćdziesiąt lat. Z ich listów bije sympatia, miłość i czułość do drugiej osoby. Co ważne, autor nie poprzestaje na nich. To nie jest powieść epistolarna. Zamieszczone są tylko fragmenty wybranych listów, reszta to narracja powstała w oparciu o nie. Czyta się to szybko, lekko i z dużym zainteresowaniem, bo autor ma dar do opowiadania, a przy tym używa prostego języka i nie stroni od poczucia humoru, które wyróżnia w szczególności Miklosa.
„Gorączka o świcie” potwierdza teorię, że człowiek do życia potrzebuje przede wszystkim miłości drugiego człowieka. Bo miłość jest najlepszym lekarstwem na wszystko – smutek, samotność, a nawet chorobę. Brzmi jak bajka, a jednak – tę historię napisało samo życie. Nie jest to banalny, płytki romans, który można zaszufladkować, lecz historia niezwykła, wyjątkowa. I bez wątpienia zjedna ona sobie wszystkich romantyków. Już dawno nie czytałam czegoś, co budziłoby we mnie tak pozytywne emocje. Gorąco polecam!
Malwina Sławińska
Książka na półkach
- 86
- 84
- 12
- 7
- 6
- 2
- 2
- 2
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Pomimo tego, że książka ta była momentami nieco infantylna (ale może to kwestia czasów i pewnych obyczajów damsko-męskich),czytało mi się ją bardzo dobrze.
Jak się weźmie pod uwagę, że opowieść, którą poznajemy, jest prawdziwa, robi się z tego całkiem niezła lektura. Krzepiąca. Optymistyczna.
Autor opisał historię poznania swoich rodziców, ocalałych z obozów koncentracyjnych Węgrów, którzy poznali się listownie w Szwecji, kiedy to oboje trafili tam na leczenie.
Pisali do siebie sześć miesięcy, pobrali się i chyba, kurka wodna, żyli długo i szczęśliwie.
Jeśli potrzebujecie czegoś miłego po ciężkim dniu, to ta powieść będzie całkiem jak znalazł.
Pomimo tego, że książka ta była momentami nieco infantylna (ale może to kwestia czasów i pewnych obyczajów damsko-męskich),czytało mi się ją bardzo dobrze.
więcej Pokaż mimo toJak się weźmie pod uwagę, że opowieść, którą poznajemy, jest prawdziwa, robi się z tego całkiem niezła lektura. Krzepiąca. Optymistyczna.
Autor opisał historię poznania swoich rodziców, ocalałych z obozów...
Prawdziwa historia o nietypowej znajomosci dwojga ludzi. Czy w sposób korespondencyjny mozna znalezc przyjaciela a nawet milosc? Czasem warto dac szanse nawet najbardziej szalonym przedsiewzieciom.
Ksiazka chwyta za serce i udawadnia, ze nawet najdrobniejsza rzecz moze podtrzymywac przy zyciu.
Prawdziwa historia o nietypowej znajomosci dwojga ludzi. Czy w sposób korespondencyjny mozna znalezc przyjaciela a nawet milosc? Czasem warto dac szanse nawet najbardziej szalonym przedsiewzieciom.
Pokaż mimo toKsiazka chwyta za serce i udawadnia, ze nawet najdrobniejsza rzecz moze podtrzymywac przy zyciu.
"Gorączka o świcie" to niezwykła historia. Niezwykła, choć wydarzyła się naprawdę. Peter Gardos wspaniale opisał jak pomiędzy jego rodzicami narodziła się miłość. Początkowo nieśmiała, by z czasem stać się tą silną, prawdziwą i niepowtarzalną.
Zaczęło się od listu, a w zasadzie od stu siedemnastu listów, które Miklos wysłał do wszystkich Węgierek z Debreczyna i okolic tak jak i on znajdujących się obecnie w szwedzkich szpitalach. Ale po kolei.
Jest rok 1945. Szwecja stała się bezpieczną przystanią dla rzeszy Węgrów ocalałych z koszmaru obozów koncentracyjnych. To tu zostaną otoczeni opieką lekarską. To tu zaczną powrót do normalności. To tu zaczną znowu żyć. Żyć normalnym życiem. Wolnym już od wojny, która się skończyła. Wolnym od głodu, poniżenia, wyniszczenia. Dopełnieniem powinna być miłość. I z tego założenia wychodzi Miklos, który bardzo pragnął kochać i być kochanym. Mimo tego, że rokowania jego lekarza prowadzącego nie były zbyt optymistyczne. Mimo tego, że codziennie o świcie dręczyła go gorączka nie poddał się. Nie dopuszczał do siebie myśli, że zostało mu pół roku życia. Nie po to przeżył gehennę obozu koncentracyjnego, żeby teraz umierać. I pewnego dnia stał się cud.
Peter Gardos doskonale poradził sobie z opowiedzeniem historii o miłości swoich rodziców. Bez zbędnego patosu i idealizowania, choć w książce aż kipi od emocji. I są to emocje bardzo różne. Głównym motywem jest rodząca się miłość między dwojgiem ocalałych, ale nie brakuje i motywów pobocznych, które dopełniają całości. Bo tylko wtedy możemy zrozumieć, ile wysiłków kosztowało ich pielęgnowanie swojego uczucia, ile przeszkód (choćby administracyjnych) musieli pokonać, aby choć na chwilę się zobaczyć, dotknąć swoich rąk, spojrzeć sobie w oczy, uśmiechnąć się do siebie. Bo przecież żaden list nie jest w stanie tego zastąpić.
Dla mnie najbardziej wzruszającym momentem w książce było pierwsze spotkanie Miklosa i Lili. Te emocje, ten strach, reakcja Lili, gdy pierwszy raz zobaczyła na żywo swojego wybranka. To wszystko poruszyło mnie do głębi, ale nie tak mocno jak te wszystkie niewypowiedziane słowa i myśli, które tak bardzo chcieli wyprzeć ze swoich umysłów i ze swoich serc.
Wiem, że to będzie truizm, ale wojna to niezwykle niszcząca siła. Sieje spustoszenie w ludzkich sercach i psychice. Nie mówiąc już oczywiście o fizycznej śmierci i wyniszczeniu człowieka. A mimo wszystko Miklos i Lili z wiarą i nadzieją patrzyli w przyszłość. I wygrali. Swoją miłość. Swoją rodzinę. Swoje życie.
Książka jest ciekawa także pod innym względem. Jak potoczyły się losy tych, którzy doczekali wyzwolenia obozów koncentracyjnych? Co się z nimi działo tuż po wyzwoleniu? W tym przypadku możemy dowiedzieć się, jak działały szwedzkie instytucje, które roztoczyły opiekę nad byłymi więźniami obozów koncentracyjnych przez kilkanaście pierwszych miesięcy ich wolności. W jakich warunkach byli więźniowie dochodzili do siebie i nabierali sił. Z kart powieści nie wyłania się Szwecja niczym wielkie uzdrowisko. Tu dyscyplina była dość surowa, zasady jasno określone, warunki skromne. Cel był jeden – przywrócić tych wszystkich wyniszczonych nie tylko fizycznie do życia. Tego normalnego.
Jest jeszcze jeden wątek, który zrobił na mnie ogromne wrażanie. Lili i jej pragnienie, aby przestać być Żydówką. Po tym, co przeszła tylko dlatego, że była węgierską Żydówką, jest gotowa porzucić swoją wiarę i tradycję, bo bycie Żydówką to cierpienie, którego ona już nie chce.
Powieść wzruszająca i pełna emocji, którą warto przeczytać. Ze mną z pewnością pozostanie na długo.
http://monikaolgaczyta.blogspot.com/
"Gorączka o świcie" to niezwykła historia. Niezwykła, choć wydarzyła się naprawdę. Peter Gardos wspaniale opisał jak pomiędzy jego rodzicami narodziła się miłość. Początkowo nieśmiała, by z czasem stać się tą silną, prawdziwą i niepowtarzalną.
więcej Pokaż mimo toZaczęło się od listu, a w zasadzie od stu siedemnastu listów, które Miklos wysłał do wszystkich Węgierek z Debreczyna i okolic tak...
Nie jestem do końca pewna tego, że powieść ta została oparta na faktach. Tak jednak sugeruje autor. W pewien sposób jest bowiem niezwykła - choć w dzisiejszych czasach, w dobie portali randkowych, fejsbuków i innych cudów, znalezienie "drugiej połówki" czy chociażby materiału randkowego nie wydaje się w ogóle trudne, w latach powojennych z pewnością było nie lada przedsięwzięciem. Słodko - gorzka opowieść o poszukiwaniu spełnienia, ustatkowania po latach burzy, przystani.
Nie jestem do końca pewna tego, że powieść ta została oparta na faktach. Tak jednak sugeruje autor. W pewien sposób jest bowiem niezwykła - choć w dzisiejszych czasach, w dobie portali randkowych, fejsbuków i innych cudów, znalezienie "drugiej połówki" czy chociażby materiału randkowego nie wydaje się w ogóle trudne, w latach powojennych z pewnością było nie lada...
więcej Pokaż mimo toKsiążka opowiada prawdziwą historię rodziców autora.
Jest to opowieść o walce z chorobą, podjęciu próby odmienienia swojego życia i znalezienie miłości.
Mimo pozytywnego oddźwięku, książka nie jest lekka i przyjemna. Akcja dzieje się zaraz po II WŚ, a jej głownymi bohaterami, są uratowani z obozów zagłady Miklos i Lily.
Historia ich poznania się, determinacji Miklosa i jego niezachwianej wiary w przyszłość jest wciągająca i ciekawa.
Jedynym minusem jest dla mnie sposób narracji.
Przeszkadzał mi i nie pozwalał wczuć się w losy głównych bohaterów.
mój blog: http://miszmasz79.blogspot.com
Książka opowiada prawdziwą historię rodziców autora.
więcej Pokaż mimo toJest to opowieść o walce z chorobą, podjęciu próby odmienienia swojego życia i znalezienie miłości.
Mimo pozytywnego oddźwięku, książka nie jest lekka i przyjemna. Akcja dzieje się zaraz po II WŚ, a jej głownymi bohaterami, są uratowani z obozów zagłady Miklos i Lily.
Historia ich poznania się, determinacji Miklosa i jego...
Historia trudnej miłości dwojga Węgrów, którzy, cudem ocaleni z II wojny, znaleźli schronienie w Szwecji. To wzruszająca książka o sile miłości, która może zwyciężyć ciężką chorobę, o żądzy życia, o wartości marzeń. Niewielkie to dziełko, ale wzruszające, taki trochę harlekin, ale oparty na faktach, czasami życie przerasta harlekina...
Historia zaczyna się tak, że ojciec narratora, młody Żyd węgierski, cudem ocalały z II wojny, ale ze zrujnowanym zdrowiem, jedzie tuż po wojnie do Szwecji na leczenie. Tam lekarze mówią mu, że ma jeszcze pół roku życia przed sobą. Wtedy zaczyna pisać do młodych Węgierek, które losy wojny rzuciły do Szwecji; chce bowiem szybko się ożenić. I cała treść książki to losy korespondencyjnej znajomości z jedną z owych Węgierek.
To w gruncie rzeczy opowieść niepohamowanej żądzy życia ludzi, którym udało się przeżyć wojnę i którzy chcą zapomnieć i zostawić za sobą potworności, przez które przeszli. O ich straszliwym apetycie na życie, na seks, o ich głodzie miłości i szczęścia. To też opowieść o sile optymizmu i mocy miłości, która może zwyciężyć śmierć.
To też książka o trudnym technicznie romansie: dwoje ludzi oddalonych od siebie setki kilometrów w czasach bez smartfonów i internetu (były kiedyś takie czasy...) może tylko wysyłać listy, nawet nie są w stanie przesłać swoich fotografii, zatem spotkanie w `realu' mogło być i było raczej wstrząsające. Poza tym otoczenie nie ułatwiało im życia, sprzeciwiając się ich miłości, trzeba było naprawdę dużej determinacji żeby być ze sobą.
Z tym, że książka z czasem staje się powtarzalna, bohaterowie robią te same rzeczy: piszą listy, leczą się, starają się spotkać ze sobą, niezbyt to ekscytujące prawdę mówiąc. Jakoś w czasie lektury rzecz ta kojarzyła się z Hena „Nikt nie woła”, tam też była pięknie opisana miłość w trudnych czasach, z tym że Hen literacko i kompozycyjnie dużo lepszy jest.
Dostaliśmy więc piękną i wzruszającą książkę o miłości, która przezwycięży wszelkie przeszkody. Trochę harlekin, ale to samo życie, czasami życie przerasta harlekina...
Historia trudnej miłości dwojga Węgrów, którzy, cudem ocaleni z II wojny, znaleźli schronienie w Szwecji. To wzruszająca książka o sile miłości, która może zwyciężyć ciężką chorobę, o żądzy życia, o wartości marzeń. Niewielkie to dziełko, ale wzruszające, taki trochę harlekin, ale oparty na faktach, czasami życie przerasta harlekina...
więcej Pokaż mimo toHistoria zaczyna się tak, że ojciec...
Doceniam, że Péter Gárdos nie uległ pokusie, by tworzyć cokolwiek na wyrost i dzięki temu ta opowieść jest zwyczajna i niezwyczajna jednocześnie. Może, gdyby listy stanowiły jej większą część mocniej trafiłaby do mojego serca, ale i tak czuję pewną tkliwość na myśl o Miklósie i Lili, którzy z bagażem naprawdę trudnych doświadczeń potrafili otworzyć się na siebie i ofiarować sobie miłość.
Pełna opinia na K-czyta.pl: http://www.k-czyta.pl/2016/11/peter-gardos-goraczka-o-swicie.html
Doceniam, że Péter Gárdos nie uległ pokusie, by tworzyć cokolwiek na wyrost i dzięki temu ta opowieść jest zwyczajna i niezwyczajna jednocześnie. Może, gdyby listy stanowiły jej większą część mocniej trafiłaby do mojego serca, ale i tak czuję pewną tkliwość na myśl o Miklósie i Lili, którzy z bagażem naprawdę trudnych doświadczeń potrafili otworzyć się na siebie i ofiarować...
więcej Pokaż mimo toCzy miłość to niezwyciężone lekarstwo? Czy można pokonać nieuleczalną chorobę, nie lekami a właśnie uczuciem pomiędzy dwojgiem ludzi. Wydaje się to być niemożliwe, a jednak. Zdarzają się sytuacje, kiedy silne uczucie doprowadza do zatrzymania rozwoju choroby, a nawet jej odejścia. Taką historię opisał Peter Gardos w „Gorączce o świcie”, która jednocześnie jest historią jego rodziców.
Peter Gardos to syn głównych bohaterów powieści. Historia, którą zawarł w „Gorączce o świcie” wydarzyła się naprawdę i jest prawdziwą historię miłości jego rodziców. Sam Peter Gardos jest reżyserem i pisarzem, wykłada on scenopisarstwo i reżyserię w wyższej szkole Metropolitan w Budapeszcie. Do lektury „Gorączki o świcie” przystąpiłam z wielkimi oczekiwaniami. Książka wydała mi się interesującą pozycją na jesienne wieczory. Jaka się okazała?
Miklos Gardos zaczyna chorować na gruźlicę, płynąc statkiem do Szwecji ledwie uchodzi z życiem. Lekarz obozu dla przesiedlonych do którego Miklos trafił nie daje mu wiele szans na przeżycie. Mężczyzna jednak nie poddaje się i wysyła listy do kilkudziesięciu węgierskich kobiet, które pochodzą z tej samej miejscowości co on. Dostaje kilka odpowiedzi, ale to właśnie z Lily zaczyna wymieniać listy. To co dla wielu będzie niezrozumiałe rodzi wielką miłość, która pokona i chorobę.
„Gorączkę o świcie” rozpoczęłam z wielkim entuzjazmem i z każdą stroną nie mogłam się nadziwić ile cudów potrafi zdziałać nadzieja i miłość. Autor subtelnie pokazywał kawałki historii jego rodziców, które zgrabnie tworzyły spójną całość. Książkę, czytało się naprawdę przyjemnie, niejednokrotnie na moich ustach pojawiał się uśmiech. Momentami opowieść wydawała się absurdalna, a przecież wydarzyła się naprawdę i to czyni „Gorączkę o świcie” jeszcze bardziej interesującą. Peter Gardos z lekkością ukazuje nam kolejne wątki, wplatając w nie fragmenty listów. Mogłoby się wydawać, że przez to książka stanie się nudna i ciężka w odbiorze, jednak autor zrobił to w taki sposób, że od „Gorączki o świcie” naprawdę nie sposób się oderwać. Czyta się ją z zapartym tchem, bo nie wiemy co będzie dalej, jak potoczą się losy Miklosa i Lili.
Moje oczekiwania się spełniły i śmiało polecam tę książkę na jesienno – zimowe wieczory. To niesamowita opowieść o nadziei na lepsze jutro, ludzi którym tą nadzieje próbowano odebrać. To także opowieść o walce z wiatrakami, która o dziwo przynosi skutek. „Gorączka o świcie” to wspaniała opowieść, która zapada w pamięci.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki bardzo serdecznie dziękuję
WYDAWNICTWU CZARNA OWCA
Czy miłość to niezwyciężone lekarstwo? Czy można pokonać nieuleczalną chorobę, nie lekami a właśnie uczuciem pomiędzy dwojgiem ludzi. Wydaje się to być niemożliwe, a jednak. Zdarzają się sytuacje, kiedy silne uczucie doprowadza do zatrzymania rozwoju choroby, a nawet jej odejścia. Taką historię opisał Peter Gardos w „Gorączce o świcie”, która jednocześnie jest historią jego...
więcej Pokaż mimo toMiłość dodaje sił, sensu w życiu, motywacji do działania. Czy potrafi zadziałać jak lekarstwo? Jest rok 1945. Przebywający w Szwecji Miklós dowiaduje się, że pozostało mu zaledwie sześć miesięcy życia. Mimo młodego wieku wiele przeżył. Przebywał w obozie koncentracyjnym i po ocaleniu został poddany leczeniu, które niestety wiele nie pomagało. Informacja o tym, jak niewiele dni mu pozostało stała się impulsem do działania. Postanowił zmienić je i odnaleźć nieco szczęścia i miłości. W tym celu napisał sto siedemnaście listów o tej samej treści i rozesłał je do Węgierek leczących się w szpitalach w Szwecji. Otrzymał kilka odpowiedzi, a jedna z nich jest od Lili. Tak nawiązują znajomość, początkowo korespondencyjną, która przynosi obojgu wiele radości i nadziei. Czy przerodzi się w coś więcej?
Péter Gárdos – reżyser, pisarz oraz wykładowca scenopisarstwa i reżyserii w Metropolitan w Budapeszcie. Otrzymał wiele nagród na festiwalach filmowych. Wśród jego filmów znajdują się takie tytuły jak: „Lalka z porcelany”, „Koklusz”, „Ostatni blues”. „Gorączka o świcie” to jego debiut powieściowy.
Historie pisane przez życie wzbudzają moje zainteresowanie i zazwyczaj sięgam po takie powieści. W książce autor przedstawił historię uczucia rodziców. Zapowiadała się emocjonująca i ciekawa lektura. Czy taka okazała się w rzeczywistości?
Trudno oceniać takie opowieści. Wydarzenia, w których uczestniczył Miklós są wstrząsające i doprowadziły do jego choroby. Nie sposób wyobrazić sobie, co musiały zobaczyć i przeżyć takie osoby. Z pewnością pozostawiło to ślad na całym ich dalszym życiu. Podziw wzbudza jego chęć do działania i przeżycia chwil, które mu pozostały w taki sposób, by był w pełni szczęśliwy. Mimo wielu przeciwności opracowuje pomysł i sukcesywnie go realizuje. Skutki tej decyzji odmieniają jego życie.
Sama historia losów Miklósa i Lili wzbudza zdziwienie i uznanie za wolę walki o własne szczęście. Nie każdy w takiej sytuacji potrafiłby tak się zachować. Przechowywać w sercu nadzieję i głęboko wierzyć w odmianę losu mimo przytłaczającej diagnozy. Widać także czego może dokonać ludzka zawiść nawet w takich okolicznościach. Pisarz w otwarty sposób przedstawił opowieść o rodzicach i momencie oraz okolicznościach w jakich się poznali. O ludziach, którzy im pomagali, wspierali, ale także tych którzy piętrzyli przed nimi przeszkody. Autor o wielu wydarzeniach dowiedział się dopiero z listów, które aż przez pięćdziesiąt lat okryte były tajemnicą. Listów, w których ukrywało się wiele emocji, bólu, nadziei i walki o wspólną przyszłość. Teraz o tym chce opowiedzieć czytelnikom, by historia miłości jego rodziców nie została zapomniana i mogła nieść nadzieję innym. Ciekawa byłam rozwoju znajomości Miklósa i Lili oraz tego, w jaki sposób udało im się pokonać tak wiele trudności.
Ze smutkiem muszę stwierdzić, że książka mimo niewielkich rozmiarów miejscami mi się dłużyła. Zgrzyty powoduje sposób przedstawienia wydarzeń. To sprawiło, że chwilami była trudniejsza w odbiorze. Sam temat poruszony w książce jest ważny i pozostaje poza jakąkolwiek oceną, a moje uwagi związane są jedynie z formą w jakiej został przedstawiony.
„Gorączka o świcie” to miejscami wzbudzająca niedosyt lektura. Powodem tego jest sposób przedstawienia wydarzeń. Uważam jednak, że takie historie warto poznawać i warto o nich pamiętać. Mogą nieść siłę i pozwolić rozniecić w sercu nadzieję, mimo czarnych chmur piętrzących się nad głową.
http://ksiazki-moj-maly-swiat.blog.pl/2016/10/08/goraczka-o-swicie-peter-gardos/
Miłość dodaje sił, sensu w życiu, motywacji do działania. Czy potrafi zadziałać jak lekarstwo? Jest rok 1945. Przebywający w Szwecji Miklós dowiaduje się, że pozostało mu zaledwie sześć miesięcy życia. Mimo młodego wieku wiele przeżył. Przebywał w obozie koncentracyjnym i po ocaleniu został poddany leczeniu, które niestety wiele nie pomagało. Informacja o tym, jak niewiele...
więcej Pokaż mimo toKiedy nadchodzi czas jesienny/zimowy, lubię zaczytywać się w książkach, które są poważne, prawdziwe... W książkach, które nawiązują do okresu wojennego. I właśnie dlatego zwróciłam uwagę na "Gorączka o świcie", głównie przekonał mnie napis, iż jest to historia oparta na faktach. Historia rodziców samego autora, ich miłości...
Nie spodziewałam się tego, że ta historia tak mnie oczaruje. I chociaż nie wzruszyła mnie do łez, a i emocjonalnie mnie nie rozwaliła, to i tak była dla mnie niezwykłą przygodą, która została w moich myślach na dłużej. Ba! Nawet nie tyle została, co sądzę, że zostanie w mej pamięci bardzo długo. Spodziewałam się, że ta oparta na faktach książka o miłości, będzie smutna... Ale znalazłam w niej sporo elementów humoru, który sprawiał, że śmiałam się pod nosem. Bardzo kibicowałam Miklosowi oraz Lili. W zasadzie wiadomym było, że będą razem, więc elementu zaskoczenia się nie spodziewałam. Jednak, smutne były okoliczności, w jakich się poznali... Chociaż ten motyw listów był ogromnie uroczy.
Ujęło mnie to, że w tamtych czasach zupełnie inaczej podchodziło się do relacji damsko - męskich. Nie liczył się wygląd, a liczyło się to, co kobieta, czy mężczyzna mają w sercu. Liczyło się to, jacy są, a nie to jak wyglądają. Tego brakuje współcześnie i może dlatego jest tyle dramatów, rozwodów i nieporozumień zwanych "niezgodnością charakterów". A tutaj bohaterowie zakochują się w sobie poprzez listy. Coś niezwykłego, bardzo uroczego i prawdziwego.
"Gorączka o świcie" to książka, która do lekkich nie należy, ale z drugiej strony bywa w niej wiele zabawnych sytuacji, czy tekstów. Mnie się podobała i polecam ją gorąco. Kto wie, może i Wam wyda się ona tak samo ciepła, jak mi?
sol-shadowhunter.blogspot.com
Kiedy nadchodzi czas jesienny/zimowy, lubię zaczytywać się w książkach, które są poważne, prawdziwe... W książkach, które nawiązują do okresu wojennego. I właśnie dlatego zwróciłam uwagę na "Gorączka o świcie", głównie przekonał mnie napis, iż jest to historia oparta na faktach. Historia rodziców samego autora, ich miłości...
więcej Pokaż mimo toNie spodziewałam się tego, że ta historia tak...