Grey
- Kategoria:
- literatura obyczajowa, romans
- Cykl:
- Pięćdziesiąt odcieni (tom 1.5)
- Tytuł oryginału:
- Grey: Fifty Shades of Grey as Told by Christian
- Wydawnictwo:
- Sonia Draga
- Data wydania:
- 2015-09-10
- Data 1. wyd. pol.:
- 2015-09-10
- Data 1. wydania:
- 2015-01-01
- Liczba stron:
- 688
- Czas czytania
- 11 godz. 28 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788379994502
- Tłumacz:
- Paweł Korombel, Katarzyna Petecka-Jurek
- Tagi:
- miłość erotyka seks romans obyczajowa
- Inne
Książka nominowana w Plebiscycie Książka Roku 2015 lubimyczytać.pl w kategorii Literatura obyczajowa i romans.
Zobaczcie świat Pięćdziesięciu twarzy Greya raz jeszcze, tym razem oczami Christiana.
Historia miłosna, która zafascynowała miliony czytelników na całym świecie z perspektywy Christiana Greya.
Christian Grey sprawuje kontrolę nad wszystkim; żyje w świecie poukładanym, a sobie i innym narzuca duża dyscyplinę. Jego życie jest pozbawione emocji do dnia, gdy do jego biura wpada Anastasia Steele, kobieta o niesfornych brązowych włosach i zgrabnych nogach. Próbuje o niej zapomnieć, ale to tylko pogłębia jego uczucia, których nie potrafi zrozumieć i którym nie zdoła się oprzeć. W przeciwieństwie do kobiet, które poznał w przeszłości, Ana jest nieśmiała, zjawiskowa i zdaje się, że przejrzała, iż za cudownym dzieckiem biznesu i stylem życia właściciela luksusowego apartamentu, kryje się chłodne i zranione serce Christiana.
Czy relacja z Aną pozwoli Christianowi pokonać koszmary dzieciństwa, które nadal go nawiedzają? Czy jego mroczne pragnienia seksualne, potrzeba ciągłej dominacji i wstręt do siebie odstraszą Anę i zniszczą kruchą nadzieję, którą jedynie ona może mu dać?
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Anatomia Greya
Dwa i pół roku temu, kiedy pisałam recenzję ostatniej części trylogii „Pięćdziesiąt odcieni” czyli cyklu o Christianie Greyu, cieszyłam się, że to już koniec mojej przygody z prozą E.L. James. Niepokoić mogło jednak zakończenie „Nowego oblicza Greya”, którym było cofnięcie się do punktu wyjścia i ukazanie początków Greya i Any tym razem z jego punktu widzenia. Z pewnością autorka już wtedy wiedziała, że gdy zamieszanie wokół jej bestsellerowej trylogii przycichnie, ona odpali kolejną bombę. Cóż, „Grey” się faktycznie ukazał, ale nazwałabym go raczej niewypałem.
Narratorem „Greya” jest sam tytułowy bohater i to z jego perspektywy śledzimy historię opowiedzianą przez James w „Pięćdziesięciu twarzach Greya”. Powieści pisanej z drugiej perspektywy domagali się fani, licząc na… No właśnie? Nie wiadomo na co, ale na pewno tego czegoś nie dostali. W „Greyu” niewiele jest bowiem świeżości i oryginalności względem pierwszej książki cyklu. Nie jest ona także żadnym uzupełnieniem. Mamy tu dosłownie przepisane sceny, dialogi i e-maile (zapewne znaczna część procesu twórczego autorki polegała na słynnej zasadzie „kopiuj – wklej”) plus niewiele więcej. To, że narratorem jest Christian, jak się okazuje, wcale nie oznacza, że poznamy go lepiej czy dowiemy się czegoś więcej o jego przeszłości. Nie. Autorce wydaje się, że sprawę załatwią sny Christiana, które otwierają niemal każdy rozdział. Ale one niestety zupełnie nie tłumaczą jego późniejszego zachowania. Jak zauważyli już inni recenzenci, lenistwo autorki widać także w języku, bo Christian używa niemal takich samych sformułowań jak narrator poprzednich części, a więc słownictwa raczej mało męskiego. James nie poradziła sobie z ukazaniem męskiej perspektywy. To, co dzieje się w głębi umysłu Greya, przeczy po części temu, jak widziała go Ana w pierwszej części. Wizerunek Greya staje się więc niespójny i niewiarygodny. Pociągający przystojniak o wyrafinowanych upodobaniach seksualnych okazuje się zwykłym facetem myślącym tylko o seksie, traktującym swojego penisa jako osobny byt (tak, „wewnętrzną boginię” zastąpił „fiutowski”), posługującym się niezbyt wyszukanym słownictwem i wszystko sto razy analizującym jak zakompleksiona panienka. Gdzieś podział się magnetyzm Greya, pojawił się za to infantylizm.
Na treść „Greya” składają się: seks (80%), rozmowy Christiana z Aną (10%), rozmowy służbowe Christiana (5%) i sny Christiana (5%). Na pierwszy rzut oka seksu jest tu więcej niż w poprzednich częściach. To tak ma wyglądać ta perspektywa Christiana? Nieźle to pani wymyśliła, pani James. Żeby jeszcze chociaż ten seks jakoś działał na wyobraźnię. Ale ile można czytać o tym samym i to napisanym zawsze w taki sam sposób? Tak jak w poprzednich częściach sceny erotyczne są bowiem najsłabszą stroną „Greya”. A skoro zajmują 80 % książki, konkluzja nasuwa się sama. Napisać dobrą scenę erotyczną nie jest łatwo, bo łatwo można popaść w śmieszność. To właśnie przydarza się E.L. James, która przede wszystkim ma zbyt ubogi zasób słownictwa, by seks w jej książkach wyglądał autentycznie, a nie karykaturalnie. I przy tej okazji wychodzi znów na jaw bezmyślność autorki, bo opisuje ona zbliżenia Christiana i Any zmysłowo i romantycznie – jak na czytadło dla kobiet przystało – zapominając jednak, że pisze z perspektywy brutalnego i władczego mężczyzny.
Co najgorsze, o ile w poprzednich częściach serii (swoją drogą, czy po czwartej części mamy teraz mówić o sadze?) można jeszcze było mówić o jakichś emocjach podczas lektury, ta część nie robi czytelnikowi niczego – nie wciąga, nie emocjonuje, nawet nie irytuje, a jedynie niemiłosiernie się dłuży. Po części wynika to z faktu, że wiemy już jak ta historia się potoczy, ale w tym właśnie rzecz – James nie zrobiła nic, by zaskoczyć czytelnika, zaciekawić go czymś nowym i nieprzewidywalnym, a przecież mogła to zrobić, wprowadzając choćby retrospekcje z życia Christiana. Wolała jednak pójść na łatwiznę, opowiadając po raz kolejny tę samą historię, w rezultacie czego nawet sympatycy trylogii nie mogą czuć się „Greyem” usatysfakcjonowani.
„Pięćdziesiąt twarzy Greya” było intrygującym guilty pleasure, którego broniłam jako odskoczni od literatury przez duże L. Dla przeczytania „Greya” nie widzę jednak żadnego usprawiedliwienia, bo nie wnosi nic nowego do znanej już historii. Są książki do których warto wracać, seria autorstwa E. L. James na pewno do nich nie należy. Ale jeśli jeszcze jej nie znacie, a chcecie poznać – zacznijcie od części pierwszej, najlepszej z cyklu, a „Greya” omijajcie szerokim łukiem.
Malwina Sławińska
Oceny
Książka na półkach
- 7 963
- 2 056
- 2 014
- 251
- 229
- 81
- 60
- 48
- 39
- 39
Opinia
E.L.James raczy nas kolejną powieścią o Christianie Grey’u, miłośniku praktyk sado-maso. Nie, nie, przepraszam. E.L.James raczy nas dokładnie tą samą książką o Christianie Greyu, miłośniku praktyk sado-maso. Jeśli sięgniecie po Pięćdziesiąt Twarzy, zamienicie narratora na rodzaj męski i wyrzucicie wewnętrzną boginię, która nawiedzała Anastasię doprowadzając nas do szału, wyjdzie nam „Grey”.
Nie będę hipokrytką i nie będę pluła na Pięćdziesiąt Twarzy, która w swoim czasie była przełomowa, głośna i mocno kontrowersyjna. Niektórzy pisali, że jest bardzo źle napisana i mieli rację. Inni, że w życiu nie przeczytają tak słabej i głupiej książki. Mam na to przysłowie, ale jest niegrzeczne więc nie przytoczę. Ja przeczytałam i nieźle się przy niej bawiłam. Była to bajka o Kopciuszku umieszczona we współczesnym świecie, napisana w wersji pornograficznej. Ot tyle na temat.
Autorka zarobiła dzięki niej niebotyczną sumę pieniędzy, czym utwierdziła mnie w przekonaniu, że współczesne czasy niekoniecznie potrzebują doznań duchowych i umysłowych. Wolna wola, sama również wychodzę na przeciw prostej rozrywce, jeśli akurat na taką mam ochotę.
Podobno o popełnienie „Grey’a” prosili ją fani. Podobno napisała, bo im uległa. Tylko, że halo!, co ona tu właściwie napisała czego jeszcze nie wiedzieliśmy?
Sięgając po książkę byłam w jakimś stopniu ciekawa, zaintrygowana co też tajemniczemu panu G. siedzi w głowie.
Na co liczyłam? Na zobrazowanie jego relacji z personelem, byłymi uległymi, rodziną, jakimiś znajomymi. Na cokolwiek mówiące nam o nim więcej niż dowiedzieliśmy się z części poprzednich, bo tylko takie założenie usprawiedliwiałoby powstanie tej książki. Nie dowiedziałam się niczego. Kiedy tylko zaczynało się robić ciekawie, kiedy przedstawiane były relacje z sekretarką, z Eleną, z Elliotem – ciach! Autorka szybko zakańczała temat i wracała do niekończących się opisów ciała Any i niekończących się erekcji Christiana.
Książka jest w jakiś osiemdziesięciu procentach kopią części pierwszej. Dochodziło do tego, że przekartkowywałam mailing Christiana i Any, bo nie chciało mi się go czytać po raz kolejny. Ponadto zaglądając do głowy Christiana poczułam jedynie straszny zawód. Człowiek na poziomie, kulturalny, z dżentelmeńską manierą w głowie ma jeden wielki śmietnik. Prostackie słownictwo przeplata się z poczuciem wyższości nad wszystkim i wszystkimi. Nie tego się spodziewałam. Prawdopodobnie książka miałaby u mnie szansę na plus, gdyby rzeczywiście rzucała nowe światło na opowiedzianą historię. Niestety światło pozostaje dokładnie to samo, nie zmienia nawet kąta. Z perspektywy Any historia była ciekawsza, bo i życie zwykłej dziewczyny wchodzącej w świat luksusu jest ciekawsze niż takiego milionera wożącego się superfurami i w zasadzie nie robiącego nic poza tym.
Na plus mogę wysunąć jedynie te nieliczne sytuacje bez Any, w których naprawdę możemy zobaczyć prawdziwego Christiana. Władczego, ale również inteligentnego despotę. Sny mówiące jeszcze więcej o jego dzieciństwie również były ciekawe, ale tego dobrego było tak mało, że prawie zginęło w lawinie żenady.
Jeśli trylogia Pięćdziesięciu Twarzy oczami Any była, co by nie mówić i jakby nie lubić, napisana prostym językiem, to „Grey” obniża poprzeczkę niemożliwie nisko. Nie mogłam już czytać o wackach i tyłeczkach. Christian okazał się niestety nie dorównywać Anie pod kątem intelektualnym. Najwyraźniej E.L.James ma talent do obrzydzania mi głównych postaci.
Wydaje mi się również, że tłumaczenie poleciało trochę po łebkach. Odmiana przez przypadki Portland. Wiem, że można, ale po co? Podróż do Portlandu, przebywać w Portlandzie brzmi źle i nienaturalnie. Było kilka takich przeinaczonych słów i zwrotów (seks po bożemu), których jakoś nie zapamiętałam z części poprzednich, a które wypadły fatalnie. Być może tłumacze starali się ratować jakoś całokształt.
Powiem tylko jedno. Kończę zapierającą dech w piersi przygodę z panem Greyem, a autorce poradzę to samo co pani Day. Trochę szacunku jak nie do czytelników to chociaż do siebie.
E.L.James raczy nas kolejną powieścią o Christianie Grey’u, miłośniku praktyk sado-maso. Nie, nie, przepraszam. E.L.James raczy nas dokładnie tą samą książką o Christianie Greyu, miłośniku praktyk sado-maso. Jeśli sięgniecie po Pięćdziesiąt Twarzy, zamienicie narratora na rodzaj męski i wyrzucicie wewnętrzną boginię, która nawiedzała Anastasię doprowadzając nas do szału,...
więcej Pokaż mimo to